9,99 zł
Włoski producent win Gabriel De Campo od lat stara się zawojować kalifornijski rynek. Teraz stoi przed wielką szansą, ponieważ stworzył nowe wino o wyjątkowym smaku. Musi je teraz dobrze wypromować. Zatrudnia najlepszą w tej dziedzinie specjalistkę Alexandrę Anderson. Liczy, że dzięki niej świat pozna i doceni jego wino. Nie przewidział jednak, że przy okazji Alexandra sporo namiesza w jego życiu…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 156
Tłumaczenie:
Jeśli życie można by porównać do kieliszka cabernet, Alexandra Anderson chciałaby żyć w samym jego centrum. Im trudniejsze było wyzwanie, przed jakim stawała, tym lepiej. Uwielbiała zadania, które zdawały się przekraczać jej możliwości.
Wychowana w Iowa miała więcej doświadczenia z piwem, które było nieodłącznym towarzyszem każdej imprezy niż z kalifornijskim zinfandelem czy merlotem.
Zupełnie inaczej zapatrywał się na te sprawy Gabriel De Campo, który właśnie wszedł na doroczne przyjęcie dobroczynne w Napa Valley. Owoce winnego krzewu były jego obsesją. Jego raison d’etre.
Alexandra patrzyła na niego ze swojego balkonu w Pacific Heights, gdzie odbywała się cała impreza. Miała tyko jeden cel: wziąć udział w jakimś ryzykownym przedsięwzięciu, w którym mogłaby dać upust nagromadzonej we krwi adrenalinie. Zamierzała przekonać Gabriela De Campo, żeby się zgodził, aby to właśnie jej firma przygotowała dla niego dwie imprezy promujące producentów wina. To była jej szansa i nie zamierzała jej zmarnować. Marzyła o tym, aby w jej portfolio znalazła się obszerna wzmianka o tym, że jej firma zaistniała na rynku winiarskim.
Napiła się łyk wina, którego kieliszek trzymała w ręku od ponad godziny. Przez ten czas gawędziła z przybyłymi gośćmi, próbując się zorientować, kto jest kim, co tych ludzi kręci i czym może przekonać De Campo, żeby przyjął jej propozycję.
Czy aby nie postradała zmysłów, porywając się na to?
Wszystko stało się tak nagle. Dziś rano spała smacznie po upojnej nocy, jaką spędziła na Manhattanie z koleżankami, kiedy o godzinie szóstej rano obudził ją telefon od przyjaciółki, Katyi Jones. Katya była szefem działu marketingowego De Campo. Należała do osób chłodnych i opanowanych, ale tym razem najwyraźniej nie potrafiła powstrzymać podniecenia. Gabriel de Campo właśnie zerwał umowę z agencją PR, która do tej pory obsługiwała jego firmę, ponieważ nie podobały mu się ich pomysły. Tymczasem za niespełna miesiąc miały się odbyć dwie bardzo ważne imprezy: jedna w Napa, druga zaś w Nowym Jorku.
– Potrzebuję cię – jęknęła Katya. – I to natychmiast.
Alex być może wcale nie byłaby taka chętna, żeby wstawać o tak drastycznej godzinie i pracować dla Katyi, gdyby nie fakt, że właśnie straciła jednego z głównych klientów, który zapewniał jej godziwy dochód. Przeszedł do konkurencyjnej firmy, sprawiając, że musiała na gwałt szukać kolejnego bogatego klienta. Wiedziała, że jeśli jej się to nie uda, będzie musiała zamknąć interes, jeszcze zanim na dobre rozwinęła skrzydła. Wzięła więc zimny prysznic, odwołała umówione na ten dzień spotkania i wsiadła do samolotu, który zabrał ją do San Francisco.
W całej tej sprawie był tylko jeden problem. Katya nie miała pojęcia o tym, co łączyło Alex z Gabe’em. Nie wiedziała, że Gabriel wyznawał zasadę, żeby nigdy nie robić interesów z członkami rodziny i nigdy nie chciał pozwolić, aby to właśnie jej firma poprowadziła jego PR. Nie wiedziała też, że ona i Gabe byli jak ogień i woda i że nigdy, ale to nigdy w niczym się nie zgadzali.
Przekonywała samą siebie, że tym razem będzie inaczej. Poprawiła kosmyk ciemnych włosów, który wysunął jej się z koka. Jej pełna animozji relacja z Gabe’em przestawała mieć znaczenie, kiedy w grę wchodził kontrakt na dwa miliony dolarów. Kiedy chodziło o jej przyszłość.
Oparła dłoń na mahoniowej poręczy i zrobiła głęboki wdech. Powoli zeszła ze schodów, nie chcąc przyciągać niczyjej uwagi. Gabe rozmawiał z szefem lokalnego związku farmerów i był tym bez reszty pochłonięty. Jednak kiedy zeszła ze schodów, musiał w jakiś sposób odczuć jej obecność, gdyż uniósł głowę, a jego spojrzenie powędrowało w jej stronę. Znieruchomiał, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
Zupełnie jakby jej widok go zaskoczył.
Chyba Katya powiedziała mu, że ją zatrudniła…?
Zaczęła mieć podejrzenia, że jednak nie. Jakoś ta wiadomość nie została jej przekazana. Grube brwi Gabe’a uniosły się w geście wyrażającym zdziwienie. Był zaskoczony i wcale tego nie ukrywał.
Nie było dobrze.
Przerwał prowadzoną rozmowę i podszedł do schodów. Element zaskoczenia dawał jej pewną przewagę, choć wiedziała, że Gabe bardzo szybko się pozbiera.
Zeszła z ostatniego schodka i zatrzymała się na dole. Kolana jej drżały, zupełnie jakby nie było to spotkanie kogoś, kto, bądź co bądź, był członkiem jej rodziny. Może dlatego, że Gabe prezentował się nienagannie w doskonale skrojonym garniturze, a czarne jak smoła włosy były perfekcyjnie przystrzyżone?
Niektóre z kobiet uważały, że dołek, jaki miał w brodzie, jest niezwykle seksowny. Ona zdecydowanie wolała jego zielone oczy, w których głębi potrafiła zatracić się bez reszty…
Uniosła głowę. Trzymaj się, Lex. Nie masz nic do stracenia, a za to bardzo wiele do zyskania.
– Alexandra. – Na jego ustach pojawił się uśmiech.
Głęboki ton jego głosu jak zwykle zrobił na niej ogromne wrażenie.
– Nie miałem pojęcia, że jesteś na zachodnim wybrzeżu.
Niech cię diabli, Katya. On rzeczywiście nie ma o niczym pojęcia.
– Twój wewnętrzny radar nie poinformował cię, że jestem w pobliżu?
– Najwyraźniej wystąpiły jakieś zakłócenia.
Kiedy pochylił się, żeby złożyć na jej policzkach kurtuazyjny pocałunek, poczuła jego zapach. Pachniał dymem, ziemią i czymś jeszcze, czego nie potrafiła zidentyfikować.
– Co tu robisz? – spytał cicho, przyglądając jej się z uwagą. – Takie imprezy są zupełnie nie w twoim stylu.
– Domyślam się, że nie rozmawiałeś jeszcze z Katyą?
– Katyą Jones?
– Tak. Miała ci powiedzieć… – Spojrzała mu prosto w oczy. – Zatrudniła mnie, Gabe. Mam zorganizować dla ciebie obie imprezy.
Oczy Gabe’a pociemniały.
– To niemożliwe.
– Obawiam się, że tak właśnie jest. Sprawdzałeś już pocztę? Na pewno zostawiła ci wiadomość.
– Nie miałem dziś chwili, żeby pomyśleć, a co dopiero sprawdzać mejle.
Alex uśmiechnęła się zachęcająco.
– Za niecały miesiąc masz dwie wielkie promocje, Gabe. Katya wie, że jestem jedyną osobą, która może to zorganizować, i dlatego zadzwoniła do mnie po pomoc. – Machnęła ręką. – Przyjechałam tu, żeby cię uratować.
– Uratować mnie? – Mars na jego czole pogłębił się. – Wiesz, że nigdy nie współpracuję z członkami rodziny.
– Obawiam się, że tym razem nie masz wyboru.
Gabe wzniósł oczy do nieba.
– Chyba muszę się czegoś napić.
Doskonały pomysł. Jej też przydałoby się coś mocniejszego.
– Za czterdzieści osiem godzin mogę przygotować ci wstępny plan – oznajmiła radośnie, ruszając w stronę baru. – Przejrzałam to, co przygotowała poprzednia agencja, i muszę przyznać, że rzeczywiście ich pomysły nie rzucają na kolana. Mam dla ciebie coś znacznie lepszego.
– Alex, nie ma mowy, żebyś to dla mnie robiła.
Alex usiadła na barowym stołku i przechyliła głowę na bok.
– Katya mnie wynajęła. Jestem w tej branży najlepsza i doskonale o tym wiesz.
– To nie ma żadnego znaczenia. – Zamówił dla nich drinki, po czym usiadł na sąsiednim stołku. – Wiem, że jesteś świetna. Gdybyś nie była moją rodziną, dawno bym cię zatrudnił, ale w tej sytuacji to nie wchodzi w grę.
Alex była zdesperowana. Oparła łokcie na barze, spojrzała mu prosto w oczy i ruszyła do ataku.
– Postawiłeś na złego konia, Gabe. Wybrałeś złą agencję i teraz musisz ponieść tego konsekwencje. Za miesiąc masz dwie wielkie imprezy promocyjne: w Napa i w Nowym Jorku. Oprócz mnie są w tym kraju jeszcze tylko dwie agencje PR, które mogłyby ci pomóc. Właściciel jednej z nich jest teraz z żoną w Egipcie. Właśnie dostałam od niego kartkę z pozdrowieniami. Drugi jest w Houston, gdzie przygotowuje jakieś ogromne przedsięwzięcie. Uwierz mi, nie znajdziesz nikogo innego, kto mógłby ci pomóc.
Ze wzruszeniem ramion Gabe przesunął w jej stronę kieliszek z winem.
– To się jeszcze okaże. Nie zamierzam złamać swoich zasad.
Alex poczuła, że płonie. W jej życiu było kilka rzeczy, co do których miała stuprocentową pewność. Jedną z nich była ta, że nikt w tej branży nie jest lepszy od niej samej. Gabe naprawdę jej potrzebował.
– Chcesz, żeby twoje promocje okazały się porażką? Rozwinięcie tej firmy i doprowadzenie jej do rozkwitu zajęło ci osiem długich lat, Gabe. Osiągnąłeś wysoką pozycję i w branży liczą się z tobą. Chcesz wprowadzić na rynek nowy szczep i masz jedyną szansę, żeby to zrobić. Zapewniam cię, że mogłabym to dla ciebie zorganizować.
Gabe zaklął pod nosem. Alex popatrzyła na niego zdumiona. Nigdy nie słyszała, żeby z jego ust wyszło takie słowo.
– Pozwól sobie pomóc. – Wyciągnęła rękę i położyła mu na ramieniu. – Mogę to zrobić.
Kiedy go dotknęła, przeszedł ją prąd. Pospiesznie cofnęła dłoń i schowała ją pod udo.
– Naprawdę nie pomyślałaś o tym, żeby ze mną porozmawiać, zanim wskoczyłaś do samolotu? – mruknął, patrząc na nią spod zmrużonych powiek.
– Katya mnie wynajęła. Dała mi tę pracę.
– Ale ja mogę cię zwolnić.
– Nie zrobisz tego.
Wzruszył ramionami.
– Wiesz, że to zły pomysł.
– Nieprawda. – W zaaferowaniu przygryzła dolną wargę. – Nie będziesz musiał wcale mnie widywać. Nawet nie będziesz wiedział, że dla ciebie pracuję.
– Akurat. Ty i niewidzialność! Jesteś jak czerwona płachta na byka na zielonym tle.
– Gabe…
Uniósł rękę, spoglądając na kogoś ponad jej ramieniem.
– Muszę porozmawiać z kilkoma osobami. Siedź tu i zaczekaj na mnie, to odwiozę cię do hotelu. Porozmawiamy pod drodze.
Chciała mu powiedzieć, że nie jest jakimś psem, któremu można wydawać rozkazy, ale ugryzła się w język. Jeśli mają współpracować, musi mu pokazać, że są w stanie dojść do porozumienia.
– Doskonale. Będę tu na ciebie czekać.
Gabe sprawiał wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego potrząsnął głową i wstał.
– Dziesięć minut.
Popatrzyła, jak miesza się z tłumem, wysoki, barczysty i wyprostowany jak struna.
Och, Katya, czyżby miało się udać?
Zrelaksowana rozejrzała się po zgromadzonych gościach. Wszystko było tu takie inne od tego, do czego przywykła w Nowym Jorku. Popijając wino, zastanawiała się, jaką taktykę ma przyjąć w postępowaniu z Gabe’em. Dziś wieczorem zachowywał się inaczej niż zwykle i musiała zachować ostrożność.
Liczyło się tylko to, żeby dostała tę pracę. Nie po to przez ostatnie lata tak ciężko harowała, żeby teraz wrócić do nudnej roboty za marne grosze. Nie wróci do korporacji, żeby nabijać kieszeń komuś innemu. Anderson Communication było jej dzieckiem, jej przepustką do całkowitej niezależności, której nie zamierzała stracić.
Dla niej wolność była najważniejsza.
Ponownie rozejrzała się po zgromadzonym tłumie. Jej wzrok przyciągnął czterdziestokilkuletni szpakowaty mężczyzna siedzący nieopodal przy barze.
To nie mógł być…
To był on.
Mężczyzna, którego miała nadzieję nigdy już nie zobaczyć.
Serce niemal przestało jej bić. Wysoki, szczupły, prawie nic się nie zmienił. Prowadził ożywioną rozmowę z piękną blondynką, która nie odrywała od niego wzroku. Wciąż miał ten sam uśmiech, który potrafił zaczarować każdą kobietę. Ją w każdym razie tak.
Odwróciła się w drugą stronę, ale i tak zdążył ją dostrzec. Na jego twarzy odmalował się wyraz zaskoczenia. Wstała pospiesznie i ruszyła przed siebie, nie myśląc o tym, dokąd idzie. Byle dalej od niego. To oczywiste, że Jordan tu dzisiaj jest. Był wszakże dyrektorem generalnym jednego z największych alkoholowych koncernów w kraju. Nie mógłby opuścić takiej imprezy…
Czemu o tym nie pomyślała?
Czyjaś ręka dotknęła jej ramienia.
– Alex.
Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Jordanem Lane’em. Swoim dawnym klientem. Mężczyzną, który okazał się największą pomyłką jej życia.
Obecnie nienawidziła go równie mocno, jak kiedyś kochała.
– Jordan. – Zmusiła się, żeby wydobyć z zaciśniętego gardła słowa powitania. – Cóż za niespodzianka.
Spojrzał na nią przeciągle, po czym ujął jej rękę i pocałował.
– Pięknie wyglądasz. Czas się ciebie nie ima.
Zapewne miało to oznaczać, że kiedy go poznała, miała zaledwie dwadzieścia dwa lata i nie była w stanie stawić czoła takiemu mężczyźnie jak on. Poczuła, że robi jej się gorąco. Wyrwała rękę z jego uścisku i przycisnęła ją do boku. Wykorzystał jej brak doświadczenia, żeby dostać to, czego pragnął.
Wciąż był mężczyzną pełnym uroku, ale tym razem wyraźnie dostrzegła w jego spojrzeniu instynkt zdobywcy. Jak mogła wcześniej tego nie zauważyć?
– Uznajmy, że potraktuję to jako komplement, a ty wrócisz do przerwanego flirtowania. Co ty na to? Ona przynajmniej nie wygląda na dwa razy młodszą od ciebie.
Jego oczy przybrały odcień rzeki Hudson w pochmurny dzień.
– A może się czegoś napijemy i chwilę pogadamy?
– Nie, dziękuję.
– Chodzi o pracę.
– Nie chciałabym dla ciebie pracować, nawet gdybyś był ostatnim klientem na ziemi.
– Pamiętaj, że do tanga trzeba dwojga.
– Zabawne. Nie miałam nawet pojęcia, że tańczę.
– Potrzebuję kogoś, kto zrobi mi kampanię reklamową. Znam twoje prace i ufam ci.
I on mówił jej o zaufaniu! Zacisnęła ręce w pięści i posłała mu lodowate spojrzenie.
– Okłamałeś mnie i zhańbiłeś swoją żonę, Jordan. Prawie zniszczyłeś moją karierę. Nie mów mi o zaufaniu.
Jordan nie sprawiał wrażenia ani trochę zmieszanego.
– Słyszałem, że straciłaś Generes. Pozwól, że dam ci inne zlecenie.
– Idź do diabła.
Oddaliła się z dumnie uniesioną głową, czując, że nie panuje nad złością. Jak śmiał tak zbagatelizować to, co jej zrobił? Jak mógł myśleć, że będzie chciała z nim rozmawiać, nie wspominając już o pracy dla niego? Była już prawie przy drzwiach, kiedy czyjaś silna ręka chwyciła ją za ramię. Odwróciła się, żeby powiedzieć mu, co o nim myśli, kiedy zobaczyła, że stoi przed nią Gabe.
– Wszystko w porządku? – spytał.
– Tak. Potrzebuję jedynie odrobiny świeżego powietrza.
– Znasz Jordana Lane’a?
A więc widział, jak z nim rozmawiała. Cóż, pozostawało jej tylko udawać, że ten człowiek nic dla niej nie znaczy.
– Tak. Był kiedyś moim klientem.
Gabe zmarszczył czoło.
– Nagabywał cię?
– Nie. – Alex odwróciła wzrok. – Oferował mi pracę.
– To nie jest facet, dla którego chciałabyś pracować, Alex.
– W takim razie wynajmij mnie i nie będę musiała pracować dla niego.
Gabe milczał przez dłuższą chwilę.
– Jeśli chodzi o mnie, możemy już iść – odezwał się w końcu. Wyjął jej z ręki sweter i zarzucił na ramiona. – Wyglądasz na wykończoną. Idziemy.
Założyła sweter, pozwalając mu się nim otulić. Jego zapach sprawił, że jej zmysły znacznie się wyostrzyły i nie miało to nic wspólnego z interesami.
Z westchnieniem ulgi wsiadła do srebrnego porshe Gabe’a. Jak dobrze było znaleźć się w oddaleniu od tłumów ludzi.
Podczas drogi do hotelu Gabe wypytywał ją o swojego dwuletniego siostrzeńca, Marca. Zdała mu szczegółową relację z tego, jak miewa się syn jej siostry, uśmiechając się, kiedy spytał, co mu kupić na urodziny.
Ani się spostrzegła, jak znaleźli się przed hotelem Union Square. Gabe wyłączył silnik i spojrzał na nią.
– Masz ochotę na drinka?
Skinęła głową, choć doskonale wiedziała, że to nie jest dobry pomysł. Nagle wydało jej się, że hotelowy pokój, który zajmowała, jest zbyt mały i ciasny. Spokojnie, powiedziała do siebie w duchu i zapaliła światło. To tylko drink. Gabe zdjął marynarkę i usiadł na sofie.
Potarł dłonią kark w geście, który wskazywał na to, jak bardzo jest zmęczony.
– Szkocka?
– Wolałbym wodę sodową z cytryną. Muszę jeszcze dojechać do winnicy.
Alex podała mu to, o co prosił.
– Szczerze mówiąc, jestem zdziwiony, że wróciłaś do Nowego Jorku. Po co ci ta praca?
– Trochę się u mnie pozmieniało – odparła enigmatycznie.
– To naprawdę nie jest dobry pomysł, żebyśmy razem pracowali, Alex.
– To wyjątkowa sytuacja.
– Pozabijamy się.
– Ależ skąd. Nauczymy się ze sobą współpracować. Do tej pory nawet nie próbowałam być dla ciebie miła.
Jego śniadą twarz rozjaśnił uśmiech.
– I to mnie właśnie niepokoi najbardziej.
– Jestem jedyną osobą, która to może zrobić, Gabe.
Gabe odstawił szklankę i przejechał palcami przez włosy.
– Gdybym się zgodził, zrealizowałabyś to zlecenie sama czy dałabyś je jakimś młodym?
– Nigdy tak nie robię. Jeśli zatrudniasz mnie, masz mnie.
Och! Nie zabrzmiało to dobrze. Gabe chyba zrozumiał, co miała na myśli?
– Co się z tobą dzieje? Usiądź jak człowiek, a nie wisisz na brzegu tej sofy, jakbyś siedziała na grzędzie.
Alex poprawiła się. Rzeczywiście była spięta, ale jak mogła się rozluźnić, kiedy Gabe siedział tak blisko niej?
– Alex?
– Słucham? – Podniosła na niego wzrok.
– Powiesz mi, co się z tobą dzieje?
– Nic takiego. Po prostu mam za sobą ciężki dzień.
Gabe napił się wina.
– Przekonaj mnie, że powinienem dać ci to zlecenie.
Alex wstała i wyjęła z torby swój folder.
– Tu masz opis ostatnich pięciu zleceń, które zrealizowałam. Możesz być pewien, że zrobiłabym z twoich imprez najbardziej spektakularne wydarzenie roku.
Gabe przejrzał folder.
– To robi wrażenie.
– To na co czekasz?
Gabe odłożył dokumenty i rozparł się wygodnie na sofie.
– Nawet jeśli zgodzę się z tobą co do tego, że to sensowne rozwiązanie, to musimy przedyskutować jeszcze inny problem.
– Jaki mianowicie?
– Ten problem – podkreślił z naciskiem.
Alex zmarszczyła brwi.
– Obawiam się, że cię nie rozumiem.
– Przekonaj mnie, że to nie było spojrzenie pełne pożądania.
– O czym ty mówisz? To było jedynie…
– Alex. – Przysunął się do niej i spojrzał jej prosto w oczy. – Odkąd weszliśmy do tego pokoju, jesteś zdenerwowana i oboje wiemy dlaczego. Cały czas zastanawiasz się, jak by to było, gdybym pocałował cię wtedy w ogrodzie Lilly i Ricarda. Co więcej, ja też jestem tego ciekaw.
Ach, ten prawie pocałunek. Coś, o czym nie mogła zapomnieć, niezależnie od tego, jak bardzo się starała. Sprzątała w ogrodzie po przyjęciu, które zorganizowała jej siostra, kiedy nadszedł Gabe. Jego obecność zupełnie ją zaskoczyła. Prawie spadła ze stołka, na którym stała, żeby dosięgnąć wiszących na drzewie lampionów. Złapał ją w ostatniej chwili i mocno przytrzymał. Wiedziała, że ma ochotę ją pocałować. Wyrwała mu się i uciekła.
– Śpię po cztery godziny na dobę i dlatego jestem podminowana. Może powinieneś po prostu powiedzieć „tak” i pozwolić mi odpocząć… – Spojrzała na niego zaniepokojona. – Co ty wyprawiasz?
Gabe dotknął palcami jej brody.
– Zanim podejmę jakąkolwiek decyzję, muszę się przekonać, jak poważny jest to problem.
– Nie ma żadnego problemu. Jeśli mamy pracować razem…
– Nie powiedziałem jeszcze, że się zgadzam.
Alex przełknęła z trudem, czując, że serce zaczyna jej walić w piersiach jak oszalałe.
– Jeśli spieprzę ten pocałunek, powiesz „tak”?
– Na pewno go nie spieprzysz.
Rzeczywiście, pocałunek okazał się wspaniały. Chciała mu jedynie udowodnić, że tak naprawdę nie ma między nimi nic nadzwyczajnego.
Jednak kiedy poczuła smak gorących, wilgotnych ust Gabriela De Campo, była zgubiona. Poczuła się, jakby nagle znalazła się wysoko nad ziemią, wiedząc o tym, że za chwilę będzie musiała na nią spaść.
Wiedziała, że Gabriel jest dobry, ale nie sądziła, że aż tak.
Miała ogromną ochotę ulec pokusie i pozwolić sobie na to, o czym marzyła od dawna.
Gabe wyczuł, że mięknie. Wsunął dłonie we włosy Alex i pogłębił pocałunek.
– Lex, daj mi więcej. – Przesunął językiem po jej wargach.
Miała zamiar zaraz przestać, ale kiedy znów wsunął język w jej usta, poddała się. To było coś więcej niż zwykły pocałunek. To było pełne natarcie na jej zdrowy rozsądek.
Co gorsza, to działało.
Wysunęła się z jego objęć i wstała z sofy.
– To nie było fair.
– Musisz przyznać, że problem jednak istnieje. Teraz już o tym wiemy.
– Ale wiemy też, że potrafimy go kontrolować. Zaspokoiliśmy swoją ciekawość i możemy nigdy więcej do tego nie wracać.
Gabe wziął do ręki jej prospekt i wstał.
– Przyjdź jutro do mojego biura o dziesiątej.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
– Chcesz tak długo trzymać mnie w niepewności?
– Muszę to najpierw przeczytać.
Była na siebie wściekła. Dlaczego mu na to pozwoliła? Miała go przekonać o swoim profesjonalizmie, a nie o tym, jaka jest dobra w łóżku.
Ruszyła za nim do drzwi.
– Nie będziesz żałował, jeśli dasz mi tę pracę, Gabe.
– Che resta da verde.
– Co to znaczy?
– Pożyjemy, zobaczymy.
Z tymi słowami wyszedł. Wzięła do ręki but i rzuciła za nim w drzwi. Zza drzwi dobiegł ją jego śmiech.
Alex wzięła gorący prysznic i poszła do łóżka. Gabe najwyraźniej doskonale się bawił, sprawdzając, czy istnieje powód, dla którego nie powinien dać jej tego zlecenia. A ona nie była w stanie oprzeć się jego urokowi.
Przytuliła głowę do poduszki i zamknęła oczy. Jeśli dostanie jeszcze jedną szansę, jeśli da jej tę pracę, nie popełni drugi raz tego samego błędu.
Tytuł oryginału: An Exquisite Challenge
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2014
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2014 by Jennifer Drogell
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2015
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-1711-8
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.