Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Meg robi wszystko, co w jej mocy, żeby jej związek z Brayanem rozwijał się harmonijnie, i na początku się jej to udaje. Wiją sobie gniazdko i spokojnie czekają na przyjście na świat dziecka. Jednak ich spokój nie trwa długo, bo nieoczekiwanie w drzwiach ich domu pojawia się Philip i wszystko zaczyna się sypać niczym domino puszczone w ruch.
Czy ujawnienie najskrytszych tajemnic złamie Meg?
Czy dziewczyna przetrwa kolejny horror? I jaką rolę odegra w tym wszystkim Erick?
Czy Meg znajdzie w sobie siłę na kolejną walkę?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 140
Chyba spałam kilka godzin, bo gdy się obudziłam, przez okno wpadały do pokoju jasne promienie słońca, za oknem było już widno. Z głębi mieszkania dobiegały znajome dźwięki świadczące o tym, że Brayan już wstał. Spojrzałam na siebie i ze zdumieniem stwierdziłam, że mam na sobie szorty i koszulkę do spania. Nie bardzo wiedziałam, jak to się stało. Prawdopodobnie Brayan mnie przebrał, ale kiedy to się wydarzyło, nie miałam pojęcia. Musiałam być bardzo zmęczona, skoro nie czułam, jak zdejmował ze mnie ubrania.
Po krótkim czasie wyszłam z sypialni, Brayana jednak już nie było, chyba poszedł pobiegać. Na razie nie zamierzałam panikować. Spojrzałam na stół, wszystkie pyszności, które tam ustawiłam, nadal leżały na talerzach i w misach, schowałam więc jedzenie do lodówki.
Nagle mój wzrok padł na komodę; stało na niej wino, a obok leżało pudełeczko z pierścionkiem. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że w ogóle go nie widziałam. Podeszłam do komody, wzięłam małe, czerwone zamszowe pudełeczko w kształcie serca i ostrożnie otworzyłam. W środku znajdował się delikatny pierścionek z białego złota z maleńkim diamentem. Był śliczny. Obracałam go w palcach, kamień błyszczał, odbijając promienie słońca. Cholera, Brayan się wykosztował.
Gdy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, pospiesznie schowałam pierścionek do pudełeczka i odłożyłam opakowanie na miejsce.
– Cześć – rzuciłam w stronę Brayana, gdy wszedł do salonu. Byłam zakłopotana, czułam się jak złodziej przyłapany na gorącym uczynku.
Brayan popatrzył najpierw na mnie, potem na jakiś punkt gdzieś za mną. Tak jak myślałam, biegał. Odruchowo podążyłam za jego wzrokiem. Spoglądał na pudełeczko z pierścionkiem. Cholera, nie zamknęłam go!
– Dzień dobry – odpowiedział, na jego twarzy dostrzegłam delikatny uśmiech. – Wezmę prysznic – powiedział, zdejmując buty i mokrą od potu koszulkę.
– To ja zrobię śniadanie! – bąknęłam i szybko zamknęłam pudełeczko. Idiotka – zganiłam się w myślach.
Wyjęłam z lodówki wczorajszą sałatkę i odgrzałam makaron. Zaparzyłam Brayanowi jego ulubioną herbatę i wycisnęłam sok z pomarańczy. Przygotowałam też kilka świeżych kanapek, a keczupem nakreśliłam na nich serduszko. Czekając, aż Brayan się umyje, włączyłam telewizor, od rana na każdym programie relacjonowano powitanie nowego roku. Były też zdjęcia z Dubaju i Nowego Jorku. Usiadłam na kanapie, wzięłam kanapkę i jedząc powoli, obserwowałam to, co działo się na ekranie telewizora.
Brayan wkrótce wyszedł z łazienki, był w samym ręczniku, który owinął wokół bioder. Spojrzał na mnie przelotnie i ruszył do sypialni.
Po kilku minutach wrócił ubrany w szary dres i białą koszulkę. Wokół roznosił się zapach jego wody kolońskiej. Podszedł do stołu w kuchni i spojrzał na kanapki, nałożył sobie kilka na talerz i usiadł obok mnie.
– Pyszne – powiedział, kiedy odgryzł kęs.
– Smacznego. – Uśmiechnęłam się.
– A to co? – Pokazał na serduszko z keczupu.
– Serduszko. Nie widać? Na przeprosiny – dodałam cicho.
– To ja powinienem cię przeprosić – powiedział Brayan, dotykając moich ud. – Postawiłem cię w niezręcznej sytuacji.
– Nie przepraszaj, to wyłącznie moja wina. – Chwyciłam jego dłonie. – Nie chciałam, by tak skończył się ten wieczór. Wybacz mi, że uciekłam.
– Oj, mała. – Podniósł mnie i posadził sobie na kolanach. – Nie mogę sobie wybaczyć, że tak cię zdenerwowałem i że krzyczałem. Byłem wściekły na ciebie, nie panowałem nad sobą – wyznał.
– Przestań, proszę, to nie twoja wina. – Wtuliłam głowę w jego szyję, jego zapach działał na mnie kojąco.
– Muszę iść znowu na terapię, ostatnio nie radzę sobie ze sobą. Odkąd cię poznałem, towarzyszą mi silne emocje. Jeszcze nigdy nie byłem tak agresywny. Nie chcę cię przez to stracić, Meg. – Dotknął dłonią mojej twarzy i łagodnie pogładził po policzku.
– Chciałam ci to zaproponować po tej akcji w Nowym Jorku, ale nie wiedziałam jak. Pójdę tam z tobą, jeśli chcesz. – Przytuliłam policzek do jego dłoni.
– Oczywiście, że chcę, mała. Poznasz ten świat, z którym walczę, ale uprzedzam cię, to nie będzie miłe ani łatwe.
– Chcę ci pomóc, naprawdę mi na tobie zależy – mówiąc to, usiadłam na nim okrakiem.
– À propos moich wczorajszych… znaczy dzisiejszych… debilnych oświadczyn…
– Błagam, nic nie mów… – przerwałam mu zakłopotana.
– To nie miało być tak. To kolejny przykład na to, że mnie poniosło. Pierścionek kupiłem wczoraj, wracając od Hooków, no i tak wyszło… – Zaśmiał się nerwowo.
– Jest śliczny. – Pocałowałam go w policzek. – Ale to za wcześnie. Skupmy się teraz na urządzeniu domu i na nas. Nie komplikujmy sobie życia.
– Postaram się już niczego nie komplikować – obiecał.
– Twoi koledzy… Boże, ale to wyszło! – Ze wstydu zakryłam twarz dłońmi.
– Pewnie dziś nic nie pamiętają, byli pijani – skwitował z rozbawieniem Brayan.
– Obyś się nie mylił, bo policjant mówił o ciąży.
– No właśnie, jak ty się w ogóle znalazłaś w radiowozie? Aresztowali cię znowu czy co? – zapytał.
– Nie! Nie aresztowali mnie! Zgubiłam się i poprosiłam o pomoc. Gdybyś widział ich miny, jak pytali, gdzie mieszkam, a ja nie potrafiłam podać dokładnego adresu.
– Gdybyś ty widziała moją minę, gdy odwróciłem się, a ciebie nie było! Myślałem, że oszaleję!
Zauważyłam, że minione wydarzenia nadal budziły w nim silne emocje.
– Wiem. Przepraszam – powiedziałam potulnie.
– Od razu zaczęliśmy cię szukać, ale wszędzie było tyle ludzi. Miałem już najgorsze przeczucia. – Brayan zamknął oczy. – Gdyby coś wam się stało, nie darowałbym sobie tego. – Przytulił mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
– Nic mi… nam… nie jest. Wybacz, że tak postąpiłam – powtórzyłam po raz nie wiem który.
– Nie rób tak. Nigdy więcej tak nie rób! Nawet jeśli będziesz na mnie wściekła, błagam, nie uciekaj. Uderz mnie, krzycz, nie odzywaj się, ale nie uciekaj!
– Wybacz mi! Nie zrobię tak więcej, obiecuję! – Objęłam go mocno.
Siedzieliśmy tak dość długo, nic nie mówiąc. Ten rok miał być przełomowy, a jeśli zaczął się w taki sposób, to strach pomyśleć, co czekało nas później.
Resztę dnia spędziliśmy na słodkim lenistwie. Po południu zadzwonił Tom, zdaje się, że impreza się udała, bo biedak mówił trochę nieskładnie. Bełkotał coś o sylwestrze, ale nic nie zrozumiałam. Dowiedziałam się jedynie, że wracają jutro i powinniśmy żałować, że wyjechaliśmy. Słysząc to, pomyślałam, że chyba miał rację. Może wtedy uniknęłabym krępujących oświadczyn. Gdyby jednak Brayan oświadczył mi się w Dubaju, byłoby jeszcze gorzej.
Brayan wyrwał mnie z rozmyślań, oznajmiając:
– Obiecałem mamie, że odwiedzimy ich w sobotę.
Leżeliśmy w salonie przed telewizorem, oglądając filmy, które ogląda się co roku w tym okresie. To już tradycja.
– Jasne, mogę upiec jakieś ciasto czy coś – zaproponowałam, podjadając babeczki, które przywiózł mi wczoraj Brayan.
– To już ustalcie między sobą, zadzwoń do niej jutro – poprosił i upił łyk soku.
– Powiedziałeś jej, że jesteśmy razem?
– Oczywiście, że tak. Mama była pierwszą osobą, do której zadzwoniłem. Kocham swoją matkę, wiele przeszła, przez ojca i przeze mnie. Obiecaliśmy mówić sobie wszystko.
– Cieszy mnie, że masz z nią dobry kontakt, ja mam podobny z moim tatą.
– O tak, Gary to świetny facet, twoja mama zresztą też jest cudowną kobietą. Można tylko pozazdrościć ci takiej zgodnej rodziny!
– Ty też masz fajną rodzinę, mamę, z którą masz kontakt jak z koleżanką, fajnego ojczyma i dwoje młodszego rodzeństwa.
– Wiem, wiem, tak tylko się z tobą droczę! Teraz jest naprawdę dobrze, jeszcze dwa lata temu nie byłem tak rodzinny.
– Mówisz o czasie, gdy spotykałeś się z Polą? – zapytałam.
– Tak, byłem wtedy zupełnie inny. – Brayan westchnął, na pewno nie z dumy. – Zero zasad, zero odpowiedzialności i zero prawdziwego życia. Tylko imprezy, chlanie i ćpanie.
– To straszne.
– Mnie to bawiło, nic innego poza tym wtedy nie widziałem.
– Co sprawiło, że się ocknąłeś? Mówiłeś, że kiedy Pola była w ciąży, też się nią nie interesowałeś. – Poprawiłam się na kanapie i patrzyłam na niego ciekawie.
– Bo tak było, na początku byłem z nią parę razy u lekarza. Nawet przez dwa miesiące udało mi się nie ćpać, ale któregoś razu pokłóciliśmy się o to, że jej rodzice naciskali na ślub. Wykrzyczała mi wtedy, że nie ja jestem ojcem, i znowu poszedłem w cug.
– Ale przecież jesteś ojcem Vincenta – szepnęłam niepewnie.
– Tak, ale wtedy nie miałem pewności. Wiesz, jak to jest…
Popatrzyłam na niego smutno, te słowa nawiązywały do mojej obecnej sytuacji.
– Oj, przepraszam, mała, nie to miałem na myśli – zreflektował się Brayan i chwycił moją dłoń.
– Nic nie szkodzi. – Uśmiechnęłam się blado. – Mów dalej.
– Wyprowadziłem się od niej i zupełnie się z nią nie kontaktowałem. O tym, że urodziła, dowiedziałem się od Eliotta. Nawet nie odwiedziłem ich w szpitalu. Potem Pola wniosła do sądu pozew o alimenty i wtedy się zaczęło. Zabroniła mi widywać syna. Po prochach wywołałem dziką awanturę w jej domu, uderzyłem jej ojca i dostałem kuratora. Zrobiła badania i zabrała mi prawa rodzicielskie. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że straciłem syna. Widziałem go raptem kilka razy, nigdy nie trzymałem na rękach, nie pocałowałem… – Z każdym słowem oddech Brayana stawał się coraz szybszy, mężczyzna z trudem łapał powietrze.
– Spokojnie – powiedziałam, gładząc jego rękę. – Teraz już będzie lepiej, przecież macie się spotkać. Zadzwoń do niej, przecież prosiła, byś się odezwał, gdy wrócisz do Londynu.
– Nie wiem, o co dokładnie jej chodzi. Boję się, że nie tylko o Vincenta.
– A o co niby ma jej chodzić? – zdziwiłam się.
– Nie wiem. – Brayan wzruszył ramionami. – Ale coś mi nie pasuje. Odezwała się tak nagle, po tak długim czasie.
– Nie nastawiaj się negatywnie! Może naprawdę chce, byś miał kontakt z synem. – Próbowałam jej bronić, ale sama nie do końca byłam pewna, czy mam rację, przecież pomyślałam to samo co Brayan, gdy zadzwoniła.
– Mam nadzieję – westchnął i wstał z kanapy. – Muszę jutro pojechać do sklepu, sprawdzić, czy w ogóle jeszcze istnieje. Zostaniesz sama?
– No jasne. Brayan, nie jestem dzieckiem…
– Ale tu jest dziecko. – Pochylił się, podciągnął moją koszulkę i czule pocałował w brzuch.
– Poradzimy sobie przez kilka godzin bez ciebie. – Wplotłam palce w jego włosy, były takie miękkie.
– Kiedy masz kolejną wizytę u lekarza?
– Siedemnastego stycznia, a co? – zapytałam, zdziwiona jego zainteresowaniem.
– Pytam, żeby nie zapomnieć.
– No dobrze, dobrze, przecież nic nie mówię. W sobotę mogę podpisać tę umowę, korzystając z okazji, że będziemy u ciebie.
– Powiem Louisowi, żeby przygotował papiery. Kiedy chcesz się tam wprowadzić?
– Nie wiem. Może trzeba wykonać jakieś malowanie czy co? – Wzruszyłam ramionami, niepewna dalszych planów.
– Chcesz, bym z tobą zamieszkał? – To pytanie Brayan zadał niepewnie.
– Oczywiście, że chcę. A jak inaczej sobie to wyobrażasz?
– Pytam dla pewności. – Pocałował mnie w policzek i wsunął dłoń między moje uda. – A tymczasem może zajęlibyśmy się czymś przyjemniejszym i ciekawszym niż rozmowy o Poli i moim popieprzonym życiu – zaproponował i uśmiechnął się uwodzicielsko.
– Jestem za. – Objęłam go i pocałowałam w usta.
Brayan wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
– No, tu się jeszcze nie kochaliśmy.
– Faktycznie. Prawie, prawie, ale jednak nie…
Śmiałam się w głos, gdy kładł mnie na łóżku, całując po szyi.
– Ale byłem wtedy nabuzowany. Myślałem, że wybuchnę – mówił, podgryzając moje ucho.
– Pomyśl, ile od tamtej chwili się zmieniło.
– Przestań gadać, mała! Bierz się do roboty. – Dał mi klapsa i uśmiechnął się szelmowsko.
– Jak pan sobie życzy, panie Green! – powiedziałam i ściągnęłam z niego koszulkę, potem pocałowałam jego nagi tors tuż pod sercem.
Brayan uśmiechał się i powoli rozsuwał moje uda, układając się między nimi.
– Tym razem będzie powoli – zapowiedział i zaczął całować mój brzuch, podciągając wolno koszulkę i kierując się ku górze, wzdłuż żeber, piersi, aż do ust.
– Tak też mi się podoba. – Odwzajemniłam pocałunek.
Nasze języki wirowały wokół siebie wolno i namiętnie. W końcu Brayan zdjął mi koszulkę przez głowę. Nic pod nią nie miałam, więc od razu zabrał się do moich piersi. W jeden moment byłam gotowa.
– Jesteś taka seksowna! Uwielbiam twoje ciało, mała – wyznał mój mężczyzna.
Gryzł delikatnie miejsce między piersiami i powoli, razem z majtkami, zsuwał mi legginsy. Przesuwał dłonią od stopy aż do pośladka, ściskając mocno moją pupę. Jęczałam głośno, gdy całował moje uda, zbliżając się ku kobiecości.
– Zgolisz je? – zapytał nagle, dmuchając delikatnie na moje włoski.
– Jeśli chcesz… – odpowiedziałam lekko zawstydzona.
– Podobają mi się – stwierdził. Przesunął wyżej palce i zaczął masować łechtaczkę.
Odchyliłam głowę do tyłu, jęcząc głośno. Brayan delikatnymi, długimi ruchami drażnił moją łechtaczkę, zadając mi przy tym rozkoszny ból.
– Och, Brayan! – kwiliłam spragniona.
Wiedziałam, że świadomie przedłużał tę chwilę, droczył się ze mną. Muskał nosem moje płatki, całując je delikatnie, jednocześnie nie przestawał palcami stymulować mojej łechtaczki. Wypchnęłam biodra do przodu, prosząc o więcej.
– Spokojnie, skarbie – mówiąc to, zablokował moje nogi, bym nie mogła się poruszyć.
– Proszę! – błagałam go.
– O co prosisz? – zadał oczywiste pytanie i wsunął we mnie palec.
– Boże! – Zacisnęłam pięści na pościeli.
– Więc? – ponowił pytanie i dołączył drugi palec.
– Wejdź we mnie – szepnęłam cała rozpalona, z wypiekami na policzkach.
– Za chwilkę… – wymruczał i palcami zaczął masować mnie od środka, tyle że w inny sposób niż zawsze. Tym razem robił to mocno, szybko, a drugą dłonią delikatnie naciskał mój wzgórek łonowy.
– Jezu! – krzyknęłam, gdy zaczęła ogarniać mnie rozkosz.
Brayan tymczasem przyspieszył i dołożył trzeci palec.
– Tak, maleńka, dojdź dla mnie! – mówił, nie przestając mnie pieścić.
Chciałam zacisnąć uda, jednak mi nie pozwolił. Co on robi? – myślałam. A on wepchnął palce jeszcze głębiej.
– Kurwa mać! – krzyknęłam.
Zacisnęłam powieki, bo to, co teraz przeżywałam, przeszło moje oczekiwania. Poczułam wilgoć pod pupą, ale Brayan nie przestawał i po chwili kolejny orgazm wstrząsnął moim ciałem. Widząc moją reakcję, uśmiechnął się tryumfalnie i zlizał ciecz, która przed chwilą ze mnie wypłynęła. Po wszystkim zdjął dres i wszedł we mnie cały. Byłam tak mokra i rozluźniona, że przyjęłam go w całości bez bólu.
– Jezu! – szepnął i zaczął się poruszać.
Moje nogi nadal drżały, nie mogłam tego opanować. Brayan tymczasem poruszał się we mnie rytmicznie, wchodził i wychodził, stymulując to tajemnicze miejsce wewnątrz mojego ciała. Czułam zbliżający się orgazm. Chwyciłam go za pośladki, wbijając w nie paznokcie i dociskając do siebie.
– Tak, Brayan, tak! – krzyczałam.
Nasze ruchy stawały się coraz bardziej harmonijne, zgraliśmy je w każdym calu. Brayan całował mnie namiętnie i wchodził we mnie coraz mocniej, szybciej, dążąc do orgazmu. Odchyliłam głowę, wypychając piersi w jego kierunku; w odpowiedzi zaczął je szaleńczo całować i pieścić językiem. Przy kolejnym pchnięciu nie wytrzymał i wylał się we mnie, krzycząc i drżąc. Zrobił jeszcze kilka dodatkowych ruchów, podczas których i ja znów szczytowałam, zaciskając się na nim, co spotęgowało moje doznania.
Po wszystkim opadł na mnie i wysunął się delikatnie. Oboje byliśmy zmęczeni, ja wręcz wykończona. Nie miałam siły nawet się przytulić, Brayan przysunął mnie do siebie i przykrył nas oboje kołdrą.
– Kocham cię, mała – wyszeptał, gładząc moje plecy.
– Mhm – wymruczałam, nie otwierając oczu.
– Dobranoc? – zapytał rozbawiony.
– Mhm – powtórzyłam.
– To dobranoc, skarbie. – Zgasił lampkę i przytulił mnie jeszcze mocniej.
Natychmiast zasnęłam.
Obudziłam się w nocy cała spocona i przerażona. Śnił mi się jakiś koszmar. Byli w nim Brayan, Erick, Filip. Wydawali mi się tacy obcy… Na dodatek znajdowałam się w jakimś miejscu, nie wiedziałam gdzie, i nie mogłam się poruszyć. Brayan, Erick i Filip spoglądali na mój brzuch, mówili, że jestem w ciąży z diabłem. Przyznam, że wytrąciło mnie to z równowagi. Wstałam i poszłam do kuchni po wodę. Trzymając szklankę w dłoniach, stanęłam przy oknie i wpatrywałam się w ciemną przestrzeń przede mną. Zerknęłam na zegarek, było po trzeciej. Upiłam jeszcze kilka łyków wody, a potem wróciłam do łóżka. Na szczęście Brayan się nie obudził, spał jak dziecko. Wtuliłam się w niego i próbowałam odgonić złe myśli.
Niebawem odpłynęłam…
Pojechaliśmy na lotnisko po Alex i Toma. Wylecieli dziś z Dubaju o szóstej wieczorem i mieli wkrótce wylądować. O dziwo, nie spóźniliśmy się i mieliśmy jeszcze kilka minut zapasu do pojawienia się naszych przyjaciół. Wczoraj Brayan prawie cały dzień spędził w sklepie, musiał pozałatwiać mnóstwo spraw. Ja siedziałam w domu i okropnie się nudziłam.
– Idą – powiedział nagle Barayan, wstając z krzesełka w poczekalni.
Pomachałam do Alex i Toma i pobiegłam w ich kierunku, by wpaść w ramiona przyjaciela.
– Ale się opaliliście! – powiedziałam, spoglądając na ich twarze.
– Tomowi z pleców schodzi skóra! – oznajmiła ze śmiechem Alex, objęła mnie na powitanie i pocałowała w policzek.
– Nie tylko z pleców… – prowokował Brayan, po przyjacielsku klepiąc Toma po ramieniu i obejmując Alex. – Cześć, gołąbeczki! – dodał.
– Cześć, stary! – Tom się uśmiechnął. – Żałujcie, że was nie było.
– Tak, tak, wiemy! Powtarzałeś to już milion razy przez telefon! – Brayan wywrócił oczami, potem wziął od Alex walizkę i skierował się ku wyjściu.
– Dzięki. – Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością, po czym złapała mnie pod rękę i przyspieszyła kroku, wyprzedzając chłopaków. – Jezu, Meg, z Toma jest fantastyczny kochanek! Dzięki, że mi podpowiedziałaś, bym sama zadziałała. – Przy tych słowach znacznie ściszyła głos.
– Nie ma za co – odpowiedziałam, nieco zaskoczona jej szczerym wyznaniem.
– Miałaś rację, że on się bał zacząć, ale potem już poszło! – Alex podskoczyła jak mała dziewczynka.
– Cieszę się, że wam ze sobą dobrze – skwitowałam zachowawczo.
Po drodze Alex relacjonowała wrażenia z imprezy sylwestrowej. Słuchałam uważnie, bo byłam ciekawa. Bal odbył się na plaży, na specjalnie przygotowanym miejscu, był parkiet i miejsce na stoliki. Grał zespół na przemian z didżejem. Wszyscy się przebrali, nawet Rob. Podobno mają mnóstwo zdjęć i wyślą mi je mejlem. Bawili się do białego rana, było pyszne jedzenie i mnóstwo alkoholu. Wszyscy się spili, ale nikt się nie awanturował.
– No i wiesz, wracamy do pokoju, a tu Erick idzie z jakąś panną. Po prostu szczęka mi opadła! – Alex nawet w samochodzie nie przestawała zdawać relacji z pobytu.
Chłopaki siedzieli z przodu zajęci rozmową, w ogóle nie zwracali na nas uwagi.
– No wiesz, jest singlem, ma prawo… – skomentowałam, choć znowu poczułam ukłucie zazdrości.
– No wiem, ale przecież niby tak cię kocha i jest taki porządny! Zrobił to pewnie z rozpaczy, że wyjechałaś – podsumowała Alex.
– Nie obchodzi mnie to, Alex, mam teraz swoje życie, a jego mnie nie interesuje – powiedziałam to specjalnie ostrym tonem, by Alex domyśliła się, że nie zamierzam rozmawiać o Ericku.
Pojechaliśmy do Hooków, nie widziałam ich od wylotu i stęskniłam się za nimi. Przywitali nas serdecznie. Pani Hook zrobiła obiad dla wszystkich, była więc okazja, by powiedzieć im, że kupiłam dom i się wyprowadzam. Standardowo najpierw musieli wysłuchać opowieści o Dubaju, oczywiście w wersji ocenzurowanej. Rodzice Toma bardzo polubili Alex i chyba byli szczęśliwi, że ich syn się z nią spotyka, na pewno zauważyli też, że między mną a Brayanem jest coś więcej. Gdy Brayan mnie przytulał, uśmiechali się serdecznie.
– Brzuszek ci się już wyraźnie zaokrąglił – zwróciła się do mnie pani Hook.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki