Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
[font=Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif]Noc ciemna[/font][font=Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif] zawiera opis trudnego doświadczenia, jakim jest proces głębokiego oczyszczenia duszy. Autor omawia także sytuację człowieka zanurzonego w tym Bożym działaniu oraz jego skutek w postaci kontemplacji wlanej. Tematem księgi pierwszej jest "noc bierna" i przejście od medytacji do kontemplacji, natomiast księga druga mówi o "nocy ducha".[/font]
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 210
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Z hiszpańskiego przełożył o. Bernard Smyrak OCD
Wydawnictwo Karmelitów Bosych
Autor i tytuł oryginału
San Juan de la Cruz, Noche oscura
© Editorial Monte Carmelo, Burgos 2003
© Copyright for the Polish edition
by Wydawnictwo Karmelitów Bosych,
Kraków 2012
Redakcja: o. Piotr Linka OCD
Korekta: Iwona Pawłowska
Okładka, design & dtp: Paweł Matyjewicz
Imprimi potest
o. Andrzej Ruszała OCD, prowincjał
Kraków, 30 grudnia 2009 r.
nr 487/2009
Imprimatur
† Józef Guzdek, wik. gen.
Kraków, 24 lutego 2010 r.
nr 444/2010
Wydawnictwo Karmelitów Bosych
31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5
tel.: 12-416-85-00, 12-416-85-01
fax: 12-416-85-02
www.wkb.krakow.pl
www.karmel.pl
e-mail: [email protected]
ISBN 978-83-7604-208-4
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.
Objaśnienie strof o sposobie, w jaki dusza postępuje drogą duchową, aby dojść do doskonałego zjednoczenia miłości z Bogiem, jakie tylko jest możliwe w tym życiu. Omówienie także przymiotów posiadanych przez tego, kto doszedł do wspomnianej doskonałości, według treści zawartej w strofach pieśni. Przez Ojca Jana od Krzyża, karmelitę bosego, autora tego utworu.
W tej księdze najpierw przedstawimy wszystkie strofy, które będą objaśnione. Następnie wyjaśnimy każdą strofę z osobna, przytaczając ją przed samym objaśnieniem. W dalszym ciągu będziemy wyjaśniali każdy wers, przytaczając go również na początku.
W pierwszych dwóch strofach zostaną objaśnione skutki dwóch oczyszczeń duchowych: części zmysłowej człowieka oraz części duchowej. W sześciu następnych natomiast wykażemy różnorodne i przedziwne skutki oświecenia duchowego i zjednoczenia miłosnego z Bogiem.
W noc jedną pełną ciemności,
Udręczeniem miłości rozpalona,
O wzniosła szczęśliwości!
Wyszłam niespostrzeżona,
Gdy chata moja była uciszona.
Bezpieczna pośród ciemności,
Przez tajemnicze schody osłoniona,
O wzniosła szczęśliwości!
W mroki ciemności, w ukrycie wtulona,
Gdy chata moja była uciszona.
W noc pełną szczęścia błogiego,
Pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał,
Jam nie widziała niczego,
Nie miałam wodza ani światła innego
Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał.
On mnie prowadził jasnością
Bezpieczniej niż światło południowe,
Tam, gdzie mnie czekał z miłością,
O którym miałam przeczucie duchowe,
Gdzie nikt nie stanął istnością.
O nocy, coś prowadziła,
Nocy, tyś milsza nad jutrznię różaną!
O nocy, coś zjednoczyła
Miłego z ukochaną,
Ukochaną w Miłego przemienioną!
Na mojej piersi kwitnącej,
Którą dla Niego ustrzegłam w całości,
Zasypia w ciszy kojącej,
Wśród moich pieszczot szczodrości,
A wiatr od cedrów niesie pieśń miłości.
Rankiem, wśród wiatru,
Gdym Jego włosy w pęki rozplatała,
Prawica Jego pełna ukojenia
Szyję mą słodko opasała,
Że zatonęłam pośród zapomnienia.
Zostałam tak w zapomnieniu,
Twarz moją oparłam o Ukochanego.
Ustało wszystko w ukojeniu,
Troski żywota mojego
Skryły się wszystkie w lilii wonnym tchnieniu.
Zaczyna się objaśnienie strof mówiących o sposobie, jakiego dusza powinna się trzymać na drodze zjednoczenia miłości z Bogiem.
Zanim przystąpimy do objaśnienia tych strof, należy przypomnieć, że śpiewa je dusza będąca już w stanie doskonałości, czyli w zjednoczeniu miłości z Bogiem. Za pomocą ćwiczeń duchowych przeszła już ona uciążliwe znoje i trudy „wąskiej drogi życia wiecznego” (Mt 7, 14), o której to mówi nasz Boski Zbawiciel w Ewangelii. Taką bowiem drogę przechodzi zazwyczaj dusza do wzniosłego i szczęśliwego zjednoczenia z Bogiem. Ponieważ zaś droga ta jest wąska i niewielu ludzi wchodzi na nią (Mt 7, 14), jak mówi Zbawiciel, dusza uważa za wielkie szczęście i pomyślność, że przeszła tę drogę do wspomnianej doskonałej miłości. Opiewa to w pierwszej strofie, określając bardzo trafnie tę wąską drogę jako noc ciemną. Objaśnimy to dalej na podstawie poszczególnych wersów tej strofy. Po przejściu tej wąskiej drogi dusza rozradowana, iż osiągnęła takie dobro, mówi, co następuje:
W noc jedną pełną ciemności,
Udręczeniem miłości rozpalona,
O wzniosła szczęśliwości!
Wyszłam niespostrzeżona,
Gdy chata moja była uciszona.
1. W tej pierwszej strofie opowiada dusza o sposobie, jakim się posługiwała, aby pod względem uczucia wyjść z siebie samej i ze wszystkich rzeczy, oraz umrzeć dla nich i dla siebie przez całkowite umartwienie po to, ażeby zacząć żyć z Bogiem życiem miłości słodkiej i rozkosznej. Wspomina, że to wyjście z siebie samej i ze wszystkich rzeczy było nocą ciemną. Przez to wyrażenie rozumie się tu kontemplację oczyszczającą, jak to jeszcze później objaśnimy[1]. Ona to bowiem sprawia biernie w duszy wspomniane zaparcie się samej siebie i wszystkich rzeczy.
2. Dusza zaznacza tutaj, że tego wyjścia mogła dokonać dzięki sile i żarowi, jakimi napełniła ją we wspomnianej ciemnej kontemplacji miłość jej Oblubieńca. Wysławia więc swoje szczęście, że osiągnęła tak pomyślny skutek dążenia do Boga poprzez tę noc, tak że żaden z trzech nieprzyjaciół, to jest świat, szatan i ciało (oni zawsze przeszkadzają na tej drodze), nie zdołał jej powstrzymać. Wspomniana noc kontemplacji oczyszczającej uśpiła i osłabiła w chacie zmysłowości wszelką namiętność i pożądanie, które się jej przeciwstawiały. Przytacza więc wers:
W noc jedną pełną ciemności.
Zaczyna mówić o niedoskonałościach początkujących.
1. W tę ciemną noc zaczynają wstępować dusze wtedy, gdy Bóg wyprowadza je ze stanu początkujących. Dzieje się to wówczas, gdy dusze rozmyślające już na drodze życia duchowego zaczyna Bóg podnosić do stanu postępujących, czyli kontemplatywnych, aby tą drogą mogli dojść do stanu doskonałych, którym jest stan zjednoczenia duszy z Bogiem.
Zatem dla lepszego zrozumienia i wyjaśnienia, jaka jest ta noc, przez którą dusza przechodzi i dla jakiej przyczyny Bóg ją w nią wprowadza, należy tu wspomnieć o niektórych właściwościach początkujących. Chociaż zostanie to omówione zwięźle, to jednak posłuży tymże początkującym. Zrozumiawszy bowiem swoją słabość w tym stanie, nabiorą odwagi i pragnienia, by je Bóg wprowadził w tę noc, w której dusza umacnia się i utwierdza w cnotach, doznając przy tym niewysłowionych rozkoszy miłości Bożej. Zatrzymamy się jednak nad tym przedmiotem tylko tyle, ile będzie konieczne do omówienia tej nocy ciemnej.
2. Należy zwrócić uwagę, że duszę, która zdecydowała się służyć Bogu całkowicie, karmi On i umacnia w duchu oraz obdarza pieszczotami na sposób czułej matki. Matka bowiem, tuląc do piersi maleńkie dziecię, ogrzewa je swym ciepłem, karmi mlekiem – lekkim i słodkim pokarmem. Pieści je również i nosi na swych rękach. Gdy jednak dziecię dorasta, matka umniejsza pieszczoty, ukrywa czułą miłość, a słodki pokarm zaprawia goryczą[2]. Nie nosi go na rękach, lecz każe mu stąpać na własnych nóżkach, aby powoli wyzbyło się słabości i zabierało do rzeczy większych i istotniejszych. Łaska Boża, jak czuła matka, czyni to samo z duszą, gdy ją już odrodzi żarem i zapałem w służbie Bożej. Na początku podaje jej słodkie i rozkoszne mleko duchowe, jakiego kosztuje bez trudu we wszystkich rzeczach Bożych i ćwiczeniach duchowych. Albowiem tutaj Bóg podaje duszy swoją pierś tkliwej miłości, tak jak niemowlęciu (1 P 2, 2-3).
3. Taka dusza znajduje rozkosz w długich modlitwach, trwających nieraz całe noce, upodobanie w pokutach, zadowolenie w postach i pociechy w przystępowaniu do sakramentów oraz w rozmowach o rzeczach Bożych. Lecz chociaż ludzie duchowi uczestniczą w tych rzeczach z wielką korzyścią i skutecznością, używają ich i spełniają je bardzo starannie, to jednak, biorąc rzecz w znaczeniu duchowym, zachowują się wobec nich zazwyczaj z wielką słabością i niedoskonałością. Pobudzeni do tych rzeczy i ćwiczeń duchowych przez pociechę i upodobanie, jakie w nich znajdują, a nieprzyzwyczajeni do cnót przez zaciętą walkę, pełni są niedoskonałości i błędów w swych ćwiczeniach duchowych. Ostatecznie każdy postępuje stosownie do stanu doskonałości, jaki posiada. Tak i oni, ponieważ nie osiągnęli jeszcze wspomnianego stanu cnót, muszą z konieczności działać nieporadnie jak słabe dzieci.
Aby można było jaśniej zrozumieć, ile błędów w cnotach popełniają początkujący odnośnie do tego, co łączy się ze wspomnianą łatwością i upodobaniem, zobrazujemy to, omawiając siedem grzechów głównych. Wykażemy niektóre z licznych niedoskonałości, jakim każdy z nich ulega, by jasno zrozumieć, jak jeszcze po dziecięcemu postępują. Uwypukli się też więcej, jak wielkie dobro kryje w sobie noc ciemna, o której będziemy mówili później. Ona bowiem oczyszcza duszę i uwalnia ze wszystkich tych niedoskonałości.
O pewnych niedoskonałościach duchowych, jakie popełniają początkujący pod wpływem nałogu pychy.
1. Ponieważ początkujący czują się pełnymi zapału i gorliwości w rzeczach duchowych i ćwiczeniach pobożnych, z tej pomyślności (z powodu ich niedoskonałości) rodzi się pewien rodzaj ukrytej pychy, skutkiem której zaczynają oni nabierać niejakiego zadowolenia z samych siebie i ze swoich uczynków, mimo iż prawdą jest, że rzeczy święte same z siebie rodzą pokorę. Z tego źródła wypływają próżne, czasem nawet bardzo próżne chęci rozmów o rzeczach duchowych z innymi. Często zresztą w tym celu, by innych nauczać, niż by się od nich uczyć. Gdy zaś napotykają u nich inny rodzaj pobożności niż ich własny, potępiają ich w swoim sercu, a nawet i zewnętrznie w słowach. Stają się wtedy podobni do tego faryzeusza, który chełpił się przed Bogiem ze swych czynów i pogardzał celnikiem (Łk 18, 11-12).
2. Zresztą i szatan roznieca w początkujących zbytnią gorliwość i chęć wykonywania takich uczynków, aby w nich rozbudzić pychę i zarozumiałość. Zdaje sobie bowiem dobrze sprawę, że wszystkie cnoty i dobre uczynki, jakie te dusze wypełniają, nie tylko nie przynoszą im żadnego pożytku, lecz raczej obracają się w wadę. Czasem te dusze dochodzą do takiego stanu, iż pragną, aby nikt oprócz nich nie był doskonały. Potępiają więc wszystkich przy każdej sposobności słowami i czynami, widząc „źdźbło w oku bliźniego, a nie dostrzegając belki w swym własnym” (Mt 7, 3). „Przecedzają cudzego komara, a połykają swego wielbłąda” (Mt 23, 24).
3. Gdy kierownicy duchowi, spowiednicy lub przełożeni nie pochwalają ducha i postępowania tych dusz, one, pragnąc uznania i pochwały, sądzą, że tamci nie rozumieją ich postępowania i są mało uduchowieni. Nie chcą uznać ich oceny, usiłują więc traktować o sprawach swego ducha z innymi, którzy zgadzają się z ich upodobaniem. Zazwyczaj bowiem pragną przedstawić sprawy swej duszy takim, o których sądzą, że ich pochwalą i należycie ocenią, uciekają zaś jak przed śmiercią przed każdym, kto by im nie okazał uznania, lecz chciał je wprowadzić na bezpieczną drogę. Niejednokrotnie chowają do nich urazę w sercu. W swej zarozumiałości postanawiają wiele, a wykonują mało. Niejednokrotnie mają chęć, aby inni zauważyli ich ducha i pobożność, i w tym celu posługują się czasem zewnętrznymi znakami, ruchami, wzdychaniami i innymi ceremoniami. Zwykli też popadać w pewne zachwyty, do których dopomaga im szatan, i to raczej na oczach innych, a nie w ukryciu. Mają upodobanie w tym, aby je widziano w takim stanie, i często kierują się pożądliwością.
4. Wiele z tych dusz pragnie cieszyć się względami spowiedników, skąd powstają rozliczne zazdrości i niepokoje. Z trudnością wyznają swoje grzechy szczerze, by nie stracić dobrej opinii u spowiednika. Osłaniają je, by nie wydawać się tak złymi, a spowiedź ich jest wtedy raczej usprawiedliwianiem się niż oskarżaniem. Niejednokrotnie też szukają innego spowiednika dla wyznania swych upadków, aby ten pierwszy sądził, że nie ma w nich nic złego, lecz samo tylko dobro. Mówią tylko o swych przymiotach, i to w słowach przesadnych, by wydawało się więcej dobra, niż go jest rzeczywiście. Jeśli zaś chodzi o prawdziwą pokorę, jak to później wykażemy, dusze powinny raczej usiłować ukryć to dobro i chcieć, by ani spowiednik, ani nikt inny z tym się nie liczył.
5. Niektóre z tych dusz raz za nic mają sobie swoje błędy i upadki, a kiedy indziej zbytnio się smucą, że w nie popadły. W mniemaniu, że już powinny być święte, obruszają się przeciwko sobie z niecierpliwością, co znowu jest niedoskonałością. Mają wielkie pragnienie, aby Bóg uwolnił je od wszystkich niedoskonałości i błędów, a to raczej dlatego, by bez utrapienia, jakie one sprawiają, żyły w pokoju niż dla samego Boga. Nie zwracają uwagi na to, że gdyby Bóg uwolnił je od tych niedoskonałości, popadłyby może w jeszcze większą pychę i zarozumiałość. Nie lubią te dusze, by innych chwalono, lecz pragną własnych pochwał, a czasem ich wprost szukają. Stają się przez to podobne do nierozsądnych panien, które mając zgasłe lampy, szukały u innych oliwy (Mt 25, 8).
6. Te niedoskonałości stają się źródłem wielu innych o wiele gorszych. Początkujący ulegają tym niedoskonałościom w większym lub mniejszym stopniu, u niektórych są one tylko pierwszymi poruszeniami. Mało jest takich, którzy by w tym okresie gorliwości nie popełniali wspomnianych błędów.
Jednak ci, którzy w tym okresie rzeczywiście postępują w doskonałości, zachowują się inaczej i z zupełnie innym usposobieniem ducha. Postępują mianowicie i utwierdzają się wielce w pokorze. Dlatego za nic mają wszystkie swoje czyny i nie żywią zadowolenia z siebie samych. Innych uważają za o wiele lepszych od siebie i czują świętą zazdrość, by tak służyć Bogu, jak oni. Wzrastając w prawdziwej pokorze, im większych czynów dokonują, tym jaśniej poznają, jak wiele winni są Bogu, a mało tego wszystkiego, co czynią dla Niego. I tak, im więcej czynią, tym mniej mają z tego zadowolenia. W nadmiarze miłości i zapału pragnęliby tak wiele czynić dla Boga, że to, co rzeczywiście czynią, wydaje im się niczym. Miłość ku Bogu tak ich przynagla i pochłania, że nie zwracają uwagi na postępowanie innych. A jeśli coś zauważą, to tym bardziej mniemają, że inni są od nich lepsi. Uważając siebie za nic, pragną, by inni również za takich ich mieli i by gardzili ich czynami. I co więcej, choćby ich ktoś chwalił i wyrażał im uznanie, nie mogą w to uwierzyć. Zdaje się im niemożliwe, by ktoś mógł o nich dobrze mówić.
7. W głębokiej pokorze i cichości żywią wielkie pragnienie, by ich ktoś pouczał dla tym większego postępu. Jest to nastawienie zupełnie przeciwne temu, jakie mają dusze, o których mówiliśmy powyżej. Tamte bowiem chciałyby same wszystkich pouczać, a gdy się spostrzegą, że inni je pouczają, same niejako wyjmują słowa z ust mówiącego, jak gdyby im były już znane. Te zaś dusze, dalekie od pragnienia, by innych nauczać, chętnie zmieniają drogę, jeśli im to kierownicy polecą, ponieważ nie ufają sobie w niczym. Cieszą się, gdy inni są chwaleni, martwią się zaś jedynie tym, że nie służą Bogu tak doskonale, jak tamci.
O swych sprawach mało wspominają, gdyż uważają je za tak małe, że nawet przed kierownikiem duchowym wstydzą się o nich wspomnieć. Uważają, że nawet szkoda o nich mówić. Mają raczej chęć wyjawiania swych błędów i grzechów albo tego, co za nie uważają, niż wspominania o swoich cnotach. Skłaniają się więcej ku takiemu kierownikowi duchowemu, który mniej ceni je same i ich stan wewnętrzny. Są to charakterystyczne cechy prostego, szczerego i prawdziwego ducha, ducha miłego Bogu. Mądrość Boża, przebywając w tych duszach pokornych, porusza je, skłania do strzeżenia we wnętrzu swych skarbów, a wyrzucania na zewnątrz wszelkiego zła. Łaskę tę łącznie z innymi cnotami daje Bóg duszom pokornym, pysznym zaś jej odmawia.
8. Takie dusze oddałyby krew swego serca temu, kto służy Bogu, i uczyniłyby wszystko, co możliwe, by Mu służono. Z pokorą, pogodą ducha i z miłością pełną bojaźni Bożej znoszą swoje niedoskonałości. Całą ufność pokładają w Bogu.
Niewiele jest takich dusz, które by jak powiedzieliśmy, tą drogą doskonałości podążały od początku. Raczej mało jest takich, które by nie ulegały wspomnianym słabościom. Dlatego też, jak to później wykażemy[3], Bóg wprowadza takie dusze w noc ciemną, by je oczyścić z tych wszystkich niedoskonałości i podnieść je wyżej.
O niektórych niedoskonałościach, jakie popełniają początkujący pod wpływem drugiej wady głównej, którą jest łakomstwo duchowe.
1. Wielu początkujących ulega wielkiemu łakomstwu duchowemu, albowiem trudno ich zobaczyć zadowolonymi z tego ducha, jakiego im Bóg daje.
Często są niezadowoleni i skarżą się, że nie znajdują w rzeczach duchowych takiej pociechy, jakiej by pragnęli.
Szukają ustawicznie pociechy i wskazówek duchowych, wynajdują książki i bezustannie je czytają, by znaleźć w nich to, czego pragną. Tym zajęciom poświęcają o wiele więcej czasu aniżeli umartwieniu i wyrobieniu w sobie doskonałego ubóstwa wewnętrznego, które jest tu nieodzowne. Nadto jeszcze gromadzą osobliwe obrazy i różańce, wybierając raz te, raz tamte, posługując się coraz to innymi. Dziś podoba się im to, jutro znów co innego, przywiązują się do tego krzyża, bo jest odmienny od innych. Ujrzycie ich obwieszonych agnuskami[4], relikwiami, imionami świętych[5], jak dzieci, które ozdabiają się świecidełkami.
Najwięcej potępiam w tym usposobienie i skłonność serca, dążącą do posiadania wielu nadzwyczajnych przedmiotów pobożności, gdyż jest to przeciwne ubóstwu duchowemu. Ubogi duchem patrzy tylko na istotę pobożności, używa tego, co jest konieczne do jej rozbudzenia, zaś zbyt wielka liczba i różnorodność przedmiotów pobożnych męczy go i nuży. Prawdziwa pobożność wypływa z serca i korzysta tylko z tego, co jest w przedmiotach duchowych prawdziwe i istotne. Wszystko zaś inne jest przywiązaniem i oznaką niedoskonałości. By więc postąpić nieco w doskonałości, potrzeba, by wygasło to pożądanie.
2. Znałem osobę, która przez dziesięć lat z górą posługiwała się krzyżykiem. Był on zwyczajny, zrobiony z poświęconych gałązek spojonych zakrzywionym gwoździkiem. Nie rozstawała się z nim nigdy, lecz nosiła go ustawicznie, dopóki go jej nie zabrałem. A była to osoba inteligentna i rozsądna. Znałem też inną osobę, która modliła się na różańcu zrobionym z kręgowych ości rybich. Nabożeństwo jej nie było jednak mniej ważne przed Bogiem, gdyż nie zwracała ona uwagi na piękno i wartość różańca.
Dusze pragnące postępować drogą pewną nie przywiązują się nigdy do przedmiotów zewnętrznych i nie zaprzątają nimi zbytnio swego serca. Nie pragną widzieć więcej, niż powinny, a całą uwagę zwracają ku temu, by wiernie służyć Bogu i Jemu się podobać. To jest jedyne ich pragnienie. Chętnie oddają to, co posiadają, i z miłości do Boga i bliźnich z radością wyzbywają się posiadania doczesnych rzeczy duchowych. Szukają bowiem, jak mówię, prawdziwej doskonałości wewnętrznej i chcą zadowolić Boga, a nie siebie samych.
3. Z takich i wielu innych niedoskonałości oczyszcza się dusza całkowicie dopiero wówczas, gdy Bóg wprowadza ją w bierne oczyszczenie tej nocy ciemnej, o której niedługo mówić będziemy. Zanim to jednak nastąpi, dusza powinna ze wszystkich sił starać się oczyszczać siebie i udoskonalać. Tym sposobem zasłuży na to, że Bóg otoczy ją staraniem i uleczy ją z tego wszystkiego, z czego sama uleczyć się nie zdoła. Jeśliby sam Bóg nie przyłożył ręki i nie oczyścił jej w tym ciemnym ogniu, dusza, chociażby nie wiem, jak się wysilała, nie mogłaby się czynnie sama oczyścić ani przysposobić się, choćby w najmniejszej mierze, do boskiego zjednoczenia w doskonałej miłości.
O innych niedoskonałościach, które popełniają początkujący pod wpływem trzeciej wady głównej, którą jest nieczystość.
1. Jeśli chodzi o poszczególne wady główne, to początkujący popełniają o wiele więcej różnych niedoskonałości niż te, o których tu wspominam. Jednak pomijam je, poruszając tylko ważniejsze błędy, będące początkiem i przyczyną innych.
I tak, co do nieczystości (nie wspominam tu, czym jest ów grzech u osób duchowych, gdyż mówię tu tylko o niedoskonałościach, z których mają się oczyszczać w nocy ciemnej) początkujący mają wiele niedoskonałości, które by można nazwać nieczystością duchową. Nie żeby to była rzeczywiście rozpusta ducha, lecz dlatego, że wywodzi się z rzeczy duchowych. Zdarza się bowiem często, że w samych ćwiczeniach duchowych bez winy duszy budzą się i podnoszą poruszenia zmysłowości i nieczyste podniety. Zdarza się to nawet wówczas, gdy dusza zatopiona jest głęboko w modlitwie lub przystępuje do sakramentu pokuty czy Eucharystii. Podniety te, budzące się wbrew woli duszy, wywodzą się z trzech przyczyn.
2.Pierwszą przyczyną jest upodobanie natury w rzeczach duchowych. Gdy duch i zmysły doznają zadowolenia w rzeczach duchowych, wtedy również niemal każda cząstka człowieka rozkoszuje się w tym stosownie do swej właściwości i uzdolnienia z pewnym pokrzepieniem. Duch zwraca się wtedy do pokrzepienia i upodobania w Bogu, to jest do wyższej części. Zmysłowość zaś, czyli niższa część człowieka, zwraca się do upodobania i rozkoszy zmysłowej. Nie mogąc wznieść się wyżej, zwraca się ku temu, co jest bliskie, tj. do nieczystej zmysłowości. Bywa więc nieraz, że gdy dusza pogrążona jest w modlitwie i zjednoczona duchowo z Bogiem, równocześnie, w swej niższej części, w zmysłach odczuwa podniety, poruszenia i odczucia zmysłowe biernie i nie bez głębokiej odrazy. Zdarza się to często podczas przyjmowania Komunii świętej. Jak bowiem dusza w tym akcie miłości doznaje radości i pociechy udzielonej przez Pana, który w tym przecież celu przychodzi do nas, tak również zmysłowość szuka tu na swój sposób pociechy, jak o tym mówiliśmy. Części duchowa i zmysłowa składają się na całość człowieka, dlatego też zazwyczaj obydwie uczestniczą na swój sposób w tym, czego jedna z nich doznaje. Filozof twierdzi, że „każde wrażenie jest przyjmowane na sposób tego, kto je odbiera”[6]. Tak więc w początkach życia duchowego, a nawet wówczas, gdy dusza postąpiła już w doskonałości, ale zmysłowość jest jeszcze niedoskonała, przyjmuje człowiek ducha Bożego również niedoskonale. Dopiero wówczas, gdy część zmysłowa człowieka zostanie udoskonalona przez oczyszczenie nocy ciemnej, o którym mówić będziemy, nie będzie podlegała tym słabościom. Wtedy już nie ona sama odbiera wrażenia, lecz zostaje niejako pochłonięta przez ducha. Wszystko zatem, co wówczas przyjmuje, dzieje się na sposób duchowy.
3.Drugą przyczyną tych podniet jest szatan. On to, celem wzniecenia niepokojów i rozproszenia, wtedy gdy dusza trwa na modlitwie albo chce się modlić, rozbudza w części zmysłowej człowieka te nieczyste poruszenia. Jeśli dusza cokolwiek im się podda, odnosi wielką szkodę. Z obawy przed nimi może też utracić gorliwość w modlitwie, czego właśnie zły duch pragnie. Są nadto i takie dusze, które celem zwalczania tych podniet zaprzestają w ogóle się modlić, gdyż zdają sobie sprawę, że właśnie w czasie modlitwy najwięcej ich doznają. I rzeczywiście tak bywa, że właśnie w czasie modlitwy rozbudza je szatan bardziej niż kiedy indziej, by dusza porzuciła to ćwiczenie. Nie ograniczając się do tego, z całą wyrazistością przedstawia im szatan rzeczy brzydkie i nieczyste, kojarząc je z ćwiczeniami duchowymi i z osobami, które są dla tych dusz pomocą. Czyni to w tym celu, by zrazić i onieśmielić duszę. I ci, którym się to przydarza, nie śmią ani spojrzeć na kogoś, ani o czymś pomyśleć, gdyż natychmiast odczuwają niepokój.
Pokusy te oddziaływują z taką siłą i tak często na osoby melancholiczne, że aż litość bierze patrzeć na ich smutne życie. Udręczenie to w chwilach przypływu melancholii na takie osoby urasta do tego stopnia, iż sądzą, że niepokojone przez szatana nie mają możności uwolnienia się od niego, chociaż niektóre z wielkim wysiłkiem i trudem mogą się uwolnić od tego. Jeśli te nieczyste podniety powstają na podłożu melancholii, trudno je zwalczyć, dopóki się nie uleczy tego typu nastroju człowieka, chyba że dusza wejdzie w noc ciemną i ta powoli pozbawi ją wszystkiego.
4.Trzecią przyczyną, z której te nieczyste poruszenia pochodzą i prowadzą wojnę, zwykła być obawa, której ci lub owi już się nabawili z powodu takich nieczystych poruszeń i wyobrażeń. Obawa ta przypomina im te poruszenia za każdym spojrzeniem, rozmową czy myślą, a tym samym rozbudza je na nowo nawet bez ich woli.
5. Spotyka się nadto dusze z natury tak wrażliwe i delikatne, że gdy przychodzi im jakiekolwiek upodobanie w duchu czy w modlitwie, niezwłocznie zjawia się z nim duch nieczystości, który do tego stopnia je upaja i tak zadowala zmysłowość, że czują się jakby zanurzone w smaku i rozkoszy tej wady. Odczucie to występuje bez ich współdziałania, niejednokrotnie jednak w ślad za nim przychodzą oszołomienie i buntownicze poruszenia. Pochodzi to stąd, że jak wspomniałem, osoby te są z natury zbyt wrażliwe i delikatne. Każda więc podnieta i każde przeżycie zmienia w nich usposobienie i burzy krew. Podobny stan odczuwają na przykład w przypływie gniewu, wzburzenia czy jakiegoś innego cierpienia.
6. Niektóre osoby duchowe, tak w rozmowie, jak i w ćwiczeniach duchowych, na wspomnienie osób, które mają przed sobą i z którymi rozmawiają z pewnego rodzaju próżnym upodobaniem, odczuwają zbytni zapał i podniecenie. Usposobienie takie wypływa również z nieczystości duchowej w znaczeniu przez nas rozumianym. Zazwyczaj przychodzi wówczas i upodobanie woli.
7. Pod pokrywką spraw duchowych nawiązują one z pewnymi osobami przyjaźń, która niejednokrotnie wypływa nie z ducha, lecz z nieczystości. Taką przyjaźń poznaje się po tym, że ze wspomnieniem jej nie wzrasta pamięć i miłość ku Bogu, lecz wyrzuty sumienia. Uczucie czysto duchowe bowiem pomnaża miłość ku Bogu i im więcej wzrasta w duszy, tym więcej przypomina Boga i pragnienie Jego miłości, a także w miarę jak ono wzrasta, wzrasta i miłość Boża. Duch Boży ma tę właściwość, że dobro wzmaga się pod wpływem dobra, jako że zachodzi tu podobieństwo i zgodność. Natomiast miłość, która rodzi się ze zmysłowej namiętności, ma skutki przeciwne. Im więcej wzrasta miłość zmysłowa, tym bardziej się umniejsza miłość Boża i zanika pamięć o niej. Ze wzrostem miłości zmysłowej przychodzi zobojętnienie względem Boga, zapomnienie o Nim i zaniepokojenie sumienia. Przeciwnie, ze wzrostem miłości Bożej w duszy oziębia się miłość zmysłowa i przychodzi zapomnienie o niej. Ponieważ te miłości są sobie przeciwne, ta, która weźmie górę, gasi i tłumi drugą, a sama nabiera siły. Tak mówią filozofowie. Dlatego również nasz Boski Zbawiciel nauczał w Ewangelii (J 3, 6): „To, co się rodzi z ciała, jest ciałem, a to, co się z Ducha rodzi, jest duchem”. Czyli innymi słowy: miłość zrodzona ze zmysłowości, służy zmysłowości, miłość zaś zrodzona z ducha, służy duchowi Bożemu i sprawia jego wzrost. Taka jest różnica pomiędzy tą dwojaką miłością. Po tym łatwo je rozpoznać.
8. Gdy dusza wejdzie w noc ciemną, zaprowadza ład w tych dwóch miłościach. Tę, która jest wedle Boga, potęguje i oczyszcza, zaś przeciwną odrzuca i poskramia. W samych zaś początkach tej nocy traci pamięć o jednej i o drugiej, jak to później wykażemy.
O niedoskonałościach, jakie powoduje u początkujących wada główna gniewu.