Nieposkromiona namiętność - Cat Schield - ebook

Nieposkromiona namiętność ebook

Schield Cat

4,5
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Sammi, topowa modelka, i Oliver, fotograf mody, poznają się w barze hotelu na Manhattanie. Umawiają się na sesję, lecz nie potrafią zapanować nad namiętnością i lądują w łóżku. Sammi uważa, że ich cudowna przygoda może być początkiem bliskiego związku. Trochę się jednak tego obawia, bo Oliver w przeciwieństwie do niej pochodzi z wyższych sfer, poza tym ma historię uzależnień. Nie może jednak bez niego żyć, on też jej pragnie. Spędzają z sobą gorące noce, chodzą na przyjęcia, do teatru. Jest jak w bajce. Ale gdy Oliver się jej oświadcza, Sammi nie zgadza się zostać jego żoną. Nie jest pewna, czy ją kocha. Bo wspaniały seks nie wystarczy, by wiązać się na całe życie...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 152

Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Cat Schield

Nieposkromiona namiętność

Tłumaczenie: Grażyna Woyda

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2021

Tytuł oryginału: Untamed Passion

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2020 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-7937-6

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Sześć tygodni wcześniej

Oliver Lowell wpatrywał się w pojedyncze słowo napisane ręcznie pod ozdobnym motywem urodzinowej karty pocztowej.

„Kiedyś”.

Brak podpisu. Żadnej uwagi w rodzaju „wybacz, że przegapiłem twoje urodziny”. Tylko jedno słowo. Pojedyncze słowo budzące z uśpienia wszystkie demony, które Oliver zmusił do uległości w ciągu tych ostatnich ośmiu lat, gdy zachowywał trzeźwość.

Kiedyś? Co miało oznaczać to dziwne przesłanie? Czy była to groźba? Czy może obietnica?

Podarunek w postaci bardzo kosztownej wędki z kołowrotkiem zaburzył wewnętrzny spokój Olivera równie gwałtownie, jak wszystkie wspomnienia wiążące się z osobą jego ojca.

Vernon Lowell wielokrotnie obiecywał synowi wspólną wyprawę na ryby, ale zawsze odkładał ją na później, twierdząc, że ma na głowie ważniejsze sprawy. Nie było więc zaskakujące, że kiedy Oliver rozpoczynał naukę w szkole średniej, stosunki między ojcem a najmłodszym synem osiągnęły poziom z trudem tłumionej wrogości.

Oliver odrzucił kartę pocztową, chwycił kamerę i znalazł się po chwili w sercu rozgrzanego popołudniowym wrześniowym słońcem Manhattanu.

Odurzony kwaśnym odorem spalin i ogłuszony szumem silników, zatrzymał się na moment. Przytłoczony gwałtownym atakiem gniewu i żalu nie bardzo wiedział, dokąd skierować swoje kroki.

Osiem lat wcześniej odnalazłby zaprzyjaźnionego dilera i zaopatrzyłby się w jakiś narkotyk mogący stępić jego nerwowe podniecenie. Zapomnienie było w owych czasach jego najlepszym przyjacielem, ulubionym sposobem radzenia sobie z pogardą dla samego siebie, której nie mogły uleczyć nawet największe sukcesy zawodowe.

Jako dwudziestolatek przeżywał wzloty i upadki, ale nie zwracał uwagi na to, że jego postępowanie ma wpływ na losy najbliższego otoczenia. Pewnego dnia postanowił jednak przerwać proces swojej autodestrukcji.

Wstrzemięźliwość jednak wcale nie ułatwiła mu życia. Co więcej, bardzo je utrudniła, zmuszając go do ponoszenia konsekwencji dotychczasowych poczynań.

Każdego dnia musiał zmagać się z codziennymi pokusami i znosić negatywne opinie otoczenia.

Przezwyciężywszy przejściowy atak paraliżu, ruszył w kierunku Grand Hotelu. Zamierzał utwierdzić się w przekonaniu, że panuje nad nałogami i w żadnym wypadku im nie ulegnie.

Minąwszy obszerny elegancki hol oraz przylegający do niego ekskluzywny bar, wszedł do Sali Klubowej ozdobionej wielkimi fotosami ze starych filmów i starannie dobranymi zestawami kanap i foteli. Zbliżała się godzina szósta, więc lokal był niemal pełny gości.

Oliver zajął jedyny wolny stolik, z którego mógł obserwować cały bar.

Został uprzejmie powitany przez znajomego kelnera i choć z reguły nie pił alkoholu, zamówił podwójną whisky, budząc w kelnerze zdumienie, które spotęgowało jeszcze bardziej jego irytację.

Nieczęsto poddawał swoją silną wolę tego rodzaju próbom i zawsze pijał tylko wodę mineralną z sokiem cytrynowym.

Ponownie ogarnęła go furia. Wiedział, że jest to uczucie destruktywne, odbierające energię i zdolność koncentracji. Uczucie, które było źródłem wszystkich podejmowanych przez niego błędnych decyzji.

Czekając na zamówionego drinka, rozglądał się po wnętrzu baru, rozpaczliwie szukając czegoś, co oderwałoby go od myślenia o błogim otępieniu, jakie zapewniały mu narkotyki i alkohol. W okresie wczesnej młodości właśnie to otępienie było jedyną ucieczką przed złością, która toczyła jego duszę i nadal, choć bardzo rzadko, przypominała mu o swoim istnieniu.

W pierwszych miesiącach abstynencji, kiedy zgłębiał umiejętność panowania nad ciemnymi emocjami, ucieczkę przed rzeczywistością zapewniały mu zdawkowe kontakty z przygodnie poznanymi kobietami. Pospieszne zbliżenia, do których dochodziło w przypadkowych pokojach hotelowych, w toaletach czy nawet w ciemnych zaułkach, były skutecznym lekarstwem na rozterki duchowe, ale pozostawiały po sobie uczucie pustki i niesmaku.

Zerwał więc z tym autodestrukcyjnym postępowaniem i przelał swoją energię w coś, co miało zbawienny wpływ na chorobę jego duszy. W coś, co pozwoliło mu wykorzystać własną wyobraźnię i stać się światowej sławy artystą fotografikiem.

W gruncie rzeczy nie zauważył kelnera, który postawił przed nim na stoliku zamówioną whisky. Jego uwagę pochłonęła para, która weszła właśnie do środka i zmierzała w kierunku baru. A ściślej mówiąc, szczupła zgrabna kobieta wyglądająca na modelkę.

Miała na sobie czarne obcisłe dżinsy, czarny T-shirt i lekką bluzę stylizowaną na kurtkę pilota wojskowego. Dzięki wysokim obcasom mierzyła ponad metr osiemdziesiąt i była znacznie wyższa niż jej partner, który musiał odczuwać kompleks niższości, bo dość szorstkim gestem pchnął ją w kierunku stołka barowego.

Zareagowała na jego obcesowość niechętnym skrzywieniem ust, a Oliver zaczął się zastanawiać, dlaczego ta wyraźnie wrażliwa kobieta traci czas w towarzystwie takiego gbura.

Jej proste ciemne włosy i oczy o kształcie migdałów zdawały się sugerować filipińskie pochodzenie. Oliver odruchowo sięgnął do torby, w której nosił kamerę, ale nagle zastygł. Od skierowania obiektywu na twarz kobiety powstrzymała go nie delikatność, lecz nagłe zainteresowanie jej urodą.

Zafascynował się fotografią już w szkole średniej. Właśnie wtedy posiadł umiejętność obserwacji, która umożliwiała odzwierciedlanie prawdziwej natury przypadkowo spotkanych modeli. Jako zawodowiec zdobył sławę dzięki portretom osób, których aparycja wyrastała ponad przeciętność.

Ale ta kobieta wzbudziła w nim zupełnie inne uczucia. Miał ochotę podziwiać jej urodę bez pośrednictwa kamery. Dotykać jej i przywrzeć wargami do jej ust. Zamknąć oczy i słuchać jej głosu. Więc odsunął od siebie torbę z aparatem i zaczął uważnie obserwować piękną nieznajomą.

Siedziała bez ruchu, wpatrzona w szklankę z koktajlem, który zamówił dla niej mężczyzna, ale nie sięgając po nią i nie odzywając się ani słowem.

Jej towarzysz zdążył już wypić z prostackim pośpiechem dwa drinki i wylać połowę trzeciego, akcentując potok słów gwałtowną gestykulacją. Ona zaś zacisnęła palce na trzymanej w rękach teczce z jakimiś dokumentami, ale nie ruszyła się z miejsca.

Oliver wyczuwał instynktownie, że przyczyną jej biernego zachowania jest nie lęk, lecz zimna furia.

Obserwował z zainteresowaniem poczynania dwojga uczestników tej sceny, żałując, że siedzi zbyt daleko, aby słyszeć, co mówi mężczyzna. Zauważył, że kobieta nie ma na rękach żadnego pierścionka i doszedł do wniosku, iż ich związek nie ma trwałego charakteru.

Sam nie wiedział, dlaczego to założenie poprawiło jego humor. Chwilę później poczuł jednak gwałtowny przypływ złości, bo mężczyzna energicznie stuknął szklanką o blat baru, oblewając alkoholem swoją rozmówczynię.

Zaczęła wycierać dżinsy papierową serwetką, on zaś nie tylko jej nie przeprosił, lecz zerwał się ze stołka i najwyraźniej przedstawił kolejne ultimatum.

Potem na chwilę zamilkł, czekając na odpowiedź, ona zaś odłożyła serwetkę i przez kilka sekund przyglądała mu się w milczeniu, a następnie potrząsnęła głową.

Jej towarzysz nie spodziewał się widocznie takiej reakcji, bo wygłosił jakąś agresywną uwagę, a później ruszył w kierunku wyjścia.

Zanim jednak do niego dotarł, Oliver uniósł ze stołu swoją nietkniętą szklankę, wstał i zastąpił mu drogę. Kiedy się zderzyli, spora porcja kosztownej whisky oblała marynarkę nieznajomego, który spojrzał na Olivera z wściekłością.

- Co pan, do cholery, robi? – spytał z oburzeniem.

- Bardzo przepraszam! – zawołał Oliver, udając szczery żal i starając się ukryć satysfakcję, jaką sprawiła mu możliwość ukarania nieznajomego za jego zachowanie. – Ogromnie mi przykro.

- Przykro? – warknął mężczyzna, wyciągając z kieszeni wizytówkę. – Nic mnie nie obchodzi, czy jest panu przykro, czy nie! Chcę, żeby zwrócił mi pan koszt pralni chemicznej.

- Oczywiście – odparł Oliver, zerkając na trzymany w ręku kartonik. – Ty Littel. Obiecuję, że wkrótce się do pana odezwę.

- Moje nazwisko wymawia się Li-tell, a nie Little.

- Bardzo pana przepraszam – powtórzył Oliver, a agresywny facet odepchnął go i ponownie ruszył w kierunku wyjścia.

Obracając w palcach wizytówkę nieznajomego, Oliver śledził go, dopóki nie zniknął za drzwiami. Potem ruszył w stronę baru, zatrzymał się obok kobiety, która siedziała nadal nieruchomo i tylko jej zaciśnięte usta mogły dowodzić, że usiłuje opanować podniecenie.

Podsunął pięćdziesięciodolarowy banknot barmanowi, bo zauważył, że Littel, opuszczając bar bez pożegnania, zapomniał również o rachunku.

- Ten facet jest dupkiem – oznajmił, mając nadzieję, że jego żartobliwa uwaga rozproszy napięcie kobiety. – To dobrze, że się go pani pozbyła.

Nie chcąc wykorzystywać sytuacji, która i tak musiała być dla niej niełatwa, zamierzał się ukłonić i odejść, ale ciepłe spojrzenie jej migdałowych oczu całkowicie go sparaliżowało. Był zafascynowany różnorodnością emocji malujących się kolejno na jej pociągłej twarzy.

Złość. Przerażenie. Zrozumienie. Ulga. Zmiany następowały tak szybko, że nie mógł za nimi nadążyć. Dopiero kiedy przestała reagować na jego obecność, odniósł wrażenie, że gdzieś ją widział.

- Czy myśmy się już kiedyś nie spotkali? – spytał pod wpływem impulsu i natychmiast odczuł obawę przed jej reakcją na tak banalną zaczepkę.

Ona jednak uniosła jedynie lekko brwi.

- Czy wydaję się panu znajoma?

- Owszem, ale nie potrafię sobie pani umiejscowić. Czy jest pani modelką?

Zamrugała oczami w taki sposób, jakby jego pytanie sprawiło jej przykrość.

- Chwilowo.

- Tak mi się wydawało. Nazywam się Oliver Lowell.

- Wiem – mruknęła, a na jej twarzy pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu.

Nie był zaskoczony jej odpowiedzią, bo zanim zdobył sławę jako artysta fotografik, obracał się przez jakiś czas w świecie mody. Jego portrety wschodzących gwiazd tej branży przyniosły mu wielkie uznanie i wywołały lawinę propozycji składanych przez poważne czasopisma.

- Czy ja panią kiedyś fotografowałem? – spytał, a ona potrząsnęła głową. – Przepraszam za niemądre pytanie – dodał pospiesznie. – Przecież z pewnością bym panią zapamiętał.

Jej enigmatyczny uśmiech całkowicie wytrącił go z równowagi. Miał ochotę przesunąć palcami po twarzy tej dziewczyny i przekonać się, czy jej skóra jest naprawdę tak miękka i gładka, na jaką wygląda.

- Więc proszę mi powiedzieć, gdzie skrzyżowały się nasze drogi – zażądał żartobliwym tonem, nadal nie mogąc sobie przypomnieć daty ani okoliczności spotkania.

Nie był tym zaskoczony, bo przeżył znaczną część wczesnej młodości w chmurze wywołanego przez narkotyki otępienia.

- Osiem lat temu braliśmy oboje udział w defiladzie z okazji walentynek – oznajmiła, odgarniając znad ucha niesforny kosmyk włosów, a on zauważył, że jej krótko obcięte paznokcie są zadbane, ale pozbawione lakieru. – To był mój pierwszy występ uliczny.

- A mój ostatni – stwierdził, usiłując pokonać atak złości i wyrzutów sumienia.

Tego wieczoru zmarł na skutek przedawkowania jego przyjaciel. A on nie mógł go uratować, bo był zbyt zajęty marnowaniem własnego życia.

- A teraz patrzy pan na wszystko z drugiej strony obiektywu – stwierdziła dziewczyna, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że jego myśli skręciły w ciemną ścieżkę. – Jakie to jest uczucie?

- Lubię panować nad sytuacją – odparł, ignorując wybuch ironicznego śmiechu dochodzący z głębi jego duszy.

Jako najmłodszy chłopiec wychowany w rodzinie potentatów finansowych rzadko panował nad sytuacją. Ojciec żądał od niego coraz większych wysiłków, by osiągnięciami dorównywał starszym braciom bliźniakom, Joshui i Jacobowi. I karał go, gdy osiągał gorsze wyniki w jakiejkolwiek dziedzinie.

Nie panował nad sytuacją, kiedy Vernon Lowell posłał go do ekskluzywnej szkoły średniej, a potem na uniwersytet Harvarda. Nie zdołał też postawić na swoim, kiedy ojciec zabronił mu wstąpienia do towarzystwa fotograficznego, wybierając dla niego karierę zawodowego piłkarza i baseballisty.

Nie panował też nad sytuacją jako student Harvardu. Okoliczności towarzyszące zniknięciu ojca zmusiły go do rezygnacji ze studiów. Podobnie jak wszyscy pozostali członkowie rodziny czuł się porzucony i usiłował stępić ból przy pomocy życia towarzyskiego i narkotyków.

- Panowanie nad sytuacją… - powtórzyła dziewczyna, a on wyczuł w jej głosie gorycz, która spotęgowała jego fascynację. – Co to właściwie oznacza?

Wiedział, że chodzi o prawo wyboru. Nauczył się w trakcie terapii odwykowej, że różni ludzie różnie reagują na stres. Joshua postanowił wziąć na siebie odpowiedzialność za firmę. Jacob wolał się wycofać.

Schronieniem Olivera było odurzanie się alkoholem i narkotykami, dopóki terapia nie wskazała mu innej drogi.

- Lubię decydować o swoich sprawach – wyjaśnił.

- I wygląda pan właśnie na takiego człowieka – stwierdziła, przyglądając mu się badawczo.

- Powinna pani spróbować tej metody – zasugerował, przypominając sobie scenę, która na jego oczach rozegrała się przed chwilą.

- Pewnie ma pan rację. – Odwróciła się na stołku i spojrzała mu w oczy. – Jak mam się do tego zabrać?

- Mogłaby pani na początek rzucić tego adoratora.

- Za późno – mruknęła, zerkając w stronę drzwi. – On właśnie wykreślił mnie ze swojego życia.

Oliver skwitował tę wiadomość skinieniem głowy, ale sprawiła mu ona satysfakcję.

Jego nastrój poprawiał się z każdą chwilą spędzaną w towarzystwie tej tajemniczej kobiety.

- Jego strata jest moim zyskiem.

Szeroko otworzyła oczy, zaskoczona jego obcesową deklaracją, ale nie okazała złości ani nawet zniecierpliwienia.

- Powiedziała pani wcześniej, że jest pani modelką chwilowo – ciągnął Oliver, pragnąc dowiedzieć się o niej czegoś więcej. – Czyżby zamierzała pani z tego zrezygnować?

- Pracowałam w tym zawodzie już jako roczne dziecko. Dwadzieścia pięć lat w jednej branży to chyba dosyć, prawda?

- Nie mam pojęcia – przyznał szczerze. – Ja wytrwałem tylko pięć.

- I zrezygnował pan u szczytu możliwości. Dlaczego?

- Zawsze opuszczam miejsce pracy z wielkim hukiem – zażartował, a potem uznał, że kobieta rozważająca zmianę dotychczasowego trybu życia zasługuje na poważną odpowiedź, toteż dodał: - Gdybym nie zrezygnował z kariery modela, byłbym już martwy.

Spodziewał się, że ta deklaracja ją zszokuje, ale ona kiwnęła głową.

- To naprawdę straszny zawód – przyznała poważnym tonem. – Dlaczego tak wielu ludzi do niego ciągnie?

- Dlatego, że można w nim szybko zarobić duże pieniądze – odparł z lekkim sarkazmem.

- A godziny pracy są dość krótkie – dodała z ledwie dostrzegalnym uśmiechem.

- Trzeba też pamiętać o tym, że nawet drobne sukcesy korzystnie wpływają na poczucie własnej wartości – mruknął ironicznym tonem, przypominając sobie setki odmownych odpowiedzi i tysiące godzin spędzonych na castingach, zdjęciach próbnych i spotkaniach z reżyserami.

Kobieta najwyraźniej wyczuła jego ironię, bo kiwnęła głową i dodała:

- Zwłaszcza w przypadku osób, które lubią być traktowane jak istoty gorszego sortu.

Przez chwilę oboje milczeli, jakby pragnąc przetrawić usłyszane informacje, a Oliver, po raz pierwszy od wielu lat, odniósł wrażenie, że rozmawia z kimś, kto nadaje na tej samej częstotliwości. Sekundę później zauważył, że jego złość minęła bez śladu.

Rozmowa z tą kobietą przyniosła mu upragniony spokój ducha.

- Co pani zamierza robić, skoro myśli pani o zmianie zawodu?

- Sama nie wiem – przyznała z wyraźnym smutkiem. – A nie mogę zrezygnować z pracy modelki, dopóki nie mam jakiegoś planu B.

- Może będę w stanie pani pomóc – powiedział Oliver pod wpływem tego samego odruchu, który skłonił go do oblania jej towarzysza whisky i zapłacenia rachunku w barze.

Sam nie wiedział, dlaczego to robi, bo wspieranie ludzi słabych uważał za stratę czasu i nigdy dotąd nie zapewnił nikomu swojego poparcia.

Miał jednak świadomość, że gdy kobieta weszła do baru, jego nastrój wyraźnie się poprawił, toteż pragnął przedłużyć ten stan rzeczy choćby o krótką chwilę.

Serce Sammi Guzman biło tak gwałtownie, że z trudem chwytała oddech. Nie odrywała oczu od Olivera, nie mogąc uwierzyć w to, że mężczyzna, którym zachwycała się jako nastolatka, wkroczył tak nagle w jej życie.

W gruncie rzeczy nie było to zaskakujące. Oliver wyglądał bardzo seksownie w obcisłych dżinsach, białym T-shircie i znoszonej kurtce pilota. Emanował z niego męski urok. Poczuła lekki zawrót głowy już wtedy, kiedy usiadł obok niej przy barze.

Teraz, gdy pochłaniał ją wzrokiem, w jej podświadomości rodziły się różne śmiałe skojarzenia.

- Pomóc? W jaki sposób? – spytała, nie wierząc własnemu szczęściu.

- Niech mi pani pozwoli się sfotografować.

Poczuła lekki zawód, ale postanowiła złagodzić swoją odmowę przyjaznym uśmiechem.

- Bardzo mi pochlebia, że chce mnie fotografować sławny i niezwykle utalentowany Oliver Lowell, ale jak już powiedziałam, mam zamiar wycofać się z zawodu modelki, a nie otwierać nowy rozdział kariery.

Analizował przez chwilę jej odpowiedź, nie odzywając się ani słowem, a ona nieświadomie obracała w palcach swój nietknięty kieliszek.

Kiedy ostatni raz przebywała w tym samym pomieszczeniu co Oliver, była nastolatką, a on nie miał pojęcia o jej istnieniu. W ciągu tych ośmiu lat przeobraził się z ładnego szczupłego chłopca w przystojnego, potężnie zbudowanego mężczyznę o dominującej osobowości.

Nadal jednak cieszył się opinią bardzo utalentowanego człowieka. O wybuchowym usposobieniu.

- To będzie fotografia przeznaczona tylko dla nas dwojga.

Jego enigmatyczna odpowiedź jeszcze bardziej ją poruszyła. Nie rozumiała przyczyn zainteresowania Olivera jej osobą. Poczynając od dnia, w którym chodziła jako modelka po tym samym wybiegu co on, wyobrażała sobie spotkanie z tym sławnym człowiekiem w zupełnie innych okolicznościach.

Romantyczne marzenia podsuwały Sammi scenariusz, w którym ten czarujący mężczyzna chwyta ją w ramiona i namiętnie całuje w usta.

Oczywiście nic takiego nie może się wydarzyć. Nawet gdyby Oliver okazał młodej adeptce choćby odrobinę zainteresowania, swoboda poczynań Sammi była w znacznym stopniu ograniczona przez jej matkę.

A teraz zdała sobie nagle sprawę, że choć Celeste nadal usiłuje wywierać przemożny wpływ na jej życie, ona nie jest już dzieckiem. Ta świadomość przyprawiła ją o przyspieszone bicie serca.

- Czy tak wygląda pana wersja zapraszania młodych kobiet do mieszkania pod pretekstem pokazania im kolekcji drzeworytów, znaczków pocztowych czy czegoś w tym rodzaju?

Uniósł lewą brew, a ona zauważyła na niej głęboką bliznę, która nie tylko nie naruszała idealnych proporcji jego twarzy, lecz wręcz dodawała mu uroku.

- Nie – odparł spokojnym tonem, choć w jego oczach błysnęła przelotna iskra gniewu. – Moja propozycja nie jest podyktowana żadnymi podejrzanymi intencjami.

Sammi zdała sobie sprawę, że niewłaściwie oceniła jego zamiary, i zaczerwieniła się.

Na szczęście Oliver obdarzył ją przyjaznym uśmiechem, dając jej do zrozumienia, że nie czuje się obrażony.

- Może będzie lepiej, jeśli wyjaśnię, co mam na myśli.

- To znakomity pomysł – mruknęła, obiecując sobie, że przestanie się zachowywać jak idiotka.

- Pokochałem zawód fotografa, bo mogę dzięki niemu oglądać świat przez obiektyw swojej wyobraźni.

Skierował wzrok w stronę rzędu ustawionych za barem butelek, ale koncentrował uwagę na treści wypowiedzi.

- Kiedy zrezygnowałem z zajęcia modela, wróciłem do tego, czym lubiłem się zajmować jeszcze w szkole średniej. Zacząłem od świata mody, ale szybko odkryłem, że fotografowanie strojów jest niemal równie nudne jak ich prezentowanie. Musiałem jednak z czegoś żyć, więc przyjmowałem takie zlecenia, jakie się trafiały.

Aby zwiększyć zarobki, pomagałem również początkującym modelkom i modelom w rozbudowie ich portfolio. Właśnie podczas tych sesji portretowych odkryłem swoje powołanie, a w dodatku wyrobiłem sobie nazwisko. Nagle stałem się cenionym współpracownikiem kolorowych czasopism, które chciały, żebym fotografował dla nich sławnych ludzi i celebrytów.

Zamilkł i przesunął dłonią po swoich jasnych włosach, a Sammi zauważyła z zaskoczeniem, że jej rozmówca wcale nie wygląda na trzydzieści dwa lata.

- Znani ludzie są przyzwyczajeni do tego, że ich się fotografuje, więc noszą na użytek publiczny różne maski. A ja chciałem odkryć i ukazać ich prawdziwą naturę. To wymagało często długich sesji, w czasie których wykonywałem tysiące fotografii i doprowadzałem moich klientów do skrajnego wyczerpania.

Człowiekowi zmęczonemu trudno zachować fasadę, za którą ukrywa swój prawdziwy charakter. Zdjęcia, które robiłem już po zakończeniu sesji, okazywały się niekiedy najbardziej interesujące. Ale nie spełniały wymogów narzucanych przez czasopisma. Były przeznaczone dla mnie i dla moich klientów.

Sammi odkryła ze zdumieniem, że pochyla się w jego stronę, aby nie uronić ani jednego słowa tej fascynującej opowieści. Szybko się wyprostowała, ale zdążyła dostrzec w jego oczach błysk zainteresowania.

- Więc pokazuje im pan te fotografie?

- Robię jedną odbitkę tego portretu, w którym udało mi się uchwycić ich osobowość i odsłonić prawdziwą naturę. Oni sami mają prawo decydować o tym, czy i w jaki sposób zechcą go wykorzystać.

Sammi uświadomiła sobie wymowę jego słów i poczuła niepokój. Spędziła znaczną część życia przed obiektywami kamer, ale ukrywała prawdziwe emocje i ukazywała tylko to, co chcieli oglądać klienci.

Nigdy nie widziała ani jednej fotografii, która odsłaniałaby wszystkie aspekty jej osobowości.

Co byłby w stanie odsłonić Oliver Lowell? – spytała się w duchu.

- Więc ujawnia pan to, co oni najbardziej starają się ukryć – wyszeptała, marszcząc brwi. – To brzmi przerażająco.

- W niektórych przypadkach taka praktyka może być istotnie niebezpieczna – przyznał, kiwając głową.

Sammi doszła do wniosku, że jej rozmówca jest chyba bezwzględnym egocentrykiem.

Domyślała się, że pochodzi z zamożnej rodziny i że bogactwo wyrobiło w nim obojętność na problemy innych ludzi. W początkowej fazie ich spotkania była zachwycona tym, że mężczyzna, do którego wzdychała jako nastolatka, raczył w końcu zwrócić na nią uwagę, ale z każdą chwilą coraz wyraźniej zdawała sobie sprawę, że jest on człowiekiem o wiele bardziej skomplikowanym, niż sądziła.

- Więc jaka jest pani odpowiedź? – spytał, przerywając niespokojny tok jej myśli.

- W jakiej sprawie?

- W sprawie tej fotografii.

Sammi uświadomiła sobie nagle, że po powrocie do mieszkania, które dzieliła z matką, czeka ją trudny wieczór. Będzie bowiem musiała przyznać się do zerwania z Ty i wysłuchać długiego wykładu dotyczącego jej głupoty i nieodpowiedzialności.

Celeste miała obsesję na punkcie stabilności finansowej i pochwalała związek córki z zamożnym rekinem rynku reklamowego. Gdyby nie nalegania matki, Sammi zakończyłaby znajomość z tym chamowatym osobnikiem, zanim jeszcze jego arogancja osiągnęła poziom obraźliwy.

- Sama nie wiem… - odpowiedziała, choć zdawała sobie sprawę, że w głębi duszy zgodziła się już na jego propozycję.

- Może mi pani zaufać – oświadczył poważnym tonem, a ona w momencie przebłysku zaskakującej jasności umysłu uświadomiła sobie, że istotnie mu ufa.

- Wiem – odparła bez wahania. – Ale zdałam sobie nagle sprawę, że z pewnością nie stać mnie na pańskie honorarium. Czy mógłby pan zaspokoić moją ciekawość i powiedzieć, ile kosztuje taka prywatna sesja portretowa?

- W normalnych warunkach sto tysięcy.

- Naprawdę? – spytała z niedowierzaniem, szeroko otwierając oczy. – Nie chciałabym pana obrazić, ale co skłania ludzi do płacenia tak wielkich sum?

- Wiara w to, że zachowam dyskrecję – odparł rzeczowym tonem. – Pokazuję im nieobjawioną dotąd stronę ich charakteru. Coś, czego nie chcieliby zapewne ujawnić przed światem. Oni płacą mi za uczciwość. Wiedzą, że żadna wykonana przeze mnie fotografia nie zostanie bez ich zgody opublikowana w mediach.

- To oznacza, że nasza sesja zdjęciowa z pewnością się nie odbędzie – powiedziała z uśmiechem Sammi. – Ja po prostu nie mam stu tysięcy.

- A ja wcale pani o to nie podejrzewałem – stwierdził, wskazując jej torebkę. – Ile pieniędzy ma pani przy sobie?

- Sama nie wiem. – Wyciągnęła portfel, wyjęła z niego kilka banknotów i rozłożyła je w taki sposób, że utworzyły coś w rodzaju wachlarza. – Dwadzieścia trzy dolary.

Oliver wyjął jej z ręki pieniądze i wsunął je do kieszeni swojej kurtki.

- W takim razie za dwadzieścia trzy dolary zrobię pani jedno zdjęcie.

- Zawodowcy podejmują setki prób, żeby uzyskać idealne zdjęcie. Czyżby pan uważał, że potrafi osiągnąć to za pierwszym razem?

- Czyżby pani kwestionowała moje kwalifikacje?

Sammi zrozumiała nagle, że została wciągnięta do gry, którą Oliver prowadził z każdym nowym klientem. Że nie zadowalał się wykonywaniem zdumiewających fotografii dla kolorowych czasopism. Ambicja zmuszała go do wdzierania się na wyższy szczebel artyzmu, do udowadniania, że jest w swoim zawodzie mistrzem.

Jeśli był dotknięty jej chłodną reakcją na jego propozycję, to tego nie okazał.

Przenieśli się do wygodnej loży w restauracyjnej części hotelu, a Oliver zamówił zestaw drobnych przekąsek i wodę. Sammi, chcąc zachować przytomność umysłu, poszła za jego przykładem.

Opowiadał jej podczas posiłku anegdoty o fotografowanych przez siebie celebrytach, a ona odwdzięczała mu się wspomnieniami z zagranicznych wojaży, w które obfitowała praca modelki.

Przez cały czas obserwował ją uważnie, a ona miała wrażenie, że nie patrzy na nią jak gotowy do ataku drapieżnik, lecz jak zapalony kolekcjoner podziwiający jakieś niezwykłe dzieło sztuki.

Czuła wyraźnie, że w ich stosunkach zaszła radykalna zmiana. Że Oliver widzi w niej coś więcej niż tylko atrakcyjną młodą kobietę, którą może zaciągnąć do łóżka. Jego tajemnicze zachowanie sprawiło, że wydał jej się jeszcze bardziej seksowny.

Zapragnęła znaleźć się z nim sam na sam w jakimś ustronnym miejscu, w którym on obsypałby ją pocałunkami, a ona pozwoliłoby mu pieścić swoje ciało, nie tracąc kontroli nad sytuacją.

Wszystkie te myśli musiały znaleźć odbicie na jej twarzy, bo Oliver pochylił się ku niej i wyszeptał:

- Uważam, że jest pani fascynująca.

Jego stwierdzenie… czy raczej wyznanie rozpaliło w niej wewnętrzny ogień. Tym razem nie był to powierzchowny zachwyt nastolatki, lecz początki świadomego uczucia dojrzałej kobiety.

Odniosła wrażenie, że w restauracji zrobiło się nagle bardzo duszno i gorąco. Poczuła zawrót głowy, więc chwyciła rękaw jego kurtki, aby odzyskać równowagę. Miała właśnie zamiar przybliżyć usta do jego warg, gdy gwałtownie się cofnął. Zanim owładnęło nią rozczarowanie, wstał i wyciągnął do niej rękę.

- Wynośmy się z tego miejsca – oznajmił władczym, niemal rozkazującym tonem.

- Dokąd? – spytała z radosnym podnieceniem, chwytając jego dłoń i pozwalając mu dźwignąć się do pozycji stojącej.

- Zapłaciła mi pani za fotografię – odparł dźwięcznym głosem, który wzbudził w niej nieznane dotąd uczucia. – Pora, żebym wykonał to zlecenie.

Bez słowa wyszli z hotelu i znaleźli się na chodniku. Sammi wsunęła ręce do kieszeni bluzy i oparła się pokusie, by wziąć Olivera pod ramię.

Nie była przyzwyczajona do spontanicznych gestów wyrażających sympatię. Gdy dorosła, matka często traktowała ją nie jak córkę, lecz jak swoją klientkę. Twierdziła, że jeśli ma przetrwać w bezwzględnym świecie mody, musi stać się gruboskórna.

Oliver wprowadził ją do budynku oddalonego o kilka przecznic od hotelu i skierował się w kierunku wind.

Gdy kabina ruszyła w górę, Sammi poczuła, że jej nerwy są tak roztrzęsione, jakby szalał wśród nich rój rozjuszonych os. Zanim dotarli do ósmego piętra, była przerażona. Nie miała pojęcia, co właściwie robi w tym obcym miejscu, ale kiedy jej towarzysz otworzył jakieś drzwi, nie uciekła, lecz ukryła dyskomfort za uprzejmym uśmiechem i przekroczyła próg.

Ujrzała przed sobą ogromną, przerobioną ze strychu przestrzeń przypominającą wszystkie znane jej pracownie fotografów: wielkie okna, wyłożone cegłami albo nieskazitelnie białe ściany, lśniące, drewniane podłogi. Jedynymi meblami były dwie kozetki i cztery duże stoły. Rozglądając się po wnętrzu, dostrzegła jeszcze kilka komputerów, parę lamp i biały ekran.

Odetchnęła głęboko, rozładowując napięcie, którego wcale nie odczuwała.

- A więc to jest pana pracownia? – spytała zaskoczonym tonem, starając się ukryć lekkie rozczarowanie.

- Czyżby spodziewała się pani czegoś innego?

- Kiedy weszliśmy do tego budynku, myślałam, że pan tu mieszka – wyznała, usiłując zapanować nad przyspieszonym biciem serca.

- I miała pani rację – odparł, wskazując wiodące na górę schody. – Czy chciałaby pani, żebym oprowadził panią po apartamencie?

Jego propozycja wydała jej się zdumiewająca, bo wiedziała dobrze, że ten sławny człowiek nigdy nie odsłania przed nikim swojego prywatnego życia. Nie miała pojęcia, czy ma czuć się zaszczycona tym dowodem zaufania, ale jeszcze bardziej niepokoiła ją myśl o cenie, jaką przyjdzie jej za to zapłacić.

- Może później.

Odwróciła się do niego tyłem, położyła swoje portfolio oraz torebkę na najbliższym stole i zdjęła bluzę, starając się zapanować nad miotającymi nią sprzecznymi nastrojami. Kiedy siedzieli w barze, spotkanie ze sławnym człowiekiem wydawało jej się fascynującą przygodą, a teraz nie była wcale pewna, czy postępuje słusznie, zawierając z nim bliższą znajomość.

- Jestem pewny, że przeżywa pani burzę myśli, ale za nic w świecie nie potrafiłbym zgadnąć, co pani myśli.

To, że pana towarzystwo całkowicie mnie obezwładnia, pomyślała.

Oliver podszedł do stołu, na którym leżały aparaty, a ona zadrżała z niepokoju. Co on we mnie zobaczy? - zastanawiała się gorączkowo. Na ile się przed nim odsłonię? Czy dostrzeże wewnętrzne zmagania z samą sobą? Moje niepowodzenia? Przez całe życie byłam przekonana, że jestem piękna. Czy okażę się brzydka, kiedy on przełamie moje psychiczne bariery i odsłoni duszę?

Taka perspektywa wydała jej się przerażająca. Zastanawiała się, ile tego rodzaju odkrywczych fotografii istnieje. Ile osób zdobyło się na to, by przechowywać wizualną dokumentację swoich największych klęsk i najbardziej wstydliwych sekretów...

- Gdzie mam stanąć? – spytała, pragnąc odbyć tę sesję jak najprędzej i mieć ją za sobą, zanim zabraknie jej odwagi.

- Tam, gdzie będzie się pani czuła najbardziej komfortowo.

Bez wahania podeszła do białego ekranu.

Po dwudziestu pięciu latach praktyki czuła się na planie zdjęciowym jak u siebie w domu. Potrafiła stać się skromną dziewczyną z sąsiedztwa, uwodzicielką, zakochaną kobietą, maskotką, wojowniczką, feministką, polityczną działaczką. Lub wcielić się w jedną z tysiąca innych postaci.

Dotarła do centralnego punktu ekranu i odwróciła się, aby spojrzeć na Olivera. Odkryła, że uważnie ją obserwuje. Jego prawa ręka spoczywała na aparacie w taki sposób, jakby zastygł w bezruchu, zamierzając ją podnieść ze stołu.

- W jaki sposób doprowadza pan do tego, że klienci otwierają się przed panem i ukazują najbardziej istotne cechy swojej natury?

- Każda osoba wymaga innego podejścia. Kluczem do sukcesu jest znalezienie guzika, którego naciśnięcie usuwa zasłony, za którymi kryją swoje prawdziwe ja.

- Jak pan do tego doprowadza? – Sammi wielokrotnie pozowała nago, ale myśl o odsłonięciu swojego wnętrza napełniała ją przerażeniem. – W jaki sposób burzy pan te mury?

- Przeprowadzam dokładne badania dotyczące każdego klienta, zanim przekroczy on próg pracowni.

- Czego dotyczą te badania?

- Ich życia prywatnego i kariery zawodowej.

Zadrżała na myśl o tym, czego mógłby się dowiedzieć na temat jej skomplikowanych stosunków z matką.

- I pewnie uderza pan w ich najbardziej wrażliwe miejsca, żeby wyzwolić wszelkiego rodzaju negatywne reakcje…

Milczał przez dłuższą chwilę, a ona, widząc kamienny wyraz jego twarzy, zdała sobie sprawę, że posunęła się za daleko.

- Nie staram się nikogo skrzywdzić – oznajmił w końcu spokojnym, lecz stanowczym tonem. – Sesja zdjęciowa może być uznana za udaną tylko wtedy, kiedy klient jest z niej zadowolony.

- To brzmi przekonująco – mruknęła. – Więc jak wykorzystuje pan zebrane informacje dotyczące modeli?

- Zadaję im pytania i nakłaniam do opowiadania o najważniejszych momentach ich życia.

- Jakie pytanie zadałby pan mnie?

Oliver zrobił krok w jej kierunku, a ona odkryła ze zdziwieniem, że nie wziął do ręki żadnego z leżących na stole aparatów.

- Dlaczego zgodziła się pani na tę sesję?

- Bo chcę się przekonać, co pan widzi, kiedy pan na mnie patrzy.

- Dlaczego panią to interesuje?

- Dlatego, że w pana towarzystwie czuję się…

Pożądanie wzięło górę nad rozsądkiem i skłoniło ją do zrobienia kilku kroków w jego kierunku. Spotykała się z Ty przez sześć miesięcy, ale nigdy nie poszła z nim do łóżka, a tego wieczoru odwiedziła mieszkanie nieznajomego mężczyzny i…

- Jak się pani czuje w moim towarzystwie? – spytał Oliver, uwodząc ją spojrzeniem swoich niebieskich oczu.

Ogarnęło ją podniecenie. Podeszła o krok bliżej, uniosła ręce i zsunęła z jego ramion lotniczą kurtkę, zrzucając ją na podłogę.

Oliver objął jej biodra i przyciągnął ją do siebie. Przytuliła się do niego i poczuła w dole brzucha pulsowanie. Gdy przesunął wargami po jej szyi i poczuła jego nabrzmiałą męskość, wydała cichy jęk i przytuliła się do niego jeszcze mocniej, sygnalizując, o czym myśli.

Spodziewała się ataku obaw lub choćby wątpliwości, ale odczuwała tylko radosne pożądanie.

- Obiecałeś mi pokazać swoje mieszkanie – wyszeptała, wsuwając dłoń pod T-shirt Olivera i zachwycając się gładkością jego skóry. – Jestem gotowa je obejrzeć.

ROZDZIAŁ DRUGI

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY