Nadal ją nosisz - Paulina Wiadrowska - ebook + książka

Nadal ją nosisz ebook

Wiadrowska Paulina

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Czy można uciec przed przeznaczeniem, gdy coś wciąż przyciąga nas do siebie jak magnes?

Losy Kariny i Antoniego przeplatają się ze sobą przez całe ich życie. Mimo upływu lat nadal łączy ich tajemniczy symbol – bransoletka, którejdziewczyna nigdy nie zdołała zdjąć. To nie tylko pamiątka z przeszłości, ale też dowód prawdziwej miłości.

Kiedy ich ścieżki ponownie się krzyżują, stają przed trudnymi wyborami. Czy uczucie, które przetrwało próbę czasu, okaże się wystarczająco silne, by pokonać wszelkie przeszkody? A może będzie wymagałozbyt wielu poświęceń?

"Nadal ją nosisz" to poruszająca opowieść o bolesnych decyzjach, utraconych szansach i tęsknocie, która nigdy nie gaśnie. Czasami przeszłość daje o sobie znaćbardziej, niż jesteśmy w stanie znieść...

Książka wydana przez Wydawnictwo Nie powiem, Hm zajmuje się dystrybucją wersji elektronicznej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 212

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Nadal ją nosisz © Paulina Wiadrowska

© for the Polish edition by Wydawnictwo Hm…

All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek

fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody twórców.

Pod redakcją: D.B. Foryś

Redakcja: Katarzyna Janasz

Korekta: Ewa Popielarz, Beata Sagan-Szendzielorz

Projekt okładki: Tomasz Banasik, D.B.Foryś

Skład: Marcin Halski

ISBN E-BOOK: 978-83-68177-37-4

Wydanie pierwsze

Wojkowice 2024

Wydawnictwo Nie powiem

Email: [email protected]

Telefon: 518833244

Adres: ul. Sobieskiego 225/9, 42-580 Wojkowice

Wersja papierowa dostępna na:

www.niepowiem.com.pl

Karina

Początek lata 2023

Z czym może się kojarzyć ta pora roku? Z wakacjami? Czemu nie. Z przyjemnymi wieczorami i popijaniem ze znajomymi chłodnego monitor, które uwielbiam? O tak. Nic nie zapowiadało, że właśnie o tej porze roku zmieni się moje życie. Słońce grzało niesamowicie, a ludzie dookoła biegali zaganiani, zajęci swoimi sprawami. Zdawali się nie dostrzegać uroków dnia. Ja też tamtego upalnego popołudnia wydawałam się zamyślona. Miałam przeczucie, że coś nade mną wisi. Znacie to? Kiedy czekacie na coś, co ma się wydarzyć, ale nie wiecie, kiedy to nastąpi? Możecie tylko cierpliwie czekać. Naprawdę frustrujące.

* * *

Wracam ze spotkania z przyjaciółką. Typowe pogaduszki o wszystkim i o niczym. Kobietom często przypisuje się plotkarstwo, zwłaszcza mężczyźni lubią stawiać taki zarzut. Nie zaprzeczę ani nie potwierdzę, ale jednego jestem pewna: rozmowa z przyjaciółką o głupotach potrafi zrelaksować, a przy okazji dostarczyć nieco informacji o aktualnych sensacjach, co pozwala uniknąć ewentualnego faux pas. Przynajmniej ja tak uważam. Wciąż się uśmiecham na wspomnienie naszej popołudniowej kawy.

Telefon wibruje mi w torebce. Cholerka. Czy ta torebka jest bez dna? Idę przed siebie, nie zwracając uwagi na pieszych wokół. Mam!

– O Boże! – Zderzam się nagle z twardym jak skała ciałem. – Aut… Mógłby pan uważać, jak chodzi! – warczę, schylając się po telefon, który wypadł mi z dłoni i wylądował na chodniku.

Kretyn.

Żadnej reakcji. Podnoszę telefon, a gdy spoglądam przed siebie, w pierwszej chwili mam ochotę się roześmiać. Mikrosekundę później czuję chłód rozlewający się po całym moim ciele, i to pomimo słońca, którego żar jeszcze parę minut temu razem z Julką przeklinałyśmy.

Patrzymy na siebie dłuższą chwilę, nie wiedząc, jak zacząć.

– Nadal ją nosisz… – Kieruje wzrok na moją bransoletkę, którą dostałam od niego na samym początku naszego prawie trzyletniego związku.

Usiłuję przybrać obojętną minę.

– To tylko bransoletka, mam słabość do biżuterii.

Jego oczy jakby smutnieją, podczas gdy ja patrzę w nie odważnie, bez cienia zawahania. To tylko gra pozorów. Ale czego on się spodziewa? Przypadkowo wpadamy na siebie po pięciu latach i mam mu się rzucić na szyję? Po tym wszystkim? Po tym koszmarze, który przeszłam? Jeżeli tak myśli, to postradał zmysły.

– Wszystko u ciebie w porządku – stwierdza po dłuższej chwili przypatrywania mi się.

Cisza między nami jest dziwna. Nie rozumiem jej, więc pytam, czy u niego też wszystko dobrze.

– Tak. Chyba tak – odpowiada. – Cieszę się, że się spotkaliśmy, nawet przypadkowo. – Posyła mi ledwo zauważalny uśmiech. – Może… wyskoczymy gdzieś na kawę? Zmieniłaś numer telefonu?

– Nie, nie zmieniłam – odpowiadam po szybkim wdechu. Czuję, jak puls mi przyśpiesza.

– To świetnie. Zadzwonię i się umówimy, bo pewnie teraz się śpieszysz.

Nadal na mnie patrzy, jakby na coś czekał. Jakby chciał, żebym powiedziała mu coś ważnego.

– To ja lecę, rzeczywiście się śpieszę. Cześć.

Zmuszam nogi, żeby ruszyły się z miejsca, chociaż przychodzi mi to z wielkim trudem. Odwracam się szybko, a następnie wtapiam się w tłum, żeby zniknąć mu z oczu.

Jadąc metrem, rozmyślam o tym, co się wydarzyło. Skłamałam. Ta bransoletka zawsze była dla mnie cenna. I nadal jest, tak jak on kiedyś – do pewnego momentu najważniejsza osoba w moim życiu. Ale teraz wszystko się zmieniło. Teraz mam nowe życie, które z trudem zbudowałam. Znów wyszłam na prostą. Mam mężczyznę, który mnie kocha. Z wzajemnością. Prawda, Karina? Czy ja staram się przekonać samą siebie? Przecież jest dobrze. Jeszcze dziesięć minut temu wszystko się układało. Jedno przypadkowe spotkanie nie przekreśli mi całego życia.

Oczekuję od siebie odpowiedzi, ale ta sytuacja ewidentnie wytrąciła mnie z równowagi. Już dawno pogodziłam się z tym, że nigdy go więcej nie zobaczę, choćby przypadkiem. Po co chce się ze mną umówić? Żeby sprawdzić, czy nie zepsułam sobie przez niego życia? To chore.

Mimowolnie kieruję wzrok na stojącą obok parę. Chłopak trzyma dłoń dziewczyny, która śmieje się cicho. Nagle zbliża się do niej, po czym składa na jej ustach długi, namiętny pocałunek. To piękne. Nie interesuje ich oburzenie innych pasażerów w przestrzeni publicznej, jaką jest komunikacja miejska. Ta dwójka żyje chwilą.

Przypomina mi to jego i mnie kiedyś. Beztroscy i spragnieni wyzwań, jakie stawiało przed nami życie. Nie baliśmy się przeszkód. Myślałam, że miłością można przenosić góry. Wierzyłam w to z całego serca. Ale potem dorosłam, a życie zweryfikowało te młodzieńcze mrzonki.

Czuję znajome pieczenie pod powiekami. Przykładam dłonie do oczu, by jednym ruchem wytrzeć napływające łzy. Przewracam oczami i szybko wysiadam z metra.

* * *

Wchodzę do mieszkania. Staram się zachowywać, jakbym wróciła normalnie po pracy. Ale już pierwsze słowa Michała uświadamiają mi, że to spotkanie zrobiło na mnie wrażenie.

– Kupiłaś ciasto i jakieś warzywka, żeby zrobić tartę, skarbie?

Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią, ale nie, nie będę kłamać. Przynajmniej nie na początku.

– Zapomniałam – odpowiadam sucho. – Zaraz pójdę. – Nie wiem, czemu mówię to takim tonem, przecież Michał w niczym nie zawinił. Muszę się ogarnąć.

– Nie trzeba. Ja to załatwię.

Wchodzi do łazienki, gdy myję ręce. Obejmuje mnie w pasie, dając mi buziaka w szyję.

– A dzwoniłaś do swojej mamy? Miałaś powiedzieć, że przyjedziemy do nich w sobotę wcześniej.

Cholera. Co się ze mną dzieje?! Zapomniałam na śmierć.

– Tak – tym razem kłamię. – Nie mają z tym problemu. – Wysilam się na uśmiech. – Pójdziesz po warzywa?

– Jasne. – Całuje mnie, ale zaraz pyta: – Ciężki dzień w pracy?

– Oj tak – stwierdzam z przekonaniem, ukrywając przed nim oczy, które zawsze mnie zdradzają.

Zostaję sama w domu. Padam na kanapę, kiedy przychodzi SMS.

„Spotkajmy się jutro o dwudziestej w naszym miejscu. Antoni”.

Z niewiadomych przyczyn serce mi przyśpiesza, a przecież nie powinno, bo umarło dla niego dobrych pięć lat temu…

* * *

Antoni

Leżę na łóżku. Trzymam w ręce telefon, czekając na wiadomość od Kariny. Pomimo że non stop gapię się w ekran, mogłem przecież nie zauważyć SMS-a…

Co ty wyprawiasz, stary? Znów chcesz namieszać w jej życiu? Nie chcę mieszać, ale dziś, kiedy zobaczyłem ją na ulicy, nie mogłem się oprzeć, żeby jej nie zaczepić. Wyglądała na zszokowaną. Na każde moje pytanie odpowiadała, kłamiąc mi prosto w oczy. Poczułem, że zbudowała potężny mur wokół serca, by pokazać mi, że nauczyła się oszukiwać. Żeby nie zostać zranioną ponownie, tak jak przeze mnie pięć lat temu. Tyle się od tamtej chwili pozmieniało. Ja się zmieniłem.

Wstaję z łóżka, aby dolać sobie whisky. Upijam łyk, gdy mój telefon wibruje na stoliku nocnym. Momentalnie odkładam szklankę. Podbiegam do łóżka.

„Dobrze. Tylko bez spóźnień ☺”.

Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Zdaję sobie sprawę, że jutrzejsze spotkanie nie będzie łatwe, zacznie się gra pozorów, ale cieszę się, że znów ją zobaczę. Odkąd się rozstaliśmy, regularnie sprawdzałem jej Instagram i konto na Facebooku. To chore, ale chciałem wiedzieć, co u niej, czy sobie radzi. A teraz, gdy los daje nam szansę, nie mogę tego zaprzepaścić. Po prostu nie potrafię przejść obok niej obojętnie.