Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
22 piosenki i wiersze oraz jedna proza – wszystkiego akurat tyle, by powstał elektryzujący „album” muzyczno-poetycki autorki, która od dłuższego czasu rozwijała w swej twórczości balladowy żywioł. Frazy tomu osaczają czytelnika melodyjnym rytmem i kojącymi aluzjami, by znienacka wykonać idealne mordercze pchnięcie. Znajdziemy tutaj miłość, zdradę, używki i dancingi, słodkie upojenia i gorzkie doświadczenia, a przede wszystkim śmierć, różne jej fortele i zapowiedzi. Można tej płyty słuchać w kółko – poezja Podgórnik jest nie do zdarcia!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 16
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
zakupiono w sklepie:
Sklep Testowy
identyfikator transakcji:
1634877667879039
e-mail nabywcy:
znak wodny:
Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest. Miej odwagę patrzeć
na mnie z salomonowych wzgórz, znad partyjek
tryktraka. Między transmisjami huraganów, powodzi
i relacją live z trzystu i siedmiu plag
globalnej półkultury. Znad zagład wszechświata.
Pozwól mi rzewnie płakać przy słabych serialach i w
przerwach reklamowych między serialami i w
damskich przebieralniach i w kiblach na stacjach
benzynowych stawianych hojnie przez mojego ojca.
Nie pozwól mi spać w pociągach i się włóczyć
po manifestacjach, wiecach i ceremoniach, których
większość obojgu nam jakoś urąga.
Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest, miej w opiece koty
i psy ze schroniska. I nigdy więcej nie pozwól mu dzwonić.
Albo spraw, żebym więcej nie słyszała dzwonka.
Gdy na początku jest słowo, niech stanie się cisza.
Na nazwisko mam Podgórnik, nazywają mnie Marteczką
Rodzice, a koledzy mówią: Marti. Kochankowie czasem:
Martuś, może dałabym im dziecko, gdyby nie to, że są
Dla mnie dawno martwi.
Gdy się czyn popełni wredny, żaden glejt już niepotrzebny
Żaden ślubu akt
Żaden zgonu akt
Gdy się czyn popełni podły, pomagają tylko modły.
Urodziłam się w Sosnowcu, ale z serca jestem śląska
Rodzice w śląskiej chrzcili mnie katedrze.
Szkół wysokich nie kończyłam, ale pilnie się uczyłam
I na zabójstwach znam się całkiem biegle.
Mówią mi, że się puszczałam, ale ja po prostu spałam
W nie zawsze swoich hotelowych łóżkach.
No rzucajcie kamieniami w mój kurhanik z marzeniami
Którego bez wezwania nie opuszczam.
Prawdą jest, że raz zabiłam, we krwi dłonie umoczyłam
Lecz tu na ziemi uszło mi to płazem.
Do wszystkiego się przyznałam, przez sekundę żałowałam
I