Idol w ogniu - Usami Rin - ebook + książka

Idol w ogniu ebook

Usami Rin

3,0

Opis

Książka laureatki Nagrody im. Akutagawy, najbardziej prestiżowego japońskiego wyróżnienia dla debiutujących autorów.

Dla licealistki Akari sensem życia jest jej muzyczny idol Masaki. Całe dnie i noce spędza na obsesyjnym tropieniu jego wypowiedzi w internecie, prowadzi bloga na jego temat, a jej relacje z ludźmi ograniczają się praktycznie do tych istniejących w mediach społecznościowych. Pewnego dnia Akari budzi się, a jej telefon zalewają powiadomienia: Masaki uderzył fankę. Pogrążona w swoim fanatycznym uwielbieniu dla idola dziewczyna daje się porwać internetowej wojnie, a jej obsesja na jego punkcie się pogłębia.
Wstrząsająca opowieść o sławie, toksycznym uwielbieniu i rozczarowaniu, napisana przez osobę niewiele starszą od bohaterki. „Idol w ogniu” rzuca nowe światło na zjawisko fandomów, przemysł produkowania gwiazd muzycznych i uwodzicielską moc mediów społecznościowych. To też opowieść o potężnej emocjonalnej pustce, która pojawia się, gdy idol wypada z łask.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 115

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (8 ocen)
2
0
3
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
slate222

Całkiem niezła

dobrze przedstawiona depresja
00

Popularność




Rin Usami, 宇佐見りん

Idol w ogniu

Tytuł oryginału: 推し、燃ゆ (Oshi, moyu)

Przekład: Sara Manasterska

© Rin Usami 2020

All rights reserved.

Cover Illustration by daisukerichard

Original Japanese edition published by KAWADE SHOBO SHINSHA Ltd. Publisher, Tokyo

Polish language translation rights arranged with KAWADE SHOBO SHINSHA Ltd. Publishers through The English Agency (Japan) Ltd. and New River Literary Ltd.

Copyright for the Polish edition © 2023 Grupa Wydawnicza Relacja sp. z o.o.

Redakcja: Kamila Wrzesińska

Korekta: Ewelina Sobol

Opracowanie graficzne okładki i skład: Sylwia Budzyńska

ISBN 978-83-67817-78-3

Grupa Wydawnicza Relacja

ul. Marszałkowska 4 lok. 5

00-590 Warszawa

www.relacja.net

Wszyscy mówili o moim idolu. Podobno uderzył fankę. Żadne bliższe szczegóły nie były jeszcze znane. Nie zmieniało to jednak faktu, że w ciągu jednego wieczora flejmy ogarnęły cały internet. Źle mi się tej nocy spało. Chyba dręczona jakimś przeczuciem nagle otworzyłam oczy, a gdy spojrzałam na telefon, żeby sprawdzić, która godzina, w mediach społecznościowych panował już chaos. Zaspanym wzrokiem przeczytałam:

<podobno Masaki pobił fankę>

i przez moment straciłam poczucie rzeczywistości. Spociły mi się uda. Sprawdziłam wiadomości w internecie i nie pozostało mi nic innego, jak usiąść bez ruchu na łóżku, z którego częściowo zsunęła się cienka kołdra, i obserwować, jak informacje o skandalu rozprzestrzeniają się w sieci z szybkością pożaru. Martwiłam się jedynie o to, co będzie z moim idolem.

<Wszystko u niego w porządku?>

Powiadomienie z jednej z aplikacji przykryło górną część jego twarzy, którą ustawiłam sobie jako tapetę, niczym czarny pasek na zdjęciach kryminalistów. To od Narumi.

Następnego dnia, wpadając pędem do pociągu, Narumi wypaliła do mnie jeszcze w drzwiach:

– Wszystko w porządku?

Narumi w ten sam sposób mówiła i w realu, i online. Jej wielkie oczy i opuszczone jakby z wielkiego smutku brwi elokwentnie wyrażały rozpacz i zdałam sobie sprawę, że znam emotkę, która wygląda podobnie.

– Raczej nie – odpowiedziałam.

– Aha – odparła tylko.

Gdy usiadła obok mnie z odpiętymi dwoma górnymi guzikami koszuli mundurka, poczułam chłodny zapach cytrusowego dezodorantu. Słońce raziło mnie w oczy i trudno mi było dostrzec znaki na ekranie telefonu, ale wpisałam 0815, datę urodzin mojego idola, i zaczęłam bez specjalnego celu przeglądać media społecznościowe, w których aż duszno było od gniewnych posapywań.

– Strasznie go hejtują? – zapytała mnie Narumi, także wyciągając telefon. Za przezroczystą silikonową obudowę wepchnęła ciemnej barwy zdjęcia.

– Z instaksa? – zapytałam.

– Super, prawda? – potwierdziła Narumi, szczerząc się szeroko jak nalepka z komunikatora. Zmieniała wyrazy twarzy jak nowe awatary i zawsze się uśmiechała. Nie sądziłam, że robi to z grzeczności albo udaje – po prostu w maksymalny możliwy sposób upraszczała samą siebie.

– Ile ty ich tam masz?

– Z dziesięć.

– Serio? Kurczę, ale jak pomyśleć, że to dziesięć tysięcy jenów1 za sztukę…

– Oj tam, to w sumie tanio.

Jeden z undergroundowych idoli, którego uwielbiała Narumi, po koncercie oferował fanom możliwość zrobienia sobie z nim zdjęcia instaksem. Na kilku z nich, które mi pokazała, widać było Narumi ze starannie ułożonymi w fale włosami, a idol obejmował ją od tyłu ramieniem albo przyciskał policzek do jej policzka. Do zeszłego roku Narumi była fanką popularnego boysbandu, ale potem zaczęła mówić, że od niedostępnych idoli mainstreamowych woli tych z undergroundu, którzy są na wyciągnięcie ręki. „Chodź ze mną na koncert, Akari, na pewno ci się spodoba. Może cię zauważą i spotkacie się za kulisami. Może nawet zaczniecie ze sobą chodzić!”

Ja wcale nie chciałam zbliżyć się do mojego idola. Chodziłam na koncerty, ale jako fanka wolałam nie wyróżniać się z tłumu. Być jedną parą oklaskujących rąk, jednym głosem spośród wielu i nikomu nieznaną autorką anonimowych wpisów w internecie. To w zupełności mi wystarczało.

– Przytulił mnie i odgarnął mi włosy za ucho. Bałam się, że coś mi się przyczepiło – tu Narumi ściszyła głos – ale on powiedział, że ładnie pachnę.

– O kurde! – położyłam specjalny nacisk na „o”.

– No nie? Dla mnie nie ma już odwrotu! – Narumi odłożyła zdjęcia na miejsce. W zeszłym roku idol, którego uwielbiała, ogłosił, że wyjeżdża studiować za granicę i wycofuje się z przemysłu rozrywkowego. Narumi opuściła trzy dni szkoły.

– Faktycznie – przyznałam jej rację.

Cień słupa elektrycznego przemknął po naszych twarzach. Narumi wyprostowała nogi, jakby chciała przyznać, że pozwoliła sobie na zbytnią ekscytację. Zwrócona twarzą w stronę swoich różowych kolan, odezwała się nagle spokojniejszym głosem:

– Ale ty jesteś naprawdę odważna. Jesteś odważna, że przyszłaś.

– Powiedziałaś „odważna, że przyszłaś”?

– No.

– Przez chwilę myślałam, że „odważna, że przeżyłaś”.

Narumi wybuchnęła śmiechem, jakby dręczył ją dochodzący z głębi klatki piersiowej atak kaszlu.

– To też prawda – przyznała.

– Bycie fanką to w końcu kwestia życia i śmierci.

Mnóstwo jest ludzi, którzy straszliwie przesadzają:

<dziękuję, że się urodziłeś>

<umieram, bo nie wylosowałam biletu>

<spojrzał na mnie, więc na pewno się pobierzemy>

i tak dalej. Narumi i ja nie należałyśmy tutaj do wyjątków, ale nie podobało mi się takie gadanie o ślubie tylko wtedy, gdy wszystko układało się po naszej myśli. Napisałam komentarz:

<Fanem jest się w zdrowiu i w chorobie>.

Pociąg stanął, a śpiew cykad przybrał na sile. Wcisnęłam „wyślij”. Z siedzenia obok dotarło „lubię to”.

***

W plecaku nadal miałam wszystko to, co zabrałam ze sobą na koncert. W szkole mogły mi się z tego przydać najwyżej luźne kartki do robienia notatek i długopis, więc na klasycznym japońskim zaglądałam do książki sąsiada z ławki, podręcznik do matematyki pożyczyłam, a w czasie lekcji pływania stałam obok basenu, bo zapomniałam spakować kostiumu kąpielowego.

Gdy wejdzie się już do basenu, jakoś przestaje to przeszkadzać, ale wcześniej cieknąca po kafelkach strużka wody wyglądała obrzydliwie lepko. W wypełniającej basen cieczy rozpuszczały się nie krem przeciwsłoneczny i brud, ale coś bardziej wyabstrahowanego, coś jak ludzkie mięso. Woda sięgała prawie naszych stóp. Drugą osobą, która nie brała udziału w lekcji, była dziewczyna z równoległej klasy. Na górę od letniego mundurka narzuciła cienką białą parkę z długimi rękawami. Stanęła przy samej krawędzi basenu i rozdawała deski do pływania. Z każdym rozpryśnięciem wody na boki jaskrawa biel jej nagich stóp raziła mnie w oczy.

Tłum pociemniałych od wody kostiumów kąpielowych też wyglądał dziwnie lepko. Sylwetki uczniów, chwytających rękami srebrną poręcz albo opierających się o szorstką żółtą krawędź basenu, przywodziły na myśl foki i delfiny, które ociężale wślizgiwały się na scenę w czasie pokazu w oceanarium. Z policzków i ramion dziewcząt, z podziękowaniem odbierających deski z przyniesionej przeze mnie sterty, spadały na te same deski krople wody, tworząc na ich wyschniętej, wyblakłej powierzchni ciemne plamy. Ludzkie ciało jest ciężkie. Ciężkie są też rozbryzgujące wodę nogi i ciężka jest macica, złuszczająca w miesięcznych cyklach nabłonek. Znacznie młodsza od pozostałych nauczycieli pani Kyōko zademonstrowała nam, pocierając złożone razem ręce, jak mamy poruszać udami. „Czasem widzę dziewczyny, które bez sensu machają łydkami, ale mówię wam, tak się tylko zmęczycie”.

Lekcje higieny też prowadziła pani Kyōko. Dzięki temu, że obojętnym głosem opowiadała o jajeczkach albo ciałkach jamistych, nikomu nie zrobiło się głupio, jednak z góry narzucona rola zwierzęcia nadal nam ciążyła.

Prześcieradła gniotą się od samego leżenia i wstawania z łóżka: w taki sam sposób zwykłe codzienne życie pociąga za sobą różne niedogodności. Żeby z kimś porozmawiać, poruszamy tkankami budującymi twarz, chodzimy się kąpać, żeby zmyć powstający ciągle na nowo brud, a nieustająco odrastające paznokcie obcinamy. Ile bym się nie starała, jeszcze nigdy nie zdołałam wykrzesać z siebie dość sił, żeby zatroszczyć się o wszystkie te najbardziej podstawowe sprawy. Zanim osiągam niezbędne minimum, moje ciało i wola zawsze odmawiają posłuszeństwa.

W gabinecie szkolnej pielęgniarki polecono mi iść na badania do szpitala. Dostałam dwie diagnozy. Źle się czułam po przepisanych mi lekarstwach, więc zaczęłam wykręcać się od umówionych wizyt, aż w końcu zupełnie odechciało mi się chodzić do lekarza. Nazwa, jaką uzyskało nieustające zmęczenie, przyniosła mi chwilową ulgę, ale czułam też, jak zaczynam kurczowo chwytać się diagnozy i za bardzo na niej polegać. Uwalniałam się od tego ciężaru tylko wtedy, gdy dopingowałam mojego idola.

Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa to zielona postać gdzieś w górze i ja, podnosząca na nią wzrok z dołu. Mój idol, który miał wtedy dwanaście lat, grał Piotrusia Pana. Ja skończyłam cztery lata. Nie będzie przesadą powiedzieć, że moje życie zaczęło się w momencie, gdy zwieszony z linek bezpieczeństwa Masaki przefrunął mi nad głową.

Moim idolem został jednak o wiele później. Zaczęłam właśnie chodzić do liceum i zwolniłam się z ćwiczeń przygotowujących do majowych zawodów. Leżałam z nogami wystającymi spod koca. Z czubków paznokci u nóg, nieobcinanych o wiele za długo, zwisało mi wyschnięte na wiór zmęczenie. Z zewnątrz dochodziły odgłosy gry w piłkę. Z każdym kolejnym dźwiękiem moja świadomość unosiła się na wysokość około półtora centymetra.

Strój sportowy, który dwa dni wcześniej miałam wyprać specjalnie z myślą o ćwiczeniach, przepadł. Szukałam go ubrana w koszulę od mundurka, o szóstej rano przewracając cały pokój do góry nogami; niczego nie znalazłam, więc uciekłam w sen i obudziłam się dopiero w południe. Ale rzeczywistość była nieubłagana. Spustoszony przeze mnie pokój wyglądał jak pełen brudnych naczyń zlew w jadłodajni, w której dorywczo pracowałam. Nie wiedziałam nawet, od czego zacząć.

Gdy szperałam pod łóżkiem, trafiłam na pokrytą grubą warstwą kurzu płytę DVD. Znajdowało się na niej nagranie z „Piotrusiem Panem”, którego widziałam w teatrze jako dziecko. Włożyłam płytę do odtwarzacza: na ekranie pojawiła się klatka tytułowa. Coś musiało być uszkodzone, bo co jakiś czas w obrazie pojawiały się zakłócenia.

1 We wrześniu 2020 roku, gdy książka została wydana, ok. 353 PLN (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

Gdybyś mógł cofnąć się w czasie, z kim chciałbyś się spotkać?

A gdyby móc cofnąć się w czasie? Gdyby choć na chwilę wrócić do przeszłości i spróbować coś wyjaśnić, czemuś zaradzić, spotkać się z kimś, może po raz ostatni…

W małej bocznej uliczce w Tokio ukryła się klimatyczna kawiarnia, która od ponad stu lat serwuje starannie parzoną kawę. Krążą pogłoski, że swoim klientom oferuje też wyjątkową możliwość podróży w czasie. Pod warunkiem, że wrócą, zanim wystygnie kawa.

Międzynarodowy bestseller sprzedany w ponad trzech milionach egzemplarzy

Gdybyś miał wybrać jedną stop-klatkę ze swojego życia, co wybierzesz?

Gdzieś między światami znajduje się studio fotograficzne. Zanim zmarli odejdą w dalszą drogę, pan Hirasaka przygotuje dla nich specjalny pokaz, podczas którego każda osoba po raz ostatni obejrzy na fotografiach swoje życie, zanim w spokoju odejdzie do wieczności.

Kojąca i podnosząca na duchu opowieść o życiu, nadziei i przeplataniu się ludzkich losów

Czuła i nostalgiczna historia nietypowego duetu detektywów

Mała rodzinna restauracja gdzieś przy bocznej uliczce w Kioto. Nagare Kamogawa, emerytowany policjant, zajmuje się gotowaniem, a jego córka sprawami administracyjnymi. Ale na zapleczu prowadzą jeszcze jedną działalność – poszukują smaków z przeszłości. Kiedy pojawia się osoba tęskniąca za jednym konkretnym smakiem, detektywi ruszają do akcji, aby odtworzyć danie.

Pierwsza część bestsellerowej i niezwykle smakowitej japońskiej serii