Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
60 osób interesuje się tą książką
Pół-Elf Nihal dokonuje niebywałego wyczynu: jest pierwszą dziewczyną przyjętą do elitarnego Zakonu Jeźdźców Smoka. Pod okiem gnoma Ida szkoli się na nieustraszoną wojowniczkę. Światu Wynurzonemu grozi tymczasem zagłada ze strony bezwzględnego Tyrana. Wolne Krainy są zbyt słabe, by przeciwstawić się jego ciemnej mocy. W akcie desperacji Rada Magów posyła młodego Sennara do Świata Zanurzonego po pomoc. Jednak nikt nie wie, gdzie znajduje się to podwodne państwo. Mimo wzburzonych fal, magicznych przeszkód i mrocznych morskich potworów, udaje mu się dotrzeć do cudownego podmorskiego kraju. Jego mieszkańcy przed setkami lat uciekli przed wojną, która opanowała Wynurzony Świat, i tu znaleźli schronienie. W trosce o swoje bezpieczeństwo postanowili, że każdego intruza będą od razu likwidować. Czy Sennarowi uda się znaleźć wśród nich sprzymierzeńców i uchronić Świat Wynurzony przed zagładą?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 441
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału
Cronache del Mondo Emerso II. La missione di Sennar
Redakcja
Elżbieta Spadzińska-Żak
Ilustracja na okładce
Corrado Vanelli
Redakcja techniczna, skład i łamanie
Damian Walasek
Przygotowanie wersji elektronicznej
Maksym Leki
Korekta
Urszula Bańcerek
Marketing
Wydanie I w tej edycji, Siemianowice Śląskie 2025
Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA41-100 Siemianowice Śląskie, ul. Olimpijska 12tel. +48 600 472 609, +48 664 330 [email protected]
Cronache del Mondo Emerso II. La missione di Sennar © 2004 Arnoldo Mondadori Editore S.p.A., Milano
©Copyright for the Polish edition byWydawnictwa Videograf SA, Mikołów 2024
ISBN 978-83-8293-264-5
Na imię mam Nihal. Dorastałam w Salazarze, mieście-wieży w Krainie Wiatru. Moją rodzinę stanowił Livon, najlepszy płatnerz we wszystkich ośmiu Krainach Świata Wynurzonego. Mój przybrany ojciec. To on nauczył mnie posługiwać się mieczem i wytłumaczył mi, czym jest życie.
Zawdzięczam mu wszystko. Moje dzieciństwo upłynęło ujego boku, wśród mieczy, tarcz, zbroi iprzepełniającego mnie pragnienia, aby zostać wojowniczką.
Przeżyłam pogodne lata, nie wiedząc, co oznaczają moje granatowe włosy ispiczaste uszy.
A jednak, odkąd pamiętam, słyszałam jakieś głosy, miewałam nawracające koszmary. Powykrzywiane zbólu twarze szeptały do mnie jakieś niezrozumiałe słowa.
Wojsko Tyrana nadciągnęło niespodziewanie, pewnego jesiennego wieczoru. Widziałam, jak posuwało się naprzód przez równinę Salazaru, niczym czarny przypływ, który porywał ipochłaniał wszystko.
Z mojego dawnego życia nie pozostało nic.
Miasto zostało zdobyte ipodpalone, moi przyjaciele pozabijani, a mój ojciec przeszyty mieczem na moich oczach. Zginął, aby obronić mnie przed dwoma Famminami, potworami stworzonymi do walki przez Tyrana. Zabiłam ich obu. Miałam szesnaście lat.
Potrafiłam zręcznie posługiwać się mieczem, ale to nie wystarczyło. Zostałam ranna, akiedy otrząsnęłam się zotępienia rekonwalescencji, narodziłam się po raz drugi, dla bólu irozpaczy.
Odkryłam, że jestem ostatnią zrodu Pół-Elfów, wybitych wiele lat wcześniej przez Tyrana. Byłam zaledwie noworodkiem, kiedy czarodziejka Soana, siostra Livona, znalazła mnie wpewnej wiosce wKrainie Morza. Pozbawione życia ciało mojej matki ochroniło mnie przed furią Famminów. Ocalałam zrzezi jako jedyna.
Od tamtej pory zaczęłam się zmieniać. Już nie byłam wesołą dziewczynką, lecz nastolatką, która dorosła zbyt szybko. Koszmary dręczyły mnie każdej nocy. Przysięgłam, że będę walczyć ze wszystkich sił, aby obalić Tyrana. To wówczas postanowiłam zostać Jeźdźcem Smoka.
Dostać się do Akademii nie było łatwo, miejsce musiałam wywalczyć sobie mieczem. Raven, Najwyższy Generał Zakonu Jeźdźców Smoka, osobiście wybrał dziesięciu wojowników, których musiałam pokonać, aby zostać uczennicą. Zwyciężyłam ich wszystkich, jednego po drugim.
W Akademii przeżyłam rok naznaczony samotnością: inni uczniowie unikali mnie, ponieważ byłam kobietą iponieważ byłam inna. Ich przepełnione nieufnością spojrzenia ścigały mnie, gdziekolwiek się skierowałam.
Początkowo cierpiałam ztego powodu. Potem stałam się odporna na ich nienawiść, na cierpienie, na wszystko. Jedyne, co mnie obchodziło, to pomszczenie mojego ojca imojego narodu.
Noce zaludniały się duchami, które zagrzewały mnie do zemsty. Dni mijały na niekończących się ciężkich treningach. Chciałam przekształcić się wbroń, pozbawioną uczuć ibólu.
Chciałam się rozpłynąć.
Po zakończeniu początkowej fazy szkolenia musiałam przejść próbę pierwszej bitwy. Tamtego dnia, na polu walki, mój umysł się opróżnił, ból zniknął. Istniał tylko mój miecz zczarnego kryształu, ostatni prezent od Livona, ikrew Famminów. Walczyłam, zabijałam, pastwiłam się nad wrogiem. Generałowie pochwalili mnie, aja uwierzyłam, że mi się udało.
Tak jednak nie było. Tego dnia zginął Fen. Był Jeźdźcem Smoka, towarzyszem Soany. Dla mnie był bohaterem. Byłam wnim zakochana ijedynie to uczucie łączyło mnie jeszcze zżyciem. Kiedy zobaczyłam jego zwłoki, postanowiłam całkowicie poświęcić się wojnie.
Aby moje szkolenie było pełne, powierzono mnie Idowi, Jeźdźcowi Smoka należącemu do rasy gnomów. To on zasiał wmoim umyśle wątpliwość: czy to, co robiłam, było właściwe? Czy można walczyć tylko dla zemsty?
Wreszcie przydzielono mi smoka. Zdobycie jego zaufania nie przyszło łatwo: był to weteran, wprzeszłości należał już do innego Jeźdźca. Nie pozwalał się do siebie zbliżyć, nie chciał już więcej latać. Pragnienie walki zagasło wnim wraz ze śmiercią jego pana, ale ja czułam, że był taki jak ja: zagubiony isamotny. To był mój smok. To jest mój smok. Na imię ma Oarf.
Sennar zawsze był umojego boku. Kiedy się poznaliśmy, byliśmy zaledwie dziećmi. Razem dorastaliśmy, dzieliliśmy ze sobą śmiech, marzenia, cierpienia. Walczyliśmy za tę samą sprawę.
Często onim myślę.
Sennar –mój najlepszy przyjaciel. Sennar –czarodziej. Sennar –członek Rady.
Nie wiem, czy już dotarł do Świata Zanurzonego, nie wiem, czy go jeszcze zobaczę.
Nasze ostatnie spotkanie zakończyło się pożegnaniem, którego nie mogę zapomnieć.
Jego nieobecność jest bólem, towarzyszącym mi każdego dnia.
Podczas Wojny Dwustuletniej wielu mieszkańców Świata Wynurzonego, zmęczonych ciągłymi walkami, porzuciło swoje Krainy, aby zamieszkać w morzu. Ostatni kontakt z nimi sięga stu pięćdziesięciu lat wstecz, kiedy to połączone królestwa Krainy Wody i Krainy Wiatru, posługując się mapą otrzymaną od pewnego mieszkańca tego podmorskiego państwa, który postanowił wrócić na stały ląd, podjęły próbę najechania na Świat Zanurzony. Ekspedycja zakończyła się tragicznie: nikt nie powrócił, aby opowiedzieć, co się wydarzyło. Od tamtej pory o owym kontynencie nie wiadomo już nic, zaginęła również pamięć o tym, jak tam dotrzeć.
Roczniki Rady Czarodziejów, fragment
Zatwierdza się przeto prawo króla Krainy Wiatru do sprawowania pieczy nad mapą nawigacyjną, za pomocą której (…). Oryginalna mapa zostanie wykorzystana (…) militarnej ekspedycji przeciwko Światu Zanurzonemu.
Pergamin opatrzony pieczęcią Krainy Wody,
z Biblioteki Królewskiej miasta Makrat, fragment
Przed odjazdem
Sakwa zawierająca kilka książek i trochę ubrań – to cały jego bagaż. Sennar zarzucił ją sobie na ramiona i wyszedł na zewnątrz.
Pod płaszczem miał na sobie czarną, sięgającą stóp tunikę ozdobioną skomplikowanymi czerwonymi ornamentami, na wysokości brzucha zwieńczonymi wielkim, szeroko otwartym okiem. Jeszcze nie przyzwyczaił się do klimatu panującego wMakracie. Kiedy mieszkał wKrainie Morza, wiosny były łagodne, zaś wKrainie Wiatru zawsze było gorąco. Natomiast wKrainie Słońca, tegorocznej siedzibie Rady Czarodziejów, wiosna była lodowata prawie tak samo jak zima, aupalny iduszący skwar lata nadchodził całkiem nieoczekiwanie. Sennar wzdrygnął się inakrył długie, rude włosy kapturem płaszcza.
Miał dziewiętnaście lat ibył czarodziejem. Świetnym czarodziejem. Ale nie bohaterem. To Nihal była tą, która bez wahania rzucała się na spotkanie ze śmiercią. On opracowywał strategie na tyłach. Teraz zaś, kiedy miał sposobność, aby zrobić coś dla ludności tego ich udręczonego świata, bał się. Po miesiącach zgromadzeń czarodziejów Rady oraz zebrań zprzywódcami wojskowymi, teraz nadeszła ta chwila. Miał wyruszyć iprzemierzać morza wposzukiwaniu kontynentu, który –ztego, co wiedział –mógł już nawet nie istnieć.
Sam, tak postanowiła Rada.
Jestem tchórzem.
Od stu pięćdziesięciu lat ze Świata Zanurzonego nie otrzymano żadnej wiadomości. Jego misją było odnalezienie go iprzekonanie króla, aby pomógł Światu Wynurzonemu wwojnie, której końca nie było widać: wojnie przeciwko Tyranowi. Wbrzasku świtu wydało mu się to misją bez nadziei na powodzenie.
Jego koń był już gotowy. Sennar zawahał się przed wskoczeniem na siodło. Jeszcze jest czas. Mogę wrócić do Rady. Powiedzieć, że się pomyliłem, że zmieniłem zdanie.
Rozejrzał się dookoła. Nie było żywej duszy. Wszystko pogrążone we śnie. Musiał odjeżdżać właśnie tak, bez żadnego pożegnania. Instynktownie podniósł dłoń do blizny na policzku. Potem spiął konia ostrogami iruszył wdrogę.
Pierwszym etapem wyprawy miała być Kraina Morza, gdzie będzie musiał znaleźć kogoś gotowego, by razem znim zmierzyć się zoceanem.
Była to Kraina, wktórej się urodził. Opuścił ją wwieku ośmiu lat, kiedy razem zSoaną, swoją nauczycielką, wyruszył do Krainy Wiatru, irzadko tam powracał, ponieważ podróż była długa iniebezpieczna.
Sennar nie był wdomu już ponad dwa lata.
Teraz, kiedy znajdował się na kolejnym rozstaju dróg swojego życia, czuł potrzebę zobaczenia się zmatką.
Do swojej wioski, Phelty, dotarł późnym przedpołudniem. Niebo było czarne inabrzmiałe deszczem, nad nieliczne domki jego rodzinnej wioski nadciągała burza. Nie było widać nikogo, wszyscy pewnie pochowali się zobawy przed sztormem. Wpowietrzu czuć było wilgoć iSennar pełną piersią odetchnął zapachem morza: mocnym, przenikliwym, docierającym daleko wgłąb lądu.
Miejscowość ta była skupiskiem typowych dla tych ziem murowanych domków osłomianych dachach. Otaczała ją solidna drewniana palisada. Była to mała wioska –wsumie nie więcej niż dwustu mieszkańców, iwyglądała skromnie. Domki tłoczyły się jeden przy drugim niczym grupka wystraszonych dzieci na obcym terytorium. Sennar nie miał stąd wielu wspomnień. Tu się urodził, lecz jego rodzina szybko musiała porzucić wioskę dla pola bitwy. Wracał tu kilka razy do roku, wczasie przepustek ojca, itylko przy tych okazjach mógł poodnawiać zerwane kontakty, odnaleźć przyjaciół. To jednak był jego dom. Jego ojczyzna, jego Kraina.
Przed odwiedzinami umatki postanowił się przejść; odczuwał potrzebę ponownego objęcia wposiadanie tych miejsc, stąpania po kamiennym bruku, poczucia zapachów, muśnięcia zniszczonego przez morze tynku domów. Zagłębił się wwąskie ikręte zaułki, pomarudził na maleńkim centralnym placyku, na którym wdni świąteczne odbywał się targ, poociągał się na molo – wąskim drewnianym języku zawieszonym nad oceanem.
Nagle zobaczył wszystko oczami samego siebie, kiedy był dzieckiem, iporwała go wielka fala uśpionych wspomnień: ulotne obrazy zzabaw między domami, utraconych przyjaciół, małych radości. Rzeczy zapomniane, może zbyt szybko.
Na myśl ospotkaniu zmatką ogarnęło go wzruszenie. Stanąwszy przed drzwiami, usłyszał dochodzący zmieszkania szczęk naczyń. Wahał się przez kilka chwil, po czym zapukał.
Otworzyła mu drobna, piegowata kobieta, postarzała od ostatniego razu, kiedy Sennar ją widział. Miała na sobie prostą czarną sukienkę, sukienkę ubogich, którzy wnieskończoność cerują jedyne ubranie, jakie mają, ale upiększoną koronkowym kołnierzykiem. Niegdyś iona miała takie same płomiennorude włosy jak syn, teraz zaś jej miękko zwinięty wkok warkocz przeplatały siwe pasma. Oczy jednak były wciąż takie, jak za czasów, kiedy była młodą dziewczyną: wkolorze wesołej, żywej zieleni. Rozbłysły, kiedy tylko zobaczyły Sennara.
– Wróciłeś. –Objęła go mocno.
Świeże kwiaty na stole, haftowane serwetki na meblach, nienaganna czystość –Sennar dostrzegł znajomą dbałość matki onajdrobniejsze nawet szczegóły.
Kobieta od razu rzuciła się do kuchni inapełniła palenisko drewnem.
– Dlaczego nie uprzedziłeś mnie, że przyjedziesz? Nie mam nic, co mogłabym ci podać, tylko tyle, ile zostało wspiżarce. To szczególna okazja, trzeba by ją uczcić. –Jednocześnie chodziła tam izpowrotem po kuchni, otwierała kredensy iwyciągała garnki.
– Nie przejmuj się mną, mamo –próbował uspokoić ją Sennar.
Z przyjemnością patrzył, jak krząta się przy kuchni, iudawał, że znowu jest dzieckiem, wczasach, kiedy jego ojciec jeszcze żył icała rodzina była razem.
Kobieta, gotując, nie przestawała mówić. Wypytała go ojego życie, opowiedziała mu oswoim, gawędzili sobie także ocodziennych, błahych sprawach –właśnie za tym Sennar tak tęsknił.
Kiedy obiad był gotowy, usiedli do stołu. Jego matka zawsze była doskonałą kucharką, nawet zniewielu składników potrafiła naprędce przyszykować iście królewskie potrawy. Zryb iwarzyw przygotowała zupę, wktórej maczali chleb orzechowy.
Znad dymiących talerzy, wzacisznym spokoju domku kobieta wreszcie mogła spokojnie przyjrzeć się synowi.
– Ależ ty wyrosłeś…
Sennar zaczerwienił się.
– Jesteś już prawdziwym mężczyzną… członek Rady… –Oczy kobiety wypełniły się dumą. –Jeszcze się do tej myśli nie przyzwyczaiłam, wiesz? Opowiadaj. Powiedz, jak żyjesz, jak sobie radzisz.
Sennar spełnił jej prośbę, mimo iż wyrzuty sumienia ściskały mu gardło niczym stryczek. Chociaż minęło już wiele lat, chociaż matka nigdy nie wypominała mu jego decyzji, Sennar wciąż był głęboko przekonany, że ją porzucił –ją iswoją siostrę. Zresztą, czy nie opuścił tego domu, aby podążać za swoimi marzeniami, pozwalając, aby Soana poprowadziła go daleko, na ziemie niedotknięte wojną? Jego czyn zawsze zbytnio przypominał ucieczkę. Kiedy skończył, ścisnął jej dłoń.
– Aty, mamo? Jak się miewasz?
– Wszystko po staremu. Hafty dobrze się sprzedają, chociaż już nie tak jak kiedyś. Wojnę można odczuć itutaj. Ale nie narzekam, zarabiam wystarczająco, aby przeżyć, iradzę sobie lepiej niż wielu innych ludzi. Mam wypełniony czas, wiesz? Dom jest zawsze pełen przyjaciółek, które przychodzą do mnie wodwiedziny.
Sennar opuścił wzrok.
– AKala?
– Kala ma się dobrze. Oczywiście, tęsknię za nią, ale często się widujemy. –Kobieta wzięła wdłonie twarz syna. –Sennarze, popatrz na mnie. Cokolwiek mówi twoja siostra, podjąłeś słuszną decyzję. Ja jestem zadowolona zmężczyzny, jakim się stałeś.
– Muszę się znią zobaczyć –powiedział Sennar.
Matka popatrzyła na niego poważnie.
– Co ci jest, mój synu? Wydajesz mi się… nie wiem… dziwny, niespokojny.
– Nic mi nie jest, po prostu… muszę wyruszyć wpodróż, bardzo daleką. Dlatego przyjechałem. Nie będzie mnie przez jakiś czas.
Nie chciał powiedzieć jej prawdy. Najważniejsze, że ją po raz ostatni zobaczył, reszta się nie liczyła.
Matka długo się wniego wpatrywała, starając się wyczytać zjego twarzy, co go dręczy. Wkońcu opuściła oczy.
– Teraz mieszka wdomu po drugiej stronie wioski, nad brzegiem morza –wyszeptała.
Sennar wyruszył piechotą. Niebo było sine od chmur iwkrótce zaczęło padać. Zarysowało się przed nim niezmierzone morze.
Fale gwałtownie załamywały się na brzegu izalewały wszystko, co napotkały na swej drodze. To było potężne morze jego dzieciństwa, to samo, zktórego wnętrzności on ijego ojciec wświąteczne dni wyrywali ryby. To samo, do którego skakał, szczęśliwy. Teraz sprawiało wrażenie, że się na niego gniewa.
Sennar wkroczył na nabrzeże. Bałwany wyglądały jak góry, ale on się nie bał. Pozwolił się nakryć jednej zfal iwyszedł ztego bez szwanku, otoczony niebieskawym polem –magiczna bariera, proste zaklęcie obronne.
– Pobiłem cię –rzucił, chichocząc. Potem woddali zobaczył dom. Wzdrygnął się. Był całkiem przemoczony ipoczuł, że jego odwaga gdzieś się rozwiewa.
Zatrzymał się irozejrzał dookoła. Może najpierw zajdzie do gospody. Była niedaleko stąd, a itak wcześniej czy później będzie musiał tam się wybrać. Odłożył spotkanie zsiostrą izboczył zdrogi.
Starszy mężczyzna obiałej brodzie ipociemniałej od słońca twarzy zwysiłkiem toczył beczkę wkierunku wejścia do gospody, wyrzekając na padający deszcz.
Sennar od razu go rozpoznał –tylko Faraq znał tyle sposobów, żeby coś przekląć.
– Pomóc ci? –wykrzyknął, kiedy był już blisko.
Mężczyzna podskoczył iobrócił się gwałtownie.
– Oszalałeś? Chcesz, żebym dostał zawału? Kim ty, udiabła, jesteś?
Sennar stłumił uśmiech. Gospodarz nadal był takim samym starym mrukiem jak niegdyś.
– Nie pamiętasz mnie?
Faraq omiótł go krytycznym spojrzeniem, po czym uderzył się dłonią wczoło.
– Ależ oczywiście! Jesteś Sennar, czarodziej. Aniech to, naprawdę się starzeję. Ostatnim razem, kiedy cię widziałem, byłeś zaledwie młokosem, ateraz jesteś wyższy ode mnie. –Roześmiał się ikilka razy mocno klepnął go po plecach. –Dlaczego stoimy tu imokniemy jak ryby? Wchodź do środka.
Gospoda wyglądała zupełnie inaczej niż ta, którą pamiętał Sennar –wydawała się znacznie mniejsza. Czarodziej usiadł przy jednym ze stołów zlitego drewna, aFaraq zniknął za kontuarem.
– Trzeba to uczcić. Na taką okropną pogodę konieczne jest coś mocnego –powiedział starzec, po czym przyniósł do stołu butelkę pełną fioletowawego płynu idwa kieliszki. –Witaj wdomu, chłopcze.
Faraq podniósł kieliszek iopróżnił go jednym haustem. Sennar przyjrzał mu się uważnie. Kiedy był tu ostatnim razem, włosy mężczyzny były ledwo poszarzałe, akiedy się śmiał, sieć zmarszczek wokół oczu dopiero lekko się rysowała. O, bogowie, ile czasu minęło? Chłopak pociągnął łyk. To wystarczyło, aby zaczął kaszleć, czując, że jego gardło płonie żywym ogniem.
– No jak to, taki mężczyzna jak ty nie daje rady rekinowi? –roześmiał się Faraq.
– Pierwszy raz to piję. Tam, gdzie teraz mieszkam, nie ma czegoś takiego.
Rekin był bardzo mocnym trunkiem. Zgodnie ztradycją, kiedy chłopak kończył szesnaście lat, mężczyźni zwioski, aby świętować jego przejście wwiek dojrzały, prowadzili go do gospody iupijali.
– Dużo straciłeś, odchodząc –zażartował Faraq. –Ale słyszałem, że robisz karierę. Członek Rady, zgadza się?
Sennar przytaknął.
– Nasz dzielny czarodziej! –Faraq mocno klepnął go po plecach.
Sennar był zadowolony, że znowu odnalazł autentyczność swoich krajan, ich szorstkość, ich ducha. Kochał Krainę, która go zrodziła.
Po kolejnych kieliszkach, których Sennar nie był wstanie policzyć, Faraq spytał go opowód jego powrotu. Sennar opowiedział mu wszystko ztwarzą czerwoną od alkoholu.
Faraqa zamurowało.
– Sennarze, to szaleństwo. Wielu próbowało dotrzeć do Świata Zanurzonego. Iwiesz, co ci powiem? Nigdy nie powrócili.
– Wiem. Ale taka jest moja misja, nie mogę się wycofać. Potrzebuję kogoś na tyle szalonego, by mnie tam zawiózł. Chciałbym, abyś pomógł mi go znaleźć.
– Nikt się na coś takiego nie zgodzi.
– No to najwyżej popłynę sam.
Faraq przyjrzał mu się zuwagą.
– Nie potrafię ocenić, czy jesteś szaleńcem, czy bohaterem.
Sennar roześmiał się.
– Jestem szaleńcem. Nie wiem, co to jest bohaterstwo. Nawet nie miałem siły, aby wyznać mojej matce, co zamierzam zrobić. No właśnie, proszę cię, nic jej nie mów. Nie chcę, żeby się martwiła.
Faraq potrząsnął głową.
– Jak chcesz.
Sennar podniósł się zmiejsca.
– Pomożesz mi?
Starzec wlał wsiebie ostatni łyk iodprowadził chłopaka do drzwi.
– Ale nic nie gwarantuję. Wróć jutro.
Deszcz padał bez ustanku. Sennar ruszył do domu Kali, nie zwlekając już dłużej. Zapukał. Żadnej odpowiedzi. Zapukał ponownie. Drzwi otworzyły się gwałtownie.
– Kto to, do diabła?
To była Kala, nie miał żadnych wątpliwości. Sennar pamiętał ją jeszcze jako niedojrzałą dwudziestolatkę, ale teraz na progu ujrzał sylwetkę dorodnej kobiety zokrągłą twarzą otoczoną kaskadą miedzianych loczków. Przez ułamek sekundy stali nieruchomo iwpatrywali się wsiebie. Sennar zobaczył, jak wjaśniutkich oczach siostry, błękitnych jak jego własne, stopniowo wzbiera gniew. Potem drzwi zatrzasnęły mu się przed nosem.
– Kala. Kala, otwórz. –Sennar zaczął okładać pięściami wejście. Zjego ubrania kapała woda. –Muszę ztobą porozmawiać, na bogów! To może być nasze ostatnie spotkanie!
– Niech niebiosa sprawią, że już cię więcej nie zobaczę! –wrzasnęła Kala zwewnątrz.
– No dobrze. To znaczy, że będę tu stał, dopóki mnie nie wpuścisz.
Niespodziewanie drzwi stanęły otworem.
– Jeżeli nie odejdziesz, przysięgam, że wezwę strażników.
– Zrób to, nie mam nic do stracenia.
Kala znów chciała zatrzasnąć drzwi, ale Sennar przytrzymał je ramieniem.
– Odsuń to przeklęte ramię, bo ci je utnę.
– Chcę tylko porozmawiać.
Zza spódnicy Kali wyjrzała pokryta lokami główka małej dziewczynki.
– Mamo, kto to?
– Uciekaj do środka –nakazała jej Kala. –Idź sobie, nie ma tu dla ciebie miejsca –wycedziła do brata.
Sennar stał zotwartymi ustami.
– Mam siostrzenicę. Mam siostrzenicę inic mi nie powiedziałyście!
– Aniech to! –wypaliła Kala zrozdrażnieniem. –No dobra, wejdź.
Sennar wszedł do domu, mocząc kapiącą zjego szat wodą drewnianą posadzkę obszernego pokoju dziennego. Rozejrzał się. Pomieszczenie ogrzewał rozpalony kominek, ana stole zobaczył bukiet białych kwiatów. Dziewczynka stała przed nim iwpatrywała się wniego szeroko otwartymi oczami.
– Man, powiedziałam ci, żebyś sobie poszła! Głucha jesteś? –skarciła ją matka.
Mała odbiegła truchcikiem izniknęła zpola widzenia.
– Ile ma lat? –wyszeptał Sennar.
– Aco cię to obchodzi? –odparła Kala ze złością.
Teraz, kiedy miał siostrę przed sobą imógł znią porozmawiać, czuł się wyczerpany.
– No więc? Czego chcesz, Sennarze?
– Nie wiem. –Co mógł jej powiedzieć po tylu latach milczenia? Zrobił głęboki wdech. –Kala, kiedy odszedłem, byłem dzieckiem. Potem zginął tata. ASoana powtarzała mi, że jeżeli chcę walczyć zTyranem, muszę iść dalej swoją drogą, zostać czarodziejem.
Kala spojrzała na niego zpogardą.
– Jesteś taki sam jak tata.
Te słowa go zraniły.
– Tata chciał mieć swój udział wwalce owolność. Należy go tylko podziwiać.
– Swój udział, co? Zmusił mamę do życia na polu bitwy iwychowywania dzieci na wojnie. Poświęcił szczęście trzech osób, byle tylko dalej być giermkiem swojego ukochanego Jeźdźca. Ty jesteś taki sam jak on, odszedłeś, aby zgrywać bohatera, aby ocalić nie wiadomo kogo. Ale nie jesteś bohaterem, Sennarze. Powinieneś był zostać znami, potrzebowałyśmy cię. Mama przez całe życie harowała jak wół, bo nigdy nie starczało pieniędzy. Aja wyszłam za mąż nawet bez żadnego posagu. –Kala zniżyła głos. –Kochałam cię, Sennarze. Kiedy odjechałeś ztą wiedźmą, byłeś mały, nie wiedziałeś, co robisz. Ale już od jedenastu lat siedzisz nie wiadomo gdzie, wjakiejś norze isię uczysz. Czy myślisz, że jedna wizyta raz na jakiś czas może zrekompensować nam twoją nieobecność?
– Ja też za wami tęskniłem, bardzo.
– Cicho bądź! Za każdym razem, kiedy wracałeś, mama była szczęśliwa jak dziecko na widok prezentu. Potem, kiedy odjeżdżałeś, słyszałam, jak płakała. Złościłam się na nią. Dlaczego nie zmuszała cię do powrotu? Dlaczego nie mówiła ci prosto wtwarz, że jesteś egoistą? Ale nie, ona zawsze cię podziwiała, zawsze cię wspierała. –Oczy Kali wypełniły się łzami. –Ja nie jestem taka jak ona. Ateraz idź sobie, proszę, ijuż nigdy nie wracaj.
Sennar czuł wielki ucisk wgardle.
– Kala, ja cię kocham tak samo, jak wdzieciństwie. Atwoja córka jest naprawdę śliczna.
Zbliżył się do siostry, chcąc pocałować ją wpoliczek, ale ona się odsunęła.
– Po co przyszedłeś? –spytała.
– Wyjeżdżam. Nie wiem, czy ikiedy wrócę. Chciałem się tylko pożegnać.
Kala patrzyła na brata wmilczeniu.
– Boję się tej podróży –powiedział Sennar, jak gdyby mówił do siebie. –Gdybym miał posłuchać się swoich nóg, uciekłbym. Ale jednocześnie czuję, że muszę jechać. To śmieszne, prawda? Wydaje mi się, że tak wygląda całe moje życie.
Dwie łzy spłynęły po policzkach Kali.
– Mogę pożegnać się zsiostrzenicą? –spytał Sennar.
Kala przytaknęła iszybko otarła twarz.
– Man!
Dziewczynka przybiegła izatrzymała się, zawstydzona, na środku pokoju.
– Ma cztery lata –szepnęła Kala.
Sennar pogłaskał małą po głowie, po czym otworzył drzwi izamknął je za sobą.
Następnego popołudnia tawerna wypełniona była ludźmi. Sennar przepchnął się pomiędzy stolikami isprawnie skierował się do Faraqa.
– Znalazłeś? –spytał półgłosem.
Faraq rozejrzał się na boki iprzyciągnął go do siebie.
– Sprawa nie jest łatwa…
– Jeśli nie ma nikogo, wystarczy mi jakiś kuter, łódka, cokolwiek, co unosi się na wodzie, ipopłynę sam –przerwał mu Sennar.
– Spokojnie, spokojnie! Nie masz jeszcze dwudziestu lat, ajuż tęskno ci do śmierci? Mój syn ma pewien kontakt, ale potrzeba dużo pieniędzy.
– Tych mi nie brakuje.
– Dziś wnocy, na zachodnim molo.
– Będę tam.
Sennar po kryjomu wymknął się zdomu matki, zakutany wczarną kapotę, zakrywającą go od stóp do głów. Noc była przejrzysta, amorze gładkie jak stół. Na molo nikogo nie było. Usiadł ispuścił nogi zpomostu. Cienki sierp księżyca rzucał na zwierciadło wody upiorne światło.
– To ty? –spytał kobiecy głos. Był niski, prawie chrapliwy.
Sennar odwrócił się. Za jego plecami stała wysmukła postać owinięta długim płaszczem. Nie zauważył jej przybycia.
– Wjakim sensie?
– No co, głupi jesteś, czy co? –spytała poirytowana. –To ty jesteś tym, który chce płynąć do Świata Zanurzonego?
– Tak, to ja.
Kobieta usiadła, nie zdejmując kaptura.
– Milion dinarów –powiedziała flegmatycznie.
Sennar zawahał się przez chwilę.
– Słucham?
– Dobrze zrozumiałeś. Masz tyle?
Sennar dokonał szybkiego rachunku: jeśli dołoży ze swoich, wystarczy.
– Wydaje mi się, że cena jest nieco zbyt wygórowana.
Kobieta zaśmiała się.
– Źle ci się wydaje. Ostatni, który próbował tego przedsięwzięcia, zniknął na morzu bez śladu. Zjego statku powrócił tylko maszt. Dwa lata później.
– Kiedy będzie można wyruszyć? –spytał Sennar.
– To zależy. Powiedziano mi, że masz mapę.
Sennar zwymyślał się od głupców.
– Nie mam jej ze sobą –odpowiedział zakłopotany. Jako konspirator był do niczego.
Kobieta podniosła się, aby odejść.
– Jutro, tutaj, otej samej porze.
– Anie możemy zobaczyć się wdzień? Chciałbym poznać resztę załogi, obejrzeć statek.
Kobieta pochyliła się tak, że jej twarz znalazła się owłos od twarzy chłopaka. Wświetle księżyca Sennar dostrzegł dwoje czarnych jak smoła oczu. Kiedy przemówiła, poczuł na twarzy jej oddech.
– Cóż za wymagania! Postaraj się, żebym nie zmieniła zdania. Do jutra, aniołeczku.
Wpatrywała się wniego jeszcze przez chwilę, po czym odwróciła się izniknęła pośród nocy.
Kiedy następnego wieczoru Sennar przybył na molo, zastał czekającą już na niego kobietę. Znowu miała na sobie długi płaszcz.
– Chodź, przebywanie na dworze jest ryzykowne.
Poszedł za nią dość zaniepokojony. Czuł, że pakuje się wjakieś tarapaty. Przeszli przez całą plażę, zachowując pewną odległość jedno od drugiego. Kobieta nakazała mu brodzić wwodzie, aon usłuchał, mimo lodowatej temperatury zimowego morza. Szli długo, dopóki nie dotarli do małej zatoczki ukrytej pośród skał.
Sennar przypomniał sobie, że wdzieciństwie zabraniano mu tam chodzić. Mówiono, że to niebezpieczne. Ztrudem wsunęli się wszparę wskale, szybko przechodzącą woświetloną świecami grotę.
– Tu będziemy mieć spokój –powiedziała.
Sennar rozejrzał się wokół siebie. Grota wydawała się miejscem zamieszkanym. Pośrodku stał wielki stół zastawiony kieliszkami ibutelkami rekina, zaś wścianach otwierała się cała seria korytarzy, które prawdopodobnie prowadziły do innych pomieszczeń.
– Siadaj.
Sennar bez słowa sprzeciwu wykonał rozkaz, nie spuszczając zniej oczu.
Potem kobieta wreszcie rozwiązała płaszcz iteatralnym gestem pozwoliła mu opaść za plecami.
Bliżej jej było raczej do trzydziestki niż do dwudziestki. Miała długie czarne, gładkie włosy sięgające pasa, krągłe biodra imiękkie piersi ściśnięte czymś wrodzaju aksamitnego gorseciku. Poza obszernym dekoltem była ubrana jak mężczyzna: skórzane spodnie, wysokie buty iprzytroczony do pasa sztylet. Sennar szeroko otworzył usta.
– No co? Nigdy wżyciu nie widziałeś żadnej kobiety? –spytała.
Potem, nie spuszczając zniego oka, odsunęła od stołu krzesło iusiadła, zakładając nogę na nogę. Następnie wzięła butelkę inapełniła dwa kieliszki. Jeden znich podała Sennarowi, drugi zaś opróżniła, jak gdyby znajdowała się wnim woda.
– No więc? Jak się nazywasz?
– Aty? –odpowiedział Sennar cichym głosem.
– Powiem ci to na zakończenie tej pogawędki. Oczywiście, jeśli będę miała ochotę. Wyciągaj tę mapę.
Sennar zaczął grzebać wkieszeniach. Ta kobieta zbijała go ztropu. Nerwowo szperał wśród swoich rzeczy, dopóki jej dłoń nie musnęła jego boku.
– Czy mogłoby to być na przykład to papierzysko? –rzuciła zlekką ironią.
Młodzieniec opuścił wzrok.
– Przepraszam, jestem trochę zmieszany. Tak, to ona.
Kobieta wyciągnęła pergamin zjego tuniki ipobieżnie przebiegła go wzrokiem. Potem rzuciła go na stół.