Jeszcze nie wszystko stracone - Paulina Wiśniewska - ebook + książka

Jeszcze nie wszystko stracone ebook

Wiśniewska Paulina

3,9

12 osób interesuje się tą książką

Opis

Ola właśnie kończy studia. Ma cudowne przyjaciółki i kochającą rodzinę, która wydaje się idealna. Trzy lata wcześniej wydarzyło się jednak nieszczęście – bliźniak Oli miał wypadek na stoku narciarskim i zmarł. Dziewczyna próbuje ułożyć sobie świat bez brata, z którym była bardzo blisko, lecz nadal za nim tęskni. Długo nie jest w stanie pojechać do małej miejscowości w górach, w której spędziła z Szymonem ostatnie dni jego życia. Kiedy w końcu rodzina decyduje się na wyjazd, na jaw zaczynają wychodzić tajemnice skrywane przez jej członków.
Czy Ola odkryje, co naprawdę wydarzyło się przed trzema laty?
Jakie sekrety mają przed sobą jej bliscy?
I kim jest tajemniczy chłopak, który również chce poznać przyczynę śmierci Szymona?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 246

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (42 oceny)
18
12
5
5
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
dianab

Z braku laku…

autorka nspisała 7 książek, powinna mieć doświadczenie, ma się wrażenie jakbynpisała to licealistka
21
aleksand45

Z braku laku…

straszliwie mdłe zakończenie
21
TammiG

Z braku laku…

Nie podobała mi się. Dialogi rozwlekłe, cała historia jakaś niespójna. Z trudem doczytałam do końca
21
Gutkoool

Dobrze spędzony czas

Książki o przeżywaniu żałoby są dość trudnymi powieściami w moim odczuciu, nie tylko jeśli chodzi o odbiór, ale wydaje mi się, że też w etapie tworzenia. W bohatera trzeba włożyć szczere emocje, a całość musi być dość spójna. Jednocześnie można w tych emocjach pozwolić sobie "na więcej" bo każdy przeżywa żałobę w inny sposób. Ola, główna bohaterka książki @ przeżywa śmierć brata bliźniaka. Poznajemy ją trzy lata po tym wydarzeniu, kiedy stara się dalej żyć. List brata jaki znajduje w rodzinnym domku w górach zaburza jej z trudem budowany spokój. Tajemnice rodzinne napędzają dalszą akcję, a pozostali bohaterowie nie pozwalają się nudzić. Momentami reakcje Oli mogą wydawać się przesadzone, ale są usprawiedliwane żałobą. Czy słusznie? To pozostaje do oceny czytelnika. Książce nie można odmówić emocjonalności i wciągania w fabułę już od samego początku. Nie jest to powieść, która zaskoczy czytelnika mnóstwem niespodziewanych zwrotów akcji, ale nie można się przy niej nudzić. To powieść szc...
11
Anisa15

Dobrze spędzony czas

Dzisiaj historia Oli, młodej studentki, która nie może pogodzić się z tragiczną śmiercią brata bliźniaka. Mimo wsparcia rodziny, cudownych rodziców, starszego brata wciąż myślami powraca do tego co wydarzyło się przed trzema laty. Powtórny wyjazd do miejsca, gdzie wydarzyła się tragedia, to nie tylko próba pogodzenia się z tym co minęło, ale także odkrycie tajemnic. Sekretów, które każdy jej bliski skrywa, a szczególnie jej starszy brat. Spokojna, pełna ciepła rodzinnego książka, którą bardzo szybko się czyta. Zwykła rodzinna historia, która niesie w sobie głębsze życiowe treści. Książka, która dla mnie była swoistym powrotem do przeszłości. Do czasu studiów, wykładów, nauki czy żałoby po stracie bliskiej osoby... Autorka w bardzo ciekawy i prawdziwy sposób opisuje tęsknotę po stracie ukochanego brata . Próbę oderwania się od przeszłości, rozwiązania zagadek, które nie pozwalają normalnie żyć. Podkreślona została też rola rodziny, przyjaciół. Tego jak dużo daje takie wsparcie, j...
11

Popularność




Co­py­ri­ght © Pau­lina Wi­śniew­ska
Co­py­ri­ght © 2024 by Lucky
Re­dak­cja i ko­rekta: Ju­styna Ja­kub­czyk
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Gra­fika na okładce: Pa­we­lU­chor­czak, lo­see (stock.adobe.com)
DTP: Ju­styna Ja­kub­czyk
Wy­da­nie I
Ra­dom 2024
ISBN 978-83-68261-03-5
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla mo­ich bli­skich

Za nie­usta­jące wspar­cie

Wiarę

I mi­łość

Do­brze Was mieć

Ile ja bym dała, by wi­dzieć cie­bie znów

Ile nie­wy­po­wie­dzia­nych mam w gło­wie słów

I czy nie zimno, czy nie zimno ci tam? (...)

Co mi tu­taj po tym, że będę cie­bie chcieć

A może niebo chciało cię bli­żej mieć

A te­raz zimno, zimno bez cie­bie tu

Tak dużo mo­głam dać ci słów

Ale już jest po, więc anio­łom szep­nij to

Sa­nah, Anio­łom szep­nij to

PRO­LOG

Po­zbie­rała resztki wspo­mnień roz­sy­pa­nych po za­kąt­kach jej umy­słu, bar­dzo chciała po­skła­dać z nich ob­raz tam­tej rze­czy­wi­sto­ści. Rze­czy­wi­sto­ści, która już ni­gdy nie wróci, i na­wet cud nie sprawi, że prze­szłość cał­ko­wi­cie od­mieni swój bieg. Chcąc ode­rwać my­śli, prze­su­nęła dło­nią po ramce po­bla­kłej już fo­to­gra­fii, a fala no­stal­gii za­lała ją na nowo, po­tę­gu­jąc ból za­ko­rze­niony w jej sercu. Ola pa­mię­tała, jak wiele wy­lała łez, gdy wieko trumny stop­niowo po­kry­wała zie­mia. Czuła wtedy, że je­dyną ulgą w cier­pie­niu by­łaby moż­li­wość cof­nię­cia czasu, na­wet je­śli cena, jaką mu­sia­łaby za­pła­cić, prze­ra­stała jej moż­li­wo­ści. Zro­bi­łaby wszystko, aby Szy­mon znowu był przy niej. Łą­czyła ją z nim nie­opi­sana więź. Po­świę­ci­łaby sie­bie, by­leby tylko zwró­cić bratu ży­cie, które skoń­czyło się za wcze­śnie. Nie tak miało być. Tam­ten wy­jazd miał przy­pie­czę­to­wać ko­lejne wspól­nie wy­pra­co­wane suk­cesy. Tym­cza­sem po­grze­bał je wszyst­kie, okry­wa­jąc wo­alem roz­pa­czy, bólu roz­ry­wa­ją­cego serce oraz łez, które nie prze­sta­wały pły­nąć z błę­kit­nych oczu Oli.

Wie­działa, że ża­łoba to pro­ces nie­ła­twy do przej­ścia, ale w głębi serca wie­rzyła, że kie­dyś na­stąpi taki mo­ment, gdy rany prze­szło­ści za­skle­pią się na do­bre. Nic już jed­nak nie bę­dzie ta­kie jak daw­niej – my­ślała z go­ry­czą.

Na­wet je­śli miną lata, czuła, że bę­dzie le­piej. Wie­rzyła, że na­wet tak przy­kre do­świad­cze­nia jak śmierć bli­skiej osoby są lek­cją od ży­cia. Przede wszyst­kim uczą do­ce­niać chwile, cie­szyć się z dro­bia­zgów, sza­no­wać ota­cza­ją­cych lu­dzi. Ni­gdy nie wia­domo, czy nie wi­dzimy ko­goś po raz ostatni. Na tę myśl Ola znów po­czuła szklące się w oczach łzy. Chciała przy­wo­łać ob­raz Szy­mona przed śmier­cią, ale to bo­lało jesz­cze bar­dziej. Mieli taki sam uśmiech... ale jego ra­dość zga­sła, a wraz z nią umarła też ja­kaś część Oli.

ROZ­DZIAŁ 1

Wy­szła z bu­dynku uczelni, a mróz nie­mal na­tych­miast ude­rzył w jej po­liczki. Prze­rwa świą­teczna do­piero co się skoń­czyła. Był po­czą­tek no­wego roku, a co za tym idzie – nowy roz­dział, ale Ola już od­czu­wała brak chęci. W tym przy­padku wcale nie cho­dziło o na­ukę, bo prze­cież uwiel­biała swoje stu­dia. Pro­blem le­żał w prze­szło­ści, która w tym szcze­gól­nym mie­siącu wra­cała ze zdwo­joną siłą. Zbli­żała się ko­lejna rocz­nica śmierci Szymka. Trze­cia. I choć mó­wią, że czas le­czy rany, Ola nie zga­dzała się z tym stwier­dze­niem. Wraz z upły­wem ko­lej­nego dnia, ty­go­dnia, mie­siąca czy roku co­raz do­tkli­wiej od­czu­wała stratę brata. Na szczę­ście miała u boku lu­dzi, któ­rzy byli dla niej pod­porą i na któ­rych mo­gła li­czyć. Ro­dzice, star­szy o cztery lata brat Fi­lip i przy­ja­ciółki z uczelni: Klara, Ada i Maja, z któ­rymi znała się już nie­mal sześć lat. Za­wsze wspie­rały się w trud­nych mo­men­tach, ma­jąc przy tym wra­że­nie, że słab­sze chwile umac­niają ich re­la­cje, po­ka­zują, że praw­dziwa przy­jaźń trwa bez względu na to, czy świeci słońce, czy pada deszcz.

Idąc chod­ni­kiem, Ola omal nie wpa­dła na star­szą pa­nią spa­ce­ru­jącą z psem. Spe­szona, prze­pro­siła ci­cho, na co ko­bieta uśmiech­nęła się i ode­szła. Go­dzinne okienko po­mię­dzy za­ję­ciami zwy­kle wy­peł­niała spo­tka­niem z dziew­czy­nami w ich ulu­bio­nej szcze­ciń­skiej ka­wiarni Re­tro Café. Na wspo­mnie­nie tego miej­sca za­wsze się uśmie­chała, ale naj­więk­szą ra­dość z ca­łej czwórki bu­dziło ono w Adzie. Wła­śnie tam po­znała Hu­berta. Cho­ciaż ich drogi ro­ze­szły się na do­bre wraz z po­wro­tem Jacka, kilka razy wspo­mi­nała w roz­mo­wach chwile spę­dzone u boku przy­stoj­nego psy­cho­loga, który zdo­był sym­pa­tię ca­łej paczki. Mimo to dziew­czyny cie­szył fakt, iż Ada i Ja­cek nie tylko prze­zwy­cię­żyli od­le­głość, lecz także od­bu­do­wali re­la­cję.

Ola wes­tchnęła z no­stal­gią, bo wspo­mnie­nia na nowo za­częły tań­czyć jej przed oczami. W Re­tro Café spę­dzała też mnó­stwo czasu z Szy­mo­nem. Mieli na­wet swój mały ry­tuał – w każdą so­botę je­dli tam de­ser, po­pi­ja­jąc kawę z sy­ro­pem wa­ni­lio­wym, bitą śmie­taną i orze­chową po­sypką. Jako bliź­nięta mieli nie­malże iden­tyczne pre­fe­ren­cje, nie tylko ku­li­narne. Mama my­ślała, że z wie­kiem im to mi­nie, lecz się my­liła. Poza kie­run­kiem stu­diów uzu­peł­niali się w pra­wie stu pro­cen­tach. Szy­mon za­miast me­dy­cyny wy­brał kie­ru­nek le­kar­sko-den­ty­styczny, co spo­tkało się z nie­ma­łym za­sko­cze­niem ze strony jego bli­skich. W dzie­ciń­stwie, po­dob­nie jak sio­stra, pa­nicz­nie bał się wi­zyt u den­ty­sty. Każda kon­trola koń­czyła się pła­czem, przez co mama mu­siała za­cią­gać ich siłą do ga­bi­netu. Lecz tam­tego dnia, gdy przy­niósł ko­pertę z in­for­ma­cją o przy­ję­ciu na stu­dia, po­wie­dział, że chciałby być ta­kim sto­ma­to­lo­giem, który nie bę­dzie wy­wo­ły­wał lęku u dzieci. Miał na­wet swoją wi­zję ga­bi­netu przy­ja­znego dla ma­łych pa­cjen­tów. Chciał w ten spo­sób od­cza­ro­wać zły urok tego za­wodu, który utrwa­lił mu się z dzie­ciń­stwa. Ola, pełna po­dziwu dla de­ter­mi­na­cji brata, gra­tu­lo­wała mu i obie­cała wspie­rać w trud­nych chwi­lach, a na­wet po­móc w aran­ża­cji ga­bi­netu.

Oprócz za­mi­ło­wa­nia do kie­run­ków me­dycz­nych łą­czyła ich pa­sja do sportu. Oboje szcze­gól­nie upodo­bali so­bie nar­ciar­stwo, a to wszystko za sprawą dwu­ty­go­dnio­wego obozu w cza­sie fe­rii zi­mo­wych. Mieli wtedy po dwa­na­ście lat i choć oboje się za­pie­rali, że na ża­den obóz nie po­jadą, bo wolą grać w plan­szówki i ukła­dać puz­zle, zgo­dzili się po sku­tecz­nej na­mo­wie star­szego brata. Fi­lip nie był szcze­gól­nym zwo­len­ni­kiem tej dys­cy­pliny, ale na prośbę mamy pod­ko­lo­ry­zo­wał nieco swoje zda­nie na te­mat nar­ciar­stwa, by w ten spo­sób po­ka­zać młod­szemu ro­dzeń­stwu, że warto spró­bo­wać. Ola i Szy­mon, ocza­ro­wani sło­wami Fi­lipa, w pod­sko­kach po­bie­gli do mamy i prze­krzy­ku­jąc się wza­jem­nie, oznaj­mili, że czym prę­dzej chcą ku­pić narty, by szu­so­wać po sto­kach. Na obo­zie Szy­mon szyb­ciej za­ła­pał za­sady, dla­tego gdy w ko­lej­nym mie­siącu po­je­chali w góry z ro­dzi­cami, po­ma­gał Oli pod­szko­lić pod­stawy. Fi­lip, wi­dząc, że ro­dzeń­stwo so­bie ra­dzi, przy­znał im, że kom­plet­nie nie miał smy­kałki do nar­ciar­stwa, bo zde­cy­do­wa­nie wo­lał kom­pu­tery. Pod­czas gdy Ola i Szy­mon za­wzię­cie szu­so­wali na stoku, star­szy brat go­dzi­nami ćwi­czył ko­do­wa­nie. Oboje lu­bili w Fi­li­pie to, że nie ne­go­wał ich pa­sji. Mimo od­mien­nych upodo­bań, jak na star­szego brata przy­stało, wspie­rał ich i im ki­bi­co­wał, po­zo­sta­jąc w sfe­rze kom­pu­te­rów.

Ola spoj­rzała na ze­ga­rek i z ulgą od­kryła, że miała jesz­cze do­bre czter­dzie­ści pięć mi­nut, które po­sta­no­wiła spę­dzić z Szy­mo­nem. Skrę­ciła w lewo i po­de­szła do ta­bliczki na przy­stanku. Tram­waj, który miał ją za­wieźć na Cmen­tarz Cen­tralny miesz­czący się przy ulicy Ku Słońcu w Szcze­ci­nie, po­wi­nien pod­je­chać za nie­całe pięć mi­nut. Dziew­czyna włą­czyła spo­kojną mu­zykę przy­no­szącą uko­je­nie w chwi­lach smutku.

We­soło wy­pa­damy z sze­regu, poza li­nią. Z Tobą upadł­bym wszę­dzie. Je­stem u Two­jego boku. Ko­ły­sząc się w desz­czu.

Słowa pio­senki I Wo­uldn’t Mind znała na pa­mięć. Szy­mon czę­sto ją włą­czał, gdy prze­ży­wał gor­sze chwile, a ona po pro­stu sia­dała obok i śpie­wała po ci­chu, opie­ra­jąc głowę na ra­mie­niu brata. Mó­wili, że to ich pio­senka, za­re­zer­wo­wana tylko dla chwil, które prze­ży­wali ra­zem. W dzień wy­padku brata za­pę­tlała utwór nie­zli­czoną ilość razy, po­zwa­la­jąc, by łzy ob­le­wały jej po­liczki. Z każ­dym sło­wem wy­śpie­wa­nym przez wo­ka­listkę wi­działa prze­la­tu­jące przed oczami ob­razy, po­ka­zu­jące, jak wiele zna­czył dla niej Szy­mon.

Za­to­piona we wspo­mnie­niach, pra­wie omi­nęła przy­sta­nek. Wła­ści­wie wy­sia­dła w ostat­niej chwili, sły­sząc za ple­cami pe­łen dez­apro­baty głos ja­kiejś ko­biety. Pod­gło­śniła mu­zykę, chcąc za­głu­szyć sza­le­jące my­śli, które wza­jem­nie się prze­krzy­ki­wały. Kiedy zo­ba­czyła bramę cmen­ta­rza, po­czuła ucisk w sercu. Zda­rzało się to za każ­dym ra­zem i nie pró­bo­wała już z tym wal­czyć. Ola wie­działa, że prze­pra­co­wa­nie ża­łoby po bra­cie ni­gdy w pełni nie doj­dzie do skutku. Wy­two­rzyła się mię­dzy nimi zbyt silna re­la­cja, by ot tak mo­gła wró­cić do co­dzien­no­ści. Ru­szyła przed sie­bie, wprost do miesz­czą­cej się obok cmen­ta­rza kwia­ciarni, którą pro­wa­dziła pani Kry­sia, ni­ska ko­bieta po pięć­dzie­siątce. Ona do­sko­nale ro­zu­miała roz­terki Oli, która choć po­cząt­kowo ni­komu nie chciała zwie­rzać się ze swo­ich trosk, pew­nego dnia zdo­była się na roz­mowę. Sie­dząc na jed­nej ze skrzy­nek na nie­wiel­kim za­ple­czu i po­pi­ja­jąc ró­żaną her­batę, opo­wie­działa pani Krysi o Szy­mo­nie. Spadł jej wtedy ka­mień z serca. Po wszyst­kim obie mil­czały, a łzy jedna po dru­giej spły­wały po ich twa­rzach. Żadne słowa nie były po­trzebne. Od tam­tej pory Ola, za­miast iść pro­sto na przy­sta­nek, za­trzy­my­wała się w kwia­ciarni, by spę­dzić choć tro­chę czasu z tą sym­pa­tyczną ko­bietą. Stało się to dla niej te­ra­pią, bez któ­rej nie wy­obra­żała już so­bie po­wrotu z cmen­ta­rza. Dla­tego i dziś, gdy ku­piła bu­kiet tych sa­mych bia­łych róż, obie­cała pani Krysi, że od­wie­dzi ją w dro­dze po­wrot­nej. Ta ski­nęła głową i uśmiech­nęła się cie­pło, co Oli po­pra­wiło na­strój.

Prze­kro­czyła bramę, skrę­ciła w lewo i szła ścieżką wzdłuż płotu. Grób Szy­mona znaj­do­wał się na sa­mym końcu. Tra­fi­łaby tam na­wet po omacku, bo ścieżka do niego tkwiła w jej świa­do­mo­ści jako coś sta­łego – jak droga do domu. Choć kro­cze­nie nią było bo­le­sne, czuła, że wła­śnie nad gro­bem brata znaj­do­wała co­raz więk­sze uko­je­nie w ża­ło­bie.

Prze­tarła dło­nią śnieg za­le­ga­jący na po­mniku i kuc­nęła, by spraw­dzić, czy knoty w zni­czach da się jesz­cze za­pa­lić. Nie­stety każdy je­den za­mókł, więc wy­jęła za­pa­sowe z to­rebki. W kilka chwil za­mi­go­tały pło­mie­nie, a ten w otwar­tym zni­czu, ko­ły­sany wia­trem, pło­nął naj­ja­śniej. Ola wsta­wiła róże do pu­stego wa­zonu i na­ło­żyła na nie prze­zro­czy­sty klosz, który choć tro­chę chro­nił je przed zim­nem. Sie­dząc w za­du­mie, stra­ciła ra­chubę czasu, a gdy spo­strze­gła, że od pół go­dziny po­winna prze­by­wać na wy­kła­dzie, po­de­rwała się z ławki i że­gna­jąc się szep­tem z Szy­mo­nem, ru­szyła w drogę po­wrotną.

Mi­ja­jąc kwia­ciar­nię, przy­sta­nęła. Nie wy­obra­żała so­bie nie wstą­pić choćby na chwilę, więc mach­nęła ręką na swoje spóź­nie­nie. Przez sześć lat stu­diów nie za­wa­liła żad­nego wy­kładu, na­wet z pod­wyż­szoną tem­pe­ra­turą i ka­ta­rem upo­rczy­wie da­ją­cym w kość po­tra­fiła słu­chać, jak pro­fe­so­ro­wie z pa­sją tłu­ma­czą ko­lejne za­wiłe za­gad­nie­nia na­tury me­dycz­nej. Po prze­kro­cze­niu progu skle­piku po­czuła woń roz­ma­itych kwia­tów, które sto­jąc w wa­zo­nach, ku­siły ko­lo­rami. Wcią­gnęła ich za­pach głę­boko, czu­jąc przy tym uko­je­nie. Zer­k­nęła też na ką­cik, w któ­rym pani Kry­sia za­zwy­czaj wy­sta­wiała no­wo­ści. Przy­pa­try­wała się ro­śli­nom. Naj­bar­dziej w oko wpadł jej skrzy­dło­kwiat, a jego białe kwiaty miały w so­bie coś, czego Ola nie po­tra­fiła pre­cy­zyj­nie okre­ślić. Schy­liła się po do­niczkę i za­uwa­żyła małą kar­teczkę przy­wie­szoną do niej sznur­kiem. Li­tery na­kre­ślone zgrab­nym pi­smem kryły w so­bie słowa od­da­jące to, co Ola od dawna no­siła w sercu: „Za­mknij oczy, weź głę­boki wdech i przy­po­mnij so­bie ten czas, gdy wszystko szło wła­ści­wym to­rem. Je­śli te­raz jest ina­czej, wspo­mnij mi­nione i się uśmiech­nij. Jesz­cze nie wszystko stra­cone”.

– Wi­dzę, że zna­la­złaś moją kar­teczkę z prze­sła­niem. – Za ple­cami usły­szała głos pani Krysi. Pod­nio­sła się i od­wró­ciła, trzy­ma­jąc do­niczkę w dło­niach.

– Ide­al­nie pani tra­fiła tą sen­ten­cją.

– Serce dyk­to­wało mi wła­śnie te słowa i przy­znam szcze­rze, że chcia­łam, abyś to wła­śnie ty je prze­czy­tała. – Ko­bieta mru­gnęła do niej.

– Dla­czego? – Dziew­czyna zmarsz­czyła brwi, lecz po chwili w jej gło­wie za­świ­tała od­po­wiedź. Po­zwo­liła jed­nak ko­bie­cie po­wie­dzieć.

– Ze względu na twoją sy­tu­ację z bra­tem bliź­nia­kiem. Jego już nie ma, ale nic nie stoi na prze­szko­dzie, byś cie­szyła się ży­ciem tak jak przed jego śmier­cią. Jesz­cze nie wszystko stra­cone, jesz­cze wyj­dzie słońce, jesz­cze bę­dziesz śmiała się w głos, uwal­nia­jąc swoją ra­dość, cie­sząc się ży­ciem.

Ola za­my­śliła się przez mo­ment, chło­nąc słowa kwia­ciarki jak naj­lep­szą lek­cję na przy­szłość.

– Tra­fiła pani w sedno. Zda­łam so­bie sprawę, że ta­kich wła­śnie słów po­trze­bo­wa­łam. Ża­łoba nie jest ła­twa do prze­pra­co­wa­nia, bez względu na czas, który upły­nął. Mam wręcz wra­że­nie, że im dłu­żej Szy­mona nie ma, tym bar­dziej tę­sk­nię. Na­dal wi­dzę w gło­wie ob­raz tam­tego dnia, na który oboje cze­ka­li­śmy. Wy­jazd bę­dący zwień­cze­niem na­szych wspól­nych ma­rzeń za­mie­nił się w naj­więk­szy kosz­mar.

Ola za­mru­gała, ha­mu­jąc łzy, a pani Kry­sia ją przy­tu­liła. Dziew­czyna przy­mknęła oczy i chło­nęła za­pach ro­ślin, który wy­czu­wała u kwia­ciarki. Ko­jąca mie­szanka była jak bal­sam na nie­za­skle­pione rany prze­szło­ści.

– Prze­pra­szam, że się roz­kle­iłam – wy­znała po kilku mi­nu­tach, gdy już opa­no­wała emo­cje.

– Ko­chana, oka­zy­wa­nie uczuć nie jest po­wo­dem do wstydu. Poza tym na mnie mo­żesz li­czyć, pa­mię­taj.

– Dzię­kuję pani bar­dzo. Ta­kie wspar­cie wiele dla mnie zna­czy. Jest pani wy­jąt­kowa. Nie po­tra­fię pre­cy­zyj­nie okre­ślić, co do­kład­nie mnie w pani urze­kło, ale za­wsze czuję się spo­koj­niej­sza, gdy opusz­czam kwia­ciar­nię.

– Naj­wi­docz­niej zna­la­złaś swoją brat­nią du­szę i... – Nie do­koń­czyła, gdyż prze­rwał jej na­gły dźwięk te­le­fonu. Prze­pro­siła ski­nie­niem głowy, po czym po­szła ode­brać.

Ola w tym cza­sie zer­k­nęła na wy­świe­tlacz ko­mórki. Do­stała dwie wia­do­mo­ści od Mai, która naj­wy­raź­niej za­nie­po­ko­iła się nie­obec­no­ścią przy­ja­ciółki. Py­ta­niom „Gdzie je­steś? Co się z tobą dzieje?” to­wa­rzy­szył rząd smut­nych emo­ti­ko­nek. W po­śpie­chu od­pi­sała, że nie­ba­wem zjawi się w bu­fe­cie, po czym po­że­gnała się z kwia­ciarką i wy­szła na mróz. Obie­cała, że wróci po skrzy­dło­kwiat przy naj­bliż­szej oka­zji.

Drogę na uczel­nię po­ko­nała, ana­li­zu­jąc w gło­wie słowa za­pi­sane na kar­teczce, tak do­brze od­da­jące to, co działo się w jej wnę­trzu. Gdy do­tarła do bu­dynku wy­dzia­ło­wego, od­dała kurtkę do szatni i po­pra­wiw­szy pa­sek to­rebki, ru­szyła do bu­fetu, w któ­rym wraz z przy­ja­ciół­kami ce­le­bro­wała wolne chwile mię­dzy za­ję­ciami, stre­su­jące mo­menty se­sji czy zdane eg­za­miny. Miały swój ulu­biony sto­lik w sa­mym końcu sali, gdzie czuły się bar­dziej swo­bod­nie. Za­wsze to­wa­rzy­szył im ja­kiś na­pój i prze­ką­ska. Każda z nich wy­bie­rała ten sam ze­staw, bez któ­rego spo­tka­niu cze­goś bra­ko­wało. Był jak wi­sienka na uro­dzi­no­wym tor­cie.

Przy sto­liku cze­kały na nią Maja i Klara. Bra­ko­wało Ady, która za­pewne za­ga­dała się ze swoim na­rze­czo­nym, Jac­kiem. Ola unio­sła ką­ciki ust na myśl o re­la­cji przy­ja­ciółki. Lu­biła Jacka, dla­tego gdy do­wie­działa się o jego na­głym po­wro­cie z mi­sji woj­sko­wej, bar­dzo się ucie­szyła. Nie mo­gła pa­trzeć, jak Ada miota się i to­czy we­wnętrzną walkę. Hu­bert, chło­pak, który po­ja­wił się w jej ży­ciu pod­czas nie­obec­no­ści Jacka, był dla niej opar­ciem, ale serce dziew­czyny wciąż ko­chało Jacka.

– Za­mó­wi­łam ci twoją ulu­bioną go­rącą cze­ko­ladę z do­dat­kiem po­ma­rań­czy i chili – oznaj­miła Klara, gdy Ola za­jęła miej­sce. Po chwili do­łą­czyła do nich Ada, a uśmiech nie scho­dził jej z twa­rzy.

– Dzięki, przyda mi się coś na roz­grza­nie. Okrop­nie zmar­z­łam.

– Gdzie ty wła­ści­wie by­łaś? – wtrą­ciła Maja, po­pra­wia­jąc ko­smyk wło­sów.

– Naj­pierw na cmen­ta­rzu, a po­tem u pani Krysi. Za­sie­dzia­łam się tro­chę, ale pod­czas tego spo­tka­nia pa­dły ważne słowa.

Za­in­try­go­wane, spoj­rzały na Olę tak, że po chwili po­wie­działa im o wszyst­kim.

– Mia­łaś ra­cję, pani Kry­sia ma to coś – sko­men­to­wała Klara, upi­ja­jąc łyk im­bi­rowo-cy­try­no­wej her­baty z ma­li­nową kon­fi­turą.

– Nie po­my­śla­ła­bym, że obca ko­bieta może stać się opar­ciem w trud­nych chwi­lach.

– No wiesz, bywa tak, że prę­dzej otwo­rzysz się przed kimś ob­cym niż bli­skim. Tak samo mia­łam z Mać­kiem. Jemu mo­głam po­wie­dzieć o wszyst­kim, a bar­dzo tego po­trze­bo­wa­łam, szcze­gól­nie wtedy, gdy moja re­la­cja z tatą wi­siała na wło­sku.

– W moim przy­padku taką osobą był Hu­bert – wtrą­ciła Ada.

– Każda z nas ma ko­goś, komu może po­wie­rzyć wszystko, ale nie za­po­mi­naj­cie, że przede wszyst­kim mamy sie­bie – pod­su­mo­wała traf­nie Maja.

– Da­cie wiarę, że to już ostatni rok? – Ola po­krę­ciła głową. – Kiedy to zle­ciało?

– Sama się za­sta­na­wiam. Jesz­cze nie tak dawno pi­sa­łam ma­turę, a po­tem stre­so­wa­łam się cze­ka­niem na wy­niki – do­dała Klara.

– Wie­cie co? Nie­ważne, gdzie nas po­nie­sie, na­sza przy­jaźń po­zo­sta­nie nie­zmienna. Obie­cu­je­cie? – Ada po­pa­trzyła ba­daw­czo na każdą z przy­ja­ció­łek, po czym wy­cią­gnęła rękę na śro­dek sto­lika, a każda z dziew­czyn po­ło­żyła ko­lejno swoją dłoń na dłoni Ady.

– Obie­cu­jemy! – rze­kły chó­rem Klara, Maja i Ola.

Przy­jaźń była na­szą siłą – po­my­ślała Ola, głę­boko wie­rząc, że co by się nie działo, dziew­czyny będą obecne w jej ży­ciu.

***
Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki