Pani Shaladoru - Anne Bishop - ebook

Pani Shaladoru ebook

Anne Bishop

4,7

Opis

Przed wiekami Shaladorczycy, uchodźcy ze zniszczonego terytorium, znaleźli schronienie w Dena Nehele. Nim jednak zdążyli zadomowić się w nowym miejscu, władzę przejęły tam okrutne królowe. Zabraniały uchodźcom kultywowania rodzimych tradycji, a tych, którzy ośmielali się stawiać opór, bezwzględnie karały. Shaladorczycy – skazani na życie w rezerwatach – nigdy nie nazwali tej krainy domem. Po oczyszczeniu Terreille ze skazy Dorothei SaDiablo władzę w Dena Nehele obejmuje Cassidy – Królowa nosząca Różowy Kamień. Stawiając czoła wielu przeciwnościom, stara się odbudować terytorium i udowodnić, że potrafi godnie władać zarówno nim, jak i jego ludem. Choć wie, jak trudne to wyzwanie, nie zdaje sobie sprawy, że będzie zmuszona wezwać moce, które omal nie pozbawią jej życia. Oddany Cassidy Gray pomoże jej wyjść z tej próby obronną ręką, jednak już niebawem będą na nią czyhać kolejne niebezpieczeństwa. Czarne Wdowy dostrzegają w splątanych sieciach niepokojącą wizję – nadchodzi coś, co na zawsze zmieni i Dena Nehele, i jego Królową.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 645

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (147 ocen)
107
31
9
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Asiorek71

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




Anne Bishop

Pani Shaladoru

Czarne Kamienie – KSIĘGA VIII

Przełożyła Monika Wyrwas-Wiśniewska

Kraków 2010

Nadine, Merri Lee i Annemarie oraz Neeli

Tytuł oryginału: Shalador's Lady

Copyright © 2010, Anne Bishop

All rights reserved

www.annebishop.com

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo INITIUM

Cover illustration by Larry Rostant

Represented by Artist Partners Ltd

Tłumaczenie z języka angielskiego: Monika Wyrwas-Wiśniewska

Redakcja: Anna Płaskoń-Sokołowska

Korekta: Anna Płaskoń-Sokołowska, Katarzyna Wróbel

Ilustracja na okładce: Larry Rostant

Współpraca organizacyjna: Barbara Jarząb

Zamówienia hurtowe:

Firma Księgarska Olesiejuk Sp. z o.o. S.K.A.

tel. (22) 721 70 07 lub 09

e-mail: [email protected]

Ogólnopolski System Dystrybucji Wydawnictw Azymut Sp. z o.o.

tel. (42) 680 44 12 do 22

e-mail: [email protected]

Platon Sp. z o.o.

tel. (22) 329 50 00, (22) 631 08 15

e-mail: [email protected]

Wydanie I

ISBN 978-83-62577-28-6

Podziękowania

Bardzo dziękuję Blairowi Boone’owi za to, że nadal jest moim pierwszym czytelnikiem, Debrze Dixon za to, że jest moim drugim czytelnikiem, Dorannie Durgin za opiekę nad moją stroną internetową, Rickowi Kohlerowi za przygotowanie mapy, Pat Feidner − tak po prostu − oraz wszystkim Przyjaciołom i Czytelnikom, którzy odbywają ze mną tę podróż. Specjalne pozdrowienia dla Nikki i Sloan, humanitarnych księżniczek wampirów, które poznałam podczas rejsu na Alaskę.

Hierarchia Krwawych

Mężczyźni:

Plebejusze – przedstawiciele wszystkich ras, którzy nie są Krwawymi

Krwawy – ogólny termin oznaczający wszystkich mężczyzn Krwawych; odnosi się także do wszystkich mężczyzn Krwawych nienoszących Kamieni

Wojownik – mężczyzna noszący Kamień, równy statusem czarownicy

Książę – mężczyzna noszący Kamień, równy statusem Kapłance lub Uzdrowicielce

Książę Wojowników – niebezpieczny, niezwykle agresywny mężczyzna noszący Kamień; ma status nieco niższy niż Królowa

Kobiety:

Plebejuszki – przedstawicielki wszystkich ras, które nie należą do Krwawych

Krwawa – ogólny termin oznaczający wszystkie kobiety Krwawych; najczęściej odnosi się do kobiet Krwawych nienoszących Kamieni

Czarownica – kobieta Krwawych, która nosi Kamienie, ale nie jest przedstawicielką żadnego z pozostałych szczebli hierarchii; oznacza także każdą kobietę noszącą Kamień

Uzdrowicielka – czarownica, która leczy rany i choroby, równa statusem Kapłance i Księciu

Kapłanka – czarownica, która opiekuje się ołtarzami, sanktuariami i Ciemnymi Ołtarzami, prowadzi ceremonie składania ofiar, równa statusem Uzdrowicielce i Księciu

Czarna Wdowa – czarownica, która leczy umysł, tka splątane sieci snów i wizji, jest wyszkolona w dziedzinie iluzji i trucizn

Królowa – czarownica, która rządzi Królestwem; uważana jest za serce kraju, moralną ostoję Krwawych i centralny punkt ich społeczeństwa

Miejsca akcji

Terreille

Dena Nehele

góry Tamanara

Szara Przystań – posiadłość rodzinna i miasto

Eyota – wioska we wschodnim rezerwacie Shaladorczyków

Ebon Askavi (Czarna Góra, Stołp)

Hayll

Zuulaman

Kaeleer (Królestwo Cieni)

Askavi

Ebon Askavi (Czarna Góra, Stołp)

Ebon Rih – dolina leżąca na terytorium Stołpu

Riada – wioska Krwawych w Ebon Rih

Dea al Mon

Dharo

Pole Tkaczek – wioska Krwawych

Bhak – wioska Krwawych

Wełnista Skóra – wioska plebejuszy

Dhemlan

Amdarh – stolica

Halaway – wioska w pobliżu Pałacu SaDiablo

Pałac SaDiablo

Nharkhava

Tajrana – stolica

Scelt (czyt. Szelt)

Maghre (czyt. Ma-gra) – wioska

Piekło (Królestwo Ciemności, Królestwo Zmarłych)

Ebon Askavi (Czarna Góra, Stołp)

Pałac SaDiablo

Uwaga autorki:

DWÓR CASSIDY

Shira – Czarna Wdowa/Uzdrowicielka

Vae – czarownica; Sceltie

Reyhana – shaladorska Królowa

Książęta Wojowników

Archerr

Burne

Haele

Jared Blaed (Gray)

Ranon – zastępca Talona

Shaddo

Spere

Talon – Dowódca Straży

Theran – Pierwsza Eskorta

Książęta

Powell – Zarządca Dworu

Wojownicy

Bardric

Cayle

DWÓR KERMILLI

Wojownicy*

Aston

Bardoc

Flynton – Dowódca Straży

Gallard – Zarządca

Jhorma – Faworyt

Kenjim

Laska

Liekh

Ridley

Trae

Kamienie

Biały

Żółty

Oko Tygrysa

Różowy

Letnie Niebo

Purpurowy Zmierzch

Opal**

Zielony

Szafir

Czerwony

Szary

Szaroczarny

Czarny

Składając Ofiarę Ciemności, dana osoba może otrzymać Kamień o trzy poziomy niższy od Kamienia otrzymanego na mocy Przyrodzonego Prawa.

Przykład: Biały otrzymany na mocy Przyrodzonego Prawa może obniżyć się do Różowego.

Im niższy poziom, tym większa moc.

Uwaga: mapa została stworzona przez autorkę niebędącą specjalistką w dziedzinie kartografii. Wszystkie odległości są względne i mogą zostać zmienione bez ostrzeżenia.

Kiedy wieści o dobroci i odwadze nowej Królowej rozeszły się po terytorium Dena Nehele, Czarne Wdowy poczuły drżenie ziemi. Kiedy jednak utkały splątane sieci marzeń i wizji, to, co zobaczyły, nie przyniosło im pociechy.

Wiele z nich ujrzało miodowe grusze, uginające się pod ciężarem dojrzałych owoców, wyrastające z gnijących ciał porzuconych na polach walki. Kilka zobaczyło nowy początek w kolorach zachodu słońca. Wizje nie były jasne – dawały jednak pewność, że coś w Dena Nehele zmienia się już na zawsze.

W Ebon Askavi, Sanktuarium Czarownicy, inna Czarna Wdowa również studiowała marzenia i wizje w swej splątanej sieci – i zobaczyła więcej niż jej siostry.

A kiedy z jej szafirowych oczu popłynęły łzy, nawet ona nie potrafiła powiedzieć, czy zwiastowały smutek, czy radość.

JEDEN

Terreille

Ranon wyszedł na taras znajdujący się na tyłach rezydencji Szara Przystań, zamknął ciemne oczy i podniósł do ust drewniany flet. Zawahał się, gdyż ostrożność wyuczona przez lata doświadczeń toczyła w jego duszy bój z nadzieją, jaką przyniosła ze sobą pani Cassidy, Królowa rządząca obecnie terytorium Dena Nehele.

Właśnie w imię tej nadziei i rodzącego się zaufania Ranon zaczerpnął tchu i zaczął grać Powitanie słońca – pieśń, której nie słyszano poza rezerwatami Shaladorczyków od wielu, wielu lat. A nawet w samych rezerwatach nigdy nie grano jej publicznie.

Tej i innych pieśni nauczył go dziadek. Przechowywali je dla przyszłych pokoleń Strażnicy Tradycji, od kiedy kilka wieków temu Shaladorczycy uciekli ze swego zrujnowanego terytorium i osiedlili się w południowej części Dena Nehele. Ludziom dobrze się tam wiodło, więc zapuszczali korzenie, szanując lokalne tradycje, ale nie zapominając o własnych, gdyż zawsze żywili nadzieję, że pewnego dnia będą mieli znowu własne terytorium.

Kiedyś była to żyzna ziemia, gdzie dobrze się żyło pod rządami królowych noszących Szare Kamienie, ale po śmierci Lii rozpoczął się powolny upadek Dena Nehele. W ciągu następnych dwóch pokoleń zdobyły tu władzę królowe wspierane przez Dorotheę SaDiablo, Najwyższą Kapłankę Hayll. Dorothea nienawidziła ludu Dena Nehele za to, że tak długo się jej opierał, ale jeszcze bardziej pałała nienawiścią do Shaladorczyków z powodu Jareda − wojownika noszącego Czerwony Kamień, który był mężem i Faworytem Lii, ostatniej Szarej Pani rządzącej Dena Nehele.

Ponieważ Dorothea nienawidziła ludu Jareda, posłuszne jej królowe starały się zniszczyć wszystko to, co shaladorskie. Granice rezerwatów, w których osiedlili się Shaladorczycy, kurczyły się coraz bardziej, aż nie można już było wyżywić ludzi z tego, co rodziła ziemia. Zabroniono kultywowania shaladorskich zwyczajów. Potajemnie uczono tradycyjnego tańca i muzyki, skrycie przekazywano shaladorskie opowieści, ponieważ wszystko to wiązało się z wielkim ryzykiem.

Dziadek Ranona ze strony ojca był Strażnikiem Tradycji Muzyki. Nazywał się Yairen i wciąż pozostawał silnym, milczącym i szanowanym przywódcą w Eyocie, wiosce, w której wychował się jego wnuk. Yairen był utalentowanym muzykiem i uważał, że wpajanie młodemu pokoleniu pieśni, które ukształtowały serce Shaladoru, to jego patriotyczny obowiązek.

Gdy Królowa Prowincji, która władała tym rezerwatem, dowiedziała się o praktykach Yairena, kazała trzykrotnie połamać mu ręce za to, że uczy rzeczy zabronionych. Pomimo że kości się zrosły, po tych torturach Yairen ledwie mógł utrzymać flet w palcach, nie wspominając o grze. Ale nawet mimo okaleczonych rąk dawał swojemu wnukowi lekcje.

Muzyka była więc dotąd w życiu Ranona tajemnicą i rzeczą zakazaną. Choć czasami przyznawał się, że umie grać na flecie, nigdy nie demonstrował swych umiejętności w obecności ludzi, którym nie ufał, a przed tymi, których darzył zaufaniem, rzadko wykonywał pieśni Shaladoru.

Czy Królowa, której teraz służy, jest w stanie pojąć, ile go kosztuje, by stać tu teraz i grać muzykę swego ludu? Zapewne nie. Pani Cassidy zdawała sobie sprawę z jego niechęci do gry, ale nawet Shira – jego kochanka, Czarna Wdowa i Uzdrowicielka − nie miała pojęcia, jak głęboko strach i nadzieja wniknęły w jego serce w ciągu tych ostatnich dni, kiedy dźwięki fletu w niemal magiczny sposób łączyły się z resztą świata. Tak, bał się, ale nadzieja na coś nowego i lepszego sprawiała, że stawał tutaj, w miejscu, które było twierdzą okrutnych królowych, i grał muzykę, mogącą sprowadzić na niego okrutną karę.

Z wciąż zamkniętymi oczami Ranon zaczął grać kolejną pieśń, a jego serce rosło z każdą nutą, napełnione radosnym spokojem.

– Długo jeszcze zamierzasz tak stać i wygrywać serenady sadzonkom?

Otworzył oczy i opuścił flet. Spokój, który czuł jeszcze przed chwilą, zniknął, gdy niespodziewanie obok niego wyrósł Theran Szary.

Nie lubili się z Theranem. Nigdy. Jednak w jego pytaniu wyczuł jedynie uprzejme zainteresowanie.

– Kwadrans – odparł, rzucając okiem na klepsydrę unoszącą się obok niego w powietrzu. Sądząc z tego, ile piasku zebrało się na jej dnie, grał już jakieś pół godziny. – Gray twierdzi, że to pomaga miodowym gruszom rosnąć.

– Naprawdę obawia się, że uschną, jeśli nie będziesz im grał? – spytał Theran, przyglądając się trzynastu donicom stojącym pod wysokim klombem, który tworzył naturalną balustradę tarasu.

Serce Ranona podskoczyło niespokojnie na samą myśl o tym, że któraś z małych miodowych grusz mogłaby uschnąć. Jednak nikomu nie przyznałby się, ile znaczy dla niego ten żywy symbol przeszłości.

Jared sprowadził do Dena Nehele sześć miodowych grusz, a jedną podarował Lii. Została zasadzona tutaj, w Szarej Przystani, i trwała w ogrodzie jeszcze długo po uschnięciu, jako symbol wykpiwający Królową z Szarym Kamieniem, która kiedyś tu rządziła. Okazało się jednak, że pod uschniętym drzewem ukryto trzynaście miodowych gruszek, starannie zabezpieczonych Fachem. Ukryła je tam sama Lia, a znalazła Cassidy – był to jej pierwszy krok na drodze do odnalezienia skarbu Szarych. Te małe drzewka były nićmi nadziei, które wiązały przeszłość z przyszłością.

– Wszystko jedno, co myśli Gray – skwitował Ranon. – Królowa zażyczyła sobie, żebym co rano grał na flecie gruszom, więc gram.

Jeszcze zanim skończył mówić, wiedział, że źle dobrał słowa.

– Cóż, w ten czy inny sposób wszyscy gramy tak, jak nam nakaże Królowa, nieprawdaż? – zapytał Theran. Potem rzucił okiem na Ranona i dodał nieco złośliwie: – Lepiej graj szybciej, bo nim siądziesz do śniadania, zabraknie nie tylko mięsa i jajek, ale nawet owsianki.

My już chyba nawet nie staramy się współpracować, pomyślał Ranon. Wszyscy na dworze doskonale wiedzieli, że nienawidzi owsianki, a on sam nigdy tego nie ukrywał. A zatem Theran bez wątpienia powiedział to złośliwie. Tylko dlaczego? Ponieważ się nie lubili, a wszelkie próby zachowania choćby pozorów grzeczności zwykle nie trwały dłużej niż kilka minut?

Na ognie piekielne! Od czasu gdy Cassidy odnalazła skarb i udowodniła, że jej przeznaczeniem jest rządzić Dena Nehele, Theran na zmianę robił się gorący i zimny, wszyscy jednak starali się współpracować dla dobra ziemi i Królowej. A przynajmniej dla dobra ziemi. Reszta mężczyzn tworzących Pierwszy Krąg Cassidy doskonale wiedziała, że Theran nie jest tak oddany Królowej jak oni. Służba na jej dworze była jednym z warunków umowy, jaką zawarł, by sprowadzić do Dena Nehele Królową z Kaeleer. Jednak przyjęcie tego warunku nie było równoznaczne z chęcią służenia. Choć trzeba przyznać, że ostatnio Theran starał się współpracować z Cassidy, zamiast się jej sprzeciwiać.

– Wiesz co? – dodał Theran. – Zostawię dla ciebie moją porcję owsianki.

Ranon poczuł gwałtowny wzrost napięcia. Gorący podmuch powietrza i niewypowiedziane zaproszenie do przelania krwi.

– Masz dwadzieścia siedem lat, a ja trzydzieści – powiedział chłodno. – Nie uważasz, że obaj jesteśmy za starzy na to, żeby skoczyć sobie do gardeł z powodu głupiej owsianki?

Theran cofnął się gwałtownie, jakby dostał w twarz. Po chwili jednak wyszczerzył zęby i postąpił krok w kierunku Ranona.

Ranon za pomocą Fachu zniknął klepsydrę i flet i instynktownie odsunął się na bok, by zyskać więcej miejsca na manewry. Nosił Opal, a Theran – Zielony. Obaj byli Książętami Wojowników, agresywnymi drapieżnikami, urodzonymi, by stawać na polu walki. Jeśli uwolnią przeciwko sobie swą psychiczną moc, mogą zniszczyć rezydencję i zabić wiele mieszkających tu osób, nim ktokolwiek dostrzeże niebezpieczeństwo. Zresztą i bez użycia mocy, która czyniła z nich Krwawych, obaj mogli poważnie ucierpieć w starciu wręcz. A jeśli któryś z nich odniesie rany uniemożliwiające mu dalszą służbę, dwór zostanie zerwany, a wraz z nim legnie w gruzach nadzieja Ranona na polepszenie losu Shaladorczyków.

Świadomie więc wycofał się ze starcia, subtelnymi ruchami ciała pokazując, że uznaje Therana za dominującego mężczyznę. Było to prawdą, jeśli chodzi o rangę Kamieni, ale pod żadnym innym względem. I to również dał do zrozumienia.

W zielonych oczach Therana zamigotała furia. Zamiast zaakceptować fakt, że Ranon mu ustępuje, postąpił kolejny krok. I właśnie wtedy…

Theran? Theran!

Żeby też zostać ocalonym przez Sceltie, pomyślał Ranon z goryczą, widząc, jak Theran pospiesznie wycofuje się do rezydencji, a chwilę później na taras wbiega niewielki, brązowo-biały pies.

– Dzień dobry, pani Vae – powiedział Ranon bardziej uprzejmie, niż było to konieczne.

Suczka zawarczała na niego ostrzegawczo.

Ranon rzucił okiem na Purpurowy Zmierzch ukryty w gąszczu jej futra i postanowił nie reagować. Vae była krewniakiem – taką nazwą określano Krwawych, którzy nie byli ludźmi – i dobrze wiedział, że w walce potrafiłaby pokonać niejednego dorosłego mężczyznę. Wprawdzie przewyższał ją kastą i rangą, ponieważ Vae była tylko czarownicą, a jej Kamień stał w hierarchii niżej od jego, niemniej odznaczała się szybkością i miała ostre zęby, do których użycia Ranon nie zamierzał jej prowokować.

Zwykle ty nie być tak głupi jak inni mężczyźni, więc tym razem ja cię nie gryźć – oświadczyła Vae.

– Dziękuję, pani. Doceniam tę uprzejmość.

Pojął ostrzeżenie ukryte w jej słowach – następnym razem z pewnością nie skończy się tylko na ugryzieniu.

Vae pobiegła do domu, najpewniej z zamiarem wymierzenia sprawiedliwości drugiemu głupiemu mężczyźnie.

Ranon westchnął. Omal nie zepsuł czegoś, co było równie delikatne jak sadzonki miodowych grusz rosnące w donicach.

Daj jej wszystko, co w tobie najlepsze, Ranonie, powiedziały mu królowe Shaladoru, kiedy wyjeżdżały wczoraj wieczorem. Pokaż jej, że serce i honor Shaladoru są warte takiej Królowej.

Cassidy pochodziła z Dharo i nosiła Różowy Kamień. Była wysoka, chuda, miała rude włosy, piegi i zupełnie nie przypominała pięknej i potężnej Królowej, której wizje roztaczał Theran przed Książętami Wojowników, jacy ocaleli jeszcze w Dena Nehele, kiedy opowiadał im o swoim planie uratowania terytorium.

Gdy Ranon ujrzał ją po raz pierwszy, poczuł, jak więź łącząca Księcia Wojowników z Królową oplata jego serce i duszę, poczuł, że musi poddać swoje życie jej woli. Kilka tygodni po przybyciu do Dena Nehele nowa Królowa dowiodła, że jest warta takiego zaufania, a po tym, jak w zeszłym tygodniu walczyła w obronie plebejskiej rodziny przeciwko wojownikowi i jego dwóm dorosłym synom, a potem odkryła skarb ukryty w posiadłości Szara Przystań, nawet rozczarowani dotąd jej wyglądem Książęta Wojowników zmienili zdanie, dostrzegając za tą pociągłą i niezbyt ładną twarzą osobowość prawdziwej Królowej.

Nie lubił Therana. Nigdy go nie polubi. Ale ponieważ był wdzięczny za obecność Cassidy – a wiedział, jak służy się Królowej, w którą się nie wierzy – dołoży starań, żeby panowały między nimi pokojowe relacje.

Chcąc odzyskać nieco tego spokoju, który czuł przedtem, Ranon przywołał flet i grał jeszcze przez jakiś czas.

* * *

Theran zatrzymał się w progu jadalni i przez chwilę obserwował ludzi zebranych przy stole. Mężczyźni tworzący Pierwszy Krąg, chociaż oddali się na służbę Cassidy, wciąż pozostawali wobec niej nieufni. Doskonale wiedzieli, jaką krzywdę wyrządzić może jeden rozkaz zdeprawowanej Królowej, a właśnie takie jeszcze niedawno tu rządziły. Theran czuł, że bez względu na to, co mówili, byli rozczarowani brakiem mocy i urody Cassidy.

To jednak właśnie ona znalazła skarb, który Lia ukryła z pomocą Thery – Czarnej Wdowy i swojej najbliższej przyjaciółki. Skarb nie tylko odbudował osobisty majątek rodu Szarych, ale również ujawnił dzienniki i portrety osób ważnych dla historii Dena Nehele, które doskonale wiedziały, jak wielkie znaczenie ma honor. Te archiwalne dokumenty ukazywały w wyraźnych barwach przeszłość, która ukształtowała współczesnych mieszkańców tego terytorium. Cassidy zaś swoimi czynami udowodniła, że jest tak samo wartościową Królową jak Lia.

Dlatego właśnie Theran postanowił być Pierwszą Eskortą Cassidy już nie tylko z nazwy. Chciał służyć jej tak, jakby czuł z nią prawdziwą więź – jak reszta Pierwszego Kręgu. Tyle że nie czuł tej więzi i choć miał najlepsze intencje, służenie Cassidy drażniło go. Doceniał to, co dotąd osiągnęła, ale nadal uważał, że skoro ona zdołała zrobić aż tyle, Królowa, jakiej pragnął dla Dena Nehele, uczyniłaby o wiele więcej. Krwawi musieli sięgać znacznie głębiej, pod nieatrakcyjną powłokę i Różowy Kamień Cassidy, by dostrzec, że ma coś do zaoferowania tej ziemi i jej ludowi – większość jednak była nią tak bardzo rozczarowana, że nawet nie próbowała się starać.

Jej kontrakt na rządy w Dena Nehele zawarty został tylko na rok, pomyślał Theran, zajmując swoje miejsce przy stole. Wytrzymam tyle. I wykorzystam ten czas na znalezienie odpowiedniej Królowej dla Dena Nehele.

Przy „odpowiedniej Królowej” Theran nie byłby codziennie doprowadzany do furii obecnością cholernego Księcia Wojowników z Shaladoru. Jedynym usprawiedliwieniem jego dzisiejszego zachowania był fakt, że Ranon drażnił go jeszcze bardziej niż Cassidy. Przez całe swoje życie Theran był Szarym, ostatnim potomkiem linii Szarych Królowych Dena Nehele. Jego przeznaczeniem było zostać Przywódcą – Księciem Wojowników, za którym pójdą pozostali. I póki nie sprowadził Cassidy do Dena Nehele, dokładnie tak było. Teraz jednak ludzie patrzyli na ciemne włosy i złocistą skórę Ranona, a w Theranie, zamiast potomka Szarych, widzieli tylko jednego z Shaladorczyków. Co gorsza, traktowali go jak przywódcę, ale nie jak Przywódcę. Odkąd zjawiła się tu Cassidy, zachowywali się tak, jakby nazwisko „Szary” straciło na znaczeniu

Wściekły Theran zaczął nakładać sobie podwójną porcję mięsa, jajek i ziemniaków – zabierając tym samym przydział Ranona. Kiedy jednak sięgnął po drugi stek, Cassidy wyciągnęła pusty talerz i uśmiechnęła się do niego. Widząc ostre spojrzenia zebranych przy stole mężczyzn, nie mógł zrobić nic innego, jak tylko oddać jej połowę porcji. Gdy Cassidy postawiła przed sobą talerz, ale nie zaczęła jeść, poczuł się urażony. Dlaczego odebrała mu jedzenie, skoro sama nawet go nie tknęła?

Przynajmniej Ranonowi naprawdę została już tylko owsianka, pomyślał złośliwie. A potem spojrzał na swego kuzyna Graya i natychmiast przypomniał sobie, dlaczego wciąż próbuje dogadać się z Cassidy.

Gray miał piętnaście lat, kiedy został pojmany przez okrutną Królową, a tortury złamały nie tylko jego ciało, ale i wrażliwy umysł. Teraz jednak, po dwunastu latach, z chłopca wreszcie stawał się mężczyzną, ponieważ jako chłopiec nie mógłby zostać kochankiem Cassidy.

Postępy były wyraźne. Kiedy przybyli, by zamieszkać w Szarej Przystani, Gray tak bardzo bał się przebywać w rezydencji, że początkowo nie jadał z nimi posiłków. A teraz tu był, siedział obok Cassidy i rozmawiał o…

– Co? – Theran omal nie upuścił dzbanka z kawą. – Co planujemy?

– Wyjazd do rezerwatów Shaladoru – odparła spokojnie Cassidy. – Królowe Shaladoru mnie zaprosiły. Chcą, żebym zobaczyła ziemię, z której utrzymują się ich ludzie, żebym przekonała się, co je trapi.

– To niebezpieczne – powiedział Theran. Reagował tak automatycznie na wszelkie wysiłki, które czyniła Cassidy, by spotykać się z ludem Dena Nehele, ale tym razem naprawdę obawiał się o jej bezpieczeństwo, a nie o to, jak ludzie ocenią ich Królową.

Nalał sobie kawy i zaczął jeść.

– A zatem zadaniem Talona, jako Dowódcy Straży, i Ranona, jako jego zastępcy, będzie zapewnienie mi bezpieczeństwa – stwierdziła Cassidy.

– Jeśli zamierzasz pojechać do południowego albo zachodniego rezerwatu, to muszę zgodzić się z Theranem – wtrąciła Shira. – One graniczą z innymi terytoriami, których ludy równie desperacko jak my starają się odbudować swoje ziemie.

– Czego się boisz? – zwróciła się Cassidy do Shiry. – Że spróbują mnie porwać?

– Tak.

Wokół stołu zapadła cisza. Psychiczne zapachy nabrały ostrości, kiedy Książęta Wojowników służący w Pierwszym Kręgu zaczęli balansować na skraju furii.

– Nie doceniasz swej wartości, pani – powiedziała Shira. – Nie wiesz, ile w Terreille jest warta dobra Królowa. Szczególnie teraz.

– Porwana Królowa nie jest nic warta – zaprotestowała Cassidy. – Nie można jej zmusić do rządzenia.

– Ale porwanie Królowej może oznaczać kolejną wojnę.

Cassidy odsunęła się na oparcie krzesła, wyraźnie zaskoczona.

– Rodzinna wioska Ranona leży we wschodnim rezerwacie, przy górach Tamanara, daleko od granic z innymi terytoriami – powiedziała Shira. – Jest zabezpieczony ze wszystkich stron.

– Ale nie przed tymi, którzy w nim żyją – mruknął Theran.

– Lud Shaladoru nie ma powodu źle życzyć pani Cassidy – stwierdziła zimno Shira.

– Książę Theranie, możesz dyskutować na ten temat, jak długo chcesz, ale ja już podjęłam decyzję – oświadczyła Cassidy. – Za pięć dni odwiedzę rezerwat Shaladorczyków. Ustal z Powellem i Talonem, jakie przygotowania trzeba poczynić do tej wizyty.

Jeszcze dwa tygodnie temu wycofałaby się, pomyślał Theran. Uszanowałaby to, że on, Theran Szary, wie więcej o potrzebach Dena Nehele – a inni Książęta Wojowników, którzy jej służą, również by mu się nie sprzeciwili.

Nadal był przywódcą, ale już nie Przywódcą.

Czuł się tak, jakby stracił coś zbyt ulotnego, by dało się to nazwać, niemniej poczucie straty było dojmujące.

– W takim razie zacznę planować wyjazd – powiedział, wstając od stołu. Zabrał swój talerz i kubek z kawą. – Jeśli mi wybaczysz, dokończę śniadanie przy pracy.

Ledwie zaczekał na jej skinienie głową, niemniej zrobił to, czego wymagał Protokół. Chwilę później wyszedł z jadalni, by dokończyć posiłek z dala od kobiety, którą sam tu sprowadził, a która w tym momencie była dla niego prawdziwą zmorą.

Cassidy może zrobić coś dobrego przez ten swój rok rządów. Jednak pozwalanie Shaladorczykom, by sądzili, że znaczą więcej niż reszta Dena Nehele, nie przyniesie żadnego pożytku.

To wina Ranona. Nigdy nikomu nie pozwolił zapomnieć, jak bardzo Shaladorczycy cierpieli pod rządami okrutnych królowych Dorothei. Nigdy też nie pozwolił zapomnieć Theranowi, że gdyby nie nazywał się Szary, podzieliłby los innych Shaladorczyków. Dawał w ten sposób do zrozumienia, że jego życie było łatwe, co stanowiło oczywistą nieprawdę. Jako ostatni z rodu Szarych dorastał w obozach zbiegów, ukrytych w górach Tamanara, wśród ludzi, którzy nie tylko przez całe życie, ale nawet po śmierci walczyli ze zdeprawowanymi królowymi. Wyszkolił go Talon, Książę Wojowników z Szafirowym Kamieniem, który od trzystu lat był żyjącym demonem – a niegdyś przyjaźnił się z Jaredem i Blaedem, Księciem Wojowników, który pomógł Jaredowi oszukać straż Dorothei SaDiablo i sprowadzić Lię z powrotem do Dena Nehele.

W żadnym razie nie było to życie łatwe, choć inni mężczyźni niewątpliwie cierpieli bardziej. Na przykład Gray.

To tylko rok, myślał Theran, wchodząc do swojego pokoju. Niewiele może się przez ten czas zmienić.

Kończył jeść śniadanie, ignorując cichy wewnętrzny głos, który mówił mu, że już zmieniło się bardzo dużo.

* * *

Na stole została tylko owsianka.

Ranon stłumił westchnienie i zajął miejsce obok Shiry. Siedząca naprzeciwko Cassidy miała przed sobą pełny talerz mięsa, jajek i pieczonych ziemniaków.

– Kawy? – spytała Shira, biorąc dzbanek.

– Tak, proszę. – Wyskrobał do swojej miski resztki owsianki, sam siebie przekonując w myślach, że to także jest jedzenie i powinien być za nie wdzięczny.

Co nie znaczy, że musi je lubić.

Mimo niechęci zaczął jeść.

– Idziesz popracować w ogrodzie? – zwrócił się Gray do Cassidy.

– Nie dziś – odparła. – Idę z Shirą zobaczyć, jak się czuje ta ranna plebejska dziewczynka.

Ranon spiął się podobnie jak wszyscy mężczyźni przy stole. Nikt jednak nie zaprotestował, co było miłym zaskoczeniem. Theran zawsze zrzędził, kiedy Cassidy chciała opuścić posiadłość.

– Książę Spere i ja mamy dziś służbę. Jeśli uważasz, że Pierwszy Krąg powinien wyraźniej okazać swoją obecność, poproszę, by towarzyszyli nam również książę Shaddo i Lord Cayle – powiedział Archerr. I choć nie spuszczał wzroku z Cassidy, Ranon wiedział, że pytanie skierowano do niego jako zastępcy Talona. Nieznacznie skinął więc głową. Nie była potrzebna dodatkowa eskorta, by zapewnić Cassidy bezpieczeństwo, ale nie zaszkodzi przypomnieć mieszkańcom miasta, że Królowej służą silni mężczyźni.

– Być może pani Vae również zechce pójść z wami – powiedział Gray.

– Nie sądzę, byśmy zdołali ją przed tym powstrzymać – stwierdziła Cassidy.

Ranon parsknął cicho. Przed przybyciem Cassidy nikt nigdy nie widział w Dena Nehele Sceltie. Vae była prawdziwą lekcją dla nich wszystkich.

Powell, Książę Wojowników, który pełnił funkcję Zarządcy Dworu, wstał z krzesła.

– Za twoim pozwoleniem, pani, udam się do pracy.

Cassidy skinęła głową.

– Kiedy wrócę, wpadnę do ciebie i załatwię wszystko, co będzie wymagało mojej uwagi.

– Oczywiście. Ranonie, kiedy będziesz miał chwilę, chciałbym z tobą przedyskutować kwestię wizyty Królowej w twojej wiosce.

– Niedługo przyjdę – obiecał Ranon.

– Będziemy gotowe z panią Shirą za pół godziny – zwróciła się Cassidy do Archerra.

– Zobaczymy się później – powiedział Gray, delikatnie przesuwając opuszkami palców po wierzchu jej dłoni.

Tak szybko się rozwija, pomyślał Ranon, patrząc, jak Gray i reszta mężczyzn wychodzą z jadalni. Teraz zachowuje się już prawie jak Książę Wojowników.

Kiedy ostatni mężczyzna opuścił jadalnię, Ranon odsunął od siebie niedojedzoną owsiankę, a Cassidy przesunęła w jego stronę talerz z jedzeniem.

– Pani! – zaprotestował.

– Ja już jadłam – wyjaśniła. – Ustaliliśmy, że będziemy żyć oszczędnie i nie będziemy przygotowywać więcej jedzenia, niż potrzebujemy. Kiedy grałeś miodowym gruszom, doszłam do wniosku, że gdy skończysz, nie zostanie już nic do jedzenia.

Żyć oszczędnie. W rezerwatach zimę nazywano Porą Głodu, więc Ranon wiedział doskonale, że nie wolno marnować jedzenia. Znał też niepisaną zasadę tego dworu. Kiedy wszyscy wzięli swoje porcje, resztę mógł zjeść, kto chciał. Ciała Krwawych potrzebowały więcej pożywienia niż ciała plebejuszy, a im Ciemniejszy ktoś nosił Kamień, tym więcej jedzenia wymagał, by móc utrzymać moc, która żyła w jego ciele. Dlatego każdy gotów był zjeść dokładkę, jeśli tylko nadarzyła się okazja.

Ze względu na swoje spóźnienie, ale też z powodu uwag Therana, nie spodziewał się znaleźć na stole niczego prócz owsianki, którą mimo głodu ledwie znosił.

– Jeśli nie masz nic przeciwko samotnemu posiłkowi, to my z Shirą już pójdziemy.

– Nie mam nic przeciwko – zapewnił. Dotknął widelcem brzegu talerza. – I dziękuję.

Zaczekał, aż Cassidy i Shira wyjdą, i zaczął łapczywie jeść. Kiedy nalewał sobie resztkę kawy, przyszło mu do głowy, że Cassidy nie tylko zatrzymała dla niego jedzenie, ale również rzuciła na talerz rozgrzewające zaklęcie, żeby jedzenie nie wystygło.

Może to i mała rzecz. Prosta przysługa. Kiedy jednak taką przysługę wyświadcza Królowa, mówi to bardzo wiele o tym, jak będzie traktować swój lud i − Ranon miał nadzieję − również jego lud.