M. Felietony - Monika Kurek - ebook

M. Felietony ebook

Monika Kurek

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

M. To najważniejsza litera alfabetu. Każdy ma taką. Moją Miłością jest Mirosław. Jestem Mamą Marzycielką, Małą Mi. Moc, Magia i Mądrość to coś, czym się kieruję. Często Migruję. Maroko, Malediwy, Malaga to Moje Miejsca Mistyczne. Myśli Mogą wszystko czego dowodem jest ta książka. Mam na imię Monika. Miłej lektury!

„Jednym tchem” to najczęstszy komentarz jaki słyszę gdy rozmawiam o tekstach Moniki. Drugim jest niedosyt. Jej słowo pisane można porównać do boskiego nektaru. Mocząc zaledwie usta, w sekundę dociera się do dna naczynia jej przekazu. Ta chwila, gdy zaprasza nas do swojej głowy wydaje się mgnieniem oka, a mimo to, zostaje w nas na długo. Czujemy się jakby po latach ślepej wędrówki, ktoś przywrócił nam wzrok. Jakbyśmy całe życie byli oszukiwani, a w tej chwili ukazałby się nam prawdziwy świat. Niestety. Jej teksty są jak narkotyk i już po chwili chcemy więcej. Każdy felieton to esencja. Lekarstwo przygotowane do rozcieńczenia, podane w jednej dawce. Do jego rozpuszczenia dochodzi dopiero w naszej głowie. Monika skłania do refleksji, przemyśleń, dyskusji. Zaczepia tekstem i prowokuje. Nie daje jasnych odpowiedzi czy wskazówek. Zostawia Cię z tematem, obnażając go do cna i pokazując jak go widzi. Ona tak, a Ty?”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 66

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Autor: Monika Kurek

Tytuł: M. (Felietony)

Redakcja językowa i korekta: Katarzyna Szulejewska

Projekt okładki: Sylwia Kasperczyk

© Copyright by Monika Kurek, 2023

Druk, opracowanie graficzne i skład: drukuj z sensem.pl

ISBN 978-83-967119-0-8

Mojemu Mirkowi z podziękowaniami za każdą kroplę krwi, jaką podarował Światu.

Oskar(żona)

„Milczenie jest najgłośniejszym krzykiem kobiety.”

Budzę się po raz kolejny z zaciśniętymi pięściami, zupełnie jak noworodek. Gotowa do walki z nowym dniem. Bruksizm skutecznie pozbawia mnie szkliwa. C1, C2 – atlas i obrotnik nie dają mi unieść głowy z poduszki. Sięgam po pilot. Niech coś gada... Niech coś do mnie mówi. „Radio GaGa” please... Pan Prokop pozwala na moment pomyśleć o gwiazdach „szołbizu”. Brian May wciąż wygląda zjawiskowo ze swoją Red Special i z żoną... tą samą od tylu lat. Mówią, że wyjątki potwierdzają regułę, więc analiza tego nadprzyrodzonego zjawiska zwanego „małżeństwem aż do śmierci” pozwala mi otworzyć dłonie i rozluźnić się trochę. Będzie dobrze! W końcu szansa na miłość aż po grób zwiększa się wraz z wiekiem...

Dziewczynek nie ma. Czuję tę pustkę przez ścianę. Whats App mówi, że za mną tęsknią. Awatar mojej córki wywołuje u mnie blady uśmiech. Moje spełnione psie marzenie tupta niespokojnie informując, że świstak już wystawia główkę z norki. By w szczęście nie wdepnąć – wychodzę. W parku ta radość leży na każdym kroku. Omijam ją skutecznie. Ileż to człowieka może gówna spotkać...

Puste mieszkanie, cisza... Tylko mój mężczyzna domaga się miski. Zeżre, beknie, pierdnie i pójdzie chrapać, wypełniając pewną lukę. Czasem nawet rzygnie. Bo karma wraca. Tylko czemu zawsze na dywan?

Może już nadszedł ten czas, aby wrócić... Do życia, do kultury, do siebie. Zacząć czytać książki ze zrozumieniem, przestać błądzić myślami i rozkminiać wers po wersie prozę swojego życia. Nie wracać już do ckliwych dedykacji „dla mojej miłości”, bo to tylko tusz z taniego długopisu wżarty w kartkę papieru. Wszak jeśli w naturze gatunkiem migrującym są samce, to czy samica może być winna, że chłop się odkochał? Zerwałaś jabłko, ponoś konsekwencje. Tłumacz się, przepraszaj za to, że żyjesz, jak żyjesz i dlaczego wierzysz w jednorożce. Otóż jaśnie Państwo: one naprawdę istnieją! Srające brokatem i rzygające tęczą, ale w przeciwieństwie do „prawdziwej miłości”, jednorożce ponoć ktoś widział.

Jeżeli rozwód jest drugim na liście najbardziej traumatycznych przeżyć w  życiu człowieka, to jestem zwycięzcą. Żyję, wciąż mam się jako tako po japońsku, funkcjonuję... „I’m still standing”. Dzięki Elton! Etap gryzienia ścian mam już za sobą. Trzeba co prawda położyć nowe tapety, ale innych szkód nie ma. Palec od walenia w ścianę się zrósł. Z sercem trochę gorzej. Może już nie krwawi, ale zamknęło się na cztery spusty. Ponoć blizny są twardsze niż zdrowa tkanka. Ciało człowieka wie, co robi. Zamyka mocniej, chowa głębiej i uwrażliwia to miejsce na dotyk. Czasem powoduje odrętwienie w miejscu cięcia. Ból jest tymczasowy, rany się zrastają... Najbardziej destrukcyjna zostaje myśl... Bo jeśli jakakolwiek przemknie przez umysł wystarczającą ilość razy, zostanie zaakceptowana jako prawda...

Nie miejmy pretensji do głupców, bo i tak nie zrozumieją. Będą oceniać. Ją, Jego... Domniemywać i snuć przypuszczenia. Tworzyć scenariusze i przyznawać Oskary za role dramatyczne. Słyszałam już różne oskarżenia: „Nie potrafiłaś go zatrzymać”, „I po co się buntowałaś”, „Czemu nie błagałaś”... Jemu też się dostało... Wiadomo, w jakiej materii. Niby już puka... Do innego serca.

Siedzę w tym kinie. Póki co jest ciemno. Emocje niedawnej projekcji są jeszcze ze mną. Patrzę na historię tych ludzi. Na ich dramat. Na ich perfekcyjną grę aktorską. Być może czeka na nich nagroda Akademii, ale teraz... Teraz jury omawia ich błędy i potknięcia. A prawda jest taka, że grają już zupełnie inny film. Osobno...

Więc... „Kill em all” and „Enjoj the silence”

Osobie, której mimo wszystko wiele zawdzięczam...

Sweet Home Alabama

„Znalazła się na długiej i zdradliwej drodze, a im bardziej zdradliwa stawała się droga, tym bardziej ona znajdowała siebie.”Atticus

Gdy myślę MARZENIE, widzę wielki, stary dom gdzieś w Alabamie, rodem z Forresta Gumpa. Koniecznie z wielkim drzewem w pobliżu i moskitierą w drzwiach. Widzę spacer ulicami Sydney... Grill w parku nad oceanem, z córkami, w pełnym słońcu i kukaburą porywającą mi z dłoni swój łup. Widzę paellę jedzoną na hiszpańskiej plaży, popijaną winem. Ja tańcząca do Bella Ciao o zachodzie słońca. Niekoniecznie trzeźwa, niekoniecznie ubrana, niekoniecznie sama...

Ona marzyła, by mieć w domu bieżącą wodę. W tym domu, który zbudowała z mężem własnymi rękami, który okupiła schodzącą z dłoni skórą od mieszania żrącego wapna...

Nigdy nie było jej łatwo. Ojca straciła jako dwunastolatka, matkę po osiemnastce. Zaraz potem wyszła za mąż. Wątpię, czy z miłości! Śmiem twierdzić, że z rozsądku, a może po to, żeby się ktoś nią zaopiekował. Bo my „borderzy” potrzebujemy opieki. Potrzebujemy kogoś, kto nie da nam przekroczyć tej linii. Ona przeskakiwała przez nią notorycznie. Z przytupem, z histerią, czasem ze sznurem w dłoniach...

Może gdyby ktoś jej wytłumaczył, że z Borderline da się żyć i czasem po prostu ją mocno przytulił. Rozedrganą, zrozpaczoną, zasmarkaną... bo po raz kolejny kromka spadła masłem w dół.

Nie dawała sobie rady z życiem, a życie nie dawało sobie rady z nią. Jedyne, co miała, to dom i ogród – swoją małą Alabamę. Strach przed światem i ludźmi był tak silny, że nigdy nie wyszła poza swoją strefę komfortu... Poza bramę. Poza rozpacz.

Najlepiej czuła się w samym centrum swojej histerii. Na nieszczęście zdarzyło się tak, że w jesieni życia ktoś odebrał jej „ten kawałek podłogi”. Lata które powinna wieść w hamaku lub plewiąc swoje ukochane grządki, spędziła na polu walki... Na wojnie o godność, o podstawowe prawa człowieka... O pieprzoną wodę w wężu ogrodowym!

Mimo, iż nigdy nie potrafiłyśmy ze sobą rozmawiać, a nasze dialogi sprowadzały się do kłótni ślepego z głuchym, wiele jej zawdzięczam. „Gena” nie wydłubiesz... Mam to po niej. Kocham zbyt mocno, cierpię za miliony. Wszystko co mnie otacza, odczuwam intensywniej. Smak... owoców morza w białym winie, zapach... rozgrzanego słońcem piasku, dźwięki... Bella Ciao na cały regulator...Ciary i dreszcze! A ból? To przypalanie żywym ogniem...

Może to jej śmierć uświadomiła mi, że warto powalczyć o siebie. Umarła w gniewie, rozpaczy, cierpieniu... Umarła w swojej strefie komfortu... Nie doczekała wody we własnym kranie...

Babciu...

Chociaż nie wiedziałaś nawet, co to Alabama, życzę Ci tam po drugiej stronie lustra, tego jedynego, wymarzonego „home sweet home”... Huśtawki na wielkim drzewie... Drzwi z moskitierą... Aby tam z twojego kranu płynęła czysta, krystaliczna woda. Abyś tam mogła kochać za bardzo i cierpieć za mocno i aby nikt... powtarzam NIKT nie odebrał Ci już nigdy godności...

YOLO MOM!!!

„Bądź miły dla swoich dzieci, ponieważ to one wybiorą Twój dom spokojnej starości” Phyllis Diller

Ello Ziomy!

Jakaż to matczyna nieodpowiedzialność, zostawić książkę o jakże wymownym tytule „Dogadać się z nastolatkiem” na widoku, na komodzie, wołającą: „Weź mnie do łapy!”. LOL.

Co to jest? (Facepalm) Książka... To widzę... Po co? Co Ty szyjesz? Ależ córeczko. Podręcznik taki... Ja z Tobą problemów nie mam... To tylko tak poglądowo, żeby się dogadywać. Żenua! A jakieś książki na matki są? XoXo

Wybuchając śmiechem, włączyłam niezłą rozkminę. Czy rzeczywiście nie powinny powstać podręczniki dla nastolatków pt. „Trudna matka”, „Jak rozmawiać z rodzicem”, tudzież „Odczep rzepa”. Jak bardzo to one mają ciężko z nami? Z tym naszym wewnętrznym dzieckiem, które próbuje nie powielać schematów wyuczonych we własnych szczenięcych latach. W swoich dzieciach widzimy siebie ale takich, którzy mogą dokonać lepszych wyborów niż my sami, jednak nie pamiętamy, że nasze potomstwo to nie kolorowanki. Nie da się ich wypełnić naszymi ulubionymi kolorami. One to nie my... To tylko nasze serca poza naszym ciałem. Biją swoim rytmem.