KOCHAM DZIEŁO DUCHA ŚWIĘTEGO - ABP STANISŁAW BUDZIK - ebook

KOCHAM DZIEŁO DUCHA ŚWIĘTEGO ebook

ABP STANISŁAW BUDZIK

0,0

Opis

Trzeci i ostatni tom cyklu spotkań z Katechizmem Kościoła Katolickiego, poświęcony trzeciej Osobie Trójcy Świętej – Duchowi Świętemu. Autor przystępnie i rzeczowo wyjaśnia artykuły wiary. Korzystając z bogatego nauczania Kościoła i Tradycji, interesująco przedstawia tożsamość i misję Ducha Świętego oraz uwrażliwia na Jego obecność. Przekonuje, że ta najbardziej tajemnicza w Trójcy Świętej Osoba towarzyszy nam nieustannie: podtrzymuje naszą wiarę, daje łaskę w sakramentach, przychodzi na modlitwie, a przede wszystkim buduje wspólnotę Kościoła. Książkę polecamy wszystkim zainteresowanym pogłębieniem swojej wiedzy na temat prawd wiary nauczanych przez Kościół.

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 229

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Kocham

dzieło

Ducha Świętego

abp Stanisław Budzik

Spotkania z katechizmemkościoła katolickiego

Lublin 2017

Redakcja

Magdalena Ryszkowska, ks. Andrzej Turek

Projekt okładki

Krystyna Dziadczyk, Leon Marski

Fotografia na okładce

ks. Waldemar Głusiec

Fotografie

Piotr Maciuk (s. 150-151, 162-163, 274-275), Fotolia (s. 6-7, 24-25, 54-55, 68-69, 80-81, 102-103, 116-117, 126-127, 138-139, 170-171, 180-181, 188-189, 199-200, 206-207, 234-235, 242-243, 252-253, 262-263, 282-283, 298-299), Freeimages (s. 38-39), Wikipedia (s. 92-93, 216-217, 224-225)

Koncepcja graficzna

Krystyna Dziadczyk

Przygotowanie do druku

Hanna Fijołek

© Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”, Lublin 2017

ISBN 978-83-7548-275-1

Wydawca

Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”

20-075 Lublin, ul. Ogrodowa 12

tel. 81 442 19 10, faks 81 442 19 16

e-mail: [email protected]; www.gaudium.pl

Druk i oprawa

Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”

Duchu Prawdy,

który przenikasz głębokości Boże,

żywa pamięci i proroctwo Kościoła,spraw, aby bogactwo charyzmatów i posługumacniało jedność Ciała Chrystusowego;spraw, aby wierni świeccy,

osoby konsekrowane

i wyświęceni szafarze sakramentówwspólnie dążyli

do budowania Królestwa Bożego.

św. Jan Paweł II

Wprowadzenie. Kościół dziełem Ducha

Kościół wypełnionyDuchem Świętym to żywaArkaPrzymierza.

Człowiek Kościoła „kocha piękno Domu Bożego. Jego serce przepełnia zachwyt dla Kościoła. Kościół jest jego duchową ojczyzną, jest «jego matką i jego braćmi». Nic, co Kościoła dotyczy, nie jest mu obce ani obojętne. Zakorzenia się on w jego ziemi, kształtuje się według jego wzoru, włącza się w jego doświadczenie. Czuje się bogaty jego dobrami. Ma świadomość, że przez niego i tylko przez niego uczestniczy w Bożej stałości. Od niego uczy się żyć i umierać. Nie sądzi go, ale daje się osądzać przez niego. Z radością ponosi ofiary dla jego jedności”1.

U początku kształtowania się doktryny chrześcijańskiej przedmiotem ostrych i w pewnym sensie powszechnych polemik były niełatwe kwestie teologiczne. I tak na przykład przekupki na targach w Azji Mniejszej miały toczyć zażarte spory ogniskujące się wokół Osób Trójcy Świętej oraz boskiej i ludzkiej natury Chrystusa. Od tamtej pory świat diametralnie się zmienił. Śledząc doniesienia dzisiejszych mediów, czytając wiele internetowych komentarzy czy słysząc opinie wyrażane na ulicach i placach targowych, możemy stwierdzić, że jeśli jest w nich obecny wątek teologiczny, to koncentruje się on przede wszystkim na Kościele. Przyznajmy też od razu, że Kościół nie ma raczej „dobrej prasy” w tego typu dyskusjach. Wsłuchując się w uliczno-elektroniczne głosy, można by wręcz odnieść wrażenie, że dla wielu świat byłby piękniejszy, a życie lepsze, gdyby nie Kościół.

Niektórzy pokusili się nawet o metodyczną systematykę najbardziej wybijających się antykościelnych stereotypów. Wypada zauważyć, że narastały one od dawna, zwłaszcza od czasów rewolucji francuskiej, a kolejne epoki dokładały swoje cegiełki do budowli antykościelnej mitologii. Znamienne dla naszych czasów laicyzacja i tabloidyzacja niepomiernie zintensyfikowały to zjawisko. I tak oto mamy obecnie w Polsce trzy podstawowe grupy mitów godzących w dobre imię Kościoła czy szerzej – religii chrześcijańskiej: wsteczny Kościół zagraża autonomii świeckiego państwa, Kościół jest przeciwny wolności i demokracji, wreszcie (tym hasłem najchętniej szermują środowiska lewicowe), pazerny Kościół, generujący i sankcjonujący przemoc, wyzyskuje naiwny lud i stanowi główną przeszkodę w budowie „lepszego” świata, nowej moralności i dowartościowania kobiety w jej prawach do samorealizacji2.

Sygnalizowane zjawisko jest na pewno złożone i ma wiele przyczyn. Warto w tym kontekście przytoczyć trafną konstatację Katolickiego katechizmu dorosłych: „Ani jednostronna polemika, ani jednostronna apologetyka nie oddadzą sprawiedliwości Kościołowi. Nie ma sensu próba rozliczania stron jasnych i ciemnych. Kościół osądzić ostatecznie można jedynie w świetle wiary. Nie na próżno wyznajemy: Wierzę w Kościół, bo Kościół objęty jest naszą wiarą w zbawienie dokonane przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym, Kościół jest ostatecznie rzeczywistością wiary. Człowiek wierzący wyznaje, że w zewnętrznie widzialnej, czasem pełnej nędzy, postaci Kościoła, pośród przemijalności historii i grzesznej ułomności ludzi, trwa działanie Ducha Bożego” (KKD, s. 250)3.

Ostatnie zdanie katechizmowego wywodu naprowadza nas na bardzo istotną kwestię, a mianowicie: Kościół jest dziełem Ducha Świętego powołanym do istnienia dla zbawienia ludzi. Nie można więc patrzeć na fenomen Kościoła inaczej jak tylko przez pryzmat pneumatologiczny, czyli w kontekście Osoby i działania Parakleta. Ów nierozerwalny związek Kościoła i Ducha Bożego, oparty na najmocniejszej z więzi, jaką jest miłość, pięknie wyrazi św. Augustyn: „Ile ktoś miłuje Kościół Chrystusowy, tyle ma Ducha Świętego”4. Kościół jest darem Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata, ale – można by rzec – jest to dar Daru albo dar w Darze, bo pierwszym Darem Zmartwychwstałego jest właśnie Duch Święty. Ostatnie strony drugiego tomu naszych spotkań z Katechizmem Kościoła Katolickiego poświęciliśmy końcowym akordom zbawczego dzieła Pana Jezusa. Współbrzmiały one niejako z Jego odchodzeniem, definitywnym odejściem, czyli śmiercią, Zmartwychwstaniem i Wniebowstąpieniem. I właśnie, jakby na pożegnanie, Chrystus Pan dał nam Ducha Bożego. „Duch Święty przychodzi za cenę Chrystusowego «odejścia» – zauważa św. Jan Paweł II w encyklice Dominum et Vivificantem. – (...) Za cenę Krzyża sprawiającego Odkupienie, w mocy całej paschalnej tajemnicy Jezusa Chrystusa, przychodzi Duch Święty, ażeby od dnia Pięćdziesiątnicy pozostać z Apostołami, pozostać z Kościołem i w Kościele, a poprzez Kościół – w świecie” (DV 14).

Z tej perspektywy możemy przywołać katechizmową prawdę, która pewnie dla wielu współczesnych zabrzmi zaskakująco. Otóż Katechizm dorosłych stwierdza: „Początek Kościoła sięga początków historii ludzkości” (KKD, s. 250). Katechizm Kościoła Katolickiego zaś, przywołując sentencję chrześcijańskich myślicieli pierwszych wieków, powie jeszcze dobitniej: „«Świat został stworzony ze względu na Kościół» (...). Bóg stworzył świat ze względu na komunię w Jego Boskim życiu, która realizuje się przez «zwołanie» ludzi w Chrystusie; tym «zwołaniem» jest Kościół. Kościół jest celem wszystkich rzeczy” (KKK 760). Ktoś mógłby jednak oponować, że te stwierdzenia są sformułowane poniekąd na wyrost i nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jak Kościół może być celem wszystkich rzeczy, skoro nie wszędzie jest obecny, a nawet więcej: zdaje się być wciąż ową ewangeliczną trzódką (por. Łk 12,32) na bezkresach świata i słabą wobec jego potęg?

Nie mniej newralgiczne może być pytanie o Ducha Świętego, który – wedle chrześcijańskiej doktryny – jest „duszą Kościoła”5. Ojciec Raniero Cantalamessa, kaznodzieja Domu Papieskiego, zapytany w wywiadzie rzece przez włoskiego dziennikarza Saverio Gaetę, czy w obecnych czasach Duch Święty ma jeszcze coś do powiedzenia wierzącym i w ogóle współczesnemu światu, odpowiedział w bardzo mocnym tonie: „Nie wierzę, że ma «coś» do powiedzenia: ma do powiedzenia «wszystko». Dzisiejsza ludzkość bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje Ducha Świętego. Więcej: jeżeli w jakichś czasach potrzebowano prawie «fizycznie» Ducha Świętego, to są to właśnie nasze czasy. Ja kładę wielki nacisk na stwierdzenie, że spośród Osób Trójcy Świętej to właśnie Duch Święty jest najodpowiedniejszy dla cywilizacji komputerowej. Ponieważ właśnie epoka technologii wypiera to, czego Duch Święty jest nosicielem i symbolem, czyli miłość (...). Nie ma i nigdy nie będzie komputera, który by kochał czy pomagał człowiekowi kochać. Być może Duch Święty jest rozwiązaniem, które ocali naszą kulturę technologiczną przed popadnięciem w budzącą lęk i dehumanizującą jałowość”6.

Święty Jan Paweł II powierzył nam w swej pierwszej encyklice wymowne słowa: „Kościół naszej epoki z jeszcze większą zda się żarliwością, ze świętą natarczywością, powtarza: «Veni, Sancte Spiritus!» Przyjdź! Przybądź! «Obmyj, co nieświęte! Oschłym wlej zachętę! Ulecz serca ranę. Nagnij, co jest harde! Rozgrzej serca twarde! Prowadź zabłąkane!». To wołanie do Ducha – i o Ducha – jest odpowiedzią na wszystkie «materializmy» naszej epoki. One bowiem rodzą wieloraki niedosyt w sercu człowieka. To wołanie odzywa się z różnych stron i – zdaje się – że w różny sposób też owocuje. Czy można powiedzieć, że w tym wołaniu Kościół nie jest sam? Można tak powiedzieć, skoro «zapotrzebowaniu» na to, co duchowe, dają wyraz różni ludzie, pozornie nieraz stojący poza widzialnymi wymiarami Kościoła (...). To wołanie do Ducha – i o Ducha – nie jest niczym innym, jak wciąż aktualizującym się wchodzeniem w pełny wymiar tajemnicy Odkupienia, w której Chrystus, zjednoczony z Ojcem i z każdym człowiekiem, nieustannie udziela nam tego Ducha, który daje nam świadomość synostwa Bożego i kieruje nas ku Ojcu (por. Rz 8,15; Ga 4,6). I dlatego Kościół naszej epoki – epoki szczególnie głodnej Ducha, bo głodnej sprawiedliwości, pokoju, miłości, dobroci, męstwa, odpowiedzialności, godności człowieka – w sposób szczególny musi się zespolić i zjednoczyć wokół tej Tajemnicy, odnajdując w niej najpotrzebniejsze światła i moce dla swojego własnego posłannictwa” (RH 18).

Ale jak można zobaczyć Parakleta w Kościele, gdzie objawia się Duch w świecie? Podejmując ten ostatni wątek, możemy w dodatku zauważyć, że dzieje świata stanowią na pozór jakby swoistą antytezę Ducha. Niektórzy twierdzą wprost, że historia ludzkości to nieustające pasmo kłamstwa, przemocy, krwi i zbrodni. Rzeczywiście na pozór tak by się mogło wydawać. Ale na tym tle jakże inaczej przedstawia się historia zbawienia, której bohaterem jest Bóg, a głównym Twórcą – Duch Święty. Duch był obecny przy stwarzaniu świata, wywoływaniu życia z nicości i chaosu; Duch asystował narodowi wybranemu w jego drodze ku pełni objawienia w Chrystusie. Za sprawą Ducha Świętego dokonało się Wcielenie Jezusa; nie zabraknie tegoż Ducha również przy końcu świata, gdy umarli będą powstawać z martwych, wskrzeszani Jego mocą. Ten Duch towarzyszy również nam: podtrzymuje naszą wiarę, daje łaskę w sakramentach, przychodzi na modlitwie. Jego tchnienie najpełniej ogarnia nas w Kościele, będącym dziełem Ducha Świętego.

No właśnie, Kościół... Znów doń wracamy w kontekście pneumatologicznym. I teraz już nie możemy uciec od pytania o Ducha działającego w Kościele. Najbardziej przekonują argumenty, które nie są wydumane przy wygodnym biurku, zaprawione aromatem kawy i obute w przytulne bambosze ani proklamowane z wysokości katedry. Najżywiej przemawia świadectwo wyrastające z najbardziej dramatycznych, osobistych doświadczeń życiowych.

Przed laty na polskim rynku księgarskim pojawiła się książka będąca właśnie takim zapisem, na co wskazuje jej wymowny tytuł: Świadkowie nadziei. Autorem publikacji jest wietnamski kardynał Franciszek Xavier Nguyen van Thuan. Po kilkunastu latach pobytu w komunistycznych więzieniach został on wypuszczony na wolność i mógł wyjechać do Rzymu. Mianowany przewodniczącym Papieskiej Rady „Iustitia et Pax”, stał się jednym z bliskich współpracowników papieża Polaka. W roku 2000 wygłosił rekolekcje w Watykanie dla Ojca Świętego Jana Pawła II i pracowników kurii rzymskiej. Wspomniana publikacja, przetłumaczona na wiele języków, to wierny zapis tamtych watykańskich zamyśleń. Wietnamski hierarcha, mimo że wiele wycierpiał, nie stracił nadziei i radości życia. Swoim świadectwem pragnie obudzić w czytelnikach wiarę, że Bóg nas nigdy nie opuszcza – jest z nami przez swojego Ducha w każdej sytuacji życiowej! W jednej z nauk rekolekcyjnych kardynał Nguyen mówi, że gdyby go ktoś zapytał, czy widział Ducha Świętego – odpowiedziałby bez wahania, że tak! „Widziałem Go we wciąż odnawiającym się Kościele! Widziałem Go w Jego dziełach, w ludziach pełnych Ducha Świętego”7.

Oczywiście rozumiemy, że chodzi tu o widzenie pośrednie: w dziełach i skutkach odkrywamy przyczynę. Poprzez wiarę docieramy do tego, co niewidzialne. Duch Święty nie objawia się w widzialnej postaci. Dostrzegamy Jego obecność w dziełach, których dokonuje. W nich właśnie, jakby to ujął św. Bazyli, Duch „niedosiężny z natury, daje się pojąć dzięki swojej dobroci”8. Porównujemy Go więc do wichru, który również jest niewidzialny, ale wieje czasami z taką mocą, że potrafi powalić wielkie drzewa. Porównujemy Go do oddechu, do tchnienia, którego nie widać, ale przecież wszyscy wiemy, że bez oddychania nie moglibyśmy żyć...

Nie mamy żadnej podobizny, żadnego obrazu Ducha Świętego. Posługujemy się jedynie symbolami. Wymownym obrazem, a właściwie „rodzinnym” domem Ducha na ziemi, są Kościół i człowiek (ludzkie serce). Sobór Watykański II uczy: „Duch mieszka w Kościele, a także w sercach wiernych jak w świątyni (...), w nich przemawia i daje świadectwo przybrania za synów (...). Prowadząc Kościół do wszelkiej prawdy (por. J 16,13) i jednocząc go we wspólnocie i posłudze, obdarza go rozmaitymi darami hierarchicznymi i charyzmatycznymi i za ich pomocą kieruje nim oraz przyozdabia swoimi owocami (...). Mocą Ewangelii utrzymuje Kościół w ciągłej młodości, ustawicznie go odnawia i prowadzi do doskonałego zjednoczenia z Oblubieńcem” (KK 4).

Kościół, wypełniony Duchem Świętym, to poniekąd żywa Arka Przymierza. Używając biblijno-poetyckiego wyrażenia rodem z Mickiewiczowskiego Konrada Wallenroda, można o nim powiedzieć: Arka „żadnym niezłamana ciosem”, przechowująca najcenniejsze skarby ludzkości. Katechizm dorosłych woła z emfazą: „Usuńmy Kościół i jego dzieło z dziejów naszej kultury i zapytajmy, co z niej pozostanie. Usuńmy społeczną i charytatywną pracę Kościoła z życia współczesnych społeczeństw i zapytajmy, jak świat będzie wtedy wyglądał. Ale to wszystko nie mówi jeszcze nic o tym, co jest najważniejsze. Bo Kościół zachował przede wszystkim po dziś dzień pamięć Jezusa Chrystusa. Bez Kościoła nie byłoby Pisma Świętego i Ewangelii, bez Kościoła nie wiedzielibyśmy nic o Chrystusie i o tej nadziei, którą On nam przynosi” (KKD, s. 250). Podobne wątki pojawiają się w myśli Josepha Ratzingera: „To Kościół właśnie, pomimo całej ludzkiej małości zgromadzonych w nim ludzi, daje nam Jezusa Chrystusa i jedynie za sprawą Kościoła możemy przyjmować Go jako żywą, działającą z mocą, tu i teraz, stawiającą nam wymagania i obdarowującą Rzeczywistość”9.

W jednej ze swoich katechez św. Jan Paweł II podkreśli mocno, iż Kościół łączy w sobie dwie, zdawać by się mogło wewnętrznie nieprzystające do siebie, rzeczywistości: realną faktyczność i równie realną tajemniczość. „Poczęty i pomyślany w odwiecznym planie Ojca jako królestwo Boga i Jego Syna, Słowa Wcielonego, Jezusa Chrystusa, Kościół – urzeczywistnia się w świecie jako fakt historyczny. Niewątpliwie jest on przeniknięty tajemnicą, cuda towarzyszą mu u jego początków i – można powiedzieć – podczas całych jego dziejów, a jednak jest jednym z faktów namacalnych, doświadczalnych, możliwych do udowodnienia”10.

W kontekście wspomnianych przez św. Jana Pawła II eklezjalnych cudów wypada jeszcze zwrócić uwagę na kwestie, chyba wciąż zbyt mało obecne również w świadomości ludzi wierzących. Kościół nie tylko stanowi swoisty „matecznik cudów”, ale sam jest cudem! Cudownie powstał, cudownie się rozwinął i cudem wciąż trwa. Nie zwracamy na to uwagi także dlatego, iż „Kościół pielgrzymujący w swoich sakramentach i instytucjach, które należą do obecnego wieku, posiada postać tego przemijającego świata” (KK 48); cudowność Kościoła jest więc przesłonięta woalem świata, w którym jest on zanurzony tak głęboko, że radości i nadzieje, smutki i lęki ludzi znajdują również w nim oddźwięk (por. KDK 1). Tę „zwyczajną nadzwyczajność” Kościół przejął od swego Założyciela i Pana, Wcielonego Syna Bożego.

Kościół nosi na sobie stygmat Jezusowego poniżenia, Krzyża i Zmartwychwstania, aby być Bożym znakiem wiarygodnym dla ludzi wszystkich czasów. Jeden z największych teologów współczesności, Hans Urs von Balthasar, stwierdza: „Kościół Chrystusowy będzie występował w świecie pod znakiem uniżenia, prześladowania i umierania, a jego zmartwychwstawanie będzie wprawdzie rzeczywiste, ale ukryte. Świat będzie się nieustannie dziwił, dlaczego Kościół jeszcze definitywnie nie umarł. Nie będzie on również mógł nieść przed sobą i głosić narodom krzyża tryumfującego, lecz jedynie krzyż, na którym się umiera. Może on głosić tylko Chrystusa, dla którego trzeba stracić swoje życie, aby mocą tej utraty je odzyskać. A kiedy udzielona mu zostaje moc sprawiania cudów (bo takowa została mu obiecana), to jego znaki nie będą cudami na pokaz, lecz niemal zawsze czymś cichym, co nie nadaje się do celów propagandowych. W dziejach Kościoła wydarzyły się ich tysiące, ale zawsze łatwo było je zapomnieć albo w nie wątpić, albo całkiem po prostu nie zwrócić na nie uwagi”11. W podobnym duchu wypowie się też wytrawny znawca współczesnej eklezjologii, szwajcarski kardynał Kurt Koch: „Kościół bierze swój początek z przebitego na krzyżu boku Chrystusa i dlatego jest naznaczony nie tylko postacią zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa, ale jest też na stałe stygmatyzowany Jego śmiercią”12.

Z tej perspektywy widać wyraźnie, iż Kościół jest jakby żywym paradoksem. „Jest on bowiem ludzki i jednocześnie Boski; widzialny i wyposażony w dobra niewidzialne, żarliwy w działaniu i oddany kontemplacji, obecny w świecie, a zarazem pielgrzymujący” – wyjaśnia Sobór Watykański II (KL 2). Warto dodać, że ziemsko-niebiańska paradoksalność Kościoła, a może jeszcze bardziej jego odarta z blasku cudowność, ludzka siermiężność okrywająca Boży skarb – to niezwykle mocny dowód na istnienie Pana Boga. Niewątpliwie, na co zwraca uwagę Benedykt XVI, wielką (dla nas nieprzeniknioną) tajemnicą Bożą, a zarazem zagadką człowieczego losu, jest „stonowana” obecność Boga w świecie13. Teologia tłumaczy, iż Bóg po prostu jest Bogiem, czyli „niestworzoną Absolutną Tajemnicą”14. Jednak nawet wiedząc to, nie wiemy i nie pojmujemy, dlaczego Bóg tak bardzo chciał się ukryć. Na tę kwestię pewne światło rzuca fakt istnienia Kościoła.

„W historii Kościoła – pisze kardynał Kurt Koch – jest prawie namacalne rękami, jak bardzo Bóg sam zawierzył ludziom swoją misję w tym świecie, że nawet kryje się w tym bez wątpienia jeden z najbardziej przekonujących dowodów na istnienie Boga”15. Innymi słowy – o ile właściwie interpretujemy myśl kardynała – skoro jest Kościół, w którym ludzie mogą dostępować zbawienia, istnieje też Bóg zbawiający ludzi. Bóg się ukrył, nie jest widzialny w świecie, ale tak naprawdę można Go zobaczyć i spotkać w Kościele prowadzonym przez Bożego Ducha.

Widzialnym obrazem Ducha Świętego może być także człowiek; osoba ludzka do głębi Nim przeniknięta, najściślej z Nim związana, tak uduchowiona i uświęcona, że cała promieniejąca Parakletem. Czesław Miłosz, wyraźnie nawiązując do starożytnego kościelnego hymnu do Ducha Świętego, prosił w wierszu Veni Creator:

Przyjdź, Duchu Święty,

zginając (albo nie zginając) trawy,

ukazując się (albo nie) nad głową językiem płomienia,

kiedy sianokosy, albo kiedy na podorywkę wychodzi traktor

w dolinie orzechowych gajów, albo kiedy śniegi

przywalą jodły kalekie w Sierra Nevada.

Jestem człowiek tylko, więc potrzebuję widzialnych znaków,

nużę się prędko budowaniem schodów abstrakcji.

Prosiłem nieraz, wiesz sam, żeby figura w kościele

podniosła dla mnie rękę, raz jeden, jedyny.

Ale rozumiem, że znaki mogą być tylko ludzkie.

Zbudź więc jednego człowieka, gdziekolwiek na ziemi

(nie mnie, bo jednak znam co przyzwoitość)

i pozwól, abym patrząc na niego podziwiać mógł Ciebie.

Utwór powstał w 1961 roku. Można więc rzec, że Bóg spełnił prośbę poety po 17 latach. Wraz z pontyfikatem papieża Polaka zesłał człowieka, na którego patrząc, podziwialiśmy Bożego Ducha. Moglibyśmy pytać, jak wyglądałaby historia bez św. Jana Pawła II? Jak potoczyłyby się dzieje Polski, Europy, a nawet całej Ziemi bez jego żarliwego wołania, jakie rozległo się na warszawskim placu Zwycięstwa podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego: „I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi:

Niech zstąpi Duch Twój!

Niech zstąpi Duch Twój!

I odnowi oblicze ziemi.

Tej ziemi!”16.

Nazajutrz po tym wiekopomnym wołaniu, 3 czerwca 1979 roku, już w same Zielone Świątki, papież spotkał się z młodzieżą przed kościołem św. Anny w Warszawie. Powiedział wtedy: „Trzeba człowieka mierzyć miarą Ducha Świętego. I to właśnie mówi nam dzisiejsza liturgia. Tylko Duch Święty może go «napełnić» – to znaczy doprowadzić do spełnienia przez miłość i mądrość. I dlatego pozwólcie, że to moje z wami dziś spotkanie wobec otwartego szeroko wieczernika naszych dziejów: dziejów Kościoła i narodu, będzie nade wszystko modlitwą o dary Ducha Świętego. Tak jak kiedyś mój rodzony ojciec włożył mi w rękę książkę i pokazał w niej modlitwę o dar Ducha Świętego – tak dzisiaj ja, którego również nazywacie «ojcem», pragnę modlić się z warszawską i polską młodzieżą akademicką: o dar mądrości – o dar rozumu – o dar umiejętności, czyli wiedzy – o dar rady – o dar męstwa – o dar pobożności, czyli poczucia sakralnej wartości życia, godności ludzkiej, świętości duszy ludzkiej i ciała – wreszcie o dar bojaźni Bożej, o którym mówi psalmista, że jest początkiem mądrości (por. Ps 110). Przyjmijcie ode mnie tę modlitwę, której mnie nauczył mój ojciec – i pozostańcie jej wierni. Będziecie wówczas trwać w wieczerniku Kościoła, związani z najgłębszym nurtem jego dziejów, i będziecie wówczas trwać w wieczerniku dziejów narodu”17.

Wiele lat później Jan Paweł II opowiedział o tej modlitwie André Frossardowi: „W wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem ministrantem, ale muszę wyznać, że niezbyt gorliwym. Mój ojciec, spostrzegłszy moje niezdyscyplinowanie, powiedział pewnego dnia: «Nie jesteś dobrym ministrantem». I pokazał mi modlitwę do Ducha Świętego, i polecił mi ją odmawiać. Nie zapomniałem jej. Była to ważna lekcja duchowa, trwalsza i silniejsza niż wszystkie, jakie mogłem wyciągnąć w następstwie lektur czy nauczania, które odebrałem. Z jakim przekonaniem ojciec wtedy do mnie mówił! Jeszcze dziś słyszę jego głos. Rezultatem tej lekcji z dzieciństwa jest moja encyklika o Duchu Świętym”18.

Papież Polak przez całe życie modlił się do Ducha Świętego o dary konieczne do wypełniania swego powołania i posługi. Często odmawiał właśnie modlitwę, której nauczył go ojciec. W roku 2004 drżącą ręką zapisał jej słowa takie, jakie zapamiętał z dzieciństwa:

Duchu Święty, proszę Cię:

– o dar Mądrości do lepszego poznania Ciebie i Twoich doskonałości Bożych,

– o dar Rozumu do lepszego zrozumienia ducha tajemnic wiary świętej,

– o dar Umiejętności, bym umiał w życiu kierować się zasadami tejże wiary,

– o dar Rady, abym we wszystkim u Ciebie szukał rady i u Ciebie ją zawsze znajdował,

– o dar Męstwa, aby żadna bojaźń ani względy ziemskie nie mogły mnie od Ciebie oderwać,

– o dar Pobożności, abym zawsze służył Twojemu Majestatowi z synowską miłością,

– o dar Bojaźni Bożej, abym lękał się grzechu, który Ciebie, o Boże, obraża19.

Niech w naszych rozważaniach, przybliżających Ducha Świętego działającego w Kościele, towarzyszy nam modlitewne wsparcie papieża Polaka, który od dzieciństwa po ostatnie lata – gdy zmęczoną już dłonią trzymał ster barki Kościoła – był wiernym czcicielem Ducha Bożego. Jako swoiste motto lektury książki przyjmijmy także słowa św. Faustyny, sekretarki Jezusa Miłosiernego: „Skoro raz się oddamy wpływowi Ducha Bożego, to On sam dopełni tego, czego nam nie dostawać będzie” (Dz. 359). I powtórzymy jeszcze za naszym narodowym wieszczem, Adamem Mickiewiczem, lekko parafrazując jego wezwanie z Veni Creator Spiritus:

Niech się ma dusza jako dolina położy,

A wnet po niej jak rzeka popłynie Duch Boży.

Rozdział I. Wierzę w Ducha Świętego

Potrzeba wyostrzonegosłuchu wiary, aby usłyszeć powiew Ducha Świętego, trzeba bystrego wzroku wiary, aby dostrzec blask Jego płomienia.

Katechizm Kościoła Katolickiego swój wykład o Duchu Świętym rozpoczyna od znamiennych słów Pawła Apostoła: „Nikt (...) nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»” (1 Kor 12,3). Wedle Katechizmu oznacza to, iż poznanie wiary jest możliwe tylko przez działanie Ducha Świętego. Aby człowiek uwierzył Bogu, aby poszedł za głosem Chrystusa, musi najpierw zostać poruszony, wezwany, zaproszony przez Parakleta. Wiara i życie z wiary trwają i rozwijają się dzięki Duchowi Bożemu (por. KKK 683-684).

Widzące oko łaski

Poczynając od sakramentu chrztu, w którym chrześcijanin wchodzi po raz pierwszy w szczególny kontakt z Duchem Świętym, poprzez bierzmowanie będące twórczą „ratyfikacją”, potwierdzeniem tego, co dokonało się na chrzcie świętym – całe życie chrześcijanina w Kościele napełnione jest Duchem Świętym. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy z tego faktu. Niekoniecznie wynika to ze złej woli czy zawinionej ignorancji religijnej. Działanie Ducha Świętego nie jest przecież dostrzegalne zmysłami. Potrzeba wyostrzonego słuchu wiary, aby usłyszeć powiew Ducha Świętego, trzeba bystrego wzroku wiary, aby dostrzec blask Jego płomienia.

Teologowie podkreślają, że Duch Święty nie obiektywizuje się nam w wierze. Należy to rozumieć w ten sposób, iż On sam nie chce być widziany, ale pragnie być widzącym okiem łaski w nas. Święty Hilary stwierdza: „W naszej ograniczoności nie możemy pojąć Ojca ani Syna, ale dar Ducha Świętego, który nas łączy z Bogiem, oświeca trudności naszej wiary (...)”20. Wszelkie poznanie religijne jest możliwe tylko w Duchu – do Chrystusa możemy dotrzeć jedynie przez Jego Ducha! Warto to sobie uświadomić, kiedy w niedzielnym wyznaniu wiary wypowiadamy słowa: „Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela...”. Miejscem poznania Ducha Świętego jest właśnie wspólnota Kościoła, którą On ożywia i uświęca. Ojciec Kościoła, Bazyli Wielki, w swym dziele O Duchu Świętym zauważa: „Ku Niemu zwracają się wszyscy, którzy pragną uświęcenia; Jego pożądają wszyscy, którzy żyją cnotliwie; On swoim tchnieniem ożywia ich i wzmacnia, aby doszli do celu odpowiadającego ich naturze”21. Katechizm Kościoła wymienia kilka szczególnie wyrazistych sfer wylania się Ducha we wspólnocie wierzących:

– Pismo Święte, Księga życia i wiary Kościoła. Jak wierzymy, Biblia, napisana przez różnych ludzi w różnych czasach, powstała pod natchnieniem Ducha Świętego.

– Tradycja. W niej nieustannie żyją i nauczają świadkowie wiary – Ojcowie Kościoła.

– Urząd Nauczycielski Kościoła. Dzięki asystencji Ducha Świętego Kościół nie myli się w przekazywaniu wiary, nie schodzi na błędne drogi, ale pozostaje wierny orędziu Chrystusa.

– Liturgia sakramentalna. Poprzez słowa i symbole Duch Święty działa w sakramentach Kościoła, które towarzysząc najważniejszym momentom życia chrześcijanina, prowadzą wierzącego do komunii ze Zbawicielem. Dzięki Bożemu Duchowi liturgia i sakramenty, sprawowane w Kościele – nieustannie wzbogacają i budują Kościół. Jan Paweł II pisał: „Kościół nie tylko działa, ale wyraża się w liturgii, żyje liturgią i z liturgii czerpie siły do życia”22. Podobnie wyraził się jego następca: „Kościół istnieje jako liturgia i w liturgii”23.

– Modlitwa. Duch Święty podtrzymuje i ożywia modlitwę człowieka wierzącego24. On wspiera nas w słabości, uczy najbardziej odpowiedniej modlitwy – i sam nieustannie się modli: w nas i za nas, abyśmy umieli poznawać i realizować Bożą wolę (por. Rz 8,26-27).

– Urzędy i charyzmaty. Duch działa w ludziach i poprzez ludzi. Ci, którzy sprawują urzędy w Kościele, cieszą się szczególną asystencją Ducha Świętego. Jego działanie widoczne jest również w tzw. charyzmatach, czyli szczególnych darach i talentach, przekazywanych ludziom w celu budowania kościelnej wspólnoty.

– Znaki życia apostolskiego i misyjnego. Każdy rodzaj wspólnotowej, jak też osobistej egzystencji oraz posługi ewangelizującej świat to owoc tchnienia Parakleta, albowiem – jak stwierdził Jan Paweł II – to właśnie Duch Święty jest głównym sprawcą, podmiotem i promotorem misji Kościoła (por. RMs 21-30).

– Świadectwo świętych. „O dobroci Boża, jak piękny jest świat wewnętrzny, że już tu na ziemi obcujemy ze świętymi” – pisała pełna wdzięczności św. Faustyna Kowalska (Dz. 448). Twórcą tego przekraczającego granicę śmierci, wspaniałego świata pięknych dusz jest Duch Święty. W świętych Kościoła objawia On swoją szczególną moc, ukazuje własną świętość i kontynuuje zbawcze dzieło Chrystusa (por. KKK 698).

Dzięki Duchowi Świętemu wszystko, choć wydaje się zwyczajne i stare, znane od zawsze, promieniuje niezwykłością i ciągłą nowością. Uświadamiają to wyraziście słowa Ignacego IV Hazima, patriarchy antiocheńskiego, które wypowiedział na spotkaniu Rady Ekumenicznej Kościołów w 1985 roku w Uppsali:

Bez Ducha Świętego Bóg jest daleko,

Chrystus pozostaje w przeszłości,

Ewangelia jest martwą literą,

Kościół jest tylko organizacją,

władza – dominacją,

misja – propagandą,

liturgia – niczym innym jak tylko wspomnieniem,

życie chrześcijańskie – moralnością niewolnika.

W Duchu Świętym Bóg jest blisko,

zmartwychwstały Chrystus jest tu i teraz,

Ewangelia jest mądrością i mocą życia,

Kościół jest żywym Ciałem, odbijającym życie Trójcy Świętej,

władza – posługą jednania,

misja – Pięćdziesiątnicą,

liturgia – pamiątką, uobecnieniem i zapowiedzią,

życie chrześcijańskie – przebóstwiane w relacjach synostwa

i braterstwa25.

Czy Bezimienny ma imię?

W encyklice o Duchu Świętym czytamy: „W swoim życiu wewnętrznym Bóg «jest Miłością» (...), miłością istotową, wspólną trzem Osobom Boskim: miłością osobową jest Duch Święty jako Duch Ojca i Syna, dlatego «przenika głębokości Boże» (...) jako Miłość-Dar niestworzony. (...) Duch Święty jest osobowym wyrazem tego obdarowywania się, tego bycia Miłością (...). Jest Osobą-Miłością. Jest Osobą-Darem. Jest to niezgłębione bogactwo rzeczywistości i niewysłowione pogłębienie pojęcia Osoby w Bogu, które możemy poznać jedynie dzięki Objawieniu” (DV 10). Tę ostatnią, niepozbawioną swoistej dramaturgii kwestię podejmuje słynny teolog, ojciec René Lauretnin. Najpierw podkreśla: „Duch Święty jest Bogiem: Osobą w Bogu. Dlatego pytanie (...) jest podwójne: jak można poznać Boga? I jak można poznać Ducha Świętego w Bogu?”26. W toku wywodu zastanawia się, czy to w ogóle jest możliwe, skoro Duch „pozostaje dla nas beztwarzowy. Jego ikonografia jest rozczarowująca, beztreściowa. Nie ma nawet imienia, które by Go objawiało. Tak, powie ktoś: jest «Duchem Świętym», ale nie jest to jakieś imię własne, które by Go określało, to rzeczownik pospolity – ponieważ Ojciec także jest Duchem i Syn jest Duchem. Ojciec jest Święty i Syn jest Święty27. (...) Nie jest Synem, nie jest zrodzony, POCHODZI od Ojca w relacji do Syna. Wybrano to słowo «pochodzić» z racji jego nieokreślonego i ogólnego charakteru”28.

Można mówić o swego rodzaju „kenozie Ducha Świętego”, całkowicie ukrytego w dziele zbawczym Boga: „Pozbawiałby się On w pewien sposób swej własnej osobowości, aby być całkowicie relatywnym, z jednej strony całkowicie wychylonym ku «Bogu» i ku Chrystusowi, a z drugiej strony ku ludziom wzywanym do urzeczywistnienia obrazu Boga i Jego Syna”29. Ksiądz profesor Jerzy Szymik niejako dopowiada, iż owa „kenoza Ducha” powinna rodzić w nas prawdziwą pokorę, ta zaś przeobrażać się w modlitwę i uwielbienie Boga, albowiem „wierne, pozbawione pychy życia i uzurpacji rozumu trwanie przy Tajemnicy staje się doksologią”30.

Widzimy więc, że niesłychanie trudno jest poznać imię Bezimiennego. Zaraz jednak pojawia się pytanie: czy Trzecia Osoba Trójcy Przenajświętszej ma swe własne imię? Samo słowo „Duch” jest tłumaczeniem hebrajskiego rzeczownika ruah (gr. pneuma, łac. spiritus), oznaczającego tchnienie, oddech, wiatr, powietrze. Kiedy Jezus rozmawia z Nikodemem i chce wskazać mu na transcendentną rzeczywistość Ducha, posługuje się obrazem wiatru, którego wprawdzie nie widać, ale jego działanie jest ewidentne (por. J 3,5-8). Możemy więc powiedzieć, że Duch Święty jest osobowym Tchnieniem Boga. Nowy Testament zna jeszcze inne określenia Trzeciej Osoby Boskiej. Chrystus, zapowiadając Jego zesłanie, mówi o Duchu Pocieszycielu, Duchu Prawdy. U św. Pawła znajdujemy takie tytuły, jak: Duch obietnicy, Duch przybrania za synów, Duch Chrystusa, Duch Pana, Duch Boży; św. Piotr dodaje: Duch chwały (por. KKK 692-693).

Przyznajmy, że są to jednak określenia, które w sumie niezbyt dużo mówią nam o Duchu Świętym, nie odsłaniają nam w stopniu zadowalającym Jego tajemnicy. Bodaj najbardziej znane imię Ducha, poniekąd nadane Mu przez samego Jezusa: Pa-raklet (łac. Ad-vocatus), czyli „Ten, który jest wzywany przy czymś”, „Ten, którego wzywam” (gr. parakalèin – „wzywać na pomoc”), rozpowszechnione jako Pocieszyciel – to przecież w istocie określenie Jego funkcji w stosunku do ludzi, a nie Osoby31. Duch Święty jako Paraklet, czyli Rzecznik-Obrońca, staje po stronie winnych/grzeszników, broni przed zasłużoną karą i niebezpieczeństwem utraty życia oraz wiecznego zbawienia; wspomaga wierzących w doświadczeniach, w momentach próby, uciskach i prześladowaniach32. Mimo tak niesłychanie ważnej funkcji ciągle jednak pozostaje jakoś „Bogiem nieznanym”, „Bogiem anonimowym” i „nieopisanym”. I pokornie musimy się z tym faktem pogodzić. Nie tylko dlatego że misteria wiary mają to do siebie, iż nigdy nie da się ich całkowicie odsłonić. Nawet przy największym wysiłku ludzkiej wiedzy i wyobraźni zawsze napotkamy granicę poznania, którą może przekroczyć jedynie wiara. Prawda ta zyskuje wyjątkowy akcent w odniesieniu do Ducha Świętego.

Słownik teologii biblijnej przekonująco wyjaśnia: „Duch Boży nie może się oddzielić od Ojca i od Syna; objawia się razem z Nimi w Jezusie Chrystusie (...). Duch nie posiada własnego oblicza i nawet nie da się skojarzyć z żadną postacią ludzką (...). Ducha Świętego nie można dotknąć; «słyszy się Jego głos», rozpoznaje Jego pojawienie się po znakach niekiedy aż nazbyt uderzających, ale nie można stwierdzić, «skąd przychodzi i dokąd podąża» (J 3,8). Nigdy nie działa inaczej jak tylko przez jakąś osobę, którą bierze w całkowite posiadanie i ją przekształca. To prawda, że powoduje On zjawiska tak nadzwyczajne, iż «odnawiają one oblicze ziemi» (Ps 104,30), ale Jego działanie zaczyna się zawsze od wnętrza i poznaje się Go właśnie przez owo wnętrze: «Wy Go znacie, ponieważ w was przebywa i w was będzie»”33.

Ów introspektywny wątek pobrzmiewa też wyraźnie w refleksji René Laurentina. „O ile nasz żywy stosunek do Ducha Świętego – dowodzi teolog – oznajmiony nam przez Objawienie i potwierdzony doświadczeniem, pozwala nam Go poznać, to dzieje się to w sposób anonimowy i zawoalowany. Co więcej, «żyjemy w Nim, a On w nas». Ta wewnętrzność duszy nie pozwala dokładnie rozdzielić Jego i naszego udziału w tym wspólnym zamieszkiwaniu i wspólnym życiu: nie z powodu pomieszania, lecz z powodu wzajemnego przenikania (...). Jego miłość wynosi nas ponad nas samych, nie zmieniając naszej tożsamości, lecz przeciwnie, pobudzając ją i wywalając. Co więcej, podejmuje On takie utożsamienie w miłości, że On to my, a my to On, ale bez zmieszania, gdyż nasze ja jest tylko nasze i nie jest Jego Ja. Jego Ja jest transcendentne i konieczne. Nasze jest nam dane przez Boga (...). Paraklet nas pobudza, podnosi, ale i nas przekracza. Budzi nas do naszej własnej wolności i tożsamości, w głębokiej pokorze i zachwyceniu wobec Niego”34.

Obrazy i symbole

Jak wiemy, wiara szuka zrozumienia i człowiek ze swej natury dąży do poznania tajemnicy, dlatego chrześcijanie od samego początku starali się zbliżyć do misterium Ducha Świętego. Czynili to poprzez język obrazów i symboli, które otwierają na rzeczywistość duchową, pozazmysłową, przerastającą ich dosłow­ne znaczenie. Dlatego w sprawach wiary mogą powiedzieć więcej niż język werbalno-logiczny. Katechizm Kościoła wymienia wiele takich symbolicznych, obrazowych imion Ducha Świętego. Obrazem Parakleta i symbolem Jego działania są:

– Namaszczenie: namaszczenie olejem jest synonimem Ducha Świętego. Symbolika ta sięga centralnych wydarzeń Nowego Testamentu. Jezus Chrystus jest Mesjaszem, to znaczy namaszczonym przez Ducha. Jest Pomazańcem Bożym, któremu zlecone są szczególna misja i odpowiedzialność. Chrześcijanin namaszczony Duchem Świętym w sakramentach chrztu i bierzmowania jest posłany, aby głosić Chrystusa i dawać Mu świadectwo swoim życiem.

– Woda: „Duch jest także w sposób osobowy Wodą żywą, która wypływa z boku Chrystusa ukrzyżowanego jak ze swego źródła i która tryska w nas na życie wieczne”. Woda wiąże się z działaniem Ducha Świętego w sakramencie chrztu, z nowym narodzeniem z wody i Ducha Bożego.

– Ogień: żywioł ten „symbolizuje przekształcającą energię dzieł Ducha Świętego”.

– Obłok i światło: symbol osłony transcendencji Bożej chwały oraz ciągłości – tworzonej przez Ducha Świętego – historii zbawienia. Duch działa, począwszy od teofanii w Starym Testamencie – poprzez obłok, który zabrał Jezusa przy Jego Wniebowstąpieniu – aż po Paruzję, kiedy to Syn Człowieczy objawi swą chwałę, przybywając „w obłoku” (Łk 21,27).

– Pieczęć: to najpierw poetycki znak Bożego panowania nad całym stworzeniem i historią. Pieczęcią, czyli Duchem, znaczy również Ojciec swego Syna. Po pierwsze, jest to oznaka Boskiej władzy, dzięki której Mesjasz wypełni dzieło zbawcze, a po drugie, godności Syna Bożego. Obraz pieczęci wskazuje również na „niezatarte znamię namaszczenia Ducha Świętego w sakramentach chrztu, bierzmowania i kapłaństwa”.

– Ręka: znak wszechogarniającego wylania Ducha. Symbol ręki jest żywo obecny w liturgii Kościoła w geście błogosławieństwa, a zwłaszcza w sakramentalnych epiklezach, czyli wezwaniach, przywołaniach Ducha Świętego, aby Bóg kogoś/coś pobłogosławił czy uświęcił.

– Palec Boży: znak objawienia Bożego Prawa najpierw w literze kamiennej (Stary Testament), a potem w literze Ducha na „żywych tablicach ludzkich serc”. To również obraz Bożej wszechmocy i zbawczej potęgi śpieszącej ludziom z pomocą.

– Gołębica: obraz miłości, nadziei i (nowego) stworzenia, odradzającego się życia – gołębica z gałązką oliwną, powracająca do arki, zwiastuje koniec potopu. Gołębica obrazuje zstępowanie Ducha Świętego na Jezusa po Jego chrzcie, który inauguruje nowe dzieło stwórcze, oraz do serc ochrzczonych, czyli oczyszczonych wodą chrzcielną (por. KKK 694-701)35.

Wielość i różnorodność tych obrazów i symboli wskazuje na niezwykłe, niewyczerpane bogactwo Osoby i misji Ducha Świętego. Postępując w ich rozumieniu, coraz lepszym pojmowaniu głębi tych symboli, musimy zawsze pamiętać, że Istota, do której się odnoszą, pozostaje niepojęta i w jakimś sensie poznawczo przez nas nietknięta. Patrząc na Ducha Świętego przez pryzmat symboliki, powinniśmy stale mieć w pamięci swoistą przestrogę, jaką kieruje do nas w tym kontekście Słownik teologii biblijnej: „Główne symbole Ducha Świętego (...) kojarzą się przede wszystkim z jakąś ogarniającą obecnością, z jakąś gwałtowną interwencją, z niedającą się powstrzymać ekspansją, kierującą się przede wszystkim w głąb. Duch Święty jest mimo to ani więcej, ani mniej tajemniczy niż Ojciec i Syn. Przypomina nam jednak w sposób bardziej bezwzględny, że Bóg jest Tajemnicą, nie pozwalając przy tym zapominać, że «Bóg jest Duchem» (J 4,24) i że «Pan jest Duchem» (2 Kor 3,17)”36. Na tę „niepoznawalność” Parakleta powinniśmy patrzeć od strony pozytywnej. Asumpt do takiego wejrzenia daje nam ksiądz profesor Jerzy Szymik, argumentując, zupełnie podobnie jak cytowany Słownik, iż Paraklet („nieznany poza słowem”, jak Go nazywa Hans Urs von Balthasar) w niedosiężnej dla człowieka głębi swego misterium „strzeże ostatecznej niepojmowalności Boga w chrześcijańskiej teologii, Boskiej «nieobliczalności»”37.

Tożsamość i misję Ducha Świętego interesująco streści Raniero Cantalamessa, stwierdzając, iż na płaszczyźnie trynitarnej jest On Trzecią Osobą Trójcy Przenajświętszej – więzią miłości Ojca i Syna – więc „ma identyczną substancję i takie samo znaczenie jak Ojciec i Syn”, zaś na płaszczyźnie historycznej Duch objawia się na różne sposoby jako moc Boża. Summa summarum: „Jest to Bóg, który uobecnia się w historii; jest to Bóg, który działa w historii, dając natchnienie prorokom i kierując rozwojem Objawienia; jest to Ten, który dał nam Jezusa Chrystusa we Wcieleniu, kierował Jego krokami, a który przez Chrystusa został posłany Kościołowi jako Duch Ożywiciel”38. Ten zwięzły wykład pneumatologii, w którym podano stosowne kwantum wiedzy, oczywiście nie zwalnia nas z wiary. Ostatecznie pierwszym i najważniejszym sposobem pełnego poznania Ducha Świętego w tym doczesnym życiu pozostanie wiara. Formuła: „Wierzę w Ducha Świętego” nie wyczerpie się aż do skończenia świata.

Rozdział II. Duch obietnicy

Stary i Nowy Testamentspina klamra pneumatologiczna,czyli Osoba DuchaŚwiętego.

W Credo, odmawianym podczas niedzielnej Eucharystii, znajdują się słowa przypominające o tym, że Duch Święty „mówił przez Proroków”. Działalność proroków to czas Starego Testamentu. Jak wiemy, tajemnica Trójcy Świętej została w pełni objawiona w Nowym Testamencie. Dopiero od Jezusa Chrystusa dowiedzieliśmy się – przez Jego słowo i działanie poznaliśmy, że jeden Bóg jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Wynika z tego, że także pełne objawienie Parakleta nastąpiło w Nowym Testamencie. Niemniej jednak – jak podkreśla Katechizm – od samego początku aż do pełni czasów „wspólne posłanie Słowa i Ducha Ojca pozostaje ukryte, ale wciąż się realizuje” (KKK 702).

Biblijna ikona

Teologia chrześcijańska uczy, że istniejący odwiecznie w Bogu Duch działa od samego początku historii świata i historii zbawienia. Stary Testament, odczytany w świetle Nowego, jest stopniowym przygotowaniem na objawienie pełnej prawdy o Bogu, a więc także tajemnicy Ducha Świętego. Niejako „namacalnym” owocem stwórczej mocy Ducha Bożego, o czym wspominaliśmy, jest Pismo Święte. Sobór Watykański II akcentuje: „Prawdy przez Boga objawione, zawarte i przedłożone na piśmie w księgach świętych zostały spisane pod natchnieniem Ducha Świętego. Księgi zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu święta Matka Kościół na podstawie wiary apostolskiej uznaje w całości, ze wszystkimi ich częściami, za święte i kanoniczne, dlatego że spisane pod natchnieniem Ducha Świętego (...) Boga mają za autora i jako takie zostały Kościołowi przekazane” (KO 11).

Formuła uroczystego wyznania wiary, mówiąca o tym, iż Duch Święty przemawiał przez proroków, wyraża również przekonanie Kościoła, że wszyscy redaktorzy ksiąg biblijnych, zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu, pozostawali pod natchnieniem tegoż Ducha. Co więcej, słowo Boże jest zawsze żywe, aktualne i skuteczne dlatego właśnie, że – mówiąc obrazowo – każda zgłoska Biblii tchnie Duchem Świętym. Benedykt XVI tłumaczy, iż On jest naszym najlepszym „Przewodnikiem po Ewangelii”: „Nie istnieje bowiem żadne autentyczne zrozumienie Objawienia chrześcijańskiego bez działania Pocieszyciela. (...) nie można dojść do zrozumienia sensu Słowa, nie biorąc pod uwagę działania Pocieszyciela w Kościele oraz w sercach wierzących” (VD 15-16). Jeden z wielkich polskich biblistów, ksiądz profesor Józef Kudasiewicz, zauważa: „Duch Święty nie tylko działał przy powstawaniu Księgi, ale działa również w napisanej Księdze. Stąd Pismo nie tylko jest natchnione Duchem Świętym, ale również dziś Nim tchnie. Biblia jest doskonałą «ikoną» Ducha”39.

Pneumatologiczna klamra

Stary i Nowy Testament – można by rzec – spina klamra pneumatologiczna, czyli Osoba Ducha Świętego. Z tego powodu Kościół traktuje Pismo Święte jako jedną całość. Warto przywołać w tym kontekście znaną sentencję św. Augustyna wyrażającą integralną łączność i zależności obu Testamentów: „Nowy Testament jest ukryty w Starym, natomiast Stary znajduje wyjaśnienie w Nowym” (łac. Novum in Vetere latet et in Novo Vetus patet). Interpretowanie Starego Testamentu w świetle Nowego pozwala nam odczytać to, co Duch Boży (prze)powiedział o Mesjaszu, czyli o Jezusie Chrystusie w poszczególnych księgach składających się na Stare Przymierze. „Dlatego – zauważa Katechizm – gdy Kościół czyta Stary Testament, zgłębia w nim to, co Duch Święty, «który mówił przez proroków», chce nam powiedzieć o Chrystusie” (KKK 702). Z jednej strony, czyli z perspektywy chrystologiczno-eklezjalnej dostrzegamy na przykład Ducha Świętego już w owym Duchu Bożym, który unosił się nad wodami w opisie stworzenia świata (por. Rdz 1,2). A z drugiej strony, na co zwraca uwagę Jan Paweł II, ten sam Duch przychodzi – przywołany wprost w mowie pożegnalnej Jezusa – u progu paschalnego dzieła odkupienia, będącego nowym stworzeniem (por. DV 13).

Biblistyka, dokonując pewnej systematyzacji, wyodrębnia niejako trzy wymiary działania Ducha Bożego w Starym Testamencie: „Działanie i objawianie się Ducha Świętego dokonuje się jakby w trzech specjalnych nurtach: w nurcie mesjańskim, dotyczącym zbawienia; w nurcie prorockim, wiążącym się ze słowem i dawaniem świadectwa, i wreszcie w nurcie ofiarniczym, ukazującym służbę i poświęcenie się. Według tych trzech nurtów naród izraelski jest wzywany jako całość do przyjęcia Ducha”40.

Co niezwykle istotne i wymowne, cała Biblia podkreśla w Duchu Świętym stwórczą moc. To On ożywia wszelkie stworzenie, utrzymuje je w istnieniu, prowadzi człowieka, stworzonego na obraz Boży, do ostatecznego zbawienia. „Nasze odkupienie i zbawienie polega na tym, że mamy uczestnictwo w pełności Ducha Chrystusowego. Jesteśmy chrześcijanami – to znaczy namaszczonymi – przez udział w namaszczeniu Duchem Jezusa Chrystusa” (KKD, s. 216).

Ukryty w monoteizmie i mesjanizmie

W rozdziale zatytułowanym Duch i Słowo Boże w okresie obietnic Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o działaniu Ducha Świętego w Starym Przymierzu. Czas przed przyjściem Chrystusa został nazwany „okresem obietnic”. Skąd takie określenie? Przez grzech człowiek zniszczył w sobie Boże podobieństwo, odwrócił się od Boga i zagubił. Bóg jednak nie rezygnuje z człowieka. W osobie Abrahama powołuje lud wybrany i powierza mu swoje obietnice. Najważniejsza z nich to obietnica przyjścia Mesjasza, Chrystusa, który mocą Ducha Świętego zgromadzi nowy lud Boży w Kościele (por. KKK 705). Okres Pierwszego Przymierza jest więc czasem obietnicy. To wielki Adwent oczekiwania na pojawienie się Zbawiciela.

Jak wspominaliśmy, w Starym Testamencie nie ma jeszcze pełnego objawienia Trójcy Świętej. Można by snuć teologiczne przypuszczenia, że najwyraźniej Bóg uznał, iż ówcześni ludzie nie byli gotowi, aby przyjąć tę prawdę wiary. Wobec zalewu pogańskiego politeizmu tajemnica trynitarna mogłaby z jednej strony być dla Izraela trudna do akceptacji, a z drugiej – pojmowana nazbyt dosłownie – stać się dlań nawet pokusą przywodzącą do wielobóstwa. Tak więc Żydzi nie znali Ducha Świętego jako Osoby. „W całym Starym Testamencie – uczy św. Jan Paweł II – osobowość Ducha Świętego jest całkowicie ukryta: utajona w objawieniu jedynego Boga i ukryta również w zapowiedzi przyszłego Mesjasza” (DV 17). Papież wskazuje więc na dwie starotestamentowe sfery, niejako wprost brzemienne Duchem: monoteizm i mesjanizm (obietnice mesjańskie). Uważniejsza lektura Starego Testamentu pozwala odkryć, że na jego kartach bardzo często mowa jest o Duchu Pańskim, będącym mocą Bożą, odnawiającym oblicze ziemi i napełniającym świat Bożą obecnością (por. Ps 104,30; Mdr 1,7). Papież Polak podkreśla przy tym, że „biblijne imię” Ducha Świętego (ruah) „zasadniczo wyraża nie tyle moc intelektu, co dynamiczny impuls, porównywalny do podmuchu wiatru. W Biblii pierwszą funkcją Ducha nie jest otwarcie na zrozumienie, lecz przede wszystkim wprawienie w ruch; nie oświecenie, ale przekazanie energii”41.

Lud Boży w Bożym planie

Katechizm Kościoła Katolickiego ukazuje działania Ducha Świętego w poszczególnych epokach historii Izraela. Przybierały one różne formy. Powołanie Abrahama, przymierze synajskie, misja proroków, teofanie JAHWE, w których, wedle chrześcijańskiej tradycji, „pozwalało się widzieć i słyszeć Słowo Boże, równocześnie objawione i «zacienione» w obłoku Ducha Świętego” (KKK 707). Niewątpliwym darem Ducha dla Izraela było Prawo rządzące „sercami i instytucjami ludu narodzonego z wiary Abrahama” (KKK 709). Przytoczmy w tym miejscu ważne spostrzeżenie Benedykta XVI: „Gdy czytamy Torę wraz z całym starotestamentalnym kanonem, z prorokami, Psalmami i księgami mądrościowymi, wtedy coś staje się bardzo jasne, coś, co w gruncie rzeczy zapowiada już Tora: Izrael nie istnieje jako cel sam w sobie i nie powstał po to, by żyć w «wiecznych» przepisach Prawa. Istnieje po to, by stać się światłem dla narodów. W Psalmach i w księgach prorockich słychać z coraz większą wyrazistością obietnicę, że zbawienie Boże stanie się udziałem wszystkich narodów”42.

Także zmienne koleje losu wspólnoty izraelskiej można interpretować profetycznie. Jak bowiem tłumaczy Katechizm: „Wygnanie przynosi już w zamyśle Bożym cień Krzyża, a Reszta ubogich, która powraca z Wygnania, jest jedną z najbardziej wyraźnych figur Kościoła” (KKK 710). Może zdumiewać dalekowzroczność Bożej pedagogii. Duch przenikający dzieje konsekwentnie tworzy i rozwija historię zbawczą, a wszechmoc Bożej Opatrzności wykorzystuje w niej również ludzką niewierność czy słabość; niewłaściwe bądź wprost złe używanie wolności zarówno w jednostkowych, jak i we wspólnotowych przypadkach. „Bóg potrafi pisać prosto na krzywych liniach” – głosi znane powiedzenie. Tym Bożym Piórem jest właśnie Duch Święty, który zapisywał kolejne karty historii zbawienia, pisząc nierzadko na bardzo krzywych, zawiłych i pogmatwanych liniach dziejów Izraela. „Wybrał więc sobie Bóg na lud naród izraelski – uczy Sobór Watykański II – z którym zawarł przymierze i który stopniowo pouczał, objawiając siebie i zamiary swojej woli w jego dziejach i uświęcając go dla siebie. Wszystko to jednak wydarzyło się jako przygotowanie i jako typ owego przymierza nowego i doskonałego, które miało zostać zawarte w Chrystusie, oraz pełniejszego objawienia, które miało zostać przekazane przez samo wcielone Słowo Boże” (KK 9).

Tę łączność oraz ciągłość związku Kościoła i Izraela niejako streszcza i wyraża pojęcie „Ludu Bożego”. Współczesna teologia podkreśla, że pozwala ono „widzieć Kościół jako wtopiony w dzieje zdominowane i określone przez plan Boży względem ludzi, będący planem przymierza i zbawienia: Lud Boży wskazuje na plan Boży, a tym samym – na historię świętą”43.Jakże nie przywołać tutaj pięknych słów soborowych opisujących ziemską kondycję i niebieski status nowego Ludu Bożego, czyli Kościoła. „Kościół – dowodzą Ojcowie Soboru – «wśród prześladowań świata i pociech Bożych podąża naprzód w pielgrzymce», głosząc krzyż i śmierć Pana, aż przyjdzie (por. 1 Kor 11,26). Mocą zaś zmartwychwstałego Pana krzepi się, aby swoje utrapienia i trudności, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, przezwyciężać cierpliwością i miłością, a Jego misterium, choć pod osłoną, wiernie przecież objawiać w świecie, dopóki się ono na koniec nie ujawni w pełnym świetle” (KK 8).

Mesjasz i Jego Duch

Na tle tej zawoalowanej starotestamentalnej obecności i działania Ducha wybija się profetyzm jako – rzec by można – objawienie Ducha Świętego sensu stricto. Katechizm zaznacza, iż ma on dwie zasadnicze linie. Jedna kieruje ludzkie oczekiwania w stronę Mesjasza, druga zapowiada nowego Ducha. Swoistym punktem stycznym jest biblijna Reszta, ubodzy duchem, oczekujący z nadzieją „pociechy Izraela” i „wyzwolenia Jeruzalem” (por. KKK 711). W tym kontekście ważne są dwie partie tekstów ukazujące wyraźnie relację między Mesjaszem i Jego Duchem. Jedna mówi o wylaniu darów Ducha Jahwe na „różdżkę z pnia Jessego”, druga zaś o tajemniczym Słudze Jahwe (Mesjaszu), na którym spocznie Duch44.

Poniekąd fundamentalne jest proroctwo Izajasza: „Wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni. I spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej” (Iz 11,1-2). Komentując tę perykopę, św. Jan Paweł II pisze znamienne słowa: „Jest to tekst doniosły, gdy chodzi o całą pneumatologię Starego Testamentu, gdyż tworzy tutaj jakby pomost między dawniejszym biblijnym pojęciem «ducha», rozumianego przede wszystkim jako «tchnienie charyzmatyczne», i «Duchem» jako Osobą i jako darem, darem dla osoby. Mesjasz z rodu Dawida («z pnia Jessego») jest właśnie tą Osobą, na której «spocznie» Duch Pański. Oczywiście, że nie można w tym wypadku mówić jeszcze o objawieniu Parakleta – niemniej wraz z niejasną wzmianką o postaci przyszłego Mesjasza otwiera się poniekąd droga, na której już się przygotowuje to pełne objawienie Ducha Świętego w jedności tajemnicy trynitarnej, jakie nastąpi w Nowym Przymierzu” (DV 15). Innym ważnym tekstem są Pieśni o Słudze Jahwe