Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dla Oli zaczyna się nowy rozdział. Wychodzi za mąż za swoją pierwszą miłość – Jacka.
Ich życie z pozoru wydaje się idealne. Jacek podejmuje dobrze płatną pracę w salonie samochodowym rodziny Carenów.
Wszystko zmierza we właściwym kierunku. Niestety nic nie trwa wiecznie.
Uzależnienie od hazardu i rosnący dług wobec pracodawcy sprawiają, że Jacek podejmuje jedną z najważniejszych decyzji w życiu swoim i Oli.
Borys Caren – człowiek, dla którego zabijanie jest jak chleb powszedni – staje się tymczasowym opiekunem pięknej Aleksandry. Ta dwójka stanowi całkowite przeciwieństwo. Różni ich praktycznie wszystko, są jak ogień i woda, jak światło i mrok. Jedyne, co ich łączy, to demony przeszłości, które ożywają w najmniej odpowiednim momencie. Borys na nowo przeżywa fakt, że gdy miał kilka lat, zabił niewłaściwych ludzi. Dla Oli największą traumą pozostają wspomnienia z domu dziecka.
Czy ta dwójka ma szansę, aby stać się dla siebie lekarstwem? Nie od dziś przecież wiadomo, że miłość jest lekiem na całe zło.
A wszyscy pragniemy miłości i do miłości dążymy.
Pętla czasu Aleksandry Lewenhaupt to debiut, jakiego dawno nie było na naszych salonach. Jest to dobrze przemyślana historia, w której wiele rzeczy was zaskoczy, i to bardzo. Uśmiech, łzy, niedowierzanie, a nawet strach to tylko część emocji, jakie będą wam towarzyszyć podczas czytania. Gwarantuję, że nie odłożycie książki, dopóki nie przeczytacie ostatniego zdania. - Wasza madziara.malfoy, Magdalena Spirydowicz
Aleksandra nie miała łatwego startu w dorosłość. Dziś kobieta wiedzie pozornie idealne życie i ma kochającego męża. Można by nazwać ją współczesnym Kopciuszkiem, lecz czy aby na pewno wszystko wygląda tak, jak tego pragnęła? Nagle serce Aleksandry zaczyna bić dla kogoś zupełnie innego, niż powinno. Czy Borys ma w stosunku do Oli dobre zamiary? W powieści nie zabraknie zabawnych momentów. Nie raz się uśmiechniecie, a za chwilę będziecie drżeć o losy bohaterów. Czy Ola wybierze tak, jak podpowiada jej serce? Polecam z całego serca. - Joanna Kulesza, joanna.kulesza_
Uczta! Dla ducha i ciała!
To debiut debiutów!
Z każdą stroną tej książki zapragniesz więcej i więcej, nie mogąc się doczekać, co będzie dalej.
Bohaterowie to dwa żywioły, różnią się jak ogień i woda, a emocje towarzyszące czytaniu sprawią, że będziesz mieć wypieki na twarzy.
Zakończenie idealne, abyś umarła z niecierpliwości, czekając na drugą część.
Polecam gorąco! - @anetasolopa_autorka
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 301
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Aleksandra Lewenhaupt, 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022 All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Adam Buzek
Zdjęcie na okładce: © by The Faces/Shutterstock
Ilustracja na szóstej stronie: © by pngtree.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
ISBN 978-83-8290-201-3
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Wstęp
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Borys
Ola
Jacek
Ola
Cokolwiek bym napisała, nie będzie to miało większej siły niżsłowa:Kocham cię i dziękuję, mamo
Wstęp
Ponoć najważniejsze i najciekawsze doświadczenia, które dziecko zdobędzie do trzeciego roku życia, będą miały na nie duży wpływ w dorosłości. Do trzeciego roku życia bowiem zaczynają się kształtować różne etapy klasyfikacji pamięci. Zapamiętywanie, przechowywanie informacji iprzypominanie.
Ja w wieku trzech lat zyskałam pamięć długotrwałą: zapamiętałam wypadek, w którym zginęli moi rodzice, i to, jak pewien mężczyzna wyciągnął mnie z płonącegoauta.
Przechowuję wspomnienia o mamie i tacie oraz pielęgnuję je w sercu niczym skarb ukryty pośrodkuoceanu.
Co noc sobie o tym przypominam. Dziękuję losowi i jednocześnie przeklinam go za to, że japrzeżyłam.
Ola
– Proszę zaczekać, pani Marczak, muszę panią przenieść przezpróg.
Jacek ostrożnie mnie uniósł, a ja mocno złapałam go za szyję i razem przekroczyliśmy próg naszego nowegomieszkania.
– Pani Marczak – powtórzyłam za nim. – Brzmi cudnie. – Pocałowałam mojego męża i nie chciałam, aby wypuszczał mnie ze swych ramion. Nie zaszybko.
– Czy moja żona ma na dzisiaj jakieś plany? – zapytał, gdy stanęłam już napodłodze.
– Myślałam, że zaprosimy chłopaków i Lenę. Takie małe wesele byśmy sobie zrobili – zaproponowałam, podziwiającwnętrze.
Może nie zostało nowocześnie urządzone, ale było duże i przestronne. Salon z aneksem kuchennym, mała sypialnia oraz łazienka zwanną.
Osobiście uważałam, że takie mieszkanie w zupełności by nam wystarczyło na co najmniej dwa lata. Jacek twierdził jednak, że wynajem to tylko tymczasowe rozwiązanie i ciągle mówił o wybudowaniudomu.
– Nie ma takiej potrzeby. Sami będziemy celebrować. Zamówię nam jedzenie, a ty nie ściągaj jeszcze tej pięknej sukienki. – Podszedł i czule pocałował mnie w usta. – Co byś zjadła? Sushi iwino?
– Okej – zgodziłam się, chociaż nie tak sobie wyobrażałam moje świętowanie poślubie.
Dziwiłam się, że Jacek pozwolił, by Rafał był moim świadkiem, ponieważ mieli dość napiętą relację. W tej kwestii byłamnieugięta.
– Czemu twoi rodzice nie przylecieli? Mówiłeś im w ogóle o tym, że się żenisz? – zapytałam złazienki.
– Mówiłem ci, że są zajęci. Przylecą po Nowym Roku. Jedzenie zamówione, idę do sklepu powino.
– Dobrze, to ja może zacznę nas rozpakowywać? – zagadnęłam męża, ale zdążył jużwyjść.
Jacek już wcześniej przywiózł nasze rzeczy z akademika, by mnie trochęodciążyć.
Dzisiaj jednak nie miałam do tego głowy, usiadłam na kanapie w salonie i zadzwoniłam do mojegoprzyjaciela.
– Hej, Rafałku, przepraszam, że tak szybko pojechaliśmy, ale Jackowi sięspieszyło.
Mówiąc to, czułam się jak kretynka. Nienawidziłam przepraszać za coś, na co nie miałamwpływu.
– Spokojnie, nic się nie stało. Może wpadniemy z Łukaszem? Z chęcią zobaczymy wasze nowegniazdko.
– Chciałabym bardzo, ale…
– Twój mąż ma inne plany – dokończył za mnie. – Okej, rozumiem.
– Nie wiem, co ci powiedzieć… – wyznałam trochę załamana takim biegiemwydarzeń.
– Ola, dla mnie najważniejsze jest twoje szczęście. Jeśli ten człowiek sprawia, że jesteś szczęśliwa, to nie mam prawa gokrytykować.
CałyRafał.
– Sama nie wiem, czy jestem szczęśliwa. Inaczej sobie wyobrażałam ten dzień. Każda kobieta od dziecka marzy o ślubie, a ja miałam w głowie trochę innyscenariusz.
– Dobrze, że wzięliście cywilny, szybciej rozwód dostaniesz – zażartował, ale mnie jakoś nie było do śmiechu. – Nie ma go teraz wdomu?
– Nie, poszedł do sklepu po wino. I zamówił sushi. Takie przyjęcieweselne.
– Jaki mąż, takiewesele.
Trafnepodsumowanie.
– Może i masz rację. Zobaczymy, jak będzie dalej. Muszę kończyć, bo słyszę, żeidzie.
Szybko rzuciłam telefon na kanapę i podeszłam do męża, by wziąć od niego dwie ciężkie reklamówki zalkoholem.
– Chcesz mnie upić? – Zaczęłam wyciągać butelki z toreb, w jednej naliczyłam ażpięć.
– Wypijemy tyle, ile zdołamy, a resztę zostawimy na później. Przecież teraz mamy okazję do świętowania. – Podszedł do mnie i objął mnie w talii, całując mojąszyję.
– Tak? Jakie to okazje? – zamruczałam mu doucha.
– Dzisiaj ślub, a w kolejnych dniach świętujmy każdą chwilę spędzoną razem. – Mówiąc to, rozpinał już moją suknię ślubną. – Przyspieszmy nocpoślubną.
Pchnął mnie na kanapę w salonie i rozłożył mojenogi.
– Poczekaj, myślałam, że weźmiemy razem kąpiel, napijemy się szampana iwtedy…
– To za długo trwa. – Rozpiął spodnie i ściągnąłbokserki.
Szybkim ruchem zdjął mi majtki i za moment znalazł się w moim wilgotnym wnętrzu. Po upływie zaledwie paru minut leżał obok mnie zdyszany. Nago poszedł po sypialni i wyciągnął z kartonu dres oraz koszulkę nazmianę.
– Wina? – zapytałzadowolony.
– Mhm. – Pokiwałam głową, po czym udałam się do łazienki, by wziąć jeansy i koszulę naprzebranie.
Jacek już tak miał, szybko zaczynał i jeszcze szybciej kończył. Dlatego też gdy tylko miałam możliwość, wydłużałam grę wstępną, abyśmy mogli dłużej pobyć w tym intymnymstanie.
Jak widać, moja noc poślubna nie należała do takich właśniechwil.
Wyszłam z łazienki i usiadłam na kanapie obok swojego męża. Podał mi lampkę wina i wspólnie oglądaliśmy jakąś komedię w telewizji. Uważałam, że taki spokój w związku też jest dobry, ale chyba nie na początku małżeństwa. Chociaż gdyby się tak zastanowić, to my z Jackiem mieliśmy moment szaleństwa właśnie na początku naszego związku, który trwał już trzylata.
Oparłam głowę o ramię męża i przymknęłam oczy. Było całkiem dobrze, dopóki nie zaczął dzwonić jegotelefon.
– Odbierz – poprosiłam. – Może to twoi rodzice z życzeniami – dodałamszeptem.
– Dobrze, zaraz wracam. – Pocałował mnie w głowę i poszedł dosypialni.
Początek naszego wspólnego życia, a mój mąż już zamykał się w pokoju podczas rozmowytelefonicznej.
Pierwsze sekrety panaMarczaka?
Nalałam sobie kolejną lampkę alkoholu i przykryłam siękocem.
Od niechcenia przełączałam kanały w telewizji i starałam się znaleźć coś dla siebie. W międzyczasie przyjechał nasz catering weselny w postaci wielkiego setasushi.
– Wybacz, ale musiałem porozmawiać na osobności. – Zadowolony prawie wybiegł z sypialni i naraz wypił pełen kieliszek wina. – Nalej mi, proszę, otrzymałem właśnie fantastyczną wiadomość dlanas.
– Co się stało? – Wstałam i podałam mu kolejną lampkę, ale nie podzielałam jego radości, nie znałam przecieżpowodu.
– Dostałem pracę w salonie samochodowym. Nalej mi jeszcze albo zaczekaj, chcę się napić czegośmocniejszego.
– Co to za praca? Jeśli mam się cieszyć razem z tobą, to może opowiedz mi otym.
Jacek jakby mnie nie słyszał, otworzył lodówkę i wyciągnął wódkę, która musiała być tam jużwcześniej.
– Mój kolega Marek zaproponował mi pracę w salonie samochodowym, w którym sam od dawna pracuje. Porozmawiał, z kim trzeba, i właśnie odebrałem telefon od samego szefa. Natan Caren mnie przyjął. Na start zaproponował mi pensję w wysokości pięciu tysięcyzłotych.
– Och, to wspaniale. – Podeszłam do niego i zadowolona rzuciłam mu się na szyję. – Co będziesz tamrobił?
– Mam zajmować się kosmetyką aut, które będą trafiały bezpośrednio do nowychwłaścicieli.
– Pięć tysięcy złotych za czyszczenie aut? – spytałam trochęzdziwiona.
– Co ci znowu nie pasuje? Zamiast się cieszyć, że niedługo będzie mnie stać na kupno większego i lepszego mieszkania, to ty znowu masz wątpliwości. – Ściągnął moje ręce z siebie i nalał sobie kolejny kieliszek mocniejszegoalkoholu.
– Nie, Jacku, źle mnie zrozumiałeś. Po prostu ta kwota wydaje się wysoka w porównaniu do twoich obowiązków na tym stanowisku. To nie zmienia oczywiście faktu, że bardzo się cieszę, tylko co z twoimistudiami?
– Nie wiem, nie pomyślałem o tym. Wezmę chyba rok dziekanki, a później się zobaczy. – Złapał mnie za biodra i uniósł. – Wybuduję dla nas piękny i dużydom.
– Wiem, przecież od dzisiaj jesteś zmuszony spełniać moje marzenia. – Pocałowałam go namiętnie w usta, na których czułam jeszcze gorzki posmak wódki. – Chodźmy jeść! – krzyknęłam, gdy Jacek nagle zaczął mnie obracać wokół własnejosi.
– Dobrze, pani Marczak, zaniosę cię wprost nakanapę.
Może jednak Jacek miał rację, żebyśmy świętowali sami. Atmosfera między nami była w tym momencie tak cudowna, że gdyby miłość miała skrzydła, to oboje unosilibyśmy się teraz nad stolikiem z winem isushi.
Mogło się nawet zdawać, że i czas był dla nas łaskawy. Godziny mijały nam wolno, abyśmy mogli świętować każdą minutę naszego małżeństwa spokojnie, ale jednocześnie intensywnie. Nawzajem karmiliśmy się kawałkami jedzenia i opróżniliśmy cztery butelki wina. Wiedziałam, że kolejnego dnia będę miała kaca, ale to w końcu nasze wesele. Pierwsze iostatnie.
Nazajutrz postanowiłam, że do południa nie wstaję z łóżka, chyba że za potrzebą. Tak jak podejrzewałam, głowa bolała mnie niemiłosiernie. Od czego jednak był kochający mąż? Właśnie od serwowania śniadań do łóżka i podawania lekówprzeciwbólowych.
– Potrzebujesz jeszcze czegoś? – zapytał czule, siadając obok mnie. – Zaraz muszę jechać do salonu na rozmowę z panemNatanem.
– Nie, kochanie, wszystko mam. Zresztą niedługo wstanę i zacznę nas rozpakowywać, a później ugotuję dla nas jakiś pysznyobiad.
– Dobrze, to wyślij mi esemes, co mam kupić. Nie chcę, abyś się dzisiajprzemęczała.
– Okej.
Na pożegnanie pocałował mnie w czubek głowy iwyszedł.
Szczęśliwa wzięłam się do szybkiego zjedzenia śniadania, czyli moich ulubionych croissantów i kubka zielonej herbaty. Nie chciałam przecież zmarnować całego dnia na leżenie w łóżku, podczas gdy moje mieszkanie wymagało uprzątnięcia i poukładania naszychrzeczy.
Tak więc zakasałam rękawy i zaczęłam otwierać wszystkie możliwe szafki, aby sprawdzić ich pojemność i wypełniać je ubraniami, kosmetykami, ręcznikami.
Czas mijał, a ja biegałam po całym mieszkaniu jak poparzona. Pod wieczór miałam już wszystko ogarnięte, a nasze gniazdko lśniło perfekcyjnączystością.
Zdążyłam jeszcze sama skoczyć do pobliskiego sklepu na szybkie zakupy i zamiast obiadu zrobić wczesnąkolację.
– Hej, jużjestem.
Akurat wyłączyłam piekarnik, gdy w drzwiach pojawił się mójmąż.
– Kolacja gotowa, więc zdążyłeś wrócić w idealnym momencie. – Podbiegłam do niego ubrana w fartuszek. – Jakbyło?
– Od jutra zaczynam. Ten Natan to superzajebisty facet. Wszystko mi wytłumaczył i obiecał podwyżkę w szybkim czasie, o ile sięsprawdzę.
– Sprawdzisz się, wiem to na pewno. – Wspięłam się na palce i objęłam Jacka za szyję. – Piłeś coś? – zapytałam, bo dzisiaj byłam wyjątkowo uczulona na zapachalkoholu.
– Tak, lampkę koniaku – wyznał zmęczonym głosem, – Możemy tę kolację przełożyć na jutrzejsze śniadanie? Jestempadnięty.
– Jasne, nie ma problemu. Leć się wykąp i kładź się dołóżka.
– Aty?
– Ja zjem kolację i obejrzę coś wtelewizji.
– Dobrze. – Zdjął buty i ściągnął marynarkę. – Mówiłem ci dzisiaj, że jesteścudowna?
– Dzisiaj nie – odpowiedziałam zuśmiechem.
– Sprawiłaś, że te puste cztery ściany to teraz pięknemieszkanie.
– Starałam się, jak mogłam. – Wzrokiem odprowadziłam go do łazienki, a sama nałożyłam sobie sporą porcję wegetariańskiejzapiekanki.
W telewizji akurat zaczynał się mój ulubiony film, zaopatrzyłam się więc w paczkę chusteczek, duży kubek herbaty i oglądałam Thenotebook.
Po ponad połowie seansu zmęczenie ogarnęło również moje ciało. Droga do sypialni wydawała mi się zbyt długa, a nogi tak bardzo zmęczone. Okryłam się zatem kocem, poprawiłam poduszkę i zasnęłam nakanapie.
W następnych dniach zmieniłam się w perfekcyjną panią domu. Wstawałam przed Jackiem, przygotowywałam mu śniadanie i pakowałam obiad do pracy. Później na szybko robiłam porządek w mieszkaniu i wychodziłam nazajęcia.
– Jak tam, moje gołąbeczki? Widzę, że z dnia na dzień promieniujesz coraz większym szczęściem – powiedziała moja przyjaciółka Lena, która znała mnie prawie tak samo jakRafał.
– Bo jestem szczęśliwa. Wspaniale nam się układa i oby tak dalej – odparłam szeptem, by wykładowca nie usłyszał naszej rozmowy. – Chodźmy po wykładzie na kawę, to wszystko ciopowiem.
– Dobra – zgodziła się zchęcią.
Miałam wobec tego okazję, by przeprosić ją za brak zaproszenia na obiadweselny.
Po paru minutach wykład wreszcie się skończył i obie udałyśmy się do studenckiejkawiarni.
– Wybacz, że tak szybko zniknęliśmy poślubie.
– Przestań, Olka. Zrobiłabym to samo, przecież noc poślubna nie zdarza się zaczęsto.
Zajęłyśmy pusty stolik i złożyłyśmy zamówienie na dwa czekoladowecappuccino.
– Cicho. – Klepnęłam ją w dłoń. – Nie każdy musi o tym wiedzieć – upomniałamją.
– Spokojnie, zresztą myślę, że twoje nudne życie erotyczne nikogo nieinteresuje.
Młoda kelnerka przyniosła nam dwie filiżanki kawy, a ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię zewstydu.
– Nie każdy też musi mieć tak bujne życie seksualne jak ty. Wczoraj tamten, a dzisiaj kto? – Wskazałam palcem na chłopaka siedzącego pod oknem, z którym Lena się spotykała jakiśczas.
– Kochana, kobieta musi próbować z wieloma facetami, a nie zamykać się tak jak ty, w bokserkach jednego faceta. Chociaż muszę przyznać, że Jacek należy do czołówki. Właśnie, gdzie onjest?
– Mój mąż – zaakcentowałam pierwsze słowo – rozpoczął pracę w salonie samochodowym, więc chyba zrobi sobie przerwę w studiowaniu. – Upiłam łyk gorącego napoju. – Chce wybudować dla nas dom – zwierzyłam jej się z naszychplanów.
Dobrze znałam Lenę i przypuszczałam, że wyśmieje tenpomysł.
– Wow, nasz Jacuś nieźle się stara, aby być dobrymmężem.
Brak szczerości w jej głosie właśnie utwierdził mnie w moimprzekonaniu.
– Która to godzina? – Spojrzała na telefon. – Muszę się zbierać, za godzinę mam randkę z chłopakiem z medycznego. Kto wie… może zostanę paniądoktorową.
Zaśmiała się, ale ja za dobrze ją znałam, by uwierzyć, że zakocha się na dłużej, chociaż uparcie twierdziła, że kocha każdego swojego kochanka. Dopóki jej się nie znudziłoczywiście.
– Ja też już wracam do domu. – Uściskałam ją i zabrałam swoje rzeczy ze stolika. – Do jutra! – krzyknęłam za uciekającąLeną.
– Pa – odpowiedziała i pobiegła w stronę swojegoakademika.
Na pierwszym i drugim roku dzieliłyśmy w nim pokój. Pamiętałam wszystkie imprezy i próby zeswatania mnie z każdym kolegą jej chłopaków. Ja jednak pragnęłam ciszy i spokoju, więc na początku trzeciego roku mogłam zamieszkać już z Jackiem, a teraz wspólnie wynajmujemymieszkanie.
W drodze do domu weszłam do sklepu, by kupić jakieś pierdoły do udekorowania naszego gniazdka. Kolorowe zasłony, obrusy i ramki na zdjęcia to moim zdaniem podstawowy element każdegownętrza.
Ostatecznie wyszłam z trzema pełnymi torbami. My, kobiety, już tak mamy. Wchodzimy do sklepu i kupujemy to, co nam się podoba, to, co chcemy kupić, i to, co prawdopodobnie nigdy nam się nieprzyda.
– Potrzebuje panipodwózki?
Czarny sedan zatrzymał się przy przystanku, na którym czekałam na autobus do domu. Z początku nie poznałam głosu tajemniczego mężczyzny, ale gdy tylko wyjrzał przez szybę, dostrzegłam swojegomęża.
– Jacek? Co to zasamochód?
Obeszłam połyskujące auto i byłam pod wrażeniem każdego jego detalu. Pachniało i wyglądało, jakby dopiero co wyjechało z liniiprodukcyjnej.
– Prezent od szefa, wskakuj. – Otworzył mi drzwi i zabrał ode mnie siatki zzakupami.
Wsiadłam niepewnie, rozglądając się pownętrzu.
– Wow, jest piękny – bałam się czegokolwiek tutaj dotknąć, aby niezepsuć.
Ciemna tapicerka, rozbudowana deska rozdzielcza i ta czystość wprawiały mnie w zakłopotanie. Takim autem jeszcze nie jechałam i gdyby nie praca Jacka w salonie, zapewne nigdy nie miałabym takiejokazji.
– To dopiero początek luksów, w których niedługo będziemyżyć.
– Przepracowałeś tam dopiero kilka dni, a już dostałeś auto? Co będzie za miesiąc? Udziały w firmie? – zapytałam, sceptycznie podchodząc do tematu. – W ogóle co to zasalon?
– Skarbie, to jest salon z najnowszymi samochodami, zresztą mam dla ciebie kolejną niespodziankę – zakomunikował radośnie i zatrzymując się na czerwonym świetle, podniósł moją dłoń ipocałował.
– Już się boję, alemów.
– Jutro zrób pyszną kolację. Pan Natan chce nas odwiedzić. Dużo mu o tobie opowiadałem i od słowa do słowa zaprosiłem go donas.
– Już jutro? – pisnęłam. – Mam za mało czasu. Może lepiej to przełożyć? – zapytałam zestresowana, mając nadzieję, że Jackowi uda się to jeszczeodkręcić.
– Kochanie, o nic się nie martw. Zamówięcatering.
– Nie – zaprzeczyłam stanowczo. – Musimy zawrócić i pojechać na porządne zakupy. Zrobię sałatki, przystawki i upiekę wam jakieś mięso. Ty zajmij się doboremalkoholu.
Na szybko ułożyłam w głowie plan jutrzejszej kolacji. Chociaż oprócz gotowania czekało mnie jeszcze kilka godzin porządków. Z tych dwóch czynności gotowanie od zawsze i na zawsze pozostanie napiedestale.
Nazajutrz wstałam bardzo wcześnie. Przyszykowałam sobie granatową sukienkę, lekko rozkloszowaną u dołu, i dobrałam do niej ulubione czarne szpilki. Wypiłam kawę i od razu wzięłam się do mycia okien, szafek orazluster.
Jacek obiecał, że wróci wcześniej z pracy, aby mi pomóc, lecz ostatecznie okazało się, że przyjedzie tutaj razem ze swoimszefem.
Czyli cały dom został na mojej głowie. Aby się trochę odprężyć i odstresować, nalałam sobie lampkę wina, a wtedy sprzątanie szło mi szybko isprawnie.
W międzyczasie przygotowałam różne sałatki, zarówno te wegetariańskie, jak i z dodatkiem mięsa oraz wstawiłam kaczkę dopiekarnika.
Nie byłam mistrzem, jeśli chodziło o potrawy mięsne, ponieważ odkąd pamiętałam, byłam wegetarianką. Już w domu dziecka stroniłam od tego typu potraw, za to z chęcią wybierałam warzywa i owoce. W tej dziedzinie gotowania uważam się zamistrzynię.
Godzinę przed przyjazdem Jacka zamknęłam się w łazience, by doprowadzić się do porządku. Dłoni od szorowania podłóg czy ram praktycznie nie czułam, dodatkowo krojenie produktów do sałatek nie należało do komfortowychczynności.
Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, szybko poprawiłam włosy i pomalowałamusta.
Pierwszy wszedł mój mąż, otwierając drzwi na oścież, a tuż za nim mężczyzna w średnim wieku, jak na moje oko czterdziestopięcioletni. Miał ciemne, krótko ścięte włosy z idealnie przystrzyżonym zarostem. Biło od niego bogactwo. Przez krótką chwilę wpatrywał się we mnie, jakbym mu kogośprzypominała.
– Dobry wieczór, paniAleksandro.
Podałam mu dłoń, na co on przyłożył ją do ust i delikatniepocałował.
– Miło mi w końcu paniąpoznać.
Onieśmielała mnie trochę jegoelegancja.
– Witam. Mam nadzieję, że miło spędzi pan u nas czas. – Wzięłam od niego płaszcz i ostrożnie powiesiłam nawieszaku.
Po chwili do mieszkania weszło trzech napakowanychmężczyzn.
Odruchowo się cofnęłam i spojrzałam na Jacka oraz Natana, którzy zupełnie nie przejmowali się tymfaktem.
– Panowie chyba pomylili mieszkania. – Podeszłam bliżej i stanęłam w przejściu, aby nie mogli wejść dośrodka.
– Spokojnie, Olu, to są ochroniarze PanaCarena.
Ochroniarze?
– Chyba twój szef nie boi się, że go tu zabijemy albo otrujemy – powiedziałam głośno, nie zwracając uwagi na siedzącego gościa przystole.
– Jacku, wytłumacz swojej żonie, że to również wasigoście.
– Żona Jacka nie jest głucha i wszystko słyszy – odparłam niegrzecznie, ale sytuacja byłaniecodzienna.
Zazwyczaj moi znajomi przychodzili sami lub z osobami towarzyszącymi, a nie z trzemakulturystami.
– Kochanie – Jacek podszedł do mnie i poprowadził mnie do naszej sypialni – nie bądź nieuprzejma. Praca w takiej branży wymaga ochrony. Nie kompromituj więc siebie i mniejednocześnie.
– Coproszę?
– Bądź grzeczna. – Otworzył drzwi i z uśmiechem na ustach dołączył do swoich ukochanychgości.
Zrobiłam to samo, bo przecież jakie miałamwyjście?
Zaczęłam więc cudowną kolację w towarzystwie pięciu mężczyzn. Czy w takiej sytuacji kobieta nie powinna byćzadowolona?
– Gdybym wiedziała, że będziemy mieć więcej niż jednego gościa, to upiekłabym indyka albo od razu całą krowę. – Spojrzałam na stół, na którym zostały dwie sałatki, parę koreczków i prawie nietknięty talerz pieczonejcukinii.
– Ma pani niesamowite poczucie humoru – zwrócił się bezpośrednio do mnie Natan, pierwszy raz od początku kolacji. – Wpunkt.
Nie szukałam w głowie odpowiedzi, bo podejrzewałam, że jego wysoki poziom kultury osobistej nie pozwoliłby mu na kontynuację dyskusji zkobietą.
– Macie piękne mieszkanie, ale podejrzewam, że to tylko przejściowe, prawda, panieJacku?
– Oczywiście, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wybudować dom dla mojej rodziny. – Mój mąż aż tryskał optymizmem podczas rozmowy ze swoim szefem, a uśmiech nie schodził mu ztwarzy.
– Dom to piękna rzecz. Miałbym zatem dla pana pewną propozycję. I będę szczęśliwy, jeśli pan się zgodzi. – Wyciągnął w kierunku swojego ochroniarza pustąszklankę.
Łysy, umięśniony mężczyzna od razu wstał od stołu i podszedł do barku, by nalać swojemu szefowiwhisky.
– Z lodem poproszę – kontynuował, ale tym razem skierował wzrok w mojąstronę.
– Jeśli pana ochroniarz wie, gdzie mamy barek, to z pewnością trafi do lodówki. Podpowiem, lód jest w zamrażarce. – Uśmiechnęłam się najpiękniej, jak potrafiłam, i wskazałamlodówkę.
Natan tylko pokręcił głową, ale w końcu doczekał się upragnionego dodatku doalkoholu.
– Proszęmówić.
Jacek wrócił do poprzedniego tematu, wiercąc się na krześle, jakby nagle dostałowsików.
– Czy w takim razie mogłaby pani dać nam pięćminut?
Czy on oczekiwał, że ja właśnie wstanę i opuszczę swoje mieszkanie albo zamknę się w sypialni, by broń Boże nie usłyszeć żadnegosłowa?
– Panie Natanie – zaczęłam spokojnym głosem i odeszłam na chwilę od stołu, by nalać sobie wina – ja i Jacek jesteśmy małżeństwem i jeśli jest pan żonaty, to wie pan, że w związku nie ma tajemnic. Poza tym epoka średniowiecza już się skończyła. – Kiwnęłam mu głową, abykontynuował.
– Nie chcę już pana widzieć w warsztacie ani w myjni. Mam dla pana propozycję pracy w innym dziale. Akurat brakuje nam kogoś do wystawiania certyfikatów nowych pojazdów. Oczywiście oferuję dużo wyższą pensję, ale również będzie pan miał więcej obowiązków. Proszę to przemyśleć, porozmawiać z żoną, ale moja oferta nie jestwieczna.
Sprytniejszy niżładniejszy.
Idealny chwyt marketingowy. Podobnie jak sprzedaż garnków z funkcją gotowania odchudzających potraw za jedyne tysiąc złotych od sztuki przy zakupie dziesięciu. Oferta ważna jeszcze pięćminut.
– Zgadzam się, oczywiście, żetak.
Jacek omal nie popuścił ze szczęścia. Wstał i podszedł do swojego szefa ze szklanką whisky, a stuknięciem się szkłem przypieczętowali swoją umowę. Nie obyło się bez zapowiedzi, że nigdy go nie zawiedzie. Tylko czy w tym momencie nie zawodził mnie? Coś mi podpowiadało, że to się źle skończy, a ja zawsze wierzyłam swojejintuicji.
– Każdego pracownika darzy pan tak dużym zaufaniem? – zapytałam, ale nie doczekałam sięodpowiedzi.
Zresztą po chwili wszyscy wstali od stołu i zaczęli się ubierać, a ja, jak przystało na dobrą gospodynię, dołączyłam do nich i podziękowałam za wspaniaływieczór.
– Rzadko kiedy piękno idzie w parze zrozumem.
Natan pocałował moją dłoń, a ja się zastanawiałam, czy on właśnie mnie obraził, czyskomplementował.
– Proszę mi wierzyć. Miałem wiele kobiet w życiu i tylko jedna z nich miała te cechy. Dziękuję za pyszną kolację i mam nadzieję, że wkrótce znowu sięspotkamy.
– Żegnam ozięble – dodałam, gdy drzwi sięzamknęły.
W końcu zostaliśmysami.
Zabrałam się natychmiast do sprzątania brudnych naczyń i chowania jedzenia dolodówki.
Jacek, jakby nagle stał się niewidomy, nie zwracał uwagi na to, że potrzebujępomocy.
– Będę wyżej, będę ważniejszy. – Nalał sobie kolejną porcję whisky i rozsiadł się nakanapie.
– To fajnie, ale czy mógłbyś mipomóc?
– Zostaw, jutro toogarniemy.
– Jutro muszę wcześnie wstać, bo gdybyś zapomniał, skończył mi się urlop i wracam dokwiaciarni.
– Olu – podszedł i ujął moją twarz w dłonie – niedługo nie będziesz musiała układać tych chwastów. Zarobię na dom i na ciebie. Będę mężem godnym ciebie, a ty oprócz studiowania i kupowania damskich fatałaszków nie będziesz musiała nic więcej robić. – Pocałował mnie w usta i powoli schodziłniżej.
Nie zorientowałam się, gdy odpiął mi stanik, a jego ręka znalazła się między moimiudami.
Padałam ze zmęczenia, ale stwierdziłam, że tej chwili sobie nie odpuszczę. Przecież i tak wiedziałam, że nie potrwa onadługo…
Borys
– Mam dla ciebie prezent, mój kochanybratanku.
Natan usiadł na skórzanej sofie, oczywiście zaopatrzywszy się w szklankę zkoniakiem.
– Co tym razem? Kogo zabić? – zapytałem znudzonym głosem, bo znając Natana, zapewne chodziło o jakiegoś dupka, który nie spłacił na czas długu lub był niegrzeczny w stosunku do jego kobiet wklubie.
– Nikogo, chyba nikogo. Pamiętasz, jak opowiadałem ci o tym, że legalnie zatrudniłem kogoś do czyszczeniaaut?
– No pamiętam, ale gdybyś mógł się streszczać, to byłbym wdzięczny, bo trochę zajęty jestem – ponagliłemgo.
Nie dlatego, że miałem dużo pracy, ale po prostu nie miałem ochoty na jegotowarzystwo.
– Już mówię. Ten pracownik ma żonę i uwierz mi, że nigdy nie poznałeś takiej kobiety. Ma charakter, a co najważniejsze jest piękna, idealna dlaciebie.
– Co to ma wspólnego zemną?
Również nalałem sobie bursztynowegopłynu.
– Oboje doskonale wiemy, że mam u ciebie dług, postanowiłem go spłacić. Daję ci tę kobietę, Borys.
– Żartujesz, prawda? Przez ciebie zabiłem niewinnych ludzi, bo tobie jakaś panna nie chciała już wskoczyć do łóżka, a w zamian za to ty mi dajesz kolejną dziwkę? – Jednym haustem wypiłem całą zawartość szklanki. – Jak dla mnie twoja wizyta, wuju, dobiegła końca. – Wstałem i gestem wskazałemdrzwi.
– Nie rozumiesz, Borys. Ta dziewczyna jest inna niż te, które miałeś. Jest mężatką, więc będę musiał jej facetowi zapłacić ekstrapremię za wypuszczenie żony na noc. – Śmiał się z tego, jakby oglądał najlepszą komedię naświecie.
– Na brak kasy chyba nienarzekasz?
Powiałoironią.
– Uwierz mi, że ta laska ci sięspodoba.
– Skąd u ciebie takapewność?
– Bo znam twoje upodobania co dokobiet.
Tu akurat ma rację, zawsze zaprasza do klubu najlepszytowar.
– Okej, ale co, jeśli ona tak mi się spodoba, że nie będę chciał jej oddać? – zapytałem śmiertelniepoważnie.
– Borys, ty i związek? Przecież każdy wie, że lubisz panienki na noc, a nie na całeżycie.
Tutaj również marację.
– Poza tym, tak jak ci mówiłem, ona ma męża, którego kocha, więc będzie to dla ciebie nie lada wyczyn, aby zaciągnąć ją do łóżka. Chyba że nie chcesz być cierpliwy, to możesz wziąć ją siłą. Zrobisz, jak uważasz. Sam z chęcią zatrudniłbym ją u siebie w klubie, ale zostawiam jątobie.
DobrotliwyNatan.
– Okej, ale najpierw chcę ją zobaczyć, a później podejmę decyzję, czy w taki sposób możesz spłacić swójdług.
– Wyślę ci esemes z jej adresem. Pojedź tam, zobacz, oceń i daj mi znać, czy jesteśmykwita.
Natan podniósł się z fotela, odstawił szklankę i ruszył w kierunkudrzwi.
– Masz naprawdę pyszny koniak – skwitował naodchodne.
Po jego wyjściu usiadłem na swoim fotelu i odwróciłem się w stronę okna. Okłamałbym sam siebie, twierdząc, że nie byłem zaintrygowany propozycjąNatana.
Nalałem sobie drugą szklankę pysznego koniaku, a dźwięk otrzymanej wiadomości przerwał moje myśli o tajemniczej kobiecie albo jeszcze jespotęgował.
Adres Twojej ślicznotki: Zaczarowana 7/7.
Postanowiłem, że najpierw wyślę w to miejsce Eryka, moją prawą rękę, aby zobaczył, kto tam mieszka. Przezorny zawsze ubezpieczony, szczególnie jeśli chodziło o sprawywuja.
***
– I jak byłeś tam? – zapytałem ochroniarza po kolacji, gdy szliśmy do mojegogabinetu.
Rano przekazałem adres Erykowi, aby wszystkosprawdził.
– Tak, ale nie było tego faceta od Natana. Zrobiłem więc zdjęcia jego pannie, tak jak chciałeś. – Wyciągnął pendrive i położył nabiurku.
– Właśnie o nią michodziło.
Włączyłem komputer i czekałem zniecierpliwością.
– Coś z nią nie tak? – zapytał Eryk, drepcząc w jednym miejscu, jakby spodziewał się kolejnegopolecenia.
– Prezent od Natana – odpowiedziałem spokojnie i otworzyłem folder z jej zdjęciami. – To jest żona Marczaka? – zdziwiłem się, patrząc na pierwsząfotografię.
Zapamiętałem jego nazwisko, tak jak wszystkich naszychpracowników.
Prawda była taka, że ani Natan, ani ojciec czy Maciek nie zatrudniali nikogo bez mojej aprobaty. Na tego faceta się zgodziłem, bo naprawdę brakowało nam kogoś legalnego do czyszczeniaaut.
Na szczęście koleś był chciwy, więc bez problemu zgodził się na wystawianie aut bez certyfikatów. Oczywiście w praktyce wyglądało toodwrotnie.
– Na to wychodzi. Tylko nie mów, że ci się nie podoba. – Stał obok mnie i również wpatrywał się w ekranlaptopa.
– Możesz już iść. – Przymknąłem komputer, bo, jak wspomniałem, to prezent dlamnie.
– Myślałem, że skoczymy do klubu Natana, trochę się rozerwiemy, jakieś panienki umilą nam wieczór. – Ślinił się jak szczeniak, który wywąchał właśnie najsmaczniejszykąsek.
– Powiedziałem, żebyś wyszedł. – Wstałem zza biurka i wskazałem nadrzwi.
Eryk bez słowa opuścił mój gabinet z podkulonym ogonem, a ja ponownie otworzyłemlaptop.
Na fotografii znajdowała się młoda kobieta, może sześć lat młodsza ode mnie. Stała koło okna i z utęsknieniem kogoś wypatrywała. Czyżby swojegomęża?
Jej włosy, niczym fale, idealnie dopasowały się do kształtu twarzy, szyi, dekoltu iramion.
Z jej twarzy nie wyczytałem niczego poza czystym, nieskazitelnym dobrem oraz niewinnością. Przewijałem w prawo. Na kolejnym zdjęciu dostrzegłem, jak wsiada do swojego auta, przed jazdą przegląda się w lusterku, a potem wyciąga pomadkę i malujeusta.
Zamknąłem oczy, jakbym chciał nauczyć się jej na pamięć. Pragnąłem zapamiętać jej włosy, jej oczy iusta.
Czy istnieje bardziej doskonałaistota?
Natan miał rację co do jej urody, ale już teraz wiedziałem, że takiej kobiety nie można mieć na chwilę. Skurwiel Marczak, nie sądziłem, że tak mu sięposzczęściło.
Wstałem i podszedłem do barku, by nalać sobie resztkę koniaku odojca.
Był już wieczór i teoretycznie powinienem był szykować się powoli do snu. Chociaż nie pamiętałem takiej nocy, którą przespałbym w całości. Cierpiałem na bezsenność już kilka dobrych lat. Kiedyś jeszcze pomagały mi alkohol i seks, ale to jebane poczucie winy znowu powróciło. Pomasowałem skronie, jakbym chciał dzięki temu odpędzić złe myśli i wspomnienia. Z każdym pociągnięciem skóry jednak one powracały z niebywałąprędkością.
Oprócz tej jedynej rzeczy niczego w życiu nie żałowałem. Byłem likwidatorem od urodzenia i lista moich ofiar nie miała końca, ale rodziny Schulz nie miałem prawa zabijać. Wraz z ich śmiercią stanęło moje serce. Teraz miałem w sobie kamień, który pompował krew i podtrzymywał funkcje życiowe. Tamtego dnia umarły we mnie uczucia. Nie wiedziałem, co to prawdziwa radość, szczęście i miłość. Doskonale wiedziałem natomiast, co to lęk, strach, gniew i całkowite zagubienie. Wokół panowała ciemność, a jedyny blask, który mnie właśnie otaczał, to ekran mojego laptopa z wyświetlonym zdjęciem tajemniczej blondynki malującejusta.
Może jednak tym sposobem Natan odkupi moje poczuciewiny.
Następnego dnia postanowiłem dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Chciałem wiedzieć, co robi, gdzie pracuje. Tylko w zasadzie po co mi to było? Skoro ta kobieta to jedynie prezent. Chociaż minionej nocy była snem, który nawiedził mnie niczym nieproszony gość, ale taki długowyczekiwany.
Pierwsza noc bez palącego mnieognia.
Wstałem z łóżka i podszedłem doszafy.
Wybrałem pierwszy lepszy T-shirt, lecz zanim go włożyłem, uważnie przyjrzałem się moim plecom w lustrze. To właśnie ten palący ogień kiedyś poranił moje ciało. Ta pamiątka zostanie ze mną nazawsze.
Złapałem jeszcze dres i zbiegłem na dół, by trochę pobiegać. Wiedziałem, że gdy zmęczę ciało, zmęczę też umysł. Te usta jednak nie dały za wygraną. Zresztą moja poranna erekcja była tegodowodem.
Ola
Minął miesiąc od kolacji, na której był Natan wraz ze swoimi pitbullami. Chyba nigdy nie czułam się tak niezręcznie, w przeciwieństwie do mojego męża, który aż tryskałradością.
W ekspresowym tempie kupił działkę wraz z domem, oczywiście nie uzgodniwszy tego ze mną, ale żeby nie było – urządzenie wnętrz zostawił na mojejgłowie.
Dom był znacznie większy, niż mogłam sobie wyobrazić. Całymi dniami siedziałam w Internecie albo czytałam magazyny, aby coś wybrać. I tak dzień w dzień samochody dostawcze zatrzymywały się pod naszym domem, aby wypakować zamówione przedmioty. Stół, szafy, krzesła i łóżka. Chciałam jak najszybciej to ukończyć, szczególnie że Jacek dał mi wolną rękę i swoją kartę kredytową. Na każde moje pytanie, skąd ma pieniądze, odpowiadał, że Natan co chwila podwyższa mu pensję. Jego późne powroty i zapach alkoholu podpowiadały mi jednak, że on się w coś wpakował, przy okazji i mnie w towplątując.
– Skarbie – przywitał mnie rano zadowolony i pocałował w policzek. – Rozmawiałem wczoraj z Natanem i poinformował mnie, że w ten weekend organizują mały bankiet. Dostaliśmy zaproszenie i obiecałem, że przyjedziemy. Zapomniałem wczoraj cię o tympowiadomić.
Natan mówił, Natan dzwonił, Natanzaprosił…
Nasza rodzina zyskała nowegoczłonka.
– Słyszysz? – Szturchnął mnie w bok. – Przyjęcie?
– Tak słyszę, kiedy onojest?
– W tę sobotę. Zamów sobie jakąś fajną kieckę, buty, co tylkochcesz.
– Przecież ja nie mogę tam jechać. Wspominałam ci, że w sobotę jadę z Rafałem do domudziecka.
– To przełóż to – rzucił obojętnie i nalał sobie kawy, którą wcześniejzaparzyłam.
– Dlaczego mam to przekładać? Bo twój szef takchce?
Jacek spojrzał się na mnie i pokręciłgłową.
– Bo ja tak chcę i proszę cię, bądź czasami posłuszna. – Wypił kawę i wyszedł zdomu.
Żadne słowo nie wkurzało mnie tak jak „posłuszeństwo”.
Kojarzyło mi się ono tylko z domem dziecka i moimdzieciństwem.
Ile razy słyszałam od dyrektorki ośrodka, że mam robić wszystko, co ona mi każe… Jeśli się sprzeciwiałam, zamykała mnie nawet na całe dnie w pokoju bez dostępu dojedzenia.
Chociaż jak sięgałam pamięcią, to brak pożywienia nie był taki zły. Głód znosiłam o wiele lepiej niż kary fizyczne. Upokorzenie i odrzucenie były na porządkudziennym.
Bałam się odwiedzić to miejsce, ale gdy tylko dowiedziałam się, że pani dyrektor nie żyje, postanowiłam tam pojechać, teraz w miarę możliwości robiłam to regularnie. Zawoziłam dzieciakom różne rzeczy, od gier planszowych, przez ubrania, po środki higieny dla młodych dziewcząt. Pamiętałam, że tego nigdy za dużo nie było. Dlatego też nie miałam zamiaru zmieniać swoich planów dla jakiegośCarena.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła dziewiąta. Czas dopracy.
W drodze do kwiaciarni zadzwoniłam jeszcze do Rafała, aby przypomnieć mu o naszymwyjeździe.
– Kupiłem już dzieciakom parę zabawek, Łukasz też zamówił kilka rzeczy, więc wszystko będzie gotowe nasobotę.
– Super, bardzo wam dziękuję. Nie wiem, co bym bez was zrobiła, co bym zrobiła bez ciebie – wyznałam smutno, bo na mojego męża coś ostatnio nie mogłamliczyć.
Zatrzymałam się na światłach i spojrzałam w lewo. Obok mnie stanął czarny SUV z przyciemnionymi szybami. Wytężyłam wzrok, aby dostrzec kierowcę, lecz bezskutecznie. Mimo tego miałam wrażenie, że jestem przez niego obserwowana. Trochę to nie w porządku, bo skoro on mnie widział, to ja również chciałam móc zobaczyćjego.
Światło zmieniło się na zielone, więc ruszyłamdalej.
– Jesteś tam? – zapytałRafał.
– Tak, tak, co mówiłeś? Zamyśliłamsię.
– Co się dzieje między tobą a Jackiem? – powtórzył.
– Stwierdził że muszę zmienić plany i iść z nim na jakieś przyjęcie z jego szefem. Bo on tak chce i kazał mi być posłuszną. – Zaśmiałam się, chociaż bardziej przez łzy niż zradości.
– Kochana, niczego nie zmieniaj. Mówiłaś mu o tym wcześniej, prawda?
– Oczywiście, ale chyba zapomniał. Zresztą teraz pamięta tylko o swojej pracy, a ja stałam się dla niego dodatkiem dożycia.
– Przestań. Czasami kłótnie są potrzebne w związku, my z Łukaszem ciągle się kłócimy, ale wiem, że każde z nas skoczyłoby za drugim wogień.
– My nawet się nie kłócimy, nie mamy kiedy. Odkąd dostał pracę w salonie, jest nie dopoznania.
Skręciłam w prawo i zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych. Pan w pomarańczowym stroju z wielkim znakiem stanął na środku ulicy, by dzieci idące do szkoły mogły przejść na drugąstronę.
– Musicie porozmawiać, zrób kolację, kupwino.
– Rafał, muszę kończyć. – Spojrzałam we wstecznelusterko.
Za mną stało to samo czarne auto co wcześniej. Może miałam jakąś paranoję, ale zastanawiałam się, czy jestemśledzona.
– Jasne, zdzwonimy siępóźniej.
Wyłączyłam zestaw głośnomówiący i szybko ruszyłam przedsiebie.
Po paru minutach byłam już na miejscu. Zgasiłam silnik, wysiadłam z auta i od razu się rozejrzałam. Chyba rzeczywiście miałamparanoję.
Zabrałam torebkę z siedzenia pasażera i poszłam dokwiaciarni.
Miałam już otworzyć drzwi, gdy pewien mężczyzna złapał za klamkę z drugiej strony. Nie zauważył chyba, że chciałam wejść i szturchnął mnie w bark, przez co upuściłam niezapiętą torebkę. Telefon, chusteczki, kosmetyki i inne kobiece drobiazgi wysypały mi się nachodnik.
– Cholera jasna! – wrzasnęłam. – Nie umiesz chodzić, człowieku?! – wołałam za nim i schyliłam się, aby wszystkopozbierać.
Mężczyzna nawet się nie odwrócił, szybkim krokiem podszedł do swojego auta i z piskiem opon odjechał. Zakryłam czoło, aby ochronić oczy przed jaskrawym słońcem, i zauważyłam w dali czarnySUV.
Boże, jednak mi się niewydawało…
Czym prędzej zapięłam torebkę i weszłam dokwiaciarni.
– Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła. – Moja szefowa podeszła do mnie i objęła mnieramieniem.
– Wszystko jest w porządku. Zrobiło mi się tylko słabo, to chyba przez temperaturę nazewnątrz.
– Rozumiem, idź, napij się wody i wróć tutaj. Ja muszę jechać dohurtowni.
– Jasne.
Udałam się na zaplecze, gdzie na raz wypiłam pół litra wody i wyciągnęłamtelefon.
Wybrałam numer Jacka, aby mu o tym powiedzieć, lecz włączyła się poczta głosowa. Cóż, nie powinnam była byćzdziwiona.
Gdzie jest mój mąż, którego teraz takpotrzebuję?
Borys
– Czekamy na ciebie od rana – rzuciła moja siostra, stojąc na parkingu przedsalonem.
– Przecież jestem, coś się stało? – Pocałowałem ją w policzek i zamknąłemauto.
– Ojciec chce z nami porozmawiać. Brakowało tylko ciebie, gdzie byłeś? Dzwoniłam do Krysi, ale mówiła, że już dawno wyjechałeś. Martwiłam się. – Objęła mnie w pasie i wyraźnieposmutniała.
– Rano byłem trochę pobiegać, a później wysłałem Eryka po prezent dla ciebie. – Wróciłem na chwilę do samochodu i wyciągnąłem duży bukiet kolorowych kwiatów. – Proszę, i nie zamartwiaj się tak o mnie. To przywilej starszegorodzeństwa.
Ala z radością wzięła ode mnie kwiaty i z szerokim uśmiechem na ustach weszliśmy razem do salonu. Patrzyłem, jak z dumą idzie w stronę windy. Inne kobiety na ten widok tylko cicho wzdychały. Wiedziałem, że każda z nich chciałaby zostać moją i otrzymywać jak najlepsze prezenty. To jednak blondynce w zielonym garbusie zapragnąłem ofiarować wszystko, co najcenniejsze. Wiedziałem, że zorientowała się, że ją dzisiaj śledziłem. Gdy jednak odwróciła twarz w moją stronę, to aż mnie zakłuło wśrodku.
Czyżby mój kamień zaczął siękruszyć?
Może to nie przypadek, iż właśnie jej męża Natan u naszatrudnił.
Pojechaliśmy na trzecie piętro i weszliśmy do gabinetuojca.
W środku czekali już wszyscy, włącznie z Erykiem, którego musiałem upomnieć za niestosownezachowanie.
Odłożyłem laptop na stolik i nalałem sobie całą szklankę wody zcytryną.
– Od kogo masz kwiaty? – Ojciec jak zawsze bał się o swoją ukochanącóreczkę.
– Od braciszka, przynajmniej jeden z nich daje mi czasami prezenty. – Zrobiła grymas i podeszła doMaćka.
– Siostrzyczko, jeśli tak lubisz kwiaty, to wykupię dla ciebie wszystkie kwiaciarnie wkraju.
– Trzymam cię za słowo, Macieju.
Wtuliła się do niego, a ja obserwowałem ich zboku.
Za takie prawdziwe szczęście swojej siostry byłem w stanie zrobićwszystko.
– Borys, jesteś, możemy zaczynać. – Ojciec wskazał mi miejsce na kanapie obokNatana.
Zdjąłem marynarkę, zabrałem wodę iusiadłem.
– Rozmawiałem z Diazem. Martwi go konflikt między jego synami a wami. – Spojrzał się na mnie i Natana. – Obiecał, że porozmawia z Franco iUmbertem.
– Ty mu obiecałeś, że pogadasz z nami? – Wkurzony wstałem i podszedłem dodrzwi.
Nikt nie potrafił mnie wyprowadzić z równowagi tak jakKolumbijczycy.
– Borys. – Ojciec złapał moje ramię, uniemożliwiając miwyjście.
– Wiesz doskonale, że tym skurwysynom nie wybaczę i nie spocznę, dopóki ich niedorwiemy.
– Tylko że ten konflikt nie służy naszyminteresom.
– Właśnie przez wzgląd na nasze interesy to robię. Dziwię się, że masz inne zdanie na tentemat.
– Twój syn ma rację. Możemy na wiele spraw przymknąć oko, ale nie będziemy tolerować tej jednejrzeczy.
Alicja z Maćkiem również przyznali mi rację i stanęli za mną wraz zNatanem.
– Jeśli to wszystko, to pozwól, że wrócę do swoich zajęć. – Minąłem ojca w drzwiach i razem z Natanem poszliśmy w stronę mojegogabinetu.
Ojciec chyba na starość robił się bardziej wyrozumiały dla naszych wrogów. Chociaż nie byłem do końca pewien, że chodziło o jego wiek. Z drugiej strony, jak mówi powiedzenie, tylko krowa nie zmienia poglądów. Ja do tych roślinożerców w zupełnościnależałem.
– Rozmawiałem z Marczakiem – zaczął mój wuj. – Poinformowałem go o przyjęciu w sobotę. Niestety zapowiedział się sam, bezżony.
Odruchowo zacisnąłem pięści. Czy ja naprawdę sądziłem, że tak łatwo mi z niąpójdzie?
– Niech przyjdzie sam, ostatnio sporo stracił w ruletce. Będzie chciał się odegrać – odparłem zupełnieobojętnie.
– Myślałem, że sięzmartwisz.
– Czym? – zapytałem, chociaż oboje doskonale wiedzieliśmy, co mu chodziło pogłowie.
– Chciałem, abyś poznał jego żonę. Sprawdziłeś w ogóle tenadres?
– Myślisz, że skąd Ala dostała kwiaty? – Uniosłem brew i spojrzałem się na wuja, który tylko pokiwał głową z uśmiechem naustach.
Wyszliśmy z windy, na drugim końcu korytarza czekał już Eryk zdokumentami.
Miałem tu całkowitą swobodę i święty spokój. Mój gabinet był na ostatnim piętrze i stanowił jedyne pomieszczenie, które tutaj się znajdowało. Nie licząc małej recepcji z dwoma paniami i pięciomaochroniarzami.
– Zmieniając temat… Co myślisz o tym, co ojciecpowiedział?
Podałem Erykowi laptop i w trójkę weszliśmy dopokoju.
Kiwnąłem tylko wspomnianym kobietom, aby zrobiły namkawę.
– Szczerze? Nie ma nic do ich handlu bronią. Sami przecież na tym bazujemy, ale gdy posunęli się dalej, do handluludźmi…
– Dziećmi! – poprawiłemgo.
– Masz rację, dziećmi. To już jest zadużo.
– Dlatego udaję, że ten pomysł przypadł mi do gustu. Dzięki temu w podziemiu poleciała już niejedna głowa, ale dalej brakuje tych dwóchnajważniejszych.
Kurwica mnie zalewała, gdy o tym myślałem. Wiedziałem, że nie byłem i nigdy nie będę idealny, ale miałem swoje zasady. Zresztą czym staliby się ludzie bez swoich zasad? Nieważne, czy ktoś był prezesem banku, prezydentem czy zwykłym szarym człowiekiem zarabiającym marne pieniądze – każdy kierował swoim życiem według własnych poglądów ireguł.
Moje były żelazną fortecą. Dlatego nigdy nie pozwoliłbym na to, aby jakiekolwiek dziecko ucierpiało przez Kolumbijczyków. Żadne dziecko nie miało prawa być odłączone od swoich rodziców. Ja swoich straciłem, mając dziewięć lat, i gdyby nie Dawid, dalej byłbym tym wystraszonym, zlęknionym, a jednocześnie gniewnym chłopcem. Paradoksem było to, że broniąc teraz rodzin innych, sam kiedyś jednej siępozbyłem.
– W takim razie poproszę o teczkę z następnymi klientami. – Natan wyciągnął rękę do Eryka trzymającego ciągle „czarne” dokumenty.
Kiwnąłem mu głową, aby wręczył jąwujowi.
– Dzisiaj punkt dwudziesta jak zawsze. – Uśmiechnąłem się i upiłem łyk kawy, którą przyniosła nam zgrabnablondynka.
– Jak zawsze. – Natan uniósł teczkę i skierował się w stronę drzwi. – Miłosierny Borys! – zawołał.
– Wujaszku, spierdalaj – odpowiedziałem w żartach. – Mamy do pogadania. – Zmieniłem wyraz twarzy, siadając obokEryka.
– Nie te kwiaty kupiłem? – zapytałgłupio.
– Kwiaty kupiłeś dobre, ale wychodząc z kwiaciarni, chyba kogoś potrąciłeś! – wrzasnąłem, na co ten aż podskoczył na kanapie i od razuwstał.
– Wiem, przepraszam, nie zauważyłem jej. Chciałem pomóc jej pozbierać te rzeczy, ale wolałem wrócić szybko do auta. Zresztą ona zdążyła się już zorientować, że za nią jechałeś. Widziałeś jej minę, gdy wchodziła dośrodka?
Stałem tam jeszcze parę dobrych minut, więc widziałemwszystko.
– Następnym razemuważaj.
W sumie nie wiedziałem, dlaczego się tak na niego zezłościłem. Przecież to zwykła kobieta, taka sama jak te za moimi drzwiami. Niby zwykła, a jednak czułem jakąś niezwykłość, gdy o niejmyślałem.
Ola
Czas do soboty minął mi dość szybko. Rano praca, później wykłady i ćwiczenia. Wieczorami miałam chwilę dla siebie i na ogarnięcie tego wielkiego domu. Musiałam przyznać z czystym sumieniem, że był to dom moich marzeń. Może brakowało nam kilku mebli i niektóre pomieszczenia nie były wykończone, ale i na to przyjdzie pora. Jacek rzadko urywał się wcześniej z pracy, przez co widywaliśmy się zazwyczaj tylko rano przy śniadaniu. Chyba że miał akurat ochotę na seks, to budził mnie w środku nocy. Z tym że wtedy nie rozmawialiśmy. Kochaliśmy się w ekspresowym tempie izasypialiśmy.
– Kupiłaś w końcu jakąś sukienkę na dzisiaj? – zapytał mnie podczas sobotniegoporanka.
– Mówiłam ci przecież, że nie idę z tobą. Mam swoje plany, których nie zamierzam zmieniać. Jadę do domu dziecka – odrzekłamoburzona.
Jacek aż wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Chyba nie spodziewał się, że muodmówię.
Tylko że ja nie spodziewałam się tego, że on zapomni o moich wcześniejszychsłowach.
– Jak chcesz. – Wzruszył ramionami. – Ale nie miej do mnie później pretensji, że wrócę późno albo nawet i nad ranem. – Zaśmiał się, wypowiadając ostatniezdanie.
– Przecież ty od kilku tygodni wracasz, o której chcesz. Dla ciebie nasz dom stał się hotelem. Brakuje tylko tego, abyś jeszcze jakieś panienki tutaj sprowadzał. – Zabrałam kubek z zieloną herbatą i poszłam na górę dosypialni.
Wyciągnęłam z szafy elegancką sukienkę i dobrałam do niej czarne sandałki. Rafał powinien być lada chwila, więc czym prędzej spakowałam do pudełka wszystkie rzeczy dladzieci.
– Jacek! – zawołałam go, ponieważ ciężar pudełka znacznie przewyższał moje możliwości. – Jacek! – powtórzyłamgłośniej.
Bez odzewu. Czyli zdążył już wyjść z domu. Ciekawe, kiedywróci…
Otworzyłam drzwi na oścież, aby jakoś wypchnąć pudło nakorytarz.
– Cholera! – wrzasnęłam. – Dlaczego ciebie ciągle niema?
Jeśli tak dalej pójdzie, to moje małżeństwo trafi do statystykirozwodów.
Zeszłam na dół i jedynie, co mogłam teraz zrobić, to czekać, aż przyjedzie mójprzyjaciel.
Usiadłam na kanapie i włączyłamtelewizor.
Przeskakiwałam z kanału na kanał, czas dłużył mi sięniewiarygodnie.
W końcu w drzwiach ujrzałam swojegowybawcę.
– Cześć, kochana, przepraszam zaspóźnienie.
– Jakie spóźnienie? Nawet nie wiesz, z jakim utęsknieniem na ciebie czekałam. – Rzuciłam mu się na szyję, jakbym naprawdę nie widziała go stolat.
– Pana domu nie ma? Znowu? – zapytał z nieukrywanym wstrętem wgłosie.
– Pomożesz mi znieść to pudło? – Wskazałam palcem na pakunek znajdujący się u szczytuschodów.
– Moja Oleńko – przejechał dłonią po mojej twarzy – pomogę ci we wszystkim. Nawet przy rozwodzie – powiedział pewnymgłosem.
– Dziękuję, mam nadzieję, że do tego ostatniego nie dojdzie. Napijesz sięczegoś?
– Nie, kupiłem nam na drogę wodę i jakieśbatoniki.
Cały Rafał – troskliwy iopiekuńczy.
– Jesteś cudowny! – krzyknęłam i starałam się go asekurować podczas znoszenia prezentów dladzieciaków.
– Nie dziwię się, że nie dałaś rady. To waży chyba tonę. – Rafał wytarł czoło, na którym zdążyły się już pojawić małe kropelki potu. – Możemyjechać.
– Wspaniale! – Zabrałam torebkę, zamknęłam drzwi iruszyliśmy.
Po drodze opowiedziałam o wszystkim przyjacielowi. O małżeństwie, o studiach i dziwnym aucie, które chyba mnie śledziło. Rafał uznał, że to przemęczenie i stres spowodowane moim nieudanym małżeństwem. Ale ja naprawdę czasami byłam szczęśliwa. Chociaż teraz słowo „czasami” było bardzo bliskie słowu „rzadko”. Wiedziałam, że Jacek się starał, i to bardzo. Dzięki niemu mieszkaliśmy w domu moich marzeń, a swoją pensję miałam wyłącznie na własne wydatki. Odkładałam również oszczędności, które ukrywałam przed mężem. Kiedyś ktoś ważny w moim życiu powiedział mi, że przed facetem nie można wszystkiego ujawniać. Każda kobieta powinna mieć swoje mniejsze lub większe tajemnice. Moją było to, że zbierałam pieniądze w razie W, znając uzależnienie mojego męża, którym byłhazard.
Przed trzynastą dojechaliśmy namiejsce.
Ten budynek na zawsze będzie wzbudzał we mnie złe emocje. Mimo tego, że przyjeżdżaliśmy tutaj kilka razy do roku, to nie za wiele się we mnie zmieniło. Wszystkie wspomnienia wracały do mnie, raniąc moje serce niczymsztylety.
Jesteś do niczego… Twoje zdanie się nie liczy… Jesteś niechciana, jesteśnikim…
– Wszystko okej? – Rafał, widząc moje zeszklone oczy, od razu do mnie podszedł i objął mnieramieniem.
– Tak, tak. Po prostu to miejsce jest najgorszym miejscem na świecie. Gdybym mogła dzisiaj mieć jedno życzenie i stuprocentową pewność, że się spełni, to zapragnęłabym, żeby nie było takich domów. Żeby każde dziecko wychowało się i dorastało ze swoimi rodzicami, a nie z… potworami.
Ledwo wypowiedziałam ostatnie słowo. Gula w gardle nie pozwoliła mi wydusić już niczegowięcej.
– Tego nie zmienisz, ale robisz coś znacznie większego. Pokazujesz tym dzieciakom tutaj, że nawet z takiego piekła można wyjść i stać sięaniołem.
– O Boże, Rafał, teraz na serio się popłaczę. – Wtuliłam się wniego.
Chociaż wolałabym, żeby to mój mąż był tu ze mną. To jemu chciałam to wszystkopokazać.
Wytarłam mokre oczy i wzięliśmy się do rozpakowywania pudełek. Dzieciaki, gdy tylko zobaczyły nas przez okno, wyleciały jak na skrzydłach napodwórko.
– Obiecałaś, że przyjedziesz i jesteś! – krzyknął mały rudowłosy chłopczyk, biegnąc w mojąstronę.
Zamiast jednak przepychać się z innymi dziećmi przy pudłach z zabawkami, przytulił mnie. Małymi rączkami objął w pasie i nie chciał puścić. Rozpłakałam się nadobre.
– Dzieci, bardzo was proszę, odejdźcie odsamochodu.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że w głównym wejściu stoi obecna dyrektorkaośrodka.
Złotakobieta.
Gdyby była tutaj kilkanaście latwcześniej…
– Dzień dobry, pani Heleno! – Pomachałam jej ręką, a drugą cały czas obejmowałam małego chłopca, – Znajdźmy coś fajnego dla ciebie w tym pudle – szepnęłam do niego, na co jego oczy rozjaśniły się tą niesamowitą dziecięcąradością.
Rafał w międzyczasie rozdawał dziewczynkom lalki i książki, a chłopcom roboty i zdalnie sterowanesamochody.
– Zapraszam was na kawę, a wy, moje skarby, macie czas, aby przetestować nowezabawki.
Dyrektorka wskazała nam dłonią otwarte drzwi budynku. Moje wewnętrzne demony ożyły, gdy przekroczyłampróg.
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że nic się tutaj nie zmieniło. Na odrapanych ścianach gdzieniegdzie widać było pozostałości zielonej farby. Kolor nadziei… zpewnością.
– Chodźcie, już wstawiam wodę i krojęciasto.
Pani Helena zawsze starała się ugościć nas najlepiej, jakpotrafiła.
– Dziękujemy bardzo – wyszeptałam cicho. – Nic się tutaj nie zmieniło. Nawet ten gabinet jest taki sam jak w moich koszmarachnocnych.
– Niestety, wszystkie pieniądze, które mamy, idą na najpotrzebniejsze rzeczy dla dzieciaków. W tym miesiącu będziemy remontować piętro dziewczynek, a jak fundusze pozwolą, to za rok również uchłopców.
Starała się brzmieć optymistycznie, ale za długo tutaj byłam, aby jejuwierzyć.
– Może jakieś dofinansowanie uda się uzyskać albo jakąś zrzutkę zrobimy? – zaproponował Rafał, podając mi talerzyk z pokrojonym ciastemdrożdżowym.
– To jest pomysł – zgodziłam się znim.
Chociaż wiedziałam, że potrzebna była ogromna kwota, aby doprowadzić ten budynek doporządku.
– Jestem otwarta na wszystkie wasze propozycje. – Poklepała mnie po dłoni, dodającotuchy.
– Dowiedziała się może pani, co z Kornelią? Straciłyśmy kontakt wiele lat temu, może gdzieś w aktach są dane jejrodziców?
– Niestety, szukałam wszędzie, tak jak ci obiecywałam, ale moja poprzedniczka zniszczyła przed śmiercią wszystkie papiery – odrzekłasmutno.
– Można było się po niej tego spodziewać. Nie przyjechaliśmy tutaj, aby się smucić, proszę zrobić nam listę, co mamy przywieźć następnym razem. – Podałam jej notatnik oraz długopis leżący nabiurku.
Czekałam na kolejne i na pewno nie ostatniezamówienie.
Po wypiciu dwóch filiżanek herbaty i zjedzeniu jeszcze więcej kawałków ciasta z bólem serca musieliśmy odjechać. Pani Helena spisała prawie pięćdziesiąt pozycji, chociaż i tak starała się nieco wykreślić, bo, jak stwierdziła, było jej głupio i przykro, że ode mnie taką pomoc otrzymuje. My z Rafałem zaś podwoiliśmy lub potroiliśmy liczbę niektórych rzeczy, więc następnym razem będziemy musieli przyjechać tutajciężarówką.
Najgorzej było mi rozstać się z tymi dziećmi. Może i byłam naiwna i łatwowierna, ale głęboko wierzyłam, że moje marzenie sięspełni.
Borys
Razem z Erykiem podjechaliśmy pod salę, w której odbywał się dzisiejszy bankiet. Miałem wrażenie, że byłem tu za karę, ale oczywiście ojcu odmówić nie mogłem. Razem z Alicją i Maćkiem czekali już na nas naparkingu.
Moja siostra z imprezy na imprezę wyglądała coraz lepiej. Wkurwiały mnie tylko te chłystki śliniące się na jej widok i dostające wzmożonejerekcji.
– Pilnuj mojej siostry. Jeśli jakiś frajer się do niejzbliży…
– Wiem, co mam robić, Alicja zyskała właśnie najlepszego bodyguarda na świecie – zakomunikował śmiertelnie poważnie, wypinając pierś i odsłaniającpistolet.
– W porządku, sprawdź mi tylko jedną rzecz. Chcę wiedzieć, dlaczego pani Marczak nie mogła dziś tu dotrzeć – wycedziłem, bo wkurwiała mnie jejnieobecność.
– Zajmę się wszystkim. – Pokiwał głową i obaj wysiedliśmy zauta.
– Braciszku, wyglądasz zajebiście. – Ala puściła mi oczko i pocałowała mnie wpoliczek.
– Ty również, ale nie wiem, czy to dobrze. Eryk będzie cię dzisiaj pilnował – powiedziałem tonem nieznoszącymsprzeciwu.
Zresztą ojciec już załatwił dwóch dodatkowych strażników, którzy za cenę swojego życia będą bronić cnoty mojej pięknej siostry. Tak, ojciec miał jeszcze większego fioła na punkcie jej bezpieczeństwa niż ja i Maciej razem wzięci. Co się jednak dziwić, to przecież nasza jedyna córeczka isiostrzyczka.
– Chodźmy świętować. – Ojciec przepuścił Alę, a my podążyliśmy zanią.
Wystrój sali jak zawsze zachwycał. Te wszystkie świecące błyskotki wykonane z największą starannością, ten marmur na całej długości pomieszczenia i barek pełen alkoholi z całego świata. Chociaż dla nas, facetów, i tak największą atrakcją stanowiły tutaj piękne kobiety. Niektóre bardziej wyzwolone, ubrane w skąpe mini, pozostałe zaś to prawdziwe damy, suknie nosiły długie, ale wystarczająco ponętne, aby niejeden facet się za nimiobejrzał.
– Jesteście nareszcie! – krzyczał do nas Natan z drugiego końca sali i machał, pokazując w ten sposób, że zarezerwował dla nasmiejsca.
– Daj znać, gdy się czegoś dowiesz – szepnąłem doEryka.
– Jasne, już się do tegobiorę.
Upewniłem się tylko, że mój przyjaciel opuścił salę, i wziąłem Alicję pod rękę, po czym pomaszerowaliśmy w stronę naszegostolika.
– Myślę, że ponad połowa zgromadzonych tutaj kobiet jest właśnie o ciebiezazdrosna.
– Taksądzisz?
– Owszem. Co tu dużo mówić, ty i Maciej jesteście idealnymi kandydatami namęża.
– Proszę cię, czy ty naprawdę widzisz mnie w tejroli?
Wolnym krokiem przemierzaliśmy salę, a kobiety, tak jak wspomniała Ala, patrzyły raz na mnie, raz na nią. Niektóre z nich wysyłały mi dość oczywiste sygnały, ale jakoś nie mogłem dostrzec w ich twarzach tych jedynych oczu i ust. Chociaż gdybym się postarał, to może na siłę bym jakąś znalazł. Problem jednak polegał na tym, że ja nigdy żadnej kobiety nie szukałem, to one odnajdywały drogę domnie.
– Moja śliczna bratanica. – Natan rozłożył ręce i podszedł do Alicji. – Jesteś naszym skarbem. – Ucałował ją w oba policzki i, jak na gentlemana przystało, odsunął jejkrzesło.
– Jeśli tak dalej będziecie mnie traktować, to nigdy męża nie znajdę. – Usiadła obrażona i skrzyżowała ręce napiersi.
– Do ślubu pierwszy jest Borys, ty, kochanie, niestety jesteś ostatnia – wtrącił się ojciec i machnął ręka nakelnera.
– Właśnie, jeśli chodzi o te sprawy, to, Borys… Mogę cię na chwilę poprosić? – zapytałwuj.
Niechętnie wstałem od stołu, zabierając ze sobą szklankę whisky wypełnioną po brzegilodem.
– Jest już Marczak. Widziałem, jak wchodzi do sali hazardowej – kontynuował, zdradzając mi każdy krok tego człowieka. – Masz okazję z nimpogadać.