Nie do końca szczęśliwe historie - Norman Erikson Pasaribu - ebook
NOWOŚĆ

Nie do końca szczęśliwe historie ebook

Norman Erikson Pasaribu

3,5

32 osoby interesują się tą książką

Opis

Mama Sandra wyjeżdża w pierwszą zagraniczną podróż, aby pogodzić się ze śmiercią syna. Nowy pracownik Wydziału Modlitw Niewysłuchanych odbiera identyfikator. Dwóch studentów dzieli obsesję na punkcie legendarnego batackiego olbrzyma. Z klasztoru ucieka zakonnica, ciekawa jak wyglądałoby jej życie, gdyby założyła rodzinę. Wszyscy szukają odpowiedzi na pytanie: czy możesz się czuć w pełni akceptowanym w świecie, w którym nie ma dla ciebie miejsca?

Norman Erikson Pasaribu czerpie z kultury Bataków Toba oraz chrześcijańskich symboli, miesza różne formy i gatunki literackie. Z poetycką wrażliwością przygląda się swoim bohaterom, queerując przy tym nasze heteronormatywne założenia na temat tego, jak wygląda życie w dzisiejszej Indonezji. Nie do końca szczęśliwe historie to zbiór dwunastu opowiadań, do których chce się wracać i wracać. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 170

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (6 ocen)
2
1
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
paille

Nie oderwiesz się od lektury

Dobra, choć nie wszystkie opowiadania trafiły w moją wrażliwość
00

Popularność




Dla mamy i taty

You’re Pisces. It means you’re gay.

Amy Winehouse

Enkidu puka do drzwi w sylwestrową noc

— Wraz z deszczem podnosi się i podnosi poziom rzeki, aż brązowa woda podchodzi do naszych drzwi: suchy, żółty pył na dachu samochodu brązowieje pod wpływem wilgoci; niebieska wycieraczka z napisem WELCOME powoli wypełza z wąskiego garażu i mija zardzewiały zielony płot — mogłaby wrócić do domu, jeśli tylko przypomnielibyśmy sobie o jej nieobecności, jeśli przypomnielibyśmy sobie o jej istnieniu; i jętki unoszące się nad taflą wody — obserwujemy to wszystko z czarnego okna. Potem cichy wrzask przerażonego kota dochodzący nie wiadomo skąd. Potem wdowa mieszkająca przy skrzyżowaniu, w niebieskiej kurtce przeciwdeszczowej, wchodzi do wody i podąża z nurtem. Wiemy, my, obserwujący to wszystko, że obserwuje nas wielkie oko słońca, większe niż to niebieskie oko, kula, na której wszystko spoczywa. A potem — delikatne szarpnięcie za rąbek koszuli do spania. Drobna rączka i zaproszenie, by zejść na dół na śniadanie. Ktoś czeka na ciebie na dole, mówi. Ktoś, kto od dawna cię szukał. Dobrze i zejdę za tobą. Potem głowa zaglądająca do środka, niczym znak, by podnieść się z miejsca i przejść pochyłą ścieżką, jak wtedy, gdy chce się wyjść na siusiu w kinie w połowie filmu… Jednak wszystko tak szybko przemija i znika — mówi z twarzą pogrążoną w ciemności, otwierając drzwi, by wpuścić koniec.

°

Kołysanka na długi sen

Kiedy po raz pierwszy poszłam na zajęcia z pisania opowiadań, poproszono mnie o opowiedzenie najsmutniejszej prawdziwej historii, jaką kiedykolwiek słyszałam. I tak opowiedziałam o tym, jak zostałam odrzucona, kiedy starałam się o pracę nauczycielki przedszkolnej, po tym, jak poproszono mnie o opowiedzenie najsmutniejszej prawdziwej historii, jaką kiedykolwiek słyszałam, i opowiedziałam historię Mężczyzny Budzika. Usłyszałam o niej od swojej zmarłej matki, która niegdyś mieszkała w tej samej wsi co Mężczyzna Budzik. Opowiedziałam rekruterowi o tym, jak Mężczyzna Budzik, którego mógł obudzić jedynie budzik, zapomniał nastawić go w noc poprzedzającą pierwszą randkę z przyjacielem mojej mamy, którego kochał skrycie od siedmiu lat. Mężczyzna Budzik nie obudził się tamtego dnia, a przyjaciel mojej mamy czekał na niego przed kasą biletową wesołego miasteczka aż do zachodu słońca. Przyjaciel mojej mamy uznał, że Mężczyzna Budzik zrobił mu głupi kawał i koniec końców związał się z innym facetem. Minęło pięćdziesiąt lat i pewnego dnia Mężczyzna Budzik nagle, bez wyraźnego powodu, obudził się, po czym ze zdumieniem odkrył, że jego łóżko pokryte jest włosami, które, gdy uważnie prześledził ich bieg, okazały się jego własnymi. Obciął je i przeżył kolejny szok: był teraz stary i wychudzony. W jednej chwili zrozumiał, co się stało, i stojąc przed lustrem, płakał bez końca. Przypomniał sobie o obietnicy złożonej ukochanemu i natychmiast otarł łzy, po czym wziął prysznic, ubrał się schludnie i poszedł do wesołego miasteczka. Oczywiście zabłądził i wielokrotnie pytał przechodniów o drogę. A kiedy po wielu godzinach trafił w końcu na miejsce, okazało się, że jest tam teraz centrum handlowe. Znowu się rozpłakał, tym razem na poboczu, z powodu przepełniającego go żalu. Po raz kolejny pomyślał o przyjacielu mojej mamy i natychmiast wyruszył na poszukiwania domu swojego ukochanego, który z całą pewnością był już teraz ukochanym kogoś innego. Najwyraźniej wyprowadził się z miasta, więc zamiast tego Mężczyzna Budzik spotkał się z moją matką. Mężczyzna Budzik zaczął jej o wszystkim opowiadać, w połowie wybuchnął płaczem, kontynuował swoją historię, aż w końcu poprosił o adres przyjaciela mojej mamy. Moja matka opowiedziała mu, jak się sprawy mają: jej przyjaciel zmarł dwa lata temu na raka prostaty. Mężczyzna Budzik rozpłakał się ponownie, tym razem na kanapie w naszym domu, bo poczuł, że nie ma już po co żyć. „Potem powiedział, że jest głodny. A po wchłonięciu ogromnej ilości jedzenia wrócił do domu i nigdy więcej go nie widziano” — w ten sposób zakończyłam swoją opowieść. Rekruter zmarszczył brwi i zapytał, czy moja historia jest prawdziwa, a ja skinęłam głową, a on ponownie spytał, jak to możliwe, że Mężczyzna Budzik mógł przetrwać pięćdziesiąt lat bez jedzenia i picia, na co odparłam, że nie potrafię podać naukowego wyjaśnienia, ale tak właśnie było. Następnie rekruter zadał pytanie o pochodzenie Mężczyzny Budzika, o okres, w którym Mężczyzna Budzik nie był jeszcze nazywany Mężczyzną Budzikiem, na co odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że moja matka nigdy mi nic o tym nie mówiła. Rekruter zamilkł na dłuższą chwilę, po czym odrzekł: „Nie byłby w stanie przeżyć”, i poinformował mnie, że moje podanie o pracę zostało odrzucone. Płakałam przez całą drogę powrotną do domu, bo naprawdę potrzebowałam tej posady, żeby opłacić leczenie mojej mamy. Kiedy miesiąc później zmarła, a wraz z nią wszystkie szczegóły historii Mężczyzny Budzika — nigdy nie zdobyłam się na to, by ją o nią zapytać — zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę z chwilą odrzucenia mojego podania o pracę otrzymałam inną, jeszcze smutniejszą historię. Gorszym niż doświadczenie prawdziwego nieszczęścia było, według mnie, opowiedzenie o nim komuś i bycie uznanym za kłamcę; bo czyż zaprzeczanie, że doszło do masakry, nie jest jeszcze tragiczniejsze niż sama masakra? I pomyślałam, że gdybym opowiedziała rekruterowi o tym, jak odrzucono moją kandydaturę na stanowisko nauczycielki w przedszkolu, ponieważ uznano, że moja historia o Mężczyźnie Budziku nie tylko nie jest prawdziwa, lecz jest wierutną bzdurą, to z pewnością dostałabym tę pracę, ponieważ przynajmniej jedna warstwa tej opowieści miałaby sens — ta, że moja kandydatura na stanowisko nauczycielki w przedszkolu została odrzucona. Ale jak niby miałabym to zrobić? Przecież podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie zostałam jeszcze odrzucona. I pomyślałam też, że jeśli historia o tym, że opowiadam o Mężczyźnie Budziku i jestem oskarżana o kłamstwo jest smutniejsza niż historia samego Mężczyzny Budzika, to czy historia o tym, że jestem oskarżana o kłamstwo po tym, jak opowiedziałam historię o sobie opowiadającej historię o Mężczyźnie Budziku i oskarżanej o kłamstwo nie byłaby jeszcze smutniejsza? Poczułam, że taka historia kiedyś mi się przyda. Była niczym niedające się policzyć cegły nieszczęścia, z których mogłabym zbudować wieżę Babel smutku. Może kiedyś będę mogła opowiedzieć ją komuś, kto musi usłyszeć smutną historię, by móc spokojnie zasnąć. Dzięki niej będzie mógł spać spokojnie przez bardzo długi czas, może nawet na zawsze. Od tamtej chwili, aby uczynić tę opowieść jeszcze smutniejszą, zdecydowałam się pójść na zajęcia z pisania, gdzie pytania typu „Jakie było najgorsze doświadczenie twojego życia?” albo „Jaki jest twój największy sekret?” są na porządku dziennym, a część uczestników od samego początku jest przekonana, że to ich doświadczenia są najgorsze, sekrety najdziwniejsze, a wyobraźnia najbujniejsza, w związku z tym nawet przez chwilę nie są w najmniejszym stopniu zainteresowani historią, którą im opowiem, a co dopiero mną.

°

Jej historia

Dla Leopolda Adiego Suryi Indrawana i Dias Novity Wuri

Pewnego dnia o świcie nagle ogarnia ją poczucie, że nie jest nikim więcej jak tylko homo fictus, a życie, które wiodła do tej pory, jest jedynie historią o niej.

Przez cały ranek dziewczyna stara się wykonywać swoje codzienne obowiązki: jak zwykle wstawia wodę do zagotowania, jak zwykle wsypuje ziarna do młynka, odważa zmieloną kawę, dziękuje wychodzącym z kawiarni klientom, chociaż czuje, jakby wewnątrz niej znajdowało się ciasto z mąki i zbyt dużej ilości sody oczyszczonej, które rośnie, rośnie i rośnie, uciskając jej klatkę piersiową.

Wczesnym popołudniem — koło drugiej — kiedy w kawiarni, w której pracuje, nie ma zbyt dużego ruchu, wchodzi do łazienki dla pracowników i przegląda się w lustrze. To jest prawdziwe mięso, myśli; prawdziwe białko, woda, dwuwarstwy lipidowe; ale tak naprawdę to tylko słowa, chociaż na początku były w pewnym sensie jedynie białkami i lipidami — to znaczy wtedy, kiedy wciąż jeszcze były milionami neuronów w czyimś mózgu. Zdejmuje przypiętą do piersi plakietkę z nazwiskiem i odrywa przymocowaną do niej agrafkę. Wbija ostro zakończony koniec w czubek palca. Coś czarnego sączy się powoli. Wącha płyn i go smakuje. Nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego. Zna się na krwi. Rozumie krew. To nie jest krew. (1) Nie jest czerwona, (2) zapach rzeczywiście jest nieco metaliczny, choć nie metaliczno-krwisty. Próbuje też sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz upadła i rozbiła sobie kolano do krwi… ale nie potrafi. Próbuje przypomnieć sobie swoich rodziców, lecz jedyne, co jej przychodzi do głowy, to kobieta z kręconymi włosami przypominającymi brokuły. Żadnego ojca ani innego mężczyzny, którego można byłoby wziąć za ojca. Czy nie miała ojca, a jedynie matkę, jak Jezus… co? O czym ona właśnie pomyślała? Jezus? Kim jest Jezus? Nie była w stanie sobie przypomnieć.

Próbuje przywołać swoje dzieciństwo, ale pojawiają się jedynie pozornie niepowiązane ze sobą obrazy. Zawody w jedzeniu skrzydełek kurczaka. Festiwal, na którym był chłopak przebrany za baletnicę i ona śmiejąca się z tym chłopakiem. Potem jezioro: łódka w kształcie łabędzia, na której siedzi z małym chłopcem. Chwila… czy to naprawdę ona? Ta mała dziewczynka jest taka chuda, zupełnie do niej niepodobna. A jednak coś wewnątrz mówi jej, że ta dziewczynka to rzeczywiście ona. Kręci jej się w głowie. Wychodzi z łazienki. „Mogę zrobić sobie pięciominutową przerwę?”, pyta Antona, z którym pracuje razem w kawiarni. Próbuje przypomnieć sobie wszystko, co wie o Antonie. Jedyne, co przychodzi jej do głowy, to: (1) pracują razem od dwóch lat, (2) są ze sobą tak blisko, jakby urodzili się z tego samego łona, (3) jest uczulony na orzechy nerkowca. Próbuje sobie przypomnieć, kiedy Anton ma urodziny… Nic. Jak to możliwe? — myśli, pogrążając się w rozpaczy.

— Dlaczego? Boli cię głowa na myśl o właścicielce twojego kosu[1]? — żartuje Anton.

Kręci przecząco głową, chociaż prawdą jest, że kobieta, od której wynajmuje pokój, jest najwredniejszą osobą we wszechświecie.

Wyciąga długopis i kartkę i siada w kącie kawiarni. Próbuje pisania intuicyjnego. Na zeszłotygodniowych zajęciach nauczyciel powiedział, że to dobra metoda, by wydobyć stare wspomnienia na powierzchnię.

Zadaje sobie pytanie: „Co sprawia, że właścicielka mojego kosu jest tak odrażająca?”, a następnie zapisuje odpowiedź.

Ale jedyne, co przychodzi jej do głowy, to twarz mężczyzny. Wpatruje się w kartkę, w swoje pierwsze zdanie: „Zwykle zabiera ze sobą kilka książek i spędza czas na czytaniu”. Marszczy brwi, bo czuje, że czytanie nie jest odrażającą cechą — sama lubi książki.

Zmienia punkt wyjścia w ćwiczeniu. „Ciasto upieczone przez mamę”, myśli i przygotowuje się do zapisania wszystkich reakcji swojego mózgu na bodziec, którym jest to sformułowanie.

Zamiast tego do głowy znowu przychodzi jej ten sam facet! Nagle przypomniała sobie, jak pewnej deszczowej nocy mężczyzna przyszedł do kawiarni; zamówił gorącą czekoladę i sernik i powiedział: „Proszę, podgrzej ten sernik, skarbie” („Nazwał mnie skarbem!”, pomyślała). Tymczasem jeśli chodzi o „ciasto upieczone przez mamę”, pojawiają się jedynie słowa „smaczne” i „marcepan”. Nie pamięta ani samego ciasta, ani rodzinnej jadalni. Nie wie nawet, czym jest marcepan! Wzdycha rozczarowana. Ktokolwiek pisze moją historię, myśli, musi być amatorem i nie dba wystarczająco o szczegóły.

Decyduje się poczytać i sięga po magazyn dla kobiet leżący na stole. Nie mijają nawet dwie sekundy, gdy otwiera szeroko oczy ze zdumienia. Wszystkie strony są puste. Co to ma znaczyć, zastanawia się, ten brak równowagi, te niedoskonałości? Jaki jest sens tworzenia, jeśli nie możesz nawet zaspokoić potrzeb swoich tworów? Ma nadzieję, że autor pamięta przynajmniej o tym, że każdy potrzebuje miłości, każdy, w tym ona. Ma nadzieję, że ktoś jest jej pisany. Ma nadzieję, że jej historia nie jest smutną opowieścią, która ma przyciągnąć nieszczęśliwych czytelników. Ma nadzieję, że jej historia nie jest pisana przez kogoś, kto nadużywa alkoholu.

Czuje, że musi odpocząć, może to szaleństwo się skończy, jeśli się wyśpi. Ma nadzieję — chociaż już wie, że to niemożliwe — że jutro obudzi się jako normalny człowiek. Dostaje pozwolenie, by wcześniej wrócić do domu. Macha Antonowi i wychodzi z kawiarni.

W autobusie przypomina sobie, że dzisiaj wieczorem ma dwa wykłady: rachunek różniczkowy II i wprowadzenie do kosmologii (chodzi na zajęcia z rozszerzonej fizyki na mało znanej uczelni w pobliżu kosu, w którym mieszka), ale brakuje jej energii. Wysyła wiadomość do przyjaciół ze studiów, że dzisiaj nie przyjdzie.

Próbuje sobie wyobrazić, jak wygląda autor, który pisze jej historię. Czy jest mężczyzną? A może kobietą? Założę się, że jest mężczyzną, myśli, bo gdyby był kobietą, to mój los nie byłby aż tak nędzny. Gdyby był kobietą, z całą pewnością miałabym możliwość studiowania na przyzwoitej uczelni, zarabiałabym tyle samo co Anton i nie myślałabym w kółko o mężczyznach — jakby tylko to się liczyło. Jednakże czy jest przystojny i czy ludzie mówią o nim „przystojny pisarz”? Czy lubię zielony, ponieważ on lubi zielony? Czy jest szczupły czy raczej gruby, tak jak ja?

Czy jestem gruba, ponieważ on jest gruby, czy on jest gruby, ponieważ ja jestem gruba?

Być może moja historia jest dziełem autobiograficznym albo na wpół autobiograficznym, myśli dziewczyna, więc być może tam na górze, za chmurami, za gwiazdami, za krawędziami nieustannie i powoli rozszerzającego się wszechświata, jest jakiś gruby facet, który też często budzi się o świcie, po czym sprawdza swoją komórkę, ale znajduje tylko reklamy operatora, potem wstaje, żeby zaparzyć sobie kawę, jednak ostatecznie zmienia zdanie, bo przypomina sobie, że chciał schudnąć, a potem przypomina sobie kogoś, kto sprawił, że chciał schudnąć, a następnie przypomina sobie, że nie może być z tą osobą, chociaż bardzo za nim tęskni, i w końcu dla odwrócenia uwagi włącza laptopa i próbuje coś napisać. Być może mężczyzna od dawna chciał napisać metafikcyjne opowiadanie i wcześnie rano zaczyna je od: „Pewnego dnia o świcie…” — a potem być może nie jest w stanie dokończyć zdania, więc desperacko myśli o tym, że wysoko ponad jego światem, za warstwą atmosfery, za tysiącami, milionami komet i asteroid, za krawędziami nieustannie i powoli rozszerzającego się wszechświata, jest bardzo szczupła dziewczyna, która pisze swoją własną historię, i kobieta ta jest taka sama jak on: też budzi się o świcie, też sprawdza komórkę i znajduje jedynie reklamy operatora, też… „To mój przystanek” — mówi jak zwykle dziewczyna do kierowcy autobusu, kiedy docierają do kościoła. Wysiada i idzie do swojego kosu.

To wszystko, całe moje życie, jest bezsensowne, myśli dziewczyna, i istnieje tylko dlatego, że ktoś nie ma nic do roboty.

Gdyby ten gruby facet nie postanowił raz jeszcze napisać tej historii, myśli dziewczyna, z całą pewnością by mnie nie było i nie musiałabym przez to wszystko przechodzić. Na zawsze pozostałaby w głowie mężczyzny, nieświadoma swego istnienia jak dziecko w łonie matki.

Zastanawia się teraz, dlaczego została napisana jako gruba dziewczyna, a nie gruby facet. Z drugiej strony, myśli dziewczyna, biorąc pod uwagę moją sytuację, co za różnica? Nawet jeśli istnieje, to nie jest znacząca, prawda? Jaka jest różnica między grubą dziewczyną, której nikt nie kocha, a grubym facetem, którego nikt nie kocha? Uświadamia sobie, że nie pamięta niczego ze swojego życia, do tego stopnia, że nie jest w stanie myśleć o sobie jako o czymś pozostającym w relacji do czegokolwiek innego. Wkłada klucz do zamka drzwi wejściowych. Chce jak najszybciej się położyć i odpocząć.

Wolałaby, żeby w tej historii nie mówiono o niej „ja”, bo „ja” jest zbyt ograniczone, ale „ona” lub — chociaż nie byłoby to idealne — „gruba dziewczyna”, i żeby wszechwiedzący narrator powiedział: „Mężczyzna potajemnie kochał grubą dziewczynę, pokochał ją w momencie, w którym pierwszy kęs podanego przez nią gorącego sernika rozpłynął mu się w ustach; w chwili gdy wziął łyk czarnej herbaty, którą dla niego zaparzyła. Kiedy ciepło rozlało się po jego żołądku, mężczyzna pomyślał: będę kochał tę dziewczynę aż do śmierci”.

Dziewczyna wpatruje się w schody po lewej od jej pokoju. Właścicielka kosu zawsze zabraniała jej wchodzić na górę. „Nasza relacja nie jest niczym więcej ponad relację wynajmującej pokój i najemczyni!” Dziewczyna waha się przez chwilę, po czym zaczyna wspinać się po schodach, delektując się każdym stopniem, zanim wejdzie na piętro. Zatrzymuje się, oszołomiona. Odkrywa świat pogrążony w bieli. Robi krok naprzód, ale wpada na niewidzialną ścianę. Ścianę? Śmieje się, nie mogąc przestać. To nie ściana, myśli, to Nieistnienie.

Dziewczyna wyobraża sobie, że jej historia zostanie opublikowana w gazecie i w prawym rogu strony, tuż nad miejscem i rokiem powstania opowieści, znajdzie się słowo „dla”, któremu będzie towarzyszyło imię albo dwa. Oczywiście dziewczyna nie wie, czyje imiona zostaną tam wymienione. Może Maria, Mario? Leona albo Leo? Dias (♀) lub Dias (♂)? Kto wie? Wiedziała jednak na pewno, że chciałaby być jak przyjaciele z dzieciństwa, którzy krzyczeli do niej: „Ayo! Ayo! Ayo!”, kiedy rywalizowała w konkursie jedzenia skrzydełek kurczaka, żeby nie czuła się sama. Chciała zachęcić grubego faceta do dokończenia tej historii, jej historii, żeby mężczyzna wiedział, że nigdy nie był sam, i żeby wszystko się w końcu wyjaśniło, a ona zrozumiała, w jakiej historii żyje i dlaczego została napisana.

°

[1] Kos — rodzaj zakwaterowania, oferowanego najczęściej przez osobę prywatną, z pokojami wynajmowanymi przez uczniów, studentów, osoby pracujące, rodziny lub osoby migrujące do miast w poszukiwaniu zarobku (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

Jak masz na imię, Sandro?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Norman Erikson Pasaribu — osoba autorska, pochodząca z grupy etnicznej Bataków Toba. Za tomik poetycki Sergius Mencari Bacchus otrzymało w 2017 roku nagrodę Sastrawan Muda Mastera, przyznawaną przez Southeast Asia Literary Council. Nie do końca szczęśliwe historie — przetłumaczone przez Tiffany Tsao na język angielski jako Happy Stories, Mostly — zyskały światowy rozgłos po szeregu nominacji, w tym do Międzynarodowej Nagrody Bookera w 2022 roku.

Marianna Lis — teatrolożka zajmująca się współczesnym wayangiem, teatrem, dramatem, performansem i muzyką eksperymentalną w post-tradycyjnej Indonezji. Stopień doktorski uzyskała w Instytucie Sztuki PAN, autorka książki Wayang. Jawajski teatr cieni, członkini Warsaw Gamelan Group, a także twórczyni spektakli wayang kulit. Jako tłumaczka z języka indonezyjskiego debiutowała w 2023 roku przekładem Wędrówki Intan Paramadithy. W 2024 roku nagrodzona Anugerah Kebudayaan Indonesia przez rząd Indonezji za popularyzowanie kultury indonezyjskiej w Polsce i na świecie.

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Enkidu puka do drzwi w sylwestrową noc
Kołysanka na długi sen
Jej historia
Jak masz na imię, Sandro?
Złamane serce — poradnik przetrwania dla młodego poety
Trzy cię kocha, cztery nienawidzi
Ad maiorem Dei gloriam
Wydział Modlitw Niewysłuchanych
Prawdziwa opowieść o olbrzymie
Metaxu

TYTUŁ ORYGINAŁU

Cerita-cerita Bahagia, Hampir Seluruhnya

Copyright © Norman Erikson Pasaribu, 2021

First published in the UK by Tilted Axis Press

TŁUMACZENIE

© Copyright for the Polish translation by Marianna Lis, 2024

KOLACJONOWANIE TŁUMACZENIA

Simona Sienkiewicz

REDAKCJA

Anna Smutkiewicz / Pracownia korektorska

KONSULTACJA DOT. JĘZYKA I KULTURY BATAKÓW TOBA

Arnold Malau

KONSULTACJA TEOLOGICZNA

dr Mateusz Jelinek

KOREKTY

Tajfuny

PROJEKT GRAFICZNY SERII

Masaomi Fujita / tegusu Inc.

PROJEKT TYPOGRAFICZNY BLOKU

to/studio

ILUSTRACJA NA OKŁADCE

© Copyright by Leopold Adi Surya, 2024

OPRACOWANIE GRAFICZNE OKŁADKI

Karolina Korbut

TAJFUNY

ul. Chmielna 12

00-020 Warszawa

tajfuny.pl / [email protected]

ISBN

978-83-67034-36-4

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek