Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zniewalająca opowieść o szwedzkiej prowincji i jej mrocznych sekretach, która trzyma w napięciu do ostatniej strony.
Nie zamierzałam po niej płakać. Ale nie chciałam też żeby umarła.
Matka zmarła. Jana wraz z bratem brorem wyruszają do jej rodzinnej wsi na północy Szwecji, gdzie chciała być pochowana. Na miejscu odkrywają, że wszystko wygląda zupełnie inaczej, niż się spodziewali. Odziedziczony dom jest zajęty przez lokatorów, którzy nie chcą się wyprowadzić, a mieszkańcy wsi żyją według surowych zasad religijnych. Każdy, kto się nie podporządkuje, zostaje wykluczony. Jana od początku jest nieufna, ale bror daje się wciągnąć w świat męskiej dominacji i władzy. Odtąd rozpoczyna się dla kobiety walka o przetrwanie, w której najmniejszy błąd może prowadzić do tragedii, a stawką jest odzyskanie już nie tylko domu, ale także brata.
W drugim tomie swojej trylogii Karin Smirnoff portretuje świat bez nakładania filtrów, pozwalając nam przejrzeć się w historiach bohaterów jak w lustrze.
Karin Smirnoff nie boi się pisać o tym, co trudne. Jej Szwecja jest miejscem, w którym groźniejsi od dzikiej, surowej przyrody są tylko ludzie. A janakippo - skrzywdzona, nieufna, powtarzająca te same błędy, ale instynktownie stająca w obronie słabszych - to bohaterka na miarę naszych czasów.
Emilia Dłużewska
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 350
W SERII DZIEŁ PISARZY SKANDYNAWSKICHUKAZAŁY SIĘ DOTYCHCZAS:
Tarjei VESAAS, Wiosenna noc / Zamek z lodu, przełożyła Maria Gołębiewska-Bijak
Tommi KINNUNEN, Powiedziała, że nie żałuje, przełożył Sebastian Musielak
Roy JACOBSEN, Anneliese PITZ, Człowiek, który kochał Syberię, przełożyła Iwona Zimnicka
Helga FLATLAND, Ostatni raz, przełożyła Karolina Drozdowska
Karin SMIRNOFF, Pojechałam do brata na południe, przełożyła Agata Teperek
Nina WÄHÄ, Testament, przełożyła Justyna Czechowska
Kjell WESTÖ, Niebo w kolorze siarki, przełożyła Katarzyna Tubylewicz
Roy JACOBSEN, Tylko matka, przełożyła Iwona Zimnicka
Knut HAMSUN, Szarady, przełożyła Maria Gołębiewska-Bijak
Laura LINDSTEDT, Oneiron, przełożył Sebastian Musielak
Roy JACOBSEN, Oczy z Rigela, przełożyła Iwona Zimnicka
Stig DAGERMAN, Poparzone dziecko, przełożyła Justyna Czechowska
Auður Ava OLAFSDÓTTIR, Blizna, przełożył Jacek Godek
Jonas T. BENGTSSON, Życie Sus, przełożyła Iwona Zimnicka
Roy JACOBSEN, Białe morze, przełożyła Iwona Zimnicka
Karen BLIXEN, Pożegnanie z Afryką, przełożyli Józef Giebułtowicz i Jadwiga Piątkowska
Carl Frode TILLER, Początki, przełożyła Katarzyna Tunkiel
Helga FLATLAND, Współczesna rodzina, przełożyła Karolina Drozdowska
Roy JACOBSEN, Niewidzialni, przełożyła Iwona Zimnicka
1
Jedziemy z matką na północ. Spakowałam torbę i wyjechałam dżipem z garażu.
Bror zamknął drzwi. Powiesił klucz na gwoździu.
Lukas biegał wokół niego i skakał mu na nogi. Czuł że coś jest na rzeczy. Bror wziął go na smycz i zaprowadził do kojca. Zamknął za sobą furtkę z siatki i ukucnął.
Nie słyszałam o czym mówili. Lukas podał mu łapę.
Potem bror wyszedł z kojca a lukas stał w środku ze zwieszoną głową. Bror przełożył rękę przez siatkę. Pies odwrócił wzrok.
Aatka pojedzie za nami karawanem. Nordin ją zawiezie.
Aatka zmarła a bror zamilkł. Zrobiła się z niego fajtłapa. Nie dawał rady pracować ledwie się odzywał. Aatka została matką. Z szacunku. Nie było to z naszej strony jakieś wielkie ustępstwo ale mimo wszystko. W chałupie został po niej zapach słodkiej staruszki która stawia czoła życiu po to żeby nagle zejść z tego świata.
Szkoda że angelika nie dostała wolnego westchnęłam.
Märitljungqvist stanęła okoniem. Miała wystarczająco dużo problemów już przez to że ja wzięłam wolne. Dwie nieplanowane absencje w opiece domowej w smalånger są nie do pomyślenia. A teściowa nie wlicza się do najbliższej rodziny.
Angelika mieszkała u nas od poprzedniej gwiazdki. Uwielbiała zespół lassestefanz i seriale telewizyjne. Była niezmiennie życzliwa i pełna mądrości.
Człowiek wie co ma ale nie wie co go czeka.
Skąd można wiedzieć że coś jest niemożliwe skoro się nawet nie spróbuje.
W życiu nie ma powtórek. Chętnie sypała takimi tekstami kiedy tylko nadarzała się ku temu okazja.
Przede wszystkim jednak opiekowała się brorem jak dzieckiem. Utrzymywała go we względnej trzeźwości. Pilnowała żeby jadł i spał.
Opiekowała się brorem jak dzieckiem dzięki czemu ja nie musiałam tego robić.
Zatrzymaliśmy się na ok i kupiliśmy papierosy.
Bror przewertował lokalne wiadomości w mellanbygden.
Ja nalałam sobie kawy z mlekiem.
Jedziecie na pogrzeb spytała petra. Popatrzyła na nas znad lady z lodówką.
Tak przyznałam. Zaczyna się o trzeciej.
Na końcu wszystko potoczyło się szybko powiedziała. Chciałam zadzwonić ale.
A u ciebie jak w porządku przerwałam jej i zamoczyłam tost w kawie.
Chyba tak odparła. Opiekuję się kotem taty. Pojechał do finlandii. W październiku się przeprowadzam. Dostałam dwupokojowe mieszkanie w jugge.
Jugge to dawny ośrodek dla imigrantów. Po wybuchu wojny na bałkanach w dwupiętrowych barakach upchnięto byłych już jugosłowian. Trzymano ich tam kilka miesięcy. Smalånger nigdy nie tętniło życiem tak jak wtedy. Pojawiły się kawiarnie. Icander wypełnił sklep importowanymi towarami. Kościoły biły się o to żeby jakoś pomóc. Przekazywały ubrania zapraszały na kawę.
Przed bogiem wszyscy jesteśmy równi mówił ksiądz.
Niektórzy widzieli jak sąsiedzi mordują ich rodziców.
Inni jak gwałcą ich córki.
W jugge mieszkali przez ścianę serbowie chorwaci czarnogórcy albańczycy z kosowa i bośniacy.
Równie nagle jak się pojawili spakowali manatki i ruszyli dalej. Kawiarnie na nowo zaryglowały drzwi. Icander sprzedał za pół ceny ostatnie puszki ajvaru. Baraki z roku na rok coraz bardziej niszczały. Wprowadzali się do nich pojedynczy beneficjenci socjalu. Chorzy psychicznie sieroty i świeżo upieczeni rozwodnicy. Żony chłopów bez emerytury a teraz jeszcze petra.
Mają położyć nową tapetę trajkotała. Sama ją wybrałam.
Nie wiedziałam że john kupił kota zmieniłam temat.
Syjamskiego.
I teraz john jest w finlandii.
Petra wzruszyła ramionami.
Coś mi dzwoni że to jakaś wystawa. Na razie rzuciła i zajęła się klientem płacącym za benzynę.
Tak. Na razie.
Bror trzymał przed sobą mapę.
Jedziemy ecztery do sangis. Potem na övertorneå. Pochylił się do drzwi. Obłok pary z jego oddechu osiadł na szybie. Bror narysował krzyż.
Zaraz za kräkånger musieliśmy się zatrzymać drogę zablokowało nam stado reniferów. Zatrąbiłam ale nie raczyły nawet na nas spojrzeć.
Bror opuścił fotel i zamknął oczy. Bardzo powoli minęłam zwierzęta.
Przejedź jednego zaproponował. Hodowcom i tak płaci państwo.
Zadzwonili z ośrodka. Powiedzieli że aatce się pogorszyło. Nie wiedziałam nawet że było z nią źle.
Odezwali się akurat kiedy czuwałam u ingerdalgren. Latem opadła z sił. Czekaliśmy aż krewni przyjadą się pożegnać. Mieli szmat drogi do pokonania. Rozrzuciło ich po całym kraju.
Nie przyjadą oświadczyła ingerdalgren. Mam dość wigilii i świąt. Chcę umrzeć po midsommar.
Teraz był jednak wrzesień a ingerdalgren mówiła poważnie. Siedzieliśmy przy niej na zmianę.
Nie miałam samochodu. Pokonanie pieszo ponad dziesięciu kilometrów do ośrodka w którym mieszkała aatka zajęłoby mi zbyt dużo czasu. Zadzwoniłam do brora i do angeliki ale żadne z nich nie odebrało. Göranbäckström i gunnargran mieli wyłączone telefony.
We wschodniej części wsi zebrał się tutejszy oddział towarzystwa odpowiedzialnego za utrzymanie dróg lokalnych. Angelika piekła w związku z tym przez cały tydzień.
Zadzwoniłam po taksówkę.
Taxismalånger proszę czekać.
Czekać na co zapytałam kiedy n’anderstaksówkarz wreszcie odebrał. Masz pełne ręce roboty w sobotnie popołudnie.
Oglądam wyścigi sulek odparł.
Możesz mnie zawieźć do tallbacke. Aatka umiera.
Przykro mi ale ten kurs nie został chyba wcześniej zamówiony.
Nie nie wiedziałam że dzisiaj umrze.
W takim razie nie mogę. Powodzenia.
Do głowy przychodziła mi już tylko jedna osoba. John. Mógł wziąć traktor.
Zamieniłam kilka słów z pielęgniarką. Proszę się pospieszyć ponagliła mnie. Sama pani wie jak to jest. Sobotnie zastępstwa.
Traktor johna był stary. Na upartego dało się usiąść jedynie tuż przed kierowcą. Kabina zaparowała od wydychanego przez nas powietrza. Na oknach osadziła się mgiełka. John przetarł boczną szybę rękawem kurtki.
To z pewnością nic poważnego powiedział. Starzy ludzie łatwo łapią przeróżne infekcje. Pochylił się. Jego włosy łaskotały mnie w twarz. Z przyzwyczajenia zaciągnęłam się jego zapachem. Wypełniał kabinę ciągnika kadzidłem i mirrą.
Zadzwoniłam do ciebie bo nikt inny nie odbierał wyjaśniłam.
Wjechał na ecztery i obrał kurs na dom opieki.
Przytrzymaj chwilę kierownicę poprosił. Pochylił się nade mną i wyciągnął plecak. Nalał kawy z termosu i podał mi kubek.
Ręce utknęły w szczelinie między naczyniem a jego dłonią.
Pożądanie zepchnęło traktor na pobocze.
John zjechał na miejsce postojowe. Odłożył swój kubek. Wziął ode mnie mój i postawił go sobie między nogami.
Brakowało mi ciebie powiedział.
Obiecałam sobie że już do ciebie nie wrócę odparłam. Obiecałeś mi że skończysz pić a ja obiecałam że nigdy więcej się z tobą nie prześpię.
Zmieniłem się zapewnił.
Akurat. Nigdy tego nie zrobi.
Ja też się zmieniłam oświadczyłam.
Nic podobnego.
Jego kilkudniowy zarost drapał.
Paznokcie zostawiały ślady na skórze.
Potem kiedy podciągnęliśmy spodnie i znów wyjechaliśmy na ecztery john przyciągnął mnie do siebie. Objął mnie jedną ręką drugą trzymał kierownicę aż zatrzymaliśmy się przed wejściem do domu starców.
Z pelargoniami w oknach wyglądał przytulnie.
Nikt nie wychodził z niego żywy.
2
Zapach był wyczuwalny już od wejścia. Jedyna w swoim rodzaju mieszanka moczu purée ziemniaczanego i środków do dezynfekcji.
Na oddziale panowała cisza. Pensjonariusze od dawna leżeli w łóżkach. Na ścianach wisiały rzeczy nadające wnętrzu domowy charakter. Narzędzia i koła furmanek miały tchnąć życie w ogarnięte demencją umysły. Biblie i chorały ewangelickie na tradycyjnie robionych regałach anno domini tysiąc osiemset dziewięćdziesiąt osiem.
Pewnego dnia sama będę tu siedzieć usiłując sobie przypomnieć swoje życie. W jednym z pokojów z regałamibilly sofąektorp urządzeniem do pieczenia chleba trzepaczką do szampana poradnikami i pamiętnikami restauratora leifamannerstöma.
Zapukałam i weszłam do środka.
Bror zdążył już przyjechać. Siedział na krześle i głaskał aatkę po ręce.
Usiadłam po drugiej stronie łóżka. Chciałam ostatni raz z nią porozmawiać ale stanęłam przed dylematem. Aatka to nasza nazwa własna. Siri brzmiało dziwnie. Äiti nie było po szwedzku. Mama w ogóle nie wchodziło w rachubę.
Cześć powiedziałam w końcu. Słyszysz mnie.
Jest nieprzytomna odparł bror. Dlaczego się spóźniłaś.
Czuwałam u ingerdalgren kiedy zadzwonili a dotarcie tu trochę mi zajęło.
Cześć spróbowałam jeszcze raz. To ja. Nieznacznie poruszyła się na łóżku. Udarowe oko drżało jakby za wszelką cenę usiłowała je otworzyć.
Pastor wyjęczała.
Pastorzkukkojärvi.
Bror i ja popatrzyliśmy na siebie. W życiu aatki było wielu pastorów.
Maria dodała później.
Hän elää powtórzyła kilka razy. Hän elää.
Czy to imię spytał bror.
Nie wiem odparłam i dla pamięci wstukałam w telefon hännelä i kukjärvi.
Pracownica ośrodka postawiła na stole tacę z kawą. Po chwili przyszła pielęgniarka.
Jak tam spytała i uniosła kołdrę żeby popatrzeć na stopy aatki.
Proszę sobie darować poprosiłam. To bez znaczenia w jakim są kolorze.
Już niedługo powiedziała. Poklepała aatkę po nodze i dała jej więcej morfiny. Wprawdzie morfina tylko przyspieszy sprawę ale lepsze to niż strach przed śmiercią. Widziałam jak ludzie umierają. Dzięki środkom przeciwbólowym śmierć nadchodziła po cichu. Zdarzało się nawet że pogotowie nie zdążało dojechać na miejsce.
Co jej jest spytałam.
Nie sposób stwierdzić z całą pewnością odparła pielęgniarka. Kilka tygodni temu miała zapalenie płuc. Sądziliśmy że z tego wyszła ale potem jej stan znów się pogorszył. Czasem po prostu nadchodzi ten moment.
Aatka oddychała nierówno przez usta. Wyjęli jej sztuczną szczękę. Wyglądała inaczej. Jak ötzi.
Bror skubał skrawek kołdry. Wytarł w rękaw koszuli łzy i cieknące z nosa smarki.
Nie chcę żeby umarła zakwilił i dalej gładził skórę aatki.
Napij się podałam mu kawę. Zanim będzie to znieważenie zwłok.
W pokoju panowała duchota. Grzejnik pykał. Wstałam. Przeszłam się tam i z powrotem żeby przekabacić tasiemca który zaczął się ruszać.
Nie zamierzałam po niej płakać. Ale nie chciałam też żeby umarła.
Przyłożyłam dłoń do czoła aatki. Spocone jak przy gorączce. Wstrząsnęłam jej kołdrę. Poczułam zapach dzieciństwa mydłalux i obory.
Czy się przytulałyśmy. Siadywałam jej na kolanach. Przyciskałam się do piersi skrytych pod prostą sukienką i słuchałam bicia jej serca. Czy głaskała mnie po głowie i do mnie mówiła.
Wstałam i otworzyłam lufcik. Wymieniłam dzieciństwo na jesienny wieczór. Na drzewach ostały się pojedyncze liście. Obok przejechał samochód.
Aatka zarzęziła i nabrała powietrza w płuca.
Czy tak wygląda umieranie wyszeptał bror żeby aatka nie słyszała.
Przytaknęłam. Organizm się wyłącza. Narząd po narządzie. Aatka wkrótce zniknie.
Nie mogłabyś czegoś przeczytać poprosił. Rozejrzałam się w poszukiwaniu książki. Nie leżała ani na stoliku ani koło aatki. Zajrzałam nawet pod kołdrę.
Śmierć nadeszła tak niepostrzeżenie że prawie ją przegapiliśmy. Ostatni wdech i koniec. Zamknęłam udarowe oko i złożyłam na piersi ręce ale palce aatki jakby nie chciały się spleść. Ojcze nasz któryś jest w niebie święć się imię twoje. Jeśli aatka porzuciłaby kiedyś boga ten musiałby się sporo namęczyć żeby odzyskać jej zaufanie. Przyjdź królestwo twoje.
Nie bądź śmieszna ofukał mnie bror. Bóg nie jest przecież człowiekiem. Nic mu na to nie odpowiedziałam. Aatka też nim nie była.
Przyszła pielęgniarka i zapaliła świecę. Cielesna powłoka aatki spoczywała płasko na poduszce. Prześcieliłam łóżko.
Bror wytarł oczy. Objęłam go. Mój własny smutek objawiał się pustką w piersi.
Co my teraz zrobimy spytał bror.
Zadzwonimy po nordina.
Spakowaliśmy rzeczy aatki. W komodzie pod majtkami i skarpetami znaleźliśmy pismo święte. Wiele stron miało pozaginane rogi. Wypadły dwie koperty. Jedna zaadresowana do bliźniąt. Druga do marii.
Koło północy kiedy nordin zabrał już aatkę a jej życie stało spakowane w bagażniku dżipa wróciliśmy do domu i otworzyliśmy list skierowany do nas.
Drogie dzieci.
Jak wiecie, w Smalånger znajduje się nasz rodzinny grobowiec. Nie chcę, żeby mnie w nim pochowano.
Można to zrozumieć powiedziałam i wróciłam do czytania.
Pochodzę z Kukkojärvi, ze wsi w regionie Norrbotten. Wciąż stoi tam mój dom. Albo, jak raczej należałoby powiedzieć, wkrótce Wasz. Przepraszam. Nie chciałam Wam przysparzać dodatkowych trudności. Jeśli potrzebowalibyście z czymś pomocy, zwróćcie się do Jussiego Rahanniego. Jesteście kuzynami.
Grób w Kukkojärvi jest już opłacony. Roztacza się z niego najlepszy widok na całym cmentarzu. To właśnie tam chcę zostać pochowana. Dla Was też znajdzie się miejsce.
Jesteście do siebie podobni. Bardzo łatwo jest Was traktować jak jedność. Dlatego na koniec chciałabym zwrócić się do każdego z Was z osobna z ostatnimi słowami.
Brorze. Spadek po ojcu to piętno. Nie bądź jak ojciec.
Jano. Spadek po matce to piętno. Zajmij się Dianą.
I jeszcze jedno. List do Marii. Dopilnujcie, żeby go dostała.
Niech Bóg was błogosławi.
Äiti
Bror znów zaniósł się płaczem. Płakał teraz z powodu marii i był to inny rodzaj płaczu.
Nie porzuciła boga kiedy pisała ten list stwierdziłam zastanawiając się co się stało z tą dogmatyczną aatką. Tą wybaczającą oocu sińce pod oczami gwałty kopanie zwierząt i znęcanie się nad dziećmi.
Po raz ostatni widziałyśmy się nad morzem w pewien sierpniowy dzień. Przyjechałam po nią dżipem. Przewiozłam ją na wózku inwalidzkim po pomoście prowadzącym do skałek. W koszyku miałyśmy jedzenie. Ktoś kąpał się po raz ostatni tamtego lata. Jakiś tata z dwojgiem dzieci leżał na kocu i się opalał.
Wiesz że oociec uratował mnie przed utonięciem spytałam.
Zapatrzyła się w stronę finlandii i napiła kawy przez słomkę.
Taa pamiętam przytaknęła. Bäckströmowa przyszła do mnie i zarzuciła n’erikowi różne bezeceństwa. Byłaś dzieckiem. A on cię uratował to najważniejsze. Synowi tej tam nie można było ufać. Spalił swojego brata i w ogóle.
A więc nie uwierzyłaś ani jej ani johnowi.
Nie. Dla świętego spokoju jednak zapytałam n’erika czy to prawda. Postawiła kubek na kamieniu koło siebie i poprawiła chustkę. Zwróciła twarz do słońca i zamknęła oczy. Na jej policzkach pojawiły się rozpalone plamy.
Jaki to ma sens pomyślałam. Już za późno. Na tym polegało przebaczenie. Na zdaniu sobie sprawy że nie da się w niej wskrzesić poczucia winy i obrócić go w proch.
3
Dwie torby z prowiantem.
Jedna dla brora i dla mnie. Jedna dla ooca.
Sok dla nas. Inny sok dla ooca.
Bawcie się dobrze na plaży mówi aatka.
Stoimy na ganku i jej machamy. Oociec wyjeżdża samochodem z garażu.
Nie możesz z nami pojechać prosi bror.
Nie znoszę upałów mówi aatka. Poprawia okulary przeciwsłoneczne.
My też nie zauważa bror.
Kąpielówki spadają mu z tyłka.
Drapie mnie po ramieniu.
Myślisz że on bror urywa.
No nie. Trochę źle się czuję odpowiadam. Może powinnam zostać w domu.
Oociec na nas trąbi wskakujemy do samochodu.
Niedzielne popołudnie z oocem.
Dotąd coś takiego nie miało jeszcze miejsca.
Oociec zasypia na ręczniku.
My bawimy się w piasku.
Potem brodząc w wodzie oddalam się od brzegu.
4
Skręciliśmy w kierunku kościoła w kukkojärvi i zaparkowaliśmy obok nordina.
Kościół znajdował się na wzgórzu. Nagrobki opadały równiutkimi rzędami ku rzece.
Krewni aatki zajęli się pogrzebem. My mieliśmy się tu tylko zjawić.
Mróz nie zabrał jeszcze całej roślinności. Liście na drzewach płonęły kolorami ze skraju skali. Ostatnie promienie słońca gasły nad kościołem.
Weszliśmy i usiedliśmy na samym przodzie. Ludzie zapełnili ławki za naszymi plecami. Garnitury majstrowały coś przy ołtarzu. Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam nieznane mi twarze. Starców młodzież rodziny z dziećmi. Cicho rozmawiali i kiwali do nas głowami jakbyśmy podzielali ich smutek. Kobiety miały włosy zakryte chustkami.
Gdzie my jesteśmy spytałam brora. Nic nie czaję.
Jesteśmy w aatczyźnie. Opowiadała o tutejszej wspólnocie. Tradycja najwyraźniej ma się tu dobrze. Rozejrzał się. Odwzajemnił pełne współczucia uśmiechy. Siedział tak blisko mnie że czułam jego kościste ramię przy swoim kościstym ramieniu.
Kim są ci wszyscy ludzie nie przestawałam się dziwić. Aatka nie mogła ich przecież znać.
Miała dziewięcioro rodzeństwa odparł bror.
Matka odeszła w zapomnienie.
Jakoś źle się czuję z tym że leży sama w drewnianej skrzyni dodał. Ta skrzynia nie jest nawet oheblowana.
Niedługo robaki odkryją że nogi ma równie chude jak ręce i szyję odparłam.
Przestań skarcił mnie. Wiem że czujesz to samo co ja. Zawsze wiem co czujesz.
Miał rację ale nie powiedziałam mu tego. Chciałam ściągnąć z siebie pogrzebową marynarkę i okryć nią trumnę niczym kocem.
Rozdzwoniły się kościelne dzwony. Czekaliśmy na preludium pierwszego psalmu ale nadaremno żadne preludium nie rozbrzmiało. Zgromadzenie wstało. My też. Zaśpiewaliśmy psalm blott en dag bez akompaniamentu organów. Nie było tragedii. Wyszło po prostu inaczej.
Dwa z trzech garniturów usiadły.
Trzeci jak się zdawało najważniejszy przypiął sobie mikrofon i rozejrzał się po zebranych. Sprawiał wrażenie jakby napawał się tą sytuacją. Scena była jego. Władza była jego na wieki wieków amen.
Dni człowieka są policzone zaczął. Nie mamy wpływu na to jak długo dane nam będzie żyć. Ale możemy wpływać na to jak będzie wyglądało nasze życie.
A to nie jedno i to samo spytałam.
Ciii uciszył mnie bror. Posłuchaj tego kaznodziei ma chyba wyjątkowo coś sensownego do powiedzenia.
Grzech i błogosławieństwo idą ze sobą w parze prawił garnitur. Grzeszymy ale grzechy zostają nam odpuszczone. Grzechy kroczą za nami dokądkolwiek się udajemy. Diabeł za nami kroczy dokądkolwiek się udajemy. Zastawia na nas pułapki w które łatwo wpaść. I większość z nas wpada w nie każdego dnia. To te drobne kłamstewka kiedy kobiety mówią mężom że jedzenie im nie wyszło. Kiedy dzieci sprzeciwiają się rodzicom. Gdy nastolatkowie nie wracają do domu o umówionej porze.
To takie małe grzechy. Ludzie proszą o ich odpuszczenie. Bóg odpuszcza ale żąda żeby więcej się nie powtórzyły. Powtarzające się grzechy się odkładają. Tworzą wieżę babel. Kiedy ta się wali wy marni ludzie prosicie o odpuszczenie grzechów. Biczujecie się i obiecujecie że już nigdy więcej nie dopuścicie się grzechów słabego człowieka. Ale to nigdy więcej zmienia się zawsze w coraz więcej. Raz za razem diabeł otwiera przed wami zapadnie byście w nie wpadali. I to was przerasta. Diabeł znajduje się o krok przed wami i ma to pewien sens. Bez grzechu nie ma zbawienia. Bez wyznania grzechów nie ma łaski.
Wyciągnął nad naszymi głowami ręce przyodziane w marynarkę.
Bez grzechu nie ma zbawienia zawołał przed siebie a jego głos poniósł się po kościele. Bez wyznania grzechów nie ma łaski.
I wierni mu odpowiedzieli.
Bez grzechu nie ma zbawienia. Bez wyznania grzechów nie ma łaski.
W kościele zapanowało poruszenie. Za nami ludzie szlochali nad swoim grzesznym życiem. Lamentowali i kołysali się jakby właśnie skazano ich na ukamienowanie. O kobiecie w trumnie najpewniej zapomnieli.
Pochyliłam się do brora. W pierwszej chwili nie usłyszał co powiedziałam.
Co za farmazony powtórzyłam nieco głośniej. Odsunął się ode mnie.
Garnitur stopniowo podnosił głos.
Sirirahanni powiedział. Albo sirikippo jak zwała się odkąd wbrew wspólnocie wyszła za mąż za południowca. Nigdy nie rozprawiła się z życiem w grzechu. Wręcz przeciwnie zbywała wszelkie oskarżenia chcąc uchodzić za bezgrzeszną. Zamiast pochylić głowę przed mężem któremu oddała swoje ciało i przyjąć na siebie karę za grzechy została więźniarką zaplątaną w diabelskie sieci. Zamiast poprosić o odpuszczenie grzechów i cieszyć się łaską pana upierała się przy swojej niewinności i obarczała winą świętego męża.
Czoło świeciło mu od potu. Oczy lśniły a przez ciało przechodziły dreszcze. Tak go rozpaliły jego własne słowa że trząsłby się cały i szlochał gdyby tylko wypadało.
Przez rzędy ław niosły się płacze i jęk.
Po twarzy brora spokojnie spływały łzy.
We mnie narastał gniew. Chęć wywrócenia chrzcielnicy i rozsypania tacy. Kiedy przyjrzałam się dokładniej brorowi zobaczyłam że nie płacze z żalu. Nie smucił się. Był poruszony w błogo niebiański sposób.
Niepotrzebnie szturchnęłam go w bok aż tak mocno.
Co robisz syknął. Musisz niszczyć ten piękny moment. Nie słyszysz że ludzie opłakują z nami naszą stratę.
Różne rzeczy leżały mi na sercu ale wierni właśnie powstali.
Nieskończoną łaskę dał nam pan
I dzisiaj daje mi.
Zbłądziłem on do domu przywiódł mnie
Ślepemu przywrócił wzrok.
Po zakończeniu psalmu zmówiliśmy po cichu modlitwę. Garnitur modlił się z otwartymi oczami znów unosząc ręce. Jakby uczestniczył w widowisku muzycznym w skansenie. Allsång-på-skansen w wersji-z-kukkojärvi.
Po czterdziestu dziewięciu latach siri zdecydowała się wrócić do domu. Wrócić do nas. Zdecydowała się prosić o odpuszczenie grzechów. Sirirahanni zwrócił się do aatki. Grzechy zostają ci odpuszczone. Zostajesz obdarzona łaską. Masz wolną drogę żeby iść do pana.
Płacz ucichł. Kobiety poprawiły chusty. Ludzie się uspokoili.
Wszyscy poza brorem. On teraz naprawdę płakał. Uszedł ze mnie gniew. Wcisnęłam mu dłoń pod rękę.
Będzie dobrze powiedziałam tak jak tyle razy wcześniej.
Będzie dobrze.
Garnitur zajął miejsce na krześle w tle. Pałeczkę przejęła zwyczajna sutanna.
Odchrząknięcie.
Sirirahanni była najmłodszym z dziesięciorga dzieci zaczął sutanna. Ale kiedy rodzice zachorowali to właśnie jej przyszło się nimi zająć. Niedługo po tym jak ojciec i matka odeszli z tego świata sirirahanni opuściła rodzinną wieś żeby podjąć pracę i móc samej związać koniec z końcem. W smalånger spotkała przyszłego męża erikakippa. Bóg pobłogosławił ich dwojgiem dzieci.
Dwojgiem dzieci albinosów pomiotów diabła dopowiedziałam.
Daj spokój obruszył się bror. Jeszcze cię usłyszą.
Sirirahanni była oddaną żoną i matką a przy tym na zawsze zachowała w sercu rodzinne strony. Wystarczy spojrzeć na te piękne hafty które zdobią nasz dom parafialny żeby się o tym przekonać.
Niech cię pan błogosławi i strzeże.
Pomódlmy się.
Modliliśmy się za aatkę.
Amen.
Teraz każdy kto tylko zechce może pożegnać się osobiście ze zmarłą.
Kolce wbijały nam się w dłonie. Na stacji benzynowej w råne kupiliśmy róże żeby mieć co położyć na trumnie. Ani na niej ani obok niej nie było kwiatów. Nie było też świeczników z trzepoczącymi płomieniami ani innych dekoracji. Jedynie drewniana skrzynia która wręcz prosiła się o jakąś ozdobę. Wstałam.
Chodź szepnęłam. Chcę położyć na trumnie róże.
Bror zaczął się wiercić i rozglądać po otoczeniu. Otoczenie patrzyło na niego.
A co jeśli to nie tak ma być spytał.
Mam to gdzieś odparłam i podeszłam do trumny. Bror ruszył za mną.
Położyliśmy kwiaty na krzyż.
Nie byłaś dobrą aatką powiedziałam. Ale wiem że ten garnitur się myli.
Żegnaj mamo powiedział bror. Wiesz że ja. Załamał mu się głos i znów wstrząsnął nim płacz.
Przez spazmy nogi ledwo go niosły. Pociągnęłam go z powrotem do ławek.
No chodź później będziesz ją opłakiwać popędziłam go. Musimy spadać. Pomyśl tylko o dużym mocnym piwie. O dużym zaparowanym kuflu mocnego piwa kusiłam ale moja przynęta tylko pogorszyła sprawę. Bror płakał teraz jak krnąbrne dziecko i nie chciał się ruszyć.
Mamo zawołał w stronę trumny. Mamo.
Ludzie zgromadzili się wokół nas. Czułam jak ich ciała uciskają próżnię i podpierają brora niczym kule.
W zgiełku pośród chust i garniturów nie było tlenu ani przebaczenia.
Bror wszedł na aatkę jak na pomost. To ona dłubała przy zasłonach i podawała oocu jedzenie i alkohol życząc mu smacznego.
To aatka w chuście. I bror.
Idziemy zarządziłam ale bror zgubił się gdzieś w mocnych uściskach i skorych do pieszczot dłoniach chust. Pociągnęłam go za rękę. Wyrwał się. Przepchnęłam się przez tłum. Głównym przejściem wybiegłam na plac przed kościołem i ruszyłam na parking do samochodu. Przekręciłam kluczyk w stacyjce dżipa. Silnik kilka razy zakaszlał i padł.
Ktoś zapukał w szybę. Opuściłam ją.
Szwankuje.
Déjà vu pomyślałam.
Spodnie myśliwskie ze skórzanymi łatami na kolanach poprosiły mnie żebym otworzyła klapę. Spróbuj teraz powiedziały i dżip odpalił równie niezawodnie jak mruczy kot.
Jussirahanni przedstawiły się spodnie. Podał mi rękę przez okno. Musisz być zapewne janąkippo. Jesteśmy kuzynami.
Nie jesteśmy do siebie podobni zauważyłam.
To prawda. Jesteś bardziej kippo przyznał. Ze mnie jest wykapany rahanni.
Sięgnął do kieszeni. Wyjął puszkę ze snusem i mnie poczęstował.
Nie lubię snusu.
Najwyższa pora polubić.
Może i tak odparłam i uformowałam palcami grudkę po czym wcisnęłam ją sobie pod wargę.
Drobinki tytoniu zawirowały mi w ustach. Dziąsła zapiekły.
Najpierw zrobiło mi się gorąco. Potem ogarnęły mnie mdłości. Otworzyłam drzwi samochodu i zwymiotowałam na wymyślnie przystrzyżony świerk.
Proszę powiedział kiedy zwróciłam ostatni kawałek hot doga ze stacji benzynowej w råne. Wyciągnął z kieszeni chustkę i mi ją podał.
Dzięki stęknęłam i wysmarkałam się staromodnie w kraciasty materiał.
Gdzie planujecie się zatrzymać.
Nie wiedziałam gdzie będziemy spali. Przyjechaliśmy tu nawet się nie zastanawiając nad noclegiem jedzeniem czy jutrzejszym dniem.
Aatka. Ta którą właśnie pochowaliśmy pisała że mamy we wsi dom. Może tam.
Nie to wykluczone powiedział jussirahanni. Możecie przenocować u mnie. Jedliście już coś.
Dopiero co widziałeś nasz dzisiejszy jadłospis zauważyłam.
W kościele rozdzwoniły się dzwony.
Żałobnicy zaczęli wypełzać na plac. Najpierw szła trumna z aatką. Tuż za nią ksiądz i bror podtrzymywany przez jakąś kobietę.
Jussirahanni popatrzył na zbocze na którym aatka zdecydowała się spocząć.
Możemy iść tam razem zaproponował.
Z prochu powstałaś wydeklamował ksiądz.
Ty przyleciałeś z marsa pyskowałam.
W proch się obrócisz.
In pulverem reverteris powiedział jussirahanni.
Ksiądz użył szufelki. Pozostali garści. Rozsypałam trochę ziemi po wieku trumny.
Świeżo wykopaną piaszczystą glebę czuć było hematytem.
Bror stał pośród nowych przyjaciół. Ja i jussirahanni wróciliśmy na parking inną drogą. Miło było wyjść z tego pogrzebu.
Czytałam napisy na kamieniach. Kolejne pokolenia rodziły się i umierały. Niektóre nazwiska pojawiały się częściej niż inne.
Wreszcie bror podszedł do samochodu. Na plecach trzymała mu rękę ta sama chusta co wcześniej. Odwrócił wzrok i wskoczył na siedzenie jak zawstydzone dziecko.
Kobieta obeszła samochód i mnie też podała rękę. Marta przedstawiła się. Jesteśmy kuzynkami.
Nie jesteśmy do siebie podobne.
Fakt przyznała ale może mamy podobne wnętrze.
Taa akurat pomyślałam.
Zajmij się teraz bratem i do usłyszenia jutro.
Skinęłyśmy sobie głowami tak jak kiwa się obcym.
Jedź za mną powiedział jussirahanni i skierował kroki do pickupa.
5
Pojechaliśmy żwirową drogą za jussimrahannim. Nie szarżował. Równie dobrze moglibyśmy za nim iść.
To kompletnie niewiarygodne powiedział bror. Cóż za miłość.
Tak cóż za miłość potwierdziłam.
Jussirahanni skręcił w jeszcze węższą żwirową drogę i zatrzymał się przed domem.
Staliśmy na podwórzu i się rozglądaliśmy.
W dole szumiała woda. Stodoła groziła zawaleniem.
Wejdźmy powiedziałam a bror powlókł się za mną. Zdjęliśmy buty i powiesiliśmy marynarki na haczykach. Żeby było prościej ubieraliśmy się podobnie. Nawyk z dzieciństwa. Nie robiliśmy tego ze względów estetycznych. Moda nas nie interesowała. Praktycznie było kupować po dwie sztuki tych samych ubrań.
Kawa drewno coś smażonego dym z fajki i jakaś chemia. Może alkohol. Mydło woda po goleniu pleśń. Mokra bielizna obora. Smar do silnika pasta do butów i świeże wypieki.
Usadowiłam nas na ławie w kuchni. Cerata skrzypiała pod udami. Zupa gulaszowa grzała.
Chcecie kawałek rieski spytał jussirahanni i przełamał na pół miękki okrągły chleb po czym posmarował go masłem i nam podał.
Kawa parzyła w podniebienie. W kuchni ktoś dopiero co napalił. Na gwoździu wisiał kalendarz z kotami.
Skoro mamy zostać tu na noc gdzie będziemy spać spytałam rozglądając się wkoło.
Możecie zająć pokój wyjaśnił. Jest w nim posłane. Odprowadziłam brora do łóżka. Ściągnęłam mu rękawy z uniesionych rąk i koszulę przez głowę. Usnął zanim zdążyłam przykryć go kołdrą.
Jussirahanni dolał nam kawy i doprawił ją bimbrem.
Kask powiedziałam. Aatka nie piła alkoholu wyjątek robiła dla kasku.
Kask to nie alkohol to lekarstwo odparł jussirahanni a ja pomyślałam że będę myśleć co chcę.
Rozejrzałam się wokół. Dom był pudełkiem. Kuchnia była kuchnią. Ale ściany zamiast obrazów i ozdób pokrywały książki na ręcznie robionych półkach. Leżały nawet na blacie przy zlewie a inna sterta na kuchence.
Chyba lubisz czytać zauważyłam.
Nalał odrobinę bimbru do kubków po czym dolał kawy.
Kawa i alkohol rozeszły się po ciele. Mózg przez chwilę odpoczywał. Dochodzące zza ściany chrapanie napełniało przestrzeń przyjemną domową atmosferą.
W końcu po prostu musiałam zapytać o aatkę.
Chodzi ci o siri. Była moją ciotką. Wspierała mnie kiedy byłem mały. Dałem jej słowo że wam pomogę.
Nie potrzebujemy pomocy zapewniłam go. Przyjechaliśmy tu tylko na pogrzeb a teraz aatka leży już w ziemi.
Utkwił wzrok w blacie. Kilka razy obrócił puszkę ze snusem. Upił łyk kasku i dalej wpatrywał się w stół.
Masz jakiegoś ulubionego autora zapytał.
Nie a ty.
Tak odparł. Nawet wielu.
Mówił o książkach a moje myśli odfruwały. Co drugi tydzień przyjeżdżała do smalånger mobilna biblioteka i stawała na zawrotce koło gunnaragrana. Bror i ja przesiadywaliśmy w niej czytając książki aż nadchodziła pora i autobus musiał jechać dalej.
Po pewnym czasie bibliotekarz przestał pytać czy nie chcemy wypożyczyć nic do domu.
Nie mieliśmy kart bibliotecznych.
Taki sam spokój i taki sam zapach jak w autobusie z książkami unosił się teraz w kuchni jussiego. Niepostrzeżenie owładnęło mną zmęczenie.
Na mnie chyba już pora powiedziałam.
Obudziłam się dopiero po dwunastej. Przez zasłony przebijało słońce. Połowa łóżka na której spał bror była pusta. Dom spowijała cisza.
Także pokój i przedpokój były pełne książek. W toalecie leżał tylko mały stosik na użytek gości. Mdliło mnie tak samo jak poprzedniego dnia a może byłam po prostu głodna. Nigdzie nie widziałam śladu brora ani jussiegorahanniego. Wypiłam szklankę wody. Nie na miejscu wydawało mi się grzebanie w spiżarni nieznajomego w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Wzięłam więc na chybił trafił jedną z książek i usiadłam na ganku. Słońce grzało jak to pod koniec września.
Pocałuj mnie w usta i pozwól żeby okrągła
Miękka czerwona kolistość
Wślizgnęła się w moje oko dotknij mnie
wokół czerwonego kształtu ust
Och zamknę oczy zamknę zamknę
Ciemnoczerwone usta mroku.
Wraz z poetką annjäderlund dostrzegłyśmy tę kobietę już z daleka. Marta. Była zapewne młodsza od nas ale słowo dziewczyna jakoś do niej nie pasowało. Długa spódnica wysokie buty workowaty sweter włosy zaplecione w warkocze. Zbliżała się z dzieckiem na biodrze i drugim w brzuchu. Kiedy się zorientowała że ją widzę pomachała. Kristinazduvemåli podeszła się przywitać.
Dzień dobry już nie śpisz zaczęła. Posadziła dziecko na ziemi. Kurczowo trzymało się maminej spódnicy.
Ile ma lat spytałam.
Trochę ponad dwa. Usiadła obok mnie. Ładny dziś dzień. Jussi i twój brat są przy progu rzecznym łowią ryby. Powiedzieli że śpisz.
Tak przyznałam. Dopiero co się obudziłam.
Zerknęła na zegarek.
Przyszłam spytać czy nie wpadlibyście dziś wieczorem na kolację. Będziemy tylko my i jeszcze jedna rodzina. Też kuzyni.
Powiedziałam jej jak jest że nie wiem jak długo tu zostaniemy ale pogadam z brorem.
Bror powiedział że z chęcią wpadnie odparła.
Siedziałyśmy przez chwilę cicho i patrzyłyśmy na rzekę.
Ale surowy był ten pogrzeb zaczęłam robiąc miny do chłopca za plecami marty.
Nie grały nawet organy.
Chłopiec zrobił minę do mnie.
Nie praktykujemy tu muzyki wyjaśniła marta. Pozwalamy by słowa mówiły za siebie. Ale śpiewamy jak pewnie słyszałaś. Wsunęła rękę do torby i czegoś w niej szukała.
Włożyłam palce w kąciki ust i wystawiłam język najdalej jak mogłam.
Malec odpowiedział zassaniem policzków. Przypominał zdeformowanego trolla.
Marta spytała czy powiedziała coś zabawnego.
Nie nie ma chyba takiego ryzyka pomyślałam.
Popatrzyła na synka który znalazł małe kamyczki do zabawy.
Co myślisz o kazaniu spytała.
Myślałam o nim odkąd się obudziłam. Kiedy teraz jej odpowiadałam na szczęście największa złość już mi przeszła.
Ten garnitur sprawiał wrażenie jakby był na lsd odparłam. To że bror i ja mieliśmy szurniętą aatkę to jedno ale ten tam nie mógł jej nawet znać. Całe to kazanie wydawało się niesprawiedliwe. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się bronić aatki.
Garnitur jak go nazywasz to pastor ze wspólnoty. Ma na imię silas wyjaśniła. Jest moim mężem.
Aha odparłam. No cóż.
Spróbowałam sobie wyobrazić pastorasilasa jako czyjegoś męża. Czy dało się w ogóle głębiej odetchnąć w jego towarzystwie.
Ładny dziś dzień powiedziała w końcu a ja zapytałam jak jesteśmy spokrewnione.
Jestem jedną z córek brata siri. Wielu jest tych kuzynów. Jussi johannes rakel simon eva david magdalena i tak dalej. Chociaż magdalena. Urwała w pół zdania.
I wszyscy mieszkają we wsi spytałam a ona popatrzyła na mnie jakbym zadała jakieś dziwne pytanie.
Oczywiście odparła. Z naszej rodziny wyprowadziła się stąd tylko siri. I jeszcze magdalena ale szybko wróciła.
Marta wstała i wyprostowała plecy.
Kiedy rodzisz spytałam.
Zaraz po bożym narodzeniu powiedziała i wzięła chłopca za rękę.
Chodź nathan idziemy do domu.
Jeśli chcesz to cię podrzucę. Przez moment zdawało się że się zgodzi.
Nie dziękuję odparła spacer dobrze mi zrobi.
Ile jest stąd do wioski spytałam.
Dwa kilometry.
Mogę was kawałek odprowadzić.
Chętnie powiedziała.
Chłopiec pognał przed nami.
Zatrzymałam się żeby zawiązać but.
Zbliżał się do nas jakiś warkot.
Zza wzniesienia wyłoniły się dwa motorowery. Ich tylne koła wzbijały kłęby kurzu. Kierowcy na nasz widok nie zwolnili przejechali tak blisko że musiałyśmy odskoczyć.
Cholerni idioci krzyknęłam za nimi.
Nie przeklinaj ofuknęła mnie marta.
Okej ale jeżdżą jak idioci. Kto to był.
Nie odpowiedziała. Po kilku minutach usłyszałyśmy jak hałas powraca.
Jeden z motorowerów przejechał równie blisko nas jak poprzednio. Drugi tak raptownie zahamował że poleciał na nas grad kamyków.
Chłopiec się rozpłakał.
Marta wzięła go na ręce. Po uderzeniu kamykiem z policzka leciała mu krew.
Jeden z tych dzieciaków zakochał się w naszej najstarszej córce anji wyjaśniła marta. Silas musiał to rozwiązać po męsku.
A anja spytałam. Co ona o tym myślała.
To znaczy spytała marta nawet się nie zatrzymując.
Doszłyśmy już prawie do wsi.
Dalej możemy iść sami. Do zobaczenia wieczorem. Nathan powiedz cioci janie pa pa.
6
Dzień minął szybko. Jussirahanni i bror wrócili z okoniami i lipieniami.
Przyniosłam torbę z samochodu i się przebrałam. Spodnie i koszula. Bror dostał koszulę w czerwoną kratę. Ja dostałam koszulę w czerwoną kratę. Na spodzie torby leżała biblia aatki i list do naszej przyrodniej siostry marii. Do marii którą znaleziono martwą przy tartaku z dłońmi złożonymi jak do modlitwy.
Jussirahanni stał w drzwiach. Też zmienił koszulę i wkasał ją w skórzane spodnie. Przeciągnął pasek przez szlufki i zaczepił nóż w pochwie jak biżuterię.
Gotowa zapytał i wykonał gest w stronę wyjścia. Bror stał oparty o chłodnicę w pozie jamesadeana i palił papierosa.
Ścisnęliśmy się na przednim siedzeniu. Zerkałam na jussiego zastanawiając się ile może mieć lat. Pięćdziesiąt pięć odpowiedział mi w myślach bror albo sześćdziesiąt osiem albo czterdzieści trzy. Ten czy tamten niepomalowany drewniany budynek świadczył o tym że wieś jest wprawdzie stara ale buduje się w niej kolejne domy.
Nie wygląda to na osadę na wymarciu zauważyłam.
Wręcz przeciwnie odparł jussirahanni. Cały czas przyjeżdżają tu nowi. Jest wśród nich nawet sporo osób z południa.
I czego niby szukają spytałam. Tu chyba trudno o pracę.
Wspólnota działa na nich jak lep na muchy wyjaśnił jussi. Albo raczej pastorsilas. Ma swój sposób na przyciąganie ludzi. Większość z nich znajduje robotę w kopalniach.
Kobiety też zdziwiłam się.
Nie kobiety nie. One zajmują się domem i dziećmi.
To przecież nie jest praca zdziwiłam się.
Owszem jest prawdopodobnie najczęściej wykonywaną na świecie odparł jussi.
A ty spytałam. Nie masz żony.
Zwlekał z odpowiedzią.
Mam powiedział w końcu. Ale się wyprowadziła. Zabrała naszego syna na południe.
Więcej nic już nie mówiliśmy aż samochód zajechał przed niepomalowany drewniany dom.
Odbiorę was o dziewiątej powiedział jussi.
Nie wejdziesz z nami zdziwiłam się.
Nie. Mąż marty. Przerwał kiedy kristinazduvemåli wyszła na ganek. Znów z dzieckiem na biodrze.
Dzięki za podwózkę rzuciłam. Uniósł rękę na pożegnanie.
Ta kameralna posiadówka obejmowała około dwudziestu osób we wszelkim możliwym wieku. Chłopcy się kłaniali dziewczęta dygały. W części była to nasza rodzina. Niektórzy nawet nas przypominali.
W izbie stał przygotowany stół. Zajęliśmy miejsca. Dzieci siedziały we własnym gronie.
Pomieszczenie było piękne. Przykład minimalizmu. Żadnych zasłon ani pelargonii które by go zaburzały. Albo obrazów czy książek na których zbierałby się kurz. Tylko biały krzyż na niepomalowanej ścianie z bali.
Złożone ręce pochylone głowy. Można by pomyśleć że gramy w jakąś odmianę pokera a ja oszukuję. Moja wiara była moją prywatną sprawą nie chciałam się nią dzielić z innymi.
Dlatego powiedziałam jussi i wszystkie oczy nagle się otworzyły. Czemu nie ma go tutaj z nami.
Jussi opuścił naszą wspólnotę wyjaśnił silas.
Spytałam dlaczego.
W każdej chwili może do niej wrócić jest tu mile widziany ciągnął pastorsilas. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Na myśl przyszedł mi rekin.
Ta cała wspólnota zaczęłam. Czym różni się od innych sekt.
Nie jest sektą obruszył się pastorsilas. Jesteśmy najzupełniej normalną parafią. Jak efs albo szwedzki kościół misyjny.
To co was od nich odróżnia. Coś przecież musi.
Wierność doktrynie oświadczył pastorsilas. My nie interpretujemy biblii. My się nią kierujemy.
Książką którą napisano kilka tysięcy lat temu zdziwiłam się. Od tamtej pory sporo się chyba zmieniło w społeczeństwie.
Wcale nie tak wiele zaprotestował. Praca rodzina i dom wciąż pozostają fundamentami tego świata. Żyjemy prosto dodał. Ale w zupełności nam to wystarcza. Spędzamy ze sobą czas w rodzinie. Nikt nie musi być sam.
Grzech łaska grzech łaska.
To zrozumiałe przyznałam. Przy takiej liczbie dzieci nigdy nie jest się samemu. O ile tylko ktoś nie potrzebuje samotności zauważyłam. Wtedy to inna para kaloszy.
Tak mówią tylko ci którzy nie mają rodziny odpowiedział. Może odwróćmy to pytanie janokippo. Jak to się stało że nie masz ani męża ani dzieci chociaż przekroczyłaś trzydziesty piąty rok życia.
Mam córkę odparłam. Jest dorosła.
Przepraszam. Zapomniałem. To córka twojego ojca czyż tak.
Nie. Johnabrännströma odparłam. Mieszka we wsi. Czasem się widujemy. I sypiamy ze sobą dla przyjemności mogłabym dodać.
Nic już więcej nie mów usłyszałam myśli brora. Będę mówić co mi się żywnie podoba odburknęłam mu w myślach.
Zima w tym roku przyjdzie wcześnie. Zanosi się na dużo śniegu. Jarzęby uginają się od jarzębiny wtrąciła marta.
Ona i ta druga kobieta plus starsze córki usługiwały mężczyznom. Kursowały między kuchnią a izbą z półmiskami i brudnymi naczyniami. Zaoferowałam im pomoc. Powiedziały że nie trzeba.
Mężczyźni relaksowali się bez papierosów i koniaku. Ściągnęli marynarki i cieszyli się swoją obecnością w męskim gronie. Szczególnie kiedy wstałam od stołu i ugrzęzłam przy zmywaniu. Nie mieli zmywarki. Pastorsilas uważał ją za zbędną. Marta przecież i tak siedziała w domu.
Z kuchni obserwowałam brora. Dobrze się czuł w tym towarzystwie. Wygodnie się rozsiadł i przybrał zadowoloną pozę. Wziął na kolana jedno z młodszych dzieci. Dziewczynka siedziała spokojnie w jego objęciach aż skończyłyśmy zmywać i wróciłyśmy do izby z kawą serem i musem z moroszek.
Obżarstwo to jeden z największych grzechów oświadczył pastorsilas. Jutro będziemy więc pościć. Proponuję żebyście wzięli z nas przykład. Post wzmacnia człowieka psychicznie i fizycznie powiedział klepiąc się po brzuchu.
Miał dość mocno zaokrąglony brzuch. Brzuch typu obżeram-się-w-tajemnicy.
Dzieci też będą pościć spytałam. Oczywiście odparł. Im wcześniej zaczną się uczyć tym mniej w życiu nagrzeszą.
Co jeszcze jest grzechem chciałam wiedzieć. Przepraszam że tak wypytuję ale mając na uwadze aatkę.
Mógłbym zrezygnować z wielu rzeczy gdybym miał na co dzień w życiu tak przyjemnie przerwał mi bror.
Pastorsilas uśmiechnął się odsłaniając równiutkie zęby rekina. Zastanów się więc może czy nie chciałbyś zostać jednym z nas powiedział. Potrzebujemy silnych mężczyzn. Również dla naszych młodych kobiet. Świeżej krwi dla przyszłych pokoleń.
Najstarsza córka anja miała około czternastu lat. Czerwieniła się za każdym razem kiedy zerkała na brora i mówiła przyciszonym głosem.
Czy ja wiem odparł bror. Chociaż chyba zachowałem jeszcze w sobie tę dziecięcą wiarę. Ale w smalånger mam pracę i dziewczynę.
Psa siostrę przyjaciół koło łowieckie i dom wyliczyłam.
Tak dziewczyna tu nie przejdzie powiedział pastorsilas. Pracę cieśli znalazłbyś jednak bez większego trudu. Miałbyś też szansę poznać krewnych. U nas wszyscy się nawzajem wspierają.
Prawda marto dodał i poklepał żonę po dłoni.
Tak to prawda potwierdziła. Myślę że spodobałoby ci się we wspólnocie. Wielu potrzebuje tu pomocy przy budowie domu. Miałbyś pełne ręce roboty.
Tak czy inaczej przyjechaliśmy tylko na pogrzeb i za kilka dni wracamy do siebie popsułam tę wspaniałą atmosferę.
Z tego co wiem bliźnięta często mówią jednym głosem odezwał się pastorsilas. Czy nie jest wtedy łatwo zapomnieć o tym co się samemu myśli.
Coś w tym jest powiedział bror.
Nic podobnego powiedziałam ja.
Wspólnota robi z chłopców mężczyzn ciągnął pastorsilas.
A nie ma nic lepszego niż bycie mężczyzną we własnym domu.
Czyż nie thomasie pastorsilas zwrócił się do kuzynathomasa który przez większą część wieczoru siedział cicho.
Thomas popatrzył na żonę. Jesteśmy dla siebie wszystkim powiedział. Prawda leeno.
Leena była w pełni pochłonięta uspokajaniem ich najmłodszego dziecka. Popatrzyła na męża i skinęła głową. Tak potwierdziła. Oczywiście.
Zanim się poznaliśmy mieszkałem w eskilstunie. Przeniosłem się tu bo chciałem być bliżej boga.
Chcesz powiedzieć że bóg mieszka w norrbotten.
Bardzo śmieszne skarcił mnie bror. Thomas próbuje dojść do głosu.
No co święty mikołaj mieszka przecież w rovaniemi więc czemu by nie obruszyłam się.
Dziękuję brorze powiedział thomas. I nie jano nie to miałem na myśli. Chciałem się z tobą podzielić swoim świadectwem. Miałem nadzieję że to utwierdzi was w przekonaniu że warto dołączyć do naszej wspólnoty. Nie pożałujecie tego.
Moje życie wglądało kiedyś mniej więcej tak jak twoje zwrócił się do brora. Miałem kobietę i dom. Pracę i przyjaciół.
Było to dobre dziesięć lat temu. W międzyczasie zdążyło się nam urodzić siedmioro dzieci. Wkrótce pojawi się ósme. Leena spodziewa się go na wiosnę.
Nie dało się nie zauważyć jego miłości do żony. Leena z kolei zdawała się zmęczona. Z trudem wstawała żeby zebrać talerze.
Thomas pochylił się do brora i mrugnął.
Po całym dniu pracy miło się wraca do domu do wypoczętej żonki która tylko czeka żeby zająć się swoim mężem powiedział kiedy leena wyszła do kuchni.
Wieczór dobiegł końca. Podziękowaliśmy bogu za jego dary a kiedy zmówiliśmy już modlitwę za spożyty posiłek życzyliśmy sobie żeby pan był z nami i rozeszliśmy się do domów.
Zdecydowaliśmy się pójść na spacer bo minęła dopiero ósma.
W powietrzu wyczuwało się późnoletnią wilgoć. Szliśmy drogą. Mgła kładła się na polach. Nie dało się dojrzeć kolejnego zakrętu dopóki człowiek się na nim nie znalazł.
Na miłość boską ale byłaś niemiła skarcił mnie bror. Zaprosili nas przecież w gości. Co oni sobie teraz o nas pomyślą.
Nic mnie to nie obchodzi prychnęłam. Ich podejście do kobiet jest kompletnie do bani. Robią z chłopców mężczyzn zmuszając kobiety do rodzenia dzieci rok w rok. Jak ci się wydaje co o tym myślą same zainteresowane spytałam. Ta cała leena na przykład wkrótce urodzi ósme dziecko.
Uważam że to romantyczne powiedział bror.
Romantyczne żachnęłam się. Nie sądziłam że znasz takie słowo.
Z mgły wyłonił się neon niczym znak niebios.
Pizza capricciosa i duże piwo sto dwadzieścia koron.
Kiedy wchodziliśmy odezwał się dzwonek.
Dziesięć par oczu śledziło naszą wędrówkę do kontuaru.
Co chcesz zapytałam i zamówiłam duże piwo.
Jeszcze dwa powiedział.
Rozpoznałam ten wzrok. Spragniony.
Zajęliśmy stolik. Kelnerka zapaliła świeczkę i zapytała czy podać orzeszki.
Na koszt firmy powiedziała. Są ekologiczne.
Bror wypił duszkiem jedno piwo.
Od razu przeszedł do drugiego. Zostawił na dnie tylko łyk. Skinął do kelnerki i dostał kolejne dwa.
Napiłam się.
W mojej kieszeni zaszeleścił list.
Bror pogrzebał w miseczce z orzeszkami. Oblizał palce z soli.
Popatrzył na ludzi wkoło którzy przestali na chwilę rozmawiać żeby przyjrzeć się parze osobliwych przybyszów.
Może powinniśmy inaczej się ubierać.
Może zacząłbyś od ścięcia włosów zauważyłam.