Randka z arlo - Katarzyna Muszyńska - ebook + książka

Randka z arlo ebook

Muszyńska Katarzyna

4,1

Opis

Ona na samo słowo „randka” czuje niechęć i ucieka gdzie pieprz rośnie. On po nieudanym małżeństwie unika poważnych relacji. Ona jest zatrudniona w rodzinnej firmie i próbuje zdobyć uznanie ojca. On prowadzi świetnie prosperujący klub nocny i nie lubi zmian. Ona ma prawdziwy talent do pakowania się w kłopoty, uwielbia superbohaterów i ma niewyparzony język. On musi mieć wszystko zaplanowane, ceni sobie prostotę, a po pracy odpoczywa w domowym zaciszu. Jedno pomyłkowe spotkanie wywraca życie Elli i Connora do góry nogami, a to, co ich połączy, sprawi, że będą zmuszeni zmienić hierarchię wyznawanych wartości.

Przepełniona humorem opowieść o tym, że miłość potrafi namieszać w najmniej oczekiwanym momencie.

 

Katarzyna Muszyńska – autorka powieści fantastycznych i romansów. Swoją karierę pisarską rozpoczęła od wydania osadzonych w świecie Płaskowyżu Tajemnicy Avinionu i Buntu. W 2020 roku ukazała się jej trzecia powieść Zielarka, a następnie Karczmarka oraz Uzdrowicielka, tworzące razem słowiańską serię. Jest autorką także romantycznych historii jak Wytrwaj przy mnie i Listy w kolorze purpury. Rodowita bydgoszczanka, absolwentka Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Większość życia zawodowego spędziła w bydgoskich redakcjach, obecnie swoją kreatywność wykorzystuje na co dzień jako specjalistka ds. marketingu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 304

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (43 oceny)
18
16
6
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ka_ta

Z braku laku…

Taka sobie. Raczej z tych pzeczytać raz i zapomnieć
20
anusia142

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna książka, szybko się czyta w sam raz na miły wieczór
10
Karolinaloniewska

Nie oderwiesz się od lektury

Nie można się oderwać! Kolejna wspaniała książka autorki 😀 Zdecydowanie polecam!
10
Bozenka2022

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam Bożenka 2022.
00
melchoria

Całkiem niezła

Trochę przynudzania Na okładce :czarna mamba a w środku naturalna blondynka - coś nie tak.
00

Popularność




Katarzyna Muszyńska – autorka powieści fantastycznych i romansów. Swoją karierę pisarską rozpoczęła od wydania osadzonych w świecie Płaskowyżu Tajemnicy Avinionu i Buntu. W 2020 roku ukazała się jej trzecia powieść Zielarka, a następnie Karczmarka oraz Uzdrowicielka, tworzące razem słowiańską serię. Jest autorką także romantycznych historii jak Wytrwaj przy mnie i Listy w kolorze purpury. Rodowita bydgoszczanka, absolwentka Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Większość życia zawodowego spędziła w bydgoskich redakcjach, obecnie swoją kreatywność wykorzystuje na co dzień jako specjalistka ds. marketingu.

Tej autorki w Wydawnictwie WasPos

Zielarka

Uzdrowicielka

Karczmarka

Randka z Arlo

Niedobrani

Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka

Copyright © by Katarzyna Muszyńska, 2022Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2023 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Patrycja Kiewlak

Zdjęcie na okładce: sakkmesterke/Shutterstock

Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

ISBN 978-83-8290-261-7

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Słowniczek

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Od autorki

Wszystkim tym, którzy pomagają bezinteresownie

Nie każdy bohater nosi pelerynę.

Słowniczek

Tony Stark – miliarder i wynalazca, członek legendarnej grupy superbohaterów Avengers. Dzięki specjalnej, nowoczesnej zbroi wciela się w Iron Mana.

Kapitan Ameryka – były żołnierz, który spędził siedemdziesiąt lat w bryle lodu, na skutek eksperymentów zyskał siłę i szybkość. Należy do grupy Avengers.

Loki – bóg podstępu, brat Thora, pochodzi z Asgradu.

Kilgrave – Kevin Thompson, czarny charakter znany z serialu Jessica Jones.

Czarna Wdowa – Natasha Romanoff, doskonały szpieg, należy do grupy Avengers.

Rocket – bohater serii filmów Strażnicy Galaktyki, genetycznie zmodyfikowany szop, który doskonale strzela i ma urocze poczucie humoru.

Moon Knight – alter ego Marca Spectora, w dzień pracuje w sklepie, nocą walczy z przestępcami.

Jane Foster – naukowczyni znana z filmów o przygodach Thora, której udało się zdobyć serce boga gromów.

Thor – nordycki bóg gromów, członek grupy Avengers, pochodzi z Asgardu.

Doktor Strange – doktor Steven Strange, światowej sławy były neurochirurg, po wypadku, który przekreślił jego medyczną karierę, zaczął zgłębiać mistyczną sztukę magii, co zaowocowało tym, że został Najwyższym Czarnoksiężnikiem.

Sokole Oko – Clinton Barton, genialny łucznik, członek grupy Avengers.

Hela – bogini śmierci, siostra Thora i Lokiego. Uwięziona przez swojego ojca na tysiące lat. Po wydostaniu się na wolność siała zniszczenie, starając się zdobyć władzę.

She-Hulk – kuzynka Hulka, w wyniku wypadku zyskała nadnaturalne zdolności.

Kree – inteligentna i mocno zaawansowana technologicznie rasa.

Kapitan Marvel – Carol Danvers, ziemska kobieta, która po kontakcie z obcą rasą zyskała supermoce. Członkini grupy Avengers.

Kingpin – Wilson Fisk, czarny charakter występujący w serii o Spider-Manie oraz w serialu o przygodach Sokolego Oka.

Quicksilver – Pietro Maximoff, brat bliźniak Wandy Maximoff, potrafi poruszać się z ogromną prędkością.

Avengers. Koniec Gry – film z 2019 roku na podstawie serii komiksów o superbohaterach wydawnictwa Marvel Comics.

Rozdział 1

Ella

Wdech i wydech. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Stałam przed dwuskrzydłowymi drzwiami, trzęsąc się jak osika i powtarzając w myślach te słowa niczym mantrę, jednocześnie próbując przypomnieć sobie, jak ważne było oddychanie. Wcale nie chciałam tu dzisiaj przyjść, więcej – w ogóle nie miałam zamiaru tego robić, ale moje drogie przyjaciółki, teraz już raczej byłe przyjaciółki, przewidziały dosłownie każdą wymówkę, którą je uraczyłam przez ostatni tydzień. Próbowałam wszystkiego, byle tylko nie pojawiać się na randce w ciemno ustawionej przez wróżko-swatkę, do której zostałam podstępem zaciągnięta. Ale kto odważyłby się pokazać, że nie podoba mu się prezent urodzinowy, i po prostu wyrzucić voucher do śmietnika? Możliwe, że istniały takie osoby, ja, na swoje nieszczęście, się do nich nie zaliczałam. Efektem tego był właśnie moment, w którym stałam, panikując przed wejściem do francuskiej restauracji, w samym centrum mojego rodzinnego miasta.

Wdech i wydech. Wdech i wydech, dawałam z siebie wszystko, aby zmusić organizm do współpracy, ale z marnym skutkiem. Skubany się uparł i postanowił przeciążyć i tak już nadwątlony układ nerwowy. Jeżeli przeżyję ten cholerny dzień, własnoręcznie je uduszę! Miałam trzydzieści pięć lat, a ten cały stres mógł poważnie zaszkodzić memu zdrowiu.

– Wchodzisz? – Za moimi plecami rozległ się szorstki głos.

Odwróciłam się powoli i spojrzałam na nieco zirytowanego mężczyznę, niewiele starszego ode mnie. Zaciskał wąskie usta w lekkim grymasie i mrużył ciemne oczy. Nie sprawiał wrażenia serdecznego, więc szybko przykleiłam mu łatkę gbura.

– Stoisz na środku, blokując wejście – ponaglił mnie, robiąc przy tym minę, jakby już uznał mnie za wariatkę.

W pierwszym odruchu chciałam zaprzeczyć, odsunąć się i wrócić do mieszkania. Obiecałam sobie jednak chociaż spróbować. Zrezygnowana kiwnęłam głową i złapałam za mosiężną klamkę. Oczywiście drzwi były ciężkie jak cholera, więc jęknęłam z wysiłku, co wywołało natychmiastową reakcję u nieznajomego. Zrównał się ze mną, położył szeroką dłoń na mojej i mocno szarpnął.

– Dziękuję – wymamrotałam teraz już podwójnie zawstydzona.

– Wyglądasz jak ktoś, kto bardzo nie chce tu być – skomentował, przepuszczając mnie w progu.

– Powiedzmy, że nie jestem tu z własnej woli – odparłam szczerze, nie zastanawiając się, jak to zabrzmi.

– Punkt za prawdomówność. – Mój rozmówca przyglądał się mi z coraz większym zainteresowaniem.

– Czy mają państwo rezerwację? – wtrącił kelner, zagradzając nam drogę.

– Tak, na siódmą – odparliśmy jednocześnie.

– Ale nie przyszliśmy razem – dodałam pospiesznie, by jakoś wyjaśnić tę sytuację.

Zapewne moja randka już gdzieś na mnie czekała, nerwowo spoglądając na zegarek. Niestety punktualność nie była moją najmocniejszą stroną, a konflikt z każdym czasomierzem trwał już od pierwszej klasy. Właśnie mijał kwadrans studencki oznaczający spóźnienie, które można było wybaczyć.

– Na jakie nazwiska? – dopytał się chłopak, spoglądając na trzymaną listę.

Szlag! Nie miałam bladego pojęcia, jak nazywał się mój towarzysz, ponieważ najzwyczajniej w świecie w ogóle mnie to nie interesowało. Nie znałam również jego imienia, nie wiedziałam, jak wyglądał ani kim był z zawodu. Uroki tego, gdy spotkanie umawia swatka i niespecjalnie słucha się tego, co mówi.

– Czyli randka w ciemno? – Wyszczerzył się stojący za mną mężczyzna. – Wygląda na to, że jednak przyszliśmy razem. Rezerwacja na nazwisko Graham.

– Też nie wiesz, z kim się umówiłeś? – Odwróciłam się i natychmiast tego pożałowałam, ponieważ byłam zdecydowanie za blisko tej chodzącej reklamy męskości.

Uniosłam wzrok i głośno przełknęłam ślinę, gdyż moje usta znajdowały się idealnie przy szyi nieznajomego, przez co poczułam, jaką wodą toaletową się spryskał. Pech chciał, że bardzo lubiłam ten zapach i rozpoznałabym go wszędzie.

– Zapowiada się niezwykle interesujący wieczór – skomentował moje zachowanie.

Kelner zaprowadził nas do jednego ze stolików i jakoś niespecjalnie zdziwiło mnie to, że znajdował się na samym końcu sali, a do tego za gęsto oplecioną pnączami ścianką zapewniającą prywatność.

Restauracja była tak samo urocza w środku jak na zewnątrz. Utrzymana w rustykalnym stylu, sprawiała, że będąc tu, czuło się odrobinę Francji. Wiele lat wcześniej udało mi się odwiedzić Paryż, a jego magia zaczarowała również mnie, więc poprzysięgłam sobie tam wrócić. Idealną okazją ku temu wydawała się podróż poślubna, lecz z tych planów nic nie wynikło.

Graham pomógł mi ściągnąć cienki płaszcz, po czym błądził wzrokiem po moim stroju, ewidentnie walcząc z cisnącym się na usta komentarzem. Było to dość zabawne, ponieważ udało mu się zachować powagę. Nawet odsunął krzesło, bym mogła usiąść. Jego zachowanie zaskakiwało mnie na każdym kroku. Pewna byłam, że dżentelmeni wyginęli dekadę wcześniej, a tu takie niespodzianki.

– Connor Graham – przedstawił się, gdy już pochylaliśmy się nad menu, a jemu wrócił głos. – Wylądowałem tutaj za sprawą moich kumpli, którzy ze wszystkich sił starają się mi udowodnić, że bycie singlem wcale nie jest fajne.

– Ella Clarke. – Wyciągnęłam do niego rękę, a on ją delikatnie ujął.

Zaskoczyła mnie ta subtelność, po takich dłoniach spodziewałam się znacznie większej siły.

– A jak ty się tu znalazłaś?

– Zdaje się, że mam równie taktowne przyjaciółki.

Przemilczałam rolę swatki w całej tej intrydze.

Skoro Connor siedział naprzeciwko mnie, znaczyło to, że również został wmanewrowany w to wszystko nieco na siłę. Zastanawiające było, dlaczego w ogóle musiał korzystać z pomocy przy szukaniu drugiej połówki. Był przystojny, i to nawet bardzo. Chyba nigdy wcześniej nie spotykałam się z kimś równie urodziwym, zadbanym i najwidoczniej też obeznanym z dobrymi manierami. Byłam porządnie zaintrygowana tym nonszalanckim szatynem i nie podobało mi się to.

– Obiecywali, że tym razem wybrali kogoś, kto… mnie zaskoczy.

Zrobił taktowną pauzę, dzięki czemu wiedziałam, iż nie takich słów użyli. Ciekawe, że swatka pozwoliła im wskazać potencjalną partnerkę dla kumpla.

– Czyli zazwyczaj nie umawiasz się z wysokimi blondynkami, które niespecjalnie lubią wałęsać się po mieście, są fankami Marvela i nie wierzą w miłość? – zrzuciłam bombę.

Zazwyczaj po tym tekście mężczyźni tracili zainteresowanie, upewniając się, że coś ze mną jest nie tak. Może i sabotowałam wszystkie randki, na które mnie wysyłano, ale miałam ku temu ważny powód. A mianowicie życie nauczyło mnie tego, że nie należy nigdy ufać drugiej osobie, że każdy może zdradzić, gdy zbyt blisko go do siebie dopuścimy, a ludzie są mistrzami w zatajaniu prawdy.

Dlatego siedziałam w najbardziej eleganckiej restauracji w mieście w jeansowych ogrodniczkach i bluzie z Kapitan Marvel, Thorem, Iron Manem i Czarną Wdową, a na stopach miałam wysłużone trampki. Zrezygnowałam też z eleganckiego makijażu na rzecz podkładu, różu i maskary oraz eyelinera. Ten ostatni był moją słabością. Nigdzie nie ruszałam się bez idealnie wykonanych kresek, podkreślających moje zielone oczy. Za to włosy jedynie rozczesałam, więc były lekko pofalowane. Byłam naturalną blondynką i bardzo mnie to cieszyło.

– Przyznam, że jestem kompletnie skonfundowany – wyjąkał po kilku ładnych chwilach, których najwidoczniej potrzebował na zebranie myśli.

– Są dwa wyjścia, albo możemy już się pożegnać, albo zjemy jedno z tych niedorzecznie drogich dań i dopiero pójdziemy w swoje strony. Przecież widzisz tak samo dobrze jak ja, że nie ma szans, aby to wypaliło.

Była to szczera prawda. Byliśmy jak Wenus i Mars, jak woda i ogień, sól i pieprz, pies i kot, Tony Stark i Kapitan Ameryka. To po prostu nie mogło się udać.

– Zawsze tak szybko się poddajesz? – rozgryzł mnie bez problemu.

– Strata czasu, mówię serio. Wyglądasz na faceta, który nie może się opędzić od napalonych lasek, na pewno nim minie ósma, przygruchasz sobie całkiem niezłą sztukę i spędzisz z nią o wiele ciekawsze chwile niż z takim szarakiem jak ja. – Wzruszyłam ramionami i odłożyłam menu.

– Myślisz, że ubranie się jak dzieciak, nieuprzejme odzywki i nadąsana poza sprawią, że zrezygnuję? Błąd. Teraz dopiero jestem zaciekawiony.

Ostatnie zdanie wypowiedział takim tonem, że moje ciało przeszył dreszcz.

Kolejny raz starałam się przypomnieć sobie o oddychaniu, ale Connor na mnie działał, i to zdecydowanie zbyt mocno. Skąd ta cała swatka go wytrzasnęła? Poczułam, że zaschło mi w gardle. Tego już dawno nie grali. Ella Clarke straciła głos, i to na randce!

– Może więc zamówimy butelkę dobrego wina i przystawki, po czym zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi? – wyszeptał zmysłowo, a ja poczułam gęsią skórkę na ciele.

Z opresji niespodziewanie wybawił mnie jakiś natapirowany rudzielec, który stanął tuż przy naszym stoliku. Jeśli miałabym zgadywać, od całkiem niedawna mogła legalnie pić alkohol.

– Connor Graham? Jestem Betsy, to ze mną byłeś umówiony. Musiała zajść jakaś straszliwa pomyłka – zapiszczała, wydymając powiększone usta.

– Bardzo przepraszam, mówiłem tej pani, że już ma pan towarzystwo, ale się uparła. – Zaraz obok wyrósł przerażony kelner.

– O, wow, brakuje tylko pomponów – mruknęłam cicho na widok króciutkiej spódniczki oraz obcisłej bluzki, spod której wylewały się piersi dziewczyny, i podniosłam się z gracją. – Jest twój, do boju, Wolverins! – rzuciłam lekko, nawiązując do okrzyku miejscowej licealnej drużyny piłkarskiej, czym wywołałam parsknięcie u kelnera i coś na kształt uśmiechu u Connora.

Chwyciłam płaszcz i czmychnęłam do wyjścia, czując zarówno ulgę, jak i rozczarowanie z powodu tego, że to spotkanie właśnie w taki sposób się skończyło.

Rozdział 2

Ella

Znowu padało, a ja kolejny raz byłam tym zdziwiona. Było to nawet w pewien sposób zabawne, zwłaszcza że wychowałam się w Waterford i powinnam była już przywyknąć do pogodowych kaprysów Irlandii. W ciągu doby mogliśmy doświadczyć czterech pór roku, a gdy na jednym końcu ulicy świeciło słońce, na drugim mogło lać.

Wyglądałam za okno na skąpany w kroplach park, nie potrafiąc w ogóle skupić się na pracy. Właśnie dlatego nie lubiłam randek. Sprawiały, że człowiek przestawał myśleć, a do głosu dochodziły fruwające w brzuchu motylki, wspomagane mocniejszymi uderzeniami naiwnego serca. Jak to możliwe, że się tak czułam? Spędziłam zaledwie pół godziny w towarzystwie Connora Grahama, a już mi odbijało. Nie pomagało także to, że od wczoraj byłam bombardowana telefonami i wiadomościami od trzech irytująco wścibskich przyjaciółek, które na wszystkie możliwe sposoby starały się ustalić przebieg spotkania. Milczałam jak zaklęta. Gdyby nie one, nie myślałabym właśnie o korzennej woni pewnego przystojnego osobnika, z którym już zapewne nigdy więcej się nie zobaczę.

Miałam to szczęście, że pracowałam w rodzinnej firmie, dzięki czemu nikt nie śmiał zwrócić mi uwagi, że nie zawsze jestem w pełni skupiona na obowiązkach służbowych. Za szefa miałam tatę, a jego zastępcami byli Daniel i Evan, czyli moi bracia. Dzisiaj akurat kończyli remont apartamentu w centrum, więc w budynku byłam tylko ja i dwie pracownice zajmujące się księgowością, siedzące w pokoju obok.

– Clarke! Jesteś w poważnych tarapatach!

Wrzask sprawił, że podskoczyłam, jednocześnie oglądając się za siebie.

Od razu stanęłam twarzą w twarz z wkurzoną Zarą, a to nie zwiastowało niczego dobrego.

– Rozumiem, że ignorowanie waszych wiadomości było zbyt mało subtelne? – spytałam, siląc się na słodki ton, co tylko jeszcze bardziej rozjuszyło moją przyjaciółkę.

Znałyśmy się od czasów liceum. Razem siedziałyśmy w ławce, ryczałyśmy przy kolejnych nastoletnich dramach i pierwszy raz się upiłyśmy. W sumie tych wspólnych pierwszych razów miałyśmy całkiem sporo.

– Dlaczego, do diabła, mnie olewasz? Doskonale wiesz, że wszystkie umieramy z ciekawości, z kim umówiła cię Merida – wymieniła imię wróżko-swatki, które również znajdowało się na liście osób do zamordowania.

– I żadna z nas się tego nie dowie, ponieważ wylądowałam przy zupełnie innym stoliku – mruknęłam.

– Co? Jak to przy innym stoliku? – Usiadła na stojącej przy ścianie skórzanej kanapie.

– Chcesz kawy?

– Oczywiście, że chcę, ale najpierw się wytłumacz – nie dała się rozkojarzyć.

Wiedząc, że nie wygram tej potyczki, opowiedziałam w dużym skrócie wczorajsze wydarzenia, pomijając swój strój i czajenie się pod drzwiami restauracji.

– Tylko ty możesz mieć takie przygody. Dziewczyno, poznałaś świetne ciacho i tak po prostu odpuściłaś? Co z tobą nie tak? – Zara przewróciła oczami.

Gdyby to ona była na moim miejscu, zapewne właśnie opuszczałaby apartament Grahama.

Ale gościu miał pecha i trafił na mnie.

– A co miałam niby zrobić? Urządzić walkę w kisielu o jego względy? – burknęłam zła, ponieważ przed oczami znów miałam przystojną twarz mężczyzny.

– Jak się nazywa? – Już wyciągała telefon, aby go wyguglować.

– Naprawdę była to najgorsza randka ever i wcale nie chodzi o faceta, który był ciachem z wyglądu, ale Kingpinem z charakteru – dodałam pospiesznie, widząc, że Zara się niecierpliwiła. – Wyszłam z restauracji głodna! Wyobrażasz to sobie? Wylądowałam przy budce z burgerami.

– To rzeczywiście okropne – skomentowała niemrawo, patrząc na mnie wyczekująco. – Więc? Miał jakieś imię i nazwisko?

– Nie powiem ci. Więcej się z nim nie zobaczę, zatem to bez różnicy, kim jest. Idę zrobić tę kawę – mruknęłam, ignorując zrezygnowane spojrzenie przyjaciółki.

Zara idealnie wybrała zawód reporterki śledczej. Potrafiła dokopać się do wszystkich informacji o każdym, nawet gdy zadbał o to, aby nigdy nie ujrzały światła dziennego. Oprócz niewyparzonego języka, burzy rudych włosów i kompletnego braku hamulców, ta filigranowa trzydziestopięciolatka mogła pochwalić się również dyplomem dublińskiego Trinity College. Jak sama niejednokrotnie wspominała, jej jedyną porażką było nieudane małżeństwo, które zakończyło się po niecałych trzech miesiącach.

Gdy wróciłam z dwiema filiżankami flat white, Zara coś notowała w zeszycie.

– Naprawdę nie zdradzisz jego tożsamości? Przecież mogłabym…

– Nie – ponownie nie pozwoliłam jej skończyć.

– Ella, kocham cię jak siostrę, ale czasami jesteś tak kretyńsko uparta, że mam ochotę cię walnąć.

– Ustaw się w kolejce. – Pokazałam jej język i usiadłam przed komputerem. – Naprawdę nie chcę niczego o nim wiedzieć. Uszanuj to, proszę.

Powinnam była skończyć wprowadzać zamówienie dotyczące budowy, która miała ruszyć w przyszłym miesiącu, ale kompletnie nie miałam weny, aby się do tego zabrać. Skupienie nie było dzisiaj moją najmocniejszą stroną, o czym świadczył chociażby stos piętrzących się na biurku papierów.

Obserwowałam przez chwilę przyjaciółkę, chcąc upewnić się, że już z niczym dziwnym nie wyskoczy, gdy zaczęła się nerwowo przechadzać po pomieszczeniu, co jakiś czas wyglądając na korytarz.

– Nie ma go – oznajmiłam, gdyż od razu odgadłam powód jej zachowania. – Kończą remont tego apartamentu przy Convent Hill.

– Przecież nie wiesz, kogo szukam – prychnęła, nieudolnie próbując mnie zmylić.

– Ma sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, trzydzieści pięć lat, krótkie jasne włosy, zielone oczy i piegi, a do tego jest nieco przemądrzały, złośliwy i uparty, ale równie uroczy co ja – opisałam swojego bliźniaka Daniela.

Nie było żadną tajemnicą, że Zara kochała się w nim od zawsze.

– Spotyka się z kimś? – spytała, starając się przybrać obojętny ton, po czym opadła na kanapę.

– Z tego, co wiem, to z nikim na poważnie.

Starałam się ją wspierać w tym zauroczeniu, mimo że nie rozumiałam, jakim cudem aż tak jej się spodobał.

– Myślisz, że zaproszenie go na galę reporterów to dobry pomysł?

– Już dawno powinnaś była się z nim umówić. To przecież tylko Daniel.

– Czyli jak powiem mu, że pójście samej, gdy ma się odebrać nagrodę za najlepszy reportaż, jest lamerskie, to zgodzi się mi towarzyszyć?

– Wygrałaś?! – Zerwałam się z miejsca, aby ją uściskać.

Ta nagroda to było naprawdę coś w dziennikarskim świecie, a Zara marzyła o niej od dawna. Już dwa razy była nominowana, ale wtedy zdobywała jedynie wyróżnienia.

– Jak to mówią, do trzech razy sztuka. – Objęła mnie ze śmiechem.

– Pękam z dumy! Zasłużyłaś, aby w końcu doceniono, jak świetnie piszesz. A wracając do mojego brata, to powinnaś z nim pogadać. Tak będzie najprościej, a i mnie oszczędzisz wysłuchiwania o tym, jaki to on jest boski. – Wypuściłam ją z objęć i udałam, że wymiotuję, na co roześmiała się głośno.

– Odezwij się do Natalie i Sophie. Nadal wierzą, że Merida znalazła ci księcia z bajki. – Zara obróciła się i chwyciła za leżącą na kanapie torebkę.

– Już uciekasz?

– O dwunastej mam konfę w ratuszu. Podobno w mieście w znaczący sposób zmalała przestępczość, a ja akurat przygotowuję materiał o narkomanach z O’Connoll Street – wyjaśniła.

Cmoknęła mnie w policzek i wystrzeliła z biura. Już dawno utwierdziłam się w przekonaniu, że Zara cierpi na ADHD w stopniu znacznym. Całe życie gnała przed siebie, nie potrafiąc usiedzieć na miejscu, czego przykładem była chociażby przeprowadzka na pół roku na Islandię. Poleciała tam za swoją kolejną jedyną miłością. Koleś był bodajże ornitologiem i jeździł po świecie, badając zagrożone gatunki. Ich związek rozpadł w dość burzliwych okolicznościach, gdy wyszło na jaw, że pan badacz woli mężczyzn.

Moje dalsze rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i skrzywiłam się nieco, widząc głupkowatą minę mojego brata, który wystawiał język. Nazwa była jeszcze komiczniejsza, ponieważ według niej dzwonił do mnie Jaśnie Cudowny Władca Całego Świata. Skubany znowu musiał dorwać się do mojej komórki i edytować informacje o kontakcie. Przesunęłam palcem po ekranie i warknęłam:

– Czego sobie władca życzy?

– Ha! Wiedziałem, że ci spodoba! – Roześmiał się szczerze. – Szefuncio pyta, czy Jeff Dougly przesłał projekt.

– Zaraz sprawdzę – odparłam, podchodząc do laptopa i odświeżając skrzynkę mailową.

Powiadomienia spływały jedno po drugim, aż w końcu udało mi się wyłowić wymienione przez Daniela nazwisko.

– Tak, wygląda na to, że wszystko mamy. – Kliknęłam załącznik i sprawdziłam, czy projekt ma podpis architekta. – Długo wam jeszcze zejdzie?

– Już kończymy, a co? Stęskniłaś się?

– Oczywiście! Marzę o tym, aby móc ci usługiwać, o panie.

Zawsze się droczyliśmy, zapewne dlatego, że Daniel był taki jak ja. Roztrzepany, złośliwy i przede wszystkim ostrożny w kontaktach z innymi. Evan, najstarszy z rodzeństwa, stanowił nasze całkowite przeciwieństwo. Poważny, balansujący na granicy ponuractwa, wydawał się w ogóle nie pasować do rodziny. Gdy byliśmy młodsi, a on nas zdenerwował, wmawialiśmy mu, że na pewno został adoptowany.

Reszta dnia upłynęła mi na segregowaniu dokumentów i odpisywaniu na maile klientom. Zaczęłam nawet wprowadzać zamówienia, dzięki czemu rzadziej pozwalałam myślom szybować wokół przystojnej twarzy Connora Grahama.

Rozdział 3

Connor

Nadal nie mogłem uwierzyć w to, co wydarzyło się wczoraj w restauracji. To wszystko było jak scena z jakiejś taniej telenoweli, a ja kompletnie nie potrafiłem zrozumieć, jakim cudem stałem się jednym z głównych bohaterów. Ostatnimi czasy udawało mi się prowadzić w miarę spokojne życie, z dala od afer, skandali i przelotnych znajomości. Zwłaszcza to ostatnie coraz bardziej mi odpowiadało. Miałem czterdzieści dwa lata i już się wyszalałem, a nawet zacząłem cenić sobie spokój w prywatnym życiu, ponieważ w zawodowym wcale nie brakowało mi zabawy. Prowadziłem jeden z popularniejszych klubów w Waterford już od dziesięciu lat i zdawało się, że przyjęta przeze mnie formuła się sprawdzała. W weekendy bawiło się u nas po tysiąc gości, głównie turystów, ale i miejscowi często zaglądali do The Fortune.

W pracy byłem narażony na kontakt z tłumami spragnionymi rozrywki, co odreagowywałem ciszą panującą w położonym na obrzeżach miasta domu. Nie miałem problemu z tym, że od przeszło trzech lat z nikim nie związałem się na poważnie, ale to wcale nie znaczyło, że moi durni kumple myśleli tak samo. Właśnie z ich powodu wylądowałem wczoraj w restauracji na randce w ciemno, którą ustawili. Musiałem przyznać, że wybrana przez nich Betsy była taka, jak mogłem się spodziewać. Dwadzieścia lat młodsza – tu mieli rację, mówiąc, że będę zaskoczony, ponieważ nigdy wcześniej nie umawiałem się z tak młodą dziewczyną – rozgadana, chichocząca i do tego stopnia zrobiona, że znajomi ze szkoły nie byliby w stanie jej rozpoznać.

Ella natomiast stanowiła jej kompletne przeciwieństwo. Naturalna i nieco ekscentryczna, zważywszy na to, w czym przyszła na spotkanie, ale była szczera, a jej kąśliwe komentarze wprawiły w ruch jakąś strunę w moim wnętrzu, która od lat była uśpiona. Bardzo żałowałem, że ta Betsy w ogóle musiała się pojawić. Wraz z wyjściem blondynki w bluzie z superbohaterami kolacja z interesującej zmieniła się w irytującą.

Poszedłem do kuchni i włączyłem ekspres. Był poniedziałek, a ja w przeciwieństwie do większości uwielbiałem ten dzień tygodnia, ponieważ dla mnie był wolnym od pracy. Klub otwieraliśmy dopiero we wtorek, co oznaczało, że mogłem wykorzystać czas w dowolny sposób.

Dochodziło południe i właśnie robiłem sobie drugą kawę. Byłem zmęczony, w nocy mało spałem, ponieważ urocza twarz Elli nie chciała przestać majaczyć mi przed oczami.

– Stary, a głupi – wyszeptałem sam do siebie, mając nadzieję, że usłyszawszy to, oprzytomnieję.

Niestety nie pomogło i nadal rozmyślałem o tajemniczej blondynce z restauracji, przypominającej huragan.

Była niewychowana i impulsywna. Najpierw mówiła, a dopiero potem, o ile w ogóle, zastanawiała się nad tym, jakie słowa opuściły jej usta.

Natarczywy dźwięk telefonu wyrwał mnie z marzeń o pełnych wargach i niewyparzonym języku. Najchętniej odrzuciłbym połączenie, ale dobrze znałem rozmówcę i wiedziałem, że będzie dobijał się aż do skutku.

– Betsy? Naprawdę? – warknąłem, przykładając komórkę do ucha, darując sobie kurtuazję.

– Prawda, że niezła dupa? Wiedzieliśmy, że od razu ci się spodoba, w końcu masz słabość do rudych. – Jake nie omieszkał wypomnieć mi Evelyn oraz Emery. Pierwsza była moją żoną, z drugą spotykałem się kilka lat temu.

– Zrobiliście nalot na liceum? Czy gdzie ją znaleźliście? – Wcale nie miałem ochoty na powrót wspomnieniami do moich eks, dlatego nakierowałem rozmowę na wczorajszą randkę.

– To koleżanka Stacy.

– Tej Stacy, która opiekuje się twoimi dziećmi?

– Podsłuchała, jak gadaliśmy z Loganem o twoich problemach, i zaproponowała świetne rozwiązanie.

– Jakich problemach? – Byłem coraz bardziej zirytowany.

– Stary, nie wkurzaj się. Miałeś się tylko zabawić, a nie od razu hajtać.

– To, że nie zaliczam wszystkiego, co się rusza, nie znaczy, że macie prawo wpierdalać się w nie swoje sprawy! – wybuchnąłem.

Moi dwaj najlepsi kumple to kompletni idioci. Jeden co chwila schodził i rozchodził się z laską, której zrobił trójkę dzieci, drugi zaś uganiał się za każdą spódniczką.

Teraz właśnie miałem przyjemność rozmawiać z tym pierwszym.

– Może i Betsy jest młoda, ale to fajna, szczera dziewczyna – starał się jakoś wybrnąć.

– Gadałeś z nią choć przez chwilę? – przerwałem mu, aby się za bardzo nie rozpędził.

– No nie, ale Stacy mówiła…

– Że jej psiapsi jest równie inteligentna co słup ogłoszeniowy? – wszedłem mu w słowo.

– Nie może być aż tak źle, ponoć dostała się na administrację na nasz uniwerek – brzmiał na naprawdę zasmuconego.

– To był ostatni raz, kiedy mnie z kimś umówiliście – postawiłem sprawę jasno. – A już na pewno z dziewczyną w wieku Julie!

– Stary, wyluzuj. Chcieliśmy dobrze.

– Pieprzysz bzdury. Wiedzieliście, że to nie wypali, i dlatego to ciebie Logan wysłał na zwiad.

Dobrze ich znałem. Jake był tym najmilszym z naszej trójki. Zawsze wszystko starał się załatwiać ugodowo i właśnie z tego powodu to on teraz ze mną rozmawiał, aby wybadać, jak bardzo wkurwiony byłem.

– Czyli nie umówisz się już więcej z Betsy? – upewnił się.

– Ciekawe, jak zareaguje Rosie, gdy opowiem jej, z kim załatwiliście mi randkę. – Tego argumentu używałem zawsze, kiedy chciałem skończyć niedorzeczną dyskusję.

Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu Jake bardzo bał się swojej dziewczyny. Zważywszy na to, że godzili się i rozstawali od kilkunastu lat, widywałem ją sporadycznie i nie sprawiała wrażenia krwiożerczej bestii, za jaką chciał, aby uchodziła. Ich związek rozpoczął się od wpadki, czego wynikiem był czternastoletni Patrick. Cztery lata później na świecie pojawiła się Zoe, a osiem Nora, ale to wcale nie scementowało ich relacji. Nadal się kłócili, rozchodzili, spotykali z kimś nowym, wywołując ataki zazdrości u drugiego, godzili i znowu byli razem. Ale to nie była moja sprawa, dlatego niczego nie komentowałem. Pozwalałem się Jake’owi wygadać, wspierałem go pokojem gościnnym po grubszych awanturach, ale sam musiał zdecydować, czy chciał kontynuować ten cyrk.

– Przecież wiesz, że się wścieknie.

Tak jak myślałem, spanikował i odpuścił drążenie tej kwestii.

Dzięki ci, Rosie – wypowiedziałem w myślach.

– Przekaż Loganowi, że dziewczynka wróciła grzecznie do domu i niech nawet nie próbuje dawać jej mojego numeru, bo go uduszę.

– Jasne, stary. Nie było tematu – odparł potulnie.

Pożegnałem się i rozłączyłem, czując dziwną satysfakcję z wygranej w tym starciu. Jake nie miał szans, zwłaszcza że miałem Rosie w narożniku.

Ta rozmowa uświadomiła mi, że muszę odnaleźć Ellę Clarke. Była zagadką, a ja uwielbiałem wszelkiego rodzaju łamigłówki. Poszukiwania rozpocząłem od wpisania jej imienia i nazwiska w wyszukiwarkę Google. Wyskoczyły mi jakaś lekkoatletka, pisarka, mistrzyni cukiernictwa, a nawet modelka, lecz żadna z nich nie była moją Ellą. Podjąłem próbę na Facebooku, ale również znalazłem zdecydowanie zbyt wiele wyników. Okazało się, że to bardzo popularne imię i nazwisko. Przyglądałem się zdjęciom profilowym, ale na żadnym nie widniała figlarna blondynka z francuskiej restauracji. Spróbowałem zatem inaczej i wpisałem Clarke Waterford. Tutaj znalazłem jeden obiecujący wynik. Chyba czas pomyśleć o remoncie.

Rozdział 4

Ella

We wtorek nadal ignorowałam połączenia i wiadomości, którymi zasypywały mnie Sophie oraz Natalie.

Najwidoczniej Zara przekazała im wszystkie szczegóły o niedzielnej kolacji, ponieważ dopytywały się o pana naburmuszonego. Nie zamierzałam jednak dawać im satysfakcji z tego, że ich intryga nie okazała się totalną katastrofą. Zresztą szansa, że znowu spotkam Connora, była minimalna. Mimo że mieszkaliśmy w jednym mieście, do tej pory jakoś na siebie nie wpadaliśmy. Dlaczego miałoby się to zmienić teraz?

Dokończyłam rozsyłanie zamówień, dopięłam ostatnie formalności związane z przekazaniem kluczy do wyremontowanego apartamentu położonego przy Convent Hill i zaniosłam faktury do opłacenia dziewczynom z biura obok. Aoife i Nessa były dużo starsze ode mnie, a w firmie pracowały od kilkudziesięciu lat.

Siedziałam nad nowym grafikiem, próbując zgrać wszystkie projekty, które mieliśmy rozpocząć wraz z nowym miesiącem. W Clarke Construction zatrudnionych było dwadzieścia osób, podzielonych na trzy ekipy mogące pracować równocześnie. Zazwyczaj tata oddelegowywał do pozostałych grup Daniela i Evana, aby mieli oko na pracowników, ale Convent Hill było zadaniem priorytetowym, dlatego ściągnął do niego najlepszych ludzi.

– Ella! – rozległ się od progu tubalny głos. – Jedziesz ze mną.

Odwróciłam się zdziwiona w stronę ojca, ponieważ nie zabierał mnie w teren. Moje zadanie polegało na ogarnianiu biurowych spraw.

– Co? – Wpatrywałam się w niego kompletnie zaskoczona.

– Łap torebkę, jakiś notes i długopis. Za dwadzieścia minut musimy być na The Haven.

– Ale dlaczego my? – Nadal nie rozumiałam, do czego byłam mu potrzebna.

– Ponieważ klient potrzebuje też projektantki, a tylko ty kończyłaś kurs architektury wnętrz. No dalej, zbieraj się, bo się spóźnimy.

Było to nieco surrealistyczne, zważywszy na to, że moje szkolenie stanowiło dla ojca fanaberię. Ani razu nie pozwolił mi się wykazać, rezygnując ze zleceń wymagających również wyboru mebli i dodatków. Spojrzałam na niego podejrzliwie.

– Od lat męczyłaś mnie, że jesteś gotowa i chcesz się bardziej angażować. Teraz masz ku temu okazję i stroisz fochy? – Zmarszczył czoło, co go postarzyło.

Call Clarke pracował fizycznie całe życie i mimo że dobiegał siedemdziesiątki, nie miał zamiaru zwalniać. Nieco dłuższe, oprószone siwizną włosy zawsze związywał nad karkiem, a pokaźna i równie siwa broda była modnie przystrzyżona. Był wysoki, dobrze zbudowany, choć ostatnio nieco się zaokrąglił tu i ówdzie. Z racji tego, czym się zajmował, stronił od eleganckich garniturów, na co dzień stawiając na jeansy i flanelowe koszule w kratę, których miał całą szafę. Trochę się do tego przysłużyłam, kupując mu po jednej na wszystkie święta Bożego Narodzenia. To była taka nasza tradycja.

– Już idę! – wykrzyknęłam i zerwałam się z miejsca, gdy dotarło do mnie, że naprawdę chce, abym z nim pojechała.

Nie miałam zamiaru tracić takiej szansy. Praca w biurze była w porządku, ale nie dawała mi satysfakcji. Dlatego w tajemnicy przed ojcem zapisałam się na kurs projektowania wnętrz.

Przez rok każdy weekend spędzałam na nauce, aby móc w końcu mu udowodnić, że się względem mnie pomylił. Nie tylko Daniel i Evan mogli go wspierać i wnosić „istotny wkład w rozwój rodzinnej firmy”. Nawet nie umiałam zliczyć, ile razy to zdanie padło z jego ust. Bolało zawsze, ale nie byłam jedną z tych osób, które łatwo się poddawały. Zacisnęłam zęby i postanowiłam sama sięgnąć po to, co mi się należało.

Gdy znalazłam się na zewnątrz, ojciec siedział w pickupie z odpalonym silnikiem, rzucając mi zniecierpliwione spojrzenie, zupełnie jakby już żałował swojej decyzji. Wskoczyłam na miejsce pasażera i zapięłam pas.

– To nowy klient, zadzwonił przed chwilą i bardzo zależy mu na czasie. Ma do odnowienia salon. Oprócz wymiany podłóg i wygipsowania ścian chciałby również skorzystać z pomocy przy urządzaniu wnętrza – dzielił się informacjami, jednocześnie nie spuszczając wzroku z drogi. – Porozmawiasz z nim i wybadasz, czego oczekuje. Z uwagi na to, że tak mu się spieszy, płaci podwójnie.

Ostatnie słowa sprawiły, że zdumiona uniosłam brwi. Rzadko się zdarzało, aby ktoś decydował się na podwójną stawkę. Facetowi naprawdę musiało zależeć na czasie, co znaczyło więcej pracy dla mnie. Trzeba będzie ponaglić dostawców, poczarować trochę, pouśmiechać się, a w ostateczności sypnąć kasą. To wszystko należało do moich zadań, ponieważ tylko ja w tej rodzinie choć w minimalnym stopniu znałam zasady dobrego wychowania. Gdyby na przykład Daniel miał się targować o lepszą cenę albo krótszy termin realizacji, rozmówca skończyłby na ostrym dyżurze. Evan natomiast zanudziłby go na śmierć, a potem przeprosił, że żyje. Tym właśnie sposobem wszystkie sprawy, w których potrzebna była cierpliwość, spadały na mnie.

Zatrzymaliśmy się na podjeździe okazałej willi znajdującej się przy urokliwej The Haven Street. Nazwa idealnie odzwierciedlała sielski klimat tego miejsca. Piękne domy stały przy równo ostrzyżonych trawnikach, a na podjazdach lśniły w promieniach słońca nowe auta. Mogłam się założyć, że większość z tych nieruchomości miała basen, saunę i co najmniej cztery sypialnie. Patrząc na beżową elewację budynku, w którym mieliśmy przeprowadzić remont, już wiedziałam, dlaczego tacie zależało na tym zleceniu tak bardzo, że zdecydował się włączyć mnie do zespołu. Jeżeli dobrze się sprawimy, istniała spora szansa, że zostaniemy poleceni innym mieszkańcom tej snobistycznej dzielnicy. Byliśmy na rynku kilkadziesiąt lat, ale wciąż brakowało nam realizacji projektów dla tego typu klientów.

Posłusznie podreptałam za ojcem do wejścia. Czekając, aż właściciel nas wpuści, zastanawiałam się, kto mógł mieszkać w takim domu. Obstawiałam małżeństwo adwokatów, lekarzy albo bankierów. Nie mieli dzieci, o czym świadczyły idealny trawnik oraz brak zabawek, rowerków czy choćby kosza do koszykówki. Zapewne byli tak skupieni na karierze, że decyzję o założeniu rodziny odkładali w czasie, aż było już za późno. Liczyłam, że za chwilę w progu zobaczę szczupłą i wyniosłą kobietę po czterdziestce, która będzie sączyć margaritę z oliwką, zapraszając nas do eleganckiego salonu. Dlatego gdy w drzwiach pojawił się ON, moje zdziwienie było zdecydowanie uzasadnione.

– Witam. – Wyszczerzył się i wyciągnął w moim kierunku dłoń.

Wpatrywałam się w Connora, jakby co najmniej był kree lub innym kosmitą, zapominając o całym otaczającym nas świecie. Po prostu tak stałam i gapiłam się, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.

– Ella! Na litość boską! – Ojciec natychmiast przywołał mnie do porządku. – Najmocniej przepraszam za maniery córki, czasami mam wrażenie, że została podmieniona w szpitalu.

To ostatnie zdanie zabolało na tyle, że oprzytomniałam. Wodziłam wzrokiem od taty do Grahama, zastanawiając się, czy znalazłam się w jakimś innym wszechświecie, który usilnie próbował mi coś powiedzieć.

– Nic nie szkodzi. Jestem wdzięczny, że znaleźliście czas, by rzucić okiem na salon. Zapraszam. – Jak na wzorowego gospodarza przystało, wpuścił nas do środka.

Byłam tak zajęta analizowaniem tego, jakim cudem znajdowałam się właśnie w domu mężczyzny, z którym przez przypadek wylądowałam na randce, że ledwo zwracałam uwagę na wystrój. Jakimś cudem dotarłam do sporego pomieszczenia z kominkiem, topornymi zasłonami i wzorzystym dywanem, nie potykając się ani razu.

– Callum Clarke. – Ojciec wyciągnął dłoń, którą postawny mężczyzna mocno uścisnął.

– Connor Graham. – Tym razem w jego głosie wybrzmiewała profesjonalna nuta. – A Ella to zapewne projektantka? – Wbił we mnie te swoje piwne oczy, przeszywając mnie na wylot.

– To moja córka. Nie wiedziałem, że się znacie. – Ojciec patrzył na mnie tak, jakby zdał sobie sprawę, że nie bez przyczyny do tej pory nie zabierał mnie do klientów.

– Miło mi znowu cię zobaczyć. – Tym razem ton Connora przeskoczył na niebezpiecznie zmysłowy poziom, a ja poczułam, jak pąsowieję pod naporem jego spojrzenia.

– Tak… to… znaczy się… ja nie… – bełkotałam, nie umiejąc spuścić wzroku, który utkwił na tych wąskich ustach.

– Macie ochotę się czegoś napić? – Connor przerwał to dziwne napięcie między nami, a ja odetchnęłam z ulgą.

Nie poznawałam sama siebie. Jeszcze nigdy w życiu nie głupiałam tak przy jakimś facecie, a teraz robiłam z siebie błazna nie dość, że przed nim, to jeszcze na oczach taty. Trzeba było wziąć się w garść, i to szybko, inaczej perspektywa uwolnienia się z papierkowej pracy legnie w gruzach. Poprawiłam marynarkę i zadarłam wyżej głowę.

– Podziękujemy. Najlepiej będzie, jak przejdziemy do rzeczy, skoczę tylko po miarę do samochodu. – Ojciec obrzucił mnie kolejnym pełnym nagany spojrzeniem, a bezgłośnie dodał, że mam się zachowywać.

– Jak? – Tyle byłam w stanie wydukać, gdy zniknął w korytarzu.

– Po prostu remont urządzam – odparł lekko. Zbyt swobodnie i z wyraźnym rozbawieniem na twarzy, co tylko mocniej mnie zirytowało. – Muszę przyznać, że w tym eleganckim wydaniu o wiele bardziej mi się podobasz.

– Nie za duży jesteś na takie zabawy?

Wydęłam wargi w grymasie godnym pięciolatki, ale byłam zbyt zdenerwowana, aby przejmować się takimi drobiazgami, jak to, że przypominałam rozkapryszone dziecko, któremu zabrano zabawkę. Ale przecież tak się czułam, ponieważ to nie mógł być przypadek! Connor bezczelnie ukradł mi foremkę symbolizującą marzenia, a piaskownica, która miała być trampoliną do kariery, zaraz zamieni się w ruchome piaski. No bo jak miałam dobrze wywiązać się z tego zadania, skoro ten facet aż tak mnie rozpraszał?

– Gdy się złościsz, jesteś jeszcze bardziej urocza. Zupełnie jak taki mały skrzat. – Ewidentnie zbyt dobrze się bawił.

Zdecydowanie za długo próbowałam się wyzwolić z oszołomienia, gdyż nim zdążyłam wymyślić sensowną ripostę, moja szansa minęła.

– Mam już wszystko.

Wrócił ojciec, a ja posłusznie odsunęłam się kilka kroków od Connora.

Jeżeli nawet wyczuł panujące między nami napięcie, nie dał nic po sobie poznać, tylko od razu wziął się do roboty, zmuszając mnie do tego samego. Podczas gdy on mierzył dokładnie całe pomieszczenie, ja już widziałam butelkowe ściany, sosnowe masywne meble i designerską kanapę, która aktualnie stała na wystawie w Sienna Furniture. Do tego złote kandelabry, granatowe zasłony, a nad kominkiem obraz przedstawiający jakiś urokliwy zakątek. Nawet nie musiałam rozmawiać z Connorem, aby wiedzieć, że spodoba mu się tak wykończony salon. Skrzętnie notowałam wszystkie pomysły, nie zwracając uwagi na krążącego nade mną niczym sęp właściciela domu. Po dziesięciu minutach wyczerpałam jego cierpliwość.

– O nic mnie nie zapytasz? – przerwał panującą między nami ciszę.

– Nie. – Nie podniosłam wzroku znak kartki.

– Nie chcesz wiedzieć, jaki jest mój ulubiony kolor, co najczęściej robię w salonie, czy mam dużo gości i przyda mi się rozkładana sofa?

– Wiem już wszystko, co powinnam. – Zdobyłam się na delikatny uśmiech.

– Czyli?

Przez chwilę wahałam się, jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie mogłam być całkiem szczera, ponieważ naszej rozmowie przysłuchiwał się mój ojciec, mający zapewne spisaną całą listę uchybień, których się dopuściłam podczas tej krótkiej wizyty.