Prometeusz skowany - Ajschylos - ebook

Prometeusz skowany ebook

Ajschylos

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

W tragedii Prometeusz skowany Ajschylos koncentruje uwagę na tym momencie, w którym tytan poddawany jest karze za nieposłuszeństwo wobec Zeusa.

Za nieposłuszeństwo, które uczyniło go dobroczyńcą ludzi, Prometeusz zostaje przykuty do skały i wydany na żer sępowi. Przyjmuje wyrok z dumą i dokładnie opowiada swoje dokonania. Odrzuca propozycję ukorzenia się przed Zeusem, którą przynosi mu Hermes. Zeusowi, który uzyskał władzę, pokonując Kronosa, zuchwały buntownik przepowiada również kres panowania.

Tragedia, stanowiąca środkową (i jedyną zachowaną) część trylogii prometejskiej Ajschylosa jest przypowieścią o nowej władzy, którą zwykło cechować szczególne okrucieństwo, jako że w ten sposób władza ta umacnia się w sobie i demonstruje na zewnątrz swą sprawczość i siłę.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Ajschylos
Prometeusz skowany
tłum. Jan Kasprowicz
Epoka: Starożytność Rodzaj: Dramat Gatunek: Dramat antyczny

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 65

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ajschylos

Prometeusz skowany

tłum. Jan Kasprowicz

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-5471-0

Prometeusz skowany1

OSOBY DRAMATU:
Kratos i BiaHefajstosPrometeuszChór OkeanidOkeanosIo, córka InachosaHermes
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

PROLOG

SCENA 1

Kratos i Bia, Hefajstos, (Prometeusz).
Spadziste góry w Scytii, przerwane doliną. W dolinie sterczy skała. W oddali szumi morze. Kratos (Gwałt) i Bia (Przemoc) pojawiają się, wlokąc olbrzymiego Prometeusza. Towarzyszy im Hefajstos z narzędziami do przykucia Prometeusza do skały.

KRATOS

I oto stanęliśmy na okrajach2 ziemi, 
Pomiędzy skityjskiego brzegu3 bezludnemi 
Skałami. Hefajstosie! Niech twój umysł zważa 
Na rozkaz, dan od ojca4, byś tego zbrodniarza, 
W żelazne, niezerwalne wziąwszy go kajdany, 
Co tchu do tej opoki przykował krzesanej. 
Albowiem płomień ognia, twoją chwałę drogą5, 
Ukradłszy, dał go ludziom... Winien ci jest bogom  
Pokutę6: niech ma karę za swój czyn zbrodniczy, 
Z Zeusa niech się władzą nieuchronną liczy 
I zrzeknie się miłości, którą ma dla człeka. 

HEFAJSTOS

Kratosie i ty, Bio7! Żadne z was nie zwleka 
Wypełnić woli Boga, lecz mnie brak odwagi, 
Ażebym mógł przemocą do tej turni nagiej, 
Na wichrów tych igrzysko, krewne przybić plemię8. 
Lecz muszę to uczynić, ciężkie bowiem brzemię 
Na barki swoje ściąga, kto się, nieposłuszny, 
Sprzeciwia woli Ojca. O ty, wielkoduszny 
Temidy9 prawej synu, patrzaj, co się święci; 
Z niechęcią mam cię dzisiaj, na przekór twej chęci 
Skutego w te spiżowe, niezłomne łańcuchy, 
Do skał odludnych przybić, w tej pustyni głuchej, 
Gdzie głosu nie dosłyszysz, nie ujrzysz postaci  
Człowieczej! Za to ciało twoje kwiat swój straci 
W niesytym ogniu dziennym; noc się utęskniona 
Pojawi, zgasi żar ten, a potem znów skona 
Poranny chłód pod tchnieniem miłosnego słońca: 
I tak cię twa niedola żreć będzie bez końca, 
Bo ten, co by cię zbawił, dotąd niepoczęty! 
Za miłość swą do ludzi takie zbierasz sprzęty10! 
Sam bóg, wbrew woli bogów w ponadmiar wysokiej 
Dla człeka żyłeś części, przeto tej opoki 
Strzec będziesz beznadziejnej, wyprężon, kolana 
Nie mogąc zgiąć; pierś twoja, snem nieuciszana, 
Jękami nie rozwieje zaciekłości Boga. 
Tak! Każda nowa władza twarda jest i sroga11. 

KRATOS

Przecz12 zwlekasz, przecz w daremnym zawodzisz mi słowie? 
Czyż bogiem, którym inni wzgardzili bogowie, 
Nie gardzisz, chociaż skarb twój ludzkiej wydał rzeszy? 

HEFAJSTOS

Zbyt silnym jest krwi związek i wspólność pieleszy. 

KRATOS

Rozumiem, lecz czyż myśl cię nie ogarnia trwożna, 
Iż słowa rodzicielskie tak podeptać można? 

HEFAJSTOS

Zbyt twardy byłeś zawsze i nazbyt zuchwały. 

KRATOS

Daremnie łzy tu ronić. Na cóż się przydały  
Twe trudy, gdy z nich żadna korzyść nie wyrosła? 

HEFAJSTOS

O jakiż wstręt uczuwam do swego rzemiosła! 

KRATOS

Nie! Po co masz złorzeczyć? Niech cię to nie boli, 
Nie twoja przecież sztuka winna jego doli. 

HEFAJSTOS

A jednak przecz13 kto inny nie ma mej sprawności? 

KRATOS

Prócz w rządach nad bogami, trud we wszystkim gości, 
I tylko Zeus jest wolny, zresztą nikt na świecie. 

HEFAJSTOS

Nie myślę się sprzeciwiać, wiem ja o tym przecie. 

KRATOS

Więc pęta mu zarzucić przecz14 się dłoń twa wzbrania?  
Ma Ojciec15 nasz być świadom twojego wahania? 

HEFAJSTOS

Wszak widzisz, że pod ręką łańcuch mam gotowy. 

KRATOS

Nie zwlekaj, skuj mu ręce w żelazne okowy, 
Do ściany przybij skalnej, nie żałując młota. 

HEFAJSTOS

Zabieram się do dzieła, wraz pójdzie robota.  

KRATOS

Wal silniej, nie ustawaj, zacieśnij kajdany,  
Bo może się wywinąć z ogniw lis ten szczwany. 

HEFAJSTOS

Przybite jedno ramię, uwięzione do cna.  

KRATOS

I drugie niech przykuje twoja ręka mocna, 
Ażeby się przekonał, iż Zeus jest chytrzejszy.  

HEFAJSTOS

Prócz niego, nikt mi za to sławy nie umniejszy.  

KRATOS

A teraz żelaznego klinu straszne ostrze  
Niech, piersi mu przeszywszy, na głaz go rozpostrze.  

HEFAJSTOS

O biada! Prometeju! Twa boleść mnie wzrusza! 

KRATOS

Co? Jęczeć masz odwagę nad wrogiem Zeusza?  
Bodajbyś tak nie płakał nad swą dolą własną! 

HEFAJSTOS

A tobie, gdy to widzisz, czyż oczy nie gasną? 

KRATOS

Ja widzę, że nań kara spadła sprawiedliwa. 
Hej! Jeszcze jego boki zawrzyj w swe ogniwa! 

HEFAJSTOS

Uczynić wszak to muszę! Po cóż te rozkazy? 

KRATOS

Tak! Będę rozkazywał, krzyczał po sto razy! 
Zejdź na dół i potężnie skrępuj mu i uda. 

HEFAJSTOS

Dokonam tego łatwo, nie żadne to cuda. 

KRATOS

A teraz gwoździe kajdan silnie wbić mu trzeba:  
Pamiętaj: twardy na cię patrzy sędzia z nieba. 

HEFAJSTOS

Twój język jakżeż twojej dorównał postaci! 

KRATOS

Pozostań niewieściuchem! Lecz się nie opłaci  
Przyganiać mojej złości i mojej tężyźnie. 

HEFAJSTOS

Uchodźmy! Z tych on więzów już się nie wyśliźnie. 
Hefajstos odchodzi.

KRATOS

zwrócony do Prometeusza
A ty się tu przechwalaj! Własność kradnij bożą 
Dla tworów, co się tylko na dzień jeden mnożą!  
Czyż zwolnią cię śmiertelni z tych pęt? Niech odpowie  
Twój przemysł16! Przemyślnikiem zwali cię bogowie —  
Fałszywie! Baczże17 teraz, by przez twe przemysły  
Żelazne się łańcuchy na tobie rozprysły. 
Kratos i Bia odchodzą.

SCENA 2

PROMETEUSZ

sam
Skrzydlatych wiatrów pełne niebieskie przestworza, 
Potoków wy źródliska i ty, falo morza  
Rytmiczna, i ty, ziemio, wszystkich nas rodzico, 
I ty, wszechwidzącego słońca krągłe lico,  
Spojrzyjcie, jakie znoszę, bóg, od bogów znoje! 
Na trudy popatrzcie się moje, 
Na srom18, którego ciężar na mych barkach legł 
Po nieskończony wiek! 
Takimi więzy19 chce mnie dzisiaj zmóc 
Ten nieśmiertelnych hufców młody wódz20. 
Nie tylko czas dzisiejszy pogrąża mnie w łzach, 
Lecz także dni, co idą! Ach! Biada mi! Ach! 
Kiedyż się skończy moich cierpień bieg?! 
Lecz po cóż ja to mówię? Widzę, co się stanie, 
I jutro żadna na mnie klęska niespodzianie 
Nie spadnie, a niniejszej trza ulegać doli 
Jak można najpogodniej: konieczności woli  
Przełamać nikt nie zdoła! Darmo krzyczeć „biada!”  
Czy milczę, czy nie milczę, na jedno się składa.  
Człowieka chciałem zbawić; za to mnie w tej chwili 
Do skały zakutego w łańcuchy przybili. 
Płomienistegom ognia źródło skrył21 w łuczywie: 
W nim wszelkich sztuk dla ludzi nauczyciel żywie22,  
Wszelkiego mistrz pożytku, i za tę przewinę, 
Zawieszon23 na powietrzu, w tych okowach ginę. 
Na wozie skrzydlatym przylatują z powietrza Okeanidy.
Ojej, ojej! 
Co słyszę? Jakiż zapach płynie do tych stron! 
Jakież tu ślą go smugi? 
Czy człek do tych samotnych zabłąkał się kniej, 
Czy bóg, czy jeden i drugi? 
Pragnieli świadkiem być24 boleści mej, 
Lub czego chce tu on? 
Patrzajcie! Oto leży skrępowany bóg, 
Przez Zeusa znienawidzon i przez wszystkie bogi, 
Co złotych jego zamków przestępują progi,  
Za miłość ku ludziom go zmógł! 
Ach, ach! Co słyszę znowu? Jakby ptaków lot!  
Od skrzydeł falujących drży powietrze w krąg.  
Ach! Jakikolwiek zjawi się tu miot, 
Nowych to dla mnie trwóg i nowych źródło mąk! 

PARODOS

CHÓR OKEANID, PROMETEUSZ

STROFA 1.

CHÓR

Nie lękaj się niczego! Przyjacielski huf25
Ciężkim brzemieniem słów  
Zdołał przekonać rodzica  
I w chyżym pędzie do twych przybiegł skał;  
Wiatr szybkolotny ku tobie mnie gnał. 
Szczęk młota w mój podziemny przecisnął się dom, 
W tej swojej grozie 
Z przerażonego lica  
Starł mi dziewiczy srom26 —  
Bosa w skrzydlatym pomknęłam tu wozie. 

PROMETEUSZ