Neurotyczna osobowość naszych czasów - Horney Karen - ebook

Neurotyczna osobowość naszych czasów ebook

Horney Karen

0,0
32,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

W swojej klasycznej, ale wciąż aktualnej książce Karen Horney maluje portret neurotyka żyjącego wśród nas, w tym jego lęków, cierpienia i różnych trudności, których doświadcza w relacjach z innymi, a także tych, które ma z samym sobą. Zastanawia się również, w jakim stopniu osobowość zależna jest od czynników biologicznych, i sugeruje, że znacznie większe znaczenie od nich ma otaczający nas świat społeczny.

Karen Horney

Niemiecka psychoanalityk i psychiatra najbardziej popularna przedstawicielka koncepcji psychodynamicznych, współtwórczyni neopsychoanalizy. W swoich pracach podkreślała społeczno-kulturowe uwarunkowania rozwoju osobowości i zaburzeń, dystansując się wobec biologizmu koncepcji Freuda.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wprowadzenie

Moim celem przy pisa­niu tej książki jest przed­sta­wie­nie dokład­nego obrazu neu­ro­tyka żyją­cego wśród nas, w tym jego obec­nych kon­flik­tów, lęków, cier­pie­nia i wielu trud­no­ści, któ­rych doświad­cza w kon­tak­tach z innymi, a także tych, które ma z samym sobą. Nie zaj­muję się tutaj żad­nym kon­kret­nym typem lub typami ner­wicy, sku­pia­jąc się jedy­nie na struk­tu­rze oso­bo­wo­ści prze­ja­wia­ją­cej się w takiej czy innej for­mie u pra­wie wszyst­kich neu­ro­ty­ków naszych cza­sów. Zwró­ci­łam szcze­gólną uwagę na obec­nie ist­nie­jące kon­flikty i wysiłki neu­ro­tyka, aby je roz­wią­zać, na jego lęki i sys­temy obronne gene­ro­wane prze­ciwko nim, a ten nacisk na obecną sytu­ację nie ozna­cza, że odrzu­cam pogląd, że ner­wice roz­wi­jają się zasad­ni­czo na pod­sta­wie wcze­snych doświad­czeń z dzie­ciń­stwa. Róż­nię się od wielu auto­rów psy­cho­ana­li­tycz­nych tym, że nie oddaję się jed­no­stron­nej fascy­na­cji dzie­ciń­stwem i nie trak­tuję wszyst­kich póź­niej­szych reak­cji jako powtó­rzeń wyda­rzeń z wcze­snego dzie­ciń­stwa. Chcę poka­zać, że zwią­zek mię­dzy doświad­cze­niami z dzie­ciń­stwa a póź­niej­szymi kon­flik­tami jest znacz­nie bar­dziej skom­pli­ko­wany, niż zakła­dają psy­cho­ana­li­tycy, utrzy­mu­jąc, że ist­nieje mię­dzy nimi pro­sty zwią­zek przy­czy­nowo-skut­kowy. Choć doświad­cze­nia z wcze­snego dzie­ciń­stwa two­rzą warunki sprzy­ja­jące powsta­wa­niu ner­wicy, nie są one jedyną przy­czyną póź­niej­szych pro­ble­mów.

Sku­pia­jąc uwagę na aktu­al­nych trud­no­ściach ner­wi­co­wych, odkry­wamy, że przy­czyną ner­wicy są nie tylko warunki kul­tu­rowe, w któ­rych żyjemy. Odpo­wied­nie warunki kul-turowe nie tylko zabar­wiają dodat­kowy cię­żar doświad­czeń jed­nostki, ale także szcze­gó­łowo defi­niują ich formę. Na przy­kład posia­da­nie domi­nu­ją­cej lub poświę­ca­ją­cej się matki jest kwe­stią indy­wi­du­al­nego losu, pod­czas gdy tylko w wyniku okre­ślo­nych warun­ków kul­tu­ro­wych posia­da­nie domi­nu­ją­cej lub poświę­ca­ją­cej się matki i rodzaj zwią­za­nych z nią doświad­czeń może zawa­żyć na póź­niej­szym życiu.

Gdy uświa­do­mimy sobie, jak wielką rolę w powsta­wa­niu ner­wic odgry­wają uwa­run­ko­wa­nia kul­tu­rowe, staje się jasne, że czyn­niki bio­lo­giczne i fizjo­lo­giczne uzna­wane przez Freuda za fun­da­men­talne nie odgry­wają aż tak dużej roli. Wpływ tych ostat­nich można uznać tylko wtedy, gdy dys­po­nuje się dobrze uza­sad­nio­nymi dowo­dami.

Przy­jęty przeze mnie tok myśle­nia pro­wa­dzi do kilku nowych inter­pre­ta­cji fun­da­men­tal­nych pro­ble­mów z dzie­dziny ner­wic. Inter­pre­ta­cje te doty­czą kwe­stii tak róż­nych jak pro­blem maso­chi­zmu, kon­se­kwen­cje neu­ro­tycz­nej potrzeby miło­ści, wpływ neu­ro­tycz­nego poczu­cia winy; łączy je nato­miast uzna­nie decy­du­ją­cej roli lęku w kształ­to­wa­niu neu­ro­tycz­nych cech oso­bo­wo­ści.

Wiele z moich inter­pre­ta­cji różni się od tych poda­nych przez Freuda, na co nie­któ­rzy czy­tel­nicy mogą zapy­tać: czy to wciąż psy­cho­ana­liza? Odpo­wiedź będzie zale­żeć od tego, co uzna­jemy za istotę psy­cho­ana­lizy. Jeśli ktoś uważa psy­cho­ana­lizę wyłącz­nie za sumę teo­rii opra­co­wa­nych przez Freuda, to zawarte tu roz­wa­ża­nia nie są psy­cho­ana­lizą. Ale jeśli za istotny skład­nik psy­cho­ana­lizy uznamy pewne pod­sta­wowe kie­runki myśle­nia doty­czące roli nie­świa­do­mych pro­ce­sów i spo­so­bów ich eks­pre­sji oraz spe­cy­ficzną formę tera­pii pro­wa­dzącą do uświa­do­mie­nia sobie tych pro­ce­sów, to przed­sta­wiony tu mate­riał jest psy­cho­ana­lizą. Uwa­żam, że ści­słe trzy­ma­nie się wszyst­kich teo­re­tycz­nych inter­pre­ta­cji Freuda kryje w sobie nie­bez­pie­czeń­stwo ten­den­cji do odnaj­dy­wa­nia w ner­wicy tego, czego teo­rie Freuda każą nam ocze­ki­wać. Jest to nie­bez­pie­czeń­stwo sta­gna­cji. Wydaje się, że sza­cu­nek dla ogrom­nego dorobku Freuda powi­nien prze­ja­wiać się w budo­wa­niu na fun­da­men­tach przez niego stwo­rzo­nych i że w ten spo­sób możemy roz­wi­nąć poten­cjalne moż­li­wo­ści, jakie zawiera psy­cho­ana­liza, zarówno jako teo­ria, jak i metoda tera­pii. Uwagi te odpo­wia­dają rów­nież na inne pyta­nie: czy moja inter­pre­ta­cja nie jest bli­ska inter­pre­ta­cji Adlera. Można tu dostrzec pewną zbież­ność z nie­któ­rymi stwier­dze­niami Adlera, ale zasad­ni­czo moje uję­cie opiera się na pod­sta­wach teo­rii freu­dow­skiej. To wła­śnie inter­pre­ta­cja Adlera jest dobrym przy­kła­dem tego, jak począt­kowo odkryw­cze spo­strze­że­nia na temat pro­ce­sów psy­cho­lo­gicz­nych mogą z cza­sem stać się jałowe, jeśli postę­pują jed­no­stron­nie i nie opie­rają się na pod­sta­wo­wych usta­le­niach Freuda.

Głów­nym celem tej książki nie jest iden­ty­fi­ka­cja punk­tów stycz­no­ści i roz­bież­no­ści mię­dzy moimi poglą­dami a poglą­dami auto­rów psy­cho­ana­li­tycz­nych, więc zasad­ni­czo ogra­ni­czy­łam dys­ku­sję punk­tów spor­nych do kwe­stii, które doty­czą tych moich poglą­dów wyraź­nie odbie­ga­ją­cych od poglą­dów freu­dow­skich.

Pro­blemy, przed­sta­wione w tej książce, opie­rają się na doświad­cze­niu, które uzy­ska­łam w trak­cie moich wie­lo­let­nich psy­cho­ana­li­tycz­nych badań nad ner­wicą. Przed­sta­wie­nie peł­nego mate­riału, i moich jego inter­pre­ta­cji, wyma­ga­łoby przy­to­cze­nia wielu szcze­gó­ło­wych przy­pad­ków kli­nicz­nych. Byłoby to nie­zwy­kle nie­wy­godne w książce, któ­rej celem jest ogólne przed­sta­wie­nie pro­ble­mów wystę­pu­ją­cych w ner­wi­cach. Jed­nak nawet bez tego mate­riału spe­cja­li­sta, a nawet laik, może spraw­dzić traf­ność moich twier­dzeń. Jeśli jest uważ­nym obser­wa­to­rem, może porów­nać moje przy­pusz­cze­nia z wła­snymi obser­wa­cjami i doświad­cze­niem i na tej pod­sta­wie odrzu­cić lub zaak­cep­to­wać, zmo­dy­fi­ko­wać lub wzmoc­nić sfor­mu­ło­wane tu twier­dze­nia. Książka napi­sana jest pro­stym języ­kiem i dla przej­rzy­sto­ści wywodu powstrzy­ma­łam się od oma­wia­nia zbyt wielu wąt­ków. Sta­ra­łam się uni­kać sto­so­wa­nia ter­mi­nów tech­nicz­nych, ponie­waż zawsze ist­nieje nie­bez­pie­czeń­stwo, że takie ter­miny zakłócą jasność wywodu. Wielu czy­tel­ni­kom, zwłasz­cza laikom, może się wyda­wać, że pro­blemy oso­bo­wo­ści neu­ro­tycz­nej są łatwe do zro­zu­mie­nia, ale taki wnio­sek byłby błędny, a nawet nie­bez­pieczny. Musimy przy­znać, że wszyst­kie pro­blemy psy­cho­lo­giczne są ze swej natury bar­dzo zawiłe i sub­telne. Jeśli ktoś nie chce tego zaak­cep­to­wać, odra­dzam mu czy­ta­nie tej książki, aby nie­spo­dzie­wa­nie nie zgu­bił się w labi­ryn­cie i nie doznał roz­cza­ro­wa­nia, gdy nie znaj­dzie tu goto­wych roz­wią­zań.

Książka ta skie­ro­wana jest zarówno do laików zain­te­re­so­wa­nych tym pro­ble­mem, jak i do tych, któ­rzy z racji wyko­ny­wa­nego zawodu mają do czy­nie­nia z neu­ro­ty­kami i znają zwią­zane z nimi pro­blemy. Prze­zna­czona jest nie tylko dla psy­chia­trów, ale także pra­cow­ni­ków socjal­nych i nauczy­cieli, a także dla tych grup antro­po­lo­gów i socjo­lo­gów, któ­rzy uświa­da­miają sobie rolę czyn­ni­ków psy­cho­lo­gicz­nych w bada­niu róż­nych śro­do­wisk. Mam rów­nież nadzieję, że książka ta zain­te­re­suje samego neu­ro­tyka. Jeśli nie odrzuca on z zasady wszel­kiego psy­cho­lo­gi­zo­wa­nia jako inge­ren­cji w jego oso­bi­ste sprawy, to w wyniku wła­snych cier­pień czę­sto rozu­mie zawi­ło­ści psy­chiki bar­dziej prze­ni­kli­wie i sub­tel­nie niż inni, bar­dziej odporni ludzie. Nie­stety czy­ta­nie o jego wła­snej sytu­acji samo z sie­bie go nie wyle­czy; może oka­zać się, że o wiele łatwiej będzie mu roz­po­znać w tym, co czyta, nie sie­bie, ale innych.

Korzy­sta­jąc z oka­zji, pra­gnę wyra­zić wdzięcz­ność pani Eli­za­beth Todd, która zre­da­go­wała tę książkę. Auto­rów, któ­rym czuję się dłużna, wymie­niam w tek­ście. Naj­bar­dziej wdzięczna jestem Freu­dowi, dostar­czył bowiem pod­staw teo­re­tycz­nych i przy­go­to­wał nas do naszej pracy, oraz moim pacjen­tom, ponie­waż osią­gnięte przeze mnie zro­zu­mie­nie, wyro­sło z naszej wspól­nej pracy.

ROZ­DZIAŁ 1

Kulturowe i psychologiczne implikacje nerwicy

Dziś uży­wamy ter­minu „neu­ro­tyk” dość swo­bod­nie, nie zawsze zda­jąc sobie sprawę z jego dokład­nego zna­cze­nia. Czę­sto jest to nieco prze­in­te­lek­tu­ali­zo­wany spo­sób wyra­ża­nia dez­apro­baty – ktoś, kto w prze­szło­ści zado­wo­liłby się okre­śle­niami takimi jak leniwy, wraż­liwy, wyma­ga­jący czy podejrz­liwy, dziś powie­działby raczej „neu­ro­tyk”. Jed­nak mamy na myśli coś kon­kret­nego, gdy uży­wamy tego ter­minu, i cho­ciaż nie­świa­do­mie, wybie­ramy go w opar­ciu o pewne kry­te­ria. Po pierw­sze, osoby neu­ro­tyczne róż­nią się od prze­cięt­nych jed­no­stek w swo­ich reak­cjach. Na przy­kład byli­by­śmy skłonni nazwać neu­ro­tyczką dziew­czynę, która woli pozo­stać sze­re­gową pra­cow­nicą, odma­wia­jąc przy­ję­cia pod­wyżki, aby nie iden­ty­fi­ko­wać się ze swo­imi prze­ło­żo­nymi; nazwa­li­by­śmy rów­nież neu­ro­tykiem arty­stę, który zara­bia trzy­dzie­ści dola­rów tygo­dniowo, cho­ciaż mógłby zaro­bić cał­kiem przy­zwo­icie, gdyby poświę­cił wię­cej czasu na swoją pracę, ale mimo to woli cie­szyć się życiem tylko na tyle, na ile pozwala mu ta suma, spę­dza­jąc więk­szość czasu, na przy­kład w towa­rzy­stwie kobiet lub odda­jąc się swo­jemu hobby. Nazwa­li­by­śmy ich tak, ponie­waż więk­szość z nas apro­buje pra­wie wyłącz­nie model beha­wio­ralny, zgod­nie z któ­rym czło­wiek powi­nien robić postępy, być lep­szym od innych i zara­biać wię­cej pie­nię­dzy niż mini­mum wystar­cza­jące na naj­prost­szą egzy­sten­cję.

Jak ilu­strują przy­to­czone przy­kłady, jed­nym z kry­te­riów uży­wa­nych do okre­śla­nia kogoś jako neu­ro­tyka jest sto­pień zgod­no­ści jego stylu życia z obec­nie obo­wią­zu­ją­cymi nor­mami zacho­wań spo­łecz­nych. W przy­padku dziew­czyny opi­sa­nej wcze­śniej, która nie prze­ja­wia potrzeby rywa­li­za­cji lub przy­naj­mniej nie wyka­zuje wyraź­nych skłon­no­ści do rywa­li­za­cji, w kul­tu­rze Indian Pueblo zosta­łaby uznana za zupeł­nie nor­malną. Podob­nie gdyby wspo­mniany arty­sta miesz­kał na wsi na połu­dniu Włoch lub w Mek­syku, rów­nież ucho­dziłby za osobę nor­malną, ponie­waż w tych spo­łecz­no­ściach rzadko spo­tyka się ambi­cje zara­bia­nia więk­szych pie­nię­dzy lub wkła­da­nia nad­mier­nego wysiłku ponad to, co jest nie­zbędne do zaspo­ko­je­nia pod­sta­wo­wych potrzeb. W sta­ro­żyt­nej Gre­cji pra­co­wać wię­cej niż to, co było konieczne do zaspo­ko­je­nia tych pod­sta­wo­wych potrzeb, uwa­żano za coś nie­od­po­wied­niego.

Tak więc ter­min „neu­ro­tyk”, pier­wot­nie pomy­ślany jako ter­min medyczny, nie może być obec­nie uży­wany bez jego kul­tu­ro­wych impli­ka­cji. Moż­liwe jest zdia­gno­zo­wa­nie zła­ma­nej nogi bez zna­jo­mo­ści przy­na­leż­no­ści kul­tu­ro­wej pacjenta, pod­czas gdy wysoce ryzy­kowne byłoby nazwa­nie indiań­skiego chłopca1 psy­cho­tycz­nym, ponie­waż powie­dział nam, że miał wizje i że w nie wie­rzył. W pew­nej kul­tu­rze indiań­skiej doświad­cza­nie wizji i halu­cy­na­cji jest uwa­żane za szcze­gólny dar, bło­go­sła­wień­stwo duchów i są one spe­cjal­nie wywo­ły­wane, ponie­waż nadają szcze­gólny pre­stiż oso­bie, która ich doświad­cza. My nato­miast uzna­li­by­śmy czło­wieka, który godzi­nami roz­ma­wia ze swoim zmar­łym dziad­kiem, za neu­ro­tyka lub psy­cho­tyka, pod­czas gdy w nie­któ­rych ple­mio­nach indiań­skich taka komu­ni­ka­cja z przod­kami jest uzna­nym wzor­cem zacho­wa­nia. Nie­wąt­pli­wie neu­ro­ty­kiem nazwa­li­by­śmy też czło­wieka, który czuje się śmier­tel­nie obra­żony, gdy wypo­wia­damy imię jego zmar­łego krew­nego, pod­czas gdy w kul­tu­rze Apa­czów Jica­rilla jest to zja­wi­sko powszechne2. To samo zresztą mia­łoby miej­sce, gdyby ktoś zare­ago­wał stra­chem na widok mie­siącz­ku­ją­cej kobiety, co jest cał­kiem natu­ralne w wielu ple­mio­nach i archa­icz­nych spo­łecz­no­ściach.

Poglądy na to, co jest nor­malne, róż­nią się nie tylko mię­dzy kul­tu­rami, ale także w obrę­bie jed­nej kul­tury. Na przy­kład dzi­siaj doj­rzała i nie­za­leżna kobieta, która uwa­ża­łaby się za „upa­dłą kobietę”, „nie­godną miło­ści przy­zwo­itego męż­czyz-ny” z powodu swo­ich wcze­śniej­szych sto­sun­ków sek­su­al­nych, byłaby podej­rze­wana o ner­wicę, przy­naj­mniej w wielu krę­gach spo­łecz­nych. Z kolei jakieś czter­dzie­ści lat temu taka postawa i poczu­cie winy z tego powodu byłyby uwa­żane za nor­malne. Poglądy na to, co jest nor­malne, róż­nią się rów­nież w zależ­no­ści od klasy spo­łecz­nej. Na przy­kład człon­ko­wie klasy feu­dal­nej uwa­ża­liby za nor­malne, że męż­czyzna jest bez­czynny przez cały czas, wyka­zu­jąc aktyw­ność tylko na polo­wa­niu lub woj­nie, pod­czas gdy drob­no­miesz­cza­nin wyka­zu­jący podobną postawę byłby uwa­żany za zde­cy­do­wa­nie nienor­malnego. Takie róż­nice ist­nieją rów­nież mię­dzy płciami, do tego stop­nia, że kobiety są trak­to­wane ina­czej niż męż­czyźni, jak ma to miej­sce w kul­tu­rze zachod­niej, gdzie uważa się, że męż­czyźni i kobiety róż­nią się pod wzglę­dem cech tem­pe­ra­mentu. Kiedy kobieta zbli­ża­jąca się do czter­dziestki zaczyna mieć obse­sję na punk­cie sta­rze­nia się, jest to uwa­żane za „nor­malne”, pod­czas gdy męż­czyzna, który dener­wuje się w tym okre­sie życia z powodu swo­jego wieku, jest uwa­żany za neu­ro­tyka. Każda wykształ­cona osoba jest do pew­nego stop­nia świa­doma róż­nic w tym, co jest uwa­żane za nor­malne w danej kul­tu­rze. Wiemy, że Chiń­czycy jedzą ina­czej niż my, że Eski­mosi mają inne poglądy na temat czy­sto­ści, że sza­man sto­suje inne metody lecze­nia cho­rych niż współ­cze­sny lekarz. Z dru­giej strony rza­dziej zda­jemy sobie sprawę, że róż­nice ist­nieją nie tylko w sfe­rze zwy­cza­jów, ale także w sfe­rze popę­dów i uczuć, co antro­po­lo­dzy odkryli pośred­nio lub bezpośred­nio3. Jak stwier­dził Sapir4, jedną z zalet współ­cze­snej antro­po­lo­gii jest cią­głe odkry­wa­nie na nowo tego, co nor­malne. Nie bez powodu każda kul­tura kur­czowo trzyma się prze­ko­na­nia, że tylko jej cha­rak­te­ry­styczne uczu­cia i popędy są jedy­nym nor­mal­nym wyra­zem „ludz­kiej natury”5. To samo doty­czy psy­cho­lo­gii. Freud na przy­kład wnio­skuje ze swo­ich obser­wa­cji, że kobiety są bar­dziej zazdro­sne niż męż­czyźni, i pró­buje wyja­śnić to pozor­nie powszechne zja­wi­sko na pod­sta­wie danych bio­lo­gicz­nych6.

Freud zdaje się rów­nież zakła­dać, że mor­der­stwo wywo­łuje iden­tyczne poczu­cie winy u wszyst­kich ludzi7. Jed­nak nie­za­prze­czal­nym fak­tem jest, że naj­więk­sze zróż­ni­co­wa­nie wystę­puje wła­śnie w posta­wach wobec zabi­ja­nia. Jak wyka­zał Peter Freu­chen8, Eski­mosi nie odczu­wają potrzeby uka­ra­nia mor­dercy. W wielu pry­mi­tyw­nych ple­mio­nach szkody wyrzą­dzone rodzi­nie przez zabi­cie jed­nego z jej człon­ków przez osobę z zewnątrz mogą zostać zre­kom­pen­so­wane poprzez zapew­nie­nie „zastęp­stwa” na jego miej­sce. W nie­któ­rych kul­tu­rach ból matki po stra­cie zabi­tego syna można zła­go­dzić, adop­tu­jąc mor­dercę9.

Odno­sząc się do odkryć antro­po­lo­gów, musimy być świa­domi naiw­no­ści nie­któ­rych naszych poglą­dów na temat ludz­kiej natury, na przy­kład twier­dze­nia, że kon­ku­ren­cja, rywa­li­za­cja mię­dzy rodzeń­stwem, zwią­zek mię­dzy miło­ścią a sek­sem są wro­dzo­nymi cechami ludz­kiej natury. Nasz pogląd na to, co jest nor­malne, jest wyni­kiem przy­ję­cia pew­nych wzor­ców zacho­wań i poczu­cia waż­no­ści w okre­ślo­nej gru­pie narzu­ca­ją­cej te wzorce swoim człon­kom. Wzorce te róż­nią się jed­nak w zależ­no­ści od kul­tury, epoki, klasy czy płci.

Impli­ka­cje tych roz­wa­żań dla psy­cho­lo­gii są bar­dziej dale­ko­siężne, niż mogłoby się począt­kowo wyda­wać. Ich bez­po­śred­nią kon­se­kwen­cją jest zwąt­pie­nie we wszech­wie­dzę psy­cho­lo­gii. Na pod­sta­wie podo­bień­stwa mię­dzy odkry­ciami doty­czą­cymi naszej kul­tury i innych kul­tur nie możemy wnio­sko­wać o ich wspól­nej pod­sta­wie. Nie jeste­śmy już uspra­wie­dli­wieni, wie­rząc, że nowe odkry­cie psy­cho­lo­giczne może ujaw­nić nam jakąś uni­wer­salną cechę ludz­kiej natury. Poniż­szy wnio­sek potwier­dza to, co nie­któ­rzy socjo­lo­go­wie wie­lo­krot­nie wyka­zy­wali: nie ma cze­goś takiego jak psy­cho­lo­gia nor­mal­nego czło­wieka, która mia­łaby zasto­so­wa­nie do całej ludz­ko­ści.

Te ogra­ni­cze­nia jed­nak zostają w pełni zre­kom­pen­so­wane przez nowe per­spek­tywy zro­zu­mie­nia ludz­kiej natury, które się przed nami otwie­rają. Głów­nym wnio­skiem, pły­ną­cym z tych antro­po­lo­gicz­nych roz­wa­żań, jest to, że uczu­cia i postawy są w nie­sa­mo­wi­cie dużym stop­niu kształ­to­wane przez warunki, w jakich żyjemy, zarówno te kul­tu­rowe, jak i indy­wi­du­alne, i te ele­menty są nie­ro­ze­rwal­nie ze sobą powią­zane. To z kolei ozna­cza, że zro­zu­mie­nie kul­tu­rowego kon­tek­stu, w któ­rym funk­cjo­nu­jemy, pozwala nam głę­biej pojąć kon­kretne cechy emo­cji i postaw uwa­ża­nych za normę. Jeśli przyj­miemy zało­że­nie, że ner­wice sta­no­wią odstęp­stwo od nor­mal­nego wzorca zacho­wa­nia, stają się one dla nas coraz bar­dziej zro­zu­miałe. Podą­ża­jąc tymi zało­że­niami, kie­ru­jemy się w podob­nym kie­runku co Freud, który przed­sta­wił światu dotąd nie­po­jętą inter­pre­ta­cję trud­nej do zro­zu­mie­nia natury ner­wic. Cho­ciaż Freud szu­kał źró­deł naszych spe­cy­ficz­nych cech psy­chicz­nych w bio­lo­gicz­nych popę­dach, to jed­nak wyraź­nie pod­kre­ślał w swo­jej teo­rii, a zwłasz­cza w prak­tyce, że roz­po­zna­nie ner­wic jest nie­moż­liwe bez głę­bo­kiego zro­zu­mie­nia warun­ków życia jed­nostki, szcze­gól­nie roli, jaką odgry­wają w tym pro­ce­sie doświad­cze­nia z wcze­snego dzie­ciń­stwa. Przy­ję­cie tej samej zasady w bada­niach nad nor­mal­nymi i neu­ro­tycz­nymi struk­tu­rami oso­bo­wo­ści w danej kul­tu­rze ozna­cza, że nie możemy zro­zu­mieć tych struk­tur bez głę­bo­kiej zna­jo­mo­ści wpływu, jaki kul­tura wywiera na jed­nostkę.

Co wię­cej, ozna­cza to, że musimy pójść znacz­nie dalej niż Freud. Jest to moż­liwe, choć tylko jeśli oprzemy się na jego wła­snych odkry­ciach. O ile bowiem pod jed­nym wzglę­dem wyprze­dzał on swoje czasy, o tyle pod innym przy­pi­sy­wał nad­mierne zna­cze­nie bio­lo­gicz­nym źró­dłom wła­ści­wo­ści psy­chicz­nych. Poglądy Freuda były głę­boko zako­rze­nione w nauko­wej orien­ta­cji cha­rak­te­ry­stycz­nej dla jego epoki. Zakła­dał, że instynk­towne popędy lub rela­cje z obiek­tami są powszech­nym zja­wi­skiem w naszej kul­tu­rze, wyni­ka­ją­cym z bio­lo­gicz­nie zde­ter­mi­no­wa­nej „ludz­kiej natury” lub wyra­sta­ją­cym z nie­zmien­nych warun­ków (na przy­kład bio­lo­gicz­nie okre­ślo­nych faz „pre­ge­ni­tal­nych”, kom­pleksu Edypa).

Lek­ce­wa­że­nie przez Freuda wpływu czyn­ni­ków kul­tu­ro­wych dopro­wa­dziło nie tylko do błęd­nych uogól­nień, ale także umoż­li­wiło nam zro­zu­mie­nie rze­czy­wi­stych sił leżą­cych u pod­staw naszych postaw i zacho­wań. Lek­ce­wa­że­nie tych czyn­ni­ków wydaje się być głów­nym powo­dem, dla któ­rego psy­cho­ana­liza, wier­nie trzy­ma­jąca się teo­re­tycz­nych zasad Freuda, mimo swo­ich pozor­nie nie­ogra­ni­czo­nych moż­li­wo­ści, zna­la­zła się w śle­pym zaułku, czego symp­to­mem był roz­wój zawi­łych teo­rii i sto­so­wa­nie nie­ja­snej ter­mi­no­lo­gii. Wiemy już, że w ner­wicy wystę­puje odchy­le­nie od panu­ją­cej normy. Jest to bar­dzo ważne kry­te­rium, ale nie­wy­star­cza­jące. Ludzie mogą bowiem wyka­zy­wać odchy­le­nia od ogól­nie przy­ję­tego wzorca zacho­wań, nie mając ner­wicy. Cyto­wany powy­żej arty­sta, który nie chciał poświę­cać wię­cej czasu na zara­bia­nie pie­nię­dzy, niż to konieczne, może mieć ner­wicę, ale może też być na tyle mądry, by nie dać się wcią­gnąć w rywa­li­za­cję w tym zakre­sie. Z dru­giej strony wiele osób, które, jak mogłoby się wyda­wać na pod­stawie zwy­kłej obser­wa­cji, są dobrze przy­sto­so­wane do życia według obec­nych wzor­ców, może cier­pieć na poważną ner­wicę. To wła­śnie w takich przy­pad­kach potrzebny jest psy­cho­lo­giczny lub medyczny punkt widze­nia.

Co cie­kawe, z tego punktu widze­nia wcale nie jest łatwo okre­ślić, co składa się na ner­wicę. W każ­dym razie jeśli zba­damy tylko zewnętrzne objawy, trudno jest zna­leźć cechy wspólne dla wszyst­kich ner­wic. Z pew­no­ścią nie możemy przy­jąć za kry­te­rium ner­wicy takich obja­wów jak fobie, depre­sje, funk­cjo­nalne zabu­rze­nia soma­tyczne, ponie­waż nie zawsze są one obecne. Pewien rodzaj zaha­mo­wa­nia jest zawsze obecny, z powo­dów, które omó­wię póź­niej, ale może być tak dobrze ukryty, że wymyka się pobież­nej obser­wa­cji. Takie same trud­no­ści napo­tka­li­by­śmy, pró­bu­jąc oce­nić zabu­rze­nia w rela­cjach z innymi ludźmi, w tym zabu­rze­nia w rela­cjach sek­su­al­nych, wyłącz­nie na pod­sta­wie obja­wów zewnętrz­nych. Są one zawsze obecne, ale cza­sami bar­dzo trudne do roz­po­zna­nia. Z dru­giej strony we wszyst­kich ner­wicach moż­liwe jest – bez dokład­nej zna­jo­mo­ści struk­tury oso­bo­wo­ści – roz­róż­nie­nie dwóch cech: pew­nej sztyw­no­ści reak­cji i roz­bież­no­ści mię­dzy moż­li­wo­ściami a osią­gnię­ciami.

Obie te cechy wyma­gają dal­szego wyja­śnie­nia. Przez sztyw­ność reak­cji rozu­miem brak tej ela­stycz­no­ści, która umoż­li­wia reago­wa­nie na różne spo­soby w róż­nych sytu­acjach. Nor­malna osoba na przy­kład jest podejrz­liwa, gdy czuje lub widzi ku temu powody; neu­ro­tyk, z dru­giej strony, może być podejrz­liwy nie­za­leż­nie od sytu­acji, przez cały czas i może nie być świa­domy swo­jego stanu. Nor­malna osoba potrafi roz­róż­nić szczere i nie­szczere kom­ple­menty; neu­ro­tyk nie potrafi lub w ogóle ich nie akcep­tuje, nie­za­leż­nie od sytu­acji. Nor­malna osoba może być zło­śliwa, gdy ktoś bez­pod­staw­nie pró­buje jej coś narzu­cić; neu­ro­tyk może zare­ago­wać zło­śli­wie na każdą suge­stię, nawet jeśli zdaje sobie sprawę, że jest ona wypo­wie­dziana w jego wła­snym inte­re­sie. Nor­malna osoba może cza­sami być nie­zde­cy­do­wana w waż­nych i trud­nych spra­wach; neu­ro­tyk może zawsze być nie­zde­cy­do­wany.

Jed­nak sztyw­ność reak­cji może wska­zy­wać na ner­wicę tylko wtedy, gdy odbiega od powszech­nych wzor­ców kul­tu­ro­wych. Sztywna podejrz­li­wość wobec wszyst­kiego, co nowe lub nie­znane, jest nor­mal­nym wzor­cem reak­cji wśród więk­szo­ści klasy chłop­skiej w cywi­li­za­cji zachod­niej; w kla­sie drob­no­miesz­czań­skiej nacisk na oszczęd­ność jest uwa­żany za prze­jaw typo­wej sztyw­no­ści.

Podob­nie roz­bież­ność mię­dzy moż­li­wo­ściami jed­nostki a jej rze­czy­wi­stymi osią­gnię­ciami w życiu może być po pro­stu spo­wo­do­wana przy­czy­nami zewnętrz­nymi. Na ner­wicę nato­miast wska­zuje się dopiero wtedy, gdy pomimo talentu i sprzy­ja­ją­cych warun­ków zewnętrz­nych do roz­woju, dana osoba „wciąż jest nie­pro­duk­tywna, albo gdy mając dane, by czuć się szczę­śliwą, nie potrafi cie­szyć się tym, co ma, albo wresz­cie gdy piękna kobieta nie czuje się atrak­cyjna dla męż­czyzn”. Innymi słowy, neu­ro­tyk czuje, że sam sobie prze­szka­dza. Jeśli pomi­niemy czyn­niki zewnętrzne i zasta­no­wimy się nad czyn­ni­kami wewnętrz­nymi odpo­wie­dzial­nymi za wystą­pie­nie ner­wicy, znaj­dziemy jeden pod­sta­wowy czyn­nik wspólny dla wszyst­kich ner­wic, a mia­no­wi­cie poja­wie­nie się lęków i spo­so­bów obrony przed nimi. Choć struk­tura ner­wicy może być bar­dzo zawiła, to wła­śnie lęk jest moto­rem, który uru­cha­mia i pod­trzy­muje pro­ces ner­wicowy. Zna­cze­nie tego stwier­dze­nia sta­nie się jasne w kolej­nych roz­dzia­łach, więc nie podaję tutaj uza­sad­nia­ją­cych przy­kła­dów. Jed­nak nawet przy­ję­cie tego zało­że­nia jako tym­cza­so­wego wymaga wyja­śnie­nia.

W przed­sta­wio­nym sfor­mu­ło­wa­niu stwier­dze­nie to jest wyraź­nie zbyt ogólne. Lęk lub strach – na razie uży­wajmy tych ter­mi­nów zamien­nie – jest zja­wi­skiem powszech­nym w całym świe­cie oży­wio­nym, podob­nie jak wytwo­rzone metody obrony przed nim. Jeśli zwie­rzę, prze­stra­szone jakimś nie­bez­pie­czeń­stwem, reaguje na nie kontr­ata­kiem lub uni­kiem, mamy do czy­nie­nia z sytu­acją stra­chu i obrony. Jeśli boimy się pio­ru­nów i insta­lu­jemy pio­ru­no­chron na naszym dachu lub wyku­pu­jemy polisę ubez­pie­cze­niową w oba­wie przed kon­se­kwen­cjami ewen­tu­al­nych wypad­ków, to rów­nież mamy do czy­nie­nia z czyn­ni­kami takimi jak strach i obrona. Wystę­pują one w róż­nych spe­cy­ficz­nych for­mach w każ­dej kul­tu­rze i mogą zostać sfor­ma­li­zo­wane, prze­ja­wia­jąc się na przy­kład w nosze­niu amu­le­tów chro­nią­cych przed „złem”, w prze­strze­ga­niu oka­zjo­nal­nych rytu­ałów mają­cych na celu obronę przed gnie­wem zmar­łych lub w sto­so­wa­niu róż­nych tabu doty­czą­cych uni­ka­nia mie­siącz­ku­ją­cych kobiet w celu obrony przed stra­chem spo­wo­do­wa­nym złem ema­nu­ją­cym z nich w tym okre­sie.

Stwier­dze­nie to może łatwo pro­wa­dzić do logicz­nie błęd­nego wnio­sku. Jeśli strach i obrona są głów­nymi czyn­ni­kami w ner­wicy, to dla­czego nie można uznać sfor­ma­li­zo­wa­nej obrony przed stra­chem za dowód „kul­tu­ro­wej” ner­wicy? Błąd w takim rozu­mo­wa­niu polega na tym, że obec­ność jed­nego wspól­nego ele­mentu nie­ko­niecz­nie dowo­dzi, że oba zja­wi­ska są iden­tyczne. Nie nazwiemy domu skałą tylko dla­tego, że został zbu­do­wany z tego samego mate­riału co skała. Co zatem musi cha­rak­te­ry­zo­wać lęki i metody obrony przed nimi, aby stały się one neu­ro­tyczne? Czy jest może tak, że lęki neu­ro­tyczne są wyima­gi­no­wane? Nie, bo prze­cież nie nazwa­li­by­śmy stra­chu przed śmier­cią uro­je­niem. W obu przy­pad­kach ule­gli­śmy wra­że­niu wyni­ka­ją­cemu z braku zro­zu­mie­nia. Czy jest może tak, że neu­ro­tyk tak naprawdę nie wie, dla­czego się boi? Nie, ponie­waż pry­mi­tywny czło­wiek rów­nież nie wie, dla­czego boi się zmar­łych. Róż­nica nie polega tu wcale na stop­niu świa­do­mo­ści czy racjo­nal­no­ści, ale na dwóch nastę­pu­ją­cych czyn­ni­kach.

Po pierw­sze, warunki życia w każ­dej kul­tu­rze rodzą pewne lęki. Mogą one wyni­kać z zewnętrz­nych zagro­żeń (natura, wro­go­wie), z ogra­ni­czo­nych ukła­dów spo­łecz­nych (wro­gość wyni­ka­jąca z tłu­mie­nia, nie­spra­wie­dli­wo­ści, przy­mu­so­wej zależ­no­ści, fru­stra­cji) lub z tra­dy­cji kul­tu­ro­wych (tra­dy­cyjny strach przed demo­nami lub naru­sze­nie tabu), nie­za­leż­nie od ich pier­wot­nego źró­dła. Jed­nostka może ule­gać tym lękom w więk­szym lub mniej­szym stop­niu, ale w sumie można zało­żyć, że są one narzu­cane każ­demu osob­ni­kowi w ramach danej kul­tury i że nie można ich unik­nąć. Z dru­giej strony udzia­łem neu­ro­tyka stają się nie tylko lęki wspólne dla wszyst­kich człon­ków danej kul­tury, ale także – wyni­ka­jące z jego indy­wi­du­al­nych warun­ków życio­wych, choć sple­cio­nych z warun­kami ogól­nymi – lęki, które róż­nią się ilo­ściowo lub jako­ściowo od spe­cy­ficz­nych lęków wła­ści­wych dla danego wzorca kul­tu­ro­wego.

Po dru­gie, lęki wystę­pu­jące w danej kul­tu­rze są powszech­nie łago­dzone za pomocą pew­nych środ­ków obron­nych (takich jak tabu, rytu­ały, zwy­czaje). Z reguły te środki prze­ciw­dzia­ła­nia lękom są bar­dziej eko­no­miczne niż środki obronne sto­so­wane przez neu­ro­tyka, do któ­rych docho­dzi on innymi dro­gami. Nor­malna osoba, choć pod­lega lękom i spo­so­bom obrony swo­jej kul­tury, jest w zasa­dzie w pełni zdolna do reali­za­cji swo­jego poten­cjału i jest w sta­nie cie­szyć się tym, co ofe­ruje jej życie. Nor­malna osoba jest w sta­nie w pełni wyko­rzy­stać moż­li­wo­ści swo­jej kul­tury. Innymi słowy, nie cierpi bar­dziej, niż jest to konieczne w danej kul­tu­rze. Z dru­giej strony neu­ro­tyk zawsze cierpi bar­dziej niż prze­ciętna osoba. Zawsze musi pła­cić wygó­ro­waną cenę za swoją obronę w postaci zaha­mo­wa­nia wital­no­ści i eks­pan­syw­no­ści, a dokład­niej zaha­mo­wa­nia zdol­no­ści do osią­gnięć i rado­ści, co skut­kuje roz­bież­no­ścią mię­dzy moż­li­wo­ściami a osią­gnię­ciami. Neu­ro­tyk jest wła­ści­wie zawsze osobą cier­piącą. Nie wspo­mnia­łam o tym fak­cie, oma­wia­jąc cechy ner­wic, które można dostrzec pod­czas zwy­kłej obser­wa­cji, po pro­stu dla­tego, że objawy te nie zawsze są moż­liwe do zaob­ser­wo­wa­nia. Sam neu­ro­tyk nie musi być świa­domy swo­jego cier­pie­nia.

Opi­su­jąc lęk i metody obrony przed nim, oba­wiam się, że wielu czy­tel­ni­ków może być znie­cier­pli­wio­nych tak obszer­nym omó­wie­niem tego pozor­nie pro­stego tematu, jakim są czyn­niki skła­dowe ner­wicy. Na swoją obronę chcę powie­dzieć, że zja­wi­ska psy­chiczne są zawsze zło­żone, a jeśli może się wyda­wać, że ist­nieją pro­ste pyta­nia, to ni­gdy nie ma pro­stych odpo­wie­dzi. Trud­no­ści, napo­tkane na początku naszych roz­wa­żań, będą nam towa­rzy­szyć przez całą książkę, nie­za­leż­nie od pro­blemu, który oma­wiamy. Szcze­gólna trud­ność w opi­sie ner­wicy polega na tym, że ani narzę­dzia psy­cho­lo­giczne, ani socjo­lo­giczne sto­so­wane w ode­rwa­niu od sie­bie nie pozwa­lają na wyczer­pu­jący opis zagad­nie­nia. Konieczne jest uży­cie obu tych narzę­dzi, co wła­śnie tutaj uczy­ni­li­śmy. Gdy­by­śmy mieli roz­wa­żać ner­wicę wyłącz­nie z punktu widze­nia jej dyna­miki u neu­ro­tyka i jego struk­tury psy­chicznej, musie­li­by­śmy zało­żyć, że ist­nieje coś takiego jak „nor­malna oso­bo­wość”. Coś takiego nie ist­nieje w spo­sób abso­lutny. Wystar­czy prze­kro­czyć gra­nice wła­snego kraju lub kra­jów o kul­tu­rze podob­nej do naszej, by się o tym prze­ko­nać. A gdy­by­śmy spoj­rzeli na ner­wicę wyłącz­nie z socjo­lo­gicznego punktu widze­nia i potrak­to­wali ją po pro­stu jako odchy­le­nie od wzorca zacho­wań powszech­nego w danym spo­łe­czeń­stwie, rażąco prze­oczy­li­by­śmy wszystko, co wiemy o cechach psy­cho­lo­gicz­nych zwią­za­nych z ner­wicą; żaden psy­chia­tra, nie­za­leż­nie od orien­ta­cji czy kraju, nie roz­po­znałby w wyni­kach naszej ana­lizy tego, co zwykł nazy­wać ner­wicą. Te dwa podej­ścia można pogo­dzić, sto­su­jąc metodę badaw­czą, która uwzględ­nia odchy­le­nia zarówno w zewnętrz­nym obra­zie ner­wicy, jak i w dyna­mice pro­ce­sów psy­chicz­nych, nie trak­tu­jąc jed­nak żad­nego z tych odchy­leń jako fun­da­men­tal­nego i decy­du­ją­cego. Muszą być one połą­czone. Ogól­nie mówiąc, jest to linia, którą przy­ję­li­śmy, wska­zu­jąc na lęk i spo­soby obrony przed nim jako ośrodki ner­wicy, ale wska­zu­jące na nią tylko wtedy, gdy róż­nią się ilo­ściowo lub jako­ściowo od lęków i sto­so­wa­nych spo­so­bów obrony powszech­nie domi­nu­ją­cych w danej kul­tu­rze. Trzeba jed­nak zro­bić kolejny krok w tym samym kie­runku. Ner­wice mają jedną cha­rak­te­ry­styczną cechę, a mia­no­wi­cie wystę­po­wa­nie ten­den­cji kon­flik­to­wych, któ­rych ist­nie­nia, a przy­naj­mniej dokład­nej tre­ści, neu­ro­tyk sam nie jest świa­domy i dla któ­rych auto­ma­tycz­nie szuka roz­wią­zań kom­pro­mi­so­wych. Ta ostat­nia cecha była wymie­niana przez Freuda w róż­nych for­mach jako nie­odzowny skład­nik ner­wicy. Tym, co odróż­nia kon­flikty neu­ro­tyczne od kon­flik­tów powszech­nie wystę­pu­ją­cych w danej kul­tu­rze, nie jest ani ich treść, ani fakt, że są one zasad­ni­czo nie­świa­dome, ale fakt, że u neu­ro­tyka kon­flikty te są ostrzej­sze i bar­dziej widoczne. Neu­ro­tyk szuka roz­wią­zań kom­pro­mi­so­wych, ale gdy je znaj­duje, są one mniej satys­fak­cjo­nu­jące niż te osią­gane przez prze­ciętną jed­nostkę, a cena, jaką płaci, jest zazwy­czaj zbyt wysoka.

Pod­su­mo­wu­jąc dotych­cza­sowe roz­wa­ża­nia, mogę powie­dzieć, że nie jeste­śmy jesz­cze w sta­nie podać satys­fak­cjo­nu­ją­cej defi­ni­cji ner­wicy, ale możemy ją opi­sać. Ner­wica jest zabu­rze­niem psy­chicz­nym cha­rak­te­ry­zu­ją­cym się wystę­po­wa­niem lęków i środ­ków obron­nych sto­so­wa­nych prze­ciwko tym lękom oraz poszu­ki­wa­niem kom­pro­mi­so­wych roz­wią­zań w poja­wia­ją­cych się sytu­acjach kon­flik­to­wych. Ze wzglę­dów prak­tycz­nych wska­zane jest nazy­wa­nie takiego zabu­rze­nia ner­wicą tylko wtedy, gdy odbiega ono od wzorca powszech­nie wystę­pu­ją­cego w danej kul­tu­rze10.

ROZ­DZIAŁ 2

Dlaczego mówimy o „neurotycznej osobowości naszych czasów”?

Tema­tem naszego zain­te­re­so­wa­nia są różne wpływy, jakie ner­wica wywiera na ludzką oso­bo­wość, w związku z czym zakres naszych badań jest ogra­ni­czony na dwa spo­soby. Po pierw­sze, ner­wice mogą poja­wić się u osób o nie­za­bu­rzo­nej oso­bo­wo­ści, jako reak­cja na zewnętrzną sytu­ację kon­flik­tową, i są to wów­czas ner­wice sytu­acyjne. Po omó­wie­niu wła­ści­wo­ści pew­nych pod­sta­wo­wych pro­ce­sów umy­sło­wych, pokrótce omó­wimy struk­turę tych pro­stych ner­wic sytu­acyj­nych11. Nie są one głów­nym przed­mio­tem mojego zain­te­re­so­wa­nia, ponie­waż nie ujaw­niają żad­nej neu­ro­tycz­nej oso­bo­wo­ści, a jedy­nie tym­cza­sowy brak przy­sto­so­wa­nia do danej trud­nej sytu­acji. Mówiąc o ner­wi­cach, będę miała na myśli ner­wice cha­rak­teru, czyli takie sytu­acje, w któ­rych główne zabu­rze­nie polega na znie­kształ­ce­niu oso­bo­wo­ści12, choć objawy ner­wicy sytu­acyj­nej nie wystę­pują.

Mogą one być takie same jak w przy­padku tej ner­wicy. Są one wyni­kiem pod­stęp­nego, prze­wle­kłego pro­cesu, zwy­kle roz­po­czy­na­ją­cego się w dzie­ciń­stwie i obej­mu­ją­cego więk­sze lub mniej­sze obszary oso­bo­wo­ści z więk­szą lub mniej­szą inten­syw­no­ścią. Przy pobież­nej ana­li­zie może się oka­zać, że ner­wica cha­rak­teru rów­nież wynika z aktu­al­nej sytu­acji kon­flik­to­wej, jed­nak sta­ran­nie zebrane dane z histo­rii życia danej osoby zwy­kle wska­zują na obec­ność trud­nych cech cha­rak­teru na długo przed poja­wie­niem się jakiej­kol­wiek sytu­acji kon­flik­to­wej, a aktu­alne kło­poty życiowe wyni­kają w dużej mie­rze z wcze­śniej ist­nie­ją­cych trud­no­ści cha­rak­te­ro­lo­gicz­nych, a ponadto, że dana osoba reaguje neu­ro­tycz­nie na taką sytu­ację życiową, która u prze­cięt­nej, zdro­wej osoby nie wywo­łuje żad­nego kon­fliktu. Taka sytu­acja ujaw­nia jedy­nie ner­wicę, która ist­niała już od dłuż­szego czasu, ale w for­mie uta­jo­nej. Po dru­gie, w ner­wicy inte­re­sują nas nie tyle objawy, ile raczej same zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści, gdyż są one ele­men­tem powta­rza­ją­cym się w ner­wicy, pod­czas gdy objawy w sen­sie kli­nicz­nym mogą być różne, a cza­sem zupeł­nie nie­obecne. Rów­nież z kul­tu­ro­wego punktu widze­nia kształ­to­wa­nie oso­bo­wo­ści jest waż­niej­sze niż objawy, ponie­waż to oso­bo­wość, a nie objawy, wpływa na zacho­wa­nie ludzi. W miarę zdo­by­wa­nia wie­dzy na temat struk­tury ner­wic i zro­zu­mie­nia, że ustą­pie­nie obja­wów nie­ko­niecz­nie ozna­cza wyle­cze­nie ner­wicy, zain­te­re­so­wa­nie więk­szo­ści psy­cho­ana­li­ty­ków prze­nio­sło się z obja­wów na zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści. Możemy powie­dzieć obra­zowo, że objawy ner­wicowe nie są wul­ka­nem, ale jego erup­cjami, pod­czas gdy pato­genny kon­flikt, podob­nie jak wul­kan, leży głę­boko w oso­bie i jest jej nie­znany.

Akcep­tu­jąc te ogra­ni­cze­nia, możemy zapy­tać: czy to, co łączy dzi­siej­szych neu­ro­ty­ków, jest wystar­cza­jąco zna­czące, aby mówić o „neu­ro­tycz­nej oso­bo­wo­ści naszych cza­sów”?

Jeśli weź­miemy pod uwagę zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści, które towa­rzy­szą róż­nym typom ner­wic, ude­rzają nas raczej ich róż­nice niż podo­bień­stwa. Na przy­kład oso­bo­wość histe­ryczna znacz­nie różni się od oso­bo­wo­ści kom­pul­syw­nej. Róż­nice te są jed­nak róż­ni­cami pod wzglę­dem mecha­ni­zmów lub, bar­dziej ogól­nie, róż­ni­cami w spo­so­bie, w jaki oba rodzaje zabu­rzeń prze­ja­wiają się i w spo­so­bie ich roz­wią­zy­wa­nia; na przy­kład pro­jek­cja odgrywa zna­czącą rolę w oso­bo­wo­ści histe­rycz­nej, w prze­ci­wień­stwie do inte­lek­tu­ali­za­cji kon­flik­tów w oso­bo­wo­ści kom­pul­syw­nej. Ale podo­bień­stwa, które mam na myśli, nie doty­czą zewnętrz­nych obja­wów lub spo­sobu ich powsta­nia, ale tre­ści samego kon­fliktu. Mówiąc dokład­niej, podo­bień­stwa leżą nie tyle w doświad­cze­niach, które dopro­wa­dziły do zabu­rze­nia w prze­szło­ści, ale w kon­flik­tach, „które obec­nie wpły­wają na jed­nostkę”. Aby wyja­śnić siły napę­dowe i ich szcze­gó­łowe impli­ka­cje, potrzebne jest jedno wstępne zało­że­nie. Główną zasadą pod­kre­ślaną przez Freuda i więk­szość ana­li­ty­ków oparło się na prze­świad­cze­niu, że zada­niem ana­lizy jest odkry­cie albo sek­su­al­nych źró­deł (na przy­kład okre­ślo­nych obsza­rów ero­gen­nych) danego impulsu, albo sytu­acji z dzie­ciń­stwa, któ­rej rze­komo jest powtó­rze­niem. Cho­ciaż jestem prze­ko­nany, że pełne zro­zu­mie­nie ner­wicy nie jest moż­liwe bez rekon­struk­cji jej począt­ków we wcze­snym dzie­ciń­stwie, wydaje się, że podej­ście gene­tyczne, jeśli jest sto­so­wane jed­no­stron­nie, tylko zaciem­nia pro­blem, zamiast go wyja­śniać. Pro­wa­dzi bowiem do lek­ce­wa­że­nia aktu­al­nie wystę­pu­ją­cych nie­świa­do­mych ten­den­cji oraz ich funk­cji i inte­rak­cji z innymi, rów­nież aktu­al­nymi ten­den­cjami, takimi jak popędy, lęki i spo­soby obrony. Zro­zu­mie­nie genezy jest uży­teczne tylko o tyle, o ile pomaga zro­zu­mieć funk­cję.

Wycho­dząc z takiego zało­że­nia, prze­ana­li­zo­wa­łam naj­róż­niej­sze typy oso­bo­wo­ści, różne typy ner­wic wystę­pu­jące u ludzi (róż­nią­cych się wie­kiem, tem­pe­ra­men­tem i zain­te­re­so­wa­niami oraz pocho­dzą­cych z róż­nych warstw spo­łecz­nych i stwier­dzi­łam, że treść kon­flik­tów fun­da­men­tal­nych dla dyna­miki ner­wicy i ich wza­jemne powią­za­nia były w zasa­dzie podobne we wszyst­kich przy­pad­kach13. Moje doświad­cze­nia z prak­tyki psy­cho­ana­li­tycz­nej zostały potwier­dzone przez obser­wa­cje osób spoza prak­tyki i boha­te­rów współ­cze­snej lite­ra­tury. Kiedy powta­rza­jące się pro­blemy osób neu­ro­tycz­nych zostaną odarte z ich czę­sto fan­ta­stycz­nych i zawi­łych cech, oka­zuje się, że róż­nią się one od pro­ble­mów nęka­ją­cych zdrową osobę w naszej kul­tu­rze jedy­nie ilo­ściowo. Pra­wie wszy­scy musimy radzić sobie z pro­ble­mami rywa­li­za­cji, lękiem przed porażką, emo­cjo­nalną izo­la­cją, nie­uf­no­ścią wobec innych i samych sie­bie, by wymie­nić tylko kilka z pro­ble­mów wystę­pu­ją­cych w ner­wicy. Z faktu, że więk­szość człon­ków danej kul­tury musi radzić sobie z tymi samymi pro­ble­mami, wydaje się wyni­kać, że pro­blemy te wyra­stają ze spe­cy­ficz­nych warun­ków życia ist­nie­ją­cych w tej kul­tu­rze. O tym, że nie są to pro­blemy wspólne dla „ludz­kiej natury”, może świad­czyć fakt, że siły napa­dów zło­ści i kon­flikty wystę­pu­jące wśród człon­ków innych kul­tur róż­nią się od naszych wła­snych.

W związku z tym kiedy mówię o neu­ro­tycz­nej oso­bo­wo­ści naszych cza­sów, mam na myśli nie tylko to, że ist­nieją neu­ro­tycy, któ­rzy mają pewne fun­da­men­talne cechy wspólne, ale także że te pod­sta­wowe podo­bień­stwa są głów­nie pro­duk­tem trud­no­ści ist­niejących w naszych cza­sach i w naszej kul­tu­rze. Na ile pozwoli mi na to moja wie­dza socjo­lo­giczna, pokażę póź­niej, jakie trud­no­ści ist­niejące w naszej kul­tu­rze są odpo­wie­dzialne za nasze kon­flikty psy­chiczne.

Traf­ność mojego zało­że­nia o związku mię­dzy kul­turą a ner­wicą powinna zostać zwe­ry­fi­ko­wana wspól­nie przez antro­po­lo­gów i psy­chia­trów. Psy­chia­trzy musie­liby badać ner­wice w kon­kret­nych kul­tu­rach nie tylko, jak to już zostało zro­bione, z punktu widze­nia takich for­mal­nych kry­te­riów jak czę­sto­tli­wość, nasi­le­nie czy rodzaj ner­wicy, ale powinni zwra­cać szcze­gólną uwagę w swo­ich bada­niach na kon­flikty leżące u pod­staw ner­wicy. Z dru­giej strony antro­po­lo­dzy musie­liby badać tę samą kul­turę z punktu widze­nia trud­no­ści psy-cho­lo­gicz­nych jed­nostki, wywo­ła­nych jej struk­turą. Jed­nym z podo­bieństw w zakre­sie pod­stawowych kon­flik­tów jest podo­bieństwo postaw dostęp­nych w potocz­nej obser­wa­cji. Przez obser­wa­cję potoczną rozu­miem to, co dobry obser­wa­tor może zauwa­żyć bez uży­cia narzę­dzi dostar­cza­nych przez tech­nikę psy­cho­ana­li­tyczną w sobie lub w ludziach, któ­rych dobrze zna, przy­ja­cio­łach, człon­kach rodziny lub współ­pra­cow­ni­kach. Zacznę od krót­kiego prze­glądu takich powszech­nych obser­wa­cji.

Postawy zaob­ser­wo­wane dzięki takiemu podej­ściu można skla­sy­fi­ko­wać w nastę­pu­jący spo­sób: po pierw­sze, postawy zwią­zane z dawa­niem i otrzy­my­wa­niem uczuć; po dru­gie, postawy zwią­zane z samo­oceną; po trze­cie, postawy zwią­zane z auto­afir­ma­cją; po czwarte, prze­jawy agre­sji; i po piąte, postawy zwią­zane z płcią. Jeśli cho­dzi o pierw­szy z tych punk­tów, jedną z domi­nu­ją­cych cech neu­ro­ty­ków w naszych cza­sach jest ich nad­mierne pole­ga­nie na apro­ba­cie lub uczu­ciu innych. Wszy­scy chcemy być lubiani i akcep­to­wani, ale u osób neu­ro­tycz­nych zależ­ność od uczuć lub apro­baty jest nie­pro­por­cjo­nalna do rze­czy­wi­stego zna­cze­nia, jakie inni przy­wią­zują do tego w ich życiu. Cho­ciaż wszy­scy chcemy być lubiani przez ludzi, któ­rych sami wysoko cenimy, neu­ro­tycy mają nie­zróż­ni­co­wane pra­gnie­nie akcep­ta­cji lub uczu­cia, nie­za­leż­nie od tego, czy lubią daną osobę i czy ich ocena osoby ma dla nich jakie­kol­wiek zna­cze­nie. Naj­czę­ściej nie zdają sobie sprawy z tego bez­gra­nicz­nego pra­gnie­nia, ale o jego ist­nie­niu świad-czy wraż­li­wość, jaką wyka­zują, gdy tro­ska, któ­rej ocze­kują od innych, nie nadcho­dzi. Na przy­kład mogą czuć się pokrzyw­dzeni, jeśli ktoś nie przyj­mie ich zapro­sze­nia, jeśli nie dzwoni przez długi czas, a nawet jeśli ma inne zda­nie na jakiś temat niż oni. Mogą masko­wać tę wraż­li­wość, przyj­mu­jąc postawę „nie obcho­dzi mnie to”. Co wię­cej, ist­nieje sprzecz­ność mię­dzy pra­gnie­niem uczu­cia a ich wła­sną nie­zdol­no­ścią do jego doświad­cza­nia lub dawa­nia go innym. Wygó­ro­wane żąda­nia posza­no­wa­nia wła­snych pra­gnień mogą iść w parze z rów­nie wyraź­nym bra­kiem tro­ski o innych. Ta sprzecz­ność nie zawsze jest widoczna na zewnątrz. Neu­ro­tyk, na przy­kład, może wyka­zy­wać nad­mierną tro­skę i chęć pomocy innym, ale nie wynika to ze spon­ta­nicz­nego, pro­mie­niu­ją­cego cie­pła, a jedy­nie z kom­pul­syw­nego dzia­ła­nia.

Wewnętrzna nie­pew­ność wyra­ża­jąca się w zależ­no­ści od innych to druga cecha neu­ro­ty­ków, którą można dostrzec pod­czas zwy­kłej obser­wa­cji. Poczu­cie niż­szo­ści i nie­ade­kwat­no­ści jest powszechne u ludzi. Mogą one prze­ja­wiać się w róż­nych for­mach, na przy­kład jako prze­ko­na­nie o wła­snej nie­kom­pe­ten­cji, głu­po­cie lub brzy­do­cie, i mogą ist­nieć bez żad­nych real­nych pod­staw. Prze­ko­na­nie o wła­snej głu­po­cie może wystę­po­wać u nie­zwy­kle inte­li­gent­nych osób, a cza­sami naj­pięk­niej­sze kobiety mogą być prze­ko­nane, że są brzyd­kie. Poczu­cie niż­szo­ści może przy­bie­rać różne formy: osoba z takim poczu­ciem może wiecz­nie narze­kać i zamar­twiać się swo­imi wadami lub wręcz prze­ciw­nie – baga­te­li­zo­wać je, uzna­jąc za fakty, nad któ­rymi nie warto się zasta­na­wiać; może wresz­cie ukry­wać je pod cią­głą potrzebą pod­no­sze­nia samo­oceny, która przy­biera formę kom­pen­sa­cji, albo odczu­wać kom­pul­sywną potrzebę podo­ba­nia się innym i impo­no­wa­nia róż­nymi atry­bu­tami, które w naszej kul­tu­rze dodają ludziom pre­stiżu, takimi jak pie­nią­dze, stare obrazy, antyki, kobiety, kon­takty ze sław­nymi ludźmi, podróże czy nie­co­dzienna wie­dza. Jedna z tych ten­den­cji może cał­ko­wi­cie domi­no­wać, ale czę­ściej wyraź­nie odczuwa się obec­ność obu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. H. Scud­der Mekeel, Cli­nic and Cul­ture, „Jour­nal of Abnor­mal and Social Psy­cho­logy” 1935, t. 30, s. 292–300. [wróć]

2. M. E. Oppler, An Inter­pre­ta­tion of Ambi­va­lence of Two Ame­ri­can Indian Tri­bes, „Jour­nal of Social Psy­cho­logy” 1936, t. 7, s. 82–116. [wróć]

3. Mate­riał antro­po­lo­giczny został dobrze przed­sta­wiony w: Mar­ga­ret Mead, Sex and Tem­pe­ra­ment in Three Pri­mi­tive Socie­ties; Ruth Bene­dict, Wzory kul­tury, PWN, War­szawa 1966; A. S. Hal­lo­well, Hand­book of Psy­cho­lo­gi­cal Leads for Eth­no­lo­gi­cal Field Wor­kers.[wróć]

4. E. Sapir Cul­tu­ral, Anth­ro­po­logy and Psy­chia­try, „Jour­nal of Abnor­mal and Social Psy­cho­logy” 1932, t. 27, s. 229–242. [wróć]

5. Ruth Bene­dict, Wzory kul­tury, PWN, War­szawa 1966. [wróć]

6. Zyg­munt Freud w swoim arty­kule pt. „Nie­które psy­cho­lo­giczne kon­se­kwen­cje ana­to­micz­nej róż­nicy mię­dzy płciami” pre­zen­tuje teo­rię, według któ­rej róż­nice ana­to­miczne mię­dzy płciami spra­wiają, że każda dziew­czynka nie­uchron­nie zazdro­ści każ­demu chłopcu posia­da­nia penisa. Z bie­giem czasu to pra­gnie­nie posia­da­nia penisa u dziew­czynki prze­kształca się w pra­gnie­nie posia­da­nia męż­czy­zny jako wła­ści­ciela penisa. Podob­nie jak począt­kowo zazdro­ściła chłopcu, który posiada penis, teraz zaczyna zazdro­ścić innym kobie­tom ich sto­sun­ków z męż­czy­znami (lub dokład­niej mówiąc, tego, że są z męż­czy­znami). Freud w tym rodzaju twier­dzeń ulega wpły­wom swo­jej epoki i doko­nuje ogól­nych wnio­sków na temat natury ludz­kiej, opie­ra­jąc się na obser­wa­cjach jed­nego okre­ślo­nego kon­tek­stu kul­tu­ro­wego. Antro­po­log, w prze­ci­wień­stwie do tego, nie pod­wa­żałby traf­no­ści obser­wa­cji doko­na­nych przez Freuda. Przy­jąłby je jako odno­szące się do kon­kret­nej grupy spo­łecz­nej w okre­ślo­nym kul­tu­ro­wym kon­tek­ście i cza­sie. Jed­nakże antro­po­log zakwe­stio­no­wałby traf­ność ogól­nych wnio­sków Freuda, pod­kre­śla­jąc, że ist­nieją liczne róż­nice w posta­wach wobec uczu­cia zazdro­ści mię­dzy róż­nymi ludźmi. W nie­któ­rych spo­łe­czeń­stwach męż­czyźni mogą być bar­dziej zazdro­śni niż kobiety, pod­czas gdy w innych zazdrość jest rów­nie powszechna zarówno wśród męż­czyzn, jak i kobiet. W świe­tle tych róż­nic antro­po­log odrzu­ciłby próby Freuda (a wła­ści­wie każ­dego), aby inter­pre­to­wać swoje obser­wa­cje jako wynik róż­nic ana­to­micz­nych mię­dzy płciami. Zamiast tego antro­po­log pod­kre­śliłby koniecz­ność bada­nia róż­nic w warun­kach życia i ich wpływu na kształ­to­wa­nie się uczu­cia zazdro­ści u męż­czyzn i kobiet. W przy­padku naszej kul­tury ważne byłoby zro­zu­mie­nie, czy obser­wa­cje Freuda, które doty­czą neu­ro­tycz­nych kobiet, mają rów­nież zasto­so­wa­nie do zdro­wych kobiet. To pyta­nie jest ważne, ponie­waż psy­cho­ana­li­tycy czę­sto pra­cują z oso­bami neu­ro­tycz­nymi, co może spra­wić, że zapo­mi­nają o ist­nie­niu zdro­wych jed­no­stek w naszej kul­tu­rze. Dodat­kowo bada­nia powinny sku­pić się na tym, jakie czyn­niki psy­cho­lo­giczne przy­czy­niają się do wzro­stu uczu­cia zazdro­ści i zabor­czo­ści w sto­sunku do osób płci prze­ciw­nej oraz jak róż­nice w warun­kach życia mię­dzy męż­czy­znami a kobie­tami w naszej kul­tu­rze wpły­wają na róż­nice w kształ­to­wa­niu się uczu­cia zazdro­ści. [wróć]

7. Z. Freud, Totem i tabu, Wydaw­nic­two KR 1993. [wróć]

8. P. Freu­chen, Arc­tic Adven­ture and Eskimo.[wróć]

9. R. Brif­fault, The Mothers, Lon­dyn i Nowy Jork, 1927. [wróć]

10. Wielu auto­rów pod­kre­ślało zna­cze­nie czyn­ni­ków kul­tu­ro­wych dla stanu psy­chicz­nego. E. Fromm w arty­kule pt. Zur Ent­ste­hung des Chri­stus­dog­mas, „Imago”, 1930, t. 16, s. 307–373, jako pierw­szy w nie­miec­kiej lite­ra­tu­rze psy­cho­ana­li­tycz­nej opi­sał takie podej­ście. Póź­niej sto­so­wali go inni, mię­dzy innymi W. Reich i O. Feni­chel. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych H. S. Sul­li­van jako pierw­szy zwró­cił uwagę na potrzebę uwzględ­nie­nia czyn­ni­ków kul­tu­ro­wych w psy­chia­trii. Inni psy­chia­trzy z USA, któ­rzy przy­jęli podobne podej­ście, to mię­dzy innymi; A. Meyer i W. A. White (Twen­tieth Cen­tury Psy­chia­try); W. A. Healy i A. Bron­ner (New Light on Deli­nqu­ency). W ostat­nim cza­sie nie­któ­rzy psy­cho­ana­li­tycy, jak F. Ale­xan­der i A. Kar­di­ner, zain­te­re­so­wali się impli­ka­cjami kul­tu­ro­wymi pro­ble­mów psy­cho­lo­gicz­nych. Socjo­lo­go­wie popie­ra­jący ten punkt widze­nia to mię­dzy innymi H. D. Las­swell (World Poli­tics and Per­so­nal Inse­cu­rity) i J. Dol­lard (Cri­te­ria for the Life History). [wróć]

11. Poję­cie ner­wicy sytu­acyj­nej jest zbieżne z tym, co J. H. Schultz nazy­wał ezo­gene Fremd­neu­ro­ten. [wróć]

12. F. Ale­xan­der zapro­po­no­wał ter­min „ner­wice cha­rak­teru” na okre­śle­nie ner­wic nie­ma­ją­cych obja­wów kli­nicz­nych. Ter­minu tego nie da się raczej utrzy­mać, ponie­waż wystę­po­wa­nie lub brak obja­wów czę­sto nie ma żad­nego zna­cze­nia dla istoty ner­wicy. [wróć]

13. Kła­dąc nacisk na podo­bień­stwa, nie baga­te­li­zuję w żad­nym stop­niu trudu nauko­wego, jaki został wło­żony w iden­ty­fi­ka­cję kon­kret­nych rodza­jów ner­wic. Wręcz prze­ciw­nie, jestem cał­ko­wi­cie prze­ko­nana, że w dzie­dzi­nie psy­cho­pa­to­lo­gii doko­nano znacz­nego postępu w opi­sie kon­kret­nej mani­fe­sta­cji zabu­rzeń psy­chicz­nych, ich źró­deł, spe­cy­ficz­nej struk­tury i indy­wi­du­al­nych obja­wów. [wróć]