10,99 zł
Sienna Burns, rzeczoznawczyni rynku sztuki, towarzyszy swej adopcyjnej siostrze w wyjeździe do Charlestonu, aby poznać jej biologiczną rodzinę Wattsów. Szef rodzinnej firmy, Ethan Watts, jest atrakcyjny i charyzmatyczny. Sienna postanawia dobrze wykorzystać swoje krótkie wakacje i przeżyć z nim niezobowiązujący flirt. Nie przewidziała, że Ethan rozpali jej zmysły i że trudno jej będzie się z nim rozstać...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 158
Cat Schield
Każdy czuły szept
Tłumaczenie: Anna Sawisz
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2022
Tytuł oryginału: Seduction, Southern Style
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2021
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2021 by Catherine Schield
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2022
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-8910-8
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Jadąc trójpasmówką na obrzeżach Charlestonu wraz ze swoją adopcyjną siostrą Teagan, Sienna Burns poczuła znajomy dreszczyk emocji. Pracując jako niezależna rzeczoznawczyni dzieł sztuki, dużo podróżowała i uwielbiała poznawać nowe miejsca. A to miasto dosłownie zapierało dech w piersi.
– Jak tu ładnie – powiedziała, gdy mijały pastelowe podmiejskie wille z oknami ozdobionymi skrzynkami na kwiaty. Starannie ogrodzone posesje zatopione były w bujnej zieleni, wśród której wyróżniały się palmy i obficie kwitnące hortensje. Do ganków z kolumienkami wiodły ceglane, obsadzone żywopłotami ścieżki.
Siostra nie zareagowała na jej zachwyty. Sienna spojrzała więc na nią i to, co ujrzała, wcale jej nie zaskoczyło. Teagan robiła sobie selfie. Nie zaproponowała nawet wspólnego zdjęcia, i słusznie.
Ciągle walcząca z nadwagą Sienna nie lubiła się fotografować i przy swojej pięknej, szpanersko ubranej siostrze czuła się jak mało atrakcyjna klucha.
– Sfotografuj się na tle jednego z tych uroczych dworków – zasugerowała. – Twoi followersi będą zachwyceni.
Teagan mruknęła coś pod nosem, najwyraźniej słabo zainteresowana radą siostry. Zrobiła sobie drugie selfie, tym razem z dzióbkiem.
– Na co ja ci w ogóle jestem potrzebna? – nie wytrzymała Sienna, wykończona po kilkuetapowym locie z Londynu. – Przez całą podróż ani razu nie odkleiłaś się od telefonu.
Mocno różniące się pod względem urody i temperamentu siostry łączyła jedna cecha: obie były piekielnie pracowite. Teagan wykorzystywała swoją pozycję w mediach społecznościowych do wypromowania własnej linii biżuterii i dodatków modowych. Świadczyła też ekskluzywne usługi w zakresie makijażu.
– W takiej chwili chcę mieć siostrę przy sobie – odparła Teagan, nie unosząc wprawdzie wzroku znad wyświetlacza, ale mocno ściskając Siennę za rękę. – Wiesz, jak bardzo boję się spotkania z rodziną mojej biologicznej matki.
Kilka miesięcy temu Siennę zaskoczyła wiadomość, że siostra oddała do badania próbkę swojego DNA. Dzięki temu odkryła, że jest spokrewniona z dość prominentną rodziną z Charlestonie w Karolinie Południowej.
To, w jaki sposób mogła zostać adoptowana przez bogatą parę z Upper East Side w Nowym Jorku, nie zostało wyjaśnione. Dowiedziała się tylko, że jej matka, Ava Watts, wyjechała do Nowego Jorku, gdzie chciała zrobić karierę modelki. Zaszła w ciążę i zginęła tragicznie, pozostawiając niemowlę. Więzy z rodziną zerwała na tyle skutecznie, że krewni z Charlestonu jeszcze przez długie lata nie wiedzieli ani o jej śmierci, ani o tym, że miała córkę.
W akcie adopcji zawarto klauzulę chroniącą dziecko przed odnalezieniem przez biologiczną rodzinę.
– Nie ma się czego bać – pocieszała Sienna siostrę, oddając jej uścisk. – Oni cię szukali, odkąd dowiedzieli się o twoim istnieniu. Na pewno będą szczęśliwi, że w końcu się odnalazłaś.
– A jeśli mnie nie polubią?
– Nie tylko polubią, ale i pokochają – odparła Sienna, która nigdy nie mogła się nadziwić brakowi pewności siebie u tak pięknej i uzdolnionej osoby.
– Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie – powiedziała Teagan, opierając czoło o ramię Sienny.
– I na szczęście nigdy się nie dowiesz.
Podniesiona na duchu Teagan zajęła się znów swoim telefonem, a Sienna dalej napawała się pięknymi widokami, dzięki czemu doładowywała swoje własne baterie.
– To zdumiewające, jak bardzo jestem do nich podobna – stwierdziła Teagan, przyglądając się instagramowej stronie swojej kuzynki, Dallas Shaw.
Na zdjęciu widać było Dallas, jej siostrę bliźniaczkę oraz ich matkę, starszą siostrę Avy Watts, Lenorę Shaw. Sienna wyobraziła sobie zdjęcie, które pewnie wkrótce powstanie: trójka blond piękności o intrygująco zielonych oczach. Dowód na ich wspólną przynależność do klanu Wattsów-Shawów. I poczuła ukłucie zazdrości.
– Nawet bez testów DNA widać, że jesteście spokrewnione – powiedziała.
– Mam nadzieję, że oni też tak myślą – odparła Teagan.
– Na pewno.
– Chciałabym, żebyś mogła pobyć tu dłużej niż parę dni – powiedziała Teagan, nie odrywając wzroku od zdjęć Dallas i jej bliźniaczej siostry Poppy.
– Nie chcę nadużywać ich gościnności. Powinnaś spędzić więcej czasu sam na sam z cudownie odnalezioną rodziną.
– Nie bądź głupia, oni bardzo się cieszą na spotkanie także z tobą. Zresztą powiedziałam im, że zostaniesz na jakieś… dwa tygodnie.
– Co takiego? Nawet gdybym mogła zrobić sobie tyle wolnego, to i tak nie powinnaś ich obciążać moją osobą. Nie znasz ich dobrze, nie wiesz, jak to przyjmą.
– Chyba żartujesz. Robisz sobie wakacje po raz pierwszy od chyba trzech lat, zasłużyłaś na nie. A w ich posiadłości jest mnóstwo miejsca. Dallas i Poppy mieszkają już zresztą osobno, w dawnym domku stróża, a ciotka Lenora mówi, że mają jeszcze całkowicie pustą powozownię, a i w głównym budynku jest od groma pustych pokoi.
– No dobra, poprzestawiam sobie kilka spraw i spróbuję zostać na tydzień.
– Dziesięć dni – targowała się Teagan.
– Rzeczy wzięłam na cztery dni.
– Tu też mają sklepy.
Fakt. Poza tym Sienna była tak wyczerpana pracą, że pomysł zrobienie sobie krótkich wakacji w tym cudownym miejscu wydał jej się nagle bardzo kuszący. W końcu stać ją na tydzień błogiego leniuchowania.
– A ty przecież i tak nie nosisz nic innego poza nudnymi garniturami i praktycznymi czółenkami na płaskim obcasie – droczyła się z nią siostra.
– Mam jeszcze kilka sukienek – zaprotestowała Sienna.
– I każda jest czarna, szara albo granatowa, tak?
– Cóż, mam klientów i muszę spełniać ich oczekiwania. Nie pomyślałaś o tym? Dlatego też nie mogę za bardzo przedłużyć sobie urlopu.
– Bo co? Bo świat się zawali, jeśli nie znajdziesz jakiegoś kolejnego starego rupiecia, którego możesz im wcisnąć, żeby mieli w czym ulokować gotówkę?
– Wiem, że uważasz moją pracę za nudną, ale tak jak ciebie kręcą wyłącznie nowe i modne rzeczy, tak ja staram się odnajdywać piękno w starociach. I wzbogacać kolekcje moich klientów. Trudno, nie umiem być trendy.
– Nie o to mi chodzi! Odkąd zaczęłaś pracować na własny rachunek, dla mnie zupełnie nie masz czasu.
Sienna omal się nie roześmiała.
Teagan była wprost rozrywana, miała w Nowym Jorku mnóstwo przyjaciół, prowadziła bogate życie towarzyskie. A Sienna ciągle w rozjazdach, kiedy więc udało jej się na trochę przyjechać do domu, wolała święty spokój i odpoczynek.
– Daj spokój, chyba nie narzekasz na brak towarzystwa?
– Towarzystwo i rodzina to dwie różne sprawy.
– No to teraz już masz rodzinę. – Sienna wskazała palcem ekran telefonu z kanałem Dallas Shaw. – Założę się, że nawet nie zauważysz mojego wyjazdu.
– A co, jeśli mi się nie spodobają?
I wtedy Sienna nagle zauważyła na zdjęciu element niepasujący do reszty. W gronie uroczych niebieskookich blondasów stał w głębi wysoki facet o rozczochranej fryzurze w kolorze mahoniu. Na jego ustach błąkał się niefrasobliwy seksowny uśmieszek.
Sienna się wzdrygnęła.
– No to wrócisz do Nowego Jorku i dalej będziesz żyła jak dotychczas – odparła siostrze.
– No właśnie, jeszcze ci o czymś nie powiedziałam – odezwała się Teagan.
– O czym mianowicie?
– Nie jestem pewna, czy wrócę do Nowego Jorku.
– Co takiego? Niby dlaczego? – Niepokój, jaki ogarniał Siennę, odkąd siostra rozpoczęła poszukiwania biologicznej rodziny, osiągnął apogeum.
– Podjęłam decyzję. Chcę pokierować Watts Shipping.
Sienna zamilkła. W uszach dźwięczały jej słowa siostry. Rodzina Wattsów posiadała wartą miliardy dolarów korporację z liczącą pięćdziesiąt jednostek flotą statków rozwożących różnego rodzaju dobra po całym świecie.
Założona w latach dwudziestych XX wieku firma należała do czołówki przedsiębiorstw amerykańskich i zatrudniała półtora tysiąca pracowników w różnych krajach.
A Teagan ma dyplom Uniwersytetu Harvarda i – jak widać – wielkie ambicje. Brakuje jej jedynie doświadczenia.
– Myślałam, że firmą kieruje wuj – powiedziała Sienna – i że jeden z jego synów ma przejąć po nim stanowisko.
Wyobraziła sobie, jak ten ciemnowłosy wyrzutek ze zdjęcia przyjmie fakt, że przyjdzie mu rywalizować z kimś nowym w rodzinie.
– Zgadza się, to Ethan – odparła Teagan, przesuwając palcem po ekranie. – Problem w tym, że on jest adoptowany i…
Sienna pomyślała, co teraz musi się dziać w głowie siostry i starała się zachować kamienną twarz. Teagan była oczkiem w głowie jej mamy, ukochaną córeczką tatusia, ale to nie zmieniała faktu, że była adoptowana. Czyżby czuła się mniej uprawniona do przynależności do klanu Burnsów niż Sienna i ich brat Aiden? Gdyby tak było, to… Toż to policzek dla całej rodziny!
Jeżeli już, to ona, Sienna, powinna się czuć niedowartościowana. Najstarszy z rodzeństwa, Aiden, jako chłopiec w sposób naturalny szykowany był na dziedzica rodzinnej firmy. A najmłodsza Teagan została adoptowana, bo chyba Anna, matka, nie uważała Sienny za wystarczająco ładną, by ją stroić i chwalić się nią przed przyjaciółmi.
– A więc uważasz, że więzy krwi dają większe prawo do przejęcia kierowania firmą tobie niż jemu? – domyśliła się Sienna, pamiętając, że jej rodzice przekazali jednak firmę Aidenowi. – Czy to w porządku wobec tego Ethana?
– Ja tego od nich nie wymagam ot tak sobie – odparła Teagan. – Mam kwalifikacje i zamierzam dać z siebie wszystko. To dla mnie szansa i nie zamierzam z niej rezygnować.
– No cóż, widocznie tak jest… okej – powiedziała Sienna, w duchu współczując Ethanowi. – Ale to jeszcze nie wyjaśnia, dlaczego miałabym dłużej zostać w Charlestonie. Przecież ty będziesz miała pełne ręce roboty. Musisz poznać swoją nową rodzinę i… ich firmę.
Ostanie słowa wymówiła z uśmieszkiem, który w zamyśle miał złagodzić jej krytyczne w gruncie rzeczy nastawienie.
– Myślałam, że popracujemy nad tym razem.
Sienna jakby dostała obuchem w głowę. Sposób myślenia Teagan czasami ją przerażał.
Bezwzględność i bezczelność to cechy, które ta mała podpatrzyła prawdopodobnie u ich matki, a potem jeszcze konsekwentnie je rozwijała. Już w prywatnej podstawówce na Upper East Endzie uchodziła za niekwestionowaną przywódczynię stada.
– Niby nad czym? – zapytała Sienna.
– No bo ty masz takie podejście do ludzi… Pomyślałam, że pomożesz mi rozgryźć całe to towarzystwo i powiesz mi, jak mam się najlepiej do każdego z nich odnosić.
– Ja mam klientów – broniła sie Sienna, przestraszona wizją utkwienia w schemacie, w który chciała ją wepchnąć siostra.
– Przestań się nimi zasłaniać – ucięła Teagan. – Wybacz mi, że jestem suką, ale po prostu nie chcę zostać z tym sama. Potrzebuję cię. Bądź przy mnie, proszę. Boję się, że nie będę pasować do tej rodziny.
– Okej – powiedziała Sienna, bo po prostu łatwiej jej było ustąpić. – Rzeczywiście nie mam teraz niczego bardzo pilnego na głowie.
– To cudownie. – Teagan promieniała jak zawsze, kiedy udało jej się postawić na swoim. – Zresztą i tu możesz znaleźć klientów. W dodatku są tutaj setki muzeów, a ty je uwielbiasz zwiedzać.
– To prawda – odparła zrezygnowanym tonem Sienna i nagle Charleston wydało jej się o wiele mniej urocze, niż kiedy do niego wjeżdżała.
Ethan Watts siedział w salonie eleganckiej rezydencji swojego dziadka przy końcu Montague Street, nieopodal rzeki Ashley. Na wyświetlaczu jego smartfona widniała krótka, rzeczowa i jednocześnie niepokojąca wiadomość, którą anonimowy nadawca przysłał mu wczoraj wieczorem, najwyraźniej, by go wzburzyć. Tym razem Ethan nie skasował esemesa.
Tylko głupiec zignorowałby taką groźbę.
Teagan Burns szykuje się do przejęcia szefostwa Watts Shipping. To zimna suka, która nie cofa się przed niczym. Uważaj na siebie. Życzliwy
Czytał tę wiadomość po raz enty i nadal nie wiedział, co o niej sądzić. Na pewno nie pochodziła od żadnego z przyjaciół. Nadawca musiał mieć w tym wszystkim swój własny interes, na pewno nie powodowała nim troska o Ethana.
– To chyba ona – usłyszał głos ciotki, która od dobrych dwudziestu minut wypatrywała przez okno zapowiedzianego przybycia utraconej dawno temu siostrzenicy.
Ethan stanął obok Leonory i oboje przyglądali się, jak szofer w uniformie otwiera drzwi pasażerkom luksusowej miejskiej limuzyny. Ciotka w napięciu czekała, aż ujrzy zaginioną córkę Avy Watts.
Niemal trzydzieści lat temu uparta i zepsuta osiemnastolatka, najmłodsza córka Grady’ego i Delilah Wattsów, wbrew woli ojca uciekła do Nowego Jorku. Przez pięć lat nie było z nią kontaktu. W końcu Grady wynajął prywatnego detektywa.
Niestety było już za późno, okazało się, że Ava od jakiegoś czasu nie żyje i że jej córeczka została przez kogoś adoptowana. Rodzina bezskutecznie szukała jej przez następne dwadzieścia pięć lat. Dopiero niedawno obie strony nawiązały kontakt za pośrednictwem firmy prowadzącej genotypową bazę danych.
Z samochodu wysiadła niska brunetka.
– To nie może być ona – powiedziała Leonora, wpijając palce w ramię Ethana.
– To pewnie Sienna, jej starsza siostra – odparł Ethan, którego starszy brat Paul przejrzał wszelkie dostępne informacje dotyczące zaginionej dziedziczki rodu Wattsów.
Kobieta, o której mówił Ethan, ubrana była w stylu biznesowym: biała bluzka i prosty czarny żakiet ze spodniami najpewniej miały maskować figurę przypominającą kształtem klepsydrę. Ani matowe długie ciemne włosy, ani niewidoczny prawie makijaż nie przyciągały uwagi. Również jej znikoma aktywność w mediach społecznościowych świadczyła, że Sienna Burns stara się unikać rozgłosu.
– A oto i ona – szepnęła Leonora.
Ethan przeniósł wzrok na wyłaniającą się z eleganckiego auta parę długich zgrabnych nóg obutych w modne białe kozaki. Sekundę po tym na podjeździe pojawiła się znana nowojorska celebrytka. Szykowna blondynka znana wszystkim użytkownikom mediów społecznościowych i wielbicielom plotkarskich portali. Fashionistka z Manhattanu w krótkim białym kombinezonie w granatowe prążki, ze złocistymi włosami sięgającymi aż do pasa.
– Boże, jaka podobna do Avy – wykrztusiła przez zaciśnięte gardło Leonora. – Oby tylko lepiej pokierowała swoim życiem.
Ethan dziwił się emocjonalnej reakcji ciotki, która – jak wszyscy twierdzili – nie przepadała za młodszą lekkomyślną siostrą. Ale cała rodzina od lat czekała na to spotkanie, nikt nie mógł się w takiej chwili zachować obojętnie. Jemu też mróz przeszedł po kręgosłupie.
– Może pójdziemy się przywitać? – zaproponował, bo Leonora jakoś się do tego nie kwapiła.
– Oczywiście – powiedziała ze sztucznym uśmiechem na ustach.
Gosposia Shawów, Jillian Post, otwierała właśnie przybyłym drzwi frontowe. Ku zdziwieniu wszystkich Teagan samotnie przekroczyła próg domostwa.
– Ona ma jeszcze coś do załatwienia – usprawiedliwiła siostrę nieco poirytowanym tonem.
Zdjęła z nosa niepotrzebne już wielkie słoneczne okulary, szybko omiotła wzrokiem otoczenie, po czym skupiła się na dwójce ludzi, którzy przybyli ją powitać.
– Witaj w Charlestonie – odezwała się kobieta. – Ja jestem Leonora Shaw, twoja ciotka, a to twój kuzyn Ethan.
– Cudownie być tu z wami – powiedziała Teagan, układając usta w perfekcyjny, choć dość chłodny uśmiech, co kazała Ethanowi wrócić myślą do tajemniczego esemesa. – Dzięki, że mnie zaprosiliście, to miłe z waszej strony.
– To przecież także twój dom – oświadczył Ethan czarującym tonem, jakby chciał przykryć wrażenie dość oficjalnego powitania wygłoszonego przez Leonorę. – Jesteśmy zachwyceni, że nareszcie tu jesteś.
– Tak, zachwyceni – powtórzyła pośpiesznie Leonora. – Wejdź, proszę. Twój dziadek Grady zaraz zejdzie.
– Tak długo cię szukał… – zaznaczył Ethan.
– Ja też się cieszę, że go poznam – odparła Teagan, po czym wszyscy przeszli do eleganckiego salonu.
Uprzedzony otrzymaną anonimową wiadomością Ethan badawczo patrzył na twarz Teagan. Dostrzegł na niej radość zmieszaną z niepokojem. Mniej więcej podobne odczucia budził jej przyjazd we wszystkich członkach rodziny.
Bo co będzie, jeśli córka Avy nie spodoba się im, a oni jej? Może po krótkim pobycie zechce wrócić do swojego nowojorskiego życia i żadna trwalsza więź nie zostanie nawiązana? Albo co gorsza, zdecyduje się zostać w Charlestonie na stałe? Jak to wpłynie na dynamikę rodzinnych relacji?
– Byłaś już kiedyś w naszym mieście? – spytała gościa Eleonora.
– Rzadko wyjeżdżam z Nowego Jorku. A jeżeli już, to najczęściej do Los Angeles albo na Karaiby – odparła Teagan, rozglądając się wokół siebie.
Czyżby w poszukiwaniu wartościowych przedmiotów? Może zastanawia się, co przypadnie jej w udziale po śmierci Grady’ego?
– A gdzie jest właściwie twoja siostra? – zapytał Ethan.
– Ma jakiś ważny telefon. Przyjdzie, jak skończy gadać. – Teagan rzuciła kuzynowi niechętne spojrzenie.
– Może po nią pójdę?
Ethan zostawił kobiety, by mogły swobodnie porozmawiać, i wyszedł poszukać Sienny Burns.
Siedziała na schodach plecami do budynku z laptopem na kolanach. Uwagi Ethana nie uszedł rządek ustawianych właśnie przez szofera eleganckich skórzanych walizek w kolorze szampana. Niewątpliwie stanowiły komplet.
– Cześć – odezwał się do siostry Teagan.
– O, cześć – odparła zaskoczona, pośpiesznie zatrzaskując laptop. Słońce oślepiało ją, więc patrząc na Ethana, musiała zmrużyć oczy.
Wstała i schowała komputer do torby. Ethan patrzył na nią, z przyjemnością wdychając zapach rozgrzanej słońcem wanilii. Zauważył też delikatne piegi na jej skórze i resztki szminki na ustach. Ale najbardziej uderzyło go bystre, świadczące o niepospolitej inteligencji spojrzenie szaroniebieskich oczu.
– Jestem Ethan Watts, kuzyn Teagan.
Ku swojemu zmartwieniu poczuł, że obdarzył ją przy tym szczerym i serdecznym, a nie wystudiowanym uśmiechem.
– Sienna Burns, dla Teagan jestem… siostrą.
– Miło cię poznać, Sienna – odparł, wyciągając rękę na powitanie tak gwałtownie, jakby od dawna tęsknił za dotykiem tej dziewczyny.
I nie rozczarował się. Uściśnięcie rąk zelektryzowało chyba oboje. Sienna dość długo nie cofała dłoni, z uwagą i uznaniem przypatrując się gospodarzowi.
A Ethan odwdzięczył jej się nieśpiesznym drapieżnym uśmiechem.
Szybkie podboje miłosne nie były mu obce, ale coś mu mówiło, że tym razem nie pójdzie mu tak łatwo. Wyzwanie? Czemu nie, choć w głowie zadźwięczały mu nagle słowa przestrogi: nie cofa się przed niczym.
Przed niczym? A więc także przed wykorzystaniem uroku swojej siostry, żeby na niego wpłynąć?
– Czekaliśmy, żeby powitać was obie – powiedział, z ociąganiem cofając dłoń.
– Nas obie? Ale ja przecież dla was jestem nikim…
– Przeciwnie. Jesteś kimś, i to jak najbardziej.
– No tak… Ale miałam na myśli to, że Teagan jest tu gwiazdą. Ja jej tylko towarzyszę.
Sposób, w jaki umniejszała swoje znaczenie, dał mu do myślenia. Jak często porównywano ją do pięknej wystylizowanej siostry i jak często to porównanie wypadało na jej niekorzyść?
Sam dobrze znał zjawisko rywalizacji między rodzeństwem. Nie starał się konkurować z Paulem, jego brat zresztą był ponad to, ale jako młodszy i w dodatku adoptowany syn Ethan często zastanawiał się nad swoją pozycją w rodzinie.
Sienna ma inną sytuację. Jest starsza i jest rodzoną córką Burnsów, ma więc większe niż Teagan prawo czuć się częścią rodziny. Ale to Teagan zawsze błyszczy na pierwszym planie, Siennie pozostawiając bycie w cieniu.
Z drugiej strony Sienna robi wrażenie o wiele bardziej przystępnej. Przy niej można czuć się komfortowo, jest prostolinijna. A jednak anonim każe mu uważać…
Czy te dwie kobiety mogły zmówić się przeciwko niemu?
– To ładnie, że ją wspierasz – powiedział. – Musiałaś poświęcić swoje sprawy, żeby razem z nią odbyć tę pierwszą wizytę.
– To dla niej bardzo ważne. – Sienna założyła za ucho niesforny kosmyk włosów, dzięki czemu Ethan mógł dostrzec, że paznokcie ma krótko obcięte i niepomalowane. – Dla waszej rodziny na pewno też. Teagan bardzo czekała na to spotkanie z wami wszystkimi – dokończyła, ostatnie słowa wymawiając z południowym akcentem.
– O, widzę, że mówisz w narzeczu tubylców – zauważył Ethan lekkim, flirciarskim niemal tonem.
– Tylko trochę. Mam klienta w Nowym Orleanie – odparła, wyraźnie zadowolona jego uznaniem. – Ilekroć rozmawiamy, stara się nauczyć mnie paru lokalnych wyrażeń.
– Które najbardziej utkwiło ci w pamięci?
– Chyba „jak lejesz mi po nogach, nie mów, że pada deszcz” – odparła Sienna, lekko się rumieniąc.
Mimo wielkomiejskiego sznytu przejawiała czasem prowincjonalną nieśmiałość i prostotę, co Ethanowi wydawało się urocze. To chyba niemożliwe, by dała się wykorzystać Teagan w jej rozgrywce o fotel prezesa Watts Shipping…
A jednak lepiej mieć się na baczności. Choć myśl, że flirt z tą dziewczyną może okazać się niebezpieczny, bardzo go podniecała. Już zaczął planować, jak to przyciśnie ją do ściany w jakimś kącie i posmakuje jej ust… Zaraz jednak przywołał się do porządku. Nie jest już wszak lekkomyślnym nastolatkiem.
– A oto i Cory – powiedział i z ulgą zajął myśli innym tematem. – To opiekun dziadka. Zaraz zajmie się waszymi bagażami.
Sienna wstała, a Ethan dokonał prezentacji.
– Sienna zamieszka w różanym pokoju gościnnym – wyjaśnił Cory’emu. – Które walizki są twoje? – zapytał Siennę.
– Ta – odparła, wskazując jedyną czarną, w dodatku mocno zużytą torbę, która wyglądała jak wrona w stadzie gołębic.
– Nie przepadasz za nadmiarem bagażu – zauważył Ethan. – Ale za to chyba często podróżujesz, sądząc po wyglądzie tej torby.
– To są głównie wyjazdy służbowe.
– Czym się zajmujesz? – zapytał, choć dzięki researchowi Paula wiedział wszystko.
– Rzeczoznawstwem w dziedzinie sztuki. Pracuję jako wolny strzelec.
– Zaciekawiłaś mnie. Chętnie dowiem się czegoś więcej.
– To monotonna praca. Większość czasu spędzam w samolotach i starych zakurzonych pomieszczeniach.
– Nie wierzę, żeby to było tak nudne, jak to przedstawiasz. Na pewno przy okazji widujesz fascynujące przedmioty. Co najlepiej zapamiętałaś? – pytał z zachęcającym uśmiechem.
– Dwa lata temu w Tuluzie pewnemu małżeństwu przeciekał dach i przy okazji odkryli na strychu stare malowidło – zaczęła nie bez oporów. – Ktoś z moich kontaktów dał mi cynk, poleciałam do Francji i okazało się, że to dzieło Caravaggia.
Kiedy mówiła o tym odkryciu, oczy jej błyszczały, a twarz o przeciętnej urodzie tchnęła radością, co czyniło ją nieskończenie piękną.
– Niesamowite – wymamrotał Ethan, nie mogąc oderwać wzroku od dołeczków, które nagle pojawiły się na jej policzkach.
Serce biło mu jak oszalałe. Uważaj na siebie, przypomniały mi się słowa ostrzeżenia.
To pewnie sama Teagan przysłała mu tę wiadomość, pragnąc zbić go z tropu i osłabić jego szanse we współzawodnictwie. I niezależnie od tego, czy Sienna bierze w tym udział świadomie, czy nieświadomie, jemu nie wolno okazać, jak bardzo jest zafascynowany nową znajomością. Nie da zrobić z siebie frajera.
A o Siennie i tak będzie musiał dowiedzieć się wszystkiego, co możliwe.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej