Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Agamemnon
OSOBY DRAMATU:
AgamemnonKlitajmestraAjgistosKasandraPosełStróżChór mężów rady argiwskiejŚwita Agamemnona, Klitajmestry i Ajgistosa
Ściana tylna sceny przedstawia zamek Atrydów w Argos1.
Przed zamkiem szereg ołtarzy i posągów bóstw. Na dachu przechylony ku przodowi Stróż.
STRÓŻ
Ach, skończcie raz już, proszę, bogowie, tę nędzę!
Przez cały rok na dachu Atrydowym2 pędzę
Psie życie, strażujący — istny kundel dziki.
Aż nadtom ci już poznał nocne gwiazd sejmiki,
Wyliczyć mogę wszystkie te jasne wielmoże,
Władnące w tym powietrznym nade mną przestworze;
Wiem, które dają ciepło, które zimę rodzą
I w jakiej wschodzą chwili, a w jakiej zachodzą.
I teraz pilnie baczę z tej strażnicy mojej,
Czy wieści mi nie przyjdą o zburzonej Troi,
Ogniste, szybkie wieści. Bo tak mi królowa
Kazała — nadoprawdy3, mądra, męska głowa!
Więc leżę, ni4 ten tułacz, przesiąknięty rosą,
Wczasuję się, lecz wczasy nocne nie przyniosą
Spoczynku moim kościom: w ciągłej jestem trwodze,
Ażeby sen zbyteczny nie skleił niebodze
Tych powiek utrudzonych. A jeśli się kiedy
Świstaniem albo śpiewem chcę pozbyć tej biedy
I snu natarczywego odpędzać katusze,
Nad losem tego domu zalewać się muszę
Gorzkimi iście łzami — bo gdzież się podziały
Te dawne, dobre czasy i cnoty, i chwały?
Bodajby już nareszcie błysnął ogień boski,
Co zwolni mnie, nędzarza, od tej ciągłej troski!
chwila milczenia; nagle spostrzega ognie na górach
A, witajże mi, światło, ty słońca zwiastunie!
Zatańczy lud argiwski5 w twojej szczęsnej6 łunie,
Dziękując za tę łaskę. Oj dana! Oj dana!
Co tchu ja zawiadomię żonę mego pana,
By, z łoża się zerwawszy, wszystek dom zbudziła,
Okrzykiem przeradosnym witając co siła
Ten błogi żar pochodni. Padł gród Ilijonu7 —
Tak wieści straż płomienna tam, u nieboskłonu!
Jać8 sam wyskoczę pierwszy, bo straż moja czujna
Sprawiła, że mi padła dziś szóstka potrójna9
W szczęśliwej grze mych państwa zapłatą dostatnią,
Gdy rękę mego króla uściskam jak bratnią.
O reszcie wolę milczeć.. Tak jest, mówię szczerze:
Mam pypeć10 na języku... Wcale mnie nie bierze
Ochota pisnąć słówko! Hej, świat by się zdumiał,
Co by ten dom powiedział, gdyby mówić umiał!
Cóż gadać o tym ludziom nieświadomym rzeczy?
Kto wie, temu milczenie moje nie zaprzeczy.
Z boku wchodzi na scenę Chór, z piętnastu złożony starców, w świątecznych szatach, z wieńcami na głowie, z długimi laskami w ręku, z mieczami u lędźwi. W czasie gdy się ustawiają, mówi Przodownik chóru.
PRZODOWNIK CHÓRU
Dziesięć upływa lat,
Gdy dwaj wrogowie Priama11,
Których zrodziła ta sama
Boska Atrydów krew,
Król Menelaos i brat,
Król Agamemnon, na czele
Tysiącznych argiwskich okrętów
Jęli przecinać topiele
Morskich odmętów —
Zemsty poganiał ich gniew.
Z bojowym ruszyli okrzykiem —
Każdy krwiożerczy jak ptak,
Jak oszalały ten sokół,
Co skrzydeł wiosłami naokół
Z gniazda odartych, skalnych ścian
Powietrza prując szlak,
Krakaniem napełnia dzikiem
Przestworza:
Zaginął jego płód,
Przepadły pisklęta,
Długiego wylęgu trud.
Aleć12 Apollon13, czy Zeus14, czy Pan15,
Władyki16 stromych gór,
Sokoli usłyszą wrzask:
Moc boża
O powierzonych swej trosce pamięta!
Pomsta żyje —
Choć nierychliwe,
Lecz sprawiedliwe
Jawią się Erynije17.
Tak gościnności możny stróż18,
Zeus, rozdawca opiekuńczych łask,
Atreuszowym kazał synom iść
Na Aleksandra19, odbić z jego rąk
Najpłochszą z ziemskich cór.
Długo bitewny unosił się kurz;
Pod tarcz brzemieniem tłum rycerzy kląkł.
Kolana zadrżały ni liść,
Oszczepów kruszył się wał.
Proch krew trojańską ssał
I naszą, Danaów20 krew.
Lecz jakikolwiek będzie tego kres,
Tak będzie, jak każe los:
Boży gniew,
Boży cios
Nic sobie nie robi z łez,
Uderza, niepowstrzymany.
Mimo ofiary wylanej;
Łamie, niezwyciężony,
Pomimo żertwy21 spalonej.
Lecz myśmy tu pozostali
Precz22 od wojennej chwały,
Precz od chwalebnej wojny;
Ni23 chłopaczkowie mali,
Tarczy nie źdźwigniem zbrojnej:
Kij nam do ręki daje wiek zgrzybiały.
Bo jeśli w wątłej postaci chłopięcej
Potężny Ares24 nie zamieszka,
Tym więcej
Stronić on musi od starości znojnej.
Odartą ze świeżych liści,
Żywotać ją wiedzie ścieżka,
Słabą i chwiejną,
W dal beznadziejną.
Po życia wlecze się drogach;
Trzęsąca się, o trzech nogach25;
W dzień biały
Ni senna snuje się zjawa,
Niepewnym krokiem stawa26,
Nikłego widma wzór.
Klitajmestra wyszła tymczasem z pałacu, otoczona służebnicami, i zajmuje się podczas wierszy następnych składaniem ofiar na ołtarzach.
Córko Tyndareowa27,
Cóż się to, powiedz, dzieje?
Jakież nadeszły wieści,
Jakież to cudo się iści28,
Jakież radosne przyniesiono słowa
K’nam29,
Iże30 ofiarą kolejną
Bogom nie skąpisz części?
Niechże nam powie królowa.
Niech Klitajmestra nam powie,
Czemu obiata31 się leje.
Dlaczego żertwa się pali
Dla władców nizin i gór,
Dla bóstw, co chronią nasz gród,
Co rynków strzegą i bram?
W kosztownym płoną żarze
Wszystkie po mieście ołtarze;
Olejów, jakie znam,
Najprzedziwniejszy dym
Swe kłęby ku niebu splótł;
Wonności skarbiec bogaty
Z królewskiej wynosisz komnaty —
Jakiż to stał się cud?
O dobrym wypadku czy złym,
Jeżeli słuszność ci każe.
Opowiedz, troskę tę zrzuć,
Pod którą krok się nasz chwieje,
Pod którą duch nasz zamiera.
Ogni tych blask
Wielkie w nas budzi nadzieje,
Otwiera
Nowe koleje
Niespodziewanych łask.
Ból nam wypędza ze serca,
Co tak nam w łono się wwierca,
Co tak nas cały pożera.
Klitajmestra milczy, zajęta ofiarami.
CHÓR
Zaśpiewać chcę wam dzisiaj o tym, jaki znak
Walecznych powiódł mężów w ten chwalebny szlak.
Dźwięcznej mi pieśni nie odmówił bóg —
Jak stało się, że władca napowietrznych dróg,
Możny, królewski ptak32,
Dwuberłej33 kazał mocy Achajów34, by młódź,
Zbrojną w oszczepy i łuk,
Zebrawszy, Teukrów35 ukróciła chuć.
Wodzom okrętów zabłyśli u góry
Orłowie dwaj, ten biały, a ten czarnopióry,
Po stronie oszczepu36 siedli
Na wierchu, zajęczycy rozszarpanej jedli
Niedonoszony płód!37
O, biada! Niech jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
Lecz dobro niech weźmie górę!
Dwoistą myśl Atrydów widząc, mądry wróż38
W zabójcach zajęczycy ujrzał widmo burz
I takieć wieszcze wnet im słowa rzekł:
„Nadejdzie czas, gdy zniszczon39 gród Priama legł,
Gdy go pokryje kurz,
A Mojry40 wam oddadzą zdobycz, którą dom
Długi gromadził wiek.
Bodajby tylko pomsty bożej grom
Nie strzaskał bicza, co smagać ma Troję:
Niechętna jest Artemis41 — i o to się boję —
Krwiożerczym ptakom, co siadły
I, trwożną zajęczycę rozszarpawszy, jadły
Niedonoszony płód”.
O, biada! Niech jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
Lecz dobro niech weźmie górę!
„Nadobna pani nasza42,
Która o leśnej zwierzynie pamięta,
Ma w swej opiece i przypierśne lwięta,
Przeze mnie powiedzieć rada,
Co z wieszczby onej wypada —
Weseli mnie ta wróżba, ale i przestrasza.
Błagać więc będę Pajana43,
By naw44 danajskich wiatr nie wstrzymał wrogi,
Ażeby, zagniewana,
Wyrodnej nie żądała ofiary, co w progi
Domowe nieprzepartą nienawiść by wniosła.45
Czeka już bowiem zemsta, z krwi wyrosła46 —
Mord dziecka krew zapłaci, haniebnie wylana!”
Tak królom wróżył Kalchas, dzień blasku i chwały
Z tych ptaków przepowiadał, co jadły nieźrzały47
Ów zajęczycy płód.
Więc niechaj jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
Lecz dobro niech weźmie górę!
Zeusie! Ty ku nam się skłoń!
Nie wiem, jak wzywać go mam,
Jak mam przemawiać doń.
To jedno tylko wiem,
Że on mi ucieczką w złem.
Że on w swej mocy boskiej zbawi mnie wszelkiej troski.
On mi ją zrzuci sam!
Ten, co tak długi czas
Wszechwładzy rozkosz pił48,
W ludzkiej pamięci zgasł.
Ale i wtóry bóg49
Zaginął — Zeus go zmógł!
W rozumie poszedł najdalej, kto dziś Zeusa chwali,
Kto czci go z wszystkich sił.
Przezeń nauczon jest człek,
Że mądrość li50 zdobył świat,
Gdy wie, co znaczy ból.
Zaledwieś do snu, uspokojon, legł,
Już on na serce wspomnieniem ci padł —
Wbrew woli naukę masz!
Lecz łaska boża ma nad nami straż,
Acz srogi jest wieków król.
I starszy floty wódz
Achajskiej zgiął się wnet
Przed siłą wieszczych słów,
Poddał się losom, co chciały go zmóc,
Gdy wiatr przeciwny od Chalcydy51 szedł.
Z okręty on w Aulis52 stał,
Bacząc cierpliwie, aże53 morski wał
Przyjazny mu będzie znów.
Wichr szalał od Strymonu54,
Za nim szła zwłoka i głód.
Wróg zwycięskiego plonu,
Tak rozpętawszy się nagle,
W tak dziki wydąwszy się prąd,
Łamał maszty, szarpał żagle,
Walił w okrętu przód;
Krzepki Argiwów lud
Bezczynnie wiądł.
Wówczas natchniony wieszcz,
Bożego słowa stróż,
Poddał pod wodzów sąd
Lekarstwo sroższe od burz:
„Gniew Artemidy z was szydzi —
To wiem!
Trzeba mu zadać kres!”
Straszny ich przejął dreszcz,
Berła rzucili Atrydzi
O ziem55.
Zalani strugą łez.
Z starszego księcia wargi
Spłynął naonczas56 ten głos:
„Z boginią pójdę w zatargi,
Gdy jej podepcę rozkazy!
Lecz zbrodnia to będzie i ból,
Straszne piętno krwawej zmazy,
Jeśli, jak chce tego los,
Ojcowskiej ręki cios
Na kwiat mych pól,
Na córkę sprowadzi skon.
I tu jest zło, i tam”.
Tak rzecze ten zbożny król —
„Lecz czyż was rzucić mam?
Być zdrajcą bojowych przymierzy?
Niech krew
Ukoi burzę fal!
Niech ten dziewiczy plon
Srogiego gniewu uśmierzy
Dziś gniew!
Tak, dobrze — i płony57 żal!”
Przed koniecznością gdy tak zegnie kark,
W duszy się jego występek zapłodni —
Złowróżbny go owiał dech!
Ziejący żądzą zbrodni,
Z sumieniem nie wchodzi już w targ,
Bo kogo raz już opanował grzech,
W tym ci zuchwałość ponadmiar wyrasta.
Wojnę poczęła niewiasta,
A dla tej wojny
I by zwycięstwo dać swej flocie,
W spokojnej,
Ponurej
Ochocie
Stał się mordercą swej córy.
Ten płacz i żal jej — na cóż się on zdał?
Ku rodzicowi zanoszone prośby,
Ni czar dziewiczych lat
Od tej straszliwej kośby58
Nie powstrzymały żądz bitewnych chwał.
Poczęli modły, krwawy rozkaz padł —
Ku miłosierdziu ojciec się nie nagnie:
Gdy ją kładziono, by59 jagnię,
W ofiarnym płótnie
Wśród śmiertelnego ołtarza,
Na wargi
Okrutnie
Sam zważa,
By klątw nie rzuciły, ni skargi!60
Oniemiona,
Gdy jej z łona
Precz szafranowe pozdzierano szaty,
Spojrzeń strzały,
Wzrok omdlały
Na swoje rzuci katy.
Jak posąg, tak nadobna, przemówić by rada61
Onać62 skazanka blada,
Onać śpiewaczka miła,
Co ongi63 tak zbożnie nuciła
O szczęściu ojcowskim i chwale,
Gdy wspaniale
Licznych gości
W jego włości
Huczna ściągała biesiada.
Jakie drogi
Los ten srogi
Wybrał ci potem, nie wiem64, nie mam słowa —
Ale godna,
Niezawodna
Jest wiedza Kalchasowa.
Cierpieniem Sprawiedliwość nas, śmiertelnych, ćwiczy;
Przyszłości tajemniczej
Wieścić me usta nieskore:
Zjawi się w samą porę —
Niech tylko ręka jej szczera
Dobro wspiera,
A bez straty
Przedsię65 dla tej,
Na którą Apia66 tak liczy.
Klitajmestra, skończywszy ofiary, zwraca się ku Chórowi.
PRZODOWNIK CHÓRU
Z godziwym, Klitajmestro, szacunkiem przychodzę,
Bo jeśli tron królewski opuścili wodze,
Małżonkom ich królewski hołd się przynależy.
Czy nowin masz nadzieję, czy po wieści świeżej
Ofiary te dziś składasz? Pytać się nie lenię —
Ze czcią odpowiedź przyjmę, ze czcią i milczenie.
KLITAJMESTRA
Jak głosi nam przypowieść, nowinę radosną
Noc-matka śle nam z jutrznią — i tobie wyrosną
Uciechy nad nadzieje, gdyć mój język powie,
Że gród Priama wzięli nasi Argiwowie.
PRZODOWNIK CHÓRU
Co?! Możem nie dosłyszał? Powtórz, pani moja!
KLITAJMESTRA
Powtarzam ci wyraźnie: w naszych rękach Troja.
PRZODOWNIK CHÓRU
Ma radość tak jest wielka, że do łez mię67 wzrusza.
KLITAJMESTRA
Toć łzami się tłumaczy wszelka szczera dusza.
PRZODOWNIK CHÓRU
Prawdziwać68 to wiadomość? Gdzież pewności znamię?
KLITAJMESTRA
Nie może być inaczej, jeśli bóg nie kłamie.
PRZODOWNIK CHÓRU
Czy może snów pochlebczych twoja miłość słucha?
KLITAJMESTRA
Nie ufam nigdy marom uśpionego ducha.
PRZODOWNIK CHÓRU
Lub może lekkoskrzydła tak cię wieść porwała?
KLITAJMESTRA
Przyganiasz mi — nie jestem ja dziewczyna mała.
PRZODOWNIK CHÓRU
A kiedyż to — mów! — padły mury tego miasta?
KLITAJMESTRA
Tej nocy, z której dzień nam dzisiejszy wyrasta.
PRZODOWNIK CHÓRU
A gdzież tej wieści poseł tak rączy, tak chyży?
KLITAJMESTRA
Hefajstos69, co swe ognie rozpalił na wyży
Idajskiej; od ogniska spieszył do ogniska
Płomienny jego goniec. Ida70 blask swój ciska
Na Lemnos, na Hermesa opokę71, a dalej
Już Athos72, schron Zeusa najmilszy, się pali,
Ognisty znak dostawszy. Potem coraz płodniej
Rozrastał się po drogach sosnowej pochodni
Ogromny żar; świecący, jak promienie słońca,
Po morza rozigranych falach mknął bez końca,
Aż dobiegł do Makista73 wierchowej strażnicy;
I tego sen nie zmorzył: płomienistolicy,
W te tropy ze swej czujnej zerwawszy się warty,
Wysłańca w dalszą drogę pchnął; ten, nieprzeparty,
Z swą żagwią do Eurypu74 dobiegłszy wybrzeży.
Dał znak Messapiosa75 opoczystej76 wieży.
Ten w zamian odpowiedział: suche wrzosu pęki
Żar dały niesłabnący. Łagodny i miękki,
Ni światło księżycowe, szedł ten blask wysoki
Równiami Asoposa77, aż hen, pod opoki.
Pod szczyty Cyteronu78, nowe budząc straże.
A oneć, rozpłonąwszy w możniejszym pożarze
Niż rozkaz, wnet przeniosły przez wody Gorgony79
Na szczyty Ajgiplanktu80 znak swój rozpłoniony
I tutaj, popędziwszy nieleniwe stróże,
Niebawem takie światło roznieciły duże,
Iż mocą niebosiężną wzbiły się ogromy
Tej miotły płomienistej w górę, ponad stromy.
Skalisty brzeg Zatoki Sarońskiej81; a potem,
Tych ogni niezagasłym opleciona złotem,
Szła wić ta ku Arachny82 wysokim chochołom.
O szczyt tu uderzywszy ostatni, z wesołą
Nowiną w gród Atrydów przybiegło to płomię83,
Idajskich ogni wnuczę. Tak ci się widomie84
Sprawili moi gońce, tak ci po sto razy
Podawał ten tamtemu królewskie rozkazy —
Zwycięzcą jest w tym biegu pierwszy i ostatni.
Ten znak ci moich wieści prawdę uwydatni,
Przysłanych mi przez męża dziś spod murów Troi.
PRZODOWNIK CHÓRU
Nie mogęć jeszcze bogom dziękować w tej mojej
Radości; pełna dziwu, słuchać jest gotowa
Bez końca moja dusza, pani, twego słowa.
KLITAJMESTRA
Do Troi dziś wkroczyli zwycięzcy Achaje.
Dwojakie słyszę krzyki — tak mi się wydaje —
W tym mieście zwyciężonym. Wlej do jednej kruży85
I ocet, i oliwę: juścić86 im nie służy
Ta spółka, zawszeć będą wrogami — tak losy
Nierówne wprowadzają rozdźwięk między głosy
Zdobywców i pobitych. Patrzaj: ci, pobledli,
Przy zwłokach swych najbliższych w wielkim smutku siedli —
Przy mężu tutaj żona, tam przy starcu dziecię.
Najmłodsza swego rodu latorośl. Na świecie
Większego nie ma bólu nad ten, gdy tak z wargi
Tych dziś już niewolników krwawe płyną skargi
Na dolę swych najdroższych. Tamci zaś, strudzeni
Zamętem i rozgwarem walk wśród nocnych cieni,
Rozbiegli się po mieście, aby znaleźć jadło.
Nikt znaku się nie trzyma, idzie, jak wypadło.
Jak ślepy traf przydarzył; pomny swojej nędzy,
W trojańskich się pałacach rozgaszcza co prędzej:
Już szron mu nie dokucza, nie ziębi go rosa,
Na wartę iść nie trzeba pod gołe niebiosa,
Wygodnie nockę prześpi, ciepło i bez trwogi.
Jeżeli tylko uczczą opiekuńcze bogi
Tej twierdzy87, poszanują w tej zdobytej ziemi
Przybytki bóstw — to myślę, że się już ze swemi
Zwycięstwy88 nie rozminą. Ale tak się zdarza,
Iż wojsko w chęci zysków niejedno znieważa,
Co uczcić się należy. Aby wrócić potem
Do domu z tej wyprawy, powtórnym zawrotem
Potrzeba łaski niebios. A nuż wojsko wróci,
Zgrzeszywszy, i bogowie w swojej gniewnej chuci
Ponowną zbudzą zemstę z krwi umarłych? Boże!
Ot, tyle wam niewiasta dziś powiedzieć może.
By dobro było górą, to jedno życzenie
Ze wszystkich swoich skarbów przenajwyżej cenię.
PRZODOWNIK CHÓRU
Niewiasto, mądrześ rzekła, od mężów niegorzej.
A teraz, gdy mam dowód i pewność, niech złoży
Dziękczynna się modlitwa dla bóstw, którzy krwawą
Niedolę taką dzisiaj ozłocili sławą.
Klitajmestra odchodzi do pałacu.
PRZODOWNIK CHÓRU
Zeusie królewski! O Nocy ty miła,
Ty światów wszechmożna pani!
Na Troiś89 warownię mgłę gęstą rzuciła,
Że starce i dzieci
Z zabójczej tej sieci,
Z niewoli okrutnej obieży90
Nie uszli w twych mroków otchłani.
Wargi me skore
Wielbią Zeusa, stróża gości,
Co łuk w prawicy swej dzierży;
Dawno go trzymał napięty
Przeciwko złości
Aleksandrowej,
Bacząc, by pocisk gotowy
Nie padł w powietrzne odmęty
Nie w porę...
CHÓR
Zeusa grom
Szczodrze już poznał ich dom —
Któż by mógł
Między nieprawdy policzyć mój głos?
Spotkał ich los,
Jakiego chciał dla nich bóg.
Świat ci znam,
Mówiący, że boskim oczom
Uchodzą ludzie, jeśli kroczą
Środkiem występnych, krzywych dróg.
Ale to grzech i kłam91!
Na cały ród
Przezgubna spadnie pokuta,
Jeżeli żądza, z bożej czci wyzuta,
Za zbytnim łupem goni,
Jeżeli w domu zbytni blask gromadzi.
Więc skromnym losom bądźmy radzi,
Albowiem z nieszczęścia toni
Żaden ci skarb nie wyprowadzi
Tego, kto prawo był zgniótł,
Sprawiedliwości ołtarze
W zuchwalstwa zdeptał nadmiarze.
Juścić on
Nie wie, gdzie znaleźć ma schron:
Gładka dłoń
Chytrej pokusy uwodzi go wciąż.
Występny mąż
Grzechem znaczoną ma skroń,
Zbrodni swej
Przed nikim już nie ukryje —
Onać swym własnym blaskiem żyje!
Fałszywy kruszcu, płoń się92, płoń,
Połyski złota miej —
Nadejdzie czas:
Sczernieje jaśń twa zdradziecka!
A on podobny jest do tego dziecka,
Co ściga ptaszę skrzydlate:
Klęsk od swojego nie odwróci miasta —
Łaska mu boża nie wyrasta!
Tak ci na swoją zatratę
Zła przywabiła go niewiasta —
Parys nawiedził nas:
Łamie gościnę, jak złodziej,
Cudzą małżonkę uwodzi.
Włóczni tłum,
Żagli szum,
Zbroi szczęk,
Ludu jęk
Zostawiła ziomkom swym.
Zamiast wiana,
Z domu pana
Gdy lekkimi uszła kroki,
Klątwę wniosła, sercem lekka,
Gruz i dym
W Ilijonu smutny gród.
I zajękli wieszcze domu
Nad czelnością tego sromu93.
Ach, to łoże! Ach, ten lud!
Ach, ten wstyd głęboki,
Którym miasto, którym człeka
Okryła ta zdrada!...
A on, tak podle zhańbiony,
Z milczącej umiera tęsknoty —
Snać94 w domu widmo jej włada95
Spoza dalekich mórz.
Hej, jakiż po stracie żony
Zajmie go jeszcze obraz złoty?
Minęło wszystko już!
Wzrok ci ma odtąd zakryty
Na wszelki wdzięk Afrodyty96.
Żywot marł,
Tylko czar
Budził sen —
Nikły len,
Który prządł mu gorzki żal;
Wiotkie, lotne,
Bezpowrotne,
Mgławe mary i widziadła,
Co na wiewnych skrzydłach wioną
W pustą dal.
Darmo je tęskny ściga wzrok!
Taka w wszystkich domach klęska,
Nieodparta, przezwycięska,
Trosk wodząca rojny tłok,
Przy ogniskach siadła!
Na tę ziemię nawiedzoną
Gorzka przyszła dola:
Wszak nie ma w Helladzie sioła,
Skąd by orszaki zbrojne
W bitewne nie poszły pola.
Cierpliwość czyha u bram;
Ale i żal głośno woła:
Ilum słał w tę krwawą wojnę,
Wiem ci to dobrze sam,
A oko dziś wita moje
Popioły tylko i zbroje!
Ares, mieniacz ludzkich trupów!
Za garść złota, on, co waży
Na oszczepie życie człeka,
Hen, z daleka,
Spod Ilionu
Zamiast łupów
Śle najdroższym ku boleści
Proch rycerzy, proch żeglarzy
W kosztownej, zamkniętej urnie!
Przedsię górnie
Chwałę skonu
Pieśni głoszą:
Ten z rozkoszą
Dla żołnierskiej zginął części,
Tamten dla cudzej żony
Padł, włócznią ugodzony!
Zaś na Atrydów ponury,
Tajemny, bólem sycony,
Podstępny czyha gniew,
W pierś ich waleczną mierzy.
A Troi upadłe mury
Zmarli obiegli bohaterzy;
Wylana mężnie krew
Na obcej, dalekiej ziemi
Sławę ich krzewi i plemi97.
Przepotężny jest głos ludu,
Klątwę ściąga za śmierć braci;
A ja czekam, aż złowroga
Przyjdzie trwoga,
Córka Nocy,
Z jarzmem trudu,
Gdyż bogowie nie przebaczą
Sprawcom rzezi. Już postaci
Czarnych Erynij zjawisko
Widzę blisko,
Pełne mocy!
W życia boju
Kto bez znoju
Zdobył szczęście, ten w rozpaczy
Ujrzy, jak rychło zginie,
Co przyszło w złej godzinie.
Groźny jest honor wszystek,
Gdy wzrósł na krwawej winie:
Zeusowy pada grom —
Haniebny koniec z weselem!
Więc bogactw razi mnie zbytek,
Nie chcę być grodów burzycielem,
Cichy przenoszę98 dom
I wielce mnie serce boli
W cudzej umierać niewoli.
Ognie świecą,
Wieści lecą
Po ulicach miasta!
Któż odgadnie,
Zali99 zdradnie
Kłamny100 nie zwodzi nas bóg?
Chłopięca tylko dusza
Taką się złudą wzrusza:
Jak to, nadzieja wyrasta
W tym naszym łonie,
Że gdzieś tam wśród górskich dróg
Jakowyś ogień płonie,
Aby gdy zgaśnie ten żar,
Jeszcze nas większy smutek sparł?
Niech łatwowierna niewiasta
Przed czasem dzięki składa!
Słowa jej grot
Chyży ma lot,
Lecz chyżo również pada
Wieść urodzona
Z płochych białogłów łona.
PRZODOWNIK CHÓRU
Dowiemy się niebawem, czy prawdy jest bliska
Płomienna wieść, przez żarne podana ogniska,
Czy może owo światło jest, ni obraz we śnie,
Co przyszedł, pełen czaru, i zginął przedwcześnie.
Bo oto widzę posła, jak k’nam od wybrzeża,
Uwieńczon gałązkami oliwnymi101, zmierza.
A suchy, dżdżu spragniony kurz, co pod dostatkiem
Obsypał go, brat bliźni błota, jest mi świadkiem,
Że niemym posłem nie jest i że nie przez blaski
I dymy watr102 wierchowych udzieli nam łaski
Radosnej, albo... O tym ani wspomnąć nie chcę,
Albowiem gdy go widzę, nadzieja mnie łechce,
Że z dobrem tym niebawem dobro się połączy!
A kto naszemu miastu życzyć byłby rączy
Odmiennie, ten niech — mówię, a to prawda szczera —
Swojego zaślepienia sam owoce zbiera!
Zjawia się Poseł.
POSEŁ
Rodzinna ziemio Argos, witaj mi! Nareszcie
Po latach aż dziesięciu jestem w moim mieście.
Ta jedna mi się z wszystkich nadziei spełniła!
A jużem prawie zwątpił, czy ta ziemia miła
Dla kości mych swe wnętrze najdroższe otworzy.
Witajcie, moje łany! Witaj, blasku boży
Słoneczny i ty, Zeusie, stróżu tej krainie,
I ty, pytyjski władco103, święty Apollinie!
Pociski twoje na nas już się nie powalą,
A byłeś nam niechętny nad Skamandru falą104.
Bądź odtąd naszym zbawcą, podtrzymuj nam zdrowie!
I was pozdrawiam wszystkich, o walki bogowie!
A przedsię ciebie, pośle, posłów czci i chwało,
Hermesie!105... Spod oszczepów powracamy cało,
Więc radzi nas przyjmijcie, bohaterzy zmarli106,
Wy, coście nas do tego bojowania parli!
Witajcie mi, przysionki królewskie, ty, drogi
Mój zamku, wy, ołtarze, wy, promienne bogi!
Jeżeli kiedykolwiek, to już dzisiaj właśnie
Niech oko waszej łaski dla niego nie gaśnie,
Albowiem Agamemnon, książę władczej mocy,
Przynosi wam i wszystkim światłość pośród nocy.
Przyjmijcie go jak męża, co trojańskie niwy
Przeorał onymć107 pługiem, który Zeus mściwy
Powierzył jego ręce: już tam ni ołtarzy,
Ni żadnych świątnic bogów wzrok nie zauważy.
Do szczętu wyniszczono nasienie tej ziemi!
Dziś wraca ten, co dłońmi narzucił silnemi
Na Troję ciężkie jarzmo, wraca pierworodny
Szczęśliwy syn Atreja, czci największej godny
U ludzi... Przedsię Parys razem z miastem swojem
Nie może się pochlubić czynem, by go znojem
Nie spłacił słusznej kary: winien był kradzieży,
Rabunku, i dziś za to sam pohańbion leży,
Ojczysty dom i kraj swój podeptany widzi —
Podwójnie za grzech jego cierpią Priamidzi108.
PRZODOWNIK CHÓRU
Wysłańcze wojsk achajskich, witaj u tych progów!
POSEŁ
O szczęście! Nawet śmierć dziś przyjmę z ręki bogów!
PRZODOWNIK CHÓRU
Co — powiedz! — tak tęskniłeś do ojczystych włości?
POSEŁ
Że łzy mam dzisiaj w oczach z nadmiernej radości.
PRZODOWNIK CHÓRU
I wyście tego bolu109 poznali rozkosze?
POSEŁ
Co znaczy to? Ja nie wiem, wytłumacz mi, proszę!
PRZODOWNIK CHÓRU
Za waszą w trop boleścią i nasz ból się miota.
POSEŁ
Tęsknotę twą budziła naszych wojsk tęsknota?
PRZODOWNIK CHÓRU
Że nieraz jęki głuche rozdzierały duszę.
POSEŁ
A skądże takie w domu nadmierne katusze?
PRZODOWNIK CHÓRU
Milczenie już od dawna najlepszy mój lekarz.
POSEŁ
Któż gnębił cię w czas wojny? Na kogo narzekasz?
PRZODOWNIK CHÓRU
Z rozkoszą i ja dzisiaj byłbym umrzeć gotów.
POSEŁ
Zadowoleni bądźmy z szczęśliwych obrotów —
Choć, prawda, czas tak długi zło i dobro płodzi.
A o kim, oprócz bogów, powiedzieć się godzi,
Że nigdy trosk nie zaznał? My zaś jakież chwile
Miewali dolegliwe! Ileż trudów, ile!