Ksiądz Dolindo Ruotolo. Oddany duszom czyśćcowym - ks. Marcello Stanzione, Claudio Circelli - ebook

Ksiądz Dolindo Ruotolo. Oddany duszom czyśćcowym ebook

ks. Marcello Stanzione, Claudio Circelli

0,0
24,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czym jest czyściec?

Jak Мaryja wstawia się za duszami

czyśćcowymi?

Jak ks. Dolindo modlił się o zbawienie dusz?

Ksiądz Marcello Stanzione w swojej najnowszej książce zgłębia naukę Kościoła katolickiego na temat czyśćca. W jej świetle przedstawia życie i dzieło ks. Dolindo Ruotolo – autora modlitwy Jezu, Ty się tym zajmij! i jednego z największych mistyków XX wieku.

Ten neapolitański kapłan znany był z żarliwej miłości do dusz oczekujących nieba. W książce odkryjesz jego wskazówki, które pomagają zrozumieć podstawowe zasady rzeczywistości czyśćca i skorygować popularne błędy. Dzięki temu pogłębisz swoją wiedzę o tajemnicach życia nadprzyrodzonego, zrozumiesz potrzebę oczyszczenia i dowiesz się, jak możesz dołączyć do duchowej walki o zbawienie dusz.

Książka zawiera również dodatek z modlitwami ułożonymi przez ks. Dolindo, które możesz odmawiać w intencji dusz czyśćcowych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 122

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Originally published under the title

Don Dolindo Ruotolo devoto delle anime purganti

© 2023 by Edizioni Segno

Via E. Fermi, 80/1

33010 Feletto Umberto – Tavagnacco (UD)

Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2024

Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2024

All rights reserved

Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym.

Projekt okładki: © Małgorzata Bocian

Materiały okładkowe: archiwum Grazii Ruotolo (ks. Dolindo), Jean Colombe, Czyściec (Bardzo bogate godzinki księcia de Berry) / Wikimedia Commons

Redakcja: Lidia Kozłowska

Korekta: Sylwia Kajdana

ISBN 978-83-68144-72-7

Wydanie I, Kraków 2024

Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.

ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków

tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19

e-mail: [email protected]

[email protected]

[email protected]

Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl

Wprowadzenie

W ostatnich czasach, po latach całkowitego zapomnienia, popularność ks. Dolindo Ruotolo znacznie wzrosła.

Dolindo Ruotolo (1882–1970), piąte z jedenaściorga dzieci matematyka Raffaele Ruotolo oraz Silvii Valle, szlachcianki wywodzącej się z podupadłej rodziny hiszpańskiego pochodzenia, urodził się w Neapolu, w ubogiej, robotniczej dzielnicy Forcella.

Małżeństwo rodziców nie trwało długo i zakończyło się bolesną separacją z powodu surowego charakteru ojca oraz jego skąpstwa, które zderzały się z wytwornymi manierami matki i jej łagodnością.

W obszernej, dwutomowej autobiografii ks. Dolindo opowiadał o tym, że jego imię, które znaczy „ból”, zostało wymyślone przez ojca, i o tym, jak „proroczo” cierpienie (z powodu niezliczonych upokorzeń, jak również ubóstwa i głodu) stało się elementem naznaczającym całe jego życie, łącznie z okresem spędzonym w seminarium oraz kapłaństwem.

Poznał osobiście św. Pio z Pietrelciny, do którego często był porównywany. O ile jednak o. Pio nosił na swoim ciele widzialne znaki męki Chrystusa, o tyle ks. Dolindo odczuwał je w duszy i dlatego też był określany mianem „nowego apostoła wewnętrznej boleści”. Obaj wielokrotnie doświadczali prześladowań ze strony Świętego Oficjum, które przez pewien okres zabraniało im publicznego odprawiania Mszy Świętych. Otrzymali dar proroctwa, charyzmat bezwzględnego posłuszeństwa Kościołowi i z największą pokorą we wszystkim akceptowali Bożą wolę. Ksiądz Dolindo był też niestrudzonym i natchnionym pisarzem, publikującym pod pseudonimem Dain Cohenel (warto przypomnieć przede wszystkim obszerny Komentarz do Pisma Świętego, liczący aż trzydzieści trzy tomy). Był ponadto znakomitym muzykiem, kantorem i organistą, wybitnym kaznodzieją, sługą Bożym, który całe swoje ubogie życie poświęcił służbie bliźnim, pracując przede wszystkim z osobami z biedniejszych warstw społecznych, w mieście tak pełnym problemów jak Neapol. Tam właśnie spędził większą część życia, wypełniając swoją posługę we wszystkich parafiach, do których go kierowano.

Jego dni rozpoczynały się już o godzinie drugiej trzydzieści w nocy, a kończyły około północy. Ich rytm wymierzało wielokrotne odmawianie Różańca i różnych modlitw, studiowanie Pisma Świętego oraz innych tekstów religijnych, niezawodne wspieranie wszystkich, którzy go o to prosili. Było wśród nich wielu ubogich i chorych, do których udawał się nawet w środku nocy, nie zważając na pogodę, nie pamiętając o własnych przewlekłych i przejściowych chorobach. Założył „Apostolat Wydawniczy”, który dzięki braciom Franciszkanom Niepokalanej wciąż zajmuje się upowszechnianiem jego pism. Uformował też grupę duchowych córek, którym powierzył misję zajmowania się osobami najbardziej opornymi na Boże wezwanie oraz zadanie wychowywania nowych pokoleń.

Jest znany przede wszystkim dzięki Aktowi zawierzenia się Jezusowi (przeciwko niepokojom i troskom) oraz z tego, że ze znacznym wyprzedzeniem przewidział objęcie przez Jana Pawła II Stolicy Apostolskiej. Zaliczany jest do tych nielicznych osób, które cieszyły się przywilejem bliskiej relacji z Jezusem, Matką Bożą i z niektórymi świętymi, jak na przykład św. Gemmą Galgani.

Jak przystało na neapolitańczyka, lubił żartować i określał siebie samego sciosciammocca (głuptasem), czyli niczym wobec potęgi Boga Ojca, Jezusa i Ducha Świętego.

Zakochany w Matce Bożej, utrzymywał, że kiedy w gimnazjum, w seminarium, zdesperowany tym, że nie mając niezbędnych podstaw kulturowych, musiał powtarzać klasę, dzięki Jej wstawiennictwu otrzymał dary rozumu i mądrości, które umożliwiły mu kontynuację nauki.

Zmarł w opinii świętości 19 listopada 1970 roku na skutek zapalenia płuc.

Obecnie dzięki braciom Franciszkanom Niepokalanej prowadzony jest jego proces beatyfikacyjny, rozpoczęty w następstwie licznych cudownych zdarzeń i świadectw jego świętości. Jego ciało spoczywa w kościele Matki Bożej Niepokalanej z Lourdes i św. Józefa dei Vecchi w Neapolu, który stał się już celem pielgrzymów z całego świata.

Autorzy niniejszej książki – dr Claudio Circelli i ks. Marcello Stanzione – prezentują nam wrażliwość ks. Dolindo względem dusz czyśćcowych.

Ogromna rzesza wiernych nie ma obecnie żadnego pojęcia w kwestii prawdziwej nauki Kościoła o czyśćcu. Skoro czyściec jest godnym najwyższego podziwu odkryciem Miłości, która jest jednocześnie Sprawiedliwością i Miłosierdziem, czyż nie jest nieskończenie smutne, że tylu niewierzących – ale też tak wielu chrześcijan – przyjmuje jego wykrzywiony obraz, choćby nawet w dobrej wierze?

Ludzie widzą czyściec jako karę cielesną, przez którą zły nauczyciel daje upust swojej złości; miejsce kary, w którym krnąbrny uczeń krzyczy z nienawiści. A przecież Bóg jest pozbawiony takich niskich pobudek, jest ponad nimi. Jako Ten, który „odnosi się do nas z wielkim szacunkiem”, ma wyższe pojęcie o ludzkiej godności.

Przede wszystkim człowiek trafia do czyśćca nie po to, żeby cierpieć, lecz by cierpieć dobrze. Kościół uznaje, iż ból sam w sobie jest tylko narzędziem. Często niezbędnym (nie trzeba było Musseta, żeby się o tym przekonać), ale jednak narzędziem, które samo w sobie nic nie znaczy, jeśli nie jest wykorzystane w odpowiedni sposób. W tym tkwi różnica pomiędzy czyśćcem a piekłem. Ból nie jest fetyszem, tak jak nie jest nim krzyż, ani magicznym rytuałem. Cierpienie nie może przypominać amuletu, który wystarczy nosić przy sobie. Jest narzędziem, które należy oddać w ręce Boga z miłosną ofiarnością. Trzeba pozwolić Mu sobą rozporządzać, współdziałając z Nim podług własnych możliwości.

Dusze czyśćcowe działają w ten sposób: uwolnione z więzów ciała, oświecone sądem szczegółowym, widzą Sprawiedliwość i pragną jej. Pragną więc kary i pożądają jej, jakkolwiek byłaby ciężka. Same ją sobie zadają. To stanowić będzie o ich wielkości i ich pokoju; to zbuduje ich przyszłe szczęście.

Bóg „stworzył nas bez nas, ale nie zbawi nas bez nas”, nawet po naszej śmierci. Dusza w czyśćcu swoim cierpieniem daje ostatni dowód miłości, którą zdobyła na ziemi, a której wielkość śmierć na zawsze w niej utwierdziła. To nadaje jej najwyższemu wysiłkowi stwórczy wymiar: to, co się liczy w budowaniu bezgranicznego i wiecznego szczęścia.

Czyściec jest karą, owszem, ale karą, która jest odpowiednia dla istot rozumnych i stanowi ostateczną konsekrację ludzkiej godności. Nie chodzi tu o więzienie za długi, za niezapłacone rachunki, w którym potężna złość przełożonego skupia się na dłużniku lub na nieposłusznym uczniu. Nie, jest to pełna miłości współpraca obrażającego i obrażanego, aby ustalić, co jest niezbędne i pożądane dla przywrócenia dobrych stosunków.

Oczywiście, aby dobrze zrozumieć czyściec, trzeba zrozumieć grzech, a więc najpierw zrozumieć Boga, któremu grzech się przeciwstawia.

To właśnie robią dusze w czyśćcu. I to właśnie jest przyczyną ich cierpień: widzą one swój nierozsądek i żałują go, gdyż zdobyły wiedzę; widzą i opłakują swoje rozluźnienie obyczajów, swoje ułomności, ponieważ są oświecone i wywyższone. To jest właśnie prawdziwe męczeństwo, które znoszą, aby naprawić swoje istnienie.

Czyściec jest nie tylko karą, jest też ratunkiem. Możemy to zrozumieć, ponieważ widzimy, czym jest grzech w odniesieniu do człowieka.

Grzech jest trucizną duszy. Oczywiście rozgrzeszenie go wymazuje, ale nie może anulować całkiem jego toksycznego wpływu: życie pozostaje przez grzech osłabione.

Grzech jest raną duszy. Nawet wtedy, gdy rana się zagoi, pozostaje blizna.

Grzech jest chorobą duszy, a wiadomo, jakie poświęcenia narzuca rekonwalescencja.

Wszystko to, co jest ponadnaturalną szkodą, musi być naprawione w sposób ponadnaturalny – w tym czy w innym świecie, ponieważ Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu chce dać nam tę ostatnią możliwość.

Czyściec jest miejscem, w którym człowiek oczyszcza się z pozostałości grzechu.

Czy nazwiemy go lekarstwem, czy karą, czyściec stanowi niemal drugie stworzenie duszy. A przynajmniej jej wykształcenie. Pomyślmy, że pójście do nieba to prowadzenie życia Bożego przez całą wieczność. Ale ilu z nas jest na to wystarczająco przygotowanych za życia na ziemi?

Wyobraźmy sobie, że jakiś książę chciałby adoptować dziecko z ulicy – jakiej nauki by ono potrzebowało! Nie tylko, aby potrafiło się odnaleźć w nowym środowisku, ale też aby było w stanie je docenić. Czyściec jest właśnie tym: szkoleniem z godności, stażem szczęścia. Stąd pobyt w nim przebiega w radości, gdyż odbierany jest jako nadzwyczajnie sprawiedliwy i owocny, pewny i upragniony.

Jakaż to różnica z systemem reinkarnacji, w którym moje aktualne „ja” miałoby nieświadomie pokutować za winy popełnione przez „ja” poprzednie, z którego człowiek nie posiada nawet najdrobniejszego wspomnienia!

Dusze czyśćcowe nie nazywają swoich męczarni karą; przeciwnie – miłują je. Są na tyle przepełnione pokojem i poddane woli Bożej, że gorąco je kochają czystą miłością, gorliwie przyjmując swoje cierpienia, uznając to miejsce za wielką łaskę. Gdyby zaproponować tym duszom stanięcie przed Bogiem choćby z najmniejszą skazą, wolałyby raczej rzucić się w tysiące piekieł niż pojawić się przed Bożym majestatem niedoskonałe. Dusze wiedzą, że czyściec służy zmyciu tych skaz, dlatego idą tam chętnie i uznają to miejsce za dowód nieskończonego miłosierdzia Bożego, które pozwala im w ten sposób oddalić tę przeszkodę. Dusze czyśćcowe cierpią nie tylko z uległością, ale też z miłością, a ich największym pragnieniem jest ujrzenie Boga. „Największym cierpieniem dusz czyśćcowych – mówi bł. Suarez, wielki teolog – jest pozbawienie ich, z ich własnej winy, możliwości oglądania Boga, ich Pana, gdyż nie odkupiły swoich win za życia i zlekceważyły skarby wiecznych dóbr”.

Wyobrażamy sobie, że czyściec trwa krótko. Tymczasem Pan nasz ostrzega nas w Ewangelii, że dłużnik „nie wyjdzie stamtąd, aż zwróci ostatni grosz” (Mt 5, 26)1. Żaden język nie wyrazi, ileż dusze cierpią. Święty Tomasz z Akwinu pisze: „Najmniejsze cierpienie czyśćca większe jest od największego bólu na ziemi”. Prawdą jest, że dusze czyśćcowe kochają Boga płomienną miłością i cieszą się ze swego cierpienia; nawiedza je i pociesza Najświętsza Dziewica, aniołowie i święci. My również okażmy współczucie tym udręczonym duszom, które same nie mogą uzyskać dla siebie najmniejszej ulgi, jeśli po śmierci nie chcemy usłyszeć takich słów: „Otrzyma sąd bez miłosierdzia ten, który nie ma miłosierdzia”. Dlatego możemy otrzymać największe łaski od Boga poprzez uczynki miłosierdzia. To nieomylne słowo Zbawiciela: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. […] Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam” (Mt 5, 7; Mk 4, 24). Bóg przychodzi miłosiernym z pomocą we wszystkich ich potrzebach. Duch Święty, według Izajasza, obiecuje im tę nagrodę, gdy mówi: „Jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem” (Iz 58, 10). Co oznacza: gdy miłosierny człowiek popada w biedę i w cierpienie, i z żadnej strony nie pojawia się promień światła czy nadziei, wtedy Bóg przychodzi, by go nawiedzić i pocieszyć; ciemności jego udręki zmieniają się natychmiast w światło radości i w jasność pełni dnia.

Święty Tomasz z Akwinu naucza, że Bóg bardziej pożąda miłosierdzia dla zmarłych wiernych niż dla żyjących. Święty Franciszek Salezy mówi: „W tym jednym uczynku miłosierdzia nad duszami czyśćcowymi skupia się trzynaście innych uczynków miłosierdzia dla duszy i dla ciała”. Wielki teolog, św. Robert Bellarmin publicznie nauczał, że ten, który wstawia się za duszami czyśćcowymi i czyni dla nich dobro, czyni w ten sposób większy uczynek, niż gdyby złożył największy datek na rzecz ubogiego żyjącego na tym świecie.

Jezus powiedział pewnego dnia do czcigodnej Marii Lataste: „Nie mogłabyś uczynić rzeczy milszej Panu niż pomóc tym duszom”. Pośród dusz w czyśćcu wiele jest dusz kapłanów, którzy nie otrzymują wystarczających modlitw od wiernych. Pomimo tego, jak wielkie i liczne były dobrodziejstwa, jakie im zawdzięczamy! Większość dóbr i duchowych błogosławieństw spływa na wiernych poprzez księży. Od kołyski aż po grób duchowny jest dla wiernych tym, który rozdaje łaski, pociesza, wspiera i doradza. Pan nasz powiedział kiedyś do czcigodnej Marii Lataste: „Córko moja, módl się dużo, módl się za moich kapłanów, nie otrzymują bowiem wystarczająco dużo modlitw; wierni zbyt często zapominają, że ich obowiązkiem jest modlitwa za księży, którzy są dla nich ojcami na drodze zbawienia”. Im wyższa godność jakiejś osoby, tym większa będzie jej odpowiedzialność, tym surowszy osąd. Oto dlaczego wielu kapłanów musi przejść przez czyściec. Módlmy się zatem za ich uwolnienie, aby – gdy dostąpią chwały raju – mogli stać się naszymi wstawiennikami u Boga! Msza Święta jest największym narzędziem i pociechą dla dusz czyśćcowych. Święty Kościół oficjalnie uznał na Soborze Trydenckim i powtórzył na Soborze Watykańskim II, że możemy skutecznie pomagać duszom w czyśćcu przede wszystkim poprzez Mszę Świętą. Przed bł. Henrykiem Suzonem pojawiła się kiedyś dusza czyśćcowa, krzycząc: „Bracie mój, trzeba odprawiać msze, tak jak obiecaliśmy!”. Błogosławiony Jan z Alwerni, gdy w Święto Zmarłych w czasie podniesienia ofiarował Święte Ciało naszego Pana Ojcu Przedwiecznemu, prosząc go żarliwie o uwolnienie dusz czyśćcowych mocą krwi Jego Syna, zobaczył mnogość dusz podobnych do niezliczonych iskier wychodzących z pieca i ulatujących do nieba. Doktorzy Kościoła, św. Grzegorz i św. Hieronim, mówili, że dusze, za które odprawiana jest Msza Święta, nie cierpią w jej trakcie; podobnie jak te, za które ksiądz odmawia modlitwę wstawienniczą. My również otrzymujemy dla siebie wielkie łaski, gdy zamawiamy ofiarę Mszy Świętych za dusze w czyśćcu albo gdy w nich uczestniczymy; wiele jest osób, które w ten sposób otrzymały pomoc.

Annamaria Maraffa

WSTĘPNeapolitański ksiądz

Przedstawiając tę krótką biografię księdza z Neapolu, posłużyliśmy się tekstem autorstwa Luki Sorrentino przytoczonym w posłowiu do książki ks. Dolindo Ruotolo La Dottrina Cattolica, Pratica Pedagogica catechistica, Edizioni Segno, 1998.

6 października 1882 roku, w wigilię święta Matki Bożej Różańcowej, w Neapolu urodził się Dolindo Ruotolo, przyszły kapłan Chrystusa i umiłowany syn Najświętszej Maryi Panny. W życiu człowieka pojawiają się niekiedy znaki przepowiadające jego przyszłe losy: Dolindo już w swoim imieniu niósł święte szaty swego kapłaństwa miłości. Według ks. Dolindo kapłan jest żyjącą hostią ofiarowywaną w Chrystusie Bogu Ojcu dla odkupienia grzeszników. Jest on płucami ludzkości; przemienia nędzę grzechu w najczystszy powiew łaski i życia wiecznego.

Kapłan jest rozdawcą łask, odnowicielem Bożych naczyń; jego działanie jest owocem jego modlitw. Poprzez ofiarę i modlitwę niewidomi zaczynają widzieć, kulawi chodzić, a zmarli zmartwychwstają. Działanie świętego kapłana jest nieznane dla niego samego, to Bóg w nim działa, on nie zna ani nie chce rościć sobie pretensji do zasług, które przynależą tylko Bogu. Tak więc ks. Dolindo, już w samym swoim imieniu noszący ukłucia cierni, które przeszywały jego ciało przez całe życie, uważał, że sam w sobie jest niczym, głuptasem, zauroczonym Bogiem, zakochanym w Dziewicy Maryi.

Aby nawiązać więź z nieskończoną mocą Bożą, człowiek musi zająć miejsce na przeciwległym jej biegunie, który jest z ową mocą powiązany, a jest nim nicość. Im bardziej człowiek uniża się przed Bogiem, tym bardziej Bóg jest w stanie rozsiewać swoją moc w miłosiernej woni miłości. Tak uczynili Jego Syn na krzyżu, św. Franciszek i wszyscy święci Boży. Tak też uczynił o. Dolindo.

A zatem wewnętrzne przesłania, cuda i nawrócenia mogą się dokonywać tylko w obliczu tej polaryzacji, tego ja, które samo się unicestwia, a czyniąc to, składa świadectwo chwały Boga. Bóg, zachęcony mocą owego zachwytu, czynił w o. Dolindo cuda, dokonywał za jego pośrednictwem nawróceń i rozlewał przez jego usta strumienie słów życia wiecznego, zachowanych częściowo w monumentalnym dziele apostolatu. Spośród różnych środowisk i zgromadzeń ks. Dolindo wybrał pobożne kobiety, które towarzyszyły mu w jego ziemskiej kalwarii. Jego mądrość lśniła nie dla próżnej chwały ludzkiej nauki, lecz dla przedstawienia podstaw wiary katolickiej, do której dąży, jak do ujścia rzeki, każda ścieżka ludzkiej wiedzy.

Pewnego razu, gdy był jeszcze dzieckiem, odpoczywał przy obrazie umiłowanej Dziewicy Maryi. Zagubiony z powodu przepaści pomiędzy podjętą drogą a niezbyt błyskotliwym umysłem potrzebnym do jej przebycia, młody kandydat do zaszczytnego urzędu kapłana zwrócił się do swej niebieskiej Matki i z głębi serca poprosił: „Jeśli wolą Twoją jest, abym został kapłanem Boga, napełnij mnie skarbami wiedzy i cnót, tak abym dla Ciebie stał się tego godny”. Spokojny sen spłynął na powieki pobożnego dziecka, a we śnie Matka napełniła go siedmioma darami Ducha Świętego. Korzystał z nich od przebudzenia aż po kres swoich dni, niczym z klawiatury wewnętrznej fisharmonii, na której ze wszystkich sił wygrywał chwałę Trójcy Przenajświętszej i Dziewicy Maryi. Jezus i Matka Boża nawiedzali go, przynosząc mu wsparcie, a jako świadectwo jego wybrania nadali mu rozliczne krzyże: krzyże niezrozumienia ze strony rodziny – biologicznej oraz duszpasterskiej, krzyże pokuty za grzechy jego braci, krzyże odkupienia dla zbawienia trzody Boga, która przychodziła do niego dniem i nocą, niczym posyłana przez ich pasterza, aby otrzymać oczyszczenie z trądu serca i chorób duszy.

Pewne ulice są słynne, ponieważ były miejscem epokowych wydarzeń w historii ludzkości, a w Neapolu, przy ulicy Salvatora Rosy 58 Boży pierwiastek, który stanowi jądro atomowe człowieka, wzrastał za sprawą modlitw i błogosławieństw ks. Dolindo. Jak Szymon Cyrenejczyk brał on na siebie ciężar ludzkich krzyży, aby nieść je razem z Jezusem, a w miarę jak wspinał się z Chrystusem aż na Golgotę, jego ramiona coraz bardziej się pochylały, kręgosłup uginał się pod ciężarem krzyża, nogi nabrzmiałe od ciężkiej drogi krwawiły, buntując się przy każdym opatrunku. Wydawał się starcem, lecz nosił na ciele stygmat cierpliwego Chrystusa, duszy smutnej aż po kres.

1 Wszystkie cytaty z Biblii podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. 5, Poznań 2006 [przyp. tłum.].