Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Miłość - to 7 niezwykle pięknych opowiadań o miłości zaplecionych w serce.
Znajdziemy tu... Miłość piękną, wzruszającą, płaczącą. Szczęśliwą i nieszczęśliwą, niepewną, połamaną przez wiatr. Miłość cierpliwą, dobrą, taką na amen i taką, która boi się świata i potworów. Miłość hetero i homo. Miłość zakazaną. Miłość największą, zaczarowaną... Miłość rodzicielską, która płynie we krwi. Miłość, która ucieka i taką, która powraca. I jeszcze tę jedyną, która nie pozwala o sobie zapomnieć, która nie pozwala spać.
Spacerując po kartach "Miłości" poznamy Nathaniela, Zuzę, Chłopaka Znikąd, Azalię, Czarodzieja, Lilę i Różę, Diamentowego Chłopca. Będziemy z nimi odkrywać korytarze pełne mroku i światła, kwiaty. Poznamy ich tajemnice i pragnienia. Ich lęki i rozpacze, ich smutki i radości.
Miłość... to 7 niezwykłych opowiadań o miłości zaplecionych w serce. To kwiaty we włosach i huragan w duszy, najpiękniejszy pocałunek i nieodebrane połączenie. Tęsknota za człowiekiem i dłonie - czekające na powrót. Ramiona otwarte. Klucz, który otwiera zimne drzwi.
PS od Autorki
Kochany Czytelniku, w tę niezwykłą podróż zabierz ze sobą chusteczki - mogą się przydać. Jeśli nie wykorzystasz ich dla swoich oczu, to rzucisz w przestrzeń - moim bohaterom - są niezwykle wrażliwi, z pewnością będą ich potrzebować.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 74
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redakcja:
Chaos Artistic Laboratories - Kaja Kowalewska Projekt graficzny okładki:
Kaja Kowalewska
Zdjęcie na okładce i ilustracje w książce: obrazy licencjonowane przez Freepik
©Kaja Kowalewska
©Chaos Artistic Laboratories – agencja artystyczno-wydawnicza
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie pierwsze
Łódź 2022
ISBN 978-83-961514-7-6
Wszystkie zdarzenia i postaci w tej powieści są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do zdarzeń i osób rzeczywistych jest całkowicie przypadkowe.
LOVE
Miłość jest wtedy, gdy dzwonisz do ukochanej osoby, aby usłyszeć jej głos przez kilka sekund.
Wtedy, kiedy nie możesz wytrzymać i przychodzisz, aby przynieść ulubione żelki, wypić kawę w zimny dzień, popatrzeć w oczy. Kiedy biegniesz bez szalika, bo szalik gubisz, aby nie zgubić czasu i szybciej wpaść w kochane ramiona. Kiedy podajesz chusteczkę, aby wytrzeć oczy i ból.
Miłość jest wtedy, kiedy nie potrzebujesz dowodów na miłość, bo ona dzieje się sama. Tak po prostu. Przenika dłonie i usta. Jest początkiem dnia i jego końcem, a potem wędruje przez sen.
Miłość jest wtedy, kiedy czujesz złość, bo zazdrość wnika w twoje komórki, więc szalejesz i także wtedy, kiedy tęsknisz. Kiedy emocje są jak tornado. Takie ogromne. I jak sztorm.
Miłość jest wtedy, kiedy potrafisz upijać się ukochaną osobą najbardziej na świecie i kiedy światem staje się wszystko to, co wspólne.
***
pustka po tobie
pustka po zapachu
powietrze nie pachnie dziś żadną porą roku
Czarne chmury nadciągały nad łąkę. Zbierało się na burzę. Nathaniel poprawił starą marynarkę i przyspieszył kroku. Bał się, że znowu zmokną mu oczy. Nie lubił deszczu. Bał się łez. Tym razem ominął furtkę cmentarza i skręcił w boczną ścieżkę, aby przedostać się na drugą stronę łąki skrótem.
Z kieszeni marynarki wystawała piersiówka. On – jak potargany Chopin, artysta znowu uciekał do swojej samotni.
– O proszę, znów będzie pił, tak się spieszy – pokiwała głową stara Krystyna.
– Pani Krysiu, może pomogę? – zapytał chłopak.
Miał trzydziestkę na karku i chłodne dłonie.
Starsza pani wzdrygnęła się i odparła:
– A gdzież tam, sama sobie zaniosę te kwiaty na cmentarz, mam jeszcze na tyle siły!
– Nie wątpię, ale idzie burza. Byłoby szybciej.
– Szybciej, szybciej. Jaka burza? Niebo czyste. Świr z ciebie i tyle. Psychol jakiś! – nadęła się kobieta.
– Pani Krysiu... wezmę chociaż znicze.
– Uciekajże mi stąd! – syknęła Krystyna i przyspieszyła kroku.
Nath stał przez chwilę jak zahipnotyzowany.
Odprowadził wzrokiem staruszkę do furki cmentarza. Prawą dłonią namacał w kieszeni marynarki piersiówkę i ruszył w kierunku domu.
Przywitała go matka głosem ciepłym i zmartwionym jak zawsze:
– Synku kochany, a gdzie ty znowu byłeś? Znów pijesz? – kobieta dostrzegła wystającą z kieszeni marynarki piersiówkę. – Synku? Ja cię tak proszę! – zaklinała dłonie i paciorki. – Boże kochany, uratuj moje dziecko, pozwól mu normalnie żyć. I na co komu ta miłość?! To zakochiwanie się bez pamięci, to serce na dłoni? Na co? Skoro później rozstanie jest jak rana paląca, ogromna, aż do kości.
Nathaniel swoją ranę nosił już 7 lat. Wciąż otwartą, palącą i nieugaszoną. Rana Nathaniela miała na imię Natalia.
Znali się ze szkoły. Ona – piękna księżniczka z dobrej rodziny, on – trochę rozkapryszony dzieciak. Uwielbiał motocykle i zbierał znaczki. Miał czarną, skórzaną kurtkę-motorówkę za 1500 złotych i markowe buty. Lubił się lansować, wpadać w oko, modnie zaczesywać włosy na bok. Laski bujały się w nim i piszczały, kiedy wyprowadzał swoje „mechaniczne zwierzę” na wiejskie drogi. Szeptały między sobą: Och, on jest boski, cudny, cudowny! Facetpierwsza klasa, ciarki mi przechodzą.
Nathaniel był jednak zawsze wpatrzony w Natalię. Była dla niego niebem złotym i światem, w który kochał zanurzać dłonie i usta. Była dla niego bukietem polnych kwiatów i bzów przydrożnych – fioletowych, białych. Smakowała jabłkami, a czasem wanilią i rozpływała się pod jego pocałunkami. Uwielbiał to – jej zaangażowanie i śmiech. Uwielbiał, kiedy przychodziła, zarzucała mu ręce od tyłu i szeptała:
– Kocham cię, mój ptaszku. Pamiętasz? Nasze imiona nas połączyły. Wiesz?
– Wiem, kochanie – odpowiadał poważnie.
– Od teraz wierzę w przeznaczenie – dopowiadała Natalia i uśmiechała się jak wiosenne słońce.
– Jesteś dziś moją rosą na policzkach, ciągle mnie wzruszasz, Nathalie...
I potrafili tak godzinami ćwierkać, spacerować po lesie, łące i czułych ustach. Planowali dom i dzieci, mimo że byli jeszcze tacy młodzi, tacy nienasyceni życiem. Wszystko z góry było zaplanowane: synek Fryderyk, córka Honorata. Dom z zielonym jak nadzieja płotkiem, cztery koty i pies. Los jednak inną historię dla nich napisał. Nie było dzieci, domku, ani kota, ani psa. Została rana. Natalia. Rana otwarta – szarpana. Na wieki wieków.
Kiedy ją stracił zaczął pić. Najpierw wódka, później wódka i jeszcze raz wódka. Kieliszek – szklanka – butelka. Matka załamywała ręce, a Nath coraz częściej tracił kontakt z rzeczywistością.
– Gówno, nie ma nic. Nie ma już nic – bełkotał.
– Nathalie, moja piękna Nathalie, wciąż mi się śni – majaczył.
Czasem wpadał w szał.
– Pierdolę taką miłość! To niesprawiedliwe!
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?! – krzyczał i walił pięściami w stół. – Dlaczego tak to się skończyło?
Matka próbowała tłumaczyć synowi, ale na próżno. Próbowała wydobyć jego serce z czarnej, psychicznej dziury.
– Czy to musi tak boleć? Czemu miłość jest katem? – zapytał ścianę swojego pokoju na poddaszu. – Kurwa, Ściano, słyszysz mnie?! Dlaczego miłość jest katem?! Dlaczego zabija?
– To nie miłość zabija, tylko pustka. Minie czas, minie trochę więcej czasu i staniesz na nogi. Jesteś młody, całe życie przed tobą. – Matka pocieszała go, bo przecież Ściana nie potrafiła się odezwać.
Czas mijał. Minęło już tyle lat. A on stał dalej w tym samym miejscu, siedział dalej na tej samej drewnianej podłodze w swoim pokoju na poddaszu, płakał i pił. Kiedyś ją naszkicował. Lubił kreskę.
I wisiała tak naszkicowana z nagimi piersiami w ołówkowej koronce nad jego łóżkiem. I tylko to mu po niej pozostało – zapach wanilii, soczystych jabłek w pamięci i zmięta kartka.
Przypominał sobie, jak kochali się pierwszy raz. Przypominał sobie miękkie ciało pod palcami. Wilgotne usta na swoich jądrach. Język w środku jej ciała. A później falował w niej cały. Poruszał się i opadał. I ona też się poruszała, łasiła, ocierała o jego usta i dłonie. Eksplodowali po kilku minutach.
A później pieścił jej stopy ustami – najdelikatniej w świecie ssał każdy paluszek – od najmniejszego skarbu po największy.
– Łechtaczkę też chcę, jeszcze raz – mruczał.
Była taka szczęśliwa i taka zakochana. On też.
Jedne miłości trwają kilka tygodni. Inne do nieskończoności, bo nawet kiedy kończą się, to istnieją. Są też takie, które można zapalić na jakiś czas – po 2, 3 latach wypalają się i odchodzą w niepamięć. Istnieją też miłości do końca niespełnione i niesprawiedliwe. Bo przecięte przez los i czas wcześniej niż. Bo przerwane i poszarpane. Ale nieugaszone, bo wciąż żywe w sercach.
– Czemu miłość zabija? – znów zapytał ścianę.
– To nie miłość zabija, tylko pustka po miłości. Ale ja jestem tutaj – usłyszał głos Natalii.
– Gdzie jesteś? Kochanie... – zapytał i rzucił się do ściany. Macał ścianę, ocierał się o ścianę policzkiem.
– Nathalie, Nathalie! – nawoływał. – Wróć, błagam cię! Wróć!
– Ja cały czas przy tobie jestem. Musisz tylko w to uwierzyć, a mnie zobaczysz.
Uwierzył. I widział ją każdego dnia. Widział, jak rozczesywała swoje lniane włosy, jak przychodziła w błękitnej koszulce z satyny do łóżka, jak otwierała swoje uda, wyginała się, prężyła. Widział ją na końcu lasu i na początku lasu. W słońcu i w deszczu. Przy zimnej ścianie i w ciepłej pościeli. Widział ją uśmiechniętą, kiedy pomadkę nakładała na usta i jak podawała mu czarną kawę, którą kochał. Wszystko widział. I dzieci, domek z zielonym ogrodzeniem, cztery koty i psa.
Oszalał – martwiła się matka i modliła do Boga o ratunek.
Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z całością publikacji. Sięgnij po niezapomniane emocje i odkryj różne twarze miłości.