Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nowe rozdanie. Kolejna część sagi o rodzinie Donellów
Megan Donell po rewelacjach usłyszanych od ojca traci przytomność i ląduje w szpitalu. Tam okazuje się, że dziewczyna ma zagrażającego życiu krwiaka mózgu i potrzebna jest natychmiastowa operacja. Lekarz mówi Erickowi, że stan jej zdrowia musi być spowodowany dawnym urazem głowy, ale mężczyzna wyjaśnia, że nic o tym nie wie. Po operacji Megan dochodzi do siebie, nie pamięta niestety kilku ostatnich dni ze swojego życia. Czuje jednak, że musi odciąć się od ojca… Ale czy Erick jej na to pozwoli?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 153
Nigdy nie zapomnę słów ojca. Zabolały mocniej niż tajemnica Ericka. Zanim mój ukochany mnie poznał, był złym człowiekiem. Nie, nie złym, zagubionym. Tak wolę o nim myśleć. Za to mój tata okazał się okrutny. Ledwo stałam na nogach, kiedy bez skrupułów wykrzykiwał te okropne słowa. Czy nie wiedział, że właśnie pęka mi serce? Jego detektywi sprawdzili wszystko, wszystko to, co Erick chciał przede mną ukryć. Monica Quanchez prowadziła agencję nie modelek, tylko prostytutek. Evans o tym wiedział, sam przyprowadzał jej kolejne kobiety. To właśnie tę umowę zerwał, kiedy mnie poznał. Siedzieli w tym wszyscy przyjaciele Ericka, z Gordonem i Filipem na czele. Z nimi się dogadał, nadal się kumplują. Filip zarzekał się, że nie miał nic wspólnego z moim porwaniem. Podobno bił się w pierś i płakał jak dziecko, kiedy dowiedział się, do czego Matt potrzebował jego apartamentu. Był pewien, że ten drugi jak zwykle wyrwał sobie panienkę na imprezie i chciał ją przelecieć, co się wcześniej regularnie zdarzało. Erick mu uwierzył. Ja też.
A co z Monicą? Ta kobieta już zawsze będzie nam niszczyć życie. Chyba że wcześniej ktoś zniszczy ją… A ojciec? Czekam na jego ruch. Jeżeli zmusi mnie do wyboru między nim a Erickiem, wybiorę Ericka. Już zawsze będzie się liczył tylko on…
Obudziłam się w białej sali pogrążonej w półmroku. Na twarzy miałam dziwną maskę. Rozejrzałam się powoli i dostrzegłam śpiącego na krześle Ericka. Do palca u prawej dłoni miałam przypięty jakiś przypominający klips przedmiot podłączony do aparatu wyświetlającego wykres. Bolała mnie lewa ręka, spojrzałam na nią i zobaczyłam podpiętą kroplówkę. O nie, znowu trafiłam do szpitala! Próbowałam podnieść głowę, ale miałam wrażenie, że jest zbyt ciężka; nie dałam rady.
– Erick… – powiedziałam cicho, patrząc w jego stronę.
Od razu się obudził i szybko do mnie podszedł.
– Meg, skarbie… – zaczął zdenerwowany i delikatnie złapał mnie za dłoń. Miał takie ciepłe, miękkie ręce. Spojrzał na mnie, wciąż przerażony i załamany.
– Nigdy od ciebie nie odejdę… – szepnęłam.
Jego ból był wręcz namacalny. Kolejny raz byłam w szpitalu, a on trwał przy mnie. Wiedziałam, że zawsze przy mnie będzie i nie da mi odejść. Ja też nie chciałam odchodzić. Kochałam go. Przez głowę przewijały mi się miliony myśli. Chciałam, by mnie przytulił, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa, nie miałam siły nawet podnieść ręki.
– Idę po lekarza. Za sekundę wracam – powiedział cicho i wyszedł na korytarz, w którym paliło się jasne, rażące światło.
Nie miałam pojęcia, co się stało. Znowu zemdlałam?
– Dobry wieczór, Meg. – Do sali razem z Erickiem wszedł Filip. Tak, Filip. No tak! Erick wspomniał kiedyś, że jego dawny przyjaciel to ginekolog. – Wiesz, gdzie jesteś? – spytał.
Kiwnęłam głową.
– Przebudziła się jakieś pięć minut temu – wtrącił Erick. Stał obok łóżka, zaciskał dłonie.
– Wiesz, co się stało, Meg? – powtórzył Filip i zdjął mi z twarzy maskę tlenową.
Wzięłam głęboki wdech.
– Pić… – W gardle strasznie mi zaschło. Erick od razu podał mi szklankę z wodą i słomką. Upiłam kilka łyków. Woda smakowała mi tak, jakbym od lat nie miała nic w ustach. Od razu poczułam się lepiej – Co się stało?
– Miałaś atak paniki, Meg. Straciłaś przytomność. Musisz zostać u nas na obserwacji. Czekamy na wyniki badań.
– Nie mogłam złapać tchu – powiedziałam cicho.
– Tak, wiem, to właśnie był atak paniki – tłumaczył Filip. – Może się zdarzyć przy silnym, intensywnym przeżyciu. Erick mówił mi, że znalazł cię na podłodze w gabinecie. Pamiętasz, co się wydarzyło?
– Tak, rozmawiałam z ojcem. To nie była miła rozmowa – wyjaśniłam.
– Czy bolała cię ostatnio głowa, miałaś nudności, źle się czułaś? – spytał drugi lekarz, wyglądający na starszego od Filipa.
– Tak, nie czułam się ostatnio najlepiej, ale mam miesiączkę, myślałam, że to stąd.
Lekarze spojrzeli po sobie, kiwając głowami.
– Musimy wykonać tomografię komputerową. Erick mówił, że od wyjścia ze szpitala nie robiłaś żadnych badań – dodał Filip.
– Myślicie, że to może mieć związek z moją śpiączką? Przecież wszystko było dobrze, w szpitalu robili mi badania … – Spojrzałam na Filipa, Ericka oraz na drugiego lekarza.
– Po takiej śpiączce skutki mogą występować przez wiele lat albo wcale. A może upadłaś i tego nie pamiętasz? Może uderzyłaś się w głowę? Możliwe, że masz krwiaka, który nie został wykryty. Erick wspomniał, że byłaś ostatnio rozdrażniona i płaczliwa.
– Fakt, byłam, i to bardzo, sama się dziwiłam i tego nie rozumiałam. – „Boże! Czy naprawdę mam krwiaka? Czy to przez to ostatnio tak się zachowywałam? To by wiele tłumaczyło”.
– Co, jeśli się okaże, że to prawda? – Do rozmowy włączył się przestraszony Erick.
– Najpierw musimy się upewnić, ale jeśli nasze podejrzenia się potwierdzą, będą dwie opcje. Albo krwiak okaże na tyle mały, że poczekamy i zobaczymy, czy się wchłonie, albo będzie potrzebna operacja. Jeśli jest duży, to niestety uciska na mózg i może doprowadzić do poważniejszych konsekwencji, w najgorszym przypadku nawet do śmierci.
Patrzyłam na nich zaskoczona, a najdłuższe spojrzenie posłałam zrozpaczonemu Erickowi.
– Możliwe, że nie zauważyli tego w szpitalu? – spytał mój ukochany.
– To mało prawdopodobne – stwierdził drugi lekarz, po czym zwrócił się do mnie: – Jeśli masz krwiaka, to powstał on później. Powinnaś być pod stałą opieką lekarską.
– Ona w ogóle o siebie nie dba! – wypalił Erick.
– Jak to nie dbam?! – Spiorunowałam go wzrokiem, chociaż wiedziałam, że ma rację.
– Meg, czy to prawda? – spytał surowo Filip.
Milczałam jak małe dziecko przyłapane na gorącym uczynku.
– Mało je, pije same świństwa i sprząta! – dodał Erick.
Ale z niego skarżypyta!
– Wcale nie! – Podniosłam gwałtownie głowę i poczułam przeszywający ból.
– Spokojnie… – Podszedł do mnie drugi lekarz i dokładnie przyjrzał się monitorowi obok łóżka. – Od razu skoczyło ci ciśnienie, nie możesz się teraz denerwować…
– To on tak na mnie działa! – Rzuciłam Erickowi gniewne spojrzenie. Popatrzył na mnie przepraszająco, ale miałam to gdzieś. Znowu byłam w szpitalu, i to z jego powodu.
– No jasne, wszystko moja wina! – oburzył się Erick i zdenerwowany wyszedł z sali.
Po chwili drugi lekarz poszedł w jego ślady. Filip spojrzał na mnie łagodnie.
– Zdaję sobie sprawę, że jest wam trudno. Nie wiem, co dokładnie się dzieje, Erick milczy. On cię kocha i ty jego też, ale jeśli ten związek tyle was kosztuje… – Urwał w pół zdania i spojrzał mi głęboko w oczy.
– Nie potrafię od niego odejść, Filipie. Kłócimy się, często… ale kocham go. Na zabój. Oddałabym za niego życie. Ten cały koszmar, to porwanie, śpiączka, wasze interesy, Monica… to dla mnie bardzo dużo. – Zamknęłam oczy i zdusiłam jęk. – Jeśli odejdę, on nie da rady sam, a ja nie poradzę sobie bez niego. I błagam, nie sugeruj mu tego co mnie…
– Przepraszam, nie powinienem w ogóle nic mówić. – Posłał mi przepraszające spojrzenie. – Wiem, jaki jest przy tobie szczęśliwy, ale widzę też, że oboje cierpicie. Chciałbym jakoś wam pomóc, ale nie wiem jak.
– Nie możesz pomóc, Filipie. – Uśmiechnęłam się lekko.
– Wiesz, że operacja krwiaka jest bardzo poważna – powiedział stanowczym tonem.
– Jakie są szanse, że to duży krwiak? Tylko szczerze… – Złapałam Filipa za dłoń, a on spojrzał na mnie smutno.
– Obawiam się, że spore. Nie jestem neurochirurgiem, ale z tego, co mówił Taylor, nie jest najlepiej. Przykro mi, Meg. – Ścisnął mocniej moją dłoń, a oczy zabłysły mu od łez.
– Myślałam, że najgorsze mam już za sobą, że skoro się obudziłam, to może być już tylko lepiej – rzuciłam, jakbym miała pretensje do całego świata.
– Krwiaki pojawiają się z różnych powodów i czasami są tak małe, że trudno je zauważyć. Rano zrobimy ci tomografię i dowiemy się dokładnie co i jak.
– Która jest godzina?
– Prawie północ.
– Masz dyżur?
– Nie, już skończyłem, ale gdy zadzwonił Erick, od razu przyjechałem.
– Dziękuję. – Posłałam mu miłe spojrzenie, a on podniósł moją dłoń do ust i ją pocałował.
Przeszył mnie dreszcz niepokoju. To nie był zwykły pocałunek w rękę. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on nagle się pochylił i mnie pocałował, mocno, namiętnie, wdzierając się do moich ust jak intruz. W szoku nie byłam w stanie nic zrobić. Nie wiedziałam, jak długo trwał ten niechciany pocałunek. W końcu odepchnęłam go od siebie najmocniej, jak potrafiłam.
– Boże, Filip, co ty wyprawiasz?! – spytałam oburzona. Wyrwałam dłoń z jego uścisku i dotknęłam swoich ust. Nie odpowiedział, patrzył tylko na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
Nagle do sali wszedł Erick. Miałam wrażenie, że złość już mu przeszła. Stanął przy łóżku i poprosił Filipa, by zostawił nas samych. Ten wstał bez słowa i wyszedł, patrząc na mnie dziwnie. Gdyby Erick się dowiedział, co się stało dosłownie przed sekundą, chyba by go zabił. Na monitorze było widać, że moje ciśnienie podskoczyło po pocałunku.
– Przepraszam, skarbie. Niepotrzebnie się uniosłem… – Usiadł obok i wziął mnie za tę samą dłoń, którą przed chwilą trzymał Filip, i zaczął całować każdą kostkę po kolei.
Boże, co robić? Wciąż czułam na ustach smak Filipa, gdy Erick nachylił się, chcąc mnie pocałować. Odwróciłam głowę, w tej chwili bym tego nie zniosła. Kochałam go, pragnęłam, ale czułam, że zrobiłam coś bardzo złego. Jak mogłam na to pozwolić? Dlaczego od razu nie zareagowałam? Dlaczego Filip w ogóle to zrobił?
– Ericku, chciałabym zostać sama, jedź do domu. Odpocznij… – powiedziałam smutno.
– Nie zostawię cię tutaj samej. Dzwoniłem już do biura, że nie będzie mnie w najbliższym czasie. – Pogładził dłonią mój policzek.
Boże! Zdusiłam jęk, nie chciałam znowu się rozpłakać.
– Baby shower Kim – wyjaśniłam krótko. Wiedziałam, że się nie odbędzie. Byłam taka zła, to kolejna impreza odwołana z mojego powodu.
Erick pocałował mnie w dłoń i nie odpowiedział, w jego oczach dostrzegłam strach, z którym nie mogłam nic zrobić. Wszystko było w rękach lekarzy.
– Będzie dobrze, maleńka… – Nie brzmiał zbyt przekonująco. – Dzwoniłem do mojej matki, ma przyjechać tu jutro z najlepszym neurochirurgiem w kraju…
Patrzenie na niego aż sprawiało mi ból. Chciałam, by był szczęśliwy, a przy mnie nie mógł tego zaznać. Zamartwiał się, jego udręczone spojrzenie mnie zabijało, nie mogłam patrzeć mu w oczy dłuższej niż przez chwilę.
– Jestem zmęczona… – Wtuliłam policzek w jego miękką, ciepłą dłoń. – Muszę się przespać.
– Jasne, skarbie. Potrzeba ci czegoś? – spytał łagodnie.
– Ciebie… tylko ciebie potrzebuję… – Pocałowałam go w dłoń i od razu zasnęłam.
Obudziła mnie pielęgniarka, by zabrać mnie na tomografię. Trafiłam na badanie półprzytomna i po ciężkiej nocy. Gdy leżałam w tunelu, przez moją głowę przewijały się miliony spraw. Myślałam o pocałunku Filipa i sprawie z ojcem. Co z nim zrobić? Nie chciałam się kłócić i odcinać od rodziny… Moje życie nigdy nie było tak skomplikowane jak w tamtej chwili. Szum maszyny mieszał się z myślami o tym wszystkim, co było, o wszystkim, co może być, o tym, że mogłam nawet umrzeć. Nie! Kochałam Ericka, chciałam być z nim na zawsze. Nie mogłam odejść z tego świata i zostawić go samego. Za szybą dostrzegłam mamę Ericka, tego doktora, który był u mnie wczoraj, oraz zapewne neurochirurga, o którym wspominał w nocy Erick. Stał też tam Filip. Na jego widok zamknęłam oczy. Czy będę miała w ogóle okazję z nim o tym porozmawiać? Co w niego wczoraj wstąpiło?
– Meg, za chwilę kończymy – usłyszałam głos z głośnika. Nie mogłam nic powiedzieć, więc tylko mrugnęłam na znak, że zrozumiałam.
Nie miałam pojęcia, jak długo trwało badanie. Po wszystkim wróciłam do swojej sali, gdzie miałam czekać. Nie wpuszczali do mnie nikogo oprócz lekarza.
– Witaj, Meg, nazywam się David Miller i jestem neurochirurgiem – przedstawił się mężczyzna, dość niski, z burzą siwych włosów.
Przypominał mi trochę Einsteina, uśmiechnęłam się na jego widok.
– Dzień dobry, doktorze. Już coś wiadomo?
Stanął obok łóżka. W jego oczach dostrzegłam pokłady empatii i miłości do bliźniego. Czułam, że trafiłam w dobre ręce.
– Niestety potwierdziły się nasze przypuszczenia – powiedział poważnie. – Masz krwiaka w tylnej części mózgu, jest dość spory, ma około pięciu centymetrów.
Z zaskoczenia otworzyłam szeroko oczy. Boże, czy to się działo naprawdę?
– I co z tym zrobicie? – spytałam załamana.
– Musisz jak najszybciej przejść operację, Meg. Przyjechałem, by osobiście przy niej asystować.
– Jakie mam szanse? – Do oczu napłynęły mi łzy. Nawet nie pożegnałam się z rodzicami i Erickiem.
– Spore, krwiak na szczęście nie jest głęboko. Musimy otworzyć czaszkę i go usunąć. Możliwe, że wrócisz do całkowitej sprawności.
– Możliwe, że wrócę…? – powtórzyłam.
– Spokojnie, Meg. – Lekarz położył rękę na moim ramieniu. – Takie operacje mają różne niepożądane skutki.
– Na przykład?
– Utrata pamięci zdarza się chyba najczęściej. Czasami dochodzi do niedotlenienia mózgu i paraliżu, ale zrobimy wszystko, by tak się nie stało.
– Mogę nic nie pamiętać? – Moje serce waliło coraz szybciej.
– Tego nie wiem. Niektórzy pacjenci nie pamiętają ostatnich wydarzeń, zdarza się jednak, że nie wiedzą nawet, jak się nazywają i gdzie się znajdują… – Głos miał ciepły i spokojny.
Jego opanowanie jednak na niewiele się zdało.
– Boże! – Po policzkach popłynęły mi łzy. – Chcę zobaczyć Ericka! – krzyknęłam.
– Zobaczysz go przed operacją, musimy cię teraz przygotować… – Sprawdził coś na monitorze.
Mój świat właśnie rozpadł się na kawałki. Miałam cudowna rodzinę, wymarzonego narzeczonego, wiele niedokończonych spraw i byłam zdana na łaskę… Czyją? Boga? Lekarzy? Szczęścia? Nawet jeśli przeżyję, mogłam być sparaliżowana lub nic nie pamiętać. Wróciły do mnie wspomnienia: pierwsze spotkanie z Erickiem, wspólne wyjście z bankietu, rodzinne wakacje na Bahamach, dzieciństwo, gdy bawiłyśmy się z Kim u babci na plaży, zakup pierwszego samochodu. Nie miałam pojęcia, co czują osoby stojące w obliczu tragedii. Teraz się przekonałam. Gdybym mogła przewidzieć, co mnie czeka, cieszyłabym się każdą chwilą, nie kłóciła się z Erickiem i Kim, nie sprzeciwiała rodzicom.
– Meg… – usłyszałam cichy głos Ericka. Wszedł do sali, w której leżałam, gotowa do operacji. Miał na sobie zielony strój, jaki nosi się w szpitalach.
– Erick – wymamrotałam otumaniona środkami farmakologicznymi.
– Wszystko będzie dobrze, maleńka. – Bardzo delikatnie ujął moją dłoń, czułam, że drży.
Nawet nie chciałam myśleć o tym, co przeżywał. Wolałam być w tym miejscu, w którym byłam. Gdyby to Erick leżał na stole operacyjnym, mogłabym nie dać sobie rady. Wolałabym umrzeć, niż patrzeć na niego w takim stanie.
– Wiem, że będzie dobrze… wiem – powiedziałam ciszej od szeptu. Chciałam napatrzeć się na jego piękną twarz, mimo że było na niej widać tylko ból i strach. – Uśmiechnij się, proszę – dodałam.
– Nie potrafię, Meg… – Westchnął ciężko, w jego głosie usłyszałam rozpacz.
– Proszę. Chcę cię takiego zapamiętać, uśmiechniętego, szczęśliwego.
– Boże, nie mów tak! Wszystko będzie dobrze! – zapewnił głośniej, ale ja wiedziałam, że muszę się liczyć z najgorszym.
– Obiecaj mi coś… – Ścisnęłam jego rękę najmocniej, jak w tej chwili mogłam.
– Wszystko, czego tylko chcesz… – Przyciągnął nasze dłonie do swoich ust.
– Pamiętaj, że cokolwiek się stanie, zawsze będę cię kochać. Jesteś najcudowniejszym człowiekiem na świecie i zasługujesz na szczęście i miłość! Nigdy w to nie wątp. – Zacisnął palce mocniej i zaczął płakać. Po jego policzkach spłynęły wielkie słone łzy, nie mógł wydusić słowa. – Obiecaj, że nawet jeśli stanie się najgorsze, będziesz silny i dasz radę.
– Nie mogę cię stracić, Meg, bez ciebie jestem nikim, bez ciebie nie chcę żyć. – Chciałam scałować każdą jego łzę. Do tej pory nie widziałam, żeby płakał, to taki smutny widok. – Jestem żałosny, co to za facet, który płacze i nie potrafi pomóc swojej kobiecie?
– Nie możesz się o nic obwiniać, rozumiesz? – powiedziałam możliwie głośno.
– Meg, przecież to wszystko moja wina. Gdybyś mnie nie poznała, nic by się nie wydarzyło. Twoje problemy zaczęły się w chwili, gdy się poznaliśmy. – Zacisnął pięści.
– Jesteś najlepszym, co przytrafiło mi się w życiu, mimo tego wszystkiego z nikim bym się nie zamieniła. Dane mi było odnaleźć miłość, a nic nie jest od tego ważniejsze.
– Gdy już z tego wyjdziesz… – Urwał, by nabrać powietrza. – Chcę od razu wziąć ślub, Meg…
Zaskoczył mnie. Przecież mówił, że nam się nie śpieszy.
– Chcę, byś została moją żoną najszybciej, jak się da.
– Ja nie mam nic przeciwko temu, panie Evans. – Uśmiechnęłam się łagodnie, by trochę go rozweselić.
Stanął nade mną i pocałował mnie lekko w usta. Jego wargi były takie miękkie i ciepłe, mógłby mnie całować bez przerwy.
– Kocham cię… – szepnął w moje usta.
Ten pocałunek… Erick całował mnie tak, jakby się żegnał. To najgorsze uczucie, jakie można sobie wyobrazić. Zdusiłam jęk i poczułam, że on robi to samo.
– Już czas, Meg, Ericku, musisz wyjść. – Do sali weszła jego mama. Na pewno także czuła ogromny ból, kiedy patrzyła na swojego syna w tym stanie. Wtulił się we mnie mocno, jakby chciał zabrać mnie ze sobą. Jego matka położyła mu dłoń na ramieniu i powtórzyła, że musi iść. Po chwili pojawił się Filip i odciągnął go ode mnie praktycznie siłą. Rzucił mi przy tym smutne, przepraszające spojrzenie.
– Porozmawiamy później… – powiedziałam do Filipa i uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że go to nie pocieszy. Sama chciałam wierzyć w to, że się obudzę i wszystko będzie dobrze. Musiałam w to wierzyć dla Ericka, dla rodziców, dla samej siebie.
Gary
Pędziłem tak, że złamałem chyba wszystkie możliwe zakazy. Całą drogę łzy spływały mi ciurkiem po policzkach. Kurwa! Jak mogłem być takim chujem?! Moja córka, moja kochana, słodka Meg, znowu była w szpitalu. Erick zadzwonił do nas chwilę po naszej rozmowie, przerażony, załamany. Powiedział, że Meg zaczęła się dusić, że wezwał karetkę i pojechali do szpitala. Telefon odebrałem ja. Myślałem, że dostanę zawału. Przecież doskonale wiedziałem, co się stało. To ja przez ten swój parszywy charakter starego chuja sprawiłem, że moja córka znowu cierpiała. Może nawet walczyła o życie. „Boże, wybacz mi, wybacz, że byłem takim dupkiem. Błagam, spraw, żeby mojemu maleństwu nic się nie stało. Zrobię wszystko, oddam wszystko, tylko uratuj Meg” – myślałem po drodze.
Do szpitala wszedłem pewnym krokiem… Krokiem, który mówił: z nim trzeba się liczyć. Im wyżej jesteś, tym więcej musisz. Tylko głupcy sądzą, że bogacze śpią na kasie. Oni w ogóle nie śpią. Modlą się, żeby za swoją pozycję nie zapłacić najwyższej ceny.
Od razu zobaczyłem Ericka. Ten widok uderzył mnie jeszcze bardziej. Ukochany mojej córki, jeszcze przed chwilą dobrze zapowiadający się milioner, dla mnie gangster, wielki, silny, przystojny, siedział na krześle w poczekalni i płakał. Jak dziecko, jak głupiec. Zabolało mnie to, bo zdałem sobie sprawę, że ja nigdy nie pozwoliłbym sobie na łzy w miejscu publicznym, nawet teraz… kiedy moje serce pękło. Nie wiedziałem, co zrobić, nie chciałem do niego podchodzić. Było mi wstyd.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki