2,99 zł
„Kiedy Britt otwierała drzwi, obejmowałem ją od tyłu i szeptałem do ucha, że jest piękna, cudowna i że mnie podnieca. Nie było szans, żeby w to wątpiła, musiała czuć między pośladkami mojego sztywnego członka. Nie zdążyłem obejrzeć domu, a ona już mnie rozbierała. Koszulkę przez głowę, spodnie w dół. Oglądała mnie. – Nieźle się trzymasz – stwierdziła, kładąc dłoń na wystającym członku. Zaczęła zdzierać z siebie ubranie".
Nigdy nie zdradziłem żony, Meriam, ale kiedy na pływalni spotkałem nową ratowniczkę, wiedziałem, że to się zmieni. Czułem pod skórą, że odrobina niewierności przysłuży się i Meriam, i mnie, dlatego poddałem się pożądaniu. Kiedy zamykałem oczy, widziałem tylko jej szczupłe ciało i tysiące piegów. Ale co należy zrobić, żeby zainteresować sobą tak piękną, młodą kobietę?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 13
Veronica Must
Lust
Owoc pożądania II - opowiadanie erotyczneprzełożyła Anna P tytuł oryginałuFilippaæbler II
Zdjęcia na okładce: Shutterstock Copyright © 2008, 2019 Veronica Must i LUST Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788726210019
1. Wydanie w formie e-booka, 2019
Format: EPUB 2.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą LUST oraz autora.
Podglądacz
Aby utrzymać formę, sporo w owym czasie pływałem. Co drugi dzień, między szóstą a ósmą rano, robiłem czterdzieści basenów. Lubiłem te poranki na pływalni. O tej porze panował tam szczególny spokój. W wodzie prawie nie było ludzi. Tylko dwójka studentów i kilkoro emerytów. Jakbyśmy my, ranne ptaszki, i personel dzielili pewną intymność, zanim przyjdą tu dzieci, wnosząc do hali hałas i tumult.
Tego letniego poranka przyszedłem na pływalnię z lekkim sercem, wciąż mając przed oczami obrazy z wczorajszego seksu z Meriam.
Z pewnością niejeden oziębły moralista postawiłby mnie przed sądem za to, co nastąpiło, ale przysięgam, że moim punktem wyjścia było wyłącznie to, by rozkoszować się dniem bez jakichkolwiek potajemnych planów zdobywcy.
Tak się złożyło, że kiedy kupowałem bilet, w kasie siedziała śliczna kobieta. Miała na sobie lekką, białą, przyzwoitą koszulę ratownika. Wyglądała na zadowoloną i spontaniczną, zaraz po trzydziestce. Miała włosy związane w koński ogon i szeroki uśmiech. Kiedy dostałem bilet i resztę, bez jakichkolwiek intencji powiedziałem: „Ma pani takie ładne piegi”. Wypowiedziałem to, wciąż mając w głowie wczorajsze amory, więc nie mogę wykluczyć, że nie zabrzmiało to trochę jak flirt albo podryw. Spojrzeliśmy na siebie bez skrępowania. Jej oczy wyrażały wdzięczność za komplement i docenienie czegoś, przez co z pewnością kiedyś ją wyśmiewano.