Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Keller pokazuje, jak duch (…) hojności połączony z duchem sprawiedliwości może dogłębnie zmienić nie tylko pojedynczych ludzi, ale całe społeczeństwo (…). „Pełnia sprawiedliwości” to prawdziwa kopalnia diamentów. – The Washington Times
W świeckim społeczeństwie panuje powszechne przekonanie, że Biblia to jedna z największych przeszkód w pełnieniu sprawiedliwości.
Czy nie propaguje zacofanych poglądów? Czy nie popiera niewolnictwa? Dlaczego właśnie w Biblii mielibyśmy poszukiwać wytycznych, jak zbudować bardziej sprawiedliwe społeczeństwo? Timothy Keller stawia wyzwanie tym stereotypowym przekonaniom i udowadnia, że Biblia to podstawowe źródło zachęty do pełnienia sprawiedliwości i okazywania współczucia potrzebującym. Pełnia sprawiedliwości to kompendium biblijnej wiedzy o sprawiedliwym życiu, które wynika z doświadczenia obfitej łaski. Autor proponuje nowe spojrzenie na współczesną ideę sprawiedliwości i praw człowieka, które zainteresuje zarówno wierzących, jak i sceptyków.
Timothy Keller urodził się i wychował w Pensylwanii. Studiował na Bucknell University, ukończył również Gordon-Conwell Theological Seminary oraz Westminster Theological Seminary. Pierwszym zgromadzeniem, któremu przewodził, był Kościół w Hopewell w stanie Wirginia. W 1989 roku z żoną Kathy i trzema synami przeprowadził się na Manhattan, gdzie założył Kościół Redeemer Presbyterian Church, który dziś liczy ponad pięć tysięcy członków, a w różnych miejscach świata zrzesza wiernych
w ponad stu nowych Kościołach. Autor książek pt. Fałszywi bogowie, Bóg marnotrawny oraz bestsellera „New York Timesa” pt. Bóg: Czy są powody, by wierzyć?. Wraz z rodziną mieszka w Nowym Jorku.
„Pełnia sprawiedliwości” to najlepsza książka o przekłuwaniu chrześcijańskiej wiary w działanie, jaką czytałem. (…) Gdyby wszyscy chrześcijanie kierowali się takim rozumieniem biblijnej sprawiedliwości, jakie prezentuje Keller, to mielibyśmy nie tylko więcej programów socjalnych i schronisk dla bezdomnych, ale cały świat wypełniałby szalom – wszechogarniający pokój. W takim świecie każdy człowiek doświadczałby życia w pełni rozkwitu. – Beliefnet.com
To najlepiej udokumentowana pod względem biblijnym i rozważna pod względem intelektualnym (przeczytajcie przypisy!) książka na temat sprawiedliwości społecznej, z jaką miałem do czynienia. Mają z niej wiele do wzięcia zarówno zwolennicy, jak i sceptycy tej idei. – Kevin DeYoung, TheGospelCoalition.org
Doskonała książka. (…) Keller, na przekór wszechobecnej emocjonalnej retoryce, kieruje do Kościoła klarowne, biblijne wezwanie do „pełnienia sprawiedliwości”. – EFCAToday.org
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 219
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Keller pokazuje, jak duch (…) hojności połączony z duchem sprawiedliwości może dogłębnie zmienić nie tylko pojedynczych ludzi, ale całe społeczeństwo (…). „Pełnia sprawiedliwości” to prawdziwa kopalnia diamentów.
– The Washington Times
„Pełnia sprawiedliwości” to najlepsza książka o przekłuwaniu chrześcijańskiej wiary w działanie, jaką czytałem. (…) Gdyby wszyscy chrześcijanie kierowali się takim rozumieniem biblijnej sprawiedliwości, jakie prezentuje Keller, to mielibyśmy nie tylko więcej programów socjalnych i schronisk dla bezdomnych, ale cały świat wypełniałby szalom – wszechogarniający pokój. W takim świecie każdy człowiek doświadczałby życia w pełni rozkwitu.
– Beliefnet.com
To najlepiej udokumentowana pod względem biblijnym i rozważna pod względem intelektualnym (przeczytajcie przypisy!) książka na temat sprawiedliwości społecznej, z jaką miałem do czynienia. Mają z niej wiele do wzięcia zarówno zwolennicy, jak i sceptycy tej idei.
– Kevin DeYoung, TheGospelCoalition.org
Doskonała książka. (…) Keller, na przekór wszechobecnej emocjonalnej retoryce, kieruje do Kościoła klarowne, biblijne wezwanie do „pełnienia sprawiedliwości”.
– EFCAToday.org
Z wyrazami szacunku i podziwu dla diakonówi diakonis Kościoła Redeemer Presbyterian Churchoraz liderów organizacji Hope for New York
I podano mu księgę proroka Izajasza, a otworzywszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność.
(Łk 4,17–18)
Powyższe słowa Jezus odczytał w synagodze w Nazarecie, zaznaczając początek swojej służby. Określił się jako zapowiedziany przez proroka Izajasza „Sługa Pański”, który „utrwali prawo na ziemi” (Iz 42,1–7). Większość ludzi ma świadomość, że Jezus przyszedł, aby przynieść przebaczenie i łaskę. Mniej znane jest biblijne nauczanie mówiące, że prawdziwe doświadczenie łaski Jezusa Chrystusa jest nieodłącznie związane z potrzebą dążenia do sprawiedliwości w świecie.
Kiedy pracowałem nad tą książką, znajomi zadawali mi dwa pytania: „Dla kogo to piszesz?” oraz „Jak to się stało, że zainteresował cię temat sprawiedliwości?”. Odpowiedzi na te pytania to jednocześnie dobry pretekst do przedstawienia wątków pojawiających się w książce.
Dla kogo przeznaczona jest ta książka?
Mam nadzieję, że książka trafi do czterech typów odbiorców. Istnieje duża grupa wierzących, którzy z radością odpowiadają na potrzebę troski o potrzebujących. Całe pokolenie obecnych studentów i absolwentów amerykańskich uczelni charakteryzuje zaangażowanie w wolontariat. Według raportu magazynu NonProfit Times, nastolatkowie i młodzi dorośli wyjątkowo chętnie zgłaszają się do programów wolontariatu. Alan Solomont, członek zarządu rządowej agencji Corporation for National and Community Service, zauważa, że „to [młode] pokolenie [...] jest dużo bardziej zainteresowane pomaganiem niż jakiekolwiek inne”1. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych odnotowano znaczący spadek zaangażowania młodych dorosłych w wolontariat, ale „współczesna młodzież dorastała w szkołach, gdzie dużą popularnością cieszyły się programy popularyzujące służbę na rzecz lokalnej społeczności, a co więcej, programy te aktywizowały nawet młodszych uczniów”2.
Jako pastor Kościoła pełnego młodych dorosłych widzę zainteresowanie tematem sprawiedliwości społecznej, ale zauważam również, że u wielu osób nie przekłada się ono na życie prywatne. Nie wpływa na ich sposób gospodarowania pieniędzmi, kształtowania kariery zawodowej, wybór miejsca zamieszkania czy dobór przyjaciół. Wiele osób traci też entuzjazm do wolontariatu z biegiem lat.
Kultura młodzieżowa zaszczepia w ludziach nie tyl-ko wrażliwość na sprawiedliwość społeczną, ale również
konsumpcjonizm, który nie zachęca do odroczonej gratyfikacji czy rezygnacji z własnych potrzeb. Zachodnia kultura popularna nie jest w stanie nikogo doprowadzić do dogłębnej życiowej zmiany, a jeśli mamy pracować na rzecz ubogich i zmarginalizowanych, zmiana taka jest niezbędna. Nawet jeśli młodzi chrześcijanie mają zarówno wiarę, jak i pragnienie pomagania potrzebującym, w ich codziennym życiu te dwie sprawy nie idą w parze. Brakuje przemyśleń na temat konsekwencji, jakie niesie za sobą Ewangelia Jezusa w kontekście czynienia sprawiedliwości we wszystkich aspektach życia. W tej książce spróbuję pokazać ową zależność.
Sprawiedliwość i Biblia
Kolejna kategoria potencjalnych czytelników to osoby, które „czynienie sprawiedliwości” traktują z pewną podejrzliwością. W dwudziestym wieku amerykański Kościół podzielił się na dwa nurty: główny – liberalny, który kładł nacisk na sprawiedliwość społeczną, oraz nurt Kościołów fundamentalistycznych – podkreślających osobiste zbawienie. Jednym z założycieli ruchu Ewangelii Społecznej był Walter Rauschenbusch, niemiecki duchowny baptystyczny, który rozpoczął swoją drogę duszpasterską w latach osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku w Hell’s Kitchen, ubogiej dzielnicy na obrzeżach ówczesnego Nowego Jorku. Zderzenie ze skrajną nędzą, jaka panowała w okolicy, sprawiło, że zakwestionował tradycyjne metody głoszenia Ewangelii, które zakładały, że należy wkładać ogrom wysiłków w zbawienie ludzkich dusz, ale nie mówiły nic na temat systemu społecznego, który trzymał ludzi w ubóstwie. Rauschenbusch rozpoczął służbę „dla duszy oraz dla ciała”, a wraz ze zmianą metody pojawiła się też zmiana teologii. Odrzucił tradycyjne doktryny biblijne, w tym doktrynę o odkupieniu. Nauczał, że Jezus wcale nie musiał wypełnić Bożego prawa, lecz umarł tylko po to, aby stać się przykładem bezinteresownej postawy3.
W konsekwencji wielu ortodoksyjnych chrześcijan uważa, że „czynienie sprawiedliwości” jest nierozerwalnie związane z odejściem od zdrowej doktryny i utratą duchowej dynamiki. Jednak Jonathan Edwards, osiemnastowieczny autor kazania „Grzesznicy w rękach rozgniewanego Boga”, zagorzały kalwinista, a na pewno zaprzeczenie definicji liberała, w swojej rozprawie „The Duty of Charity to the Poor” [Obowiązek dobroczynności wobec ubogich] zauważył: „Czy w Biblii znajdziemy nakaz bardziej kategoryczny niż nakaz ofiarności wobec ubogich?”4.
W przeciwieństwie do Rauschenbuscha Edwards argumentował, że nie trzeba zmieniać klasycznej biblijnej doktryny o zbawieniu, żeby służyć ubogim. Wręcz przeciwnie, służba taka wynika bezpośrednio z historycznego nauczania ewangelicznego. Uważał, że zaangażowanie na rzecz biednych i klasyczna doktryna biblijna przenikają się nawzajem i są nierozłączne. Dziś pogląd ten nie należy do popularnych, choć powinien. Piszę tę książkę dla ludzi, którzy nie widzą tego, co widział Edwards: kiedy dzięki Duchowi Świętemu zrozumiemy, co Chrystus dla nas uczynił, zaczynamy prowadzić życie wypełnione uczynkami sprawiedliwości i współczuciem dla ubogich5.
Chciałbym, aby uwagę na tę książkę zwrócili również młodsi ewangelikalni chrześcijanie, którzy postanowili rozszerzyć krąg swoich zainteresowań o sprawiedliwość społeczną6. Wielu z nich odrzuciło bowiem nie tylko starsze metody służby, ale również tradycyjne ewangelikalne doktryny o odkupieniu i usprawiedliwieniu przez wiarę, uznając je za zbyt „indywidualistyczne”7. Autorzy tego nurtu argumentują, że aby Kościół bardziej zaangażował się w dążenie do społecznej sprawiedliwości, niezbędne jest położenie nacisku na inne doktryny lub wręcz zmiana samych doktryn. W mojej pracy pokazuję, że tego typu debaty o odkupieniu i usprawiedliwieniu nie są konieczne, a przeformułowanie doktryny jest nie tylko błędne, ale i niepotrzebne. Doktryna ewangeliczna w swojej tradycyjnej formie, jeśli rozumiana właściwie, powinna doprowadzić osoby ją wyznające do życia pełnego uczynków sprawiedliwości.
Jest też czwarta grupa osób, którą pozycja ta powinna zainteresować. Ostatnimi czasy wzrosła liczba książek i blogów postulujących, że religia, cytując Christophera Hitchensa, „zatruwa wszystko”8. Zdaniem ich autorów religia, a zwłaszcza chrześcijaństwo, to główna siła propagująca niesprawiedliwość i przemoc na naszej planecie. Absurdem jest dla nich stwierdzenie, że wiara w biblijnego Boga wiąże się z koniecznością zaangażowania na rzecz sprawiedliwości. Jak jednak zobaczymy, Biblia to księga od pierwszej do ostatniej karty przesiąknięta tematem sprawiedliwości na świecie. Co więcej, nie tylko wzywa nas ona do sprawiedliwości, ale również wyposaża we wszystkie narzędzia potrzebne, aby wieść sprawiedliwe życie: motywację, przewodnictwo, wewnętrzną radość i moc.
Określiłem cztery pozornie odmienne grupy czytelników. Istnieje jednak między nimi jedno podobieństwo: wszystkie na swój sposób nie dostrzegają, że biblijna Ewangelia Jezusa potężnie i nierozerwalnie wiąże się z gorliwością w dążeniu do sprawiedliwości na świecie. Troska o sprawiedliwość w każdej dziedzinie życia nie jest ani sztucznym dodatkiem do biblijnego przekazu, ani też nie stoi z nim w sprzeczności.
Dlaczego interesuje mnie temat sprawiedliwości?
Jak zainteresował mnie ten temat? W dzieciństwie praktykowanie sprawiedliwości nie przychodziło mi naturalnie. W szkole podstawowej szerokim łukiem omijałem kolegę z klasy, Jeffreya – jedyne znane mi dziecko z ubogiej rodziny, o którym mówiło się, że mieszka pod mostem. W sztywnym systemie społecznym mojej szkoły istniały tylko dwie grupy: członkowie zgranej i lubianej paczki oraz nielubiani outsiderzy. Był też Jeffrey, który sam w sobie stanowił odrębną kategorię. Brzydko pachniał i nosił ubrania z second-handu, które na niego nie pasowały. Bezlitośnie z niego drwiono, był wykluczany z gier i rozmów oraz miał złe oceny, bo nikt nie chciał z nim współpracować przy klasowych projektach. Muszę przyznać, że i ja zazwyczaj go unikałem – byłem jednym z nielubianych outsiderów, dążącym do poprawy swojego statusu społecznego. Zamiast utożsamić się z kolegą i zauważyć, jak niesprawiedliwie jest traktowany, odwróciłem się od jedynego dziecka, które było większym wyrzutkiem ode mnie9.
Kiedy w drugiej połowie lat sześćdziesiątych rozpocząłem naukę w college’u, stałem się częścią pokolenia studentów zafascynowanych ruchem na rzecz praw obywatelskich. Dowiedziałem się o istnieniu metodycznej przemocy wobec czarnej ludności i pracowników ruchu obywatelskiego na południu Stanów. Pamiętam, że byłem szczególnie wstrząśnięty, kiedy zobaczyłem fotografię postrzelonego w biały dzień Jamesa Mereditha. Miało to miejsce w 1966 roku podczas marszu w obronie praw wyborczych. Na zdjęciu widać też jego oprawcę, który patrzy spokojnie w dal. Byłem zdumiony, że coś tak niesprawiedliwego jak segregacja rasowa zostało tak łatwo zracjonalizowane przez ogół społeczeństwa. Wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że większość obecnych w moim życiu białych dorosłych mówi rzeczy, które całkowicie mijają się z prawdą. Nie chodziło tylko o „kilku wichrzycieli”. Czarni mieli prawo domagać się zadośćuczynienia i naprawienia wielu szkód.
„Czy wiesz, że jesteś rasistą?”
Przez cały okres dorastania uczęszczałem do kościoła, ale kiedy trafiłem do college’u, chrześcijaństwo zaczęło dla mnie tracić swój urok. Jedną z przyczyn tego stanu była rozbieżność poglądów między moimi świeckimi znajomymi popierającymi ruch na rzecz praw obywatelskich a tradycyjnymi chrześcijanami, w których mniemaniu Martin Luther King Jr.stanowił zagrożenie dla społeczeństwa. Zastanawiałem się, dlaczego niereligijni znajomi tak gorąco wierzyli w równe prawa i w sprawiedliwość, a wierzący, których znałem, mieli ten temat w głębokim poważaniu.
Przełom nastąpił, kiedy natrafiłem na małą grupę gorliwych chrześcijan, którzy potrafili połączyć wiarę ze sprawiedliwością społeczną we wszelkich jej odmianach. Z początku po prostu zaadaptowałem swoje poglądy na tematy rasowe na grunt teologii, której uczyłem się jako chrześcijanin. Nie dostrzegałem wtedy jeszcze, że to sama Biblia kładzie podwaliny pod te poglądy. Z czasem dowiedziałem się, że starotestamentowy opis stworzenia leży u podstaw zachodniej idei praw człowieka10, a księgi profetyczne wielokrotnie wzywają do sprawiedliwości. Po latach odkryłem, że ruch na rzecz praw obywatelskich z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, który tak podziwiałem, był zakorzeniony nie tyle w ideologii sekularnej, ile w chrześcijańskich poglądach na grzech i zbawienie zaczerpniętych z afroamerykańskich Kościołów11.
Kiedy poszedłem do seminarium, które miało mnie przygotować do służby, poznałem afroamerykańskiego studenta, Edwarda Ellisa, który zaprzyjaźnił się ze mną i moją przyszłą żoną Kathy Kristy. Udzielił nam kilku ciekawych, ale i dosadnych lekcji o tym, jak naprawdę wygląda niesprawiedliwość w amerykańskiej kulturze. „Czy wiesz, że jesteś rasistą?” –spytał mnie kiedyś, siedząc w naszej kuchni. „Nie jest to zamierzone i nie chcesz tego, ale jesteś, i już. Nic na to nie poradzisz”. Stwierdził też: „Kiedy czarni robią coś w określony sposób, mówi się, że taka już jest ich kultura. Ale kiedy biali coś robią, to znaczy, że robią to w ten właściwy sposób. Nie zdajesz sobie sprawy, że sam też pochodzisz z jakiejś kultury. Nie widzisz, jak wiele twoich przekonań i zwyczajów wynika właśnie z niej”. Zaczęliśmy dostrzegać, w jak wielu przypadkach nasze kulturowe inklinacje zmieniły się w zasady moralne, które następnie posłużyły do oceny i krytyki ludzi innych ras. Siła argumentów Ellisa była tak duża, a one same tak słuszne, że, ku naszemu zdziwieniu, przyznaliśmy mu rację.
Na początku mojej służby duszpasterskiej, kiedy prowadziłem Kościół w Hopewell w stanie Wirginia, postanowiłem zrobić doktorat na temat szkolenia diakonów. Pod względem organizacyjnym Kościół prezbiteriański wyróżnia dwa rodzaje usługujących – starszych i diakonów. Dawniej zadaniem diakonów była praca z ubogimi i potrzebującymi w społeczności lokalnej, jednak z biegiem lat funkcja ta zanikła, a diakoni stali się bardziej gospodarzami i skarbnikami. Mój promotor zachęcił mnie do prześledzenia historii tego urzędu i opracowania metod, jakie mogłyby pomóc Kościołom prezbiteriańskim przywrócić ten zagubiony aspekt życia ich zborów.
Podjąłem wyzwanie, które, jak się okazało, uruchomiło we mnie proces przemiany. Udałem się na wydział pracy socjalnej pobliskiego uniwersytetu, zdobyłem listę podstawowych lektur omawianych na zajęciach i pochłonąłem je wszystkie. Prześledziłem dane historyczne na temat pracy kościelnych diakonów na rzecz pierwszych publicznych organizacji socjalnych w Genewie, Amsterdamie i Glasgow. Opracowałem kursy i szkolenia dla diakonów, a także stworzyłem materiały mające pomóc liderom Kościoła w opracowaniu wizji służby nie tylko „słowem” – poprzez głoszenie i nauczanie, ale też i „czynem”, mającej odpowiadać na materialne i ekonomiczne potrzeby ludzi12.
Kiedy moja kadencja pastora w Wirginii dobiegła końca, zacząłem uczyć w Westminster Theological Seminary w Filadelfii. Czworo członków mojego wydziału mieszkało w śródmieściu i prowadziło wykłady na temat służby w centrach miast. Raz w tygodniu mieliśmy spotkanie wydziału, na które zawsze przychodziłem piętnaście minut wcześniej, żeby porozmawiać z jego kierownikiem, Harviem Connem. Harvie był niesamowicie oddany pracy i życiu w mieście. Do głębi zdawał też sobie sprawę z systemowej niesprawiedliwości panującej w naszym społeczeństwie. Kiedy wspominam tamten okres, odkrywam, że nauczyłem się od niego znacznie więcej, niż byłem wtedy świadomy. Dwadzieścia pięć lat temu przeczytałem jego niewielką książeczkę Evangelism: Doing Justice and Preaching Grace [Ewangelizacja – czynienie sprawiedliwości i głoszenie łaski]13, a jej myśli przewodnie ukształtowały moje poglądy na temat Boga i Kościoła.
Zainspirowany nauczaniem Harviego i wszystkimi doświadczeniami z Kościołów miejskich w Filadelfii, jakie zdobyłem w latach osiemdziesiątych, w 1989 roku przyjąłem zaproszenie, by przeprowadzić się do centrum Nowego Jorku i założyć tam nowy Kościół Redeemer Presbyterian Church.
Łaska a bycie sprawiedliwym
Między małym miasteczkiem Hopewell na południu Stanów Zjednoczonych a gigantyczną metropolią, jaką jest Nowy Jork, istnieje cała masa różnic. Ale jedna rzecz była dokładnie taka sama. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem bezpośredni związek między zrozumieniem i doświadczeniem Bożej łaski a okazywaniem serca ubogim i dążeniem do sprawiedliwości. Tak w Hopewell, jak i w Nowym Jorku, kiedy głosiłem klasyczne przesłanie, że Bóg nie daje nam sprawiedliwości, ale zbawia nas za darmo, przez łaskę, odkrywałem, że ludzie, których to przesłanie najbardziej dotykało, później stawali się najbardziej wrażliwi na społeczną niesprawiedliwość w swoim otoczeniu. Jeden z członków mojego Kościoła w Hopewell, Easley Shelton, przeszedł głęboką przemianę. Jego podejście do życia było bardzo zasadnicze i moralistyczne, ale kiedy zaczął rozumieć, że swoje zbawienie zawdzięcza darmowej, niezasłużonej łasce Jezusa, stał się ciepłym, pełnym radości człowiekiem, a jego przemiana była powszechnie zauważalna. Pewnego dnia Easley bardzo mnie zaskoczył, kiedy wyznał, że przez całe życie był rasistą. Zaskoczenie było tym większe, że nigdy nie głosiłem na ten temat. Sam to wywnioskował. Powiedział mi, że kiedy przestał myśleć jak faryzeusz i bazować na własnej sprawiedliwości, rasizm od niego po prostu odszedł.
Elaine Scarry z Harvardu napisała fascynującą książkę pod tytułem On Beauty and Being Just [O pięknie i byciu sprawiedliwym]14. Jej zdaniem doświadczenie piękna sprawia, że człowiek staje się mniej skoncentrowany na sobie i bardziej otwarty na sprawiedliwość. Na przestrzeni lat mogłem zaobserwować, że gdy ludzie zaczynają dostrzegać piękno Bożej łaski objawionej w Jezusie, w potężny sposób prowadzi ich ona ku sprawiedliwości.
Książka ta jest zatem przeznaczona zarówno dla wierzących, którzy uważają Biblię za godnego zaufania przewodnika, jak i dla tych, którzy zastanawiają się, czy chrześcijaństwo ma na świat dobry wpływ. Chciałbym, żeby tradycjonaliści zobaczyli, że sprawiedliwość okazywana ubogim i zmarginalizowanym stanowi centralne przesłanie Pisma Świętego. Moim życzeniem jest też zachęcenie tych, którzy nie wierzą w chrześcijaństwo, aby dostrzegli w Biblii źródło współczesnego rozumienia praw człowieka, a nie księgę pełną nakazów i kar. Każdy rozdział książki rozpoczynam wezwaniem do sprawiedliwości zaczerpniętym bezpośrednio z Biblii i pokazuję, w jaki sposób dany fragment może stać się fundamentem społeczności opartej na hojności i sprawiedliwości. Nie spodziewam się, że każdy czytelnik zgodzi się ze wszystkimi moimi przemyśleniami, ale mam nadzieję, że wiele osób po lekturze zacznie w nowy sposób myśleć o Biblii, sprawiedliwości i łasce.
Przypisy• Wprowadzenie
1. Corporation for National and Community Service to niezależna agencja rządu Stanów Zjednoczonych, stworzona w celu wspierania usług socjalnych i wolontariatu. Agencja publikuje periodyk Volunteering in America. Cytaty w tym akapicie zaczerpnięto z artykułu Young AdultsFueledSpike in Volunteers, w: The NonProfit Times, http://www.nptimes.com/09Jul/bnews-090728-1.html, dostęp 28.06.2009.2. Ibid.3. Patrz: Walter Rauschenbusch, A Theology for the Social Gospel (New York: Macmillan, 1922), rozdział 19, „The SocialGospel and the Atonement”, gdzie Rauschenbusch odrzuca teorię ofiary zastępczej i w śmierci Jezusa, widzi obnażenie niesprawiedliwości tego świata oraz pełną poświęcenia hojność, która musi stać się podstawą działania każdego, kto chce zwalczać zło na świecie.4. Jonathan Edwards, „Christian Charity: The Duty of Charityto the Poor, Explained and Enforced”, w: vol. II The Works of Jonathan Edwards, ed. Sereno Dwight (Carlisle, Pa.: Banner of Truth Trust, 1998), s. 164.5. Można argumentować, że Jonathan Edwards mówi tu wyłącznie o dobroczynności względem ubogich, a nie o sprawiedliwości, ale pojęcie „dobroczynność” miało wówczas szersze znaczenie niż dziś. Więcej o poglądach Edwardsa w następnych rozdziałach.6. Patrz: Amy Sullivan, „Young Evangelicals: Expanding their Mission”, w: Time, 1.06.2010, http://www.time.com/time/printout/0,8816,1992463,00.html, dostęp 10.06.2010. Sullivan pisze: „Młodzi ewangelikanie to dziś zupełnie inni ludzie: świadomi społecznie, oddani sprawie i unikający kontrowersji. Coraz częściej zasilają szeregi świeckich organizacji, takich jakTeach for America, która od 2007 roku odnotowała dwukrotny ogólny wzrost liczby zgłoszeń nadsyłanych przez absolwentów college’ów. Trzykrotnie wzrosła natomiast liczba zgłoszeń od absolwentów college’ów i uniwersytetów chrześcijańskich. Wheaton College jest obecnie szósty wśród małych szkół pod względem liczby absolwentów wysyłanych do Teach forAmerica, czym przewyższa tradycyjne instytucje, takie jak Carleton College i Oberlin. Typowy absolwent Wheaton, tak jak wielu reprezentantów najmłodszego pokolenia ewangelicznych chrześcijan, jest pełen zapału do głoszenia Dobrej Nowiny i czynienia dobra”.7. Na przykład: Joel B. Green and Mark D. Baker, Recovering the Scandal of the Cross (DownersGrove, Ill.: InterVarsity, 2000).8. Christopher Hitchens, Bóg nie jest wielki. Jak religia wszystko zatruwa, tłum. Cezary Murawski, Sonia Draga 2007.9. Jeffrey (imię zmienione) był jednym z najlepszych uczniów w naszej szkole. Wszyscy inni uczniowie z tak dobrymi ocenami poszli potem do szkół prywatnych lub należących do Ivy League. On ze względów finansowych skończył niedrogą szkołę stanową. Nie przeszkodziło mu to uzyskać stopień doktora. Dziś uczy w jednej z najlepszych szkół w kraju.10. Patrz: Brian Tierney, The Idea of Natural Rights: Studies on Nat-ural Rights, Natural Law, and Church Law 1150–1625 (Grand Rapids, Mich.: Eerdmans, 1997). Patrz: rozdział 1. Patrz też: rozdział 2, „A Contest of Narratives”, w: Nicholas Wolterstorff, Justice: Rights and Wrongs (Princeton: Princeton University Press, 2008).11. David L. Chappell, A Stone of Hope: Prophetic Religion and the Death of Jim Crow (Chapel Hill: University of North Carolina Press, 2004). Patrz też: Richard W. Willis, Martin Luther King, Jr., and the Image of God (New York: Oxford University Press, 2009). Książka zawiera argumenty dowodzące, że King i Kościół afroamerykański czerpali z biblijnego dogmatu o ludzkości stworzonej „na obraz Boży”, według którego wszyscy ludzie są równi i należy ich traktować z godnością.12. Niektóre efekty jego pracy można znaleźć w mojej książceMinistries of Mercy: The Call of the Jericho Road (Grand Rapids: Zondervan, 1986).13. Harvie M. Conn, Evangelism: Doing Justice and Preaching Grace (Grand Rapids: Zondervan, 1982).14. Elaine Scarry, On Beauty and Being Just (Princeton: Princeton University Press, 1999).
Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czegoż żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim?
(Mi 6,8)
„Czekałem, kto mnie zastrzeli pierwszy”
Spotkałem się ostatnio z pewną kobietą z mojego nowojorskiego Kościoła. Heather, po ukończeniu prawa na Harvardzie, dostała dobrą pracę w dużej firmie na Manhattanie. Dla większości ambitnych młodych prawników taka praca to marzenie. Heather pracowała więc w znanej korporacji i korzystała z pełni wielkomiejskiego życia, a jednak nie czuła się spełniona. Pragnęła mieć wpływ na życie konkretnych osób i nurtował ją los ludzi, którzy nie mogli sobie pozwolić na kosztowne usługi jej firmy. Odeszła więc z pracy i za ułamek tego, co wcześniej zarabiała, zatrudniła się jako zastępca prokuratora w hrabstwie Nowy Jork. Wielu przestępców z jej okręgu jest oskarżonych o wykorzystywanie biednych, w szczególności kobiet.
Kiedy w połowie lat osiemdziesiątych pracowałem jako wykładowca w seminarium teologicznym, poznałem pewnego studenta, Marka Gornika. Pewnego dnia staliśmy razem przy ksero. Powiedział mi wtedy, że niedługo przeprowadza się do Sandtown, jednej z najbiedniejszych i najbardziej niebezpiecznych dzielnic Baltimore. Pamiętam moje wielkie zaskoczenie. Już od dawna nie słyszałem, żeby biały przeprowadził się doSandtown. Kiedy spytałem go o powód tej decyzji, powiedział po prostu: „Chcę pełnić sprawiedliwość”. W pierwszych dwóch latach po przeprowadzce Mark często musiał stawiać czoła niebezpieczeństwom. W jednym z wywiadów wspomina: „Policja myślała, że jestem handlarzem narkotyków, a handlarze myśleli, że jestem z policji. Nie wiedziałem więc, kto zastrzeli mnie pierwszy”. Z czasem Mark, we współpracy z lokalnymi aktywistami, założył Kościół i związane z nim służby, których wielopłaszczyznowa działalność krok po kroku przeobrażała dzielnicę1.
Mimo że zarówno Mark, jak i Heather prowadzili komfortowe i ustabilizowane życie, zaczął ich poruszać los najsłabszych, biednych i marginalizowanych członków społeczeństwa. Zdecydowali się poświęcić życie osobiste, żeby służyć ich sprawie i wspierać ich codzienne potrzeby.
Właśnie tak należy rozumieć biblijne „pełnienie sprawiedliwości”.
Sprawiedliwość jako troska o najsłabszych
Werset z Księgi Micheasza 6,8 podsumowuje Boży zamysł dla naszego życia. Pełna pokory relacja z Bogiem wiąże się z potrzebą poznawania Go i uważnej otwartości na to, czego Bóg pragnie i co kocha. Zastanówmy się więc: w przytoczonym fragmencie jest mowa o „pełnieniu sprawiedliwości” i „umiłowaniu życzliwości”. Z pozoru wydają się to być dwie różne sprawy, ale wcale tak nie jest2. Hebrajski termin oznaczający „życzliwość” to chesedh – Boża bezwarunkowa łaska i współczucie. „Sprawiedliwość” to w hebrajskim mishpat. W Księdze Micheasza 6,8 „mishpat kładzie nacisk na działanie, a chesedh na postawę (lub motywy) stanowiącą tło tego działania”3. Aby pozostawać w więzi z Bogiem, musimy zatem czynić sprawiedliwość, motywowani umiłowaniem życzliwości.
Słowo mishpat w różnych formach występuje w hebrajskim Starym Testamencie ponad dwieście razy. W najprostszym znaczeniu oznacza „traktować ludzi równo”. Dlatego w Księdze Kapłańskiej 24,22 jest napisane: „Jednakowo będziecie sądzić [mishpat] i przybyszów, i tubylców”. Mishpat nakazuje uniewinniać lub karać każdego na podstawie uczciwego procesu, niezależnie od rasy czy statusu społecznego. Takie samo wykroczenie powinno wiązać się z taką samą karą. Ale mishpat to coś więcej niż tylko kara za złe czyny. To także uznawanie należnych danej osobie uprawnień. W Księdze Powtórzonego Prawa 18 znajdujemy nakaz oddawania konkretnej części dochodu na rzecz służby kapłanów w przybytku. Wsparcie to określone jest jako „kapłański mishpat”, czyli kapłańska należność lub prawo. Czytamy: „Obroń uciemiężonych i biednych” (Prz 31,9). Mishpat oznacza więc dawanie ludziom tego, co im się należy, zarówno kary, jak i ochrony czy wsparcia.
Po prześledzeniu wszystkich wersetów Starego Testamentu, w których występuje to słowo, widać, że pojawia się ono w kontekście tych samych grup ludzi. Mishpat opisuje troskę o wdowy, sieroty, imigrantów i ubogich – grupy określane mianem „kwartetu wykluczonych”4.
To mówi Pan Zastępów: Wydawajcie wyroki sprawiedliwe, okazujcie sobie wzajemnie miłość i miłosierdzie. Nie krzywdźcie wdowy i sieroty, cudzoziemca i biednego!
(Za 7,9–10)
W przednowoczesnych społeczeństwach rolniczych te cztery grupy nie miały żadnych społecznych przywilejów. Żyły na poziomie minimum egzystencji, a w przypadku klęski nieurodzaju, najazdu wroga lub jakichkolwiek niepokojów społecznych od śmierci głodowej dzieliły je zaledwie dni. W dzisiejszych czasach czwórkę tę należałoby rozszerzyć o uchodźców, migrantów zarobkowych, bezdomnych, wielu samotnych rodziców oraz osoby starsze.
Według Biblii miarą mishpat, czyli sprawiedliwości danego społeczeństwa, jest sposób, w jaki ono traktuje te grupy. Każde zaniedbanie potrzeb uznawane jest nie tylko za brak miłosierdzia czy ofiarności, ale za pogwałcenie sprawiedliwości – mishpat. Bóg kocha i broni tych, którzy nie dysponują żadną ekonomiczną ani społeczną siłą. Tak powinniśmy czynić i my, ponieważ na tym właśnie polega „pełnienie sprawiedliwości”.
Sprawiedliwość odzwierciedla charakter Boga
Dlaczego powinniśmy przejmować się najsłabszymi? Ponieważ Bóg się nimi przejmuje. Spójrzmy na następujące fragmenty:
[On] daje prawo [mishpat] uciśnionym i daje chleb głodnym. Pan uwalnia jeńców, Pan przywraca wzrok niewidomym, Pan podnosi pochylonych, Pan miłuje sprawiedliwych. Pan strzeże przychodniów, chroni sierotę i wdowę, lecz na bezdroża kieruje występnych.
(Ps 146,7–9)
On wymierza sprawiedliwość [mishpat] sierotom i wdowom, miłuje cudzoziemca, udzielając mu chleba i odzienia.
(Pwt 10,18)
To zadziwiające, jak często Bóg występuje w roli obrońcy najsłabszych. Należy zdać sobie sprawę z wagi tego spostrzeżenia. Kiedy ludzie pytają mnie: „Jak mamy cię przedstawić?”, zazwyczaj proponuję: „To Tim Keller, usługujący w Kościele Redeemer Presbyterian Church w Nowym Jorku”. Oczywiście pełnię też różne inne funkcje, ale właśnie na tym koncentruje się moje życie publiczne. Musimy zatem uświadomić sobie, jak istotne miejsce zajmuje w Biblii przedstawienie Boga w roli „ojca dla sierot i dla wdów opiekuna” (Ps 68,6). To jedna z głównych dziedzin, jakie Go na tym świecie interesują – utożsamia się z bezsilnymi i broni ich sprawy.
Trudno dziś zrozumieć, jak rewolucyjna musiała wydawać się ta koncepcja w świecie starożytnym. Pewien uczony pochodzący ze Sri Lanki, Vinoth Ramachandra, nazywa ją szokującą sprawiedliwością. Pisze on, że w praktycznie każdej starożytnej kulturze moc bogów spływała na społeczeństwo poprzez elity społeczne, królów, kapłanów czy dowódców wojskowych, i z tymi grupami była identyfikowana. Sprzeciw wobec przywódców społecznych był więc równoznaczny ze sprzeciwem wobec bogów. „Lecz w Izraelu panowała inna wizja. Tutaj to nie wysoko postawiony mężczyzna, lecz sierota, wdowa i przybysz zasługują na wsparcie udzielone przez samego Boga Jahwe. Na przestrzeni dziejów używa On swej mocy, aby wzmocnić ich pozycję”5. Biblijny Bóg już w czasach starożytnych wyróżniał się więc spośród bogów innych religii jako Ten, który staje po stronie bezbronnych i dąży do ich sprawiedliwego traktowania.
Czy Bóg staje po stronie ubogich?
Takie biblijne ujęcie doprowadziło niektórych teologów do przekonania, że, jak pisze Gustavo Gutiérrez, teolog z Ameryki Łacińskiej, Bóg „ma opcję preferencyjną na rzecz ubogich”6. Pogląd ten może wydawać się niewłaściwy, zwłaszcza w świetle fragmentów Prawa Mojżeszowego, które zabraniają jakiejkolwiek stronniczości, zarówno z korzyścią dla bogatych, jak i biednych (Kpł 19,15; Pwt 1,16–17). Jednak według Biblii Bóg jest obrońcą ubogich. Nigdzie w jej tekście nie znajdziemy potwierdzenia, że Bóg jest obrońcą bogatych. Faktycznie, niektóre fragmenty wzywają do sprawiedliwego traktowania członków zamożnych grup, ale w porównaniu z nawoływaniami do sprawiedliwości względem ubogich stosunek wynosi sto do jednego.
Jaki jest tego powód? Bogaty także może zostać potraktowany niesprawiedliwie, ale filozof Nicholas Wolterstorff zauważa prosty fakt, że klasa niższa „jest nie tylko nieproporcjonalnie bardziej podatna na niesprawiedliwość, ale ma też nieproporcjonalnie większe szanse stać się faktyczną ofiarą tej niesprawiedliwości”7. Logika podpowiada, że łatwiej potraktować niesprawiedliwie osoby, które nie mają pieniędzy ani statusu społecznego, żeby się bronić. Jak przekonała się moja koleżanka Heather, biednych nie stać na dobrych prawników. Częściej padają oni ofiarą kradzieży – tej najbardziej powszechnej formy niesprawiedliwości. Ponadto organy ścigania reagują szybciej i skuteczniej w przypadku przemocy wobec bogatych i wpływowych. Wolterstorff konkluduje: „Każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie dzieje się największa niesprawiedliwość i gdzie jest największa podatność na krzywdę. Należy na to zwrócić szczególną uwagę”8. Reasumując, ponieważ większość ofiar niesprawiedliwego traktowania nie ma jak się przed nim obronić, Bóg poświęca jej szczególną uwagę i ma dla niej szczególne miejsce w swoim sercu. Mówi:
Ty usta otwórz dla niemych, na sąd dla godnych litości.
(Prz 31,8)
Jeśli Bóg jest pełen zapału do sprawiedliwości, gorąco kocha najsłabsze grupy społeczne i żarliwie angażuje się w ich sprawy, to jacy powinniśmy być my, jako wierzący? Musimy mieć tę samą troskę i ten sam zapał dla wszystkich słabych i zmarginalizowanych. Boże zainteresowanie sprawiedliwością widać w pieśniach uwielbienia, jakie miał śpiewać Izrael:
Przeklęty, kto łamie prawo obcokrajowca, sieroty i wdo-wy. A cały lud powie: Amen.
(Pwt 27,19)
To mówi Pan: Wypełniajcie prawo i sprawiedliwość, uwalniajcie uciśnionego z rąk ciemięzcy, obcego zaś, sieroty i wdowy nie uciskajcie ani nie czyńcie im gwałtu; krwi niewinnej nie rozlewajcie w tym miejscu!
(Jr 22,3)
Zadaniem Izraela było stworzyć kulturę, w której panowałaby społeczna sprawiedliwość względem biednych i wykluczonych. W ten sposób naród wybrany miał objawić światu Bożą chwałę i charakter. Księga Powtórzonego Prawa 4,6–8 to kluczowy fragment, w którym Bóg nakazuje Izraelowi przestrzegać Jego przykazań, aby w konsekwencji wszystkie narody ziemi mogły zobaczyć sprawiedliwość i pokój panujące w społeczeństwie zbudowanym na Bożych prawach oraz zapragnąć Bożej mądrości i chwały9.
Właśnie dlatego możemy powiedzieć, że kiedy odrzucamy biednych – obrażamy Boga, a kiedy jesteśmy dla biednych hojni – czcimy Go (Prz 14,31). Jeśli wierzący w Chrystusa nie słyszą płaczu i nie widzą krzywdy ubogiego, to jakkolwiek wzniosłe byłyby ich wyznania, nie wielbią Boga, bo ukrywają przed światem Jego piękno. Kiedy oddajemy się pracy dla ubogich – świat to zauważa. Już za czasów Imperium Rzymskiego, kiedy chrześcijanie byli tylko małą grupką, ich zdumiewająca posługa wśród ubogich zyskała wielki szacunek społeczny. Jeśli chcemy czcić Boga, musimy bronić biednych i potrzebujących (Jr 22,16).
Sprawiedliwość jako właściwa więź
Powinniśmy być wyczuleni na potrzeby ubogich, ale biblijna koncepcja sprawiedliwości idzie jeszcze dalej. Więcej światła na to zagadnienie rzuca drugie hebrajskie słowo, tzadeqah, które można przetłumaczyć jako „bycie sprawiedliwym”, a najczęściej rozumie się je jako „bycie prawym”. Słowo to odnosi się do życia we właściwej (prawej) więzi. Badacz Biblii, Alec Motyer, definiuje ludzi prawych jako „ludzi pozostających we właściwej więzi z Bogiem, a co za tym idzie, gotowych wszelkie więzi życiowe porządkować we właściwy sposób”10.
Oznacza to zatem, że biblijna prawość zawiera w sobie element społeczny, ponieważ dotyczy relacji. Większość ludzi, gdy widzi w Biblii słowo „prawość”, myśli o indywidualnej moralności, na przykład czystości seksualnej czy dyscyplinie w modlitwie i studiowaniu Słowa Bożego. Ale tzadeqah odnosi się do codziennego życia wypełnionego relacjami rodzinnymi i społecznymi opartymi na zasadach uczciwości, ofiarności i równości. Nie zaskakuje więc odkrycie, że tzadeqah i mishpat mnóstwo razy występują w Biblii wspólnie obok siebie.
Można je w przybliżeniu rozumieć jako „sprawiedliwość korygująca” i „sprawiedliwość podstawowa”11. Sprawiedliwość korygująca to mishpat. Mieści się tu zarówno wymierzanie kary złoczyńcom, jak i troska o ofiary niesprawiedliwego traktowania. Sprawiedliwość podstawowa, tzadeqah, to typ zachowania, które mogłoby wyeliminować potrzebę stosowania sprawiedliwości korygującej. Gdyby było w świecie powszechne, wszyscy mieliby właściwe relacje ze wszystkimi12. A zatem, mimo że tzadeqah dotyczy głównie bliskiej więzi z Bogiem, prawe życie wynikające z tej więzi ma wyraźny oddźwięk społeczny. Przykład osoby prowadzącej takie prawe i sprawiedliwe życie znajdujemy w Księdze Hioba:
Bo uratowałem ubogiego, gdy wołał o pomoc, sierotę i każdego, kto nie miał opiekuna. Błogosławieństwo ginącego zstępowało na mnie, serce wdowy rozweselałem, przyodziewałem się w sprawiedliwość [mishpat] i ona mnie okrywała; moja prawość [tzadeqah] była mi jakby płaszczem i zawojem. Byłem oczyma dla ślepego i nogami dla chromego. Byłem ojcem dla biednych i rozpatrywałem sprawę nieznajomego. Kruszyłem szczęki krzywdziciela i wyrywałem łup z jego zębów.
(Hi 29,12–17; BW)
Gdybym podeptał prawo mojego sługi lub mojej służebnicy, gdy występowali ze skargą przeciwko mnie, cóż bym począł, gdyby Bóg powstał, i cóż bym mu odpowiedział, gdyby badał? [...] Jeżeli odmówiłem prośbie ubogich albo sprawiłem, że oczy wdowy zaszły łzami, jeżeli sam jadałem swoją kromkę i nie jadała z niej sierota, którą od mojej młodości wychowywałem jak ojciec i prowadziłem od łona matki; jeżeli widziałem kogoś ginącego z powodu braku odzieży i biedaka bez okrycia, a jego biodra nie błogosławiły mnie i nie ogrzał się wełną moich owiec, jeżeli kiedyś podniosłem rękę przeciwko sierocie, ponieważ widziałem w bramie pomoc dla siebie, to niech odpadnie moja łopatka od grzbietu, a moje ramię niech będzie wyrwane ze stawu! [...] to byłby występek karygodny, bo bym się zaparł Boga na wysokości.
(Hi 31,13–28)
Francis I. Anderson w swoim komentarzu do Księgi Hio-ba zauważa, że jest to jeden z najważniejszych biblijnych tekstów na temat etyki Izraela. Daje pełny obraz tego, jak powinien żyć prawy Izraelita. „Dla Hioba prawość niemal całkowicie związana jest z kwestią społeczną [...]. Według sumienia Hioba [...] uchybienie w czynieniu dobra wobec jakiejkolwiek osoby, bez względu na jej status czy klasę, byłoby poważną obrazą Boga”13.
Wspomnienia Hioba pokazują, że jego życie było wypełnione postawą sprawiedliwości i uczynkami, które ją potwierdzały. Korygujący rodzaj sprawiedliwości widaćna przykład w słowach: „Rozpatrywałem sprawę nieznajomego. Kruszyłem szczęki krzywdziciela i wyrywałem łup z jego zębów”. Oznacza to, że Hiob konfrontował się z ludźmi, którzy wykorzystywali bezbronnych. W dzisiejszym świecie można by to było porównać do ścigania mężczyzn, którzy biją, wykorzystują i okradają kobiety, lub do usilnego wywierania presji na policję, aby w biednych dzielnicach interweniowała równie szybko, co w bogatych. Mogłyby to być również działania wymierzone przeciw nieuczciwym firmom pożyczkowym, które żerują na osobach ubogich i w podeszłym wieku.
Życie Hioba jest również źródłem wielu przykładów postawy, którą nazwaliśmy „sprawiedliwością podstawową” – życiem w prawości. Hiob powiedział o sobie, że był „oczyma dla ślepego i nogami dla chromego” oraz „ojcem dla biednych”. Był ojcem, co oznacza, że dbał o potrzeby biednych, tak jak rodzic dba o potrzeby swoich dzieci14. Dziś oznaczałoby to poświęcenie osobistego czasu, aby móc zaspokajać potrzeby osób niepełnosprawnych czy w podeszłym wieku, które żyją obok nas. Można by tę postawę wprowadzić w życie, na przykład przez założenie fundacji działającej na rzecz grup wykluczonych społecznie, objęcie dodatkową opieką dzieci ze szkół w biednych dzielnicach, przekazywanie darowizn na rzecz tych szkół czy świadczenie nieodpłatnej pracy w celu poprawienia jakości nauczania.
W rozdziale trzydziestym pierwszym Hiob mówi jeszcze więcej o swoim prawym i sprawiedliwym życiu. Czytamy, że spełnia „prośby nędzarzy” (w. 16). Słowo „prośba” oznacza tu nie tylko zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych, takich jak nakarmienie i zapewnienie schronienia. To znaczy, że Hiob diametralnie odmienił życie nędzarza na lepsze. Następnie czytamy, że gdyby Hiob nie podzielił się z biednym chlebem lub „wełną swych jagniąt”, byłaby to wielka obraza Boga (w. 23 i 28). Z pewnością wykracza to ponad nasze dzisiejsze pojmowanie dobroczynności. Hiob nie tylko udziela pomocy materialnej, ale głęboko angażuje się w życie biednych, sierot i upośledzonych. Chce, by ubodzy prowadzili spełnione życie, a wdowie życzy, żeby jej oczy nie zgasły. Nie zadowalają go półśrodki, nie interesują małe, nic niewnoszące podarunki, bo ma świadomość, że trudne położenie potrzebujących to nie chwilowa słabość, ale długotrwały stan.
W ponad trzydziestu wersetach, gdzie słów tzadeqah i mishpat użyto razem, ich znaczenie zawiera się w terminie „sprawiedliwość społeczna”15. Przeprowadźmy teraz niesamowicie kształcący eksperyment – we fragmentach, gdzie słowa „prawo” i „sprawiedliwość” występują w sąsiedztwie, zastąpmy je zwrotem „sprawiedliwość społeczna”. Zobaczmy to na dwóch przykładach:
On miłuje sprawiedliwość społeczną: ziemia jest pełna łaskawości Pańskiej.
(Ps 33,5)
Oraz:
To mówi Pan: Mędrzec niech się nie szczyci swą mądrością, siłacz niech się nie chełpi swą siłą ani bogaty niech się nie przechwala swym bogactwem. Raczej chcąc się chlubić, niech się szczyci tym, że jest roztropny i że Mnie poznaje, iż jestem Jahwe, który okazuje łaskawość i sprawiedliwość społeczną na ziemi – w tym to mam upodobanie – wyrocznia Pana.
(Jr 9,22–23)
Sprawiedliwość wiąże się z ofiarnością
W tym momencie być może wielu czytelników zastanawia się, dlaczego dawanie jałmużny z osobistego majątku nazywamy „sprawiedliwością”. Niektórzy chrześcijanie sądzą, że sprawiedliwość to tylko i wyłącznie mishpat – karanie złych uczynków. Nic poza tym. Zgadzają się, że wierzący nie powinni przechodzić obojętnie obok losu ubogich, ale według nich pomoc związana z ofiarnością to miłosierdzie, współczucie lub dobroczynność, a nie sprawiedliwość. Słowo „dobroczynność” nie wyraża jednak nakazu czy przymusu, a tylko możliwość. Nie możemy od kogoś wymagać dobroczynności, bo byłoby to sprzeczne z jej intuicyjnym znaczeniem. Dlatego termin ten nie oddaje siły biblijnego przekazu.
Według Pisma Świętego składanie ofiar na rzecz ubogich to „pobożne uczynki” (np. Mt 6,1–2). A zatem brak ofiarności to nie tylko skąpstwo, ale wręcz nieprawość i pogwałcenie Bożego prawa. Przyglądaliśmy się wcześniej relacji Hioba na temat jego uczynków podejmowanych, aby prowadzić sprawiedliwe i prawe życie (Hi 31). Każde uchybienie w niesieniu pomocy ubogim Hiob nazywa grzechem, obrazą Bożego majestatu (w. 23), które zasługuje na sąd i karę (w. 28). Co istotne, sama myśl o tym, że jego majątek należy wyłącznie do niego, jest w oczach Hioba grzechem wobec Boga. Niepodzielenie się „swoim chlebem” i dobrami z ubogim byłoby niegodziwością, grzechem oraz, z definicji, pogwałceniem Bożej sprawiedliwości.
W Księdze Ezechiela widać podobieństwo do trzydziestego pierwszego rozdziału Księgi Hioba.
Ktokolwiek jest sprawiedliwy [tzaddiq] i przestrzega prawa [mishpat] i sprawiedliwości [tzadeqah], [...] nie krzywdzi nikogo, zwraca zastaw dłużnikowi, nie popełnia rozboju, łaknącemu udziela swego chleba, nagiego przyodziewa szatą, nie uprawia lichwy, nie żąda odsetek.
(Ez 18,5.7–8a)
Człowiek sprawiedliwy nie wykorzystuje swojego statusu ekonomicznego, żeby wyzyskiwać ludzi znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej. Ciekawe jest umieszczenie stwierdzenia „nie popełnia rozboju” tuż przed przykładem rozdawania pożywienia i ubrania ubogim. Można z tego wnioskować, że jeśli ktoś pozostaje bierny i nie dzieli się hojnie swoimi zasobami z potrzebującymi, jest złodziejem i nie prowadzi sprawiedliwego życia16. Połączenie ofiarności i troski z mishpat nie ogranicza się tylko do tych wersetów. Każdy z poniższych fragmentów wzywa ludzi, którzy pełnią sprawiedliwość, do dzielenia się swoim majątkiem z potrzebującymi, ponieważ tak czyni sam Bóg.
On wymierza sprawiedliwość [mishpat] sierotom i wdowom, miłuje cudzoziemca, udzielając mu chleba i odzienia. Wy także miłujcie cudzoziemca, boście sami byli cudzoziemcami w ziemi egipskiej.
(Pwt 10,18–19)
Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać [...].
(Iz 58,6–7)
Choćbyśmy bardzo starali się rozdzielić „sprawiedliwość” –uczciwość w sensie prawnym, od „dobroczynności” – dzielenia się z innymi, to zarówno dla Ezechiela, jak i dla Hioba ofiarność jest jednym z wyznaczników sprawiedliwego życia. Każdą sferę życia osoby sprawiedliwej wypełnia uczciwość, zasada równości i ofiarność.
W dalszej części naszych rozważań zobaczymy, że istnieją uzasadnione powody, dla których wielu ludzi niepokoi chrześcijańska narracja o „pełnieniu sprawiedliwości”. Termin ten często pełni rolę sloganu wyborczego, który ma przyciągnąć jak największą liczbę słuchaczy. Jeśli jednak mamy prowadzić życie oparte na biblijnych zasadach, nie unikniemy wezwania do sprawiedliwości. Wypełniamy sprawiedliwość, jeśli każdemu człowiekowi oddajemy to, co jest mu należne z racji bycia Bożym stworzeniem. Pełnienie sprawiedliwości wiąże się zarówno z naprawianiem wyrządzonych szkód, jak i społecznym zaangażowaniem, zwłaszcza na rzecz ubogich i marginalizowanych. To szereg działań: od zwykłej codziennej uczciwości, poprzez regularne ofiarowywanie swojego czasu i majątku, aż po zaangażowanie społeczne zmierzające do zakończenia określonych form niesprawiedliwości, przemocy i ucisku. Takie właśnie życie jest odzwierciedleniem Bożego charakteru.
Przypisy• Rozdział 1
1. Mark Gornik przewodzi obecnie panelowi City Seminary of New York. Uważam, że jego służba to doskonały przykład tego, jak należy pełnić sprawiedliwość w ubogich dzielnicach. Jego książka To Live in Peace: Biblical Faith and the Changing Inner City (Grand Rapids: Eerdmans, 2002) zawiera istotną teologiczną refleksję na temat roli sprawiedliwości, zwłaszcza w centrach miast. Wrócimy do postaci Marka w rozdziale 2, gdzie poznamy jego poglądy na temat przyczyn ubożenia dzielnic, oraz w rozdziale 6, gdzie opisuję wielopłaszczyznową służbę, którą wraz ze współpracownikami zorganizował w Baltimore.2. Patrz: Peter Craigie, Twelve Prophets, Volume 2: Micah, Nahum, Habakkuk, Zephaniah, Haggai, Zechariah, and Malachi (Philadelphia: Westminster, 1985). „Choć każda z trzech części przesłania proroka niesie głęboką naukę, najistotniejsze jest przesłanie płynące z całości jego nauczania” (s. 47). Patrz też: Bruce K. Waltke, A Commentary on Micah (Grand Rapids: Eerdmans, 2007), s. 394.3. Waltke, Micah, s. 394.4. Termin najprawdopodobniej autorstwa Wolterstorffa, w: NicholasWolterstorff, Justice: Rights and Wrongs (Princeton: Princeton University Press, 2008), s. 75.5. Howard Peskett, Vinoth Ramachandra, The Message of Mission: The Glory of Christ in All Time and Space (Downers Grove, Ill.: InterVarsity Press, 2003), s. 113. Cytowano też w: Tim Chester, Good News to the Poor: Sharing the Gospel through Social Involvement (Nottingham, UK: InterVarsity Press, 2004), s. 19.6. Główne źródło terminu: G. Gutiérrez, Teologia wyzwolenia. Historia, polityka i zbawienie, PAX 1976.7. Wolterstorff, s. 79.8. Ibid.9. Christopher Wright, Deuteronomy (Exeter, UK: Paternoster, 1996), s. 13.10. J.A. Motyer, The Prophecy of Isaiah: AnIntroduction and Commentary (DownersGrove, Ill.: InterVarsity Press, 1993), s. 471.11. Terminy zostały opracowane przez Wolterstorffa i według mnie mają charakter bardziej pozytywny i opisowy niż te powszechnie stosowane. Sprawiedliwość korygująca zwykle występuje pod nazwą „sprawiedliwość retrybutywna” (karanie przestępców i przywracanie porządku), a sprawiedliwość podstawowa –„sprawiedliwość dystrybutywna” (stanie na straży sprawiedliwego podziału dóbr w społeczeństwie).12. Christopher Wright zgrabnie to podsumowuje: „Mishpat to działanie, które należy podjąć w danej sytuacji, żeby ludzie i okoliczności mogli powrócić do stanu zgodności z tzadiqah”. Old Testament Ethics for the People of God (Downers Grove, Ill.: InterVarsity Press, 2004), s. 237.13. Francis I. Anderson, Job: Tyndale Old Testament Commentary (DownersGrove, Ill.: InterVarsity Press, 1975), s. 231.14. Metaforą ojca pomagającego dzieciom można posłużyć się na kilka sposobów. Dobry ojciec udziela dzieciom bezpośredniej pomocy – karmi je i chroni przed niebezpieczeństwem. Nie chce jednak, żeby wiecznie polegały na jego pomocy. Chce, żeby dorosły i osiągnęły samowystarczalność. Pomoc ubogim można więc również rozpocząć od pomocy doraźnej i ochrony, ale ostatecznym celem powinno być wzmocnienie ich pozycji i samowystarczalność. Utrzymywanie ubogich w zależności od pomocy to postawa paternalistyczna i pozbawiona miłości, a ostatecznie –niesprawiedliwa.15. Wright, Old Testament Ethics, s. 257.16. „[Ten tekst] usilnie stara się nie definiować prawości przy użyciu zaprzeczenia. Nie wystarczy nie być złodziejem. Człowiek prawy jest aktywny w hojności. Nie wystarczy powiedzieć, że ktoś nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. Aż korci, żeby odpowiedzieć: A czy zrobił dla kogokolwiek cokolwiek dobrego?” Christopher J.H. Wright, The Message of Ezekiel (Downers Grove, Ill.: InterVarsity Press, 2001), s. 194.
Wszelkie Pismo od Boga natchnione [jest] i pożytecz-ne [...].
(2 Tm 3,16)
Chrześcijanie a prawa ceremonialne
Zanim przyjrzymy się fragmentom Biblii ilustrującym, w jaki sposób biblijna koncepcja sprawiedliwości znalazła odzwierciedlenie w społeczności Izraela, musimy zadać sobie niewygodne pytanie: czy starotestamentowe prawa obowiązują chrześcijan również dziś?
Chrześcijanie uznają autorytet całej Biblii, jednak przyjście Chrystusa wypełniło wiele starotestamentowych praw, a zatem nie trzeba ich już przestrzegać w dosłownym sensie. Nowy Testament zawiera wyraźne wskazówki, jak wierzący mają traktować prawa ceremonialne nadane Mojżeszowi –chrześcijan nie obowiązują już więc prawa dotyczące czystości pożywienia, ubierania się czy innych form czystości rytualnej. Przestał również obowiązywać cały system ofiarniczy i nakazy dotyczące kultu świątynnego. Wszystko to wypełnił Jezus. List do Hebrajczyków poucza, że Chrystus jest ostateczną Ofiarą i ostatecznym Kapłanem, więc wierzący nie muszą już składać ofiar ze zwierząt. Jak mówi sam Jezus w Ewangelii Marka 7,17–23, nie muszą też zachowywać przepisów dotyczących czystości rytualnej, decydujących o tym, kto może przystąpić do służby uwielbienia. Dlaczego? Ponieważ dzięki odkupieńczej ofierze Jezusa możemy wkroczyć w rzeczywistość, na którą wskazywały wszystkie ofiary, możemy oczyszczeni i w pełni zaakceptowani przyjść przed Boże oblicze.
Jak jednak zauważa badacz Biblii Craig Blomberg, „każde przykazanie [ze Starego Testamentu] odzwierciedla zasady, które w pewnym stopniu są dla chrześcijan nadal wiążące (2 Tm 3,16)”1. A zatem nawet te części Starego Testamentu, które znalazły wypełnienie w Chrystusie, wciąż w pewnym zakresie obowiązują. Przykładowo zasada składania Bogu ofiar nadal pozostaje w mocy, choć w zmienionej formie. Obecnie powinniśmy składać Bogu w ofierze całe nasze życie (Rz 12,1–2), ofiarę uwielbienia oraz dzielić się z innymi tym, co mamy (Hbr 13,5).
Zwróćmy też uwagę na zawarte w Księdze Kapłańskiej prawa dotyczące oczyszczenia i sprawowania kultu. Prawa te już nie obowiązują nas bezpośrednio, ale kiedy Paweł przekonuje, że chrześcijanie powinni swoim świętym życiem znacząco wyróżniać się spośród otaczających ich niewierzących narodów, cytuje Księgę Kapłańską 26,12 (por. 2 Kor 6,16–17). Przyjście Chrystusa zmienia więc sposób, w jaki chrześcijanie okazują swoją świętość i składają ofiary, jednak podstawowe zasady pozostają te same.
Chrześcijanie a Mojżeszowe prawo cywilne
Nie skupiamy się tu jednak na prawie ceremonialnym. Bardziej interesują nas prawa „cywilne”, prawa dotyczące sprawiedliwości społecznej – związane z darowaniem długów, wyzwoleniem niewolników czy redystrybucją majątku. W Starym Testamencie wierzący tworzyli jedno państwo narodowe, którego ziemie były podzielone według zasad prawa religijnego wspieranego przez świeckie sankcje. W Izraelu obowiązywała na przykład teokratyczna zasada piętnująca bałwochwalstwo i cudzołóstwo, a wykroczenia te były karane przez organy państwowe. W Nowym Testamencie zmieniło się to. Chrześcijanie nie tworzą już jednego teokratycznego królestwa, lecz funkcjonują w ramach różnych narodów i kultur. Tworzą międzynarodową społeczność lokalnych zgromadzeń podległych różnym rządom, które szanują, ale którym nie ślubują absolutnego posłuszeństwa. Słynny nakaz Jezusa, aby „oddać Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22,21), sygnalizuje tę zmianę w relacjach Kościoła i państwa, zaznaczając ich rozdzielenie.
Choć wierzący nadal stanowią „wspólnotę przymierza”, czyli lud połączony wspólnym celem przestrzegania Bożej woli, Kościół to nie państwo. Przykładowo apostoł Paweł wzywa do napomnienia cudzołożnika w Kościele w Koryncie, a gdyby się nie nawrócił, do usunięcia go ze wspólnoty (1 Kor 5). Nie dopomina się jednak dla niego wyroku śmierci, jak miałoby to miejsce w dawnym Izraelu. Kościół to nie rząd, który nagradza za zasługi, a karze za przestępstwa. Jednak mimo tej znaczącej zmiany, czy możemy przypuszczać, że prawa cywilne Mojżesza, choć nie są już wiążące, nadal w pewnym stopniu zachowują ważność? Odpowiedźbrzmi: tak.
Naprowadzić na nią może kilka wskazówek. Nie powinniśmy sądzić, że „to już nas nie dotyczy”, ponieważ prawa Mojżesza nawiązujące do sprawiedliwości społecznej zakorzenione są w Bożym charakterze, a on się nie zmienia. Bóg niejednokrotnie nakazywał Izraelitom udzielać pożyczek ubogim bez naliczania odsetek, dzielić się majątkiem z potrzebującymi czy bronić sierot, ponieważ „Pan, Bóg wasz [...] wymierza sprawiedliwość [mishpat] sierotom i wdowom, miłuje cudzoziemca, udzielając mu chleba i odzienia” (Pwt 10,17–18). Jeśli taki jest Bóg, to my, wierząc w Niego, musimy znaleźć sposób na wcielenie tych zasad w nasze życie, nawet jeśli żyjemy już w kolejnym etapie Bożego planuzbawienia.
W dalszych rozdziałach zobaczymy, że autorzy nowotestamentowi, tworząc praktyki Kościoła Nowego Przymierza, wzorują się na starotestamentowych prawach dotyczących sprawiedliwości społecznej. Paweł na przykład sięga do historii o mannie z nieba, aby nauczyć chrześcijan dzielenia się i hojności, mimo że prawa dotyczące zbierania manny z pewnością przestały obowiązywać (2 Kor 8,13–15). Izrael był społecznością opartą na sprawiedliwości. Dzisiejszy Kościół powinien troszczyć się o ubogich w tym samym stopniu.
Chrześcijanie w społeczeństwie
Skoro pewne prawa dotyczące życia społecznego dawnego Izraela można przenieść na grunt Kościoła Nowego Testamentu, to czy można je zastosować również dla całego społeczeństwa? Tu musimy być bardziej ostrożni. Prawa dotyczące społecznej sprawiedliwości dotyczyły głównie relacji między wierzącymi Izraelitami. Izrael był państwem narodowym, w którym każdy obywatel podlegał całemu prawu Bożemu i był zobowiązany całym sercem oddawać Panu cześć. W dzisiejszym świecie sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Biblia podaje jednak przykład wierzącego człowieka, który wzywa niewierzącego króla do zaprzestania niesprawiedliwych rządów (Dn 4,27). W Księdze Amosa z kolei widzimy, jak Bóg pociąga do odpowiedzialności za uciski, niesprawiedliwość i przemoc niewierzące narody (Am 1,3–2,3). Bóg bez wątpienia chce, żeby wszystkie społeczeństwa miały wzgląd na uczciwe traktowanie słabych i wykluczonych, tak jak On ma. Prawa cywilne, podobnie jak prawa ceremonialne, wciąż więc do pewnego stopnia obowiązują, a wierzący powinni usilnie starać się wprowadzić je w codzienne życie i nawyki –nie tylko jako członkowie Kościoła, ale jako obywatele danego kraju.
Biblia na przykład w wielu miejscach ostrzega sędziów i władców przez przekupstwem. „Nie będziesz naginał prawa, nie będziesz stronniczy i podarku nie przyjmiesz, gdyż podarek zaślepia oczy mędrców i w złą stronę kieruje słowa sprawiedliwych” (Pwt 16,19). Biednego nie stać na dawanie prezentów prawnikom czy sędziom w celu uzyskania korzyści, a bogaci i wpływowi tak właśnie postępują. Dlatego łapówki są tak obrzydliwe w oczach Boga – pozbawiają ubogich wpływu na bieg wydarzeń. Dziś przekupstwo przyjmuje różne formy. Biednych nie stać na kosztowne darowizny na rzecz kampanii wyborczych. Czy mamy zatem uznać, że prawo zakazujące przekupstwa zostało zniesione? Czy możemy nalegać, żeby chrześcijanie przestali pragnąć urzeczywistnienia Bożych zasad w tej konkretnej dziedzinie? Oczywiście, że nie.
Biorąc pod uwagę te spostrzeżenia, przyjrzyjmy się, w jaki sposób Bóg zorganizował społeczeństwo Izraela, i zobaczmy, jaką naukę można z tego wyciągnąć.
Społeczność oparta na sprawiedliwości
Księga Powtórzonego Prawa 15 doskonale pokazuje, jak miało wyglądać Boże, sprawiedliwe społeczeństwo. Znajdują się tu dwa fragmenty, z pozoru sprzeczne. W wersecie jedenastym czytamy: „Ubogiego bowiem nie zabraknie w tym kraju, dlatego ja nakazuję: Otwórz szczodrze rękę swemu bratu uciśnionemu lub ubogiemu w twej ziemi”. Lecz chwilę wcześniej padają słowa:
Ale u ciebie nie powinno być ubogiego. Pan bowiem pobłogosławi ci w ziemi, którą Pan, Bóg twój, daje ci w posiadanie, jeżeli będziesz słuchał wiernie głosu Pana, Boga swego, wykonując dokładnie wszystkie polecenia, które ja tobie dziś daję.
(Pwt 15,4–5)
Sprzeczność jest jednak tylko pozorna. Przed powyższymi wersetami oraz po nich mamy zestaw praw znanych jako prawo shemitta. To hebrajskie słowo oznacza „oswobodzenie”. Na początku rozdziału czytamy:
Pod koniec siódmego roku przeprowadzisz darowanie [dosł. uwolnienie, shemitta] długów. Na tym będzie polegało darowanie długów: każdy wierzyciel daruje pożyczkę udzieloną bliźniemu, nie będzie się domagał zwrotu od bliźniego lub swego brata [...].
(Pwt 15,1–2)
Według tego nakazu długi każdego Izraelity miały być co siedem lat umarzane. Wierzyciel nie tylko nie mógł domagać się płatności, ale musiał też zwrócić wszystko, co wziął w zastaw pod spłatę długu. Zastawem był zazwyczaj kawałek ziemi, z której plon przeznaczany był na spłatę2. Prawo darowania długów było potężnym narzędziem politycznym, mającym na celu wyeliminowanie jednego z głównych powodów ubóstwa – długoterminowego, uciążliwego zadłużenia.
Następnie, w wersetach od siódmego do jedenastego, użyto bardzo wyrazistej konstrukcji zdania, którą w tłumaczeniach z hebrajskiego można wyrazić tylko poprzez zastosowanie dużej liczby przymiotników, np. „wiernie”, „dokładnie” (w. 5), „szczodrze” (w. 8), „chętnie” (w. 10). Było to potężne wezwanie do dawania i pomagania ubogim aż do momentu, gdy ich potrzeba zostanie zaspokojona.
Jeśli będzie u ciebie ubogi któryś z twych braci, w jednym z twoich miast, w kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, nie okażesz twardego serca wobec niego ani nie zamkniesz swej ręki przed ubogim swym bratem, lecz otworzysz mu swą rękę i szczodrze mu udzielisz pożyczki, ile mu będzie potrzeba.
(Pwt 15,7–8)
Nie ma tu nakazu dawania ubogim jednorazowej zapomogi. Chodzi raczej o pożyczkę i pomoc, której skala powinna pozwolić na wyprowadzenie danej osoby z ubóstwa. Pomoc powinna być udzielana aż do osiągnięcia poziomu samowystarczalności. Widzimy teraz, dlaczego we wcześniejszym fragmencie padają słowa: „U ciebie nie powinno być ubogiego”. Boża troska o ubogich jest tak głęboka, że Bóg nadał Izraelowi szereg praw, które, gdyby były faktycznie przestrzegane, wyeliminowałyby istnienie zubożonej warstwy społecznej.
Oprócz prawa darowania długów istniało też prawo zbierania pokłosia. Właściciele ziemi byli zobowiązani zostawić część plonów na polu, aby mógł je zabrać biedny (Kpł 19,9–10;23,22). Innymi słowy, mieli dobrowolnie ograniczyć swój zysk. Zostawianie pokłosia nie było jednak traktowane jako akt dobroczynności. Umożliwiało ubogim zdobycie środków do życia bez konieczności polegania na życzliwości innych. Z drugiej strony prawo chroniło właściciela pola przed nadużyciami (Pwt 23,25–26). Biblia nie jest traktatem klasowym, w którym bogaty zawsze jest zły, a biedny zawsze dobry.
Poza tym istniały przepisy dotyczące dziesięciny. Każdy Izraelita oddawał jedną dziesiątą rocznego dochodu na rzecz lewitów, kapłanów i utrzymania świątyni3. Co trzeci rok dziesięciny były jednak przekazywane do publicznych spichlerzy, tak aby mogli z nich skorzystać ubodzy, „obcy, sierota i wdowa” (Pwt 14,28–29)4.
Zwieńczeniem tych praw był ustanowiony przez Boga niezwykły „rok jubileuszowy”.
Co siedem lat przypadał rok szabatowy, w którym umarzano długi i oswobadzano niewolników (Pwt 15,1–18)5. Każdy siódmy rok szabatowy (czyli co czterdzieści dziewięć lat) był natomiast rokiem jubileuszowym. Wtedy nie tylko długi zostawały darowane. Również ziemia miała wrócić do plemienia i rodu, któremu została nadana przed wkroczeniem do Ziemi Obiecanej. W ciągu pięćdziesięciu lat część rodzin zyskiwała wyższy status ekonomiczny i nabywała ziemię, a części powodziło się gorzej – ziemię sprzedawała lub traciła, a w konsekwencji stawała się pracownikami najemnymi i sługami. Ale co pięćdziesiąt lat ziemia wracała do pierwotnych właścicieli (Kpł 25,8–55).
Craig Blomberg pisze: „Mamy tu jedyny w swoim rodzaju przykład relatywizacji własności prywatnej. Każda osoba lub rodzina miała, średnio raz w życiu, możliwość rozpoczęcia wszystkiego od nowa, bez względu na to, jak nieodpowiedzialnie w przeszłości gospodarowała finansami lub jak bardzo popadła w długi”6.
Patrząc na te wymogi radykalnej hojności oraz zasady uzyskiwania dochodu i zarządzania nieruchomościami, można zrozumieć, dlaczego Bóg mówi: „u ciebie nie powinno być ubogiego”. Nie oznacza to, że ludzie przestaną popadać w ubóstwo. Lecz jeśli całe społeczeństwo Izraela, bez uszczerbku, całym sercem zachowywałoby Boże prawa, zjawisko długotrwałego ubóstwa by po prostu nie istniało.
Sprawiedliwość w dzisiejszych kategoriachpolitycznych
Musimy teraz stawić czoła jednej z głównych obaw, jakie żywią przeciwnicy poświęcania przez chrześcijan tak dużej uwagi tematowi sprawiedliwości społecznej. Kevin DeYoung ujmuje problem następująco:
Choć główną zasadę – pomóż biednemu, nie krzywdź go –ewidentnie widać w całej Biblii, sposób jej realizacji nie jest już tak oczywisty. Czy na przykład fragmenty takie jak Księga Izajasza 58 popierają finansowaną przez państwo redystrybucję dóbr? Chrześcijanie się o to spierają, a ten fragment nie musi wcale proponować wymienionego rozwiązania.
Księga Powtórzonego Prawa 15 i inne omówione już fragmenty Prawa Mojżeszowego wydają się odpowiadać twierdząco na pytanie DeYounga. Izrael faktycznie redystrybuował pieniądze, majątek, a nawet ziemię, przekazując ją ubogim na podstawie państwowych przepisów i za pośrednictwem państwowych instytucji.
Jak już jednak zauważyliśmy, Izrael był teokratycznym państwem narodowym, pozostającym w przymierzu z Bogiem. Dziś takie państwa nie istnieją. Argumentowaliśmy, że wszystkie prawa Starego Testamentu w pewnym zakresie nadal obowiązują, jednak należy je wprowadzać w życie z wielką ostrożnością. Weźmy na przykład prawo pokłosia. Nie znam nikogo, kto uważałby, że chrześcijanie powinni walczyć o wprowadzenie tego prawa we współczesnych państwach. Co jednak przepisy o pokłosiu mówią na temat Bożej woli dotyczącej naszych relacji? Dlaczego właściciele pól nie mogli zbierać plonów co do ostatniego kłosa? Ponieważ Bóg nie chciał, żeby najpierw wyciskali ze swoich pól ostatnie soki, a potem wspierali działalność dobroczynną i żyli w przekonaniu, że robią, co mogą dla dobra całej społeczności. Prawa dotyczące pokłosia pozwalały ubogim utrzymać samowystarczalność nie poprzez poleganie na jednorazowych datkach, ale przez pracę własnych rąk przy zbieraniu zboża.
W jaki sposób dzisiejsi właściciele firm mogą kierować się tymi zasadami? Powinni unikać dążenia do maksymalnego zysku, nie windować nadmiernie opłat nakładanych na klientów i płacić pracownikom więcej niż konieczne minimum. Dzięki temu podzielą się swoim zyskiem z pracownikami i klientami – ze społecznością lokalną. Jest to krok w stronę stworzenia bardziej dynamicznej i silniejszej wspólnoty międzyludzkiej. A jak rządy państwowe mogłyby wprowadzić w życie zasadę stojącą za prawem pokłosia? Poprzez wspieranie zatrudnienia i samowystarczalności, a nie zależności.
Zobaczmy też, w jaki sposób apostoł Paweł w Drugim Liście do Koryntian 8 wykorzystuje fragment z Księgi Wyjścia 16,18. Na pustyni Bóg dbał o materialne potrzeby ludzi. Każdego ranka zsyłał mannę, którą należało zebrać. Choć jedni zbierali lepiej niż inni, mannę dzielono po równo, tak żeby nikt nie dostał ani za mało, ani za dużo w stosunku do swoich potrzeb (Wj 16,16–18). Jeśli ktoś zrobił zapasy manny, psuła się – gniła i lęgło się w niej robactwo (w. 19–21). W Drugim Liście do Koryntian 8,13–15 Paweł używa tego przykładu, aby pokazać wciąż aktualne reguły postępowania z Bożym zaopatrzeniem. Do manny porównuje pieniądze. Naucza, że pieniądze, jakie posiadamy, są darem od Boga, tak jak manna była darem dla Izraelitów na pustyni. Choć jedni są lepszymi „zbieraczami” niż inni – lepiej radzą sobie z zarabianiem pieniędzy – same pieniądze są darem od Boga. Co za tym idzie, zyskiem trzeba się dzielić, tak żeby cała społeczność mogła wzrastać. Bardziej zasobni wierzący powinni dzielić się z uboższymi, nie tylko w ramach jednego zboru, ale również w szerszej społeczności czy nawet międzynarodowo (por.2 Kor 8,15 wraz z kontekstem). Mówiąc w przenośni – pieniądze gromadzone dla samego siebie psują duszę.
Zobaczyliśmy wiele przykładów tego, w jaki sposób zasa-dy Starego Testamentu dotyczące sprawiedliwości społecznejnadal obowiązują, jednak bądźmy świadomi, że wszystkie dotychczasowe spostrzeżenia opierają się na dedukcji. Biblia zawiera wiele jasnych i bezpośrednich zasad etycznych, do których trzeba się stosować. Jeśli jednak chodzi o sferę społeczną, wprowadzenie w życie Bożych zasad musi następować ostrożnie i być poprzedzone debatą. Widzimy na przykład, że według Biblii należy dzielić się z potrzebującymi, a unikanie tego to niesprawiedliwość, a jednak nie znajdziemy w niej jasnych wytycznych, w jaki sposób ta redystrybucja ma przebiegać. Czy poprzez dobrowolne, prywatne darowizny, jak postulują konserwatyści? Czy też tak jak chcieliby liberałowie – za pomocą opodatkowania progresywnego i redystrybucję sterowaną przez państwo? Ludzie od dawna spierają się, która z metod jest bardziej efektywna, a końca tej debaty nie widać. Obie strony szukają w Biblii uzasadnienia swoich argumentów, ale jej wszechstronnego spojrzenia na sprawiedliwość społeczną nie da się zamknąć w granicach jednego systemu politycznego czy ekonomicznego. Powinniśmy, w miarę możliwości, wyłączyć z tych rozważań politykę i spojrzeć głębiej na biblijne wezwanie do sprawiedliwości.
Craig Blomberg w badaniach nad Mojżeszowymi prawami dotyczącymi pokłosia, darowania długów, dziesięciny i roku jubileuszowego zauważa, że biblijne podejście do majątku i własności nijak się ma do kategorii normalnie stosowanych w demokracji kapitalistycznej, w tradycyjnej monarchii feudalnej czy też w socjalizmie. Biblijne zasady korzystania z ziemi rzucają wyzwanie wszystkim głównym modelom ekonomicznym współczesnego świata. Zasady te implikują „ostrą krytykę, po pierwsze, etatyzmu, który nie szanuje indywidualnego dorobku człowieka, oraz, po drugie, nieskrępowanego indywidualizmu, który chroni jednostkę kosztem społeczności”7.
Co jest powodem ubóstwa?
Biblijne rozumienie przyczyn ubóstwa oparte jest na wielu niuansach i dlatego tak trudno wpisać je w liberalny czy konserwatywny model ekonomiczny. Teoretycy liberalni uważają, że u podstaw ubóstwa leżą zawsze czynniki społeczne, na które niższe warstwy społeczne nie mają wpływu: uprzedzenia rasowe, skrajny niedobór zasobów materialnych, bezrobocie i inne nierówności. Konserwatyści natomiast przyczyn upatrują w rozpadzie rodziny, indywidualnych niedoskonałościach charakteru, takich jak brak samokontroli i dyscypliny, oraz przyzwyczajeniach i nawykach jednostek.
Biblia wymienia natomiast bardzo zróżnicowane przyczyny ubóstwa. Jedna z nich to ucisk, czyli na przykład system sądowniczy sprzyjający osobom wpływowym (Kpł 19,15), nadmiernie oprocentowane pożyczki (Wj 22,25–27) oraz zaniżone wynagrodzenie za pracę (Jr 22,13; Jk 5,1–6). Gdy w społeczeństwie nadmiernie rosły dysproporcje między bogatymi i biednymi, prorocy zawsze obwiniali za ten stan rzeczy bogatych (Am 5,11–12; Ez 22,29; Mi 2,2; Iz 5,8). Jak już zauważyliśmy, celem wielu praw Mojżesza było niedopuszczenie do zbytniego zaostrzenia i pogłębienia różnic między bogatymi a biednymi, które w pewnym stopniu występują zawsze. Gdy zróżnicowanie nieproporcjonalnie rosło, prorocy byli skłonni upatrywać przyczyn raczej w egoistycznym indywidualizmie niż w zatroskaniu o wspólne dobro.
Jeśli Biblia miałaby do powiedzenia tylko tyle, moglibyśmy przyznać rację liberałom i uznać, że źródłem ubóstwa są tylko i wyłącznie niesprawiedliwe warunki społeczne. Są jednak i inne czynniki, na przykład klęski żywiołowe, czyli wszelkie okoliczności naturalne, które sprowadzają na człowieka ubóstwo: klęska głodu (Rdz 47), powódź, pożar czy uraz powodujący niepełnosprawność. Należy też uczciwie przyznać, że niektórym osobom brakuje zdolności podejmowania mądrych decyzji. Nie chodzi tu o kwestie moralne, jest to raczej pewna niemoc w dokonywaniu dobrych wyborów, spowodowana brakiem zrozumienia danej sytuacji8.
Inną przyczyną ubóstwa są według Biblii „osobiste niedostatki moralności”, takie jak lenistwo (Prz 6,6–7) i inne problemy związane z samodyscypliną (Prz 23,21). Księga Przysłów szczególnie mocno warunkuje powodzenie ekonomiczne koniecznością ciężkiej pracy (Prz 12,11; 14,23; 20,13), choć pokazuje też wyjątki (Prz 13,23).
W ujęciu biblijnym ubóstwo jest zatem zjawiskiem bardzo złożonym, a różne aspekty tego zagadnienia przenikają się nawzajem9. Nie da się go wyeliminować tylko poprzez indywidualne inicjatywy czy zmiany podatkowe. W życiu ubogiej rodziny zazwyczaj przewija się wiele czynników. Przykładowo osoba wychowana w rasowej lub ekonomicznej enklawie (czynnik pierwszy) będzie częściej chorowała (czynnik drugi) i nabędzie wiele nawyków, które nie sprzyjają awansowi społecznemu i materialnemu (czynniki trzeci i czwarty). Jeśli jakaś inicjatywa miałaby faktycznie zmniejszyć ubóstwo na szeroką skalę, należałoby podjąć szereg działań na kilku poziomach: publicznym, prywatnym, duchowym, osobistym i zbiorowym. Wiele wskazuje na to, że współcześni badacze coraz częściej skłaniają się do bardziej zrównoważonego i wieloczynnikowego postrzegania biedy, które wykracza poza dotychczasowy lewicowo-prawicowy schemat10.
Studium przypadku
Mark Gornik, którego przedstawiłem w rozdziale pierwszym, założyciel Kościoła New Song Church w Baltimore i wielu związanych z nim służb, opowiada o „wykluczeniu systemowym”, które tworzy w centrach miast enklawy biedy. Jako przykład podaje swoje dawne miejsce zamieszkania – dzielnicę Sandtown. Do połowy lat dwudziestych dwudziestego wieku dzielnice na wschód od Sandtown, położone w pobliżu miejsc pracy w miejskich fabrykach, zamieszkiwali biali imigranci. Bogatsze dzielnice na zachodzie również były zarezerwowane dla białych. Przyczyniła się do tego segregacja rasowa. Afroamerykanie przybywający z Południa byli więc zmuszeni osiedlać się w Sandtown, gdzie można było dostać tylko nisko płatną pracę w charakterze służby domowej u zamożnych rodzin z zachodnich dzielnic. Wiele firm prowadzonych przez białych w ogóle nie chciało zatrudniać czarnych lub oferowało im tylko posady służących. Właściciele lokali w Sandtown kwaterowali ludzi w przepełnionych budynkach o wątpliwym standardzie. „Ten splot okoliczności prowadził do egzystencji na poziomie absolutnego minimum”11.
Do lat siedemdziesiątych w śródmiejskim Baltimore na skutek upadku przemysłu kurczył się rynek pracy. Nowe miejsca pracy powstawały na przedmieściach i w miejscowościach podmiejskich. Dla przeciętnego mieszkańca centrum te lokalizacje były jednak zbyt drogie do życia i nieosiągalne komunikacją miejską. Dostępne posady wymagały też lepszego wykształcenia, ponieważ następowało przejście od przemysłu do gospodarki opartej na usługach i wiedzy. W ciągu zaledwie piętnastu lat w śródmieściu o czterdzieści pięć procent spadła liczba miejsc pracy, do objęcia których wymagane było tylko wykształcenie średnie. Wzrosła za to o pięćdziesiąt sześć procent liczba tych, których objęcie wymagało dłuższej ścieżki edukacyjnej12. Mieszkańcy śródmieścia, skazani na kiepskie szkoły, w przeciwieństwie do reszty społeczeństwa nie umieli zaadaptować się do nowej sytuacji. Pozostało im wykonywanie gorzej płatnych zajęć w sektorze usług, gdzie nie mogli liczyć na ubezpieczenie zdrowotne ani stałość zatrudnienia. Dobrze płatna praca w przemyśle po prostu przestała w Sandtown istnieć13. Wiele osób przestało nawet szukać oficjalnego zatrudnienia.
Powstałe w wyniku tych przemian upośledzenie ekonomiczne zaczęło prowadzić do wykorzystywania lokalnych mieszkańców w sposób potępiany przez Biblię. Właściciele kamienic mieszkali w innych dzielnicach i zaniedbywali należące do siebie budynki lub całkowicie przestawali się nimi interesować. Wysokie wymogi stawiane przez banki i firmy pożyczkowe uniemożliwiały lokalnym mieszkańcom zakup ubezpieczenia, wyrobienie karty kredytowej czy uzyskanie kredytu na zakup domu14. Rosła stopa przestępczości, której ofiarami padali głównie mieszkańcy dzielnicy. Z okolicy zniknęły firmy istotne dla zdrowego funkcjonowania społeczności, a ich miejsce zajęły sklepy z bronią, lombardy, sklepy z alkoholem i sex shopy. W ludziach budziły się najgorsze instynkty15.
W drugiej połowie dwudziestego wieku polityka rządu zachęcała przedstawicieli klasy średniej do przeprowadzki za miasto, co dodatkowo izolowało dzielnice pokroju Sandtown. Żeby ułatwić ludziom dojazd do pracy w centrach miast, na potęgę budowano autostrady, przy czym wiele projektów przecinało w połowie dzielnice mieszkaniowe, całkowicie zaburzając ich funkcjonowanie. Pisze o tym Robert Caro w swojej słynnej książce The Power Broker: Robert Moses and the Fall of New York [Makler władzy: Robert Moses i upadek Nowego Jorku]16.
Badania Gornika prowadzą do przekonujących wniosków –ubóstwo śródmiejskich dzielnic, takich jak Sandtown, nie było pierwotnie skutkiem indywidualnej nieodpowiedzialności czy rozbicia rodziny. Do wykluczenia doprowadziła złożona sieć czynników strukturalnych, które odcięły mieszkańców tych dzielnic od zasobów niezbędnych do życia. Patrząc jeszcze dalej wstecz, bieda Afroamerykanów napływających do Baltimore z południowych stanów wzięła się w dużej mierze ze spuścizny po niewolnictwie i prawach Jima Crowa*. Wskutek tych czynników pojawiły się uzależnienia, rozpad rodziny, przestępczość, depresja, rozpad społeczności lokalnej oraz upadek charakteru jednostki. Widzimy więc, że problem biedy jest zbyt złożony, by mogła go objąć jedna teoria. Żeby na nowo ożywić daną dzielnicę, potrzeba czegoś więcej niż polityka społeczna i programy socjalne. Trzeba odbudować rodziny, społeczności lokalne i życie poszczególnych osób. To dlatego Gornik nie poprzestał na służbie socjalnej, ale zaczął też budować Kościół wzywający ludzi do duchowego nawrócenia17.
Biblia wymienia trzy powody ubóstwa: ucisk, nieszczęścia i osobisty upadek moralny. Wielokrotnie przeanalizowałem Biblię pod kątem tych zagadnień i doszedłem do wniosku, że nacisk położony jest zazwyczaj na szersze czynniki strukturalne. Dziś w wielu krajach miliony ludzi żyją w biedzie na skutek korupcji w kręgach władzy, niesprawiedliwych uwarunkowań ekonomicznych i klęsk żywiołowych. W USA panuje wadliwy system edukacji, więc młodzież zamieszkująca dzielnice śródmiejskie nie ma dostępu do dobrych szkół i na starcie skazywana jest na porażkę. Kiedy połączymy te okoliczności z czynnikami indywidualnymi (cechy charakteru, zaangażowanie w przestępczość), otrzymujemy mieszankę wybuchową, która zamyka ludzi w zaklętym kręgu ubóstwa. Wybiórczo stosowane programy rządowe, narzędzia polityki społecznej czy prywatne inicjatywy charytatywne nie wystarczą do rozwiązania tego problemu.
„Skoro go nie stać...”
Niezwykły fragment hebrajskiej Biblii – Księga Kapłań-ska 5 – opisuje zasady wyznawania grzechów i składania ofiar w przybytku w celu uzyskania przebaczenia. To cały szereg różnorodnych zasad i przepisów określających sposób składania ofiar za konkretne grzechy – co powinien zrobić grzesznik, jakie zwierzę przyprowadzić jako ofiarę, co ma robić kapłan itd. W tekście pojawia się zaskakujący fragment, podpowiadający, co zrobić, jeśli grzesznika nie stać na złożenie przepisowej ofiary: „Jeżeli zaś kto jest tak ubogi, że nie może ofiarować nawet dwu synogarlic albo dwóch młodych gołębi, to przyniesie na dar ofiarny za grzech dziesiątą część efy najczystszej mąki jako ofiarę przebłagalną [...]. W ten sposób kapłan dokona przebłagania za jego grzech, który tamten popełnił przeciwko jednemu z tych przykazań, i będzie mu odpuszczony”(Kpł 5,11–13). Oto fragment jednego z komentarzy do tego fragmentu:
Osoba, która miała świadomość, że przychodząc do Boga nie może mu przynieść nic poza miską mąki i wyznaniem grzechu, a i tak dostąpi przebaczenia, odkrywała podstawową prawdę na temat Bożej łaski. [...] Nawet najbardziej wpływowi mieszkańcy Izraela wiedzieli, że na Bogu nie robią wrażenia nawet najbardziej obfite ofiary18.
Przypomnijmy sobie, co powiedział Vinoth Ramachandra. W religiach sąsiednich narodów bogowie identyfikowali się głównie z królami i innymi przedstawicielami wysokich szczebli społecznych. Miało to sens – bogacze budowali dla bóstw pełne przepychu świątynie i składali wystawne ofiary. Byli ulubieńcami bogów. Ale Bóg Biblii jest inny. Nie każe wszystkim składać tych samych ofiar, bo bogatym byłoby wtedy łatwiej Go zadowolić. Przeciwnie – zaleca, aby każdy przyniósł taką ofiarę, na jaką go stać, a jeśli tylko ma czyste serce, dostąpi Bożej łaski.
Powiem więcej – łaska jest kluczem do wszystkiego. To nie obfitość naszych dobrych uczynków zapewnia nam zbawienie, ale hojność Bożej łaski i miłosierdzia. Z tego względu Bóg w równym stopniu przyjmuje tak bogatych, jak i biednych. To Boża szczodrość, darmowy dostęp do Jego zbawienia kładzie podwaliny pod społeczeństwo sprawiedliwe dla wszystkich. Nawet w pozornie nużących zasadach składania ofiar można zauważyć, że Bóg troszczy się o ubogich, a Jego prawa uwzględniają potrzeby ludzi znajdujących się w trudnym położeniu. Boże zainteresowanie sprawiedliwością przenikało każdą dziedzinę życia Izraela. Powinno więc przenikać także nasze życie.
Przypisy• Rozdział 2
1. Craig Blomberg, Neither Poverty Nor Riches: A Biblical Theology of Possessions (DownersGrove, Ill.: InterVarsity Press, 1999),s. 39.2. Christopher Wright, Deuteronomy (Carlisle, UK: Paternoster, 1996), s. 188.3.