Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
14 osób interesuje się tą książką
Na pozór życie Idy wygląda normalnie: studiuje psychologię, ma dorywczą pracę, bywa na imprezach, ale na co dzień zmaga się z obezwładniającym strachem. Jej obsesją są zamachy. W uczelnianej bibliotece przypadkowo poznaje Axela, chłopaka, który udziela się na forum dla inceli, a w swoich mediach społecznościowych pozuje z bronią w ręku. Ida jest zafascynowana i przerażona. Do czego zdolny jest jej nowy znajomy?
Mroczna, ale i zabawna historia o samotności, miłości, sztuce rozmowy i o tym, że nasze myśli nie zawsze są naszymi przyjaciółmi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 305
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Zapraszamy do przeczytania fragmentu
Engelsrud leży w pobliżu Dikemark, ośrodka dla osób z zaburzeniami psychicznymi, zakładu z wieloletnią tradycją. Przez jakiś czas mówiono nawet, że to tu będzie osadzony Breivik. A to oznacza, że są tam ludzie, którzy zrobili coś podobnego. Próbuję o tym nie myśleć w drodze do domu. O tym, że ktoś się może czaić w krzakach. Że zostawiłam otwarte jedne z drzwi do domu. Że strażniczka na wieczornej zmianie, osoba zatrudniona w wakacje na zastępstwo, niedokładnie pozamykała ośrodek na noc. Że chce jak najszybciej wrócić do domu i położyć się spać, przytulona do kogoś, w kim jest zakochana i kto na nią czeka.
Wiem, że prawie żadna chora psychicznie osoba nie stanowi zagrożenia. Ale groźni ludzie istnieją. Co do tego nie ma wątpliwości. Istnieją ludzie, którzy chlustają kwasem w twarz przypadkowych kobiet. Każdego roku mamy w krajach nordyckich przypadek tajemniczego zniknięcia, albo nawet dwa czy trzy, ludzie wracają z imprezy, pracy albo przebieżki, znikają i odnajduje się ich martwe ciała parę dni później. Jeśli coś takiego już się zdarzy, to wcale nie pomaga, że ludzie ich szukają albo wrzucają zdjęcia na Facebooka. Bo oni pozostają tak samo zniknięci. I to nie są wypadki. Ktoś im to robi. I nic dobrego nie przychodzi z myślenia o tym teraz, kiedy tędy idę. A mimo to idę tędy. A mimo to o tym myślę.
Nikogo nie ma w domu. Praktycznie mogłabym teraz zniknąć, przepaść, i nikt by na to nie zwrócił uwagi ani mnie nie szukał, przynajmniej przez kilka dni. A potem byłoby już za późno.
Nie da się obok tego przejść obojętnie: tacy ludzie istnieją. Na pierwszy rzut oka mogą się wydawać normalni i czarujący. Nie trzeba być bardziej zaburzonym niż na przykład wtedy, gdy człowiek rozważa, jakie to uczucie zabić kogoś gołymi rękoma, a jakie – zrobić to za pomocą ciężkiego albo ostrego przedmiotu. A przecież takie myśli nosi w sobie wielu z nas. To zupełnie normalne wyobrażać sobie, że wpychamy stojącą obok osobę na tor w momencie, gdy na stację wjeżdża metro, i samo w sobie nie robi to z nas złych ludzi. Chodzi o rozróżnienie między myślą a czynem, bo jak się zacznie zatracać tę umiejętność, to może dojść do rzeczy strasznych. Może być tak, że jakiś perfidny typ tylko czeka na osobę taką jak ja – senną, rozkojarzoną, słuchającą muzyki, w niewygodnych butach i tak dalej. Może to być ktoś nękany przez natrętne, przemocowe impulsy. Próbujący zdusić je poprzez ustawienie dźwięku w słuchawkach na maksa, rozpaczliwie starający się znaleźć pomoc, na przykład w przychodni studenckiej. Ktoś z guzem na ciele migdałowatym.
No więc wracając do domu udaję, że rozmawiam przez telefon. Chodzi w tym o to, by potencjalny napastnik myślał, że jeśli brutalnie przerwie mi rozmowę, to wzbudzi tym podejrzliwość osoby po drugiej stronie słuchawki, która wezwie pomoc.
Robię to w sposób następujący: „Hej! Co tam?”, po czym pozwalam sobie na krótką pauzę i ciągnę dalej: „Właśnie wracam do domu… Tak, bardzo miło… Sałatkę z kuskusem. I daktyle z bekonem. Bardzo dobre”.
Pytam, co druga osoba robiła. Dla większej wiarygodności zostawiam w rozmowie dziury, które ewentualni słuchacze muszą wypełnić sami. I w międzyczasie wtrącam tylko słowa takie jak „Że co?” oraz „Serio?”.
Zadaję również pytania mające na celu sprecyzowanie komunikatu: „Czemu Mads nie przyszedł? Jak on się właściwie ostatnio miewa?”, dopytuję zatroskanym tonem. I dodaję z lekką wyższością: „Tak, wiem. Na pewno bardzo się ucieszy z zaproszenia”.
Nie chcę, żeby ktoś sobie pomyślał, że mieszkam sama, więc zbliżając się do domu rzucam, że zaraz będę na miejscu: „Możemy o tym porozmawiać jak wejdę? Nastaw proszę wodę na herbatę”.
A potem udaję, że druga strona coś mówi, otwierając przy tym drzwi. Dopiero w domu czuję się bezpieczna, bo przebyłam trudny odcinek trasy cała i zdrowa, poza tym mam wrażenie, jakby ktoś faktycznie na mnie czekał ze świeżo zagotowaną wodą i codziennymi zmartwieniami o człowieka, który się na przykład nazywa Mads, zmartwieniami oczekującymi moich przyjaznych rad i uwagi.
Kiedy mówię „cześć”, nikt nie odpowiada, słychać tylko dudnienie w rurach i buczenie lodówki. Włączam światło i zaczynam wieczorną toaletę.
Potrzebuję kogoś, do kogo bym mogła wracać. Miejsca, do którego mogłabym przynależeć. Potrzebuję miejsca albo człowieka, którym również potrzeba mnie. A gdy się pojawię, taki człowiek powie: to ty jesteś Ida? Nareszcie. Czekałem na ciebie. Nie, nic nie szkodzi. Po prostu się cieszę, że przyszłaś. Czy się złoszczę o tamto? Nie myśl o tym. Wybaczam ci. Rany boskie, nie ma czego wybaczać. Widzę, że jesteś zmęczona. Rozpoznaję po tym, jak wisisz nad kierownicą roweru. Wstaw go po prostu do korytarza. Na dworze jest tak zimno i ciemno, więc wejdź do środka i zamknij za sobą drzwi. Jak sobie dawałaś radę sama tak długo? No wejdźże już. Masz przecież brudne ubranie, do tego mokre od deszczu. Ale nic nie szkodzi. Zostaw wszystko w pralni. W łazience czekają na ciebie czyste rzeczy. Napuściłem wody do wanny i posłałem ci łóżko. Poznajesz ten zapach? Lazania się piecze, zaraz będzie gotowa. Tak, chętnie posłucham, jak ci było tam na zewnątrz. Jestem ciekaw i tych dobrych, i tych złych historii. Tak się cieszyłem na nasze spotkanie, Ido. Nie mogłem się doczekać, kiedy wrócisz do domu. A teraz przede mną stoisz. Jak dawałaś sobie radę tak długo? Musisz mi o wszystkim opowiedzieć.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tytuł oryginału: Ida tar ansvar
Copyright © by Kjersti Halvorsen, 2024
Copyright © for Polish translation by Karolina Drozdowska, 2024
Copyright © for Polish edition by Wydawnictwo Marpress, Gdańsk 2024
Published by agreement with Cappelen Damm Agency and Book/Lab Literary Agency.
This translation has been published with the financial support of NORLA
Wydanie I
ISBN epub 978-83-7528-379-2
ISBN mobi 978-83-7528-380-8
ISBN pdf 978-83-7528-381-5
Fotografie na okładce:
Lina Hindrum (Kjersti Halvorsen)
Gosia Rost (Karolina Drozdowska)
Projekt okładki: Zuzanna Leśniak
Redakcja: Elżbieta Żukowska
Korekta: Urszula Koza, Beata Duszyńska
Redaktorka prowadząca: Marta Pilarska
Redaktor naczelny: Fabian Cieślik
Wydawnictwo Marpress sp. z o.o.,
ul. Targ Rybny 10B, 80-838 Gdańsk
tel. 58 301 47 00, [email protected], www.marpress.pl
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek