Żywy płomień miłości - Św. Jan od Krzyża - ebook

Żywy płomień miłości ebook

Św. Jan od Krzyża

4,7

Opis

Żywy płomień miłości zawiera objaśnienie czterech strof, które mówią o najbardziej zażyłym i najdoskonalszym zjednoczeniu i przeobrażeniu duszy w Boga.

W boskim zjednoczeniu dusza czuje się cała rozpalona i całe wnętrze ma zanurzone w chwale i miłości, tak iż głębię jej istoty zalewają strumienie chwały, przepełniając ją rozkoszą, i odczuwa, że " z jej wnętrza płyną rzeki wody żywej ", o których mówił Syn Boży.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 174

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (6 ocen)
4
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ŚWIĘTYJAN OD KRZYŻA DOKTOR KOŚCIOŁA

ŻYWY PŁOMIEŃ MIŁOŚCI

Z hiszpańskiego przełożył o. Bernard Smyrak OCD

Wydawnictwo Karmelitów Bosych

Autor i tytuł oryginału

San Juan de la Cruz, Llama de amor viva

© Editorial Monte Carmelo, Burgos 2003

© Copyright for the Polish edition

by Wydawnictwo Karmelitów Bosych

Kraków 2010

Redakcja: o. Piotr Linka OCD

Korekta: Iwona Pawłowska

Okładka, design & dtp: Paweł Matyjewicz

Imprimi potest:

o. Andrzej Ruszała OCD, prowincjał

Kraków, 30 grudnia 2009 r.

nr 487/2009

Imprimatur:

† Józef Guzdek, wik. gen.

Kraków, 24 lutego 2010 r.

nr 444/2010

Wydawnictwo Karmelitów Bosych

31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5

tel.: 12-416-85-00, 12-416-85-01

fax: 12-416-85-02

www.wkb.krakow.pl

www.karmel.pl

e-mail: [email protected]

ISBN 978-83-7604-209-1

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.

ŻYWY PŁOMIEŃ MIŁOŚCI

JEZUS, MARYJA, JÓZEF

Objaśnienie strof, które mówią o najbardziej zażyłym i najdoskonalszym zjednoczeniu i przeo-brażeniu duszy w Boga, na prośbę pani Anny de Peñalosa[1], [napisane] przez tego, który je ułożył.

S.M.[2]

Prolog

1. Czułem pewną niechęć do objaśniania tych czterech strof, o co mnie prosiłaś szlachetna i pobożna Pani, gdyż są to rzeczy tak głębokie i duchowe, że na ich wyrażenie brakuje słów. Rzeczy duchowe bowiem przewyższają wszelki zmysł. Niełatwo jest mówić o tych zagadnieniach i trudno również rozprawiać o najgłębszych sprawach duszy, jeśli się tych rzeczy w duchu nie przeżywa. A ponieważ ja zbyt mało tego ducha posiadam, długo odkładałem te objaśnienia.

Dopiero teraz – gdy jak mi się zdaje, Pan użyczył mi nieco poznania i rozpalił swym ogniem, zapewne dla świętych pragnień, z jakimi zacna Pani oczekujesz tych objaśnień, chce Bóg, by zostały napisane – nabrałem ufności, wiedząc dobrze, że sam od siebie nic pożytecznego nie potrafię powiedzieć, zwłaszcza w rzeczach tak wzniosłych i głębokich. Nie będzie tu więc nic mojego, chyba te błędy i niejasności, jakie się znajdą. Dlatego wszystko poddaję wyższemu sądowi, a przede wszystkim orzeczeniu świętej Matki Kościoła rzymskokatolickiego, pod którego przewodnictwem nikt nie zbłądzi. Z tym więc zastrzeżeniem, opierając się na Piśmie Świętym, będę się starał powiedzieć, co wiem, chociaż to wszystko będzie tak nieudolne w porównaniu z samą rzeczywistością, jak namalowany obraz wobec samej rzeczy.

2. Nie należy się dziwić, że Bóg udziela duszom wybranym tak nadzwyczajnych i wzniosłych łask. Zrozumiemy to, gdy rozważymy, że On jest Bogiem i rozdaje dary godne Boga, i daje je z nieskończoną miłością i dobrocią. Powiedział (J 14, 23), że „do tego, kto Go miłuje, przyjdzie Ojciec, Syn i Duch Święty, i będą w nim przebywać”. Sprawia przez to, że i kochający żyje w Ojcu, Synu i Duchu Świętym, czyli ma udział w życiu Boga, jak to dusza tłumaczy w tych strofach.

3. I chociaż w strofach poprzednio objaśnionych[3] mówiliśmy już o najwyższym stanie doskonałości, do jakiego można dojść w tym życiu, czyli o przeobrażeniu w Boga, to jednak te strofy mówią o jeszcze bardziej udoskonalonej i utrwalonej miłości w tym samym stanie przeobrażenia. Choć jest prawdą, że to, o czym jedne i drugie mówią, jest tym samym stanem przeobrażenia i że w takim nie można już dalej postąpić, to jednak z biegiem czasu i w miarę ćwiczenia się można o wiele więcej utrwalić się i ugruntować w miłości. Dzieje się tu bowiem podobnie jak z drewnem, które zapalone przemienia się i łączy z ogniem. Im większy jest żar ognia i im dłuższy czas ono w nim przebywa, tym więcej się rozpala, aż w końcu całe staje się ogniem i jednym płomieniem.

4. Na tym właśnie stopniu rozpłomienienia znajduje się dusza śpiewająca te pieśni. Tak już jest przemieniona i udoskonalona wewnętrznie w ogniu miłości, że nie tylko jest złączona z nim, lecz sama jest jednym żywym płomieniem. Odczuwając ten stan, mówi o nim z zażyłą i najdelikatniejszą słodyczą miłości, a płonąc wspomnianym ogniem, rozważa w tych strofach niektóre skutki, jakie w niej sprawia.

Będę je objaśniał w tym samym porządku, jak poprzednio. Najpierw umieszczę wiersz w całości, a następnie, objaśniwszy krótko każdą jego strofę, będę przytaczał i objaśniał poszczególne wersy.

Śpiew duszy pogrążonej w głębokim zjednoczeniu z Bogiem

O żywy płomieniu miłości,

Jak czule rani siła żaru twego

Środka mej duszy najgłębsze istności!

Bo nie masz w sobie już bólu żadnego!

Skończ już! – jeśli to zgodne z twoim pragnieniem!

Zerwij zasłonę tym słodkim zderzeniem!

O słodkie żaru upalenie!

O rano pełna uczucia błogiego!

O ręko miła, o czułe dotknienie,

Co dajesz przedsmak życia wieczystego

I spłacasz hojnie wszystkie zaległości!

Przez śmierć wprowadzasz do życia pełności!

Pochodnie ognia płonącego,

W waszych odblaskach jasnych i promiennych,

Otchłanie głębin zmysłu duchowego,

Który był ślepy, pełen mroków ciemnych,

Teraz z dziwnymi doskonałościami

Niosą Miłemu żar swój wraz z blaskami!

O jak łagodnie i miłośnie

Budzisz się, Miły, w głębi łona mego,

Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie!

A słodkim tchnieniem oddechu Twojego

Pełnego skarbów wieczystych i chwały,

Jak słodkie wzniecasz miłości zapały!

Układ powyższych strof podobny jest do liryków w zbiorze Boscána[4], które odnoszą się do rzeczy Bożych[5]. Brzmią one:

W poszukiwaniu samotności,

płacząc nad moim losem,

idę drogami, które się przede mną otwierają itd.

W każdej strofie jest sześć wersów, z których czwarty odpowiada pierwszemu, piąty drugiemu, a szósty trzeciemu.

Strofa 1

O żywy płomieniu miłości,

Jak czule rani siła żaru twego

Środka mej duszy najgłębsze istnienie!

Bo nie masz w sobie już bólu żadnego!

Skończ już! – jeśli to zgodne z twoim pragnieniem!

Zerwij zasłonę tym słodkim zderzeniem!

Objaśnienie

1. W boskim zjednoczeniu dusza czuje się cała rozpalona i całe wnętrze ma zanurzone w chwale i miłości, tak iż głębię jej istoty zalewają strumienie chwały, przepełniając ją rozkoszą, i odczuwa, że „z jej wnętrza płyną rzeki wody żywej”, o których mówił Syn Boży (J 7, 38). A ponieważ tak dogłębnie jest przemieniona w Boga, tak całkowicie przez Niego owładnięta i tak nieprzebranymi bogactwami darów i cnót obsypana, zdaje się jej, że już tak blisko jest szczęścia wiecznego, iż dzieli ją od niego tylko delikatna zasłona.

Spostrzega również, że ten słodki płomień miłości w niej gorejący, ilekroć ją ogarnia, napełnia ją pełną słodyczy i mocy chwałą, tak iż za każdym razem, gdy ją trawi i pochłania, doznaje wrażenia, iż przynosi jej życie wieczne i już zrywa zasłonę życia śmiertelnego. A czując, że chociaż bardzo mało do tego brakuje, to jednak przez tę odrobinę nie może jeszcze osiągnąć istotnie chwały wiecznej. Z wielkim upragnieniem prosi, by ten płomień, którym jest Duch Święty, przerwał jej życie śmiertelne przez słodkie spotkanie, w jakim dopełni już całkowicie tego, co zdaje się jej dawać za każdym spotkaniem, tj. uszczęśliwi ją zupełnie i w doskonały sposób. Woła więc:

O żywy płomieniu miłości!

2. By uwydatnić uczucia i siłę, z jaką mówi w tych czterech strofach, używa w nich dusza wykrzykników: o i jak, które oznaczają nadmiar uczuć. Wyraża przez to za każdym razem swoje uczucia o wiele głębiej, niżby to innymi słowami potrafiła uczynić. Wykrzyknik „o!” służy jej do wyrażenia wielkich pragnień i do przedstawienia wielkich próśb. I dla osiągnięcia obu celów używa ich dusza w tej pieśni. Przedstawia bowiem w niej swoje wielkie pragnienie, starając się nakłonić miłość, by ją już uwolniła z więzów.

3. Tym płomieniem miłości jest duch jej Oblubieńca, tj. Duch Święty. Czuje Go dusza w sobie nie tylko jako ogień, który ją ogarnął i przemienił w słodką miłość, lecz również jako ogień, który nadto płonie w niej samej i czyni ją płomieniem, jak sama mówi. Płomień ten za każdym wybuchem zanurza duszę w chwale i orzeźwia ją obfitością życia Bożego.

I na tym właśnie polega działanie Ducha Świętego w duszy przemienionej w miłość, że akty, które wzbudza wewnętrznie, rozpłomieniają ją i są pochodniami miłości. W tej miłości zjednoczona wola duszy kocha w najwyższym stopniu i staje się jedną miłością z tym płomieniem.

Dlatego te akty miłości są wprost bezcenne i przez jeden z nich dusza więcej zasługuje i większej nabywa wartości, niżby to mogła osiągnąć pracą całego życia, choćby największą, lecz bez tego przeobrażenia.

Różnica, jaka zachodzi między stanem trwałym a poszczególnym aktem, również zachodzi pomiędzy przemianą w miłość a płomieniem miłości. Jest ona tu bowiem taka sama, jak między drewnem zapalonym a jego płomieniem, gdyż płomień jest skutkiem ognia jarzącego się w drewnie.

4. Możemy więc powiedzieć o duszy będącej w stanie przeobrażenia w miłość, że jej zwykły stan podobny jest do sytuacji drewna, które ustawicznie spala ogień. Aktami tej duszy jest zaś płomień rodzący się z ognia miłości, tym większy, im silniejszy jest ogień zjednoczenia. W tym płomieniu łączą się i wznoszą akty woli, porywane i pochłonięte przez żar Ducha Świętego. Ma to podobieństwo z aniołem, który wzniósł się do Boga w płomieniach ofiary Manoacha (Sdz 13, 20).

Dlatego dusza w tym stanie nie może wykonywać tych aktów, jeśli Duch Święty nie wykonuje ich wszystkich i nie pobudza jej do nich. Wskutek tego wszystkie jej czynności są boskie, jako że jest pobudzona i działa pod wpływem Boga.

Stąd, ilekroć ten płomień gorzeje i napełnia ją miłością pełną słodyczy i boskiego orzeźwienia, wydaje się duszy, że daje jej życie wieczne, gdyż podnosi ją do Bożego działania w samym Bogu.

5. Taki jest sposób wyrażania się, jakiego Bóg używa w rozmowie z duszami oczyszczonymi, świętymi i pełnymi ognia, jak to wyraził Dawid (Ps 118, 140): „Twoje słowo jest gwałtownie rozpalone”. Również prorok (Jr 23, 29) mówi: „Czy moje słowa nie są jak ogień”. Słowa te, jak sam Chrystus powiedział przez św. Jana (6, 63), „są duchem i życiem”, a czują je dusze czyste i miłujące, które mają uszy do słuchania. Dusze zaś, które szukają zadowolenia w innych przedmiotach, a nie mają świętych upodobań, nie mogą zakosztować ich ducha i życia i raczej sprawiają im one niesmak.

Dlatego też im wznioślejsze słowa mówił Syn Boży, tym większy odczuwali niektórzy niesmak, a to z powodu swej nieczystości, jak to było przy zapowiedzi słodkiej i miłosnej prawdy o Najświętszej Eucharystii; wtedy bowiem wielu odeszło od Jezusa (J 6, 60-61. 67).

6. Lecz jeśli ludzie tego pokroju nie smakują w słodyczy słów Bożych wypowiadanych w głębi duszy, nie należy sądzić, że ludzie inni również w nich nie smakują. Bo jak wspomniana scena z Ewangelii wskazuje, św. Piotr (J 6, 69) odczuł ten nadziemski smak i powiedział do Chrystusa: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”. Samarytanka również zapomniała o wodzie i dzbanie dla słodyczy słów Bożych (J 4, 28).

Gdy więc dusza jest blisko Boga, cała przeobrażona w płomień miłości, w którym się jej udziela Ojciec, Syn i Duch Święty, czyż nieprawdopodobnym będzie powiedzenie, że już smakuje nieco życia wiecznego, chociaż jeszcze niedoskonale, gdyż nie pozwala na to życie ziemskie? Tak wzniosła jest rozkosz wskutek tego ognia, jaki w niej rozpala Duch Święty, że daje jej smak tego, co zawiera w sobie życie wieczne, i dlatego nazywa ona ten płomień żywym. Nie znaczy to, że nie był on zawsze żywym, lecz że działa w niej tak, iż ona żyje duchowo w Bogu i odczuwa życie Boże, jak to wyraża Dawid (Ps 83, 3): „Moje serce i ciało rozradowały się w Bogu żywym”. Nie było tu konieczne wyrażenie żywy, gdyż Bóg zawsze takim jest, lecz użył go psalmista dlatego, by dać zrozumieć, że duch i uczucie żywo smakowały Boga poruszane w Bogu. I to znaczy smakować Boga żywego, czyli życie Boże i życie wieczne. Dlatego Dawid powiedział Bóg żywy, bo żywo Go smakował. Chociaż jeszcze niedoskonale, lecz jakby w odblasku życia wiecznego.

Tu więc, w tym płomieniu, dusza żywo odczuwa Boga, doświadcza Go z takim smakiem i słodyczą, iż woła:

O żywy płomieniu miłości,

Jak czule rani siła żaru twego,

7. to znaczy: jak słodko dotykasz mnie swym żarem. Jest bowiem ten płomień płomieniem życia Bożego. Rani czułością tego życia w takim stopniu i tak dogłębnie, że dusza rozpływa się w miłości. I dzieje się z nią to samo, co z Oblubienicą z Pieśni nad Pieśniami (5, 6), którą tak owładnęły uczucia miłości, iż wydaje się jej, że traci życie. Mówi: Dusza moja rozpłynęła się, gdy mówił Oblubieniec. Bo takie są w duszy skutki słów Bożych.

8. Lecz dlaczego tu mówi, że ją rani, skoro w duszy nie ma już nic do zranienia, gdyż cała jest już wypalona w ogniu miłości?

Jest rzeczą zdumiewającą, że miłość nigdy nie spoczywa, lecz zawsze działa i jak ogień rozrzuca iskry na wszystkie strony. I właśnie ta miłość, której zadaniem jest ranić, by tym więcej rozmiłować i sprawić rozkosz, będąc w tej duszy jednym żywym płomieniem, zadaje jej rany delikatnymi płomykami najczulszego kochania. Radosna i szczęśliwa, w najrozmaitszy sposób wyraża i objawia miłość, podobnie jak Aswerus swej oblubienicy Esterze w pałacu w czasie uczty (Est 2, 17n.). Miłość ta ukazuje duszy swoje wdzięki, odsłania przed nią swoje bogactwa i chwałę swej wielkości i spełnia się w duszy to, co mówi Księga Przysłów (8, 30-31): „Rozkoszowałam się dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim, igrając na okręgu ziemi, a rozkoszą moją przebywanie z synami ludzkimi”, tj. obdarzanie ich tą rozkoszą. Dlatego te rany, będące objawami miłości, jak płomyki delikatnych dotknięć wychodzące z ogniska miłości, która nigdy nie spoczywa, wnikają ustawicznie w duszę. Stąd mówi ona, że dotykają i ranią

Środka mej duszy najgłębsze istności!

9. W samej istocie duszy, dokąd ani szatan, ani świat, ani żaden zmysł sięgnąć nie zdoła, odbywa się to święto Ducha Świętego. I dlatego jest ono tym bezpieczniejsze, istotniejsze i rozkoszniejsze, im jest głębsze, gdyż im jest głębsze, tym jest czystsze, a im jest czystsze, z tym większą obfitością, tym częściej i całkowiciej Bóg się udziela. Duch i dusza[6] odczuwają tym większą rozkosz i radość, że spełnia tu wszystko sam Bóg, podczas gdy dusza niczego nie czyni ze swej strony. Chociaż dusza nic nie może czynić sama bez pomocy zmysłów cielesnych, to jednak teraz, będąc w wysokim stopniu wyzwolona i daleka od nich, ma tylko jedno zadanie: przyjmować wszystko od Boga, który sam jeden może bez pomocy zmysłów poruszać głębię duszy i w niej działać. Dlatego też wszystkie poruszenia takiej duszy są boskie i chociaż nie są jej własnością, należą jednak do niej, wszakże Bóg wywołuje je w niej z nią razem, gdyż ona daje swoją wolę i zgodę.

Mówiąc, że otrzymuje rany w najgłębszym środku istnienia swej duszy, głosi tym samym, że istnieją w niej i inne środki, nie tak głębokie, należy się więc temu bliżej przyjrzeć.

10. Należy najpierw wiedzieć, że dusza, jako duch, nie ma ani długości, ani szerokości, ani wysokości lub jakiejś mniejszej lub większej głębi w swej istocie, tak jak je mają ciała posiadające wymiary. Nie ma w niej części ani żadnego różniącego się zewnątrz i wewnątrz, jest bowiem jednolita i nie ma żadnego centrum głębi, a tym mniej głębokości wymiernej. I nie może być bardziej oświecona w jednej części niż w drugiej, jak ciała fizyczne, lecz cała jest jednakowo – bardziej lub mniej – jasna, podobnie jak powietrze, które całe jest jednakowo mniej lub bardziej prześwietlone.

11. Najgłębszym środkiem jakiejś rzeczy jest to, do którego najdalej może dojść jej byt, możliwości, siła działania i ruchu, w którym ustaje dalsze dążenie. Tak jak ogień czy skała, które mają naturalną dążność czy siłę ciążenia do osiągnięcia środka swojej sfery. Od tej sfery nie mogą się uchylić, przestać do niej dążyć lub w niej nie przebywać, chyba że wskutek jakiegoś gwałtownego przeciwdziałania.

Stąd możemy powiedzieć, że kamień, gdy jest w ziemi, choćby nie był w najgłębszym jej punkcie, znajduje się – w pewien sposób – w swym środku, gdyż jest w obrębie swego właściwego dążenia. Lecz nie mówimy jeszcze, że jest już w najgłębszym środku swego dążenia, jakim jest sam środek ziemi. Zawsze jeszcze ma siłę i skłonności spadania i dążenia do tego ostatecznego środka, jeśli się usunie przed nim przeszkody. Gdy zaś dojdzie już do takiego miejsca, gdzie nie ma więcej siły ani skłonności do dalszego ruchu, mówimy, że jest w swym najgłębszym środku.

12. Środkiem duszy jest Bóg, i gdy ona dojdzie do Niego według wszelkich możliwości swej istoty i według siły swych działań i skłonności, wówczas osiągnie swój ostateczny i najgłębszy środek w Bogu. Nastąpi to wtedy, gdy wszystkimi siłami swymi pozna, ukocha i posiądzie Boga. Jeśli zaś nie doszła jeszcze do tego stopnia, jak bywa w życiu ziemskim, kiedy jeszcze nie można osiągnąć Boga według wszystkich sił swoich, to chociaż jest w swym środku, czyli w Bogu przez łaskę i Jego udzielanie się jej, to jednak czując wciąż siły i pociąg do dalszego dążenia, nie jest zadowolona. Jest wprawdzie w swym środku, lecz nie najgłębszym, więc może jeszcze dążyć dalej, ku największej głębokości Boga.

13. Należy zaznaczyć, że miłość jest skłonnością duszy, władzą i siłą pociągającą do Boga, gdyż przez miłość łączy się dusza z Bogiem. Im więcej zatem będzie miała dusza miłości, tym głębiej wejdzie w Boga, tym ściślej z Nim się zjednoczy. Dlatego możemy powiedzieć, że ile stopni miłości może mieć dusza, tyle może mieć również swych środków w Bogu, jeden głębszy od drugiego. Bowiem większa miłość ściślej łączy z Bogiem. W ten sposób możemy zrozumieć to, co mówił Syn Boży (J 14, 2), że „w domu Jego Ojca jest mieszkań wiele”.

Zatem według tego, cośmy powiedzieli, żeby dusza mogła być w swoim środku, którym jest Bóg, wystarczy, by miała przynajmniej jeden stopień miłości, gdyż przez ten jeden łączy się z Nim przez łaskę. Gdy będzie miała dwa stopnie, złączy się i zjednoczy z Bogiem w drugim, głębszym środku. Gdy przyjdzie do trzech, złączy się w trzecim środku. A gdy dojdzie do ostatniego stopnia, zrani ją miłość Boża aż do ostatniego i najgłębszego środka, a tym samym przemieni ją i rozpromieni według jej całej istoty, władz i sił w takim stopniu, w jakim tylko zdolna jest to przyjąć, i sprawi, że upodobni się całkowicie do Boga. Dzieje się tu bowiem podobnie jak z czystym i przejrzystym kryształem, poddanym działaniu promieni słonecznych. Im więcej światła otrzymuje on, tym więcej go w sobie skupia i tym jaśniej błyszczy z powodu obfitości światła. I może dojść do tego, że sam będzie wydawał się światłem i nie odróżni się go od światła, gdyż będzie promieniował całą obfitością światła, jakie otrzymał, czyli upodobni się do niego.

14. Tak więc, gdy dusza mówi, że płomień miłości rani jej najgłębszy środek[7]istnienia, to znaczy, że gdy Duch Święty przeniknie do głębi jej substancję, jej władze i siły, rani i napełnia ją całą. Ale mówiąc o tej miłości, nie wyraża myśli, że jest ona już tak substancjalna i pełna jak w uszczęśliwiającym widzeniu Boga w życiu przyszłym. Chociaż dusza w tym życiu śmiertelnym dojdzie do tak wysokiego stopnia doskonałości, jak ten, o którym tu mowa, nie osiągnie ani nie może osiągnąć doskonałego stopnia chwały i tylko czasem zdarza się, iż na krótką chwilę daje jej Bóg podobną łaskę. Lecz mówi tu dusza o tym, aby dać poznać wielkość i obfitość rozkoszy i chwały, jakie przez tego rodzaju udzielanie się otrzymuje w Duchu Świętym. Rozkosz ta jest tym większa i tym subtelniejsza, im silniej i substancjalniej dusza jest przeobrażona i ześrodkowana w Bogu. A ponieważ tutaj osiągnęła to w tak wysokim stopniu, jak tylko można w tym życiu, chociaż jak wspomnieliśmy, nie tak doskonale, jak będzie w życiu przyszłym, nazywa to najgłębszym środkiem.

Czasem jednak może mieć dusza tak doskonały stan miłości w tym życiu, jak w przyszłym, lecz nie może mieć jej owoców i działania. Chociaż i one urastają do takiej miary w tym stanie, że są bardzo podobne do tych, jakie będą w przyszłym życiu. I zdaje się duszy, że jest to już życie przyszłe i dlatego ośmiela się powiedzieć to, co tylko można mówić o przyszłym życiu, tj. w najgłębszym środku mej duszy.

15. Ponieważ tak rzadkie i mało z doświadczenia znane są rzeczy, których tu doznaje wspomniana dusza, wydają się zbyt cudowne i niewiarygodne. Nie wątpię, że niektóre osoby, nie znając ich przez naukę ani przez doświadczenie, albo nie wierzą w ich istnienie, albo będą je uważały za przesadzone, lub wreszcie nie będą ich uważały za tak wielkie, jak są w rzeczywistości.

Lecz tym wszystkim odpowiadam, że Ojciec światłości (Jk 1, 17), którego ręka nie jest skąpa (Iz 59, 1), lecz z obfitością rozlewa dobrodziejstwa bez względu na osoby (Ef 6, 9), gdzie tylko zechce, ukazuje się radośnie duszom na ścieżkach i drogach (Mdr 6, 17) jak promień słońca, nie wzdryga się również i nie uważa sobie za ujmę „znajdować rozkosz z synami ludzkimi”, przebywając z nimi na „okręgu ziemi” (Prz 8, 31).

I nie należy uważać za niewiarygodne, że na duszy doświadczonej i wypróbowanej, oczyszczonej w ogniu utrapień, prac i różnych pokus, a która pozostała zawsze wierna w miłości, spełnia się w tym życiu to, co przyrzekł Syn Boży (J 14, 23). Mianowicie że jeśli Go kto miłuje, przyjdzie do niego Trójca Przenajświętsza i uczyni w nim swoje mieszkanie, tj. oświecając boskim sposobem jego rozum w mądrości Syna, uweselając jego wolę w Duchu Świętym i sprawiając, że zostanie pochłonięty całkowicie i z niezmierną mocą w uścisku Ojca i w bezmiarze Jego słodyczy.