Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ola właśnie kończy studia. Ma cudowne przyjaciółki i kochającą rodzinę, która wydaje się idealna. Trzy lata wcześniej wydarzyło się jednak nieszczęście – bliźniak Oli miał wypadek na stoku narciarskim i zmarł. Dziewczyna próbuje ułożyć sobie świat bez brata, z którym była bardzo blisko, lecz nadal za nim tęskni. Długo nie jest w stanie pojechać do małej miejscowości w górach, w której spędziła z Szymonem ostatnie dni jego życia. Kiedy w końcu rodzina decyduje się na wyjazd, na jaw zaczynają wychodzić tajemnice skrywane przez jej członków.
Czy Ola odkryje, co naprawdę wydarzyło się przed trzema laty?
Jakie sekrety mają przed sobą jej bliscy?
I kim jest tajemniczy chłopak, który również chce poznać przyczynę śmierci Szymona?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 246
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla moich bliskich
Za nieustające wsparcie
Wiarę
I miłość
Dobrze Was mieć
Ile ja bym dała, by widzieć ciebie znów
Ile niewypowiedzianych mam w głowie słów
I czy nie zimno, czy nie zimno ci tam? (...)
Co mi tutaj po tym, że będę ciebie chcieć
A może niebo chciało cię bliżej mieć
A teraz zimno, zimno bez ciebie tu
Tak dużo mogłam dać ci słów
Ale już jest po, więc aniołom szepnij to
Sanah, Aniołom szepnij to
PROLOG
Pozbierała resztki wspomnień rozsypanych po zakątkach jej umysłu, bardzo chciała poskładać z nich obraz tamtej rzeczywistości. Rzeczywistości, która już nigdy nie wróci, i nawet cud nie sprawi, że przeszłość całkowicie odmieni swój bieg. Chcąc oderwać myśli, przesunęła dłonią po ramce poblakłej już fotografii, a fala nostalgii zalała ją na nowo, potęgując ból zakorzeniony w jej sercu. Ola pamiętała, jak wiele wylała łez, gdy wieko trumny stopniowo pokrywała ziemia. Czuła wtedy, że jedyną ulgą w cierpieniu byłaby możliwość cofnięcia czasu, nawet jeśli cena, jaką musiałaby zapłacić, przerastała jej możliwości. Zrobiłaby wszystko, aby Szymon znowu był przy niej. Łączyła ją z nim nieopisana więź. Poświęciłaby siebie, byleby tylko zwrócić bratu życie, które skończyło się za wcześnie. Nie tak miało być. Tamten wyjazd miał przypieczętować kolejne wspólnie wypracowane sukcesy. Tymczasem pogrzebał je wszystkie, okrywając woalem rozpaczy, bólu rozrywającego serce oraz łez, które nie przestawały płynąć z błękitnych oczu Oli.
Wiedziała, że żałoba to proces niełatwy do przejścia, ale w głębi serca wierzyła, że kiedyś nastąpi taki moment, gdy rany przeszłości zasklepią się na dobre. Nic już jednak nie będzie takie jak dawniej – myślała z goryczą.
Nawet jeśli miną lata, czuła, że będzie lepiej. Wierzyła, że nawet tak przykre doświadczenia jak śmierć bliskiej osoby są lekcją od życia. Przede wszystkim uczą doceniać chwile, cieszyć się z drobiazgów, szanować otaczających ludzi. Nigdy nie wiadomo, czy nie widzimy kogoś po raz ostatni. Na tę myśl Ola znów poczuła szklące się w oczach łzy. Chciała przywołać obraz Szymona przed śmiercią, ale to bolało jeszcze bardziej. Mieli taki sam uśmiech... ale jego radość zgasła, a wraz z nią umarła też jakaś część Oli.
ROZDZIAŁ 1
Wyszła z budynku uczelni, a mróz niemal natychmiast uderzył w jej policzki. Przerwa świąteczna dopiero co się skończyła. Był początek nowego roku, a co za tym idzie – nowy rozdział, ale Ola już odczuwała brak chęci. W tym przypadku wcale nie chodziło o naukę, bo przecież uwielbiała swoje studia. Problem leżał w przeszłości, która w tym szczególnym miesiącu wracała ze zdwojoną siłą. Zbliżała się kolejna rocznica śmierci Szymka. Trzecia. I choć mówią, że czas leczy rany, Ola nie zgadzała się z tym stwierdzeniem. Wraz z upływem kolejnego dnia, tygodnia, miesiąca czy roku coraz dotkliwiej odczuwała stratę brata. Na szczęście miała u boku ludzi, którzy byli dla niej podporą i na których mogła liczyć. Rodzice, starszy o cztery lata brat Filip i przyjaciółki z uczelni: Klara, Ada i Maja, z którymi znała się już niemal sześć lat. Zawsze wspierały się w trudnych momentach, mając przy tym wrażenie, że słabsze chwile umacniają ich relacje, pokazują, że prawdziwa przyjaźń trwa bez względu na to, czy świeci słońce, czy pada deszcz.
Idąc chodnikiem, Ola omal nie wpadła na starszą panią spacerującą z psem. Speszona, przeprosiła cicho, na co kobieta uśmiechnęła się i odeszła. Godzinne okienko pomiędzy zajęciami zwykle wypełniała spotkaniem z dziewczynami w ich ulubionej szczecińskiej kawiarni Retro Café. Na wspomnienie tego miejsca zawsze się uśmiechała, ale największą radość z całej czwórki budziło ono w Adzie. Właśnie tam poznała Huberta. Chociaż ich drogi rozeszły się na dobre wraz z powrotem Jacka, kilka razy wspominała w rozmowach chwile spędzone u boku przystojnego psychologa, który zdobył sympatię całej paczki. Mimo to dziewczyny cieszył fakt, iż Ada i Jacek nie tylko przezwyciężyli odległość, lecz także odbudowali relację.
Ola westchnęła z nostalgią, bo wspomnienia na nowo zaczęły tańczyć jej przed oczami. W Retro Café spędzała też mnóstwo czasu z Szymonem. Mieli nawet swój mały rytuał – w każdą sobotę jedli tam deser, popijając kawę z syropem waniliowym, bitą śmietaną i orzechową posypką. Jako bliźnięta mieli niemalże identyczne preferencje, nie tylko kulinarne. Mama myślała, że z wiekiem im to minie, lecz się myliła. Poza kierunkiem studiów uzupełniali się w prawie stu procentach. Szymon zamiast medycyny wybrał kierunek lekarsko-dentystyczny, co spotkało się z niemałym zaskoczeniem ze strony jego bliskich. W dzieciństwie, podobnie jak siostra, panicznie bał się wizyt u dentysty. Każda kontrola kończyła się płaczem, przez co mama musiała zaciągać ich siłą do gabinetu. Lecz tamtego dnia, gdy przyniósł kopertę z informacją o przyjęciu na studia, powiedział, że chciałby być takim stomatologiem, który nie będzie wywoływał lęku u dzieci. Miał nawet swoją wizję gabinetu przyjaznego dla małych pacjentów. Chciał w ten sposób odczarować zły urok tego zawodu, który utrwalił mu się z dzieciństwa. Ola, pełna podziwu dla determinacji brata, gratulowała mu i obiecała wspierać w trudnych chwilach, a nawet pomóc w aranżacji gabinetu.
Oprócz zamiłowania do kierunków medycznych łączyła ich pasja do sportu. Oboje szczególnie upodobali sobie narciarstwo, a to wszystko za sprawą dwutygodniowego obozu w czasie ferii zimowych. Mieli wtedy po dwanaście lat i choć oboje się zapierali, że na żaden obóz nie pojadą, bo wolą grać w planszówki i układać puzzle, zgodzili się po skutecznej namowie starszego brata. Filip nie był szczególnym zwolennikiem tej dyscypliny, ale na prośbę mamy podkoloryzował nieco swoje zdanie na temat narciarstwa, by w ten sposób pokazać młodszemu rodzeństwu, że warto spróbować. Ola i Szymon, oczarowani słowami Filipa, w podskokach pobiegli do mamy i przekrzykując się wzajemnie, oznajmili, że czym prędzej chcą kupić narty, by szusować po stokach. Na obozie Szymon szybciej załapał zasady, dlatego gdy w kolejnym miesiącu pojechali w góry z rodzicami, pomagał Oli podszkolić podstawy. Filip, widząc, że rodzeństwo sobie radzi, przyznał im, że kompletnie nie miał smykałki do narciarstwa, bo zdecydowanie wolał komputery. Podczas gdy Ola i Szymon zawzięcie szusowali na stoku, starszy brat godzinami ćwiczył kodowanie. Oboje lubili w Filipie to, że nie negował ich pasji. Mimo odmiennych upodobań, jak na starszego brata przystało, wspierał ich i im kibicował, pozostając w sferze komputerów.
Ola spojrzała na zegarek i z ulgą odkryła, że miała jeszcze dobre czterdzieści pięć minut, które postanowiła spędzić z Szymonem. Skręciła w lewo i podeszła do tabliczki na przystanku. Tramwaj, który miał ją zawieźć na Cmentarz Centralny mieszczący się przy ulicy Ku Słońcu w Szczecinie, powinien podjechać za niecałe pięć minut. Dziewczyna włączyła spokojną muzykę przynoszącą ukojenie w chwilach smutku.
Wesoło wypadamy z szeregu, poza linią. Z Tobą upadłbym wszędzie. Jestem u Twojego boku. Kołysząc się w deszczu.
Słowa piosenki I Wouldn’t Mind znała na pamięć. Szymon często ją włączał, gdy przeżywał gorsze chwile, a ona po prostu siadała obok i śpiewała po cichu, opierając głowę na ramieniu brata. Mówili, że to ich piosenka, zarezerwowana tylko dla chwil, które przeżywali razem. W dzień wypadku brata zapętlała utwór niezliczoną ilość razy, pozwalając, by łzy oblewały jej policzki. Z każdym słowem wyśpiewanym przez wokalistkę widziała przelatujące przed oczami obrazy, pokazujące, jak wiele znaczył dla niej Szymon.
Zatopiona we wspomnieniach, prawie ominęła przystanek. Właściwie wysiadła w ostatniej chwili, słysząc za plecami pełen dezaprobaty głos jakiejś kobiety. Podgłośniła muzykę, chcąc zagłuszyć szalejące myśli, które wzajemnie się przekrzykiwały. Kiedy zobaczyła bramę cmentarza, poczuła ucisk w sercu. Zdarzało się to za każdym razem i nie próbowała już z tym walczyć. Ola wiedziała, że przepracowanie żałoby po bracie nigdy w pełni nie dojdzie do skutku. Wytworzyła się między nimi zbyt silna relacja, by ot tak mogła wrócić do codzienności. Ruszyła przed siebie, wprost do mieszczącej się obok cmentarza kwiaciarni, którą prowadziła pani Krysia, niska kobieta po pięćdziesiątce. Ona doskonale rozumiała rozterki Oli, która choć początkowo nikomu nie chciała zwierzać się ze swoich trosk, pewnego dnia zdobyła się na rozmowę. Siedząc na jednej ze skrzynek na niewielkim zapleczu i popijając różaną herbatę, opowiedziała pani Krysi o Szymonie. Spadł jej wtedy kamień z serca. Po wszystkim obie milczały, a łzy jedna po drugiej spływały po ich twarzach. Żadne słowa nie były potrzebne. Od tamtej pory Ola, zamiast iść prosto na przystanek, zatrzymywała się w kwiaciarni, by spędzić choć trochę czasu z tą sympatyczną kobietą. Stało się to dla niej terapią, bez której nie wyobrażała już sobie powrotu z cmentarza. Dlatego i dziś, gdy kupiła bukiet tych samych białych róż, obiecała pani Krysi, że odwiedzi ją w drodze powrotnej. Ta skinęła głową i uśmiechnęła się ciepło, co Oli poprawiło nastrój.
Przekroczyła bramę, skręciła w lewo i szła ścieżką wzdłuż płotu. Grób Szymona znajdował się na samym końcu. Trafiłaby tam nawet po omacku, bo ścieżka do niego tkwiła w jej świadomości jako coś stałego – jak droga do domu. Choć kroczenie nią było bolesne, czuła, że właśnie nad grobem brata znajdowała coraz większe ukojenie w żałobie.
Przetarła dłonią śnieg zalegający na pomniku i kucnęła, by sprawdzić, czy knoty w zniczach da się jeszcze zapalić. Niestety każdy jeden zamókł, więc wyjęła zapasowe z torebki. W kilka chwil zamigotały płomienie, a ten w otwartym zniczu, kołysany wiatrem, płonął najjaśniej. Ola wstawiła róże do pustego wazonu i nałożyła na nie przezroczysty klosz, który choć trochę chronił je przed zimnem. Siedząc w zadumie, straciła rachubę czasu, a gdy spostrzegła, że od pół godziny powinna przebywać na wykładzie, poderwała się z ławki i żegnając się szeptem z Szymonem, ruszyła w drogę powrotną.
Mijając kwiaciarnię, przystanęła. Nie wyobrażała sobie nie wstąpić choćby na chwilę, więc machnęła ręką na swoje spóźnienie. Przez sześć lat studiów nie zawaliła żadnego wykładu, nawet z podwyższoną temperaturą i katarem uporczywie dającym w kość potrafiła słuchać, jak profesorowie z pasją tłumaczą kolejne zawiłe zagadnienia natury medycznej. Po przekroczeniu progu sklepiku poczuła woń rozmaitych kwiatów, które stojąc w wazonach, kusiły kolorami. Wciągnęła ich zapach głęboko, czując przy tym ukojenie. Zerknęła też na kącik, w którym pani Krysia zazwyczaj wystawiała nowości. Przypatrywała się roślinom. Najbardziej w oko wpadł jej skrzydłokwiat, a jego białe kwiaty miały w sobie coś, czego Ola nie potrafiła precyzyjnie określić. Schyliła się po doniczkę i zauważyła małą karteczkę przywieszoną do niej sznurkiem. Litery nakreślone zgrabnym pismem kryły w sobie słowa oddające to, co Ola od dawna nosiła w sercu: „Zamknij oczy, weź głęboki wdech i przypomnij sobie ten czas, gdy wszystko szło właściwym torem. Jeśli teraz jest inaczej, wspomnij minione i się uśmiechnij. Jeszcze nie wszystko stracone”.
– Widzę, że znalazłaś moją karteczkę z przesłaniem. – Za plecami usłyszała głos pani Krysi. Podniosła się i odwróciła, trzymając doniczkę w dłoniach.
– Idealnie pani trafiła tą sentencją.
– Serce dyktowało mi właśnie te słowa i przyznam szczerze, że chciałam, abyś to właśnie ty je przeczytała. – Kobieta mrugnęła do niej.
– Dlaczego? – Dziewczyna zmarszczyła brwi, lecz po chwili w jej głowie zaświtała odpowiedź. Pozwoliła jednak kobiecie powiedzieć.
– Ze względu na twoją sytuację z bratem bliźniakiem. Jego już nie ma, ale nic nie stoi na przeszkodzie, byś cieszyła się życiem tak jak przed jego śmiercią. Jeszcze nie wszystko stracone, jeszcze wyjdzie słońce, jeszcze będziesz śmiała się w głos, uwalniając swoją radość, ciesząc się życiem.
Ola zamyśliła się przez moment, chłonąc słowa kwiaciarki jak najlepszą lekcję na przyszłość.
– Trafiła pani w sedno. Zdałam sobie sprawę, że takich właśnie słów potrzebowałam. Żałoba nie jest łatwa do przepracowania, bez względu na czas, który upłynął. Mam wręcz wrażenie, że im dłużej Szymona nie ma, tym bardziej tęsknię. Nadal widzę w głowie obraz tamtego dnia, na który oboje czekaliśmy. Wyjazd będący zwieńczeniem naszych wspólnych marzeń zamienił się w największy koszmar.
Ola zamrugała, hamując łzy, a pani Krysia ją przytuliła. Dziewczyna przymknęła oczy i chłonęła zapach roślin, który wyczuwała u kwiaciarki. Kojąca mieszanka była jak balsam na niezasklepione rany przeszłości.
– Przepraszam, że się rozkleiłam – wyznała po kilku minutach, gdy już opanowała emocje.
– Kochana, okazywanie uczuć nie jest powodem do wstydu. Poza tym na mnie możesz liczyć, pamiętaj.
– Dziękuję pani bardzo. Takie wsparcie wiele dla mnie znaczy. Jest pani wyjątkowa. Nie potrafię precyzyjnie określić, co dokładnie mnie w pani urzekło, ale zawsze czuję się spokojniejsza, gdy opuszczam kwiaciarnię.
– Najwidoczniej znalazłaś swoją bratnią duszę i... – Nie dokończyła, gdyż przerwał jej nagły dźwięk telefonu. Przeprosiła skinieniem głowy, po czym poszła odebrać.
Ola w tym czasie zerknęła na wyświetlacz komórki. Dostała dwie wiadomości od Mai, która najwyraźniej zaniepokoiła się nieobecnością przyjaciółki. Pytaniom „Gdzie jesteś? Co się z tobą dzieje?” towarzyszył rząd smutnych emotikonek. W pośpiechu odpisała, że niebawem zjawi się w bufecie, po czym pożegnała się z kwiaciarką i wyszła na mróz. Obiecała, że wróci po skrzydłokwiat przy najbliższej okazji.
Drogę na uczelnię pokonała, analizując w głowie słowa zapisane na karteczce, tak dobrze oddające to, co działo się w jej wnętrzu. Gdy dotarła do budynku wydziałowego, oddała kurtkę do szatni i poprawiwszy pasek torebki, ruszyła do bufetu, w którym wraz z przyjaciółkami celebrowała wolne chwile między zajęciami, stresujące momenty sesji czy zdane egzaminy. Miały swój ulubiony stolik w samym końcu sali, gdzie czuły się bardziej swobodnie. Zawsze towarzyszył im jakiś napój i przekąska. Każda z nich wybierała ten sam zestaw, bez którego spotkaniu czegoś brakowało. Był jak wisienka na urodzinowym torcie.
Przy stoliku czekały na nią Maja i Klara. Brakowało Ady, która zapewne zagadała się ze swoim narzeczonym, Jackiem. Ola uniosła kąciki ust na myśl o relacji przyjaciółki. Lubiła Jacka, dlatego gdy dowiedziała się o jego nagłym powrocie z misji wojskowej, bardzo się ucieszyła. Nie mogła patrzeć, jak Ada miota się i toczy wewnętrzną walkę. Hubert, chłopak, który pojawił się w jej życiu podczas nieobecności Jacka, był dla niej oparciem, ale serce dziewczyny wciąż kochało Jacka.
– Zamówiłam ci twoją ulubioną gorącą czekoladę z dodatkiem pomarańczy i chili – oznajmiła Klara, gdy Ola zajęła miejsce. Po chwili dołączyła do nich Ada, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
– Dzięki, przyda mi się coś na rozgrzanie. Okropnie zmarzłam.
– Gdzie ty właściwie byłaś? – wtrąciła Maja, poprawiając kosmyk włosów.
– Najpierw na cmentarzu, a potem u pani Krysi. Zasiedziałam się trochę, ale podczas tego spotkania padły ważne słowa.
Zaintrygowane, spojrzały na Olę tak, że po chwili powiedziała im o wszystkim.
– Miałaś rację, pani Krysia ma to coś – skomentowała Klara, upijając łyk imbirowo-cytrynowej herbaty z malinową konfiturą.
– Nie pomyślałabym, że obca kobieta może stać się oparciem w trudnych chwilach.
– No wiesz, bywa tak, że prędzej otworzysz się przed kimś obcym niż bliskim. Tak samo miałam z Maćkiem. Jemu mogłam powiedzieć o wszystkim, a bardzo tego potrzebowałam, szczególnie wtedy, gdy moja relacja z tatą wisiała na włosku.
– W moim przypadku taką osobą był Hubert – wtrąciła Ada.
– Każda z nas ma kogoś, komu może powierzyć wszystko, ale nie zapominajcie, że przede wszystkim mamy siebie – podsumowała trafnie Maja.
– Dacie wiarę, że to już ostatni rok? – Ola pokręciła głową. – Kiedy to zleciało?
– Sama się zastanawiam. Jeszcze nie tak dawno pisałam maturę, a potem stresowałam się czekaniem na wyniki – dodała Klara.
– Wiecie co? Nieważne, gdzie nas poniesie, nasza przyjaźń pozostanie niezmienna. Obiecujecie? – Ada popatrzyła badawczo na każdą z przyjaciółek, po czym wyciągnęła rękę na środek stolika, a każda z dziewczyn położyła kolejno swoją dłoń na dłoni Ady.
– Obiecujemy! – rzekły chórem Klara, Maja i Ola.
Przyjaźń była naszą siłą – pomyślała Ola, głęboko wierząc, że co by się nie działo, dziewczyny będą obecne w jej życiu.