Nie mylić z miłością - Katarzyna Nosowska - ebook + audiobook + książka
BESTSELLER

Nie mylić z miłością ebook i audiobook

Katarzyna Nosowska

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

13 osób interesuje się tą książką

Opis

Najbardziej osobiste i najbardziej intymne teksty uwielbianej artystki. Katarzyna Nosowska powraca!

 

Niczym najlepsza przyjaciółka, najwierniejszy partner z głębi swego przepastnego serca wysyła do nas najważniejsze przesłanie. Zaglądając w siebie, przemierzając kolejne życiowe odcinki, odsłaniając osobiste historie, dociera do tego, co najważniejsze – do sedna MIŁOŚCI.

 

Wszak to początek i koniec wszystkiego. Każda piosenka, każdy tekst, wszystko, co robimy, robimy z miłości i dla miłości, więc tak ważne jest, by nie pomylić jej z fałszywymi tworami, które podsuwa nam nasza potrzeba drugiego człowieka. A do tego niezbędna jest bezwarunkowa akceptacja siebie. Wtedy możemy bezpiecznie oddać się rozkoszy kochania.

 

Nosowska pisze o szczęściu, radości i byciu kompletnym. O motylach w brzuchu, fantazjach i stabilizacji. Pierwszych pocałunkach, ciekawości siebie, zawodach i rozczarowaniach. O odpuszczaniu, dystansie i o tym, że czasem warto się zatrzymać. Bo miłość można jeść dużymi kęsami, ale najlepiej smakuje dawkowana łyżeczką.

 

To słowa z serca do serca. Daj głowie odpocząć podczas lektury. Twój czas jest bezcenny, dlatego tak bardzo dziękuję za chwile, które spędzimy razem. Czekałam na to spotkanie. Dobrze, że Jesteś.

KATARZYNA NOSOWSKA

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 144

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 18 min

Lektor: Katarzyna Nosowska
Oceny
4,6 (3101 ocen)
2199
590
234
61
17
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Leelou88

Nie oderwiesz się od lektury

A ja się cieszę, ze pani Kasia Nosowska pisze. Zdecydowanie ma czym podzielić się ze światem. To dla mnie dość imponujące, ze potrafi wejść w takie przestrzenie człowieczeństwa, które mogą być niełatwe do uchwycenia i jednocześnie mieć je „rozpracowane” i podzielić się swoimi przemyśleniami z innymi. Polecam ta konfrontacje z częściami świata pani Kasi, którymi chce się podzielić bo to zpewnością nie jest płytkie spotkanie. podoba mi się jej spojrzenie na świat i przemyślenia jakimi dzieli. taka mała uczta dla mnie, bo po części tego chce od książek, żeby autor miał czym się podzielić, pokazać byc moze inne spojrzenie od tego jakie sami mamy i inne horyzonty myślowe.
140
Aleks-andraP

Nie oderwiesz się od lektury

błagam niech pani dalej pisze, to jest super, więcej takich książek
90
ewakurz

Całkiem niezła

pierwsza książka Nosowskiej to był sztos. ta książka jest bo jest.
51
Rzeczywizer

Nie polecam

Zbyt dużo słów o niczym. Rozczarowanie po poprzednich książkach.
41
Just_be_3

Dobrze spędzony czas

Książka inna niż poprzednie. Poważna, intymna.
31

Popularność




.

Maciek z grupy Bie­dro­nek był pierw­szy. Błę­kit­no­oki, z au­re­olą pre­cy­zyj­nie po­skrę­ca­nych psze­nicz­nych locz­ków two­rzą­cych ab­so­lut­nie za­chwy­ca­jący skalp. Nie mam po­ję­cia, dla­czego wła­śnie on, dla­czego do­piero w wieku pię­ciu lat w gru­pie Bie­dro­nek, bo prze­cież w Mi­siach wi­dy­wa­łam go co­dzien­nie i też miał błę­kitne oczy pod blond locz­kami. Pew­nego dnia po­ja­wił się nad Mać­kiem snop świa­tła, wy­łu­skał go spo­śród reszty i uczy­nił dla mnie wi­docz­nym. Na­raz pę­kły mi we­wnątrz wszyst­kie fiolki z che­mią, która roz­lała się po za­gnie­ce­niach mó­zgu i spły­nęła do gar­dła, spra­wia­jąc, że sta­łam się niema, prze­pły­nęła przez rów­ninę klatki pier­sio­wej, za­pie­ra­jąc dech, przez brzuch, wią­żąc w nim su­peł, za­le­wa­jąc miej­sce słu­żące do­tąd do si­ka­nia falą go­rąca, i do­tarła do stóp, uno­sząc je lekko nad wy­kła­dzinę na przed­szkol­nej pod­ło­dze. Prze­sta­łam być sobą. Ma­ciek za­miesz­kał w mo­jej gło­wie na stałe. Mama nie zda­wała so­bie sprawy, że od­biera po pracy i pro­wa­dzi za rękę do domu dwójkę dzieci. Gdyby w tam­tych cza­sach mó­wiło się o nar­ko­ty­kach, na bank usły­sza­ła­bym: Co się z tobą dzieje?! Bie­rzesz ja­kieś nar­ko­tyki?! Prze­szu­kano by mi far­tu­szek, a bry­gada an­ty­nar­ko­ty­kowa splą­dro­wa­łaby mój po­koik, roz­pruła miśki, szu­kała to­waru w gło­wach la­lek.

Wolna wola? Skąd. Cał­ko­wita bez­wola. Mało tego, blon­das nie wy­ko­nał żad­nego ru­chu w moją stronę, nie po­słał zna­czą­cego spoj­rze­nia, nie wy­rył na bla­cie sto­lika nie­udol­nego „K” w ser­duszku, nie pod­bił w cza­sie za­bawy pla­sti­ko­wym au­tkiem, nie od­dał swo­jej por­cji bu­dy­niu z so­kiem pod­czas pod­wie­czorku. Nic do mnie nie mó­wił, ba, praw­do­po­dob­nie mnie nie wi­dział, bo nie oświe­tlił mnie dla niego snop świa­tła. No może raz mnie do­strzegł, gdy po­rzy­ga­łam się zupą owo­cową. Spo­koj­nie umie­ra­łam so­bie z za­ko­cha­nia przez cały se­zon w Bie­dron­kach i pierw­sze mie­siące w Ma­ry­na­rzach. Ob­ser­wo­wa­łam ukrad­kiem, ma­rzy­łam przed snem. Te­raz nie je­stem w sta­nie przy­po­mnieć so­bie tre­ści ma­rzeń, sce­na­riu­sza fan­ta­zji. Nie mia­łam prze­cież żad­nego do­świad­cze­nia w tej ma­te­rii, to nie był mo­ment na fan­ta­zje ero­tyczne, choć może ja­kiś po­ca­łu­nek w po­li­czek mo­głam so­bie wy­obra­żać i prze­wi­jać wciąż od po­czątku, raz za ra­zem ob­le­wa­jąc się ru­mień­cem.

O tym, jak za­ko­cha­nie się skoń­czyło, wspo­mi­na­łam w po­przed­niej książce, nad­mie­nię tylko, że serce mia­łam w ru­inie, bo na Dzień Ko­biet tu­li­pana i laurkę do­stała Magda. Ma­ciuś. Chuj Ma­ciuś Pierw­szy.

Prze­szło mi, bo pra­wie za­wsze prze­cho­dzi. Praw­do­po­dob­nie wtedy w główce za­ko­do­wa­łam, że za­ko­cha­nie to haj, który koń­czy się bo­le­snym zjaz­dem, że choć od­le­głość stóp od wy­kła­dziny jest le­d­wie wi­doczna dla po­stron­nych, upa­dek z ta­kiej wy­so­ko­ści też boli nie­mi­ło­sier­nie.

Za­ko­cha­nie, na pewno to dzie­cięce, w pier­wot­nej po­staci jest bez­wa­run­kowe. Za­ko­cha­nie roz­po­zna­jemy, gdy fiolki z che­mią zo­staną stłu­czone, a za­war­tość spły­nie z góry do dołu, wpra­wia­jąc każdą po­je­dyn­czą ko­mórkę w dy­got, wy­wo­łu­jąc szczę­ko­ścisk, utratę ape­tytu, przy­spie­szone tętno, ude­rze­nia go­rąca, chro­niczny standby aż do bez­sen­no­ści, de­kon­cen­tra­cję z jed­no­cze­snym hi­per­fo­ku­sem na obiek­cie, znaczne ogra­ni­cze­nie pola wi­dze­nia, upo­śle­dze­nie słu­chu, stany za­wie­sze­nia z mo­men­tami cał­ko­wi­tej utraty kon­taktu z rze­czy­wi­sto­ścią. Ża­den z wy­mie­nio­nych ob­ja­wów, by wy­stą­pić, nie wy­maga od nas kon­taktu wer­bal­nego ani fi­zycz­nego z obiek­tem, nie jest ko­nieczne, by obiekt miał świa­do­mość stanu, w ja­kim się znaj­du­jemy, ani też tego, że za­miesz­kuje na­szą głowę, żeby nie po­wie­dzieć, że jest tam uwię­ziony. Je­śli nie znamy obiektu oso­bi­ście, może się oka­zać, że w na­szych fan­ta­zjach po­słu­guje się zu­peł­nie in­nym niż w re­alu za­so­bem słów. I tak na przy­kład uczeń za­ko­chany w pro­fe­sorce, a ma­jący skromny wo­ka­bu­larz, wy­obra­ża­jąc so­bie ich pierw­szą roz­mowę, po­wie: Za­bu­ja­łem się w to­bie maks. A ona od­po­wie: W szoku, bo ja w to­bie też w chuj. Je­śli obiek­tem za­ko­cha­nia stu­denta wraż­liwca jest mało oczy­tana fanka War­saw Shore, to w fan­ta­zji o pierw­szej roz­mo­wie on wrę­czy jej w mil­cze­niu ka­myk wy­li­zany przez bał­tyc­kie fale w kształt serca, a ona spu­ści nie­śmiało po­wieki, pod­nie­sie je po se­kun­dzie i ła­god­nym jak mu­zyka re­lak­sa­cyjna gło­sem po­wie: Oto koń­czy się roz­pacz sa­mot­no­ści; je­steś, na­resz­cie je­steś.

Li­sta ob­ja­wów oczy­wi­ście po­więk­sza się znacz­nie, gdy za­ko­cha­nie jest obo­pólne, a kon­takt ist­nieje w rze­czy­wi­sto­ści. I tak mamy: nie­re­ali­styczną ocenę wła­snych moż­li­wo­ści fi­zycz­nych (próby prze­no­sze­nia gór, doj­ścia na ko­niec świata, chęć no­sze­nia obiektu na rę­kach do końca ży­cia), sza­sta­nie nie­moż­li­wymi do speł­nie­nia obiet­ni­cami, wra­że­nie prze­by­wa­nia poza na­wia­sem ludz­ko­ści, ga­dul­stwo, po­zer­stwo, tryb „demo” nie­wiele ma­jący wspól­nego ze sta­nem fak­tycz­nym, ła­twość prze­mil­cza­nia prawdy i skłon­ność do wszel­kiego nad­da­wa­nia.

Za­ko­cha­nie to nie jest de­cy­zja. Bóg je­den wie, jaki jest klucz, dla­czego to wła­śnie ta, a nie inna osoba. Ile ta­kich osób do­ciąża pla­netę za na­szego ży­cia, bio­rąc pod uwagę wszyst­kie kon­ty­nenty? Czy ci lu­dzie, usta­wieni w sze­regu, opa­sa­liby Zie­mię? Czy wy­peł­ni­liby sta­dion?

W praw­dzi­wych związ­kach by­łam pięć razy, a za­ko­chana dwa­dzie­ścia cztery, nie li­cząc tych go­ści od związ­ków. Cho­dzi o stłu­czone fiolki i dy­got ko­mó­rek, li­cząc od na­ro­dzin. Pra­wie ża­den z obiek­tów nie miał i nie ma po­ję­cia, że był przy­czyną mo­jej nie­po­czy­tal­no­ści, nie wie, że na za­wsze zna­lazł schro­nie­nie w tek­stach pio­se­nek. Za­po­mnia­łam po­li­czyć obiekty z pla­ka­tów, fil­mów i ba­jek, a to mię­dzy in­nymi: Ja­nek z Bia­łego del­fina Uma, Sind­bad Że­glarz, Ja­nek Kos, Kurt Co­bain, ten książę z Brid­ger­to­nów, Emil Cio­ran... Warto za­uwa­żyć, że uro­dowo, cha­rak­te­ro­lo­gicz­nie, za­wo­dowo, wie­kowo – od Sasa do Lasa. Bio­rąc pod uwagę Janka od del­fina i Sind­bada – nie mu­siały na­wet być trój­wy­mia­rowe.

Czy za­ko­cha­nie to ka­te­go­ria „prze­kleń­stwo”, czy można z niego uszczk­nąć tro­chę sensu? Dziś my­ślę, że jest coś pięk­nego we wpa­try­wa­niu się w dal lub ciem­ność, wy­le­wa­niu łez i słu­cha­niu przy tym mu­zyki. Faj­nie two­rzyć na tym stuf­fie. Faj­nie czuć całe ciało, każdy nerw. Czy fiolki tłuką się i na po­wrót usta­wiają w rzę­dzie do końca? Do śmierci? Spraw­dzimy. Naj­waż­niej­sze, by nie my­lić tego z MI­ŁO­ŚCIĄ.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki
Ilu­stra­cje i pro­jekt gra­ficzny okładki i wnę­trzaPa­try­cja Nie­wia­dom­ska
Przy­go­to­wa­nie okładki do drukuKa­ro­lina Że­la­ziń­ska
Zdję­cie Au­torki na okładcePiotr Po­ręb­ski
Re­dak­tor pro­wa­dzącaMo­nika Koch
Re­dak­cjaAnna Ry­dzew­ska
Ko­rektaTe­resa Zie­liń­ska Ju­styna Do­ma­gała
Co­py­ri­ght © by Ka­ta­rzyna No­sow­ska, 2023 Co­py­ri­ght © by Wielka Li­tera Sp. z o.o., War­szawa 2023
ISBN 978-83-8032-990-4
Wielka Li­tera Sp. z o.o. ul. Wiert­ni­cza 36 02-952 War­szawa
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.