Moon Book. Księżycowa księga - Sarah Faith Gottesdiener - ebook

Moon Book. Księżycowa księga ebook

Sarah Faith Gottesdiener

0,0
60,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Książka przepełniona mądrością, głębią, urokiem i ciepłem emanującym z każdej strony. Księżycowa księga jest przeznaczona dla każdego mistyka, wiedźmy, feministki, każdego, kto pragnie lepiej zrozumieć własne potrzeby. Nie ma znaczenia, czy jest się znawcą cykli księżycowych od dekady czy to pierwszy kontakt z tego rodzaju tematyką. Gottesdiener pozwala spojrzeć z innej strony na to zagadnienie, opisując w sposób niezwykle wyczerpujący wpływ Księżyca na osobowość i magię, jaką roztacza na wszelkie możliwe sposoby.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 397

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

Dla­czego Księ­życ?

Dlatego, że jest nie­biań­ską kotwicą tego świata. Siła jego gra­wi­ta­cji sta­bi­li­zuje oś ziem­ską. Jest zara­zem prze­wi­dy­walny i nie­prze­nik­niony. Ma swój rytm, który kształ­tuje pory roku. Przy­pa­tru­jąc się mu, odnaj­du­jemy wła­sny rytm, rozu­miemy swoje wnę­trze, jest naszym prze­wod­ni­kiem. Wabi nas ku sobie, pra­gnie być zapa­mię­tany. Ludzie w naj­daw­niej­szych cza­sach żyli zgod­nie z cyklami Księ­życa i zako­do­wana pamięć o tym wciąż w nas tkwi. Kore­luje z naszym ryt­mem, cyklami, ener­gią i emo­cjami. Te obser­wa­cje przy­po­mi­nają o naszym czło­wie­czeń­stwie i praw­dzi­wej natu­rze.

Ponie­waż repre­zen­tuje nasze wnę­trze: to, co nie­wi­doczne, naszą wraż­li­wość, nasze odczu­wa­nie. Siłę wody, która w nas tkwi, wital­ność naszych uczuć. Całą naszą zło­żo­ność, któ­rej nie da się opa­ko­wać i sprze­dać. Dla­tego, że La Luna roz­świe­tla noc, prze­nika mroki pod­świa­do­mo­ści, dociera tam, gdzie kró­luje głę­boki umysł. W astro­lo­gii, psy­cho­lo­gii i nie­któ­rych tra­dy­cjach magicz­nych Księ­życ repre­zen­tuje pod­świa­do­mość. Ta zaś jest źró­dłem naszej tęsk­noty i stra­chu. W niej rodzą się nasze moty­wa­cje, ujaw­nia się tło naszego nie­świa­do­mego dzia­ła­nia. Kiedy zaczy­namy pro­gra­mo­wać naszą pod­świa­do­mość, zmie­niamy nasze przy­zwy­cza­je­nia i to, w co wie­rzymy. A kiedy to się dzieje, odmie­nia się rów­nież nasze życie.

Księ­życ wnika w nasze głę­boko zako­do­wane wzorce postę­po­wa­nia, zmu­sza do reflek­sji i uwal­nia nas od nich. Jest narzę­dziem, które pozwala odkryć bez­cenne prawdy i nasze indy­wi­du­alne potrzeby. Sta­jemy się dzięki niemu mądrzejsi.

Dawno temu życie na Ziemi toczyło się zgod­nie z fazami Księ­życa, sto­so­wano kalen­darz księ­ży­cowy, sadzono zgod­nie z nim rośliny, podej­mo­wano różne decy­zje w har­mo­nii z porami roku i ukła­dem gwiazd. Z bie­giem lat, za sprawą wojen, prze­mocy i kolo­ni­za­cji, Słońce zajęło miej­sce Księ­życa, posta­wiono na wydaj­ność, wize­ru­nek zewnętrzny, kon­ku­ren­cyj­ność – a wszystko to spro­wa­dzało się do uzy­ska­nia prze­wagi. Indu­stria­li­za­cja usu­nęła wiele ludz­kich cech z naszego życia. Rola Księ­życa ule­gła zmniej­sze­niu. Wiarę w to co intu­icyjne, nie­znane, w cykle i tajem­nice, uzna­li­śmy naj­pierw za prze­ra­ża­jącą, a następ­nie za nie­ist­nie­jącą. Jeśli czło­wiek cze­goś nie mógł wyja­śnić, nie mógł też tego kon­tro­lo­wać. A to, nad czym nie mógł zapa­no­wać demo­ni­zo­wał, eks­plo­ato­wał, wyczer­py­wał, zamy­kał, mor­do­wał. Rdzen­nych miesz­kań­ców. Czar­nych. Queer. Trans. Kobiety. Dzi­kie kobiety. Wiedźmy.

Ale Księ­życ wraca. Ta dziwka, wiedźma, on wraca. Sezon na cza­row­nice nad­ciąga ponow­nie. Zawsze mia­ły­śmy Księ­życ w godle. Był w koro­nie bogini Hathor, dawał natchnie­nie Safo­nie, od kiedy tylko budo­wano kamienne świą­ty­nie na cześć magii Hekate, cza­row­nic na mio­tle poja­wia­ją­cych się przy pełni Księ­życa. Dymiące kotły na pola­nie, cie­nie tań­czące nocą, uzdra­wia­jące elik­siry. Księ­życ jest z nami, żeby przy­po­mi­nać o powro­cie sakral­nej strony życia, która tak naprawdę ni­gdy nas nie opu­ściła.

Wra­camy, żeby roz­broić biały super­ma­czy­stow­ski patriar­chat – musimy tego doko­nać wspól­nie. Poprzez nasz spo­sób myśle­nia, roz­mowy, dzia­ła­nie, współ­pracę, nową falę mięk­kiej siły, zmianę i magię uczy­nimy to, co słabe, sil­nym. W imię tych, któ­rzy myślą i pra­gną w odmienny spo­sób, wyku­jemy współ­czu­cie – dla każ­dego, kto czuje ina­czej, jest za to prze­śla­do­wany, ści­gany przez poli­cję, dla każ­dego, kto jest wyko­rzy­sty­wany, mar­gi­na­li­zo­wany za to po pro­stu, kim jest.

Księ­życ jest jak list miło­sny zaadre­so­wany do dzi­kiej strony naszej natury. Przy­po­mina nam, jak jeste­śmy odporne na przy­gnia­ta­jące nas jarzmo. Pozwoli roz­po­znać wro­dzoną siłę, jaka tkwi w kolek­tyw­nym dzia­ła­niu kobiet. Nasza miękka siła wynika z połą­cze­nia mocy i tego, co wewnątrz nas, nie służy pano­wa­niu nad innymi. Roz­wi­nię­cie i zde­fi­nio­wa­nie naszych magicz­nych mocy jest sztuką kobiet. Pomóc odkry­wać talent tkwiący w innych, wspie­rać się nawza­jem, poka­zy­wać komuś jego piękno, to kobieca umie­jęt­ność. Księ­życ odbija i prze­ka­zuje świa­tło sło­neczne. My współ­od­dzia­łu­jemy na sie­bie i prze­cho­dzimy wspólną trans­for­ma­cję.

Od kiedy tylko ist­nieje sztuka, arty­ści sta­rają się prze­kształ­cić poje­dyn­cze świa­tło w zro­zu­miałe dla wszyst­kich dzieło, które prze­ma­wia do nas za pośred­nic­twem stro­nic ksią­żek, instru­mentu czy szta­lugi. Księ­życ inspi­ruje, ponie­waż jego cykle wpły­wają na naszą wyobraź­nię i dys­cy­pli­nują nas w pro­ce­sach two­rze­nia. Za wszyst­kimi marze­niami, wizjami, inspi­ra­cjami stoi pora nowiu księ­ży­co­wego. Iskra prze­ra­dza się w pło­mień; zaka­su­jemy rękawy, utkamy mate­rię z cze­goś tak nie­ma­te­rial­nego jak powie­trze, zbu­du­jemy pomnik, przej­miemy ener­gię od przy­by­wa­ją­cego Księ­życa. Po ćwi­cze­niach i wie­lo­krot­nych sta­ra­niach nadej­dzie kul­mi­na­cja i per­so­ni­fi­ka­cja. Świę­tu­jemy, dzie­limy się, świe­cimy jasnym świa­tłem. Inni stają się świad­kami naszego bla­sku. A wszystko za sprawą pełni Księ­życa.

Magia ist­nieje naprawdę. Magia księ­życa zaś jest potężna. Jeśli podą­żamy za jego cyklami, pomaga osią­gać nam cele i reali­zo­wać marze­nia. Nasza siła staje się ukie­run­ko­wana, gdy naśla­du­jemy pro­cesy natury. Cykle odpo­czynku nastę­pują po cyklach two­rze­nia, aż osią­gamy speł­nie­nie. Wtedy nastę­puje stan oczysz­cze­nia i reflek­sji. Kiedy eks­pe­ry­men­tu­jemy z naszą wła­sną defi­ni­cją suk­cesu, sza­nu­jemy nasze wewnętrzne potrzeby, czu­jemy się przy­jem­nie zasko­czone tym, co się wyda­rza.

Czas nie jest line­arny, podob­nie jak nasze życie. Nie jest też wyłącz­nie cykliczny. Podob­nie świa­tło Księ­życa. Two­rzy coś w rodzaju spi­rali. Zakłada nie tylko śmierć, ale i powtórne naro­dziny. Kiedy dostra­jamy się do tego natu­ral­nego pro­cesu, możemy pano­wać nad naszym życiem i radzić sobie zna­ko­mi­cie z nastę­pu­ją­cymi w nim zmia­nami.

Zgłę­bia­nie Księ­życa skut­kuje odkry­wa­niem nowych para­dyg­ma­tów, nie­skoń­cze­nie odra­dza­ją­cych się moż­li­wo­ści, w efek­cie więk­szą inte­gra­cją oraz zro­zu­mie­niem pozio­mów i warstw naszej świa­do­mo­ści. Książka ta zapewni ramy, żeby w holi­styczny spo­sób wyko­rzy­stać wie­dzę na temat cykli księ­ży­co­wych. Zapra­sza do odkry­cia głów­nych faz Księ­życa, zawiera roz­ma­ite wska­zówki, jak sobie radzić z każdą z nich. Przed­sta­wiam rów­nież spo­soby na powią­za­nie tej wie­dzy z naszymi wła­snymi cyklami ener­ge­tycz­nymi, oso­bi­stymi i emo­cjo­nal­nymi – prze­pu­ścimy je przez soczewkę poszcze­gól­nych faz Księ­życa. Zachę­cam, żeby zro­bić to samemu, tylko dla sie­bie, bez włą­cza­nia w to czyn­ni­ków zewnętrz­nych czy czy­je­goś wpływu. Daj sobie czas i prze­strzeń, żeby nastroić swoje wewnętrzne ja, poczuć ener­gię i dać się ponieść intu­icji. Stwórz swoje wła­sne więzy z Księ­ży­cem.

Książka jest napi­sana z mojej per­spek­tywy, femi­ni­stycz­nej, nie­bi­nar­nej. Nie mogę oddzie­lić tego, co robię, moich poszu­ki­wań ducho­wych, od tego kim jestem. Wszystko to, czym się tutaj dzielę jest owo­cem ponad­dwu­dzie­sto­let­niego doświad­cze­nia życio­wego osoby prak­ty­ku­ją­cej magię, nauczy­cielki, stu­dentki, pro­fe­sjo­na­listki zaj­mu­ją­cej się psy­cho­lo­gią i taro­tem, wresz­cie artystki. Moja per­spek­tywa to spoj­rze­nie bia­łej kobiety, przy­pi­sa­nej do swo­jej płci, zwią­za­nych z tym wszyst­kich świa­do­mych i nieświa­do­mych przy­wi­le­jów. Nie łudzę się, że czy­ta­jący odpo­wie pozy­tyw­nie na każdą z zapre­zen­to­wa­nych tu myśli czy fraz. Naj­waż­niej­szą czę­ścią pracy, jaką powin­ni­śmy wyko­nać, to zdo­być się na myśle­nie kry­tyczne i indy­wi­du­alny odbiór tego, co nam w tej książce pasuje, a co nie. Pro­po­zy­cja, Czy­tel­niczko, jest nastę­pu­jąca: weź, co ci pasuje, resztę zostaw.

Napi­sa­łam tę książkę z nadzieją, że pomoże ci zapa­mię­tać, kim naprawdę jesteś, czego pra­gniesz i jak to osią­gnąć. Mam nadzieję, ze dostar­czę ci roz­ma­itych narzę­dzi, żebyś kro­czyła wła­sną, cenną dla cie­bie ścieżką. Jesteś nie­wia­ry­god­nie silna. Fun­da­men­tal­nie war­to­ściowa. Sta­ram się zaopa­trzyć cię w księ­ży­cowy prze­wod­nik, żeby poka­zać, jak bar­dzo jesteś już powią­zana z wła­snymi cyklami, uzdol­nie­niami, intu­icją, świa­tem magii i całym kosmo­sem.

Czym jest Księżyc?

Księżyc jest satelitą

Od tysiąc­leci ludzie wpa­trują się w gwieź­dzi­ste niebo i zadają sobie te same pyta­nia. Czym jest Księ­życ? Odpo­wie­dzi są różne – cza­sem dosłowne, kiedy indziej meta­fo­ryczne, czę­sto udu­cho­wione. I na ogół pro­wa­dzą do kolej­nych pytań.

Księ­życ jest jedy­nym natu­ral­nym sate­litą Ziemi. Johan­nes Kepler wymy­ślił ter­min „sate­lita” na początku sie­dem­na­stego wieku. Pocho­dzi on od łaciń­skiego słowa satel­les i ozna­cza towa­rzy­sza, ewen­tu­al­nie straż­nika. Ukształ­to­wany 4,5 miliarda lat temu Księ­życ ma tyle lat co Zie­mia. Powszech­nie panu­jące teo­rie co do spo­sobu jego powsta­nia na ogół są zgodne, że pro­ces ten został wywo­łany przez zde­rze­nie, ale wciąż poszu­kuje się odpo­wie­dzi, jak dokład­nie to się stało. Teo­ria wiel­kiego zde­rze­nia zakłada, że Księ­życ ode­rwał się od Ziemi w momen­cie ude­rze­nia w nią innego ciała nie­bie­skiego. Mate­ria, która się wtedy ode­rwała, w ciągu dłu­giego czasu kumu­lo­wała się, aby stać się tym, co nazy­wamy dzi­siaj Księ­życem1.

Księ­życ jest naszym naj­bliż­szym sąsia­dem na nie­bie. Jest zwró­cony do Ziemi tą samą stroną. To może tłu­ma­czyć, dla­czego wydaje się nam zna­jomy, przez swą powta­rzal­ność powoli utrwa­lił się nam w pamięci. Okrąża Zie­mię w przy­bli­że­niu w ciągu dwu­dzie­stu sied­miu i pół dnia, co jest nazy­wane mie­sią­cem gwiezd­nym. A ponie­waż Zie­mia wyko­nuje rów­nież obroty wokół Słońca, wymaga to od Księ­życa nieco wię­cej czasu na dokoń­cze­nie swo­jej rundy i wyrów­na­nie swego poło­że­nia wzglę­dem Słońca, od nowiu do nowiu. Ten okres nazywa się mie­sią­cem syno­dycz­nym, trwa około dwu­dzie­stu dzie­wię­ciu i pół dnia, czyli mie­ści się w cza­sie, który zwy­kli­śmy okre­ślać mie­sią­cem. Orbita elip­tyczna Księ­życa obraca się w kie­runku prze­ciw­nym do ruchu wska­zó­wek zegara. W pew­nym okre­sie jest bli­sko Ziemi, w innym daleko. To dla­tego wydaje się raz mały raz duży. Jego widok albo zapiera nam dech w pier­siach, albo ledwo możemy go dostrzec.

Księ­życ zbu­do­wany jest z róż­no­rod­nej mate­rii, któ­rej skład­niki wystę­pują rów­nież na Ziemi. Skały mag­mowe, ska­le­nie, żelazo, odna­le­ziono zarówno na powierzchni, jak i we wnę­trzu Księ­życa. Jeden z mine­ra­łów, oli­win, zawie­rał ogon komety i war­stwy powierzch­niowe ziemi.

Na Księ­życu nie ma atmos­fery. Oprócz zda­rza­ją­cych się tam od czasu do czasu wstrzą­sów, Księ­życ jest nie­ru­chomy i spo­kojny. Odci­ski stóp pozo­sta­wione tam przez astro­nau­tów ponad pięć­dzie­siąt lat temu, będą trwały wiecz­nie. Księ­życ jest wraż­liwy, podob­nie jak ty.

Ludzie oglą­dają zdję­cia powierzchni naszego sate­lity. Na ich pod­sta­wie two­rzą opo­wie­ści, mity, wyobra­że­nia bóstw. Liczne wznie­sie­nia i doliny na Księ­życu ukła­dają się w taki spo­sób, że nie­któ­rym wydają się podobne do bla­dego uśmie­chu Mony Lisy. Innym przy­po­mi­nają kró­lika, byka, żabę albo czło­wieka. Powstały w wyniku wie­lo­krot­nych ude­rzeń aste­ro­idów i mete­oro­idów w sypką powierzch­nię Księ­życa w ciągu miliar­dów lat. Gio­vanni Bat­ti­sta Ric­cioli w 1651 roku2 stwo­rzył nomen­kla­turę księ­ży­cową okre­śla­jącą miej­sca i zja­wi­ska tam wystę­pu­jące. Zagłę­bie­nia i rów­niny, które wydają się nieco ciem­niej­sze, to maria, czyli liczba mnoga łaciń­skiego słowa mare, ozna­cza­ją­cego morze (daw­niejsi astro­no­mo­wie nie wie­dzieli, że na Księ­życu, jak się teraz uważa, nie ma wody). Nadane nazwy brzmią uwo­dzi­ciel­sko i suge­styw­nie: Morze Wężowe, Morze Pomy­słów, Morze Brze­gowe, Morze Jasno­ści, Morze Prze­si­leń.

Podobne do maria – mórz są lacus: nieco mniej­sze bazal­towe rów­niny, a samo słowo lacus ozna­cza po łaci­nie jezioro. W pobliżu Jeziora Obfi­to­ści jest Jezioro Zapo­mnie­nia; Jezioro Nie­na­wi­ści znaj­duje się na tej samej sze­ro­ko­ści co Jezioro Szczę­ścia. Takie sąsiedz­two wska­zuje, że w lunar­nym kró­le­stwie panuje wysoka ampli­tuda emo­cjo­nalna.

Na Księ­życu ist­nieją jesz­cze malut­kie, o podob­nych cechach sinus (łac. zatoki) i palus (łac. bagna). Zali­czają się do nich: Zatoka Tęczy, Bagno Snu, Bag-no Zgni­li­zny.

Księ­życ nie jest okrą­gły, podob­nie jak Zie­mia ma kształt nieco jajo­waty. Motyw jaja poja­wia się w wielu antycz­nych mitach o począt­kach świata. Księ­życ jest mniej­szy od Ziemi mniej wię­cej o 33 proc., a jego śred­nica jest nie­wiele mniej­sza od odle­gło­ści mię­dzy Los Ange­les a Nowym Jor­kiem3.

Na co tak naprawdę patrzymy, gdy spo­glą­damy na Księ­życ? Jest odbi­ciem świa­tła sło­necz­nego, roz­pro­szo­nego we wszech­świe­cie. Nie gene­ruje wła­snego świa­tła. Sam ma kolor szary z domieszką zie­lo­nego, dzięki zawar­to­ści oli­winu. Nam wydaje się świe­tli­ście biały, srebrny, żółty, czer­wony, a cza­sem nie­bie­skawy, wszystko to za sprawą atmos­fery, przez którą prze­dziera się jego świa­tło, zmie­rza­jąc ku Ziemi. Więk­szość ludzi ma jakieś wła­sne szcze­gólne wspo­mnie­nia zwią­zane z Księ­życem: peł­nia, która dopro­wa­dziła kogoś do domu, gdy szedł sam mroźną, zimową nocą; ta sama peł­nia nie dawała zasnąć, gdy świa­tło Księ­życa świe­ciło pro­sto w okna sypialni. Okrą­gła tar­cza księ­życa jako tło pod­czas roz­tań­czo­nej let­niej nocy. Jedyne w swoim rodzaju kąty, odbi­cia, tem­pe­ra­tura, atmos­fera, pora roku czy warunki pogo­dowe dostar­czają nam nie­za­po­mnia­nych prze­żyć, łącząc nasze doświad­cze­nia z ele­men­tem zasko­cze­nia.

Księ­życ odpo­wiada za siły gra­wi­ta­cyjne wpra­wia­jące w ruch wody na naszej pla­ne­cie, od niego zależą pływy nie tylko na oce­anie, ale rów­nież na jezio­rach i w rze­kach; zarówno na powierzchni, jak i w głębi. Całej wody na Ziemi i w Ziemi. Także tej w rośli­nach, zwie­rzę­tach i ludziach. Skła­damy się w sześć­dzie­się­ciu pro­cen­tach z wody. Księ­życ ma na nią wpływ.

Przy­cią­ga­nie siły gra­wi­ta­cyj­nej Słońca rów­nież oddzia­łuje na pływy, ale w dużo mniej­szym stop­niu, ponie­waż Księ­życ znaj­duje się bli­żej Ziemi. Siła przy­cią­ga­nia Księ­życa, kiedy znaj­duje się w zeni­cie, jest tak duża, że może spo­wo­do­wać zbli­że­nie się Ziemi o około trzy­dzie­ści cen­ty­me­trów4. Księ­życ sta­bi­li­zuje oś ziem­ską. Bez niego Zie­mia ule­ga­łaby czę­ściej wstrzą­som i zmie­niała poło­że­nie osi w spo­sób nie­prze­wi­dy­walny. Ma wpływ na pory roku, regu­luje ich prze­bieg – gdyby go nie było, pory roku, podob­nie jak pogoda, byłyby skraj­nie nie­prze­wi­dy­walne, dni znacz­nie krót­sze, a życie na Ziemi prze­biegałoby w inny spo­sób. Jedyny towa­rzysz Ziemi nam sprzyja5.

Dzięki niemu moż­liwy jest wzrost roślin. Nasi przod­ko­wie sadzili i trosz­czyli się o uprawy w zgo­dzie z cyklem księ­ży­co­wym. Wielu wciąż to robi. Fazy Księ­życa są ścieżką, zna­kiem, by siać, upra­wiać i zbie­rać rośliny. Sys­tem wyna­le­ziony tysiące lat temu wciąż jest sto­so­wany. Ist­nieją roz­ma­ite „dni ele­men­tarne”, które współ­grają z astro­lo­giczną pozy­cją Księ­życa. Ele­menty/żywioły, czyli: zie­mia oddzia­łuje na korze­nie, woda na liście, powie­trze na kwiaty, ogień na owoce i wysiew. Księ­ży­cowy kalen­darz ogrod­ni­czy opiera się na astro­no­mii, nie astro­lo­gii. Wyko­rzy­stuje zodiak, żeby usta­lić naj­lep­szy czas na siew, sadze­nie, roz­krze­wia­nie i zbiory6.

Ewo­lu­cja, jaką prze­szedł czło­wiek, jest czę­ściowo zwią­zana z Księ­ży­cem. Nasz jasny sate­lita uła­twia ludziom widze­nie w nocy, kiedy podró­żują, pra­cują czy się modlą. Pomaga im pil­no­wać czasu, zwięk­szać zasób żyw­no­ści, czego skut­kiem są spo­łecz­no­ści zor­ga­ni­zo­wane.

Księ­życ ma zna­cze­nie dla naszego ciała i życia, uru­cha­mia nasze reak­cje na bodźce, wpływa na cykle dobowe i rytm, w jakim żyjemy. Niczym ogród zmie­nia­jący się zgod­nie z porami roku, dostra­jamy się do fal, które prze­pły­wają wewnątrz nas.

Księżyc jest dla każdego

Nikt nie posiada Księ­życa na wła­sność. Świat jest nasta­wiony na eks­plo­ata­cje i to tylko kwe­stia czasu, kiedy Księ­życ sta­nie się jesz­cze jed­nym miej­scem, które prze­mysł wydo­byw­czy ograbi i znisz­czy. W 2015 roku Stany Zjed­no­czone wydały akt nazwany w skró­cie SPACE – Spur­ring Pri­vate Aero­space Com­pe­ti­ti­vness and Entre­pre­neur­ship (Zachęta dla Pry­wat­nego Sek­tora Lot­ni­czego do Kon­ku­ren­cji i Przed­się­bior­czo­ści), który zezwa­lał oby­wa­te­lom i przed­się­bior­com ame­ry­kań­skim na zaan­ga­żo­wa­nie biz­ne­sowe w poszu­ki­wa­nia i eks­plo­ata­cję zaso­bów kosmicz­nych. Innymi słowy, każda kor­po­ra­cja może wydo­by­wać mine­rały na dowol­nych pla­ne­tach, aste­ro­idach czy sate­li­tach. Może pro­wa­dzić prace wiert­ni­cze na Mar­sie czy dre­no­wać Księ­życ, na pod­sta­wie lip­nego wytłu­ma­cze­nia, że poszu­kuje wody powierzch­nio­wej. Zysk nade wszystko.

Nasz glob z tru­dem już może pomie­ścić pustkę i chci­wość, które kryją się za tą reto­ryką. Nawet ludzie, któ­rzy wylą­do­wali na Księ­życu, zosta­wili tam śmieci. Dzieje się zresztą tak cały czas, regu­lar­nie sondy bez­za­ło­gowe bio­rące udział w badaw­czych misjach kosmicz­nych koń­czą swój żywot, roz­bi­ja­jąc się na Księ­życu. Zalega tam przy­naj­mniej ze dwie­ście ton róż­nych szcząt­ków. Porzu­cone na Morzu Spo­koju i innych księ­ży­co­wych zagłę­bie­niach leży dwa­na­ście par butów astro­nau­tów; kil­ka­na­ście apa­ra­tów Has­sel­blad; pla­kietka pod­pi­sana przez Richarda Nixona; ponad czter­dzie­ści kilo­gra­mów uryny, eks­kre­men­tów, wymio­cin; roz­ma­ite młotki, pięć flag ame­ry­kań­skich i dużo innych rze­czy. Ponie­waż wokół Księ­życa nie ma atmos­fery, przed­mioty te ni­gdy nie roz­łożą się ani nie zostaną roz­wiane7. Roz­wój tury­styki kosmicz­nej w nie­da­le­kiej przy­szło­ści sprawi, że nie­trudno sobie wyobra­zić wszech­świat, w któ­rym uno­szą się i migają za oknem stat­ków opa­ko­wa­nia po cukier­kach, pla­sti­kowe butelki i pie­lu­chy.

To jest ta mize­ria, którą przy­ozdo­bimy nie­na­ru­szone obli­cze kosmosu. W tym kie­runku idzie nasza edu­ka­cja i nauka, jak chro­nić uświę­coną naturę, gdy w tak nisz­czący spo­sób pod­cho­dzimy do naszej rela­cji ze Srebr­nym Glo­bem, tak eks­plo­atu­jemy i sprze­da­jemy magię. Księ­życ towa­rzy­szył nam od zawsze. Góro­wał nad nami w cza­sach pod­bo­jów Alek­san­dra Wiel­kiego i kiedy odby­wały się demon­stra­cje na placu Tia­nan­men. Świe­tli­ste pro­mie­nie były natchnie­niem poetów od Rumiego po Ril­kego i Audre Lorde. Przy­glą­dał się rze­ziom bawo­łów, wybi­tych nie­mal w cało­ści na Wyspie Żółwi8, widział, co się stało na Szlaku Łez, gdy wygnano pra­wo­wi­tych miesz­kań­ców tych ziem. Księ­życ oświe­tlał prze­bieg zamie­szek w Sto­ne­wall Inn na dol­nym Man­hat­ta­nie, gdy błysz­czały lecące niczym poci­ski butelki z piwem. A dzi­siaj patrzy na obumie­ra­jącą rafę kora­lową i nasze nie­koń­czące się pro­te­sty wobec nie­spra­wie­dli­wo­ści i usi­ło­wa­nia kocha­nia bliź­niego bez wynisz­cza­nia się przy tym. Księ­życ będzie świe­cił nawet jak nas zabrak­nie. Wielki Księ­życ, Matka Nie­bios9 nie należy do nas. Ist­nieje poza cza­sem. Nie dba o nas. Co nie zna­czy, że my nie powin­ni­śmy trosz­czyć się o niego.

Jeśli jeste­ście zaan­ga­żo­wani w jakie­kol­wiek duchowe przed­się­wzię­cie, uczciwą pracę, wie­cie, że robimy to dla przy­szło­ści, któ­rej nie znamy i szcze­rze mówiąc, możemy ni­gdy nie zoba­czyć. Wiemy, że nie da się prze­ce­nić wysiłku poje­dyn­czej osoby, jej powta­rzal­nych dzia­łań. To długa, łamiąca serce droga, ale doświad­czamy na niej rów­nież przy­jem­no­ści, pięk­nych chwil i poczu­cia łącz­no­ści. Naszym zada­niem jest wyle­czyć rany tych, któ­rzy byli przed nami. Kochać, to zna­czy chcieć opie­ko­wać się tym, co kochamy, zacho­wać i dzie­lić się tym. Miłość jest tym, co prze­trwa, gdy nasze ciała już się roz­padną.

Księ­życ nie należy do nikogo na wyłącz­ność, należy do nas wszyst­kich. Dla każ­dego jest kosmiczną krysz­ta­łową kulą, pomaga dostrze­gać, zachęca do odpo­czynku, wabi cudow­no­ściami. Nawet w epoce ultra­fu­tu­ry­stycz­nych efek­tów spe­cjal­nych, nie­sa­mo­wi­tych symu­la­cji jasny Księ­życ spra­wia, że patrzymy na niego z zapar­tym tchem, niczym na ulu­bio­nego cele­brytę. Zahip­no­ty­zo­wani, zatrzy­mu­jemy samo­chód, zmie­niamy plany i wpa­tru­jemy się niebo, zosta­jemy w środku, wycho­dzimy na zewnątrz, two­rzymy grupy z podob­nie myślą­cymi nie­zna­jo­mymi czy przy­ja­ciółmi. Przez tysiąc­le­cia Księ­życ inspi­ro­wał i był prze­wod­ni­kiem ludzi – pira­midy, rzeźby, pie­śni, wszyst­kie reli­gie i kulty antyczne, modne kolek­cje two­rzone po to, by wiel­bić i skła­dać hołd naszemu noc­nemu straż­ni­kowi. Księ­życ nie należy do nikogo. Księ­życ jest dla każ­dego.

Księżyc jest naszym przodkiem

Jeśli ktoś pra­gnie być bada­czem Księ­życa, musi swymi zain­te­re­so­wa­niami objąć cało­kształt dzie­jów naszej cywi­li­za­cji. To, jak się zacho­wu­jemy, co uwa­żamy za war­to­ściowe jest powią­zane na wiele spo­so­bów z tym, jak wyja­śniamy, czym jest dla nas Księ­życ. W ciągu wie­ków naj­pierw ota­czano go sza­cun­kiem, potem odrzu­cano, dzi­siaj nauka o nim prze­żywa rene­sans. W ciągu upły­wa­ją­cych mie­sięcy i lat zgro­ma­dzi­li­śmy spore archi­wum opie­ra­jące się na obser­wa­cjach. Księ­życ miał wpływ na naszą płod­ność, a także na uro­dzaj­ność ziemi: nasze jedze­nie, pęta wią­żące nas z zie­mią. Z cza­sem Księ­życ stał się sym­bo­lem, źró­dłem złych cza­ro­dziej­skich mocy i kobie­cej dzi­ko­ści, przy­czyną histe­rii, czymś, czego należy się oba­wiać. Sta­wał się tra­dy­cją prze­cho­wy­waną wśród ludu, prze­ka­zy­waną w ciągu wie­ków w opo­wie­ściach, prze­braną w mity, baśnie, pie­śni, pełną wska­zó­wek. Ale ni­gdy nas nie opu­ścił, zszedł tylko do pod­ziemi. Po to by powró­cić i poka­zać się tym, któ­rzy go naj­bar­dziej potrze­bują.

Ludz­kość od zawsze patrzy na ten sam Księ­życ, który ją zadzi­wia. Zasta­na­wiamy się wtedy nad życiem, miło­ścią, tajem­nicą, róż­nymi aspek­tami egzy­sten­cji. Od Kle­opa­try po Cher. Peł­nie Księ­życa obser­wo­wały nasze matki, bab­cie i prabab­cie i wszy­scy nasi przod­ko­wie, któ­rych imion nie znamy i nie poznamy. Budził wzru­sze­nie, gdy sia­dy­wali w jego świe­tle nocą, podob­nie dzieje się z nami. Asy­mi­la­cja wyma­zała nie­które, a może nawet wszyst­kie powią­za­nia z tymi, któ­rzy byli przed nami, zmie­nił się język, sta­ro­żytne zwy­czaje, zasady. Nie­wol­nic­two i kolo­ni­za­cja prze­rwały więzy krwi, magiczne prak­tyki, medy­cynę ludową, pra­dawne języki. Księ­życ jest jedy­nym medium, dzięki któ­remu możemy odkryć naszą prze­szłość, prze­brzmiałe zwy­czaje, wska­zówki i nakazy, które towa­rzy­szyły naszym przod­kom.

To, w jaki spo­sób patrzyli oni na Księ­życ, prze­cho­wało się czę­ściowo w języku, w nazew­nic­twie. Słowo men­stru­acja (ang. men­ses) pocho­dzi od łaciń­skiego men­sis, które ozna­czało mie­siąc. Pro­to­in­do­eur­pej­skie korze­nie angiel­skich słów moon (księ­życ) i measu­re­ment (miara), wszyst­kie: me, ma, men, zawie­rają też słowa mind (rozum) i men­tal (psy­chiczny).

Wiele kul­tur okre­ślało peł­nie Księ­życa w powią­za­niu z miej­scem, porą roku, upra­wami, śro­do­wi­skiem, itp. Na przy­kład jedna z grup ple­mion Indian Ame­ryki Pół­noc­nej, Algon­ki­no­wie, peł­nię wystę­pu­jącą pod­czas rów­no­nocy jesien­nej nazy­wała „Księ­ży­cem kuku­ry­dzia­nym”, peł­nię ze stycz­nia zaś „wil­czym Księ­ży­cem”. Póź­niej Far­mer‘s Alma­nac nie­do­kład­nie i pro­ble­ma­tycz­nie popu­la­ry­zo­wał okre­śle­nia pełni pocho­dzące z języka Algon­ki­nów jako toż­same dla wszyst­kich rdzen­nych ple­mion pół­noc­no­ame­ry­kań­skich. A jest ich 573 i sto­sują odmienne nazew­nic­two w przy­padku słów „peł­nia” i „mie­siąc”10.

Okre­śle­nia pełni Księ­życa wska­zują, co dla ludzi było cenne. Doty­czyło to spe­cy­ficz­nego okresu, miej­sca, rytu­ału, aktyw­no­ści czy zwy­czaju. Czi­ro­kezi marzec nazy­wali „mie­sią­cem wietrz­nego Księ­życa” lub a nu yi, maj „mie­sią­cem sadze­nia księ­ży­co­wego” lub a na gv ti. Dzięki śla­dom pozo­sta­wio­nym w nazew­nic­twie można docie­kać, co się działo w połu­dniowo-wschod­niej czę­ści Ame­ryki.

Księ­ży­cowy kalen­darz cel­tycki nadaje mie­sią­com nazwy drzew, ponie­waż wią­zało się to z wie­rze­niami, że drzewa mają uzdra­wia­jącą i magiczną moc. Stycz­niowi patro­nuje brzoza, lutemu – jarzę­bina, mar­cowi – jesion. W Chi­nach z kolei peł­nie księ­ży­cowe przy­pi­sane poszcze­gól­nym mie­sią­com mają nazwy pocho­dzące od świę­tych, czczo­nych kwia­tów – kwie­cień to peonia, czer­wiec – lotos, a wrze­sień – chry­zan­tema. Okre­śle­nia Księ­życa zna­leźć można w poezji, zwy­cza­jach, ter­mi­nach zwią­za­nych z domem.

Ist­nieje mno­gość mitów, przy­po­wie­ści, histo­rii zwią­za­nych z Księ­ży­cem. Na przy­kład bajka w jidysz o dwóch bra­ciach, któ­rzy pró­bo­wali ukraść Księ­życ, łapiąc go do wia­derka. Ale nie byli w sta­nie tego zro­bić, co nauczyło ich, żeby nie przy­własz­czać sobie cze­goś, co do nich nie należy, zwłasz­cza że mieli wła­sne świa­tło11. Nie­któ­rzy tłu­ma­czą, dla­czego Księ­życ wygląda tak, a nie ina­czej. W jed­nej z dźa­tak, opo­wie­ści o poprzed­nich wcie­le­niach Buddy, któ­rym hin­du­ska lite­ra­tura jest nie­sły­cha­nie oddana, Budda w postaci zająca ofe­ruje sie­bie nie­zwy­kle głod­nemu Indrze, władcy bogów. Ów zając jest sym­bo­licz­nie wyobra­żony poprzez Księ­życ w pełni12. Nie­które opo­wie­ści o Srebr­nym Glo­bie trak­tują o powsta­niu Ziemi i pór roku. Deme­ter-Ceres, bogini z kło­sami, uosa­bia­jąca dla Gre­ków i Rzy­mian uro­dzaj, cięła zboże za pomocą sierpa przy­po­mi­na­ją­cego Księ­życ. Tla­zol­te­otl, aztecka bogini Księ­życa, rodzi sama sie­bie13.

Jeśli wiesz skąd pocho­dzą twoi przod­ko­wie, możesz prze­pro­wa­dzić pewne bada­nia. Poszu­kaj jakichś histo­rii zwią­za­nych z Księ­ży­cem. Czy w jakiś spo­sób go czcili? Mieli jakieś swoje okre­śle­nia z nim zwią­zane? Co jedli, jakich ziół uży­wali? Pie­lę­gno­wali pewne tra­dy­cje, które można zali­czyć do „folk­loru księ­ży­co­wego”? Zwłasz­cza od tych ostat­nich warto zacząć, jako że w pra­wie każ­dej kul­tu­rze są jakieś odnie­sie­nia do Księ­życa.

Ty też możesz stwo­rzyć wła­sną opo­wieść, nadać cze­muś nazwę.

Nasi przod­ko­wie żyją w nas. W naszych kościach, wło­sach, krwi, talen­tach, w naszych tro­skach i spo­so­bach ich prze­zwy­cię­ża­nia. Odda­jąc Księ­ży­cowi sza­cu­nek w daw­nym stylu i w spo­sób nowo­cze­sny, skła­damy hołd zarówno sobie samym, jak i naszym przod­kom.

Księżyc jest lustrem

Księ­życ jest lustrem. Słońce rzuca świa­tło na Księ­życ, ten odbija je i kie­ruje w stronę Ziemi. Oświe­tla nasze intymne chwile, cie­nie i sekrety. W sym­bo­liczny spo­sób pomaga odna­leźć indy­wi­du­alną ścieżkę i poczu­cie wspól­noty. To, czym dla kogo staje się Księ­życ, okre­śla tego, kto szuka. Jak o nim mówimy, co w nim widzimy, jak postę­pu­jemy pod­czas pozna­wa­nia go, una­ocz­nia, jacy naprawdę jeste­śmy. Odziera nas z póz, pozwala wnik­nąć w sie­bie i wywo­łuje reflek­sje.

Księ­życ odkrywa nasze kręte ścieżki, uświa­da­mia nam, że nasze życie to wieczny ruch, nawet gdy nam się wydaje, że tak nie jest. Tkwimy w cyklach bar­dziej lub mniej dyna­micz­nych, obwa­ro­wu­jemy się, prze­kra­czamy gra­nice, budu­jemy i burzymy. Księ­życ podob­nie, raz jest, raz go nie ma – regu­lar­nie poka­zuje ciemną stronę, jak gdyby umie­rał, żeby się powtór­nie naro­dzić. I my cza­sami musimy się powtór­nie naro­dzić, żeby odna­leźć praw­dziw­szą wer­sję samych sie­bie. Kiedy dostra­jamy się do naszych wzor­ców ener­ge­tycz­nych, które czę­sto odzwier­cie­dlają wpływ Księ­życa. Zdo­byta wie­dza uła­twia prze­mianę. Akcep­ta­cja wszyst­kich nie­moż­li­wych, zachwy­ca­ją­cych czy sta­no­wią­cych dla nas wyzwa­nie spraw, będzie niczym złoty klej Kint­sugi, który obej­mie z czu­ło­ścią wszyst­kie nie­do­sko­na­ło­ści naszego zawi­łego życia. A jest tego wiele. W bólu znaj­du­jemy cza­sem przy­jem­ność, błędy wiodą nas ku poni­że­niu. Ale tylko w ten spo­sób doświad­czymy wszyst­kiego, pod­da­jąc się księ­ży­co­wemu świa­tłu.

Obser­wa­cje są magiczne. Jak możemy prze­czy­tać w Tal­mu­dzie: „Nie widzimy rze­czy takimi, jakie są, ale jakimi my jeste­śmy”. Wszy­scy jeste­śmy lustrami. Czyż inni nie są dla nas odbi­ciem wła­snego postrze­ga­nia, obaw, nadziei i marzeń? Księ­życ okre­śla spo­sób, w jaki się zako­chu­jemy. Spra­wia, że odczu­wamy potrzebę oka­za­nia komuś tro­ski i współ­czu­cia. Zwra­camy uwagę na cudze potrzeby, spo­sób ich wyra­ża­nia, tęsk­noty, ocze­ki­wań, aby czuć się bez­piecz­nie.

Zdol­ność odczu­wa­nia tego jest magiczna. W świe­cie, który kła­dzie nacisk na spra­wo­wa­nie nad kimś wła­dzy, taka zaduma jest darem. Pomy­śleć, zanim się coś powie, to genialna idea. Odło­żyć temat na tydzień lub cho­ciażby jeden dzień, zasta­no­wić się w tym cza­sie, to bez­cenne ćwi­cze­nie. Ta pauza pozwoli na dostrze­że­nie sprawy we wła­ści­wym kształ­cie.

Uwzględ­nia­nie wpływu Księ­życa na nasze życie wiąże się z nie­ustan­nym oczysz­cza­niem naszej psy­chiki, emo­cji, wewnętrz­nych krain. Aby móc wpa­try­wać się w przej­rzy­stą szklankę, trzeba być w danej chwili nie­ob­cią­żo­nym zaku­rzo­nym baga­żem prze­szło­ści. Wyczy­ścić to lustro możemy jedy­nie wtedy, gdy będziemy szcze­rzy wobec sie­bie; wszel­kie pro­jek­cje i uro­je­nia musimy ode­pchnąć od sie­bie jak naj­da­lej. Jeśli chcemy, aby nasze lustro postrze­ga­nia lśniło, musimy nasze przy­szłe uczu­cia i teraź­niej­sze reflek­sje zaprząc w służ­bie naszych prze­mian.

Księżyc jest naszą wodą

Księ­życ rzą­dzi naszymi wewnętrz­nymi przy­pły­wami. Roz­pro­wa­dza wszyst­kie nasze płyny: owo­dniowy, krew, pot, łzy. Naszą ślinę i nasze mleko. W cza­rach i taro­cie woda tra­dy­cyj­nie oddzia­łuje na psy­chikę, prze­pływy, intu­icje, emo­cje, ducho­wość, wywo­łuje nostal­gię i wspo­mnie­nia. W cza­sach antycz­nych kapłanki budo­wały poświę­cone Księ­życowi świą­ty­nie u ujścia stru­mieni do rzek, na brze­gach jezior, w jaski­niach, które skry­wały sekretne zbior­niki wodne, aby strzec dostępu do uzdra­wia­ją­cych wód14.

Woda jest siłą potężną i uni­wer­salną. Zata­pia potężne statki i czule muska konika mor­skiego w swych modrych głę­bi­nach. Prze­są­cza się do gleby, dostar­cza­jąc poży­wie­nia korze­niom, które prze­bi­jają się przez war­stwy ziemi. Wiele osób źle się czuje z bra­kiem gra­nic. Dla nich reguły muszą być czarno-białe, jedyna drogą to ta, którą oni wybrali. Tę sztyw­ność zasad myl­nie utoż­sa­miają z bez­pie­czeń­stwem. Woda uświa­da­mia nam naszą nie­sta­łość, jeste­śmy odbi­ciem oce­anu, rzek i desz­czu. Kiedy doświad­czymy i zapa­nu­jemy nad płyn­no­ścią, doświad­cze­nie cało­ści naszej egzy­sten­cji wyda nam się niczym film w tech­ni­ko­lo­rze.

Kiedy zigno­ru­jemy nasze emo­cje, nie będziemy ich w sta­nie zrów­no­wa­żyć, nasze dzia­ła­nie sta­nie się nie­bez­pieczne. Podob­nie woda, gdy robi się zbyt chłodna, zama­rza, staje się nie­prze­ni­kalna. Gdy jest za gorąca, parzy. Nie­winny desz­czyk prze­kształca się w burzę z pio­ru­nami, a cie­płe źró­dła w gorącą łaź­nię. Kiedy woda bie­gnie utar­tym szla­kiem, ma nasze bło­go­sła­wień­stwo. Bez­pie­czeń­stwo, gra­nice, odpo­wied­nio dobrane naczy­nie pozwala nam gładko pły­nąć rzeką naszego życia i omi­jać rafy. Nie prze­ce­niamy naszych moż­li­wo­ści psy­chicz­nych, ale sta­ramy się dzia­łać tak, by zauwa­żal­nie w logicz­nie umo­ty­wo­wany spo­sób reago­wać. Dowody tro­ski, miło­ści, przy­jem­no­ści, piękne czyny uzdra­wiają innych, a nam przy­spa­rzają sza­cunku. Tajem­nice tego świata są rów­nie cenne, jak tajem­nice same w sobie.

Tuż pod powierzch­nią jest prze­strzeń dla naszej pod­świa­do­mo­ści, która spra­wia, że przyj­mu­jemy okre­ślone wzorce i je powie­lamy. Pod­stawą takiego dzia­ła­nia jest stare prze­ko­na­nie, że zosta­li­śmy tak skon­stru­owani, żeby zapew­niać sobie bez­pie­czeń­stwo, w związku z tym powta­rzamy z grub­sza te same zabiegi. Gdy ule­gamy wpły­wowi wody zwią­za­nej z Księ­ży­cem, dzia­łamy łago­dząco na te szko­dliwe cechy cha­rak­teru, które wypły­wają z naszego ego i powo­dują, że nie wyko­rzy­stu­jemy naszych moż­li­wo­ści. Powtór­nie sty­kamy się z potrze­bami ufor­mo­wa­nymi dawno temu, być może nawet bez naszego udziału. Musimy się z nimi skon­fron­to­wać, aby włą­czyć je do naszego życia lub odrzu­cić.

Carl Jung wyra­ził się kie­dyś, że: „dopóki nie uczy­nisz nie­świa­do­mego świa­do­mym, będzie ono kie­ro­wało twoim życiem, a ty nazwiesz to losem”. Nasze wzorce emo­cjo­nalne mogą wska­zać nam, co dokład­nie wymaga uzdro­wie­nia. Poprzez ćwi­cze­nia możemy nauczyć się, jak uwal­niać nasze emo­cje w taki spo­sób, żeby je kon­tro­lo­wać. Dostar­cza nam to cen­nej wie­dzy, że nasze emo­cje i my nie jeste­śmy toż­sami. Nasza intu­icja jest powią­zana z pod­świa­do­mo­ścią – wie­dzą nie­da­jącą uchwy­cić się języ­kiem, nie­pod­da­jącą się ana­li­tycz­nej czy kry­tycz­nej myśli. W kró­le­stwie pod­świa­do­mo­ści żyje nasza prze­szłość: prze­ko­na­nia i doświad­cze­nia mające wpływ na nasze reak­cje i zacho­wa­nia w teraź­niej­szo­ści. Zro­zu­mie­nie oddzia­ły­wa­nia Księ­życa dostar­czy nam klu­czy, aby­śmy mogli otwo­rzyć drzwi zarówno do naszej świa­do­mo­ści, jak i pod­świa­do­mo­ści. Pozwoli zasta­no­wić się, jakich odpo­wie­dzi szu­kamy i dla­czego, a także co należy zro­bić, żeby nasze życie wkro­czyło na wła­ściwą tra­jek­to­rię.

Dostrze­że­nie waż­niej­szych wzor­ców i cykli pomoże nam zin­te­gro­wać różne aspekty naszej świa­do­mo­ści. Ćwi­cząc, z łatwo­ścią będziemy mogli powią­zać ją potem z podświa­do­mo­ścią. To zbu­duje zaufa­nie do samych sie­bie i da więk­sze moż­li­wo­ści dzia­ła­nia, uwie­rzymy, że możemy się zmie­nić.

Księżyc jest sztuką feministyczną

Księ­życ jest sztuką femi­ni­styczną. Jego fazy prze­kra­czają to, co rozu­miemy przez poję­cie binar­no­ści, jest zara­zem ciemny i jasny, bawi się tym, jak go postrze­gamy. Podob­nie jak Księ­życ, w spo­sób natu­ralny prze­kra­czamy gra­nice, prze­cho­dzimy z jed­nego stanu w drugi. Nasza dusza się budzi, gdy zmie­niamy swoje zacho­wa­nie, a nasza toż­sa­mość szuka sobie nowego kró­le­stwa do zamiesz­ka­nia. Osią­gamy praw­dziwą jed­ność w momen­cie, gdy już nie widać połą­czeń. Nasze sta­wa­nie się nie zna gra­nic.

Pro­ces two­rze­nia dzieła sztuki ma coś wspól­nego z alche­mią. Sztuka ocala życie. Natura jest sztuką. Obie uzdra­wiają na roz­ma­ite spo­soby.

Na roz­le­głym płót­nie wie­czor­nego nieba Księ­życ jest naj­bliż­szym sym­bo­lem boskiej kobie­co­ści. Możemy wyko­rzy­stać Księ­życ, aby spraw­dzić, co kryje się pod tym poję­ciem, jak możemy je roz­sze­rzyć i roz­wi­nąć. W ciągu wie­ków wie­lo­krot­nie sta­wiano tezy łączące cechy kobiece z Księ­życem.

Zaimki zwią­zane z Księ­ży­cem możesz sobie dobie­rać dowol­nie. Nie jest wybredny i zbyt przy­wią­zany do ist­nie­ją­cych form. Bywały bogi­nie Księ­życa i bogo­wie, ale ponad nimi ist­niała prze­kra­cza­jąca gra­nice ener­gia lunarna, któ­rej nie dało się powią­zać tylko z jedną płcią. Księ­życ jest dla wszyst­kich: trans, cis, nie­bi­nar­nych czy jakich­kol­wiek innych, które ktoś życzyłby sobie zde­fi­nio­wać. Księ­życ jest dla nas, nie­za­leż­nie od tego czy dosta­jemy okres, czy nie.

Ist­nieje nie­pod­wa­żalny zwią­zek mię­dzy mie­sią­cem księ­ży­co­wym, a cyklem men­stru­acyj­nym. Oba trwają dwa­dzie­ścia dzie­więć dni i pierw­szy według nie­któ­rych teo­rii pomaga regu­lo­wać drugi. Wspiera pro­kre­ację, a więc pomaga roz­mna­żać życie na Ziemi. Okresy więk­szo­ści kobiet nie pokry­wają się dokład­nie z fazami Księ­życa (wahają się od 21 do 35 dni)15. Elek­trycz­ność, czas spę­dzony przed ekra­nem kom­pu­tera, medy­ta­cja i stres wpły­wają na poziom hor­mo­nów i prace szy­szynki znacz­nie bar­dziej, niż przed wie­kami.

Okres i roz­mna­ża­nie i ich zwią­zek z Księ­ży­cem pro­wa­dzi do roz­le­głych sieci powią­zań mię­dzy Księ­ży­cem, a kobie­co­ścią. Pro­wa­dzi to rów­nież do postrze­ga­nia Księ­życa jako wro­giej siły – związki z wiedź­mami, burz­liwe emo­cje, dzi­kość, zdol­ność rodze­nia, dostęp do wszyst­kiego, czym kobiety wyróż­niają się w spo­sób natu­ralny. W wielu spo­łe­czeń­stwach neo­li­tycz­nych czczono Księ­życ pod posta­cią kobiety-matki i był to główny kult w danej gru­pie. Z upły­wem czasu spo­łecz­no­ści oparte na matriar­cha­cie zostały pod­bite przez te oparte na zasa­dach patriar­chatu. Bóstwa żeń­skie pod­po­rząd­ko­wano męskim. Nasze wyobra­że­nia reli­gijne są odzwier­cie­dle­niem nas samych, sła­bego rodzaju ludz­kiego, naszej żądzy wła­dzy i stra­chu, który w nas tkwi.

Wraz z roz­wo­jem osad­nic­twa i wzro­stem zna­cze­nia patriar­chatu, zwięk­szyła się rola ele­men­tów binar­nych. Towa­rzy­szyło temu coraz więk­sze pod­po­rząd­ko­wa­nie kobiet męż­czy­znom, sto­so­wa­nie prze­mocy, gwałtu, budze­nie wstydu z powodu men­stru­acji i innych złych sko­ja­rzeń. Patriar­chat znisz­czył księ­ży­cowy kult bogini-matki i zastą­pił go kul­tem solar­nym, a z cza­sem prze­kształ­cił się w boga chrze­ści­jań­skiego. Pozo­sta­ło­ści daw­nych wie­rzeń, nie­spe­cjal­nie ukryte, możemy dostrzec pod posta­cią Ojca, Syna i Ducha Świę­tego, a więc Trójcy Świę­tej sym­bo­li­zu­ją­cej trzy fazy Księ­życa, trzy głowy Hekate, pysz­niące się trium­wi­raty, sta­no­wiące ele­ment kul­tury wyzna­nio­wej.

Magiczne prak­tyki na całym glo­bie zawsze obej­mo­wały kult Księ­życa. Sto­sun­kowo nie­dawno byli­śmy świad­kami powsta­wa­nia roz­ma­itych kul­tów czczą­cych żeń­skie bóstwa, zaczęło się to w latach sześć­dzie­sią­tych i trwa do dzi­siaj. Nie­które utrwa­liły się w kul­tu­rze maso­wej, w postach inter­ne­to­wych, tłu­ma­czą­cych zna­cze­nie nowiu księ­ży­co­wego czy budzą­cej roz­ma­ite wzru­sze­nia i emo­cje pełni. Księ­życ spra­wił, że to zro­bi­łam. Cała ta cyfrowa moda wzięła się z kultu reli­gij­nego, saba­tów, sta­ro­żyt­nych obrząd­ków księ­ży­co­wych, które od zamierz­chłych cza­sów są prak­ty­ko­wane. Wielu ludzi zgłę­bia swe zain­te­re­so­wa­nia wie­rze­niami, odwra­ca­jąc się od opi­sa­nych i wpo­jo­nych nam patriar­chal­nych, bia­łych, super­ma­czy­stow­skich dogma­tów. Ćwi­cze­nie uważ­no­ści, oparte na zro­zu­mie­niu natury i intu­icyj­nym poj­mo­wa­niu wpły­wów lunar­nych, jest czę­ścią ducho­wej odnowy.

Nie­które idee i prak­tyki zwią­zane z New Age, z ubó­stwia­niem gwiazd kul­tury maso­wej w latach sześć­dzie­sią­tych, które wciąż wywie­rają nacisk w nie­któ­rych krę­gach, miały pod­łoże trans­fo­biczne. Trudno sobie wyobra­zić człon­ków opre­sjo­no­wa­nej grupy (cis kobiet, cis les­bi­jek), które odgry­wają się na innych, ale byłoby to zro­zu­miałe. Strau­ma­ty­zo­wane i pod­le­ga­jące prze­śla­do­wa­niom grupy czę­sto szu­kają słab­szych od sie­bie, by móc nad nimi zapa­no­wać, sto­sują prze­moc wobec wyima­gi­no­wa­nych „innych”. Pro­wa­dzi to do oswa­ja­nia nad­użyć. Kie­ro­wani nie­na­wi­ścią ludzie posta­na­wiają sami zade­cy­do­wać, kto jest kobietą, a kto nie – swoją ocenę opie­rają na płci przy­pi­sa­nej przy przyj­ściu na świat, na geni­ta­liach. To się musi skoń­czyć. Ten rodzaj myśle­nia jest tak patriar­chalny, jak postrze­ga­nie kobie­cej toż­sa­mo­ści w związku z wypeł­nia­niem przez nią ról panny, matki, babci, moż­li­wo­ścią rodze­nia dzieci. Kon­cen­tru­jąca się na płci reto­ryka jest szko­dliwa i nie­praw­dziwa. Fakt posia­da­nia macicy nie łączy cię bar­dziej z Księ­ży­cem niż kogoś, kto jej nie ma. Jak mówi doula16, pisarka i akty­wistka Latham Tho­mas: „Twoja praw­dziwa war­tość nie ma nic wspól­nego z tym, że mie­siącz­ku­jesz i możesz rodzić dzieci”.

Księ­życ oddzia­łuje na nas bez względu na to, jakie mamy czę­ści ciała. Wszy­scy skła­damy się z wody, we wszyst­kich nas jest świa­tło i mrok. Każdy z nas odczuwa wpływ Księ­życa, delek­tuje się jego sre­brzy­stym bla­skiem na naszej skó­rze, nuci melo­die, którą przy­nosi w swoim wnę­trzu. Kiedy mówię o Księ­życu jako o kobie­cie, jego kobie­cych cechach, to wykra­cza to poza gra­nice płci. Odno­szę się do ener­gii, jako­ści, filo­zo­fii i struk­tury rela­cji, która ceni wza­jemną tro­skę, pomoc, bez­pie­czeń­stwo i pozba­wione hie­rar­chii i prze­mocy rela­cje.

Zwią­zek mię­dzy Księ­ży­cem a boską kobie­co­ścią pod­lega nie­ustan­nym prze­mia­nom. Ubó­stwiana kobie­cość nie doty­czy płci. Obej­muje wszyst­kie rasy, zdol­no­ści i rodzaje ciała. Męż­czyźni i osoby nie­bi­narne mogą ucie­le­śniać boską kobie­cość ozna­cza­jącą uro­dzaj i płod­ność, jaka tkwi w zaka­mar­kach naszej duszy. Tam możemy być szcze­rzy ze sobą. Two­rzyć prze­strzeń dla miło­ści – odpo­wie­dzieć na pyta­nie, kogo i jak kochamy. To ener­gia Cesa­rzo­wej z kart tarota. Boska kobie­cość może być zacie­kła i odważna. Może podo­łać dzie­się­ciu wyzwa­niom jed­nego dnia, po czym wypła­kać się u tera­peuty. Kobieca boskość jest wraż­liwa, pełna rado­ści, myśląca, sexy, słodka, porywa innych ze sobą. Stara się zaofe­ro­wać to, co ma naj­lep­szego, nie jazdę bez trzy­manki, ale udu­cho­wiony głos zachę­ca­jący do spo­tka­nia z tym, co trans­cen­dentne.

Femi­nizm jest czę­ścią pro­cesu wyobra­ża­nia sobie na nowo bosko­ści. Roz­wi­jamy się my, roz­wija i nasz femi­nizm. Ten, który wyklu­cza BIPOC (czarni, rdzenni, kolo­rowi), pra­cow­ni­ków sek­su­al­nych, osoby trans, nie­bi­narne, nie­peł­no­sprawne, chore, ubo­gie, robot­ni­ków i inne napięt­no­wane osoby, nie może się uwa­żać za praw­dzi­wie femi­ni­styczny. Boski femi­nizm budzi jego rady­kalne formy – nie jest zain­te­re­so­wany cią­głą walką z męż­czy­znami, mając na celu zrów­na­nie w pra­wach obu płci.

Boski femi­nizm pra­gnie prze­pro­gra­mo­wać cele. Nie chcemy upo­dab­niać się do patriar­chatu, nie chcemy utrwa­lać pry­matu bia­łych i kapi­ta­li­zmu. Ist­nieje coś jesz­cze, w co warto zain­we­sto­wać. Roz­wój spo­łecz­no­ści, które opie­rają się na zaufa­niu, wza­jem­nym sza­cunku i uważ­nym słu­cha­niu. Posta­wie­nie przy­jem­no­ści ponad robo­to­po­dobną wydaj­ność, szla­chet­no­ści nad współ­za­wod­nic­two. Ogrody, które każdy może upra­wiać, miej­sca, w któ­rych każdy się liczy, gdzie cie­szymy się wspól­nie z cudzych osią­gnięć, bo one nie umniej­szają w niczym naszych wła­snych ani nie ogra­ni­czają naszych moż­li­wo­ści. Cho­dzi o wytwo­rze­nie men­tal­no­ści obfi­to­ści. Chcemy odna­leźć na nowo drogę do natu­ral­nego stanu świa­do­mo­ści. Stwo­rzyć nowe wzorce naszej egzy­sten­cji w świe­cie, które będą kom­plek­sowe, nie­ujarz­mione, indy­wi­du­alne, a zara­zem okre­śla­jące normy rela­cji mię­dzy­ludz­kich. Zamie­rzamy korzy­stać w pełni z mięk­kiej siły, obu­dzić w sobie moce, któ­rych źró­dła odszu­kamy w magii i ducho­wo­ści. Aby pamię­tać, łączyć, two­rzyć i adap­to­wać nasze wła­sne, jedyne w swoim rodzaju formy magii i prze­ko­nań.

Wiedźmy, magia i Księżyc

Wiedźmy

Księ­życ w dzie­jach chęt­nie łączono z cza­row­ni­cami. Przy­cią­gał je na różne spo­soby. Wiedźmy rzu­cały zaklę­cia, inter­pre­tu­jąc fazy Księ­życa; te z nich, które przy­go­to­wy­wały zio­łowe lekar­stwa, zbie­rały skład­niki i robiły pre­pa­raty w zgo­dzie z cyklem księ­ży­co­wym. Fraza „ścią­ga­nie Księ­życa na Zie­mię” wzięła się z prak­tyk kapła­nek lub cza­row­nic, które z wycią­gnię­tymi w górę rękami, wpa­tru­jąc się w Księ­życ, czer­pały z niego wewnętrzną ener­gię. Oświe­tlone jego bla­skiem, prze­wo­dząc tajemne prądy, nie­malże sta­wały się nim same17.

Wiedźma budzi wiele sko­ja­rzeń. Jest nie­okieł­znana, dzika, pełna gniewu, gotowa krzy­czeć w miej­scach publicz­nych, hoj­nie obda­rzona przez naturę, zdolna komu­ni­ko­wać się z przy­rodą i duchami, zna­jąca aku­punk­turę i potra­fiąca w ten spo­sób uzdra­wiać. Gdy na dwa­na­ście godzin zamknie się w pokoju, w któ­rym znaj­duje się coś do pisa­nia, wyj­dzie z niego z dzie­łem nie do wyra­że­nia. Z suk­nią popla­mioną owo­cami czar­nego bzu, po przy­go­to­wa­niu z niego wzmac­nia­ją­cego elik­siru. Upra­wia seks jak chce, z kim chce i kiedy chce. Można na nią tra­fić, gdy szuka poży­wie­nia w lesie, gdy piesz­czo­tli­wym gestem dotyka krysz­ta­łów w jaskini, kiedy wspina się na drzewa, żeby mieć lep­szy widok na cza­ple, wstrzy­muje oddech przez dłuż­szy czas, gdy wzbu­rzone fale ude­rzają w nią i zała­mują się na linii hory­zontu. Wiedźmy uczą dzieci alge­bry w szkole, w skle­pie spo­żyw­czym sta­ran­nie wykła­dają pro­dukty, mie­rzą tem­pe­ra­turę w przy­chod­niach, na fil­mach noszą ogromne oku­lary ozdo­bione cyr­ko­niami, w kli­ni­kach abor­cyj­nych trzy­mają za wil­gotne ręce, mam­ro­czą coś do tele­fonu na miej­scach par­kin­go­wych, uwo­dzą ze sceny tłum, roz­bie­ra­jąc się zmy­słowo, sta­wiają tarota i odpo­wia­dają na palące pyta­nia. Gdzie tylko się znaj­dziesz, zawsze natkniesz się na jakąś cza­row­nicę.

Wiedźmy mają swoje okre­śle­nia. Są zie­lone wiedźmy, kuchenne, gla­mour – pełne bla­sku, kolo­rowe, wróżki, artystki, demony seksu, luna­tyczki, doule, poetki, astro­lożki, influ­en­cerki, zie­larki – to tylko nie­które słowa, któ­rych, jak sły­sza­łam, uży­wają, żeby się przed­sta­wić. Są wiedź­mami, cza­ro­dziej­kami, kapłan­kami, jasno­widz­kami, różdż­ka­rzami. Są muzuł­man­kami, żydów­kami, bud­dyst­kami, chrze­ści­jan­kami, wik­kan­kami i wąt­pią­cymi. Wiara w magię się roz­wija, staje się pojem­nym sys­te­mem prze­ko­nań, w któ­rym zmiesz­czą się różne ide­olo­gie. Cza­row­nice nie mają potrzeby zwal­czać czy umniej­szać poglą­dów i zacho­wań odbie­ga­ją­cych od ich wła­snych. Nie ma jed­nej drogi ani złego spo­sobu na bycie cza­row­nicą.

Wiedźmy wydają się prze­ra­ża­jące dla patriar­chatu. Ludzie, któ­rych ota­cza magia, wymy­ślają i nadają kształt wła­snym defi­ni­cjom mocy. Z tego powodu patriar­chat się ich oba­wia. Sięga wtedy chęt­nie po nad­zór, kary i prze­moc. I w dzi­siej­szych cza­sach prze­śla­duje się cza­row­nice. Dzi­siej­sze polo­wa­nia na wiedźmy spro­wa­dzają się do kon­tro­lo­wa­nia i mar­gi­na­li­zo­wa­nia zna­cze­nia ludz­kiego ciała, wie­dzy, pracy czy ziemi. Auto­chtoni, czarni, brą­zowi, kolo­rowi, kobiety, osoby nie­bi­narne sta­no­wią główny cel roz­ma­itych kam­pa­nii prze­mocowych18. Te osoby naj­bar­dziej ucier­piały rów­nież w cza­sach kolo­nial­nych. Walka z cza­row­ni­cami to atak na ludzi non­kon­for­mi­stycz­nych i zbun­to­wa­nych.

My same możemy odzy­skać i nadać zna­cze­nie naszym magicz­nym mocom. Jako cza­row­nice musimy same wyzwo­lić się ze ste­reo­ty­pów i styg­ma­tów, które mają nas zawsty­dzać. Bycie empa­tyczną, wraż­liwą, uprzejmą, tro­skliwą, pełną woli walki, dzia­ła­jącą intu­icyj­nie jest wspa­niałe. Moż­li­wość odczu­wa­nia głę­bo­kich więzi z naturą, zwie­rzę­tami, przod­kami, baśniami, doświad­cza­nie ducho­wych prze­żyć jest bło­go­sła­wień­stwem. Jeśli posia­dasz jakiś szcze­gólny dar, to dzieje się tak z okre­ślo­nego powodu. Jeśli jesteś pośred­niczką, medium, choćby dziw­nie to wyglą­dało, nie masz się czego wsty­dzić, wszystko jest z tobą w porządku. Jesteś tym, kim być powin­naś.

Gdy jeste­śmy w trak­cie odnaj­do­wa­nia naszej toż­sa­mo­ści, powin­ni­śmy sta­ran­nie prze­śle­dzić nasze magiczne zwy­czaje. Posta­wić pyta­nie, czy nie przy­własz­czamy ich sobie i w tym przy­padku posta­wić temu tamę. Zasta­no­wić się, jakiego języka uży­wamy, jak dobie­ramy słowa, gdy pozo­sta­jemy w swo­jej gru­pie spo­łecz­nej, w jaki spo­sób możemy zak­tu­ali­zo­wać spo­sób naszej komu­ni­ka­cji (na przy­kład nazy­wamy coś dobrego bia­łym, a złego czar­nym). Uży­wa­jąc ducho­wych bypas­sów jako wymówki, żeby się nie pod­da­wać temu testowi, nie spraw­dzać, jak reagu­jemy na prze­jawy rasi­zmu, segre­ga­cji kla­so­wej, trans­fo­bii, mizo­gi­nii i podob­nym opre­syj­nym for­mom, które tak bar­dzo ciążą w naszej spo­łecz­no­ści. Jeśli jesteś pisarką lub nauczy­cielką, czy cytu­jesz źró­dła swo­ich inspi­ra­cji i zało­żeń? Oka­zu­jesz zaufa­nie tam, gdzie powin­naś?

Bądź świa­doma, że przed­miot two­ich sta­rań jest towa­rem. Kapi­ta­lizm prze­ja­wia ten­den­cje do myle­nia akce­so­riów towa­rzy­szą­cym rze­czom z nimi samymi, czyli sed­nem sprawy. Jest nim magia. Magia jest bez­cenna, nie można jej kupić ani sprze­dać, można ją tylko dzie­lić i doświad­czać.

Magia

Magia to czary. Wła­dza. Zdol­ność do zmie­nia­nia biegu spraw przy uży­ciu ponadna­tu­ral­nych mocy. Do prze­kształ­ca­nia dowol­nie czy­jejś świa­do­mo­ści. Magia to sztuka dobrego życia. Jest odczu­wa­niem i dzia­ła­niem. Rze­czow­ni­kiem i cza­sow­ni­kiem. Roz­koszna, inten­sywna, intry­gu­jąca, nomen omen cza­ru­jąca. Błysz­cząca, w dobrym gatunku, nie­prze­ciętna. Sztuka ener­ge­tycz­nego mistrzo­stwa.

Prak­tyki magiczne w róż­nych miej­scach mogą przyj­mo­wać odmienne formy. Ta, którą się w tej książce zaj­muję, jest bez­wy­zna­niowa. Nie sta­ram się narzu­cać wiary w jakie­goś boga czy bogi­nię. Korzy­sta­jąc z dostar­czo­nych wska­zó­wek, możesz wypra­co­wać swoje zwy­czaje, metody i filo­zo­fię. Powin­naś za to zaufać ener­gii, natu­rze, ruchowi, prze­mia­nie, pięknu, temu, co wspólne, rela­cjom, pod­sta­wo­wym zasa­dom łączą­cym sku­tek i przy­czynę. Musisz wie­rzyć w sie­bie.

Tak poj­mo­wane prak­ty­ko­wa­nie magii będzie wyjąt­kowe i odzwier­cie­dli oso­bo­wość tego, który się nią zaj­muje. Nie­które wiedźmy przy­kła­dają szcze­gólną wagę do wyczu­cia czasu i doboru metod. Dla innych ma zna­cze­nie oprawa samej cere­mo­nii, rodzaje rzu­ca­nych uro­ków. Są cza­row­nice, na któ­rych pracę ma wpływ ich rodo­wód, w związku z czym nie każdy ma do nich dostęp, potra­fią też two­rzyć wła­sną linię gene­alo­giczną. Nie­które współ­pra­cują z bóstwami, inne nie. Część rzuca uroki dla swo­jej oso­bi­stej korzy­ści, pozo­stałe wyłącz­nie dla dobra innych i całych spo­łecz­no­ści. Są i takie, które potra­fią obie te rze­czy łączyć. Wiele cza­row­nic zaj­muje się obrząd­kiem w samot­no­ści, inne z kolei dla swych rytu­ałów potrze­bują uczest­nic­twa grupy, swego rodzaju sabatu, świą­tyni.

Kiedy będziesz prak­ty­ko­wała magię codzien­nie, poza umie­jęt­no­ściami wyro­bisz w sobie dys­cy­plinę. Im bar­dziej będziesz ogól­nie kon­tro­lo­wała men­tal­nie, emo­cjo­nal­nie swoje zacho­wa­nie, tym efek­tyw­niej będziesz rzu­cała urok. Dys­cy­plina jest potrzebna, aby twoje naj­głęb­sze emo­cje, talenty i pra­gnie­nia wydo­być ze sfery ete­rycz­nych marzeń i prze­kształ­cić je w coś rze­czy­wi­stego. Musisz cof­nąć się do źró­deł two­ich war­to­ści, miło­ści, zain­te­re­so­wań, intu­icji i marzeń.

Stałe uzu­peł­nia­jące ćwi­cze­nia rano i wie­czo­rem spra­wią, że odnaj­dziesz sie­bie, stwo­rzysz prze­strzeń, w któ­rej będziesz mogła oddać się reflek­sji. Spró­buj tej pozor­nie drob­nej, a wielce sku­tecz­nej rutyny. Poświęć pięć minut na sku­pie­nie, aby lepiej odczuć rze­czy­wi­sty moment. Postaw tarota i zano­tuj, co ci wyszło. Pome­dy­tuj tro­chę i pood­dy­chaj głę­boko. Dosto­suj sku­pie­nie do potrzeby chwili, cza­sem wystar­czy kilka minut, a kiedy indziej poświęć na nie godzinę lub wię­cej. Impro­wi­za­cja odgrywa w magicz­nych prak­ty­kach klu­czową rolę. Po jakimś cza­sie zestroją się one z twoim życiem codzien­nym w natu­ralny spo­sób, bo nie są sprzeczne z tym, co robisz na co dzień. Nie zmie­niaj trybu życia, raczej wyko­rzy­staj narzę­dzia, żeby czuj­nie, spo­koj­nie, pew­nie omi­jać rafy.

Doświad­czone cza­row­nice wie­dzą, że magia polega pano­wa­niu nad wła­snym umy­słem i ener­gią. Oba ele­menty są nie­zbędne. Oba wyma­gają sta­łego roz­woju. Ćwi­cze­nia pozwa­lają osią­gnąć mistrzo­stwo. Wyko­ny­wane regu­lar­nie, wzmac­niają nasze opa­no­wa­nie w sytu­acjach, które wywo­łują nie­do­wie­rza­nie lub kiedy odzy­wają się stare rany. Dostrzeż zwią­zek pomię­dzy umy­słem, emo­cjami i wewnętrzną reak­cją, dbaj o to, by być jed­no­cze­śnie świa­domą i współ­czu­jącą. Znaj­dziesz się wtedy na wyż­szym pozio­mie magii, nie potrzeba do niej szkla­nej kuli ani świecy. Potrzeba odda­nia, chęci, cier­pli­wo­ści i dys­cy­pliny.

Taki stan nazy­wam usze­re­go­wa­niem. To, co myślisz, prze­kłada się na słowa, jakich uży­wasz. Twoje słowa są powią­zane z czy­nami. Czyny są odzwier­cie­dle­niem ide­ałów, które inspi­rują cię w pro­ce­sie samo­do­sko­na­le­nia. Brzmi to pro­sto, ale łatwe nie jest. Kiedy porząd­ku­jemy nasz spo­sób myśle­nia i odczu­wa­nia świa­do­mie i kon­se­kwent­nie, nasze życie staje się udu­cho­wione. I to też jest magia.

Musisz stwo­rzyć sferę, w któ­rej czu­jesz się bez­piecz­nie i masz wspar­cie. Kiedy magiczne ćwi­cze­nia są źle dobrane, nie zmu­szaj się do nich. Zawsze możesz zmie­nić zaklę­cia i reguły, z jakimi się sty­kasz, doty­czy to rów­nież zawar­tych w tej książce. Życie, nie­od­łączna część magii, zawsze znaj­dzie wyj­ście. Prak­tyki duchowe pozwa­lają ci odna­leźć intymną ścieżkę doznań, prze­ko­nań, wiary – ukażą ją zawsze z two­jej per­spek­tywy.

W tym bez­piecz­nym opa­ko­wa­niu możesz podej­mo­wać się stwo­rze­nia nowego dzieła, wła­snej inter­pre­ta­cji tarota, poświę­cić tro­chę czasu, aby stwo­rzyć wła­sne narzę­dzia, poczuć, jak reaguje twoje ciało, dotrzeć do jeste­stwa two­jego ener­ge­tycz­nego mistrzo­stwa. Wolno ci zmie­nić zda­nie, cele i pra­gnie­nia. W trak­cie ćwi­czeń eks­pe­ry­men­tu­jesz i roz­wi­jasz się, zatrzy­maj to, co jest ci przy­datne, porzuć to, co zbędne.

Magiczne prak­tyki są jak giełda. Wiele zaklęć wymaga skład­ni­ków, takich jak szklana kula, rośliny, zioła, świece. Oso­bi­ście wolę, kiedy nie­wiel­kie środki wystar­czają na długą wyprawę. Mam poda­ro­wany przez przy­ja­ciela war­kocz z trawy cukro­wej, któ­rego uży­wam od pię­ciu lat. Za każ­dym razem spa­lam odro­binę. Rzu­cam zaklę­cia przy teali­gh­tach, potrzebna mi miska wody, papier, dłu­go­pis i tro­chę kurzu. Zaklę­cia można rzu­cać rów­nież i bez żad­nych przed­mio­tów. Wzy­wa­nie mocy: ener­gii bóstw, anio­łów, prze­wod­ni­ków i innych nie­biań­skich pomoc­ni­ków jest efek­tywne, wymaga tylko kon­cen­tra­cji. Idź do lasu. Usiądź nad rzeką. Włącz gwiazdy do swo­ich szep­ta­nych pra­gnień.

Magiczne obrządki otwie­rają drzwi do kró­le­stwa nie­ogra­ni­czo­nych moż­li­wo­ści – nie­malże zapo­mnia­nego miej­sca, które wciąż pul­suje w naszych żyłach. Magia ofe­ruje nam drogę powrotną po linii życia do naj­istot­niej­szych ele­men­tów nas samych, naszych zahi­ber­no­wa­nych nadziei, naj­daw­niej­szych tęsk­not, jakie opa­ko­wa­li­śmy we wtór­nie użyty papier gaze­towy i wrzu­ci­li­śmy do zaka­mar­ków naszej duszy. Magia cofa nas tam, gdzie świat zewnętrzny rzadko pozwala nam zaj­rzeć, daje nam głos.

Kiedy zanu­rzamy się w magię, stą­pamy po ścież­kach naszej wyobraźni. Zdo­by­wamy wyśnio­nych przy­ja­ciół, z któ­rymi możemy prze­by­wać godzi­nami, gałązka staje się różdżką, zie­jącą ogniem niczym smok. W wielu z nas żywotna, płodna wyobraź­nia została przy­gnie­ciona prozą życia, walką o prze­trwa­nie, obo­wiąz­kami, łamią­cymi serce roz­cza­ro­wa­niami, traumą. Magia daje nam prze­strzeń, gdzie możemy wskrze­sić senne marze­nia i doświad­czyć na powrót dzie­cię­cego zachwytu towa­rzy­szą­cego budzą­cemu się życiu.

Jedy­nym błę­dem, jaki może się nam przy­tra­fić, jest tego nie spró­bo­wać.

Magiczne praktyki i Księżyc

Uczę, że magia, jaka ota­cza Księ­życ, jest zwią­zana z jego fazami. Każda wytwa­rza inną ener­gię, którą trzeba prze­pra­co­wać świa­do­mie i celowo. Służą temu zaklę­cia i rytu­ały pod­czas magicz­nych prak­tyk, a także zacho­wa­nia i czyny w życiu codzien­nym. Pod­czas, gdy więk­szość prak­tykujących magię korzy­sta z kalen­da­rza księ­ży­co­wego, nie robią tego przez cały czas trwa­nia cyklu. Mogą rzu­cić zaklę­cie tylko raz. Nauczam, że gdy się pra­gnie zre­ali­zo­wać jakiś cel czy pra­gnienie, powinno się prak­tykować magię pod­czas wszyst­kich faz Księ­życa. Nawet jeśli przez tydzień nie rzu­cam zaklęć, to krzą­tam się koło moich celów każ­dego dnia. Cza­sem rzu­cam zaklę­cie dwa razy w cza­sie prze­ciw­le­głych faz cyklu. Pomię­dzy nimi obser­wuję i pra­cuję nad swoją ener­gią, sta­ram się, by zmie­nić swoje zacho­wa­nie, nazy­wam swoje blo­kady, sta­ram się je usu­nąć, i robię wiele innych rze­czy. Każda czyn­ność łączy moją ener­gię z ener­gią danej fazy Księ­życa.

Magia Księ­życa jest naj­bar­dziej wydaj­nym instru­men­tem dla rze­czy­wi­stej, przy­no­szą­cej dłu­go­trwałe i kon­kretne efekty magii. Jest holi­styczna. Prosi nas, aby­śmy się rozej­rzeli dookoła, jeśli chcemy osią­gnąć nasze cele. Każda z faz Księ­życa zachęca nas do tego w inny spo­sób. Zwraca się do naszego wnę­trza i tego co zewnętrzne. Nasz spo­sób myśle­nia zmie­nia się: prze­pro­gra­mo­wu­jemy naszą pod­świa­do­mość; dzięki magii i ener­gii, jaką nie­sie, nasze doko­na­nia są wzmoc­nione. Jeśli podej­miemy się jakie­goś kon­kretnego dzia­ła­nia, pozwólmy sobie wyjść poza sche­maty, dosto­so­wujmy to, co robimy do każ­dej z faz Księ­życa, a dostrze­żemy rezul­taty. W ciągu całego cyklu księ­ży­co­wego zbli­żymy się do naszego celu, a sam pro­ces zakoń­czy się głę­boką i trwałą prze­mianą wewnętrzną.

Nie­któ­rzy z prak­ty­ku­ją­cych magię trak­tują Księ­życ niczym bóstwo. Obda­rzoną nie­zwy­kłymi mocami bogi­nię lub boga. Ty rów­nież możesz się do niego modlić, obda­rzać go szcze­gól­nym respek­tem, skła­dać ofiary i spę­dzać czas, obser­wu­jąc go. Możesz zwra­cać się do Księ­życa z pyta­niami jak do każ­dego boga, czego sobie życzy, jak mia­łoby to wyglą­dać, a potem zro­bić to jako sym­bol odda­nia.

Inni pra­cują z ener­gią Księ­życa u pod­staw. Księ­życ sta­nowi wtedy jeden ze skład­ni­ków magii. Jak już wcze­śniej wspo­mi­na­łam, Księ­życ tra­dy­cyj­nie koja­rzony jest z tym, co kobiece – psy­chiką, intu­icją, domem i tym podobne. Nie­któ­rzy wyko­rzy­stują ener­gię Księ­życa, żeby wzmoc­nić swoje zaklę­cia. Na przy­kład rzu­cają je w ponie­dzia­łek w dzień Księ­życa (ang. Mon­day, moon – księ­życ) albo wtedy, kiedy znaj­duje się w swoim astro­lo­gicz­nym domu, czyli pod wpły­wem Raka albo Byka, a to w celu ujarz­mie­nia jego mocy.

Kiedy ktoś prak­ty­kuje magię księ­ży­cową, może chcieć sku­pić się wyłącz­nie na zgod­no­ści tra­dy­cyj­nej magii i usy­tu­owa­niem w związku z tym Księ­życa w punk­cie cen­tral­nym. Wyko­rzy­stuje ele­menty zwią­zane z morzem: korale, muszle, pia­sek, wodę mor­ską czy perły. Podob­nie koja­rzone z morzem zwie­rzęta: wie­lo­ryby, del­finy, narwale, lwy mor­skie, wydry, peli­kany, węgo­rze, koniki mor­skie, pin­gwiny czy też mityczne syreny, sel­kie lub inne stwo­rze­nia. Jak rów­nież nie­które powią­zane z Księ­ży­cem mine­rały, na przy­kład: sele­nit, sre­bro, kwarc, lapis lazuli, cele­styt, kamień księ­ży­cowy (odpo­wiedni rodzaj dla każ­dej fazy – czarny, gdy Księ­życ jest ciemny, różowy dla nowiu, a biały dla pełni).

Są też rośliny odpo­wied­nie do prak­ty­ko­wa­nia księ­ży­co­wej magii: wodo­ro­sty, bylica, ser­decz­nik, męczen­nica, mak, mie­sięcz­nica, nie­bie­ska wer­bena. Rów­nież wodne rośliny jak lotos czy lilie. Podob­nie te kwit­nące nocą białe i sre­brzy­ste rośliny: kró­lowa nocy, bie­luń, wilec biały, jaśmin, wie­sio­łek, lawenda, szał­wia. Soczy­ste owoce i warzywa jak: melony, alo­esy, ogórki.

Kolory łączone z Księ­ży­cem to srebrny, biały, wszyst­kie odcie­nie nie­bie­skiego, sza­rego i czerni.

W spo­sób oczy­wi­sty przy­pi­su­jemy wpły­wowi Księ­życa wszystko, co wiąże się z wodą. Rzeki, stawy, potoki, wodo­spady, gorące źró­dła, tafle lodu, jeziora, deszcz, śnieg, wszyst­kie formy H₂O na naszej pla­ne­cie. Rów­nież dźwięki koja­rzące się z wodą: śpiew waleni, łoskot fal oce­anicz­nych, szmer gór­skich stru­mieni. Wszyst­kie płyny orga­niczne: lim­fa­tyczne i repro­duk­cyjne, łzy, krew.

Każda z faz Księ­życa ofe­ruje spe­cy­ficzną ener­gię. To szansa dla cie­bie, żeby zba­dać, jak współ­gra ona z twoją ener­gią i zamia­rami. Część z magicz­nych prak­tyk two­rzy kolejne odno­śniki: możesz uży­wać per­fum, które przy­po­mi­nają ci o Księ­życu przy­by­wa­ją­cym zie­mi­stymi tonami i kadzi­dłem. Możesz stwo­rzyć swoją play­li­stę, żeby koja­rzyła ci się z ciemną stroną Księ­życa, kobie­cym gnie­wem i odle­głą przy­szło­ścią. W każ­dym z roz­dzia­łów poświę­co­nych innej fazie Księ­życa dodaję wska­zówki do takich zależ­no­ści. Posta­raj się nad nimi popra­co­wać albo wyko­rzy­staj je jako inspi­ra­cję pomocną w utwo­rze­niu oso­bi­stego banku sym­boli.

Możesz chcieć wezwać Księ­życ na pomoc, pra­gnąć, aby stał się twoim ducho­wym prze­wod­ni­kiem w takich momen­tach two­jego życia, kiedy szcze­gól­nie zależy ci na jego jako­ści. Pano­wa­nie nad emo­cjami, zdro­wie emo­cjo­nalne, dobre samo­po­czu­cie, ducho­wość, podą­ża­nie za wewnętrz­nym nur­tem, wital­ność, intu­icja, spraw­ność emo­cjo­nalna, dawa­nie i przyj­mo­wa­nie miło­ści, boska kobie­cość, boska kobieta, podróż, praca rodzi­ciel­ska, tro­ska o wewnętrzne dziecko, wsze­laka magia, całość, prak­tyki wcie­la­nia – to wszystko poję­cia i tematy, za które odpo­wiada Księ­życ. Może być jed­nym z two­ich suwe­ren­nych bóstw przez całe twoje życie. Możesz też, jeśli wolisz, poświę­cić tylko pewien czas na zba­da­nie jego mocy.

Praca z zaklęciami

Zaklę­cie to zamie­rzona czyn­ność wyko­nana w celu doświad­cze­nia prze­miany.

Ów akt sam w sobie jest kre­atyw­nym rytu­ałem, zawie­ra­ją­cym ele­menty, sym­bole, stycz­ność ze źró­dłem, duszą, przod­kami, kon­kret­nymi bóstwami. Kiedy ktoś rzuca zaklę­cie, wyraża swoje życze­nie, świa­do­mie wyko­rzy­stuje roz­ma­ite siły w celu wzmoc­nie­nia naci­sku wokół celu, na któ­rym się kon­cen­truje.

Zaklę­cie to zamiary plus ener­gia plus dzia­ła­nie. Pod­czas rzu­ca­nia zaklęć, twoja wła­sna ener­gia pod­lega grun­tow­nej trans­for­ma­cji. Zaklę­cie ini­cjuje nową ścieżkę, zmianę zacho­wa­nia, stylu życia, prze­ko­nań, powstaje nowe „ja”.

Zaczy­nasz pro­gra­mo­wać sama sie­bie, zestra­jasz ener­gię ze swo­imi pra­gnie­niami. Usta­wiasz ina­czej swój spo­sób myśle­nia: twoje prze­ko­na­nia i słowa, jakich uży­wasz, żeby okre­ślić sie­bie i swoje cele. Myśle­nie wsparte emo­cjami pozwala ci stwo­rzyć nie­zwy­kle silne pole moty­wa­cji wyko­rzy­stu­jące kobiecy wdzięk. Myśle­nie emo­cjo­nalne jest włą­cze­niem pozy­tyw­nych, sil­nych odczuć do prze­my­śleń i powią­za­nie ich z ener­gią, co daje ogromną moc. Kiedy świa­do­mie i celowo łączymy serce z sys­te­mem ner­wo­wym i pod­świa­do­mo­ścią, zmie­nia się nasz oso­bi­sty para­dyg­mat. Zaklę­cie wymaga pew­nych aspek­tów trans­for­ma­cyj­nych, prze­miesz­cze­nia ener­gii, zmiany spo­sobu myśle­nia. Te ele­menty są nie­zbędne do ukształ­to­wa­nia bazy.

Waż­nym aspek­tem ćwi­czeń jest prze­miana, jaka nastę­puje pod­czas samego rzu­ca­nia zaklęć. Zaj­mo­wa­nie się zaklę­ciami jest rów­no­znaczne z pro­ce­sami trans­for­ma­cyj­nymi. Kiedy decy­du­jesz się rzu­cić zaklę­cie, tym samym zgła­szasz goto­wość do zmiany, co w kon­se­kwen­cji nastę­puje. W samym pro­ce­sie rzu­ca­nia zaklęć zawarta jest zgoda na nie­moż­liwą do prze­wi­dze­nia zmianę, będącą rezul­ta­tem two­ich zabie­gów. Decy­zja o rzu­ce­niu zaklę­cia jest zatem kro­kiem w nie­znane.

Czę­ścią sztuki rzu­ca­nia zaklęć jest obser­wa­cja sygna­łów wysy­ła­nych przez nas z wewnątrz i skwa­pli­wo­ści w nauce. Zaklę­cie wzmocni dzia­ła­nia, jakie pod­ję­łaś w sfe­rze rze­czy­wi­stej. Może rów­nież akty­wo­wać pra­gnie­nie, na któ­rym się skon­cen­tru­jemy. Sta­nowi impuls począt­kowy, niczym roz­kwi­ta­jący pąk róży. W takiej chwili pozwól pro­wa­dzić się swo­jej intu­icji, może ona wezwać cię do rzu­ce­nia zaklę­cia, które wła­śnie się wyła­nia z two­jego naj­głęb­szego jeste­stwa, zupeł­nie nie wia­domo dla­czego.

Zapi­suj co robi­łaś, w dzien­niku. Nie­które wiedźmy nazy­wają go gry­mu­arem albo księgą cieni – miej­scem, gdzie zapi­suje się wszyst­kie szcze­góły prak­ty­ko­wa­nia magii. Notuj dzień po dniu wszyst­kie szcze­góły, wier­sze, pie­śni, każde trafne spo­strze­że­nie. Nie pomi­jaj głosu wewnętrz­nego, który wysyła ci wia­do­mość w trak­cie czy też po zakoń­cze­niu rzu­ca­nia zaklęć. Zostaw kilka czy­stych stron, aby móc zapi­sać, co stało się po kilku tygo­dniach czy nawet mie­sią­cach od momentu, gdy rzu­ci­łaś zaklę­cie.

Zaklęcia i zamiary

Zanim rzu­cimy zaklę­cie, musimy jed­nakże mieć nie­za­chwiane prze­ko­na­nie, że osią­gniemy to, czego pra­gniemy. Prze­kształ­cić zamiary w solidną wie­dzę i kla­rowne dzia­ła­nie. Dla­tego powin­ni­śmy zdo­być się na uczciwą reflek­sję nad tym, czego naprawdę pra­gniemy, zanim oddamy się magii.

Zanim rzu­cisz zaklę­cie, pozo­staw sobie czas do namy­słu, oceń szcze­rze swoje inten­cje. Czego chcesz i dla­czego? Nasze zaklę­cie jest sym­bo­lem głęb­szego pra­gnie­nia, potrzeby uzdro­wie­nia naszego rdze­nia. Uczci­wie bada­jąc motywy przed przy­stą­pie­niem do zaklęć, moc­niej wią­żemy się z naszymi ocze­ki­wa­niami. Jeśli naszym pierw­szym impul­sem jest pra­gnie­nie wzbo­ga­ce­nia się, powin­ni­śmy zadać sobie pyta­nie, dla­czego? Czy dla­tego, że sta­wiamy znak rów­no­ści mię­dzy pie­niędzmi a wol­no­ścią? Pod­świa­do­mie tęsk­nimy za bez­pie­czeń­stwem i sta­bil­no­ścią? Być może myl­nie łączymy to, ile mamy pie­nię­dzy, z tym, ile jeste­śmy warci jako ludzie. Kiedy sta­wiamy sobie pyta­nia o motywy, dodaje to przej­rzy­sto­ści naszym inten­cjom. Zanim więc rzu­cisz zaklę­cie, na wszelki wypa­dek upew­nij się co do swo­ich moty­wów. Roze­znaj się w swo­ich prze­ko­na­niach i pra­gnie­niach, tak aby zapa­no­wała pomię­dzy nimi rów­no­waga. Pomoże ci to usta­wić swoją pod­świa­do­mość na wła­ści­wym torze, który będzie zin­te­gro­wany z two­imi zaklę­ciami.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Nola Tay­lor Redd, „Was the Moon For­med?” Space .com, 16.11.2017. [wróć]

2. Ewen A. Whi­ta­ker, Map­ping and Naming the Moon: A History of Lunar Car­to­gra­phy and Nomenc­la­ture, Cam­bridge, UK: Cam­bridge Uni­ver­sity Press, 1999. [wróć]

3. Kim Long, The Moon Book: Fasci­na­ting Facts About the Magni­fi­cent, Myste­rious Moon, Boul­der, CO: Net Library, Inc., 1999, 89. [wróć]

4. Monica Sjöö and Bar­bara Mor, The Great Cosmic Mother: Redi­sco­ve­ring the Reli­gion of the Earth, San Fran­ci­sco, CA: Har­pe­rOne, 1987, 151. [wróć]

5. Hanne Jakob­sen, „What Would We Do Without the Moon?” scien­ce­nor­may.no, 12.01.2012, https://scien­ce­nor­way.no/for­sk­nin­gno-nor­way-pla­nets/what-would-we-do-without-the-moon/1433295. [wróć]

6. Matt Jack­son, Lunar & Bio­dy­na­mic Gar­de­ning: Plan­ting Your Bio­dy­na­mic Gar­den by the Pha­ses of the Moon, New York: Cico Books, 2015. [wróć]

7. Geo­rge Got, Weird Things That Have Been Left on the Moon, „Futu­rism”, 2017, https://vocal.media/futu­rism/weird-things-that-have-been-left-on-the-moon. [wróć]

8. Tak India­nie pół­noc­no­ame­ry­kań­scy nazy­wali kon­ty­nent (przyp. tłum.). [wróć]

9. W jęz. angiel­skim Księ­życ jest rodzaju żeń­skiego i tak autorka o nim mówi: jako o kobie­cie, jego kobie­cych cechach. [wróć]

10.The Old Far­mers’ Alma­nac, Alma­nac Publi­shing Com­pany, 203 edi­tion, 2020. [wróć]

11. Caro­lyn McVic­kar, In the Light of the Moon, New York: Mar­lowe & Com­pany, 2003. [wróć]

12.Ryokan: Zen Monk-Poet of Japan, przeł. Bur­ton Wat­son, New York: Colum­bia Uni­ver­sity Press, 1992. [wróć]

13. Sjöö and Mor, The Great Cosmic Mother, 169. [wróć]

14. Ibid., 156. [wróć]

15. Sung Ping Law, The Regu­la­tion of Men­strual Cycle and Its Rela­tion­ship to the Moon, „Obste­trics and Gyne­co­logy”, 11.01.2011, https://obgyn.onli­ne­li­brary.wiley.com/doi/abs/10.3109/00016348609158228?sid=nlm:pub­med). [wróć]

16. Doula – kobieta towa­rzy­sząca rodzą­cym, wspie­ra­jąca je radą (przyp. tłum.). [wróć]

17. Mar­got Adler, Dra­wing Down the Moon: Wit­ches, Dru­ids, God­dess-Wor­ship­pers, and Other Pagans in Ame­rica Today, Boston, MA: Beacon Press, 1986. [wróć]

18. Silvia Fede­rici, Cali­ban and the Witch, New York: Auto­no­me­dia, 2014. [wróć]