Pole Girl. Prywatny taniec - Litkowiec Kinga - ebook
BESTSELLER

Pole Girl. Prywatny taniec ebook

Litkowiec Kinga

4,1

Opis

Kolejny romans o dziewczynie tańczącej w klubie?

Nie tym razem.

Nicole Read nie ma w życiu lekko. Uciekając od toksycznej rodziny, postanowiła zamieszkać w Portland. Pracuje w korporacji, mając za szefa tyrana bez sumienia. Ma jednak pasję, która pozwala jej choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości i problemów dnia codziennego – pole dance.

Taniec miał być dla niej czymś osobistym. Nigdy nie chciała dzielić się tym przeżyciem z kimkolwiek. Dlatego trenowała w prywatnej sali, gdzie nikt nie powinien jej obserwować. Nie przewidziała jednak, że pewnego dnia zjawi się mężczyzna, który nie przejdzie obok niej obojętnie.

Damon Black to człowiek o dwóch twarzach. W Portland znany jest jako poważny biznesmen, ale prowadzi także nielegalny klub nocny. Kiedy widzi taniec Nicole, postanawia zmusić ją do prywatnego pokazu. Nic nie jest w stanie go powstrzymać...

To miał być tylko taniec.

Nic więcej.

Gdy pożądanie bierze górę nad rozsądkiem, zwykły układ może zmienić się w gorący romans.

Co się stanie, gdy Nicole pozna mroczną tajemnicę Damona?

Czy uda im się przetrwać, kiedy los sprowadzi na nich niebezpieczeństwo?

Jaką cenę przyjdzie im zapłacić za swoje decyzje?

Wejdź do świata, w którym nic nie jest oczywiste.

 

„Gorący taniec. Ostry seks. Bolesne tajemnice, które mogą ich zniszczyć. Tych emocji nie da się opisać. Koniecznie musisz to przeczytać!” -  K.N.Haner, pisarka

„Dzięki „Pole Girl" tanecznym krokiem wejdziecie do świata pełnego namiętności i pożądania, ale także władzy oraz niebezpieczeństwa. Autorka stworzyła niebanalną historię pełną erotyzmu, dominacji i uległości, od której nie będziecie mogli się oderwać aż do ostatniej strony. Ta książka pokaże Wam, jak wiele dwoje zupełnie odmiennych ludzi może poświęcić dla miłości. Gorąco polecam!” -  Ludka Skrzydlewska, autorka

„Kinga Litkowiec stworzyła zmysłową i pikantną historię, przeplataną nutką zaborczości i uległości. Pole Girl to książka, którą powinna mieć na swojej półce każda niegrzeczna czytelniczka. Polecam!” -  Ana Rose, autorka

„Pole Girl to jest coś, czego się nie spodziewacie. Historia wciągnie Was już od pierwszych stron i nie pozwoli się oderwać nawet na moment. To nie jest kolejna książka o striptizerce, która musi w ten sposób zarabiać na życie. Pole girl to historia, jakiej jeszcze nie znacie. Polecam!” -  Agata Sobczak, autorka

„Szczypta mroku, namiętna dziewczyna, niebezpieczny mężczyzna i fascynująca gra, którą ze sobą toczą. Kinga Litkowiec uwiedzie Cię i zafascynuje tańcem, któremu nie oparł się nawet sam Damon Black. Niebezpiecznie erotyczna i seksowna fabuła "Pole Girl" pochłania bez reszty, pozostawiając z uczuciem niedosytu.” - Anna Tuziak, autorka

„Taniec... Zwykły taniec, który przeradza się w coś mocniejszego, seksownego i niebezpiecznego. "Pole girl" to powieść, która zabierze Was w świat pożądania i pokaże sztukę uwodzenia pełnego piękna i pasji. Obsesja, która przeistacza się w zupełnie coś innego! Wasze serca przyspieszą, a emocje wezmą górę. Kolejna powieść Kingi, która zaprasza do erotycznej gry. Polecam!” - Paulina Ampulska, autorka

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 409

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (1801 ocen)
911
419
289
132
50
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Lovebook87

Całkiem niezła

Szczerze? Naprawdę spodziewałam się czegoś innego 🙈🙈 Książka nie jest zła... ale mam wrażenie że jest całkowicie przesiąknięta sexem , główni bohaterowie więcej ze sobą sypialni niż rozmawiali 🙈🙈 Końcówka sprawiła że dałam jednak te trzy gwiazdki. Czytam o wiele lepsze książki... gdzie główni bohaterowie a raczej bohaterki miały to "coś" w sobie, tutaj dziewczyna jest zwyczajnie nudna,nie budzi zainteresowania czytalnika :( Za to ON to już inna lepsza bajka :)
90
Agata910211

Nie polecam

Strasznie słaba, nie dałam rady doczytać do końca. Za szybka akcja, nie wiadomo nic o bohaterach. Płytka. Przykre to, że każdy może napisać książkę, a wydawnictwa z braku laku wydają takie... coś
40
lezak_2006

Nie polecam

Jak dobrze, że jest legimi. Cieszę się, że nie musiałam kupować tej książki. Masakra.
20
Menelka91

Z braku laku…

Książka daje rade przez pierwsze 200 str. Później już coraz ciężej się czytało . Brak akcji , bardzo dużo sexu , bohaterowie nudni jak 'flaki z olejem'.
20
Gosiacz10

Z braku laku…

Słaba książka. Niestety. Tą autorkę stać zdecydowanie na więcej.
00

Popularność




Copyright © by Kinga Litkowiec, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autora orazWydawnictwa pod groźbą odpowiedzialnościkarnej.

Redakcja: Barbara Mikulska

Korekta I: Paulina Aleksandra Grubek

Korekta II: Magdalena Zięba-Stępnik

Zdjęcie na okładce: © by mel-nik/iStockphoto.com

Projekt okładki: Justyna Sieprawska

Skład, łamanie, wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]

Ilustracje przy nagłówkach: Marta Lisowska

Ilustracje wewnątrztekstowe: © by pngtree.com

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-66754-45-4

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

1.

Ten tydzień dał mi porządnie w kość. Mój szef to skończony palant, któremu najchętniej ucięłabym jaja przy samej dupie. Nienawidzę go tak bardzo, że nie jestem nawet w stanie ubrać w słowa tego, co o nim myślę. Stara, gruba, ohydna szowinistyczna świnia. Znów zwalił na mnie swoją robotę, żeby nie pracować w weekend. Wczoraj siedziałam przy JEGO dokumentach do późnej nocy, by dziś móc choć chwilę odpocząć.

Pakuję torbę na trening, latam z pokoju do łazienki, sprawdzając za każdym razem, czego jeszcze nie zabrałam. W końcu znalazłam szkołę, która nie wymaga horrendalnych opłat i ma w swojej ofercie pojedyncze sale. Obskurny lokal, jednak nie obchodzi mnie to. Ja chcę po prostu tańczyć. Wiem, że to, co robię, kojarzy się ludziom z prostytucją, choć nie rozumiem, co ma pole dance do puszczania się za pieniądze. Nigdy nie tańczyłam publicznie. Pokochałam to, kiedy razem z koleżanką wyjechałyśmy na tydzień do Las Vegas. Świętowałyśmy wtedy zakończenie szkoły. Pierwszego dnia trafiłyśmy na ogłoszenie o kursach pole dance, to miała być tylko zabawa, ale po tygodniu lekcji wiedziałam, że chcę to robić. Praca w klubach nie wchodziła w grę od początku, nie chciałam świecić tyłkiem przed napalonymi mężczyznami. W Jasper nie miałam możliwości kontynuacji nauki, przede wszystkim ze względu na zbyt religijną mamę, która taniec na rurze uważa za wynalazek diabła. Podjęłam więc decyzję o studiowaniu w Portland, z dala od zacofanej rodziny, ale także przyjaciół. Większość z nich miała już pracę na miejscu lub nie wybierała się na studia zbyt daleko od domu. Ja chciałam inaczej, chciałam w końcu poczuć, że żyję. Studiowałam administrację i ćwiczyłam pole dance, w międzyczasie dorabiałam na zmywaku w restauracji niedaleko mieszkania, które wtedy wynajmowałam. Zaraz po studniach znalazłam pracę, ale na tyle daleko, że zostałam zmuszona do zmiany adresu. Przeprowadziłam się do obecnego mieszkania trzy miesiące temu, a szef okazał się dupkiem, który od razu obniżył mi pensję. Przez dwa pierwsze miesiące nie mogłam pozwolić sobie na trening pole dance, dopiero kilka tygodni temu znalazłam szkołę, na którą mnie stać, choć nie ukrywam, że jest ciężko.

Wychodzę z bloku, uśmiechając się na myśl o miejscu, do którego zmierzam. To może być niezrozumiałe dla większości ludzi, ale ja naprawdę to kocham. Taniec odpręża i pozwala nie myśleć o problemach. Czasami tańczę dwie, a nawet trzy godziny, nie czując upływającego czasu. Tylko dzięki temu mogę normalnie funkcjonować i po powrocie do domu bez bólu głowy brać się za pracę.

Gdy wchodzę do budynku, spotykam tylko kierownika szkoły, witam się z nim i przechodzę do szatni. Przebieram się szybko w szorty i sportowy biustonosz, z torby wyciągam butelkę wody oraz płytę z ulubioną muzyką. Sala, w której ćwiczę, jest tuż obok, więc szybko jestem w środku. Wkurzają mnie trochę szyby, umieszczone w górnej części ściany, ale zdążyłam do nich przywyknąć. Nie lubię, kiedy ktoś na mnie patrzy. Owen Ric, kierownik szkoły, podglądał mnie kilka razy, po czym zaproponował dobrze płatną pracę w jakimś super klubie. Ale ja nie jestem striptizerką, a z jego propozycji wywnioskowałam, że właśnie o taki rodzaj pracy mu chodzi.

Włączam radio i wchodzę na podest, łapię za chłodną rurę, zamykając na chwilę oczy. Muzyka się rozkręca, a ja zaczynam odpływać. Moje ruchy są machinalne. Nigdy nie uczyłam się specjalnych układów, jedynie oglądam wszelkiego rodzaju filmy w internecie. Dzięki nim poznaję nowe pozycje i uczę się bardziej skomplikowanych figur, opanowanie każdej daje mi dużo satysfakcji. Lubię być z siebie dumna, a bardzo rzadko mam ku temupowód…

Gdy kończy się piąta piosenka, postanawiam odpocząć przez chwilę. Odwracam się odruchowo w stronę szyby. Ktoś tam jest, ale to nie kierownik. Ten jest dużo młodszy. To atrakcyjny brunet, który uśmiecha się do mnie w bardzo dziwny sposób i odchodzi. Nie mam pojęcia, kim jest, ale czuję skrępowanie na myśl, że mnie podglądał. Nie jestem nieśmiała, nie brakuje mi pewności siebie, po prostu traktuję taniec jak coś osobistego, tylko i wyłącznie mojego.

Po kilku minutach przerwy wracam do treningu. Na początku nie mogę przestać zerkać co chwilę w stronę szyby, ale w końcu przestaje się to dla mnie liczyć. Wiem, że muszę się skupić i dać sobie szansę na odstresowanie. Wiem też doskonale, co czeka mnie po powrocie do domu. Na samą myśl robię się ponownie wściekła. Wspinam się po rurze, a kiedy jestem już wystarczająco wysoko, oplatam ją mocno udami i puszczam dłonie. Opadam głową w dół, zamykając oczy. To jedna z figur, które opanowałam niedawno, za każdym razem trochę się boję, ale teraz nie czuję strachu.

Jestem już zmęczona, spędziłam tu trzy godziny. Siadam na podłodze, starając się unormowaćoddech.

Zamykam oczy, chciałabym nie myśleć o problemach, choć przez chwilę. Boję się, że będę musiała wrócić do Jasper, a tak bardzo tego nie chcę.

Po kilku minutach wychodzę z sali. W szatni wyciągam żel pod prysznic i przechodzę wolnym krokiem do łazienki, to jedyne miejsce, które nie przeraża swoim wyglądem. Wchodzę do pierwszej kabiny, odkręcam ciepłą wodę i zmywam z siebie pot. Nie śpieszy mi się, powrót do mieszkania skazuje mnie na pracę do północy, chcę przedłużyć ten moment relaksu, choć wiem, że to bezsensu.

Po półgodzinnym prysznicu wychodzę z szatni, zmierzam prosto do wyjścia, przy którym spotykam Rica. Jest dziwnie zdenerwowany, nie wiem, czy coś się stało, ale gdy idzie w moim kierunku, domyślam się, że za chwilę siędowiem.

– Nicole, musimy pogadać – mówi zdenerwowany. – Mój szef chce widzieć cię dzisiaj u siebie. Musisz dla niego zatańczyć.

– Że co, kurwa?! – Echo mojego głosu roznosi się popomieszczeniu.

– Wiem, jak to brzmi, ale uwierz mi, nie masz wyjścia – odpowiadaroztrzęsiony.

– Powiedz swojemu szefowi, kimkolwiek on jest, że może mnie cmoknąć w dupę! – Chcę go minąć i wyjść, ale łapie mnie za rękę.

– Posłuchaj, naprawdę nie masz wyjścia. Jeśli dziś się nie zjawisz, stracisz pracę i mieszkanie. – Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami, nie mam pojęcia, jak jeden człowiek może doprowadzić do tego. – Nie znasz go, ale uparł się na ciebie, wie o tobie wystarczająco dużo, żeby w ciągu doby zmienić twoje życie w koszmar. Przyjdź tu o osiemnastej dla własnego dobra. W przeciwnym razie jutro będziesz bezrobotnąbezdomną.

Puszcza mnie i odchodzi.

Stoję w bezruchu, zastanawiając się, czy to naprawdę mi grozi. Jestem przerażona perspektywą utraty dachu nad głową i pracy, której wprawdzie nienawidzę, ale jednak daje mi pieniądze na to nędzne życie.

Serce bije mi jak szalone, gdy wracam do siebie. Słyszę jedynie szum w głowie, jestem roztrzęsiona. Nie zamierzam tańczyć dla jakiegoś buca, który sobie tak, kurwa, postanowił!

Przekręcam zamek w drzwiach i na chwiejnych nogach wchodzę domieszkania.

Ściągam buty, odkładam torbę, idę wolno do salonu, gdzie zostawiłam wczoraj wszystkie papiery, nad którymi pracuję. Siadam na kanapie, dopada mnie coraz większa panika. Stracę pracę, bez względu na to, czy tam pójdę, czy nie. Jestem tak przerażona, że nie potrafię skupić się na dokumentach.

Zaczynam płakać. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie, mam dość swojego życia i pecha, jaki towarzyszy mi od kilku miesięcy. A teraz jeszcze to. Tak bardzo cieszyłam się, że znalazłam to miejsce. Miało być dla mnie odskocznią od mojego parszywego życia.

Zerkam na zegar, trzynasta. Jeszcze pięć godzin. Muszę coś wymyślić.

Dzwonię do Marthy, dziewczyny z pracy, z którą szybko sięzaprzyjaźniłam.

Rozumie mnie, mało się od siebie różnimy. Nie wiem, czy i na ile będzie umiała mi pomóc, ale tak naprawdę nie mam innego pomysłu.

– Cześć Niki! – Na szczęście odbiera. – Zrobiłaś sobie wolne od pracy dla tego sukinsyna? – Słyszę nerwy w jej głosie, gdy tylko o nimwspomina.

– Posłuchaj. Mam problem – mówię cicho, zastanawiając się, jak jej to wszystko streścić. – Wiesz, gdzie chodzę potrenować pole dance?

– No wiem. Zamknęli to miejsce, czy zgodziłaś się w końcu na propozycję kierownika i będziesz tańczyć wklubie?

Martha nie widzi nic złego w tej pracy. Zawsze powtarza, że gdyby miała talent, nie zastanawiałaby się ani chwili, bo to łatwa i przyjemnafucha.

– Nie, nic z tych rzeczy. Okazuje się, że Ric ma szefa, a jego szef postanowił, że mam dla niego dziś zatańczyć – wyrzucam z siebieszybko.

– Co?! – krzyczy do słuchawki. – Ale jak to postanowił? Nic z tego nie rozumiem, Niki.

– Ja też nie. Albo się zjawię tam o osiemnastej, albo jutro stracę mieszkanie i pracę.

– Nie wierzę, przecież to niemożliwe. Kim jest ten koleś? Wiesz coś onim?

– Nic nie wiem, ale Ric był przerażony, kiedy mi o nimmówił.

– Kurwa, ty masz jakiegoś pecha dziewczyno. I co teraz zamierzasz zrobić?

– Nie mam pojęcia. – Wstaję z kanapy i zaczynam chodzić nerwowo po salonie. – Miałam nadzieję, że ty mi coś doradzisz. Nie wiem nawet, czy te jego groźby nie są bez pokrycia, ale boję się ryzykować. Jeśli on może to zrobić, zabierze miwszystko.

– To może być jakiś zboczeniec, a raczej na pewno nim jest. Może lepiej nie ryzykuj? Wiem, że możesz stracić pracę i mieszkanie, ale z drugiej strony on może cię zgwałcić izabić.

– Nie strasz mnie! – krzyczęprzerażona.

– Wybacz. Nie wiem, co mam ci poradzić. To dziwna sytuacja.

– Zostałabyś w domu na moimmiejscu?

– Zostałabym w domu na swoim miejscu. Mieszkanie jest na moich rodziców, więc nie mógłby mnie go pozbawić, a za pracą wcale bym nie tęskniła. Jednak nie wiem, co zrobiłabym na twoim miejscu – odpowiadazrezygnowana.

– Poradź mi coś, bo zaraz zwariuję.

– Niki, nie wiem, co mam ci powiedzieć. – Milczy przez chwilę. – Może ma jakieś zboczenie i chce tylko popatrzeć, ale nigdy nie wiadomo, to trudna decyzja. Musisz przemyśleć wszystko na spokojnie, masz jeszcze kilka godzin.

– To nie takie proste. Ale spróbuję.

– Daj znać, copostanowisz.

– Jasne.

Rozłączam się, skoro Martha nie potrafi mi pomóc, muszę zrobić to sama. Nie wiem nawet, na co mam się przygotować, niezależnie od decyzji, jaką podejmę.

Godzinę później wciąż chodzę po salonie. Pukanie do drzwi wywołuje u mnie dziwną panikę. Podchodzę do nich powoli i wyglądam przez wizjer. Z ulgą odkrywam, że to Martha. Szybko wpuszczam ją do środka, zaskoczona wizytą. O tej porze zazwyczaj zbiera się naimprezę.

– Co tu robisz?

– Nie mogłam cię zostawić. Zdecydowałaśjuż?

– Nie. Wciąż jestem w czarnejdupie.

– Pomyślałam, że pomogę ci w pracy, bo pewnie nie masz do tego głowy.

Uśmiecham się, gdy to słyszę, spadła mi z nieba. Nieważne, co zdecyduję, przecież i tak nie dam rady ogarnąć jeszcze tych wszystkich analiz i wykresów.

Wpuszczam przyjaciółkę do salonu, a ona od razu zabiera się do roboty, ja wracam do chodzenia po salonie i zastanawiania się, co mam zrobić.

Martha milczy już od dwóch godzin, udaje, że jest pochłonięta pracą, ale wiem, co chodzi jej po głowie. Zerka na mnie co chwilę, myśląc, że tego nie widzę. Zostały mi dwie godziny.

– Pójdę się wykąpać – odzywam sięcicho.

– Zdecydowałaś, idziesz tam? – pyta, odrywając się oddokumentów.

– Nie, wciąż nie wiem, co mam robić. Ale potrzebujękąpieli.

Moja przyjaciółka kiwa głową i wraca dopapierów.

Wolnym krokiem przechodzę do sypialni, wyciągam z komody czystą bieliznę i idę do łazienki. Odkręcam gorącą wodę, związuję włosy i rozbieram się.

Kąpiel nie pomogła. Dalej nie mam pojęcia, co mam robić, ale gdzieś z tyłu głowy siedzi mi myśl, że nie mam wyjścia, że muszę tampójść.

Choć chcę wierzyć w to, że jeśli tego nie zrobię, nic się nie stanie, stracę jedynie miejsce do treningów i tego się boję.

– Dostałaś chyba wiadomość – Martha odzywa się, gdy wchodzę do salonu.

Wątpię, że to coś ważnego, ale dla świętego spokoju odczytuję SMS-a, widzę, że to nieznany numer. Gdy zaczynam czytać, czuję, że robi mi się słabo.

Witaj, Nicole. Mam nadzieję, że dobrze zdecydowałaś i zatańczysz dziś dla mnie. Liczę na udany występ.

Siadam na podłodze, przyjaciółka podbiega do mnie od razu. Zanim spyta, co się stało, wkładam jej telefon do dłoni. Odczytuje wiadomość z przerażeniem wypisanym na twarzy, unosi głowę i patrzy na mnie.

– Zostawiłaś w szkole swój numer telefonu? – Kręcę głową. – Idź tam lepiej. Wiem, jak to brzmi, ale olanie tego faceta jest chyba złym pomysłem.

Kiwam głową i wstaję wolno. Martha ma rację, nie mam wyjścia. On zna mój numer, choć na sto procent nie podawałam go podczas zapisu do szkoły.

Starając się myśleć jak najmniej, poprawiam makijaż i ubieram się do wyjścia. Moja przyjaciółka podaje mi sportowe legginsy i top. Boję się, że ten cały szef nie na taki strój czeka, ale przecież nic nie mówił na ten temat.

– Zostanę tu i poczekam na ciebie, przy okazji przerobię jeszcze trochę tych dokumentów – mówi Martha, gdy wkładam buty.

– Dziękuję – odpowiadam cicho i wychodzę naklatkę.

Nie zwracam uwagi na drogę, po prostu idę przed siebie. Za piętnaście minut szósta, zdążę, jest niedaleko. Przed samymi drzwiami nogi uginają się pode mną. Z wielkim trudem udaje mi się złapać klamkę i wejść do środka, gdzie już czeka na mnie Ric.

– Dobra decyzja, chodź.

Mówi i odwraca się w stronę sal. Idę kilka kroków za nim. Dziwię się, gdy wchodzimy do jego gabinetu, a w momencie, w którym odsuwa regał z książkami, odsłaniając przy tym ukryte przejście, jestem już śmiertelnie przerażona. Otwiera je i gestem ręki pokazuje, że mam iść przodem. Boże, w co ja się wpakowałam? Przełykam głośno ślinę i idę przed siebie. Wchodzę na schody prowadzące w dół, na ich końcu znajdują się kolejne drzwi. Otwieram je wolno. To jakiś klub, widzę tu kilka rur do tańca, które stoją na wysokich podestach, prowadzi do nich długi wybieg. Ja mam tu tańczyć? Niemal mdleję na myśl o tym i widoku wszystkich zbierających się w tym miejscu mężczyzn. Przecież nie po to tuprzyszłam.

Owen mija mnie, patrzę na niego sparaliżowana, odwraca się i głową daje mi znak, że mam podążać za nim. Widzę, że ludzie zaczynają mnie dostrzegać, czuję ich spojrzenia na sobie, nogi plączą się pode mną, próbuję nie zwracać na nichuwagi.

Wychodzimy z tamtego pomieszczenia, jesteśmy teraz na korytarzu, co chwilę mijamy jakieś drzwi. Wchodzimy do pokoju wyglądającego jak garderoba. W rogu stoi długi wieszak z bielizną, a jedną ścianę zajmuje lustro, pod którym na blacie ułożone są wszelkiego rodzaju kosmetyki.

– Musisz się przebrać. – Pokazuje wieszak, na który od razu po wejściu tutaj zwróciłam uwagę. – Te ubrania są nowe, przyszły dziś rano. Wybierz sobie jeden zestaw, musisz też zmienić buty. To wszystko tutaj jest do twojej dyspozycji. Masz czterdzieści minut na zebranie się. Poczekam nazewnątrz.

Ric wychodzi. Stoję w miejscu i staram się choć w niewielkim stopniu opanować strach. Ale nie uda mi się to, to przecieżniemożliwe.

Wolnym krokiem podchodzę do ubrań, których nigdy w życiu nie chciałabym założyć, jednak nie mam wyjścia. Sięgam po bardzo krótkie szorty, które przypominają raczej jeansowe bokserki. I tak na próżno szukać tu czegoś, co zakryje więcej ciała. W komplecie do nich jest biała koszula z długim rękawem, jej wada polega na czymś innym – zawiązywana jest tuż pod biustem.

Przebieram się i ponownie poprawiam makijaż, nie chcę przesadzić, nie zamierzam malować się dla jakiegoś palanta. Ale nie chcę też go rozzłościć, mam zamiar zatańczyć i zapomnieć o tym, co tu się stało. O ile pozwolą mizapomnieć.

Uchylam lekko drzwi, Ric stoi na korytarzu, przygląda mi się uważnie i znów kiwa głową. Nie wracamy do lokalu, przez który przechodziliśmy. Idziemy w głąb korytarza, aż do ostatnich drzwi na samym końcu. Mężczyzna otwiera je i odsuwa się o dwakroki.

– Wchodzisz i idziesz na lewo, pokonujesz trzy schody, za którymi jest kurtyna, tuż przed nią stoi radio, włączasz muzykę i przechodzisz dalej. Idziesz wybiegiem, dochodzisz do rury i tańczysz. Nie kombinuj, rozzłoszczony szef jest równie niebezpieczny jak głodny lew. Kiedy skończysz, czekasz, aż każe ci odejść. Wracasz tutaj, prowadzę cię do szatni, przebierasz się i zmykasz do domu. Jasne?

Kiwam twierdząco głową, choć sama nie wiem, czy wszystko zapamiętałam. Wchodzę do ciemnego pomieszczenia, a drzwi zamykają się tuż za moimi plecami. Duszno mi, rozglądam się dookoła, starając się przyzwyczaić wzrok do ciemności. Dopiero po chwili dostrzegam lekkie światło po lewej stronie. Idę w jego kierunku i nagle w cośuderzam.

– Kurwa! – syczę zbólu.

Zapomniałam o pieprzonych schodach. Buty, które włożyłam, są niewygodne i zbyt wysokie, żeby można było w nich przejść bez upadku. Tym bardziej, kiedy chodzi się w czymś takim po raz pierwszy w życiu. I ja mam niby w tym zatańczyć?! Wolne żarty. Liczę do dziesięciu i biorę głęboki wdech, pokonuję schody, których nawet nie widzę. Wyciągam rękę do przodu, czuję pod palcami materiał kurtyny. Chcę zrobić kolejny krok i mieć to za sobą, ale w ostatniej chwili przypominam sobie o radiu. Kucam ostrożnie, starając się znaleźć je w tych ciemnościach, światło sączące się spod kurtyny nie pomaga, a ja nie chcę uszkodzić sprzętu. W końcu wyczuwam go pod palcami, kształtem wydaje się identyczny z tym, który stoi w sali treningowej. Udaje mi się włączyć za pierwszym razem. Muzyka jest bardzo wolna i dobiega z pomieszczenia, do którego niestety muszę wejść.

Prostuję się i robię kolejny krok. Jestem już na miejscu, przede mną rozciąga się oświetlony wybieg, a na samym jego końcu sporej wielkości, okrągła scena z rurą. Idę w jej kierunku powoli, moje nogi chwieją się, a obcasy jeszcze bardziej utrudniają mi stawianie każdego kolejnego kroku. Muzyka dopiero zaczyna się rozkręcać, a ja dochodzę do rury. Staję sztywno, dostrzegając mężczyznę naprzeciwko mnie. Siedzi na kanapie, a jego twarz schowana jest w mroku. Nie widzę niczego z wyjątkiem jego ubrania. Ma na sobie dopasowany, ciemny garnitur. Posturą nie przypomina starca, a tak sobie go wyobrażałam. Krzyżuję ręce na klatce piersiowej. Przełykam głośno ślinę. Jakoś sobieporadzę.

2.

Ten niepozorny budynek, na jednej z wielu ulic tego miasta, nie różni się niczym od innych, ale jego wnętrze kryje tajemnicę, którą oprócz mnie znają nieliczni. Zawsze o tym myślę, kiedy staję przed jego drzwiami. Dla większości ludzi to zwykła szkoła tańca nieciesząca się renomą. Dla mnie jednak to idealna przykrywka, dzięki której trzepię niezłą kasę, a przy tym nie kiwam nawet palcem.

Wchodzę głównym wejściem z uśmiechem na ustach. Rozglądam się po dość obskurnym holu, jest w takim stanie, w jakim był, gdy go kupiłem. Robię kilka kroków, słyszę, że ktoś biegnie w moim kierunku. Ric staje na baczność obok mnie, jak zawsze zdenerwowany i przerażony moją wizytą.

– Witam, panie Black. Mam dla pana dobrą wiadomość, klub przynosi coraz większe zyski, tym razem utarg znów przebił poprzedni – mówi jednymtchem.

– A dochody ze szkoły?

Tak naprawdę mnie nie obchodzą, jednak ta instytucja musi się utrzymać. Jedynie przy dodatnich dochodach ma na to szanse. W przeciwnym razie ktoś w końcu się nią zainteresuje. Opłacam naukę tutaj każdej dziewczynie z klubu, jednak jest ich tylko sześć, to zbyt mało, żeby utrzymać tak dużą szkołę.

– Jesteśmy na plusie, niewiele, ale dobre i to. Zapisało się do nas kilka dziewczyn, niektóre na lekcje, inne przychodzą tu sobie poćwiczyć same. Bez trenera miesięczny pakiet jest trochę tańszy, ale… – Unoszę dłoń, nie chcę tego słuchać. – Przepraszam.

Odwracam się w stronę korytarza, idę wolnym krokiem, obserwując każdą salę. Na pierwszej trenują dziewczyny, które tańczą w klubie. Przystaję na chwilę, żeby sprawdzić, jak im idzie. Specjalnie zatrudniłem jedną z najlepszych trenerek pole dance, żeby nie było dla nich konkurencji w innych klubach. Gdy jedna z dziewczyn mnie zauważa, idę dalej, nie chcę rozpraszać ich podczas lekcji. Kolejna sala jest pusta, na następnej trenuje kilka dziewczyn w grupie. Przyglądam się każdej uważnie, ale nie widzę wśród nich materiału nawet na jedną noc. Ostatnia sala jest najmniejsza, zazwyczaj światła w niej są zgaszone, jednak dziś ktoś tu jest. Podchodzę do szyby i przyglądam się dziewczynie, którą na pewno widzę po raz pierwszy. Zapamiętałbym ją.

– Kto to? – pytam Rica, nie odrywając wzroku od jasnowłosejślicznotki.

– Ma na imię Nicole, zapisała się do nas prawie miesiąc temu. Zawsze trenuje sama na tej sali. Nie wiem o niej nicwięcej.

– Dlaczego nie poinformowałeś mnie, że przychodzi tu taka dziewczyna? – Mój ton robi się surowy, Ric doskonale zna mojewytyczne.

– Proponowałem jej pracę u pana i to niejednokrotnie. Za każdym razem mi odmawiała.

– Jesteś idiotą. Dziękuj losowi, że dziś mam dobry humor. – Uśmiecham się szeroko, gdy dziewczyna oplata rurę swoimi długimi i niewiarygodnie seksownymi nogami. – Twoim obowiązkiem nie jest proponowanie pracy w moim klubie, a informowanie mnie w takichprzypadkach.

– Najmocniej pana przepraszam, nie pomyślałem. – Głos mu się trzęsie, oddycha coraz głośniej, tchórz.

– Chcę widzieć ją dzisiaj wieczorem w mojej prywatnej sali.

– Panie Black, ale ona się nigdy na to nie zgodzi – odpowiadaprzerażony.

– Masz to załatwić, użyj groźby. Gówno mnie obchodzi, jak to zrobisz – mówięstanowczo.

– Groźby? Czym mogę jej zagrozić? Nic o niej niewiem.

Odwracam się w jego stronę, karcę go spojrzeniem i obserwuję, jak zaczyna panikować. Robi krok w tył, patrzy na mnie z wypisanym w oczach strachem. Przerażenie to idealne słowo oddające wyraz jegotwarzy.

– Jak ona ma na nazwisko?

– Read. NicoleRead.

Wyciągam telefon z kieszeni, tylko jedna osoba może dostarczyć mi o niej informacji w krótkimczasie.

– Co jest szefie? – Szybkoodbiera.

– Nicole Read. Od miesiąca przychodzi do mojej szkoły, nie wiem, jak długo mieszka w Portland. – Odwracam się w jej stronę. – Chcę dostać jak najwięcej informacji o jej życiu. Potrzebuję czegoś, czym mogę jej zagrozić, przeszukaj jej przeszłość, sprawdź, czy jest coś, czego nie chciałaby stracić. Wszystko wyślij doklubu.

Rozłączam się i zerkam na przestraszonego Rica.

– Niedługo dostaniesz na tacy wystarczającą liczbę argumentów. Masz tozałatwić.

Odwracam się po raz ostatni w stronę dziewczyny. Zauważa mnie, uśmiecham się i odchodzę. Już niedługo będzie tańczyła tylko dlamnie.

Idę na koniec korytarza, otwieram ostatnie drzwi, wchodzę do biura Rica. To tu znajduje się ukryte przejście do mojego klubu. Przesuwany regał z książkami jest idealną zasłoną dla drzwi, które kryją za sobą schody do mojego raju. Luksusowy klub dla najbardziej wpływowych ludzi w tym mieście, całkowicie dyskretny i tylko dlawybranych.

Jest jeszcze przed południem, więc nie ma tu ludzi z wyjątkiem kilku pracowników. Kiwam głową do barmana, który od razu nalewa mi podwójną whisky. Biorę szklankę do ręki i wracam myślami do dziewczyny, która wywarła na mnie tak duże wrażenie. Nie zdarza mi się to zbyt często, na co dzień otaczam się pięknymi kobietami. Nie przepuszczę jej, będzie moja, choć jeszcze nie wiem, jak chcę ją wykorzystać. Nicole…

Po godzinie jestem w swoim biurze, przeglądam papiery z utargiem z ostatnich kilku dni. Założenie tego klubu było moją najlepszą życiową decyzją. Już dawno znudziło mi się prowadzenie firmy po ojcu, zyski są duże, ale ta praca nie jest dla mnie. Jednak to jedyne, co zostawił mi staruszek. Poza tym matka nigdy nie wybaczyłaby mi sprzedania wszystkiego, na co pracowali z ojcem przez tyle lat. Ale kto powiedział, że muszę tam siedzieć i pilnować wszystkiego osobiście? Każdy mój pracownik wie, że nie jestem typem człowieka, który daje drugą szansę.

Owen po przejrzeniu dokumentów i nastraszeniu Nicole przyniósł mi informacje o niej. Nie ma tu niczego, co mogłoby mnie zaskoczyć. Ma dwadzieścia pięć lat, pochodzi z normalnej, przykładnej rodziny z Jasper. Mały domek w pobliżu lasu, w którym do zakończenia szkoły mieszkała z rodzicami. W Portland jednak nie wiedzie się jej najlepiej. Praca w marnej korporacji za grosze, wynajmowane mieszkanie, którego właściciel zwiększył czynsz.

– Tu cię mam, cukiereczku.

Uśmiecham się na myśl, że właśnie to jest idealnym powodem, dla którego zrobi, co jej każę. Jeśli będzie grzeczna, nie będzie musiała martwić się o dach nad głową ani o pieniądze. Jednak, jeżeli przyjdzie jej do głowy zlekceważenie mnie, wtedy gorzko tegopożałuje.

Gdy na zegarze dochodzi siedemnasta, postanawiam wysłać do niej wiadomość. Niech wie, że nie ucieknie przede mną. Jej numer telefonu przy pozostałych informacjach jest jak prezent od Alexa. Wiem, że gdyby miał więcej czasu, dostarczyłby mi cały życiorys Nicole. Może mu tozlecę…

Zostało kilka minut do osiemnastej, dziewczyna przyszła, Ric wysłał mi wiadomość, że się przebiera. Przechodzę do mojej prywatnej sali. Siadam na kanapie ze szklanką whisky iczekam.

Jest kilka minut po osiemnastej, gdy słyszę ruch dobiegający z końca wybiegu. Muzyka zaczyna grać w głośnikach, jednak jej wciąż niema.

Pojawia się w końcu, idzie wolnym krokiem. Nawet z tej odległości widzę, że się trzęsie. Lubię być powodem silnych emocji u kobiet, niezależnie od tego, jakie są. Jednak strach jest czymś, co daje mi zastrzyk adrenaliny. Sprawia, że czuję się panem, jejpanem…

Nicole staje na scenie, patrzy w moim kierunku, jest przerażona tą sytuacją, a ja zastanawiam się, czy jest wystarczająco silna, by mimo wszystko zatańczyć. Zaczynam się jednak powoli irytować, gdy nic się nie dzieje. Chcę zobaczyć, jak się rusza. Krzyżuję ręce na piersiach, w oczekiwaniu na jej występ. Prostuje się, łapie dłońmi rurę i zaczyna tańczyć. Na początku powoli, daje mi tym okazję do dokładnego przyjrzenia się jej ciału. Jest wyjątkowo seksowną kobietą. Nie umyka mojej uwadze zgrabna pupa i talia osy.

Zaczyna swój pokaz, któremu przyglądam się z niemałą uwagą. Cieszę się, że nie przyjęła propozycji pracy od Rica. Jej taniec jest inny, nie przypomina tego, co pokazują dziewczyny w klubie. To połączenie seksu i kobiecości. Nie erotyczny układ, mający na celu jedynie podnieść fiuty facetów, którzy oglądają występ. Ona pokazuje coś więcej, coś, czego jeszcze nie widziałem. Coś, co chcę oglądać.

Muzyka przestaje grać. Mała staje prosto na scenie. Boi się mnie, choć nie wiem, czy powinna, mogę być jej ratunkiem. Obserwuję ją jeszcze przez chwilę, po czym wyciągam dłoń w jej kierunku, dając znak, że ma podejść. Zanim robi krok, ściąga buty i zostawia je na scenie, powoli podchodzi do mnie, choć mam wrażenie, że zejście z trzech niewielkich schodków jest dla niej wyzwaniem. Obserwuję w milczeniu każdy jej ruch, a także reakcje, gdy jest już na tyle blisko, by przyjrzeć się mojej twarzy. Wciąż jednak się boi, wciąż nie wie, co czeka jądalej.

– To mi się podobało, Nicole – mówię jej, opierając się o kanapę. – Podejdź. – Staje naprzeciwko stolika. – Nie, Nicole, podejdź bliżej, kotku. – Robi kilka kroków, zatrzymując się tuż obok mnie. – Nie musisz się mnie bać. Jeśli będziesz grzeczna, nic ci się nie stanie. A teraz posłuchaj, chciałbym, żebyś od czasu do czasu tańczyła dla mnie. Co ty nato?

– Czy mogę odmówić? – pyta łamiącym sięgłosem.

– Nie – odpowiadam stanowczo. – Bo widzisz, należę do tych ludzi, którym się nie odmawia. Chyba że chcesz mnie za wroga. Chcesz, Nicole? – Kręci delikatnie głową. – Mądra dziewczynka. – Wyciągam z kieszeni portfel, a z niego kilka banknotów i kładę je na stolik. – To zapłata za twój dzisiejszy występ. – Widzę po jej minie, że nie chce brać tych pieniędzy. – Pamiętaj, że nie przyjmuję sprzeciwów, jeśli chcesz, żebym był dla ciebie dobry, musisz słuchać tego, co mówię, rozumiesz? – Znów jedynie kiwa głową. – No dobrze. Możesz wracać do domu. Kiedy będę chciał cię zobaczyć, wyślę ci SMS-a. Nie próbuj uciekać, niech nie przychodzi ci do głowy lekceważenie mojegozaproszenia.

Stoi w bezruchu ze spuszczoną głową. Jest nieśmiała, czy tylko wystraszona?

Wstaję z kanapy, biorę pieniądze i podchodzę do niej.

– Wiem o tobie wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że to dla ciebie szansa. Za kilka dni masz zapłacić czynsz, a facet, który wynajmuje ci mieszkanie, podniósł go. Twoja pensja ci nie wystarczy, prawda? – Biorę jej dłoń i wciskam pieniądze. – Weź je i idź już.

Wracam na kanapę, obserwuję, jak wolno odwraca się ode mnie. Wraca na scenę, bierze buty i idzie wzdłużwybiegu.

W końcu ginie z zasięgu mojego spojrzenia.

Siedzę tak jeszcze chwilę, zastanawiając się, czy dobrze robię. Ale przecież nazywam się Damon Black, jestem człowiekiem bez skrupułów i zawsze dostaję to, co chcę. A teraz chcęNicole.

Po północy wracam do swojego domu. Już w drzwiach wita mnie wkurwionaAmanda.

– Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów?! – wydziera się jak skończona wariatka. – Gdzie byłeś? Czy tak ciężko jest poinformować mnie, że nie wrócisz na kolację?! Jaki jest sens czekania na ciebie, skoro nigdy nie pojawiasz się naczas?!

– Dobrze, że sama jej nie robisz – odpowiadam lekceważąco. – Przestań się drzeć, nie mam siły na wysłuchiwanie twoich kolejnych histerii.

– Ty skończonychamie!

– Zawsze możesz odejść. – Mijam ją, przechodzę przez salon do mojego gabinetu.

Dlatego nie lubię normalnego życia. Nie potrzebuję kobiety, która będzie witała mnie krzykiem na wejściu, ale właśnie to daje iluzję mojej matce. Iluzję, że jej syn jest przykładnym obywatelem, ma kochającą narzeczoną, a ona wkrótce przywita swoje wnuki na świecie. Nic z tego nie jest prawdą. Daleko mi do uczciwego biznesmena, a Amanda jest jedynie elementem sprytnie wymyślonego przeze mnie planu. Jeśli już chodzi o dzieci, nie lubię ich, nie zamierzam nigdy zostać ojcem.

Wchodzę do sypialni po godzinie, niestety, Amanda nie obraziła się na tyle, żeby pójść spać gdzieś indziej. Jest próżna, zakochana w życiu, które prowadzi przy mnie. Brak jej jakiegokolwiek honoru, inaczej już dawno by odeszła. Zgadza się na brak szacunku, byle tylko mieć dostęp do moich pieniędzy.

Kładę się po prawej stronie materaca, wracam myślami do blondynki o niebieskich jak ocean oczach. Zastanawiam się, czy będzie grzeczna, czy jednak pomyśli o wykiwaniu mnie. Nie wiem, czy jestem w stanie spełnić swoje groźby, po co miałbym niszczyć jej życie? Ale ze mną lepiej nie zadzierać, nigdy nie wiadomo, co może przyjść mi do głowy. Sam tego nie wiem.

Budzę się o świcie, wstaję z łóżka i idę prosto do łazienki. Muszę wziąć prysznic i pojechać do firmy. To, że nie bywam tam każdego dnia, nie oznacza, że nie muszę sprawdzać tego, co się tam dzieje. Poza tym dziś jest piątek, ulubiony dzień mojej matki na zrobienie niezapowiedzianej kontroli.

3.

Po wszystkim wcale nie czuję się lepiej, teraz jest chyba jeszcze gorzej. Miałam tylko dla niego zatańczyć, a teraz jest moim… sponsorem? Kurwa! Jak to w ogóle brzmi?! Ale nie potrafię nazwać tego inaczej. Przecież jestem na niego skazana, nawet nie mogę uciec, ostrzegł mnie.

Ledwo pokonuję schody na klatce, z trudem przekręcam klucz w zamku, ale cieszę się, że jestem już w swoim mieszkaniu. Gdy tylko zamykam za sobą drzwi, Martha pojawia się tuż obok. Milczy, a ja razem z nią. Z kieszeni wyciągam gotówkę, jaką dał mi ten facet, kładę ją na komodzie i odwracam się w stronę przyjaciółki. Już po minie wiem dokładnie, o czym pomyślała. Kiwam przecząco głową, a wyraz jej twarzy nieco łagodnieje. Nie dziwię się, że właśnie to przyszło jej do głowy, bo niby za co ktoś miałby płacić kobiecie tylekasy?

– Nie wiem, na ile to ci poprawi humor, ale zrobiłam wszystko, co zlecił ci szef. Jutro będziesz mogła odpocząć – odzywa się Martha ze współczuciem wgłosie.

Patrzę na nią przez kilka sekund z ogromną wdzięcznością. Dłużej już nie wytrzymam, te wszystkie emocje wybuchają gdzieś we mnie. Podchodzę do przyjaciółki i zaczynam płakać, a raczej zanosić siępłaczem.

Przytula mnie mocno, czeka w milczeniu, aż się uspokoję. Nawet nie potrafię ująć w słowa tego, jak bardzo jestem jej wdzięczna, że o nic niepyta.

– Zostaniesz na noc? – pytam, wciąż trzymając ją kurczowo wobjęciach.

– Jasne. Chcesz się wykąpać przed snem? – odpowiada ztroską.

– Nie, nawet mnie niedotknął.

– To dobra wiadomość.

Puszczam ją i odchodzę o krok, ocieram łzy dłońmi i staram się choć trochę uspokoić.

– Nie. Tu nie ma nic dobrego. Co z tego, że mnie nie dotknął, skoro od teraz mam być na każde jego wezwanie?

– Co?! – Zakrywa dłońmiusta.

– Dokładnie. Mam zjawiać się u niego, kiedy wyśle mi wiadomość. Mam być jego pieprzoną lalką!

– Trzeba to zgłosić. Musisz iść z tym na policję – mówipobudzona.

– Nie ma takiej, kurwa, możliwości. Ten facet wie o mnie wszystko, nie mam zamiaru ryzykować, skąd mogę wiedzieć, do czego się posunie, kiedy pójdę do gliniarzy? Poza tym wątpię, że oni zrobią cokolwiek.

– Wiesz, kim on jest? Jak ma naimię?

– Nie. Nie wiem o nim zupełnie nic – odpowiadamzrezygnowana.

– A jak wygląda? To jakiś staryzboczeniec?

Zaprzeczyłam szybko, zastanawiając się, jak go opisać. Ten facet zdecydowanie nie odpowiadał definicji staregozboczeńca.

– Nie wiem, czy ma nawet trzydzieści lat. Jest wysoki, ma dłuższe, czarne włosy, zielone oczy, pociągłe rysy z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi. – Gdy o nim mówię, jego twarz pojawia się przed moimi oczami. – Jest przystojny, gdybym poznała go w innych okolicznościach, powiedziałabym, że jest wręcz szalenie pociągający.

– Chociaż tyle. Zawsze to mógłby być jakiś obleśny staruch.

– Teraz to i tak niczego nie zmienia – mówię beznamiętnie. – Mam słuchać faceta, który nie uznaje sprzeciwu i może zamienić moje życie w piekło. To właśnie mi powiedział.

Martha milczy, bo przecież nie ma na to odpowiedzi, która mogłaby mnie pocieszyć.

Budzę się w południe. Zasnęłam dopiero, kiedy na dworze zaczęło powoli świtać. Przez kilka pierwszych sekund czuję się dobrze, ale wspomnienia poprzedniego dnia wracają. Chce mi się płakać, jednak co by to dało? Zaciskam mocno zęby, tłumacząc sobie, że dam radę. Poniekąd Martha ma rację, to mógłby być obleśny facet. Wiem, że to niezbyt pocieszające, że mężczyzna jest bardzo przystojny, ale tylko to wydaje mi się być plusem tej sytuacji.

Wstaję z łóżka, zakładam szlafrok i wychodzę z pokoju, rozglądam się za przyjaciółką, ale chyba jej nie ma. W kuchni na stole dostrzegamkartkę.

Przepraszam, że nie poczekałam, aż się obudzisz, ale mam kilka spraw do załatwienia.

Uśmiechnięta twarzyczka z burzą włosów puszczająca do mnie oczko pod tekstem odrobinę poprawia mi humor. Martha ma talent malarski, choć sama w to nie wierzy, ale mając jedynie długopis w dłoni, potrafi zrobić coś, czego nie dokonałoby większość ludzi na tej planecie.

Wzdycham ciężko nad moim losem i zaparzam kawę. Czuję się jak w pułapce, jednak jednego jestem pewna, nie mogę się załamać. Do tej pory męczyłam się z jednym szefem tyranem, teraz można powiedzieć, że mam dwóch. Różnią się od siebie nie tylko wyglądem, jednak coś ich łączy. Obaj sprawiają, że mam dość swojegożycia.

Gdy wieczorem słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości, zaczynam panikować. Podchodzę do telefonu ostrożnie, jakbym bała się, że zaraz wybuchnie. To jednak nie ten facet, tylko mój szef idiota, który każe mi przyjść pół godziny wcześniej do pracy. Boże, jak ja go nienawidzę…

Rano od razu mam dość ledwie rozpoczętego dnia. Wstaję niewyspana, znów nie mogłam zasnąć. Wyglądam okropnie, a czuję się sto razy gorzej. Staram się zrobić jednak wszystko, by to zmienić, bo mój szef dupek z pewnością nie odpuści sobie chamskiego komentarza na temat mojej nieodpowiedniej prezencji. Wymaga ode mnie perfekcyjnego wyglądu, chociaż sam przypomina otyłego, obślizgłegokaralucha.

Zakładam dopasowaną, czarną spódnicę przed kolano i białą koszulę. Makijaż robię już w pośpiechu, choć udaje mi się zakryć oznaki zmęczenia. Łapię torebkę i praktycznie wybiegam z mieszkania.

Po drodze mijam moją szkołę tańca. Nie wiem, czy w ogóle się tam jeszcze pojawię, przynajmniej nie z własnego wyboru. Ten mężczyzna o mnie nie zapomni, czuję to. Teraz każdy dźwięk przychodzącej wiadomości będzie budził we mnie lęk.

Wchodzę do firmy, od razu idąc do gabinetu szefa. Nie spóźniłam się, więc chociaż o to nie będzie się mnie czepiać.

–W końcu jesteś. – Ajednak.

– Przecież jestem na czas – odpowiadam zaskoczona.

– Masz wszystkie dokumenty? – Kiwam głową i podaję mu je. – Wyglądasz, jakbyś cały weekend nie zajmowała się niczym innym z wyjątkiem picia. – Przygląda mi się z dezaprobatą. – Jak więc udało ci się to wszystko zrobić? Pewnie teraz będę siedział i poprawiał po tobie – dodaje zniesmaczony.

Kurwa, mam ochotę go zabić, a wcześniej wykrzyczeć mu, co dokładnie o nim myślę. Ze wszystkich sił staram się uspokoić, żeby nie stracić pracy, a jestem o krok od wybuchu agresji.

– Nie piłam. W nocy siedziałam przy pana dokumentach, dlatego tak wyglądam, bo nie miałam kiedy nawet się wyspać – odpowiadam tak spokojnie, jak tylko jestem w stanie.

Nie mogę wspomnieć o tym, że Martha mi pomogła. Obie wtedy straciłybyśmy pracę, choć niechętnie podpisuję się pod tym, co zrobiła ona, nie mogę postąpić inaczej.

– Zaraz sprawdzę, czy dobrze to zrobiłaś. Przynieś mi teraz kawę, a później pójdziesz do działu finansów, potrzebuję sprawozdania zysków firmy za ostatni kwartał. Wcześniej jednak idź do głównej księgowej, ma dać ci faktury ze sprzedaży udziałów, zrób z tego dokładne sprawozdanie.

Z zaciśniętymi pięściami wychodzę z jego gabinetu. Wcale nie musiałam być dzisiaj wcześniej, on po prostu chciał mnie podręczyć, a przy okazji zwalić na mnie całą swoją pracę. Już dawno powinnam odejść, ale wcześniej muszę znaleźć coś innego, nie mogę pozwolić sobie na brak dochodów, nawet przez miesiąc.

Kiedy zanoszę kawę temu robalowi, przypominam sobie, że muszę zapłacić czynsz za mieszkanie. Wysyłam wiadomość do właściciela, że dziś to zrobię. Ten mężczyzna dał mi tyle pieniędzy, że mogę to zrobić przed czasem. Miałam ich nie ruszać, poczekać na wypłatę, ale trudno, niech się do czegoś przydadzą.

Po pięciu godzinach pracy padam na twarz. Robię tu wszystko, a dostaję pieniądze jakby jedynie za parzenie kawy. Mam tego coraz bardziej dość. Muszę znosić tego kretyna i jego chamskie odzywki, które z dnia na dzień wydają się coraz odważniejsze. Przysięgam, że kiedy tylko znajdę inną robotę, napluję mu prosto w twarz. Boże… Marzę otym.

Po skończonej pracy nie wracam do domu. Jestem wykończona, ale po prostu nie mam ochoty na siedzenie w czterech ścianach i gapienie się w telewizor. Najpierw odwiedzam właściciela mieszkania i daję mu kasę za czynsz. W portfelu zostaje mi już tylko kilka dolarów, jednak decyduję się pójść do galerii handlowej. Wiem, że nic sobie nie kupię, ale chociaż popatrzę i pomarzę, że kiedyś wyjdę stamtąd z torbami pełnymi zakupów. Nie zależy mi na tym tak bardzo, jednak z drugiej strony, chciałabym wiedzieć, jak to jest nie martwić się o pieniądze.

Spaceruję od sklepu do sklepu, oglądam bieliznę, ciuchy, kosmetyki, wszystko, co rzuca się w oczy. Humor poprawia mi się odrobinę, jednak wystarczy sekunda, żeby wszystko odleciało. Staje przede mną mężczyzna, blokuje przejście, a kiedy unoszę głowę, widzę, że to ten sam człowiek, który kazał mi tańczyć dla siebie.

– Witaj, Nicole. Nie spodziewałem się takiej miłej niespodzianki – mówi z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

– Dzień dobry – jąkam się. – Właściwie już wychodzę.

– Daj spokój. Skoro się już spotkaliśmy, poświęcisz mi trochę czasu – stwierdza niby spokojnie, ale jednocześnie bardzo stanowczo. – Poza tym nie widzę, żebyś coś sobie kupiła. Nie uciekaj.

– Nie uciekam i nie przyszłam tu, żeby coś kupić. – Zerkam na niego nieśmiało, ale nie podoba mi się jego pytająca mima, tak jakby myślał, że przyszłam tu zarobić. – Lubię sobie czasami pochodzić po sklepach i popatrzeć na rzeczy, na które mnie nie stać – odpowiadam szczerze, choć nie wiem, po co mu się tłumaczę.

– Teraz rozumiem. W takim razie chodź ze mną, kupię ci coś ładnego.

– Nie. Nie chcę, żeby pan mi coś kupował – protestuję stanowczo.

– Przerabialiśmy to już, Nicole, pamiętasz? – mówi do mnie jak do dziecka.

– Ale ja nie chcę. Nie jestem dziwką – niemalwarczę.

– A czy ja ci proponuję ubranie za seks? – odpowiada lekko rozbawiony. – Nie przypominam sobie, żebym ci to nawet zasugerował.

– Nie znam pana, a pan chce coś mi kupić – stwierdzam zrezygnowana. – Więc proszę się mi nie dziwić, że nie chcę takich prezentów.

– Oj, Nicole. – Śmieje się w głos. – Jesteś naprawdę urocza, gdy się wstydzisz, jednak nie drażnij mnie, proszę. Bardzo tego nie lubię, rozumiesz? – Jego mina poważnieje.

– Proszę pozwolić mi wrócić do domu – błagam.

– Ty naprawdę chcesz sprawdzić moją cierpliwość? – Kręcę przecząco głową. – A wygląda na to, że tak. Chodź już, przy okazji pomożesz mi wybrać prezent na urodziny matki.

Kładzie mi dłoń na dole pleców i prowadzi przez alejkę. Jestem zła, przerażona, zaskoczona i całkowicie skrępowana tąsytuacją.

Wchodzimy do salonu jubilerskiego, do którego zajrzałam, gdy przyszłam tu pierwszy raz. Szybko wówczas wyszłam i więcej już niewracałam.

Ceny biżuterii tutaj są zdecydowanie odpowiednie tylko dla garstki ludzi. Zwykły łańcuszek kosztuje tyle, ile ja zarabiam przezmiesiąc.

– Jak myślisz, Nicole, co spodoba się kobiecie po pięćdziesiątce, która lubi mieć kontrolę nad wszystkim, potrafi wytrącić z równowagi w ciągu pięciu minut i nikomu nieufa?

Patrzę na niego i stwierdzam, że pyta chyba poważnie. Jeśli to prawdziwy opis jego matki, wcale się nie dziwię, że syn robi, co robi. Odwracam się od niego, przyglądając się biżuterii. Tak naprawdę nie znam się na tym, nigdy nie kupowałam nikomu w prezencie takich rzeczy. Mimo wszystko staram się jakoś pomóc, wyjść stąd jak najszybciej i zamknąć się w mieszkaniu.

W oko wpada mi srebrny naszyjnik z imponującym, turkusowym kamieniem. Przełykam głośno ślinę, gdy dostrzegam jego cenę. Nigdy nawet nie widziałam tylu pieniędzy.

– Myślisz, że mojej matce się spodoba? – Mężczyzna staje za mną, czuję jego perfumy i oddech na swojej szyi.

– Myślę, że tak, ale nie znam jej – odpowiadam cicho, starając się zignorować nietypową reakcję mojego ciała na jego obecność tuż przy mnie.

– No dobrze, więc sprawdzimy, czy miałaś rację.

Mężczyzna kupuje naszyjnik, bez mrugnięcia okiem podaje kartę, po czym prosi o zapakowanie na prezent.

Szybko wychodzimy, a ja postanawiam spróbować jeszcze raz.

– Czy mogłabym wrócić do domu? – pytam cicho.

Mężczyzna patrzy na mnie, po czym łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą, zatrzymując się dopiero przy wejściu na podziemny parking. Przyciska mnie plecami do ściany i napiera na mnie swoim ciałem.

– Nicole, prosiłem cię chyba o coś – mówi karcąco. – Nie lubię się powtarzać laleczko, rozumiesz? – Kiwam szybko głową. – A więc już mnie nie prowokuj, niczego od ciebie nie chcę, wymagam jedynie posłuszeństwa, czy to dla ciebie trudne?

– Nie – odpowiadamzrezygnowana.

– A więc chodź już, bo nie mam całego dnia.

To, czego ode mnie wymaga, to zdecydowanie za dużo. Jednak ten człowiek mnie przeraża. W jego oczach jest coś, co każe mi go słuchać. Mam coraz większą pewność, że może zniszczyć całe moje marne życie, jeśli zrobię coś, co mu się niespodoba.

4.

Muszę przyznać, że ta mała naprawdę mnie kręci. Gdy poczułem jej ciało przy swoim, od razu wyobraziłem ją sobie pode mną, w moim łóżku. Jednak nie zmuszę jej do tego, sama do mnie przyjdzie, jestem tego pewien po jej reakcji. To mojewyzwanie.

Prowadzę ją do sklepu, w którym Amanda zostawia najwięcej mojej kasy, choć muszę przyznać, że te ciuchy naprawdę mi się podobają. Nicole rozgląda się nieśmiało. Wiem, że sama nic sobie nie wybierze, jest zawstydzona i wcale się jej nie podoba, że musi tu ze mną być. Trudno, to akurat nie jest mój problem, traktuję to raczej jako ciekawą rozrywkę.

Podchodzę do rzędu ubrań i wybieram dla niej czarną sukienkę z trójkątnymi wycięciami w talii. Skoro sama nie chcesz czegoś sobie wybrać, będziesz nosić to.

– Chodź, przymierzysz. – Patrzy na mnie przerażona. – Tak, laleczko. Ja idę z tobą. – Widzę, że chce coś powiedzieć, pewnie zaprotestować. – Nicole! – wymawiam jej imię ostrymtonem.

Nic już nie mówi, wlecze się posłusznie za mną. Otwieram drzwi do przymierzalni i puszczam ją przodem. Staje w bezruchu, patrząc na moje odbicie w lustrze. Nie zamierzam jej poganiać, nie śpieszy mi się tak bardzo. Mogę tu postać, by obserwować strach i wstyd w jej błyszczących, niebieskich oczach.

W końcu się rusza, rozpina wolno guziki w koszuli. Przyglądam się uważnie, gdy jej piersi są coraz bardziej widoczne, czuję drgnięcie spodniach. Zerkam na jej twarz, patrzy na mnie podejrzliwie.

– Nic ci nie zrobię – uspokajam ją, choć zaczynam sam w to wątpić.

Mocno zaciskam zęby, gdy delikatnie wypina się w moim kierunku i zsuwa spódnicę ze swojej niezwykle kształtnej pupy. Od mojego kutasa dzieli ją dokładnie pięć centymetrów. Mam ochotę ściągnąć spodnie i pieprzyć ją tu i teraz, właśnie w tej pozycji. Nicole prostuje się, patrzę na jej odbicie w lustrze, jej idealne ciało błaga o zajęcie się nim. Zrobiłbym to z wielką chęcią. Wyciąga rękę po sukienkę, ale nie chcę, żeby się już ubierała.

– Zaczekaj. – Odwraca głowę w moją stronę. – Chcę popatrzeć. – Uśmiecham się do niej wymownie.

– Krępuję się – odpowiada zawstydzona.

– Nie masz czego, Nicole. Twoje ciało wydaje się stworzone, żeby na nie patrzeć.

– Nie należę do kobiet, których ambicją jest chwalenie się swoim ciałem.

– To oczywiste, kotku, i wcale nie każę ci tego robić. Ten widok chcę mieć tylko dla siebie. – Jeszcze raz przyglądam się jej z uwagą. – No dobrze mała, ubierz się – mówię ztrudem.

Znów odwraca się tyłem i sięga po sukienkę, po czym wkłada ją wpośpiechu.

Gdy ma ją na sobie, wygląda niemal tak seksownie, jak w samejbieliźnie.

– Chętnie zobaczę cię w niej jeszcze, Nicole. Ściągnij ją, zanim się ubierzesz, zdążę za nią zapłacić. – Znów chce coś powiedzieć. – Nie, laleczko, nie chcę tego słyszeć.

– Chciałam tylko podziękować – odpowiada zawstydzona.

– Podziękujesz, jutro wieczorem.

Żałuję, że nie mogę zobaczyć jej dzisiaj, ale nie mam wyjścia, muszę poczekać.

Nicole ściąga sukienkę i podaje mi ją, nie mogę odmówić sobie popatrzenia jeszcze raz na jej ciało. Niechętnie zostawiam ją tutaj, jednak chcę jej dać trochę przestrzeni. Ma czuć przede mną respekt, a nie być zastraszona.

Wychodzimy ze sklepu w bardzo odmiennych nastrojach, co nawet mnie bawi. W pierwszej chwili chcę zaproponować jej odwiezienie, ale rezygnuję.

– Dziękuję – mówi nieśmiało przeddrzwiami.

– Nie dziękuj, nie teraz. – Nachylam się nad nią i szepczę do ucha: – Od słów ważniejsze są gesty. – Całuję ją delikatnie w szyję, po czym od razu odchodzę.

Nie odwracam się, choć ciekawi mnie jej mina. Na pewno jest zaskoczona.

Przechodzę na parking i szybkim krokiem zmierzam dosamochodu.

Zanim odjadę, wysyłam wiadomość do Amandy, żeby ruszała tyłek, bo za dwie godziny wychodzimy do mojej matki. Znając ją, uważa, że maczas.

Gdy matka nie pojawiła się w piątek w firmie, zacząłem zastanawiać się, co ją tak zajęło. To nie leży w jej naturze, więc zadzwoniłem, martwiąc się, że coś się stało. Całe szczęście telefon odebrała gosposia, informując, że mama jest bardzo zajęta przygotowaniami do przyjęcia urodzinowego. Do tej pory jestem wdzięczny losowi, że nie odebrała matka. Gdybym zapytał, czemu jej nie ma, z pewnością domyśliłaby się, że zapomniałem. Znając tę kobietę, wściekłaby się i wyzwała od niewdzięczników, a później nie odzywałaby się do mnie przez miesiąc. Co poniekąd ma swoje plusy.

Wchodzę do domu i od razu zmierzam do sypialni, wyciągam zestaw ubrań z garderoby, a później kieruję się do łazienki, w której do wyjścia zbiera się już Amanda. Zerkam na nią, gdy stoi w bieliźnie przed lustrem, uśmiecha się lubieżnie. W sumie mam kilka minut. Poza tym spotkanie z Nicole bardzo mnie pobudziło. Zdecydowanie muszę pozbyć się napięcia, które wywołała u mnie tadziewczyna.

Staję za nią; ociera się o mnie pośladkami i mruczy cicho. Szybko ściągam z niej majtki i wyciągam kutasa z bokserek. Wchodzę w nią i od razu zaczynam pieprzyć. Naprawdę mi się śpieszy, ale po kilku chwilach z Nicole powinienem się wyładować. Przymykam powieki i przypominam sobie dziewczynę. Mając przed oczami jej ciało, zaczynam posuwać Amandę jeszcze mocniej.

Kończę tak szybko, jak tylko jestem w stanie. Nie lubię tak się śpieszyć, ale tym razem nie mam wyjścia.

– To było niesamowite – szepszcze Amanda, łapiącoddech.

– Wiem – odpowiadam jej beznamiętnie i rozbieram się.

Wchodzę pod prysznic, odkręcam ciepłą wodę i uspokajam myśli. Muszę przygotować się na wizytę u matki.

Jesteśmy na miejscu punktualnie, co zaskakuje nawet mniesamego.

Biorę Amandę za dłoń i idziemy w stronę drzwi. Znów musimy udawać kochającą się parę, choć tylko ja muszę się postarać, żeby nikt nic nie zauważył. Moja dziewczyna naprawdę mnie kocha, choć na swój sposób, a duży wpływ na to mają moje pieniądze. Jednak to one dają jej większą motywację, a mnie to nie przeszkadza. Wiem, że w końcu przyjdzie pora, żeby to zakończyć. Zdaje sobie z tego sprawę także Amanda, która od początku zna dokładnie zasady naszej relacji.

– Jesteście! A już myślałam, że każecie mi na siebie czekać. – Matka wita nas w progu. – Chodźcie, jest już sporo osób, przywitacie się, a później porwę Amandę na ploteczki.

Moja matka uwielbia Amandę, bo mają podobne charaktery, choć ta dziewczyna potrafi też nieźle udawać. Jaka jest naprawdę, wiem tylko ja. Poznałem ją w klubie, szukałem wtedy kogoś, kto zaspokoi wymagania mojej matki. W tamtym czasie jej narzekania na brak kobiety u mojego boku zdawały się nie mieć końca, a ja już nie mogłem tego słuchać. Gdy któregoś razu zadzwoniła i chciała, żebym przyjechał do niej, okłamałem ją, że mam randkę. Po kilku tygodniach i wielu takich wymówkach musiałem przedstawić matce moją dziewczynę. Amanda od razu wydała mi się idealna, a układ, jaki jej zaproponowałem, był korzystny dla obu stron, szczególnie dla niej. Teraz jednak słucham marudzenia na temat ślubu i dzieci. Z deszczu pod rynnę.

Przyjęcie jest zaskakująco małe, zazwyczaj zaprasza większą liczbęludzi.

Nie pytam jednak o to, tym bardziej że mi to odpowiada. Jestem też zadowolony, że prezent przypadł jej do gustu, bardziej niż się spodziewałem.

Niechętnie rozmawiam z przyjaciółmi mojej matki, bo zazwyczaj nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Krążę po domu, starając się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Odliczam godziny, chcę stąd wyjść jaknajszybciej.

Dopiero późno w nocy udaje nam się opuścić przyjęcie. Z ulgą wsiadam do samochodu, ciesząc się, że to już prawie koniec dzisiejszego dnia.

– Elizabeth pytała mnie, kiedy planujemy ślub – Amanda odzywa się cicho.

– I po co mi to mówisz? Wiesz dokładnie, co masz odpowiadać mojej matce, gdy o tym wspomni.

– Tak, ale pomyślałam, że może powinniśmy pójść o krok dalej – mówiniepewnie.

– O czym ty mówisz?

– O ślubie. Wtedy twoja matka byłaby spokojniejsza, zostałby już tylko temat dzieci, ale…

– Czy ty się, kurwa, słyszysz?! – przerywam jej, niemal wybuchając. – Na rozum ci padło, do chuja?! Wybij sobie z głowy raz na zawsze ślub i nie myśl nawet, że wrobisz mnie wdzieciaka!

Milczy, mam ochotę wyjebać ją z mojego domu jeszcze dzisiaj. Albo ma mnie za idiotę i myśli, że w ten sposób zabezpieczy się na resztę życia, albo sama jest głupsza, niż mi się wydawało. Choć tak naprawdę w tym wypadku jedno nie wyklucza drugiego. Zapłaciłem sporo kasy, żeby mieć pewność, że nie zajdzie w ciążę. Więc nie powinienem się o to martwić, ale z drugiej strony, nigdy nie mogę być pewien tego, co wpadnie jej do głowy.

Na jej szczęście, nie mówi nic więcej. Dojeżdżamy do domu w ciszy, która bardzo mi odpowiada.

Następnego dnia budzę się już w lepszym humorze. Amandy nie ma obok, ponieważ postanowiła zgrywać obrażoną księżniczkę. Myśli, że karze mnie jakoś w ten sposób, ale dla mnie jest to nagroda. Zaczynam zastanawiać się nad pożegnaniem, to nie miało prawa się udać.

Po śniadaniu wysyłam Nicole wiadomość z adresem, godziną i informacją, że ma przyjść w nowej sukience. Znów przypominam sobie widok jej niemal nagiego ciała. Wtedy, w przymierzalni, niewiele mogłem zrobić, jednak dziś będziemy sami. Kręcę głową, gdy zdaję sobie sprawę, o czym właśnie pomyślałem. Nie mogę stracić kontroli, nie taki mam plan. To ona ma przyjść do mnie. Będę na nią tylkopatrzeć…

Gdy zegar wybija siedemnastą, odkładam dokumenty, nad którymi siedzę już od trzech godzin. Prowadząc dwie firmy, w tym jedną nie do końca legalną, muszę mieć zawsze rękę na pulsie i dokładnie sprawdzać każdy papierek. Jednak do tej pory idziegładko.

Biorę kąpiel i wyjątkowo starannie przygotowuję się do wyjścia.

Nicole ma dziś przyjechać do garsoniery, którą wynajmuję od kilku miesięcy. Zdecydowałem się na nią, gdy zacząłem wkurwiać się we własnym domu, Amanda coraz bardziej się tu rządzi, a ja wolę nie stracić kontroli. Dziś jestem wdzięczy sam sobie, że się na to zdecydowałem.

– Wybierasz się gdzieś? – Amanda staje w drzwiach sypialni, gdy zapinam koszulę.

– Tak.

– Gdzie?

– Nie twój interes, skarbie. – Posyłam jej wredny uśmiech. – Wrócę późno, nie czekaj na mnie z kolacją. – Z trudem powstrzymuję się odśmiechu.

– Co ja ci takiego zrobiłam, że tak mnie traktujesz? – Zaczyna płakać.

– Skończ już tę szopkę. Śpieszę się, w przeciwieństwie do ciebie, ja pracuję.

Łapię marynarkę i wychodzę szybko. Nie mam ochoty na kolejną wymianę zdań. Z uśmiechem na twarzy wsiadam do auta i odpalam silnik. Nicole zostało jeszcze dwadzieścia minut.

Zjawia się na czas, gdy otwieram jej drzwi, wchodzi niepewnie do środka. Pomagam jej ściągnąć płaszcz, chcę oglądać ją w tej sukience.

– Zatańczysz dla mnie, Nicole? – szepczę jej do ucha, stojąc za nią.

– Ale nie masz tu rury – odpowiadaniepewnie.

– Zatańcz bezniej.

– Nie potrafię.

Kładę dłonie na odkrytą skórę jej talii, delikatnie przyciskam ją do siebie, żeby poczuć jej pupę na moim penisie. Spina się, przez co na mojej twarzy pojawia się szerokiuśmiech.

– Umiesz. Zatańcz dla mnie, Nicole – powtarzam. – Zatańcz ze mną, właśnie tak. – Poruszam jej biodrami. – Załóż dłonie na moją szyję, Nicole.

Unosi wolno ręce, jej palce delikatnie muskają moją szyję. Znów poruszam jej biodrami, tym razem kontynuuje ten ruch, bez mojej pomocy. Mój kutas chce wydostać się ze spodni. Wiem, że ona go czuje, ale mimo wszystko nie przerywa. Odwracam ją przodem do siebie i przyciskam mocno do swojego ciała. Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami, a jej usta rozchylają się delikatnie.

– Widzisz, potrafisz. Teraz zatańcz sama.

Puszczam ją, podchodzę do radia, włączam przygotowaną przeze mnie wcześniej muzykę i siadam na kanapie. Odejście od niej nie było łatwe, ale jeszcze kilka sekund dłużej, a nie opanowałbym się.

Nicole patrzy na mnie przez chwilę, jest spięta i przerażona. Wiem, że potrafi zatańczyć bez rury, hamuje ją jedynie wstyd. Mam czas, dlatego nie pośpieszam jej, sam widok tego ciała jest wystarczająco interesujący.

W końcu jednak zaczyna się ruszać. Na początku bardzo niepewnie, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę, jednak po chwili dołączają także jej biodra. Obserwuję z zafascynowaniem seksowny taniec tej dziewczyny. Dziwię się sam sobie, że wciąż tu siedzę, kiedy ona właśnie odwraca się do mnie tyłem. Materiał sukienki unosi się, odsłaniając niewielki kawałek jej krągłych pośladków. Zaciskam palce na skórzanej kanapie, choć nie wiem, na ile mi to pomoże. Muzyka się kończy, można powiedzieć, że oddycham z ulgą. Nicole zatrzymuje się, zawstydzona poprawia sukienkę, zerka niepewnie w moją stronę.

– Chodź do mnie. – Wyciągam rękę w jej kierunku. – Usiądź obok. – Po chwili siada blisko mnie, wciąż bardzo skrępowana. – Boisz się mnie? – Kiwa ledwo zauważalnie głową. – Nie musisz, nie jestem zboczeńcem, Nicole. Choć nie ukrywam, że widok twojego ciała pobudza mnie i fascynuje, potrafię jednak zapanować nad sobą. – Pochylam się nad nią, kładąc dłoń na jej policzku. – Chyba że sama tego zechcesz, mała.

Nie rusza się, nic nie mówi, patrzy na mnie, znów delikatnie rozchylając usta. To działa na mnie jak zaproszenie. Bardzo wolno zbliżam się do niej, wciąż obserwując reakcję, nie zmienia się, w dalszym ciągu wydaje się spięta, ale nie przerażona. Moje wargi są już tak blisko jej ust, niemal łączą się ze sobą. Błagam w myślach, żeby wciąż nie reagowała, chcę to zrobić. Czuję jej drżące ciało, przyśpieszony oddech i bijące szybko serce. W końcu czuję także słodkie wargi. Muskam je delikatnie, ale ona nie odwzajemnia tego gestu. Ponawiam pocałunek, wciąż nic. Nieco mocniej dociskam usta, a językiem wolno przejeżdżam po jej dolnej wardze. Oddaje pocałunek, ale bardzo niepewnie, jednak to mi wystarcza. Nie wytrzymuję dłużej i wkładam język w jej usta. Zaskakuje mnie, gdy jej od razu wychodzi mi na spotkanie. Nicole mruczy cicho. Nie chcę tego robić, ale prostuję się i oddalam od niej, choć to przychodzi mi z wielkim trudem.

Dziewczyna siada równo, jest zawstydzona, jej spojrzenie wbija się w podłogę. Z tą nieśmiałością kręci mnie jeszcze bardziej, zdecydowanie jest inna niż Amanda i większość dziewczyn, jakieznam.

Zazwyczaj kobiety, które tak wyglądają, są dużo pewniejsze, choć mogą to być tylko pozory, może Nicole krępuje ta sytuacja, a w rzeczywistości jestinna?

– Chciałabym wrócić już do domu – mówi niepewnie pochwili.

– Przestań, nic takiego się nie stało, nie musisz od razu ode mnie uciekać – odpowiadam odrobinę rozbawiony.

Powoli odwraca głowę w moją stronę, wygląda na złą, choć wstyd na jej twarzy wciąż góruje nad resztą uczuć.

– Nic się nie stało? Jestem marionetką faceta, którego imienia nawet nie znam! – odpowiada nerwowo.

Nie wytrzymuję i śmieję się w głos, co chyba jeszcze bardziej wytrąca ją z równowagi.

– Daj spokój, mała, zawsze mogłaś zapytać.

– Jak masz na imię? – warczy na mnie, a to jeszcze bardziej mnie bawi.

– Damon.

Nie odzywa się, odwraca głowę w stronę drzwi, a to znaczy, że chce jak najszybciej stąd wyjść.

Wstaję z kanapy, podchodzę do komody, z górnej szuflady wyciągam kartę wstępu VIP do mojego klubu. Podpisuję ją jej imieniem inazwiskiem.

Wracam do Nicole. Podaję jej plastik, ostrożnie wyciąga dłoń, po czym przygląda się dokładnie.

– Jutro chcę cię widzieć w moim klubie. Z tą kartą wejdziesz bez problemu, musisz mieć jednak przy sobie dokument potwierdzający twoją tożsamość. Przyjdź o dwudziestej – tłumaczę jej.

– Jutro jest wtorek, a w środę muszę iść do pracy. Szef mnie zabije, jeśli przyjdę niewyspana i nieprzygotowana.

Dostrzegam na jej twarzy zmianę, gdy mówi o szefie. Dobrze wiedzieć, że jest na tej ziemi ktoś, kogo nie lubi jeszcze bardziej niż mnie. Jednak nikt nie będzie niszczył moich planów.

– Załatwię to – odpowiadam pewnie.

– Jak? – pyta zaskoczona.

– O to nie musisz się martwić. – Uśmiecham się szeroko. – Chodź, odwiozę cię do domu. – Patrzy na mnie niezadowolona. – Myślisz, że nie wiem, gdzie mieszkasz?

– Domyślam się, że wiesz. Po prostu chciałam się przejść.

– Skoro twój szef nie lubi, gdy jesteś niewyspana, powinnaś szybko się położyć, a samochodem o wiele wcześniej będziesz na miejscu. No chodź, Nicole.

Wstaje zrezygnowana, pomagam jej włożyć płaszcz, żeby jeszcze przez chwilę zbliżyć się do niej. Czuję jej strach, ale także coś, co daje mi nadzieję. Czuję zaciekawienie mojąosobą.

5.

Zamykam za sobą drzwi i opieram się o nie plecami, po czym wolno zsuwam się na podłogę, zakrywając twarz dłońmi. Co to w ogóle miało być? Nie jestem w stanie zrozumieć, co się ostatnio dzieje. Ten mężczyzna jest taki inny. Pocałowałam go, mimoniechęci.

Jednak najgorsze jest to, że naprawdę mi się podobało. Na wspomnienie tego znów ogarniają mnie emocje, które poczułam wtedy, przyjemne ciepło w podbrzuszu. Gdyby nie przerwał, ja chyba też bym tego nie zrobiła. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Co on w sobie takiego ma, że nie potrafię go jedynie nienawidzić?

Wchodzę do sypialni, z kieszeni wyciągam kolejny plik pieniędzy, który dostałam za taniec. Wcisnął mi je w dłoń, gdy chciałam wyjść z samochodu. To poniżające, czuję się jak dziwka, mimo że z nim niespałam.

Nawet nie mogę mu odmówić, choć naprawdę bardzo chcę. Tych pieniędzy nie tknę, jedynie, kiedy nie będę miała wyjścia. Choć mam nadzieję, że to nigdy się niestanie.

Gdy budzik wyrywa mnie ze snu, mam ochotę wyjebać go przez otwarte okno i po prostu nie wstawać dziś z łóżka. Śnił mi się Damon, to nie był zwykły sen. Kochaliśmy się. Przykładam twarz do poduszki i zaczynam w nią krzyczeć, by choć w niewielkim stopniu się uspokoić, ale to niewiele pomaga. Zrezygnowana wstaję, starając się nie myśleć o nim, jednak to wydaje się niewykonalne. W dodatku dziś znów go zobaczę. Chce, żebym przyszła do jego klubu, wiem dokładnie po co. Muszę jak najszybciej wyjść z domu. W pracy na pewno nie będę miała czasu na zastanawianiesię.

Z tą myślą przechodzę do łazienki, w której robię sobie szybki, choć dość mocny makijaż. Chwilę później jestem znów w sypialni. Zakładam na siebie czarną, prostą sukienkę przed kolano i czerwony żakiet, stopy wsuwam w szpilki w tym samym kolorze i chyba jestem już gotowa. Upewniam się tylko, czy mam w torebce wszystko, czego potrzebuję, po czym wychodzę z mieszkania. Nie myśleć. To moje nowe