Masło - Asako Yuzuki - ebook + książka

Masło ebook

Yuzuki Asako

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Nieposkromiona miłość do masła, gastronomiczny challenge między seryjną morderczynią a młodą reporterką i… kilka kilogramów więcej. Kulinarna emancypacja w japońskiej wersji Milczenia owiec.

„Są jednak dwie rzeczy, których nie toleruję: to feminizm i margaryna”.

Manako Kajii, wyśmienita kucharka i autorka popularnego bloga o luksusowej kuchni, przebywa w areszcie śledczym w Tokio. Została oskarżona o zabójstwo trzech samotnych biznesmenów. Miała ich uwieść swoim kulinarnym wyrafinowaniem.

Sprawa żywo interesuje opinię publiczną, ale osadzona uparcie odmawia kontaktu z mediami i nie przyjmuje żadnych wizyt. Jednak gdy młoda dziennikarka Rika Machida zwraca się do niej z prośbą o przepis na gulasz wołowy, postanawia zrobić wyjątek.

Rika, jedyna kobieta w redakcji „Tygodnika Shūmei”, każdego wieczoru pracuje do późna, a jej kolacje to najczęściej podgrzewany ramen w kubku. Tymczasem spotkania z Manako, której obiecała rozmowy wyłącznie o jedzeniu i gotowaniu, bardziej niż reporterskie śledztwo zaczynają przypominać profesjonalny kurs kulinarny. Rika się zmienia. Z każdym nowym posiłkiem coś budzi się w jej ciele, a czysto zawodowe zainteresowanie przeradza się w dziwną fascynację.

Zainspirowana prawdziwą historią „Zabójczyni Konkatsu” powieść Asako Yuzuki stała się literacką sensacją w Japonii i za granicą. Masło to żywa, niepokojąca eksploracja mizoginii, obsesji i transgresyjnych przyjemności jedzenia w kraju, w którym kobiety muszą zawsze zadowalać mężczyzn, a nigdy siebie.

Mistrzowska, gęsta (i tłusta) intryga, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Komu wierzyć? Po czyjej stanąć stronie? Asako Yuzuki napisała Masło, inspirując się prawdziwymi zdarzeniami. Czytając, zastanawiałem się, jak tę sprawę poprowadziłby mój komisarz Bernard Gross – nie miałby prostego zadania. I jeszcze jeden wniosek: więcej masła w powieściach kryminalnych!

Robert Małecki, autor bestsellerowych kryminałów

Jest jak struktura tytułowego masła. Przede wszystkim gęsta i bogata w odniesienia do kultury Japonii. Ale warstw jest tu więcej. Powieść porusza tematy ważne i uniwersalne: atakującą w tłumie samotność, potrzebę akceptacji, próbę oparcia się kultowi ciała. Całość doprawiona została sporą dawką sztuki manipulacji, której mocy nie powstrzymują nawet więzienne kraty. Polecam!

Ewa Przydryga, mistrzyni „domestic drama”, autorkaRównonocy

Niech Was nie zwiedzie tytuł: to nie jest lekka, maślana lektura – pozwala zagłębić się w kulturę i sztukę kulinarną Japonii. Świetnie zbudowane postaci, wciągająca historia, mistrzowsko utkana narracja. Książka obowiązkowa na długie jesienne wieczory.

Eliza Mórawska-Kmita, miłośniczka Azji, autorka bloga White Plate

Polecam każdemu, kto szuka ciekawej zagadki kryminalnej. Do tego ma ochotę poczytać o przepysznej kuchni, feminizmie oraz sytuacji kobiet w społeczeństwie. Tłumacząc książkę, sama zaczęłam gotować jak Rika. Warto zaopatrzyć się w ryżowar!

Anna Wołcyrz, autorka przekładu tej książki

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 605

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ty­tuł ory­gi­nału: But­ter
Opieka re­dak­cyjna: MI­CHAŁ KO­WAL
Re­dak­cja: JO­ANNA ZA­BO­ROW­SKA
Ko­rekta: BIANKA DZIAD­KIE­WICZ, ANNA RUD­NICKA, AGNIESZKA STĘ­PLEW­SKA
Pro­jekt okładki: EMMA PID­SLEY © Har­per­Col­lin­sPu­bli­shers Ltd. 2024
Fo­to­gra­fia na okładce: © Shut­ter­stock & Getty
Ad­ap­ta­cja okładki, opra­co­wa­nie ty­po­gra­ficzne: ANNA PA­PIER­NIK
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
BUT­TER by Asako Yuzuki © 2017 Asako Yuzuki All ri­ghts re­se­rved. © Co­py­ri­ght for the Po­lish trans­la­tion by Anna Woł­cyrz © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2024 Ori­gi­nal Ja­pa­nese edi­tion pu­bli­shed by SHIN­CHO­SHA Pu­bli­shing Co., Ltd., To­kyo. Po­lish lan­gu­age trans­la­tion ri­ghts ar­ran­ged with SHIN­CHO­SHA Pu­bli­shing Co., Ltd. thro­ugh The En­glish Agency (Ja­pan) Ltd. and Anna Ja­rota Agency.
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-08705-3
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

...

Rika na­prawdę za­zdro­ściła sie­dzą­cemu te­raz przed nią z bez­tro­skim uśmie­chem Ry­ōsu­kemu. Roz­gry­zła już, dla­czego wy­gląda na wy­po­czę­tego i jak to moż­liwe, że jego skóra ma taki zdrowy po­łysk. W jej fir­mie to wła­śnie starsi ko­le­dzy pre­zen­to­wali się naj­le­piej. Byli prze­mę­czeni, ale więk­szość z nich miała żony, które nie pra­co­wały. Rika sama ni­gdy nie wi­działa się w domu, ale wie­działa, jak ważna jest rola go­spo­dyń do­mo­wych w utrzy­ma­niu ro­dziny. To one co wie­czór cier­pli­wie usu­wają wszel­kie brudy, które na­gro­ma­dziły się w ciągu dnia w ich part­ne­rach, a które nie­ru­szane, po­zo­sta­wione same so­bie, ku­mu­lują się do tego stop­nia, że pew­nego dnia za­czy­nają wy­że­rać czło­wieka od środka. W ze­szłym mie­siącu je­den z jej ko­le­gów nie­spo­dzie­wa­nie zmarł; był ka­wa­le­rem, miesz­kał sam. Rika nie­wiele się od niego róż­niła. My­ślała o tym czę­sto, przy­po­mi­na­jąc so­bie wła­sne miesz­ka­nie, wy­zię­bione i nie­sprzą­tane od ty­go­dni.

– Na­stęp­nym ra­zem przyjdź do nas z chło­pa­kiem. Nie mie­li­śmy oka­zji po­znać Ma­koto.

Prawda, przy­naj­mniej miała chło­paka – Rika nie­mal się ro­ze­śmiała na tę nie­spo­dzie­waną pro­po­zy­cję Re­iko. Ma­koto Fu­ji­mura pra­co­wał w re­dak­cji li­te­ra­tury pięk­nej. Do­stali się do firmy w tym sa­mym roku; za­czy­nali od przy­ja­ciel­skiej re­la­cji i pew­nie dla­tego omi­nęła ich faza mo­tyli w brzu­chu. W ty­go­dniu mi­jali się na ko­ry­ta­rzach, a je­śli się udało, to raz w mie­siącu spę­dzali wspól­nie noc. Taki dy­stans był im jed­nak na rękę.

– Rika, go­tu­jesz cza­sem? – do­py­ty­wała Re­iko. – Dbasz o sie­bie? Wy­daje mi się, że znów schu­dłaś. Czy­ta­łam nie­dawno, że współ­cze­sne ko­biety od­ży­wiają się mniej ka­lo­rycz­nie niż te w po­wo­jen­nej Ja­po­nii.

– Nic dziw­nego. Brak mi czasu i sił na go­to­wa­nie. Na­wet nie mam garnka do ryżu. Przez więk­szość wie­czo­rów za­ba­wiam po­li­ty­ków na ko­la­cjach albo prze­pro­wa­dzam wy­wiady.

– Na tych ko­la­cjach pew­nie ser­wują ta­kie spe­cjały, o ja­kich nam się na­wet nie śniło! – wy­krzyk­nął Ry­ōsuke.

Rika nie­chęt­nie wró­ciła my­ślami do nie­daw­nej nocy i dłu­gich go­dzin spę­dzo­nych w re­stau­ra­cji w Gin­zie, gdzie była trak­to­wana jak ho­stessa od na­le­wa­nia al­ko­holu i za­ma­wia­nia po­traw. Więk­szość po­li­ty­ków prę­dzej czy póź­niej wpa­dała w po­dobny stan wy­god­nego „nie­zro­zu­mie­nia” – czy ta dzien­ni­karka szuka ze mną kon­taktu dla­tego, że chce zro­bić wy­wiad, czy może dla­tego, że jej się po­do­bam? Na samo wspo­mnie­nie gra­tin – z po­rami tak de­li­kat­nymi, że roz­pły­wały się w ustach – zgorzk­niał, więc Rika zmie­niła te­mat.

– Nie znam się na kuchni – rzu­ciła. – Mam pod­nie­bie­nie jak nie­mowlę. Wy­star­czą mi go­towy lunch z pu­dełka i curry z sie­ció­wek.

Ni­gdy nie in­te­re­so­wała się kuch­nią ani modą. Była jed­nak dość wy­soka, więc żeby w oczach in­nych nie wy­da­wać się zbyt duża, dbała o to, żeby jej waga nie prze­kro­czyła pięć­dzie­się­ciu ki­lo­gra­mów. Po­dej­ście to prze­jęła po matce, wiel­kiej es­tetce. Rika nie ja­dała wie­czo­rami. Pa­mię­tała o tym, żeby na pro­szo­nych ko­la­cjach się­gać tylko po wa­rzywa i zupę, choć na stole czę­sto znaj­do­wały się wy­kwintne da­nia. W kon­bini[2], które od­wie­dzała re­gu­lar­nie rano i wie­czo­rem, przed pracą i po niej, wy­bie­rała jo­gurty, sa­łatki, ma­ka­ron szklany. Nie miała czasu cho­dzić na si­łow­nię, ale gdy tylko mo­gła, po­ru­szała się pie­szo. Choć sama nie uwa­żała się za szcze­gól­nie uro­dziwą, dzięki smu­kłej syl­wetce czę­sto sły­szała kom­ple­menty i do­brze się pre­zen­to­wała na­wet w przy­pad­ko­wych ciu­chach, do­bie­ra­nych szybko i na chy­bił tra­fił w naj­zwy­klej­szych skle­pach odzie­żo­wych. W jej branży wy­gląd ze­wnętrzny za­pew­niał przy­wi­leje. Wą­skie oczy i po­cią­gła chło­pięca twarz spra­wiały, że w li­ceum dziew­częta wy­sy­łały jej wa­len­tynki.

– A ja my­ślę, że masz cał­kiem do­bry smak, Riko. Mi­saki za­wsze mi po­wta­rza, że nie miała czasu dla cie­bie go­to­wać, ale na tyle, na ile mo­gła, da­wała ci to, co naj­lep­sze. Sa­motna matka, a tak wiele zro­biła dla córki... Nie to, co moi ro­dzice.

Re­iko mó­wiła matce Riki po imie­niu – Mi­saki. Ro­dzice Riki roz­stali się, gdy ta po­szła do gim­na­zjum, do szkoły dla dziew­cząt po­łą­czo­nej z li­ceum. Jej matka po­trak­to­wała to jako oka­zję, by zo­stać wspól­niczką w skle­pie przy­ja­ciółki. Oj­ciec nie pła­cił ali­men­tów i nie mo­gły li­czyć na to, że bę­dzie par­ty­cy­po­wał fi­nan­sowo w ży­ciu Riki, więc matka pra­co­wała od rana do wie­czora, sie­dem dni w ty­go­dniu. Ni­gdy nie czuła się pew­nie w kuchni, ale Rika pa­mię­tała, że po odej­ściu ojca na ich stole czę­sto po­ja­wiały się nowe, co­raz bar­dziej uroz­ma­icone po­trawy. Pew­nego dnia wy­raź­nie prze­mę­czona Mi­saki za­py­tała ją: „Ko­cha­nie, czy od te­raz mo­gła­byś mi po­ma­gać w domu?”, a ona przy­jęła tę prośbę z en­tu­zja­zmem. Za­nim mama wró­ciła z pracy, Rika zwy­kle zdą­żyła po­sprzą­tać i włą­czyć pra­nie, na­sta­wić ryż i ugo­to­wać pro­stą zupę. Po ósmej mama zja­wiała się ze świe­żymi za­ku­pami i ra­zem sia­dały do stołu. Nie było może wy­ra­fi­no­wa­nej do­mo­wej kuchni, ale nie było też na­pię­tej at­mos­fery, jak wtedy, gdy miesz­kał z nimi oj­ciec. Nie­rzadko de­cy­do­wały się zjeść coś w po­bli­skich ta­nich re­stau­ra­cjach. Rika z sym­pa­tią wspo­mi­nała ten czas, bo czuła się jak na szkol­nym obo­zie, a świa­do­mość, że jej matka na niej po­lega, do­da­wała jej pew­no­ści sie­bie.

Tak wy­glą­dało ich ży­cie aż do dnia, gdy jako dwu­dzie­sto­dwu­latka wy­pro­wa­dziła się z domu. Za­rzą­dzany przez Mi­saki sklep pro­spe­ro­wał, co­raz czę­ściej zda­rzały się jej wy­jazdy za gra­nicę po nowe to­wary i Rika za­częła spę­dzać co­raz wię­cej czasu u dziad­ków w dziel­nicy Oku­sawa – ale jej re­la­cje z matką się nie po­psuły. Omi­nął ją okres buntu, sama zde­cy­do­wała, na ja­kie pój­dzie stu­dia, jaką wy­bie­rze ka­rierę, i re­ali­zo­wała te plany. Jej cią­gle za­pra­co­wana matka prze­kro­czyła sześć­dzie­siątkę i wła­śnie otwie­rała ko­lejny sklep w Jiy­ūga­oce. Nie roz­ma­wiały otwar­cie, ale Rika wie­działa, że mama ma no­wego part­nera.

Na stu­diach Re­iko czę­sto od­wie­dzała Rikę i Mi­saki w Ha­ta­no­dai, przy­no­siła różne drobne przy­smaki i go­to­wała dla wszyst­kich. Obie z mamą były pod ogrom­nym wra­że­niem ku­li­nar­nych ta­len­tów Re­iko i nie mo­gły się jej na­chwa­lić. Na­wet naj­prost­sze po­trawy – spa­ghetti czy ryż z zie­loną her­batą – po­tra­fiła pod­ra­so­wać do­da­niem star­tej skórki yuzu lub pla­ster­kiem cy­tryny ma­ry­no­wa­nej w soli. Jej da­nia chciało się jeść długo i z na­masz­cze­niem.

Re­iko była je­dyną córką wła­ści­cieli miesz­czą­cego się w Ka­na­za­wie ho­telu z tra­dy­cjami. Na pierw­szy rzut oka de­li­katna, w środku skry­wała bun­tow­ni­czą na­turę i miała za­sad­ni­cze po­glądy. Od naj­młod­szych lat przy­wy­kła do ro­dzi­ców, któ­rzy żyli wpraw­dzie pod jed­nym da­chem, ale nie­mal osobno – oboje otwar­cie przy­zna­wali się do po­sia­da­nia part­ne­rów i nie oka­zy­wali córce więk­szego za­in­te­re­so­wa­nia. Mała Re­iko więk­szość ży­cia spę­dziła ze słu­żącą, ogrom­nie uta­len­to­waną ku­charką, a „do­mowa kuch­nia” ozna­czała dla niej te­rinę w ele­ganc­kich pla­ster­kach i stół za­sta­wiony ma­leń­kimi na­czy­niami z por­cyj­kami o ide­al­nie wy­li­czo­nych ka­lo­riach. „Jak będę miała kie­dyś wła­sne dziecko, bę­dziemy ra­zem piec i go­to­wać – po­wta­rzała jak man­trę. – Już za­czy­nam ba­dać, ja­kie po­trawy będą dla ma­lu­cha naj­lep­sze i naj­smacz­niej­sze”.

Rika i Re­iko do­ra­stały w śro­do­wi­skach bar­dzo róż­nych, ale po­łą­czył je brak za­ufa­nia do in­sty­tu­cji ty­po­wej ro­dziny. Być może dla­tego, gdy pierw­szego dnia stu­diów ich spoj­rze­nia się skrzy­żo­wały, po­sta­no­wiły ze sobą po­roz­ma­wiać.

Te­raz oczy Re­iko aż skrzyły się z cie­ka­wo­ści.

– Opo­wiedz coś wię­cej o swo­jej pracy – po­pro­siła. – Wspo­mi­na­łaś, że wy­sła­łaś do Ma­nako Ka­jii prośbę o wy­wiad. I co?

Ma­nako Ka­jii była oskar­żoną w spra­wie se­ryj­nych mor­derstw, które od kilku lat wstrzą­sały opi­nią pu­bliczną. Po­sta­wiono jej za­rzuty za­bój­stwa trzech męż­czyzn i wy­łu­dze­nia znacz­nej sumy pie­nię­dzy od spo­rej grupy ofiar, do któ­rych zbli­żała się za po­śred­nic­twem por­talu ma­try­mo­nial­nego. Lu­dzie osza­leli na punk­cie jej bloga o luk­su­so­wej kuchni, który pro­wa­dziła nie­mal do chwili aresz­to­wa­nia. Roz­pi­sy­wała się w nim o je­dze­niu – jej hobby było pró­bo­wa­nie ulicz­nych przy­sma­ków, kosz­to­wa­nie spe­cja­łów z da­le­kich stron, po­dobno sama rów­nież świet­nie go­to­wała. Me­dia nie nu­dziły się te­ma­tem Ka­jii, na­wet gdy sie­działa już za­mknięta w aresz­cie śled­czym w To­kio.

Sprawa Ka­jii nie da­wała Rice spo­koju. W cza­sie gdy pierw­sze za­bój­stwa wy­cho­dziły na jaw, pra­co­wała w in­nym ze­spole i nie miała oka­zji wziąć udziału w dzien­ni­kar­skim śledz­twie. Ale owa hi­sto­ria tkwiła jej w gło­wie, a te­raz sama była już w wieku Ka­jii, gdy ta zo­stała za­trzy­mana. Re­la­cje wy­bor­cze, w któ­rych przy­go­to­wa­nie była za­an­ga­żo­wana, do­bie­gały już końca, więc nie­ba­wem bę­dzie mo­gła się za­jąć te­ma­tami, które ją po­cią­gały.

– Ka­ji­mana to do­piero jest żar­łoczna. – Ry­ōsuke na­zwał po­dej­rzaną prze­zwi­skiem, które nadały jej me­dia. – Taka gru­ba­ska! Dzi­wię się, jak temu pro­sia­kowi uda­wało się na­cią­gać tych wszyst­kich fa­ce­tów. My­śli­cie, że to tylko dla­tego, że tak świet­nie go­tuje?

Rika aż się wzdry­gnęła na wi­dok zmarsz­czo­nych gniew­nie brwi Re­iko. Przy­ja­ciółka była wy­czu­lona na wszel­kie sek­si­stow­skie tek­sty, dla­tego Ry­ōsuke rzadko so­bie na nie po­zwa­lał. Nar­ra­cja o „gru­ba­sce” kró­lo­wała w me­diach i nic dziw­nego, że lu­dzie ją po­wta­rzali. Spo­łe­czeń­stwo nie mo­gło przejść do po­rządku dzien­nego nad fak­tem, że ko­bieta, która wo­dziła tylu męż­czyzn za nos, a na sali są­do­wej no­siła się iście po kró­lew­sku, nie była ani młoda, ani – obiek­tyw­nie rzec bio­rąc – piękna. Rika pa­mię­tała jej zdję­cia, oskar­żona wa­żyła zde­cy­do­wa­nie po­nad sie­dem­dzie­siąt ki­lo­gra­mów.

– In­te­re­suje mnie nie tyle spo­sób, w jaki Ma­nako Ka­jii do­ko­nała swo­ich zbrodni – po­wie­działa – ile całe tło spo­łeczne, które do­pro­wa­dziło do tego nie­szczę­ścia... Mam wra­że­nie, że ofiary, sama Ka­ji­mana i wszy­scy męż­czyźni, któ­rych oszu­ki­wała, nie­na­wi­dzą ko­biet. Nie wiem tylko, czy nasz ty­go­dnik, który czy­tają przede wszyst­kim fa­ceci, to od­po­wied­nie miej­sce na pu­bli­ka­cję. Wy­sła­łam już kilka li­stów do Ka­jii, ale nie do­cze­ka­łam się od­po­wie­dzi. Dwa razy po­je­cha­łam do aresztu, ale nie miała ochoty się ze mną spo­tkać.

„By­łem sa­motny tak długo, że przyjmę na­wet brzy­dulę, byle tylko opie­ko­wała się mną na stare lata”.

„Każda bę­dzie do­bra, niech tylko go­tuje i dba o dom”.

„Może jest gruba, ale to praw­dziwa księż­niczka. Taka nie­winna i ete­ryczna, jak z in­nego świata”.

Te zda­nia pa­dły z ust trzech za­mor­do­wa­nych męż­czyzn w obec­no­ści ich bli­skich w ostat­nich dniach przed śmier­cią. Wszy­scy trzej w ja­kiś spo­sób po­le­gali na Ka­jii, a ona wy­ko­rzy­stała to przy­wią­za­nie, żeby wy­cią­gnąć od nich po­kaźne kwoty. Co cie­kawe, męż­czyźni ci re­gu­lar­nie wy­po­wia­dali się też o niej w dość nie­po­chlebny spo­sób. W są­dzie pro­ku­ra­tura zi­gno­ro­wała kwe­stię alibi i pre­zen­to­wane do­wody, skon­cen­tro­wała ataki na wąt­pli­wej mo­ral­no­ści Ka­jii, roz­prawy krę­ciły się więc w kółko, bez prze­ko­nu­ją­cego fi­nału. Sprawa Ka­jii po­dzie­liła w dys­ku­sjach przed­sta­wi­cieli obu płci. Je­den z uzna­nych ko­men­ta­to­rów spo­łecz­nych mu­siał wręcz pu­blicz­nie prze­pro­sić za wy­po­wiedź uznaną przez wiele osób za dys­kry­mi­nu­jącą i mi­zo­gi­niczną.

– Pa­mię­ta­cie, jak się na­zy­wał ten ostatni za­mor­do­wany? Taki słynny in­ter­ne­towy otaku? Za­nim wpadł pod po­ciąg, zjadł gu­lasz wo­łowy, który ugo­to­wała mu Ka­jii. Je­stem cie­kawa, czy na­uczyła się go ro­bić w tej szkole ku­li­nar­nej... Za­raz, na­zy­wała się chyba Sa­lon de Miy­uko?

Po tym py­ta­niu można było po­znać, że Re­iko rów­nież uważ­nie śle­dzi do­nie­sie­nia w ga­ze­tach i in­ter­ne­cie. Za­wsze sta­rała się wy­ro­bić so­bie zda­nie na różne te­maty, lu­biła się uczyć, a na stu­diach do­sta­wała naj­wyż­sze noty; do ostat­niej chwili wa­hała się, czy zo­stać na uczelni.

Sa­lon de Miy­uko pro­wa­dziła ma­dame Miy­uko Sa­sa­zuka, mał­żonka szefa Sa­sa­zuki ze słyn­nej fran­cu­skiej re­stau­ra­cji Bal­zac w Ni­shi-Azabu. W dni, gdy re­stau­ra­cja była za­mknięta, ma­dame za­pra­szała do kuchni zna­jome i zna­jome zna­jo­mych. Kur­santki nie tylko zy­ski­wały do­stęp do re­stau­ra­cyj­nego za­ple­cza, ale rów­nież mo­gły do woli ko­rzy­stać z pro­fe­sjo­nal­nych przy­bo­rów i roz­ma­itych przy­praw, a także naj­śwież­szych, naj­wyż­szej ja­ko­ści skład­ni­ków. Za­ję­cia od­by­wały się trzy razy w mie­siącu, a jedno spo­tka­nie kosz­to­wało nie­przy­zwo­ite pięt­na­ście ty­sięcy je­nów od osoby; je­śli któ­raś z pań ży­czyła so­bie uczęsz­czać na kurs cały rok, mu­siała wy­ło­żyć aż pięć­set ty­sięcy. Uczest­nic­two w lek­cjach nie za­pew­niało żad­nego cer­ty­fi­katu ani nie gwa­ran­to­wało ka­riery w ga­stro­no­mii. Była to je­dy­nie roz­rywka dla bar­dzo za­moż­nych go­spo­dyń do­mo­wych i ma­jęt­nych sin­gie­lek. Je­den ze zmar­łych opła­cał lek­cje Ma­nako Ka­jii jesz­cze na dwa mie­siące przed jej za­trzy­ma­niem. Na­le­żała do naj­pil­niej­szych uczen­nic; w in­ter­ne­cie z ła­two­ścią można było od­na­leźć gru­powe zdję­cie z za­jęć, na któ­rym wi­dać ją wraz z in­nymi kur­sant­kami. W opię­tej kre­acji, która bar­dziej nada­wa­łaby się na randkę niż do kuchni, Ka­jii od­sta­wała od szy­kow­nych ko­le­ża­nek w gu­stow­nych ubra­niach. Za­ję­cia zo­stały tym­cza­sowo wstrzy­mane, od­kąd dzien­ni­ka­rze za­częli oku­po­wać bu­dy­nek.

– Czy­ta­łam, że ten męż­czy­zna przed śmier­cią na­pi­sał do matki: „Dziew­czyna ugo­to­wała mi pyszny gu­lasz” – kon­ty­nu­owała Re­iko. – Ad­wo­kat Ka­jii cy­to­wał to w są­dzie. Po­da­wał w wąt­pli­wość, czy ko­bieta, która z taką tro­ską go­tuje dla part­nera, mo­głaby chwilę póź­niej we­pchnąć go pod po­ciąg. Rika, mam po­mysł! W na­stęp­nym li­ście po­proś ją o prze­pis na ten gu­lasz. My­ślę, że wtedy ze­chce się z tobą spo­tkać.

Rika za­mru­gała. Ni­gdy wcze­śniej nie przy­szło jej to do głowy. Ale gdy Re­iko pra­co­wała w dziale pro­mo­cji, mu­siała nie­raz po­sił­ko­wać się spry­tem i hu­mo­rem, żeby zjed­nać so­bie słyn­nych re­ży­se­rów, kie­row­ni­ków i spon­so­rów, na przy­kład przy­go­to­wu­jąc dla nich wy­jąt­kowe upo­minki.

– Ko­biety, które ko­chają go­to­wać, są tak za­chwy­cone, gdy ktoś po­prosi je o prze­pis, że opo­wie­dzą ci mnó­stwo rze­czy, na­wet tych, o które nie za­py­ta­łaś. To prawo na­tury. Przy­naj­mniej ja tak mam.

– Ra­cja – ro­ze­śmiał się Ry­ōsuke. – Nie­dawno go­ści­li­śmy mo­jego ko­legę z pracy z żoną i dziec­kiem. Za­sma­ko­wały im siu mai, które zro­biła Re­iko. By­łem w szoku, gdy za­częła ze szcze­gó­łami opo­wia­dać, jak się je robi i ja­kie są ro­dzaje ko­szy­ków do go­to­wa­nia na pa­rze.

– Ryō! Po­ślij mnie kie­dyś do Sa­lon de Miy­uko!

– Z moją pen­sją? Nie ma mowy!

Na de­ser Re­iko po­dała do­mo­wej ro­boty kan­dy­zo­wane kasz­tany, bisz­kopt z mąki ry­żo­wej i ama­zake[3] oraz in­dyj­ski czaj z wy­raź­nym aro­ma­tem im­biru. Rika za­chwy­cała się, jak bar­dzo de­li­katne i pu­szy­ste jest cia­sto, a jed­no­cze­śnie za­cho­wuje sprę­ży­stość i się nie roz­pada. Gdy je po­chwa­liła, Re­iko zmarsz­czyła brwi.

– Nie­długo święta, więc ma­rzyła mi się ro­lada z kre­mem, tak jak bo­żo­na­ro­dze­niowe bûche de Noël. Wła­śnie, Ryō, po­pro­si­łam Rikę, żeby po­szu­kała w skle­pach ma­sła, na­dal ni­g­dzie go nie ma. Mu­simy za­po­mnieć o bab­kach i bisz­kop­tach na ja­kiś czas. Zo­stają tylko lżej­sze wer­sje z ole­jem.

– Ten bisz­kopt jest taki miękki! I pyszny! Nic wię­cej mu nie po­trzeba. Ma­sła jesz­cze przez dłuż­szy czas nie bę­dzie. Mówi się, że te braki to wy­nik upal­nego lata – było tak go­rąco, że wiele krów cier­piało na za­pa­le­nie wy­mion. Rząd prze­wi­dział de­fi­cyt i ścią­gnięto sporo to­waru z za­gra­nicy. Sam je­stem cie­kaw, gdzie to wszystko się ro­ze­szło. W Ja­po­nii jest co­raz mniej farm mlecz­nych. Nie­długo cały na­biał bę­dziemy mu­sieli spro­wa­dzać z za­gra­nicy. Jako pierw­sze ucier­pią na tym mniej­sze firmy, ta­kie jak na­sza.

Rika ze zro­zu­mie­niem ki­wała głową, przy­słu­chu­jąc się roz­mo­wie, ale my­ślami była przy Ma­nako Ka­jii, która sły­nęła ze swo­jego za­mi­ło­wa­nia do ma­sła. Tylko z grub­sza przej­rzała blog Ka­jii, ale wpisy o ma­śle za­pa­dły jej w pa­mięć. W są­dzie wy­szło na jaw, że oskar­żona użyła karty kre­dy­to­wej jed­nej z ofiar i ku­piła kilka ko­stek luk­su­so­wego ma­sła po dwa ty­siące je­nów za sztukę. Czy była tak wy­bredna w kwe­stiach na­biału, bo do­ra­stała w pre­fek­tu­rze Nii­gata, w mia­steczku oto­czo­nym przez farmy? W in­ter­ne­cie nie bra­ko­wało wul­gar­nych do­cin­ków na ten te­mat: „Roz­tyła się, bo żre tyle ma­sła”, „Nie chcę na­wet my­śleć, gdzie jesz­cze wkła­dała so­bie to ma­sło”.

Rika po­że­gnała się około dwu­dzie­stej pierw­szej, grzecz­nie od­ma­wia­jąc go­spo­da­rzom, któ­rzy na­ma­wiali ją, żeby po­sie­działa dłu­żej lub zo­stała na noc. Na drogę do­stała paczkę za­wi­nię­tych w fo­lię oni­giri[4] z po­zo­sta­łego ryżu z ostry­gami oraz ka­wa­łek cia­sta i po­je­chała pro­sto do biura.

„Chcę się ota­czać ludźmi, któ­rzy znają się na rze­czy. Ta­kich lu­dzi jest jak na le­kar­stwo” – Ma­nako Ka­jii kil­ka­krot­nie po­wta­rzała te zda­nia na swoim blogu. Do­brze pa­so­wały do ko­biety ta­kiej jak Re­iko.

Przed bram­kami do me­tra Rika jesz­cze raz ro­zej­rzała się po oko­licy. Te­raz świa­tła z bu­dyn­ków po­ło­żo­nych na wzgó­rzach wy­dały się jej przy­jem­nie cie­płe. Gdy wy­cią­gała z port­fela kartę miej­ską, za­uwa­żyła, że jej dło­nie nie są już tak su­che jak wcze­śniej, a po­za­dzie­rane skórki prze­stały jej prze­szka­dzać.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

[2] Kon­bini (ang. co­nve­nience store) – małe sie­ciowe sklepy z ar­ty­ku­łami spo­żyw­czymi i pierw­szej po­trzeby, prasą, ką­ci­kiem ja­dal­nym, za­pew­nia­jące rów­nież sze­reg drob­nych usług, od opła­ca­nia ra­chun­ków po za­kup bi­le­tów na wy­da­rze­nia kul­tu­ralne.
[3] Ama­zake – (dosł. słod­kie sake) fer­men­to­wany na­pój ry­żowy z ni­ską (lub ze­rową) za­war­to­ścią al­ko­holu o gę­stej kon­sy­sten­cji. Może być po­da­wany na cie­pło lub zimno.
[4] Oni­giri – po­pu­larne prze­ką­ski (przy­go­to­wy­wane w do­mach lub ku­po­wane) z ufor­mo­wa­nego w kule lub trój­kąty ryżu, solo lub z do­dat­kami bądź na­dzie­niem, czę­sto za­wi­nięte w ar­kusz spra­so­wa­nych wo­do­ro­stów.