Naomi - Litkowiec Kinga - ebook + audiobook + książka

Naomi ebook

Litkowiec Kinga

4,3

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Naomi Lorenz miała zginąć z rąk Mateo Terrona, ale płatny zabójca darował jej życie. Problemy zaczęły się wtedy, kiedy szef klanu dowiedział się o zdradzie swojego człowieka. Pogłębiły się jeszcze bardziej, kiedy Mateo po raz drugi uchronił Naomi przed śmiercią, a stały się naprawdę poważne, kiedy do gry włączył się Zachar Morozow, bezwzględny boss rosyjskiej mafii. Jeśli Naomi do tej pory miała wątpliwości, czy rzeczywiście nikomu nie może ufać, to teraz rozwiały się one bez śladu…

"Kobieta uwikłana w sieć intryg i kłamstw. Płatny zabójca, który ratuje jej życie, a tym samym naraża się swojemu przełożonemu. Miłość, zdrada, namiętność i ogrom niebezpieczeństwa. Właśnie to znajdziecie w najnowszej książce Kingi Litkowiec, która każdą kolejną powieścią potwierdza, że powoli staje się Królową romansów mafijnych. Serdecznie polecam!"
K.N. Haner

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 248

Oceny
4,3 (1713 oceny)
1008
409
202
75
19
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ruddaa

Nie polecam

Bez komentarza 🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️
20
Ewakr1

Z braku laku…

nie
10
Dorotawawa1985

Nie oderwiesz się od lektury

Mimo opini które czytałam sięgnęłam po tą pozycję i powiem szczerze nie zawiodłam 😍
00
mamcia00

Nie oderwiesz się od lektury

Buziaki dla autorki książki
00
Edyta5135

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna fabuła.
00

Popularność




Projekt okładki: Marta Lisowska

Redaktor prowadzący: Grażyna Muszyńska

Redakcja: Jacek Ring

Redakcja techniczna i sklad wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Blanka Lipa, Barbara Milanowska (Lingventa)

Zdjęcie na okładce

© Kiselev Andrey Valerevich/Shutterstock

Element graficzny w tekście: „comic style bullet” by Olena Panasovska, from thenounproject.com

© by Kinga Litkowiec

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021

ISBN 978-83-287-1636-0

Wydawnictwo Akurat

Wydanie I

Warszawa 2021

fragment

Wszystkim moim Czytelnikom

Prolog

Naomi

Ludzie często mówią o wakacyjnym romansie. Przygodzie życia, krótkim love story, niezapomnianych chwilach. Wyjeżdżamy na wakacje, poznajemy kogoś, a wtedy pojawia się chemia. Później wracamy do domu, bogatsi o wspomnienia i często ze złamanym sercem. Można by nazwać lato romantyczną porą roku. Ja jednak mam zupełnie inne zdanie na ten temat. Mój romans przydarzył się zimą. Nie była to jednak zwykła krótka znajomość, choć bardzo tego chciałam. Stokroć bardziej wolałabym skończyć ze złamanym sercem. Kiedy uciekałam z Kalifornii do Chicago, nie spodziewałam się, że spotka mnie tam coś takiego. Chciałam przemyśleć swoje życie, zamiast tego jednak skomplikowałam je jeszcze bardziej. Pojawić się w złym miejscu o złej porze – w moim przypadku to bardzo bolesna prawda.

Nie znałam go, był jednak pierwszą osobą, przed którą otworzyłam się z taką łatwością. W środku zimy, na dachu jednej z kamienic, opowiedziałam mu o tym, co tak bardzo mnie wtedy bolało.

Trzy miesiące wcześniej. Chicago.

– Uciekałam przed kimś – zaczęłam opowiadać, ponownie patrząc przed siebie. – Trafiłam do starej kamienicy, później na jej dach, a na koniec tutaj. Tak naprawdę nie wiem, gdzie dokładnie jestem. Zatrzymałam się w hotelu Gold Rose. Chyba będę musiała złapać taksówkę, żeby do niego wrócić. – Zaśmiałam się cierpko. – Tak czy inaczej, mam teraz dziwny czas w życiu. Najpierw uciekłam z domu, kiedy moi rodzice poinformowali mnie, że zostałam adoptowana, później musiałam uciekać, bo szło za mną dwóch podejrzanych typów. – Westchnęłam. – Nie wiem, po co ja ci to w ogóle mówię – burknęłam na koniec.

Kątem oka zauważyłam, że mężczyzna się poruszył. Stanął obok, ale zdawał się nie zwracać na mnie uwagi. Skupił się na kimś, kto przechodził właśnie w dole ulicą. Z ciekawości sama przyjrzałam się tej osobie, ale było zbyt wysoko, żeby dojrzeć jakikolwiek szczegół.

– A więc prawdę o swoim pochodzeniu postanowiłaś odreagować w ten sposób – skomentował po chwili.

– Nie wpadłam na inny. Jednak nie żałuję. Mieszkam w Kalifornii od urodzenia, ale dopiero tutaj poczułam się jak w domu.

– Wierz mi, w Chicago nie jest tak kolorowo, jak może ci się wydawać – powiedział tajemniczo.

– Wierzę, w końcu uciekłam na dach, bo ktoś mnie gonił – zażartowałam.

Często wracałam myślami do naszego pierwszego spotkania. Zastanawiałam się, dlaczego pozwolił mi wrócić do hotelu, z pewnością wiedział, że jestem kobietą, którą miał zabić. Mimo to rozmawiał ze mną, zupełnie jakby chciał mnie poznać. A później… Cóż, wszystko, co się wtedy działo, przypominało sen. Trudno uwierzyć, że takie rzeczy zdarzają się naprawdę. Sama miałam problem z pogodzeniem się z tym, co mnie spotkało. Ludzie żyją w przekonaniu, że to, co złe lub niewyobrażalne, nie ma prawa się im przydarzyć. Bo przecież to dzieje się jedynie w filmach. Też tak myślałam. Kiedy słuchałam o napadach, porwaniach, gwałtach, było mi przykro, ale od razu pojawiała się myśl, że przecież to mnie nie dotyczy.

Z moim niedoszłym zabójcą przeżyłam gorące chwile. Choć wydaje się to historią z filmu, wszystko działo się naprawdę. Dałam mu się uwieść, kiedy myś­lałam o nim jak o wyjątkowo przystojnym wariacie. Na samo wspomnienie tamtego momentu błyskawicznie dostawałam gęsiej skórki. Wtedy nie byłam sobą, a może po raz pierwszy zrobiłam to, co chciałam. Po wszystkim pragnęłam uciec, ale on mi na to nie pozwolił. Właśnie wówczas wyznał, że jest zabójcą i zamierzał mnie zabić. Za co? Za błąd innej osoby.

To były wyjątkowo dziwne dwa dni, ale nie żałowałam ani minuty. Będę to wspominać do końca życia. To smutne, że często tylko wspomnienia nam pozostają. Jakkolwiek by to brzmiało, nie zakochałam się w człowieku, który na początku chciał mnie zabić. Po prostu on pierwszy dał mi poczuć, że żyję. Pozwolił pozbyć się hamulców, które towarzyszyły mi całe życie. W obcym mieście nie było to trudne. Nikt mnie nie znał, nikt nie oceniał. Mateo wszystko ułatwiał, każdy jego gest sprawiał, że nie zastanawiałam się nad konsekwencjami, nie rozważałam wad i zalet moich decyzji. Po prostu robiłam wszystko, na co miałam ochotę.

Gdy nadszedł czas rozstania, kazał mi o sobie zapomnieć, wymazać z pamięci swoje istnienie, ale to było nierealne. Nawet gdybym bardzo chciała, nie potrafiłabym tego zrobić. Jak zapomnieć o kimś, kto pokazał mi życie w zupełnie innym świetle? Jak nie myśleć o mężczyźnie, który w czterdzieści osiem godzin wywołał u mnie cały wachlarz emocji?

Po trzech miesiącach od naszego ostatniego spotkania jego obraz w mojej głowie był wciąż wyraźny. Kiedy zamykałam oczy, widziałam go tak dokładnie, jakby naprawdę stał przede mną. Pamiętałam każdy centymetr jego ciała, zielone oczy, pełne usta i to obezwładniające spojrzenie.

„Nigdy nie poznałam Mateo…”

Wmawiałam to sobie każdego dnia.

Mateo

Po kilku tygodniach spędzonych w Stanach mog­łem w końcu wrócić do Francji. Właśnie tu znajdowało się serce klanu, dla którego pracowałem. Od zawsze czułem się tam najlepiej. Mimo że byłem Amerykaninem, to właśnie ten kraj traktowałem jak dom. Czas zdawał się płynąć w nim inaczej. Być może widziałem to tak dlatego, że nigdy nie dostawałem zleceń w tym państwie. Przylatywałem tutaj, gdy miałem wolne lub musiałem spotkać się z szefem. Tym razem chodziło o obie kwestie. Po trzech miesiącach, podczas których nie miałem czasu odpocząć, postanowiłem zregenerować siły. To było ważne. Zabijałem na zlecenie, musiałem być w pełni gotowy do każdego zadania.

Chciałem się spotkać z szefem, porozmawiać z nim o kilku sprawach, o których z przyczyn bezpieczeństwa lepiej nie dyskutować przez telefon. Jako jeden z jego najlepszych ludzi miałem możliwość rozmowy z nim twarzą w twarz. To zaszczyt, bo większość jego podwładnych nie wiedziała nawet, jak wygląda ich zleceniodawca. Roger wziął mnie pod swoje skrzydła, kiedy miałem czternaście lat. Pracował dla niego mój ojciec, który przez chwilę nieuwagi stracił życie w sposób, w jaki sam pozbawiał go innych – został zamordowany. W naszym zawodzie nie ma miejsca na błąd ani czasu na zastanowienie. Trzeba działać szybko i być przygotowanym na każdą ewentualność. Ojciec zawsze mi to powtarzał, a jednak pewnego dnia się zawahał. Nie tęskniłem za nim. Nigdy nie byliśmy ze sobą blisko. Tak naprawdę ledwo go znałem. Odszedł od matki, zanim przyszedłem na świat. Kiedy umarła, zjawił się na pogrzebie, powiedział mi, czym się zajmuje, i poinformował, że będę robił dokładnie to samo. Byłem zbyt młody, żeby rozumieć powagę tej sytuacji. W pewnym sensie poczułem się wyróżniony, lepszy od innych, bo miałem zabijać. Szybko uświadomiłem sobie, że powinienem uciekać, kiedy ojciec powiedział mi, co zamierza. W mojej głowie wszystko wyglądało atrakcyjnie, a ja czułem się jak bohater filmów, które oglądałem, kiedy mojej matki nie było w domu. Później zobaczyłem, co tak naprawdę oznacza zabić. Nie chciałem tego. Wymiotowałem, kiedy ojciec zamordował przy mnie człowieka. Prosiłem, żeby mnie oddał. Nie chciałem być taki jak on. Było już jednak za późno. Umiałem się dostosować, więc kiedy skończyłem szesnaście lat, nie myślałem o tym, że robię źle. Poza tym ojciec dokładnie wpoił mi wszystkie zasady, którymi sam się kierował. Zrozumiałem przynajmniej, dlaczego zostawił ciężarną kobietę z taką łatwością. Zginął niedługo po moim awansie. Miałem dwadzieścia lat, kiedy Roger zaprosił mnie do siebie i zobaczyłem go po raz pierwszy. Rok później zabito mojego ojca, a ja szybko o tym zapomniałem. Był dla mnie jak każdy inny człowiek, nigdy nie patrzyłem na niego, jak na członka rodziny. On sam nigdy tak mnie nie traktował. Kazał mówić do siebie po imieniu. Powtarzał, że więzy krwi nie mają znaczenia. Uwierzyłem mu i robiłem wszystko, czego wymagał. Z każdym miesiącem było łatwiej. Nie pamiętam momentu, w którym rzeczywiście przestałem widzieć w nim ojca.

W chwili, gdy przechodziłem przez lotnisko, poczułem się znacznie lepiej. Paryż zawsze działał na mnie uspokajająco. Ostatni pobyt tutaj zepsuła mi pewna brunetka, o której wolałem nie myśleć. Zaraz po tym, jak tu przyleciałem po wykonanej misji, dostałem telefon z nowym zleceniem. Nie podobało mi się, że muszę lecieć do Stanów, których szczerze nienawidziłem, tylko po to, by zabić jakąś kobietę. Chciałem zrobić to szybko, żeby wrócić do Paryża i przyglądać się ludziom, którzy jakimś cudem wierzyli jeszcze w magię świąt. Wszystko jednak uległo zmianie. Byłem pewien, że nigdy nie zrozumiem, co sprawiło, że oszczędziłem tę dziewczynę. Po raz pierwszy nie wykonałem swojego zadania, a także zrobiłem wszystko, żeby moja niedoszła ofiara była bezpieczna. Dla innych jest martwa, więc i ja powinienem myśleć o niej w ten właśnie sposób.

Naomi Lorenz nie żyje.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Wydawnictwo Akurat

imprint MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz