9,99 zł
Znana na Manhattanie projektantka mody Sofia Ramirez ma romans z księciem Nikandrosem Konstantinidesem. Wie, że ich związek nie ma przyszłości, więc uprzedzając fakty, sama z nim zrywa. Po ich ostatniej wspólnej nocy Nik wraca do swojego kraju. Zaczyna nowe życie i zaręcza się, a tymczasem Sofia odkrywa, że jest w ciąży…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 141
Tłumaczenie:
Sofia Ramirez otworzyła drzwi żółtej taksówki nowojorskiej. Postawiła stopę obutą w szpilki od Manolo Blahnika na chodniku wciąż gorącym po dusznym, parnym dniu. Widok jej smukłej nogi przykuł uwagę mężczyzny w smokingu. Z uznaniem spoglądał na sukienkę koktajlową Sofii w kolorze szampana, idealnie podkreślającą zmysłowe kształty, a także na o ton ciemniejszą kopertówkę od Kate Spade. Sofia zapłaciła taksówkarzowi, przygładziła dłonią kok francuski i ruszyła w stronę wejścia do majestatycznego budynku Metropolitan Museum of Art. Jako właścicielka jednego z najmodniejszych butików na Manhattanie, doskonale wiedziała, jak istotne jest to, by ubrać się odpowiednio do okazji. Nadmierna elegancja nie jest dobrze widziana. Natomiast zbyt skromny ubiór to pożywka dla plotkarzy.
Weszła do muzeum, w którym jedna z jej najważniejszych klientek zorganizowała benefis młodych artystów, z przyjemnością dochodząc do wniosku, że udało jej się idealnie dobrać strój. Ale czy jakikolwiek strój mógłby pomóc jej w drugim zadaniu tego wieczoru, być może trudniejszym – zerwaniu z mężczyzną, który należy do najpotężniejszych ludzi na Manhattanie?
Do tego nie ze zwykłym mężczyzną. Z księciem. Seksownym, charyzmatycznym arystokratą, drugim w linii sukcesji do tronu śródziemnomorskiego królestwa Akatinii, księciem Nikandrosem Konstantinidesem. „Nieposkromionym”, jak określały go byłe kochanki w wywiadach, zazwyczaj nie kryjąc rozczarowania, że tak błyskawicznie trafiły do grona porzuconych zdobyczy.
Czyżby nie zdawały sobie sprawy, że książę szybko się nudzi? Że nie potrafi się skoncentrować na żadnym związku?
Sofia dobrze o tym wiedziała. I co zrobiła? Czekała, aż zadzwoni do niej po powrocie z Meksyku, gdzie miał podpisać umowę o wolnym handlu. Co kwadrans obsesyjnie sprawdzała wiadomości na telefonie. A on odezwał się dopiero dziś wieczorem, wiedząc, że będą obecni na tej samej imprezie.
Podając zaproszenie przed wejściem do świątyni Dendur eksponowanej w sekcji egipskiej, Sofia poczuła silny skurcz żołądka. To godne ubolewania, że tak reaguje na mężczyznę. Nawet tak zabójczo przystojnego jak Nik. Nie może sobie na to pozwolić. Musi postąpić tak, jak każda inteligentna, rozsądna kobieta na jej miejscu. Zakończy ten związek, zanim będzie za późno. Zanim on złamie jej serce. Zanim pojawią się nadzieje, które nigdy się nie ziszczą.
Ruszyła przez tłum eleganckich gości w poszukiwaniu gospodyni wieczoru, Natalii Graham, szanowanej filantropki pochodzącej z jednej z najstarszych i najbogatszych rodzin z Manhattanu. Sprawy zawodowe na pierwszym miejscu. Potem przyjdzie czas na osobiste.
Świątynia Dendur, podarowana w latach sześćdziesiątych przez Egipt Stanom Zjednoczonym, a następnie przekazana Metropolitan Museum, była dziś rzęsiście oświetlona.
Sofia przywitała się z kilkoma znajomymi, a w zasadzie klientkami. Z każdą z nich porozmawiała przez chwilę. Przez lata pracy zdobyła umiejętność prowadzenia niezobowiązującej pogawędki. Pochodziła z innej części miasta niż większość obecnych. Nie wyniosła tej umiejętności z domu.
W tłumie wypatrzyła ją Natalia. Podeszła i przywitała się serdecznie.
‒ Tak się cieszę, że jesteś – powiedziała.
‒ Przepraszam za spóźnienie. Miałam zwariowany dzień.
‒ I pewnie marzysz o tym, żeby wreszcie usiąść – odgadła Natalia. – Katharine nie przyszła? – spytała o jej wspólniczkę.
Sofia pokręciła głową.
‒ Ojciec przyjechał do niej w odwiedziny – odparła.
‒ I nie ma z tobą dziś żadnego przystojnego towarzysza? – Natalia obdarzyła ją żartobliwym spojrzeniem. – Wydawało mi się, że mężczyźni stoją do ciebie w kolejce. Chyba, że pogłoski o tobie i księciu są prawdziwe.
‒ Nie mam czasu na randki – odparła Sofia i usiadła na stołku barowym. – Wiesz, że pracuję bez przerwy.
‒ Tak, wiem – powiedziała Natalia znaczącym tonem. – Martini?
‒ Bardzo proszę.
Sofia uznała, że rozsądna porcja alkoholu pomoże jej nabrać bardzo pożądanej tego wieczora odwagi, po czym skupiła się na rozmowie z Natalią o dzisiejszym wydarzeniu, które wspólnie zaplanowały. Był to pokaz mody, z którego dochód miał być przekazany na cele charytatywne. Kiedy omawiały szczegóły, wzrok Natalii przykuł jeden z gości.
‒ O księciu mowa – zażartowała.
Sofii gwałtownie przyspieszył puls. Nie musiała odwracać głowy, by wiedzieć, kto na nią patrzy. Wzrok Nika dosłownie palił jej plecy.
‒ Cóż, chyba wszystko jasne – powiedziała znacząco Natalia.
Sofia łyknęła martini. Choć od czasu, gdy poznali się na imprezie charytatywnej, dokładali wysiłków, by utrzymać związek w tajemnicy przed wścibskimi dziennikarzami, plotki już krążyły po mieście. Ale ponieważ i tak miała zamiar rozstać się z nim dzisiaj, uznała, że nie warto potwierdzać domysłów Natalii.
‒ Nie przesadzaj. ‒ Wzruszyła ramionami. – Wiesz dobrze, jaki on jest – powiedziała i odwróciła się na stołku. W grupie mężczyzn siedzących przy jednym ze stolików bez trudu rozpoznała Nika. Wysoki, o śniadej cerze, wyglądał dosłownie zabójczo.
Marynarkę zawiesił na oparciu krzesła, podobnie jak towarzyszący mu przyjaciele. Nawet kiedy siedział, jego poza bez wątpienia świadczyła o ogromnej pewności siebie. Wyglądał jak grecki bóg, potężny i groźny. Spojrzała mu prosto w oczy. Jasnobłękitne, frapująco kontrastujące z oliwkową cerą. I dojrzała w nich nieskrywane pożądanie.
Odwróciła się twarzą do baru i drżącą nieco dłonią sięgnęła po kieliszek. Pamiętaj, jak niepotrzebna, jak upokorzona się czułaś, przez kilka dni czekając na jego telefon, powiedziała sobie. Uda ci się. Teraz już się nie wycofasz. Musisz być silna.
‒ Ten, który przegra, zapłaci rachunek za wszystkich.
‒ W porządku, zgadzam się.
Nik przeniósł wzrok z Sofii na dwóch najlepszych kumpli.
‒ O co się założyliście? – spytał.
‒ O to, czy ta ślicznotka przy barze poprawi ci humor. Jake twierdzi, że nie – odparł Harry, z którym Nik znał się do czasów college’u.
Mógł im powiedzieć, że spotyka się z nią od paru miesięcy, ale cenił sobie prywatność. I brak komplikacji. Łyknął whisky.
‒ Przez pół roku negocjowałem umowę o wolnym handlu. To nie kwestia humoru, ale zmęczenia.
Harry spojrzał na niego z troską.
‒ Ale jesteś nieobecny myślami. Coś cię dręczy? – spytał.
Nik sam chciałby wiedzieć. Nie miał pojęcia, co dręczy go od dłuższego czasu. Wiedział tylko tyle, że nie jest sobą. I że tęskni za czymś, czego nie potrafi nazwać.
To, co miało być szczytowym osiągnięciem jego kariery, czyli wynegocjowanie umowy o wolnym handlu z Meksykiem, przez wielu uważane za niemożliwe, nie zapewniło mu zwykłego w takich sytuacjach przypływu adrenaliny. Prawdę mówiąc, czuł się wyczerpany. Pusty. Niezdolny do działania.
Uznał jednak za bezcelowe wyjaśnianie tego przyjaciołom oszołomionym własnymi sukcesami w dziedzinie prawa i bankowości. Nie zrozumieją przecież, że on, wpływowy arystokrata zarządzający wielomiliardowymi aktywami, który może mieć wszystko, o czym tylko zamarzy, przechodzi właśnie kryzys tożsamości. Bo jakże to inaczej nazwać? Jest przecież zbyt młody na kryzys wieku średniego.
Widząc, że gospodyni wieczoru odchodzi od Sofii, dopił resztę whisky.
‒ Być może rzeczywiście muszę poprawić sobie humor – westchnął z ponurą miną i wstał od stołu.
‒ Wiedziałem! – zawołał Harry.
Nik ruszył w stronę Sofii, ignorując grupę kobiet, które od pół godziny wysyłały mu porozumiewawcze spojrzenia. A im bardziej zbliżał się do kochanki, tym bardziej podziwiał jej wygląd. Wbrew modzie panującej w jego kręgach, nie przypominała sylwetką wieszaka na ubrania, a raczej klepsydrę, podobnie jak gwiazdy Hollywood lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Włosy miała upięte do góry, co niespecjalnie mu odpowiadało. Wolał je rozpuszczone. Szczególnie w sypialni, w której był to jedyny ubiór kobiety, który dopuszczał.
Usiadł ciężko na stołku obok Sofii.
‒ Dobry wieczór, Wasza Wysokość – przywitała go zalotnym uśmiechem.
Nik pochylił się do jej ucha.
‒ Dobrze wiesz, że jeśli będziesz mnie tak nazywać, spotka cię surowa kara – powiedział zmysłowym, niskim głosem.
Oczekiwał, że w jej pięknych oczach, jak zwykle w takiej sytuacji, dojrzy namiętność. Jednak pojawił się w nich tylko dziwny wyraz, którego nie potrafił odczytać. Zmarszczył czoło.
‒ Co się stało? Kiepski dzień w interesach? – spytał zaniepokojony.
Sofia pokręciła głową.
‒ Dzień był fantastyczny – odparła. – Możemy stąd wyjść?
Prawdę mówiąc, Nik chciał zaproponować to samo, ale w jej pytaniu zabrzmiała nuta, która go zaniepokoiła.
Wyjął portfel, rzucił na bar kilka banknotów i wstał.
‒ Spotkajmy się przy bocznym wyjściu. Carlos będzie tam na nas czekał.
Kiedy Nik żegnał się z kolegami, Sofia dyskretnie wymknęła się z budynku. Pomimo gorącej nocy przeszył ją chłód, gdy podchodziła do bentleya, który właśnie zatrzymał się przy krawężniku. Szofer Nika, Carlos, wysiadł zza kierownicy, powitał Sofię i otworzył jej drzwi.
Wsiadła do limuzyny, z lubością wdychając woń skórzanej tapicerki. Tysiące myśli kłębiło jej się w głowie. Czy powinna zerwać z nim tu, w samochodzie? Zwięźle i bez specjalnych emocji, których Nik nienawidzi? Potem będzie mógł ją odwieźć. A może lepiej poczekać, aż dotrą do jego domu?
Nik dołączył do niej po kilku minutach. Polecił Carlosowi, by zawiózł ich do apartamentu przy Parku Centralnym, a następnie opuścił zasłonę oddzielającą ich od szofera.
‒ Co się dzieje? – spytał, lustrując Sofię.
‒ Czy możemy o tym porozmawiać u ciebie?
‒ Oczywiście. – Skinął głową.
Sofia westchnęła z ulgą i już chciała rozsiąść się wygodnie, kiedy Nik chwycił ją za biodra, uniósł i posadził sobie na kolanach.
‒ Nie przywitałaś się ładnie – zażartował.
‒ Może nie w samochodzie…
‒ Wcześniej nigdy ci to nie przeszkadzało – zamruczał namiętnie i musnął ustami jej wargi. – Przecież to tylko całus.
Sofia przymknęła oczy, poddając się gorącemu pocałunkowi, który, jak zwykle, pobudził jej zmysły. Westchnęła z lubością i wplotła palce w jego gęstą czuprynę.
Po dłuższej chwili Nik spojrzał na nią czule.
‒ Wyglądasz cudownie – powiedział z uznaniem w głosie.
‒ Dziękuję – odparła. – Byłeś dziś otoczony wiernymi fanami.
W oczach Nika błysnął zaczepny ognik.
‒ Zazdrosna?
Sofia wydostała się z jego objęć, usiadła obok i poprawiła fryzurę, gorączkowo usiłując skierować rozmowę na niezobowiązujące tory.
‒ Gratuluję sukcesu. Eksperci nie byli przekonani, czy ci się uda.
‒ Też nie byłem przekonany. Ale dokonywanie rzeczy niemożliwych to moja specjalność.
Sofia uśmiechnęła się pod nosem. Cóż za ego! Choć, trzeba przyznać, ma ku temu podstawy. Ukończył Harvard z wyróżnieniem. Ma smykałkę do ryzykownych interesów. Nazywają go „czarodziejem z Wall Street”. W ciągu ostatnich dziesięciu lat sprawił, że gospodarka jego rodzinnej wysepki Akatinii rozkwitła i stała się obiektem zazdrości ze strony innych krajów śródziemnomorskich.
Pokręciła głową z namysłem.
‒ Masz niezaspokojone ambicje. Musisz bezustannie wygrywać – westchnęła.
‒ Bez wątpienia – odparł zadziornie.
To prawda. Zdobył ją, choć niechętnie przystała na jego propozycję wspólnej kolacji. Wtedy jednak odkryła, że wojowniczy książę ma ciekawą osobowość. Był nie tylko błyskotliwy, ale i zdolny do filozoficznej zadumy.
Oparła skroń o zagłówek i spojrzała na niego zamyślonym wzrokiem.
‒ Co będzie, kiedy wygrywanie przestanie ci wystarczać?
‒ Nie wiem. Mam wrażenie, że dopiero zaczynam to odkrywać.
Sofia zamrugała powiekami. Po raz pierwszy Nik przyznał się do czegoś w tak szczery sposób. Niedobrze, że akurat dziś…
Kiedy wysiedli z limuzyny, pojechali prywatną windą do luksusowego apartamentu Nika na pięćdziesiątym siódmym piętrze.
Sofia zrzuciła pantofle, przyglądając się, jak Nik otwiera butelkę prosecco. Podeszła do szklanej ściany zewnętrznej salonu i spojrzała na panoramę Manhattanu, którego rzęsiście oświetlone wieżowce wyglądały tak, jakby spadły na nie gwiazdy.
Poczuła korzenny zapach wody kolońskiej Nika. Stanął obok i podał jej kieliszek, nie odrywając wzroku od oczu. Zakłopotana udała, że spogląda na samolot przelatujący nad miastem. Przypomniała sobie, co czeka ją jutro. I zastanowiła się, czy to dlatego postanowiła zerwać z Nikiem właśnie dziś.
‒ Myślisz o ojcu, prawda?
‒ Tak. Jutro jest dwudziesta rocznica jego śmierci.
‒ Wciąż bardzo to przeżywasz, prawda?
Jak może nie przeżywać tego ciężko, skoro samolot, którym leciał ojciec, wpadł do Atlantyku, bo ktoś popełnił błąd w trakcie przeglądu maszyny? W jednej chwili straciła najważniejszego człowieka w życiu.
‒ Uczę się, jak sobie z tym radzić. Godzić się z tym, co zsyła nam los. Takie rzeczy się zdarzają. Gdybym pozwoliła, by rządził mną gniew, smutek i gorycz, utraciłabym samą siebie.
‒ To bardzo filozoficzne spojrzenie. Ale wtedy miałaś zaledwie osiem lat. Bez wątpienia taka tragedia odciska głębokie piętno.
Sofia pomyślała, że to dość eufemistyczne określenie tragedii, która ją spotkała. Telefon w środku nocy. Rozpacz matki. Jej dzieciństwo skończyło się w jednej chwili. Jedno z rodziców zginęło, a drugie pogrążyło się w tak głębokiej żałobie, że przestało dla niej istnieć.
‒ Wiem, jak to jest utracić coś bardzo cennego. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Nauczyłam się, że to, co ważne, może się rozpaść w ułamku sekundy.
‒ Może, ale na szczęście nie musi – zauważył Nik. – Znacznie częściej udaje nam się zbudować coś wartościowego. Rozkręcić interes…
‒ Który również może upaść przy byle wahnięciu na giełdzie – przerwała mu.
‒ Tak, zgadzam się. To część gry. Ale nie nastawiamy się na porażkę, tylko wierzymy w swoją wizję. A tak przy okazji… Nigdy nie mówiłaś, skąd zdobyłaś pieniądze na swój biznes.
‒ Do katastrofy samolotu doszło z winy przewoźnika. Odszkodowanie trafiło na fundusz powierniczy, z którego mogłam skorzystać dopiero w wieku dwudziestu jeden lat. Studia wzornicze skończyłam dzięki stypendium.
‒ A co było wtedy twoim celem? Projektowanie czy własny biznes?
‒ I jedno, i drugie. Moją główną pasją jest wzornictwo, ale kiedy otworzyłam sklep, musiałam chwilowo o nim zapomnieć. Trzeba było rozkręcić interes. Dopiero ostatnio mogę pozwolić sobie na to, by zatrudnić kilka osób i pracować z domu, przez internet.
‒ Jak długo prowadzisz sklep? – spytał Nik.
‒ Sześć lat.
‒ Sześć lat to długo, jak na realizowanie marzeń.
Sofia poczuła się urażona tą uwagą.
‒ Takich rzeczy nie da się załatwić od ręki. A i nabór pracowników trwa długo. Muszę znaleźć kogoś, komu będę mogła zaufać i bez wahania powierzyć moje dzieło.
‒ A może nie ufasz samej sobie? – spytał Nik łagodnym tonem. – Kiedy bardzo się czegoś pragnie, to się to osiąga. W życiu nic nie jest niemożliwe. Istnieją tylko bariery, które sami tworzymy.
‒ Powoli dążę do celu. – Sofia usłyszała defensywną nutę we własnym głosie, co bardzo ją wzburzyło. – Nie wszyscy dążymy do celu za wszelką cenę, nie zważając na nic i na nikogo.
Nik zmarszczył brwi.
‒ W taki sposób mnie postrzegasz? – spytał.
‒ A czyż nie mam racji?
Lustrował ją przez dłuższą chwilę. Odwróciła wzrok, bo zrozumiała, że w tym, co powiedział, jest dużo niewygodnej dla niej prawdy. Rezygnacja z projektowania była początkowo koniecznością. Musiała przecież rozkręcić interes, zdobyć stałych klientów. Problem tkwi w tym, że im dłużej będzie zwlekała, tym trudniej będzie jej sięgnąć po ołówek.
‒ Mam wrażenie, że się boisz – powiedział Nik. – Myślę, że wcale nie jesteś taka twarda, jaką udajesz. Nie idziesz na całość, bo cały czas myślisz tylko o ryzyku porażki. Obawiasz się, że zaczniesz projektować, ale Nowy Jork tego nie zaakceptuje. I że wtedy wszystko znów się rozpadnie.
Sofia musiała przyznać, że Nik ma mnóstwo racji.
‒ Chyba trochę przesadzasz – powiedziała.
‒ Nie przesadzam – odparł łagodnie i pogładził ją lekko po policzku, co sprawiło jej ogromną przyjemność. – Sama mówisz, że wiesz, jak łatwo wszystko może się rozpaść.
‒ Filozofujesz – powiedziała wymijająco.
Nik musnął palcem jej dolną wargę.
‒ Nie angażujesz się w nic w pełni. Trzymasz się lekko na uboczu, bo się boisz, że zostaniesz zraniona. W ten sposób pilnujesz, by nic się w twoim życiu nie rozpadło. Ale tylko oszukujesz samą siebie. Nie zapobiegniesz tragediom, porażkom lub rozstaniom. Żeby coś osiągnąć, musisz ryzykować.
Sofia nawet nie próbowała z tym polemizować, bo czuła, że Nik ma rację. Ale przy okazji zdawała sobie sprawę, że dotyczy to w równej mierze Nika.
‒ Obawiam się, że z tobą jest podobnie – stwierdziła. – Ukrywasz się pod skorupą. Nikt naprawdę cię nie zna. Nikt nie wie, o czym marzysz. Czego oczekujesz. Kiedy spytałam, co będzie, kiedy wygrywanie przestanie ci wystarczać, po raz pierwszy odpowiedziałeś mi z głębi serca. Pewnie i ostatni, bo mój czas się kończy, prawda? Wkrótce dojdziesz do wniosku, że przywiązuję się do ciebie zbytnio, wręczysz mi śliczny klejnocik i cmokniesz na pożegnanie.
Twarz Nika spochmurniała.
‒ Nigdy nie obiecywałem ci nic więcej. Jestem taki, a nie inny. Byłaś tego świadoma od samego początku.
‒ Owszem. Ciągnie swój do swego. Nie chcemy lub nie potrafimy się związać. Dlatego myślę, że powinniśmy to zakończyć teraz, kiedy wciąż się lubimy. Zanim się między nami popsuje. Przecież obiecaliśmy to sobie.
Nik otworzyły szeroko oczy.
‒ Po to chciałaś się dziś spotkać? Żeby ze mną zerwać?
Sofia zmusiła się, by skinąć głową.
‒ Przyznaj szczerze, że i tak zamierzałeś to zakończyć. Twoje milczenie przez ostatni tydzień jest najlepszym dowodem.
‒ Miałem przez ten czas koszmarny młyn. Ale rzeczywiście, zastanawiałem się nad tym, by wkrótce zakończyć nasz romans. Kiedy tylko przestanie między nami iskrzyć – wycedził.
Sofia miała wrażenie, że jeszcze długo nie przestanie. Ale w tej chwili najważniejsze było to, że nie wie naprawdę, kim jest Nik i czy jest zdolny do głębszych uczuć. Podniosła głowę. Nie chciała być taka jak pozostałe kobiety, z którymi Nik się spotykał. I zdała sobie sprawę, że tego właśnie dziś od niego oczekuje. Usłyszeć, że jest inna. Ale na próżno. Nik podszedł bliżej. Sofia dostrzegła w jego oczach błysk, którego nie potrafiła rozpoznać.
‒ Było mi z tobą dobrze – powiedział.
‒ Mnie z tobą również – wydusiła Sofia, zaskoczona stanowczością w jego głosie.
Spojrzał na nią pytająco.
‒ Czy w taki sposób chcesz to zakończyć?
‒ Nie – odparła, po czym wspięła się na palce i zbliżyła wargi do jego ust. – Chcę zakończyć to tak.
Tytuł oryginału: Carrying the King’s Pride
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2016 by Jennifer Drogell
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osob rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-3393-4
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.