Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Caden i Emery byli cudowną parą i czekała ich wspaniała przyszłość. Lecz wszystko przepadło, gdy Caden zaginął bez śladu podczas misji w Afganistanie. Czas mija, a dziewczyna wciąż nie może pogodzić się z jego zniknięciem. Nadal żyje nadzieją, że do niej wróci. Tymczasem pracuje w barze, opiekuje się młodszym rodzeństwem i separuje od dawnego towarzystwa. Jednocześnie pisze do Cadena listy, wierząc, że ukochany kiedyś je przeczyta.
Gdy od tajemniczego zniknięcia młodego mężczyzny mijają dwa lata, jego rodzina postanawia wyprawić symboliczny pogrzeb. I wówczas na scenę wkracza jego starszy brat, Caleb, nieszczególnie lubiący Emery. Od tego momentu rozpoczyna się bolesna i pełna namiętności rozgrywka, w której nie będzie zwycięzców ani przegranych. Tajemnice się mnożą, na jaw wychodzą kolejne sekrety, a Emery już nie wie, komu może ufać. I nie ma pojęcia, kogo tak naprawdę kocha.
Listy w kolorze purpury to wciągający dramat z wątkiem romantycznym, z wyrazistymi postaciami i dynamicznymi zwrotami akcji.
Bo czasami miłość rodzi się w świecie pełnym obłudy i niedopowiedzeń. I ma siłę, aby pokonać konwenanse.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 306
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla Marty P.,
nie wszystkie siostry łączą więzy krwi
Rozdział 1.
Kochany Cadenie,
zdaje się, że minęły wieki, odkąd ostatni raz wpatrywałam się w Twoją twarz i widziałam własne odbicie w Twych kobaltowych oczach, zawsze spoglądających na mnie z miłością. Tęsknota za Twym dotykiem pochłania każdą cząstkę mego ciała, sprawiając, że mam ochotę zatracić się w rozpaczy.
Jednocześnie wiem, że to ostatnie, czego byś dla mnie chciał, dlatego walczę każdego ranka, by dźwignąć się z łóżka i żyć. Żyć dla Ciebie i z myślą o tym, że niebawem znów się odnajdziemy.
Nie mam pojęcia, gdzie obecnie przebywasz, ale wierzę, że nie cierpisz oraz że jesteś bezpieczny i że tak samo jak ja za Tobą, tak ty tęsknisz za mną. Pamiętam każdą obietnicę, którą wypowiedziałeś, gdy widzieliśmy się po raz ostatni. Poprosiłeś mnie, bym Ci zaufała i nigdy nie wątpiła w to, że znajdziesz do mnie drogę. Pamiętam też Twój ochrypły, niski głos, szepczący dwa najwspanialsze słowa, które dziewczyna może usłyszeć od miłości swojego życia, i słony smak pocałunków, którymi mnie obdarowałeś. Słonych z mojej winy, ponieważ płakałam okropnie, nie mogąc uwierzyć, że to nasze pożegnanie...
Przepraszam za te łzy, które właśnie rozmazują tusz, ale znowu się rozkleiłam. Nawet nie przypuszczałam, że można za kimś tak tęsknić. Dopiero gdy wyjechałeś, zrozumiałam, że byłeś moją siłą, moją tarczą i oazą, w której odnajdywałam spokój. Przy Tobie nic nie wydawało się niemożliwe, potrafiłeś urzeczywistnić nawet najbardziej zwariowane marzenia i to właśnie ten zapał sprawił, że zdobyłeś moje serce. Bo nigdy niczego nie robisz na pół gwizdka, a jak już się za coś zabierasz, to zawsze doprowadzasz to do końca. Dlatego wiem, że do mnie wrócisz, bo poddawanie się nie leży w Twojej naturze.
Zapewne chciałbyś wiedzieć, co u mnie. Wraz z Twoim odejściem zmieniło się wszystko. Nie potrafiłam się już odnaleźć w naszym mieszkaniu i wróciłam do mamy. Mam nadzieję, że nie jesteś zły... Sama nie byłam w stanie płacić czynszu, mimo że nasi współlokatorzy chcieli pokrywać Twoją część, ale znasz mnie i wiesz, że nigdy bym na to nie pozwoliła. Poza tym na każdym kroku dostrzegałam Twoją obecność. Patrząc na kanapę, widziałam nas – przytulonych i śmiejących się, blat w kuchni kojarzył mi się ze śniadaniami, które każdego ranka przygotowywałeś, a łóżko w sypialni przypominało o naszych splątanych ciałach. Każda plama i każda rysa w mieszkaniu sprawiały, że coraz bardziej mi Ciebie brakowało. Przeryczałam cały dzień, pakując Twoje rzeczy do kartonów, teraz czekających na Ciebie w garażu u mojej mamy. Ale jedną sobie zostawiłam. No dobra, masz mnie. Kilka rzeczy. W koszulce z Myszką Miki śpię, kurtkę z logo Twojej uczelni po prostu uwielbiam, a czapka była do kompletu.
Daniel i Miles na początku bardzo mi pomagali. Choć ostatnio starają się zbyt mocno i coraz trudniej jest mi grzecznie odmawiać. Ale ja naprawdę nie mam ochoty na imprezy... Przecież wiesz, że te wszystkie wieczory spędzone w Chili były tylko ze względu na Ciebie. Tłumy, głośna muzyka i picie to nie są moje klimaty, ale Ty to rozumiałeś. Ty jako jedyny naprawdę mnie znasz.
Najgorzej jest w nocy... Wtedy ogarniają mnie ogromny smutek, taka jakaś małość i zwątpienie. Wtedy też jestem naprawdę na Ciebie zła. Za to, że mnie zostawiłeś, za to, że postawiłeś całe nasze życie na szali i że nie wracasz, choć obiecałeś. Potem mam wyrzuty sumienia, bo wiem, dlaczego to zrobiłeś i rozumiem Twoją decyzję. Chodzi o to, że ja naprawdę nie potrafię bez Ciebie żyć. Wyjeżdżając, zabrałeś ze sobą również moje serce, bez którego czuję się pusta w środku. Niby każdego ranka wstaję, myję się, jem, idę do pracy, wracam do domu, ale to nie jest życie, dlatego wróć już do mnie...
Troszkę się rozpisałam, ale musiałam Ci dużo opowiedzieć. Zbyt wiele czasu zbierałam się, aby napisać ten list. Obiecuję, że od teraz będę je pisać regularnie, abyś zawsze wiedział, co u mnie i byś czasem nie pomyślał, że o Tobie zapomniałam. O tobie, Cadenie Belmoncie, nie da się zapomnieć.
Twoja na zawsze Emery
PS Kocham Cię nawet jeszcze mocniej niż ostatnio.
Rozdział 2.
Dwie czarne kawy, średnio wysmażony stek z frytkami, burger z krążkami cebulowymi, sałatka cezar i jeden truskawkowy shake – Emery przyjęła zamówienie i skierowała się za ladę, aby przekazać je Lucasowi, który był dzisiaj w kuchni. Dochodziła dziewiąta i bar powoli pustoszał. Tylko dwa stoliki pozostawały zajęte, ale para siedząca przy drugim już kończyła późny posiłek.
U Steve’a nie było jakimś ekskluzywnym miejscem, ot knajpa jakich wiele w Stillwater. Serwowano tu przeciętne jedzenie i rozwodnione piwo, a klienci siedzieli przy prostokątnych stolikach na czerwonych kanapach z ekoskóry. Jednak to właśnie tutaj czuła się dobrze. Wśród zapachu oleju, krojonej cebuli i naleśników potrafiła się wyłączyć. Przestać myśleć o przeszłości i nie zadręczać się przyszłością, której tak bardzo się obawiała.
Dźwięk zawieszonego na drzwiach dzwonka przykuł jej uwagę. Odruchowo spojrzała na zegarek i lekko się skrzywiła. Musiała zamieść, umyć podłogę i wyczyścić stoliki. Kolejni klienci niestety opóźnią jej powrót do domu, a obiecała matce, że jeszcze zrobi zakupy. Nabiła na szpikulec kartkę z zamówieniem, przywołała na twarz lekki uśmiech, wygładziła czerwony uniform i skierowała się w stronę nowo przybyłych. Już z daleka zauważyła idealnie ułożone platynowe pukle i krwistoczerwone szpony Melody. Nie miała pojęcia, po co ta małpa tu przychodziła, skoro ciągle krytykowała jedzenie oraz oczywiście obsługę.
– Dzień dobry, dziś polecamy burgery z krążkami cebulowymi i sałatki. – Podała menu. – Za chwilę do was wrócę, aby przyjąć zamówienie.
– Co tak oficjalnie, Emery. – Blondynka obrzuciła ją zniesmaczonym spojrzeniem.
– Wyluzuj, Mel – zwrócił jej uwagę Daniel. – Daj dziewczynie pracować.
– Co tam? Dawno się nie widzieliśmy – wtrącił lekko Miles, moszcząc się na kanapie. – Przyznam, że zacząłem się obawiać, że nas unikasz.
– Mam ostatnio sporo na głowie – odparła Emery, siląc się na szerszy uśmiech.
– A cóż ty niby możesz mieć na głowie? – prychnęła Melody.
– Na początek mogę zaproponować coś do picia. Dzisiaj mamy budweisera w promocji. Polecam butelkowanego.
– Emery, daj spokój. – Miles skrzywił się, urażony. – Dobrze wiesz, że nie przyszliśmy tu dla piwa...
– Za czterdzieści pięć minut zamykamy. Jeżeli chcecie złożyć zamówienie, radzę się pospieszyć. – Odwróciła się, szybkim krokiem przemierzyła salę, po czym schowała się w biurze Steve’a.
Wiedziała, że zachowywała się dziecinnie, a unikanie ich niczego nie poprawi, ale ciężko jej było przebywać w towarzystwie dwóch najlepszych przyjaciół Cadena. Zwłaszcza gdy targali ze sobą tę farbowaną lalunię, patrzącą na nią z góry. Emery doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że praca kelnerki w podrzędnej knajpie nie jest spełnieniem niczyich marzeń, ale nie miała innych perspektyw. Już w szkole średniej zrozumiała, że nie ma co myśleć o studiach. Na stypendium się nie łapała, a matki nie było stać, by opłacać czesne. Zwłaszcza że na jej utrzymaniu były jeszcze bliźnięta.
Steve może i nie płacił nie wiadomo jak wiele, ale pensję zawsze otrzymywała w terminie, a z napiwków dodatkowo zgarniała jedną trzecią tej kwoty. Do tego dogadywała się ze współpracownikami i nie miała problemu z zamienianiem się, gdy w grafiku coś jej nie pasowało.
Spojrzała na zegarek i zaklęła cicho. Jeżeli miała zdążyć obsłużyć gości, musiała wziąć się w garść. Poprawiła włosy, wygładziła po raz kolejny uniform i wynurzyła się z zaplecza. Zgarnęła talarze ze stekiem, hamburgerem oraz resztę zamówienia. Postawiła je przed gośćmi, życzyła im smacznego, po czym lekkim krokiem skierowała się do części zajmowanej przez przyjaciół Cadena.
– Już wiecie, co chcecie zjeść? – Starała się, aby jej głos brzmiał serdecznie, a w duchu modliła się, aby sobie poszli.
– Burger z frytkami i cola. – Miles przyglądał się jej badawczo.
Nieco dłuższe rude włosy opadały mu na oczy. Kiedyś założyła się z nim, że policzy piegi zdobiące jego twarz. Nigdy mu nie powiedziała, że było ich pięćdziesiąt trzy. Teraz wydawało się, jakby to działo się tak dawno temu, w innym życiu. Dlatego też nie lubiła ich odwiedzin – ponieważ przypominali jej o przeszłości.
– Dla mnie to samo. Melody? – Daniel przeniósł wzrok na dziewczynę.
– Skoro naprawdę chcecie tu jeść, to niech będzie sałatka cezara. Mam nadzieję, że będzie lepsza niż ostatnio. – Z tonu głosu blondynki łatwo dało się wywnioskować, że nie była zachwycona.
– Jej skład się nie zmienił, kucharz również, zatem obstawiam, że będzie smakowała dokładnie tak samo. – Emery obrzuciła ją promiennym uśmiechem.
– Nie musisz być od razu wredna – burknęła Melody.
– Sama się o to prosiłaś. – Miles nawet nie próbował ukryć rozbawienia.
Emery z ulgą odeszła od stolika, aby zanieść zamówienie Lucasowi. Potem podeszła z rachunkiem do pary, która zjadła naleśniki. Miała chwilę, zatem chwyciła miotłę i zaczęła sprzątać za ladą, wymiatając piach i plastikowe kawałki opakowań, które nazbierały się przez cały dzień. Następnie wytarła dokładnie blat i poukładała pojemniki z sosami. Cały czas czuła na sobie wzrok Milesa i Daniela, co niezmiernie ją irytowało. Doceniała, że chcieli, aby była częścią ich świata, ale ona do niego nie należała. To Caden stanowił łączący ich pomost. Wolała się trzymać swojej strony Stillwater, dopóki on nie wróci. Tak było dużo prościej.
– Możesz zanosić. Ogarnę w kuchni i zmykam. Zamkniesz sama? – Lucas wpatrywał się w nią z nadzieją.
Wiedziała, że spieszył się do domu, w którym czekały na niego Mary Ann i ich dwie córeczki. Skinęła mu zatem głową i skierowała się do stolika z ostatnim tego wieczora zamówieniem.
– Emery, dlaczego nas spławiasz? – Daniel nie wytrzymał i postanowił zaatakować, gdy stawiała przed nimi burgery.
– Jezu, stary, daj jej spokój – zrugał go Miles.
– Caden był dla nas jak brat, a ona z nami mieszkała przez pieprzony rok. Przyjaźniliśmy się, a teraz udaje, że ledwo nas zna.
– Może po prostu potrzebuje czasu...
– A może tak naprawdę nigdy nas nie lubiła – wtrąciła Melody.
– Ja... – Emery zabrakło słów.
Niby jak miała im powiedzieć, co czuła? Jak, nie obrażając ich, wyjaśnić, dlaczego nie mogła spędzać z nimi czasu? W jaki sposób wytłumaczyć, że bez niego ich przyjaźń nie miała żadnego sensu?
– Nie musisz nic mówić. – Miles ponownie karcąco popatrzył na kumpla. – Wiemy, co przeżywasz i rozumiemy. Daniel chciał po prostu powiedzieć, że jesteśmy tu dla ciebie, okej? Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała, śmiało wal do nas.
– Dziękuję – wyszeptała.
To wiele znaczyłoby dla Cadena, Emery zaś wiedziała, że raczej nie skorzysta z tej propozycji. Zmusiła się do uśmiechu i zaniosła rachunek dwóm mężczyznom, którzy zamówili stek i burgera. Dostała dwadzieścia dolarów napiwku i podziękowała. Zebrała naczynia i zniknęła z nimi w kuchni. Lucas właśnie kończył sprzątać.
– To co? Będę już leciał.
Darzyła sympatią tego chudego, ciemnowłosego mężczyznę. Dobiegał trzydziestki, uwielbiał żartować i przede wszystkim kochał swoją rodzinę.
– Widzimy się jutro.
Opłukała naczynia, wstawiła je do zmywarki i uruchomiła urządzenie. Następnie przeszła za ladę, by podliczyć kasę. Dzisiejszy utarg okazał się całkiem niezły, biorąc pod uwagę to, że był środek tygodnia. Przełożyła pieniądze do koperty, napisała na jej odwrocie kwotę oraz dodała do tego sumę, którą powinni zapłacić przyjaciele Cadena.
– Nam naprawdę na tobie zależy, Em.
Podniosła głowę na dźwięk głosu Milesa. Chłopak stał tuż obok i wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Emery zrobiło się głupio i natychmiast zalała ją fala wyrzutów sumienia.
– To nie tak, że was nie lubię – zaczęła niepewnie. – Należycie do innego świata. Świata, do którego wprowadził mnie Caden. Bez niego nie potrafię się tam odnaleźć – zdobyła się na szczerość.
– Nam też jest ciężko bez niego.
– Gdy wróci, wszystko będzie jak dawniej.
– Gdy wróci... – powtórzył chłopak bezwiednie, uważnie ją obserwując. – Emery...
– Należą się czterdzieści dwa dolary – przerwała mu, doskonale wiedząc, co chciał powiedzieć.
– Odezwij się czasem do nas. Ciebie też nam brakuje. – Miles położył na ladzie studolarowy banknot i wycofał się do przyjaciół.
– A reszta? – zawołała za nim.
– Zatrzymaj ją. – Odkrzyknął, Po chwili cała trójka opuściła lokal.
Rozdział 3.
Drogi Cadenie,
dni mijają, a Ciebie nadal nie ma. Nie myślałam, że można za kimś tak bardzo tęsknić. Zupełnie jakbyś był powietrzem wypełniającym moje płuca, życiodajną wodą i ciepłem ogrzewającym mnie nocami. Bez Ciebie już mnie nie ma... Czuję się tak bardzo zagubiona... Zupełnie jakbym stała na rozdrożu i nie wiedziała, w którą stronę pójść. Ty byłeś moim przewodnikiem, moją siłą, która pchała mnie do działania, oraz drogowskazem.
Ostatnio znowu wymigałam się od spotkania z Danielem i Milesem. Teraz wszędzie chodzą z Melody. Ty wiesz, prawda? Nawet nie muszę Ci mówić, jakie uczucia wywołuje we mnie ta dziewczyna. Nie jest otwarcie niemiła, ale co jakiś czas próbuje mnie podgryzać niczym kanapowy york, który dużo szczeka i myśli, że jest groźnym psem. Staram się nią nie przejmować, ale to naprawdę trudne. Wszystko takie jest, gdy nie ma Cię przy mnie.
Wiem, że obiecałam Ci dużo rzeczy – że będę żyć pełną piersią, że dam sobie radę, ale nie ma Cię już tak długo. Zbliżają się Twoje urodziny. Przygotowałam Ci coś wspaniałego. Oczywiście nie powiem, co to jest, żeby nie psuć niespodzianki.
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że nadal jeżdżę Twoim samochodem. Kosztował więcej niż dom mojej matki i naprawdę idiotycznie prezentuje się na podjeździe, ale lubię go, bo jest Twój. Niestety w środku już nie pachnie Tobą, najwidoczniej zbyt wiele dni minęło, odkąd siedziałeś na miejscu kierowcy. Dbam o to auto, jak mogę, choć części do jeepa nie należą do najtańszych.
Niestety muszę Ci się do czegoś przyznać. Przytarłam prawe lusterko. Nie wiem, jak to się stało. Serio! Przecież masz świadomość, jak ostrożnie jeżdżę. Rysa nie jest duża, ale powstała i to mnie przeraża. Rozumiem, jak kochasz to auto i nie chcę, abyś się na mnie złościł, gdy już wrócisz. Choć z drugiej strony jestem pewna, że słowem byś się nie zająknął, nawet gdybym rozbiła je na drzewie. Taki właśnie jesteś. Nie przejmujesz się rzeczami, bo są dla Ciebie mało istotne. Tobie zawsze zależy na ludziach i za to też tak bardzo mocno Cię kocham.
Oprócz tego za dużo się u mnie nie zmieniło. Nadal pracuję u Steve’a, w wolnym czasie opiekuję się Skyler i Braydenem. Uwierzysz, że mają już dziesięć lat? Nie mam pojęcia, kiedy to zleciało. Zdaje się, że jeszcze wczoraj zmieniałam im pieluchy, a teraz już pomagam z algebrą. Gdybyś tu był, zapewne to Ty byś im to tłumaczył. Matematyka to przecież Twój konik. Jeśli chodzi o śmieszne rzeczy związane z moim nieznośnym rodzeństwem, to Brayden ostatnio podpalił śmietnik przed naszym domem. Gdybyś tylko widział minę mamy. Myślałam, że spali się ze wstydu, gdy musiała wyjaśnić wszystko strażakom. Na szczęście zakwalifikowali to jako wypadek i nigdzie tego nie zgłoszą. Za to mój braciszek ma raz w tygodniu odwiedzać remizę. Będzie miał pogadanki dotyczące odpowiedzialnego zachowania.
To chyba na razie tyle. Odezwę się niebawem. Kocham Cię i bardzo, ale to bardzo za Tobą tęsknię.
Zawsze Twoja Emery