Plan na lato: polubić siebie - Guillaume Jenna - ebook + książka

Plan na lato: polubić siebie ebook

Guillaume Jenna

4,1

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Kojarzycie filmy, w których nastolatki przeżywają wakacje życia? Cóż, dla Maisie to lato takie nie będzie… A może jednak?

„— Leila, w porządku. Wiem, że nie jestem piękna. Jestem gruba.

— A gdzie tu sprzeczność? — spytała z uśmiechem”.

Szesnastoletnia Maisie właśnie rozpoczyna rodzinne wakacje, które w tym roku zapowiadają się wyjątkowo fatalnie. Tata musiał zostać w pracy, więc Maisie jest skazana na towarzystwo mamy wiecznie krytykującej jej wygląd, nieznośnie idealnej siostry, jej nowej dziewczyny (trochę mniej idealnej) i najlepszej przyjaciółki Anny. To ostatnie byłoby akurat całkiem w porządku, gdyby nie fakt, że... Anna wpadła w oko Sebastianowi, w którym Maisie jest zakochana na zabój. Cóż, to lato będzie ciężkie.

Jakby tego wszystkiego było mało, Sebastian zabiera ze sobą Beamera, najbardziej wkurzającego kumpla, jakiego można sobie wyobrazić, a ta sadystyczna franca, pani Singh, zadała pracę domową na każdy dzień wakacji.

Plan na przetrwanie jest prosty: Nie kąpać się w morzu. Nie opalać się. Ukrywać jak najwięcej ciała.

Edit. Plan był prosty. Dopóki nowa przyjaciółka, Leila, nie namówiła Maisie na udział w konkursie na Miss Nasto-Lata.

Do zapamiętania:

· Konkurs na Miss Nasto-Lata to ostatnie miejsce, w którym usłyszysz: „Jasne, nie musisz zakładać kostiumu kąpielowego”.

· Nie wszystko jest tak żenujące, jak się wydaje. Chyba że nazywasz się Maisie Martin.

· Kiedy czujesz, że rodzice nie mówią ci prawdy, to prawdopodobnie NIE MÓWIĄ CI PRAWDY.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 247

Oceny
4,1 (37 ocen)
14
15
7
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
dabrowskaczyta

Całkiem niezła

Odrazu mówię, że to nie jest żaden poradnik jak mogłoby wydawać się po tytule. Jest to książka pisana w firmie pamiętnika. Główna bohaterka pisze pamiętnik z urlopu rodzinnego. A przy okazji dowiaduje się, że pomimo kilkunastu dodatkowych kilogramów dalej może podobać się facetom. Mimo ogromnego rozczarowania i złamanego serca widzi światełko w tunelu. Bardzo lekko napisana książka, która ma coś do przekazania młodzieży swoją treścią Maisie jest szesnastoletnią nastolatką, która wstydzi się swojego ciała. Nikogo nie powinno dziwić, że dziewczyna na plaży zamierza ukrywać swoje ciało pomimo ogromnych upałów. Kiedy najlepsza przyjaciółka dziewczyny zakochuje się w chłopaku do którego Maisie wzdycha od dziecka wszystko się sypie. Nawet mimo tego jak bardzo Maisie zapewnia, że nie ma z tym problemu. A w głębi serca jest jej bardzo źle. A czuje się jeszcze gorzej kiedy dowiaduje się, że ten chłopak również coś czuję do tej przyjaciółki. Maisie ma dosyć życia w cieniu innych ludzi i postan...
32
kate4280

Dobrze spędzony czas

Jako już dorosłe, kiedyś grube dziecko trochę się bałam po to sięgać. Ale tak bardzo potrzebowałam czegoś pozytywnego do przeczytania. Dla mnie jest to po prostu bardzo miła książka. Jaka szkoda, że za czasów gdy byłam nastolatką brakowało takich pozycji. Super, że to się zmienia ❤️
00
Artigiana

Dobrze spędzony czas

Bardzo przyjemna i wbrew pozorom mądra książka.
00
PapieroweDziewczyny

Dobrze spędzony czas

Przyjemnie się czytało tą książkę. Potrzebowałam czegoś takiego lekkiego, nieskomplikowanego, przy czym mogłabym się uśmiechnąć i gdzie zakręci się łezka w oku. Może to też dlatego, że dawno nie czytałam żadnej młodzieżówki. Podobała mi się też forma dziennika, jakim to była prowadzona narracja. Bohaterowie byli prości, ale dali się lubić. To zdecydowanie idealna lektura na lato
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: What I Like About Me
Opieka re­dak­cyjna: DO­MI­NIKA WRE­SIŁO
Re­dak­cja: MA­RIA ROLA
Ko­rekta: JU­LITA CI­SOW­SKA, ANETA TKA­CZYK, KRY­STYNA ZA­LE­SKA
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: ANNA JAM­RÓZ
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
Co­py­ri­ght © Jenna Gu­il­laume 2019 All ri­ghts re­se­rved © Co­py­ri­ght for the Po­lish trans­la­tion by Ma­tylda Bier­nacka © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2024
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07868-6
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla babci, która na­uczyła mnie ko­chać opo­wie­ści.

Dla mamy, która po­wie­działa, że­bym na­pi­sała swoją.

I dla Chrisa, który pro­sił o wię­cej.

So­bota, 16 grud­nia

Jedna rzecz, którą dziś od­kry­łam.

1. Moja matka to dia­beł wcie­lony, który po­sta­no­wił zruj­no­wać mi ży­cie.

Źró­dło: Fak­tycz­nie za­mie­rza mnie zmu­sić do co­dzien­nego pi­sa­nia w tym cho­ler­nym dzien­niku. Po­wie­działa, że bę­dzie go spraw­dzać co rano! W CZA­SIE WA­KA­CJI. Tak się wła­śnie dzieje, kiedy wa­sza mama jest na­uczy­cielką. Za­wsze trzyma ze swo­imi. Aha, obie­cała nie czy­tać tego, co na­pi­szę, tylko za­glą­dać, czy  c o k o l w i e k  na­pi­sa­łam – jakby to czy­niło z niej świętą. Ale ja już znam jej praw­dziwe ob­li­cze – i ono zieje ogniem. A po­nie­waż w te wa­ka­cje pla­nuję spa­lić się wy­łącz­nie na słońcu, będę mu­siała ro­bić, co mi każe. Nie ozna­cza to jed­nak, że na­pi­szę co­kol­wiek war­tego od­da­nia. Ha, ha! Już ja po­każę i ma­mie, i pani Singh – dwie pie­cze­nie na jed­nym ogniu. (Przy jed­nym ogniu? W jed­nym ogniu?!)

*

Cześć, Dzien­niku Od­kryć. Jakże miło mi cię znów spo­tkać. Tak, ja też się tego nie spo­dzie­wa­łam. Są­dzi­łam, że z nami ko­niec. Ka­put. Ka­plica. Ale moja matka ma od­mienne zda­nie, a ja wy­ko­rzy­sta­łam już cały ży­ciowy za­pas buntu za jed­nym po­dej­ściem, kiedy rzu­ci­łam ta­niec, więc je­stem w za­sa­dzie ska­zana na wy­ko­ny­wa­nie jej po­le­ceń, przy­naj­mniej do osiem­dzie­sią­tego czwar­tego roku ży­cia lub do­póki nie umrze – w za­leż­no­ści od tego, co wy­da­rzy się naj­pierw. (Ob­sta­wiam, że to pierw­sze, bo matka, jak wspo­mnia­łam, jest dia­błem wcie­lo­nym i pew­nie bę­dzie żyła wiecz­nie).

Ale ja je­stem bo­jow­niczką o wol­ność i upra­wiam par­ty­zantkę (słowo to NIE po­cho­dzi od „party”, o czym prze­ko­na­łam się bo­le­śnie w ze­szłym roku na hi­sto­rii, ups), i po­tra­fię na swój wła­sny mały spo­sób sta­wiać opór. Na przy­kład, mama ka­zała mi pi­sać co­dzien­nie w dzien­niku, ale nie po­wie­działa, co mam pi­sać. Dla­tego wy­peł­nię go kom­plet­nymi bzdu­rami. Tylko pa­trz­cie.

Bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, la­lala, la­lala, la­la­lala, ręka za­czyna mi się mę­czyć, prawdę mó­wiąc, bla, bla, bla, bla, bla, bla.

Mama mnie ob­ser­wuje. Są­dzi, że na­prawdę od­ra­biam za­da­nie. Ha, ha! Ha­ha­ha­ha­haha!

Tłumy sza­leją! [klask, klask, klask, klask] Ej, pa­mię­ta­cie tę ry­mo­wankę?

„Moja mama, twoja mama żyją po są­siedzku, kłócą się co drugi wie­czór, kto ma lep­sze dziecko. Dziew­czyny są sexy, bo piją pepsi, a silne chło­paki, bo je­dzą ziem­niaki”.

Py­ta­nie: w jaki spo­sób pi­cie pepsi spra­wia, że ktoś jest sexy? Bo wy­pi­łam jej całe mo­rze i po­wiem wam, że z całą pew­no­ścią nie można by mnie na­zwać sexy. Anna z ko­lei ni­gdy nie tyka tego na­poju, a jest stu­pro­cen­tową La­ską przez duże L. Wie­cie: taką, która ema­nuje sek­sow­no­ścią, która ocieka pew­no­ścią sie­bie, która spra­wia, że chło­pa­kom jak w kre­sków­kach oczy wy­cho­dzą z or­bit, a ję­zyki opa­dają na zie­mię, gdy tylko ich mija, która jest tak cał­ko­wi­cie  s o b ą  i ma za­bój­czą twarz, a do tego bo­skie ciało. Nie py­taj­cie mnie, czemu się ze mną przy­jaźni. Ja je­stem w za­sa­dzie jej prze­ci­wień­stwem, cho­ciaż uro­dziła mnie La­ska, która uro­dziła już inną La­skę, a po­tem ja­kimś cu­dem po­ja­wi­łam się ja. Jak w tym sta­rym fil­mie Bliź­niacy, w któ­rym Ar­nold Schwa­rze­neg­ger do­staje do­bre geny, a Danny De­Vito ja­kiś zle­pek resz­tek. Moja sio­stra Eva to Ar­nold Schwa­rze­neg­ger, a ja to zle­pek De­Vito.

Tak czy ina­czej... Bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla.

Po­winno styk­nąć.

Nie­dziela, 17 grud­nia

Dwie rze­czy, które dziś od­kry­łam.

1. Nie je­stem tak do­bra w ru­chu oporu, jak są­dzi­łam.

Źró­dło: Te wszyst­kie „bla” z wczo­raj zwró­ciły uwagę mamy, która za­gro­ziła, że prze­czyta cały dzien­nik od de­ski do de­ski, je­śli nie za­cznę trak­to­wać go po­waż­nie. „Prawo do pry­wat­no­ści wiąże się z za­ufa­niem, a ty mu­sisz na to za­ufa­nie za­słu­żyć, Ma­isie. I nie prze­wra­caj oczami”. [Tu­taj wsta­wiam prze­wra­ca­nie oczami]. Do­bra, mu­szę skoń­czyć z tymi bzdu­rami i przy­naj­mniej  s p r a w i a ć  w r a ż e n i e, że ro­bię to tak, jak na­leży. Treść może być bzdurna, tylko nie forma. No pro­szę, już mi le­piej idzie.

2. Zna­cie te wszyst­kie filmy, w któ­rych na­sto­latki prze­ży­wają WA­KA­CJE ŻY­CIA? Te wa­ka­cje nie będą ra­czej do ta­kich na­le­żały.

Źró­dło: Wszystko, co wy­da­rzyło się od wczo­raj.

*

To znowu ja, Dzien­niku Od­kryć! Mogę mó­wić do cie­bie „Stary”, skoro bę­dziemy  n a j l e p s z y m i  p r z y j a c i ó ł m i  i ta­kie tam? Ty mo­żesz na­zy­wać mnie Ma­isie. Nie­któ­rzy mó­wią na mnie Ma­ise, wy­ma­wiane jak „maze”, czyli la­bi­rynt, bo je­stem za­gadką, którą na­leży roz­wią­zać, za­nim uda się do­trzeć do ukry­tego w jej wnę­trzu skarbu. No do­bra, to nie tak – to po pro­stu skrót od Ma­isie, i tyle. Mama na­zywa mnie Missy-May, nie mam po­ję­cia dla­czego, a tata – Emi­nem, bo uważa się za prze­za­baw­nego go­ścia. (Nie mó­wię mu tego, ale cza­sem na­prawdę taki bywa). Wiesz co? Mów do mnie, jak chcesz, albo jesz­cze le­piej – nie mów w ogóle, bo je­steś pu­stym dzien­ni­kiem i nie umiesz tak na­prawdę mó­wić.

Oczy­wi­ście mo­gła­bym wy­peł­nić cię sło­wami, które z pew­no­ścią umoż­li­wi­łyby ci po­wie­dze­nie cze­goś.

Ale co by to miały być za słowa?! Jak już wy­żej wspo­mi­na­łam (na­wia­sem mó­wiąc – do­sko­nały zwrot do wy­ko­rzy­sta­nia w szkol­nym za­da­niu, żeby spra­wiać wra­że­nie, że wiem, o czym mó­wię), mama po­ła­pała się wczo­raj w moim spryt­nym pla­nie. Co ozna­cza, że dziś mu­szę dzia­łać ina­czej. Po­dej­rze­wam, że mo­gła­bym za­cząć spi­sy­wać rów­nież wspo­mi­nane wy­żej wszystko, co wy­da­rzyło się od wczo­raj. To za­ję­łoby sporo miej­sca.

Na po­czą­tek, więk­szość wczo­raj­szego dnia była do­syć nudna. Dużą jego część spę­dzi­ły­śmy w au­cie – mama, Anna i ja. (Eva do­leci z Mel­bo­urne, gdzie stu­diuje ta­niec – jakby nie ro­biła tego przez całe swoje cho­lerne ży­cie. Przy­je­dzie za parę dni ze swoją nową dziew­czyną Bess. Całe szczę­ście, że nie spę­dzają Bo­żego Na­ro­dze­nia z  j e j  ro­dziną). Tak czy ina­czej, prze­sie­dzia­ły­śmy kilka dłu­gich go­dzin w sa­mo­cho­dzie, a mama usi­ło­wała roz­ma­wiać z nami o szkole i przy­szło­ści, a co naj­gor­sze, także o chłop­cach, więc Anna wło­żyła słu­chawki i uda­wała, że śpi, gdy tym­cza­sem ja rzu­ca­łam ma­mie mor­der­cze spoj­rze­nia, do­póki nie uci­chła i nie za­częła od­po­wia­dać mi tym sa­mym.

Cał­kiem nie­źle do­ga­du­jemy się w ję­zyku mor­der­czych spoj­rzeń. Oto wolne tłu­ma­cze­nie:

Ja: Mamo, prze­stań z nami ga­dać, jak­byś była na­szą przy­ja­ciółką. Bo nią nie je­steś.

Mama: Sta­ram się roz­luź­nić at­mos­ferę.

Ja: Jesz­cze bar­dziej ją usztyw­niasz.

Mama: Tro­chę sza­cunku, Ma­isie Mar­tin. Je­śli bę­dziesz się w dal­szym ciągu tak za­cho­wy­wała, to za­mknę cię na całe wa­ka­cje w po­koju i nie bę­dziesz mo­gła w ogóle z nich sko­rzy­stać.

Ja: Pro­szę, zrób to. Szcze­rze mó­wiąc, by­łoby cu­dow­nie. Mo­gła­bym ca­łymi dniami oglą­dać Net­flixa.

Mama: Wła­śnie zda­łam so­bie sprawę, że by­ła­byś tym za­chwy­cona, dla­tego sto­sow­niej­szą karą bę­dzie, je­śli spę­dzisz ze mną całe lato, tak że­bym miała cię na oku. Mo­żemy pójść ra­zem na de­pi­la­cję bi­kini! Ide­al­nie!

Ja: Nie zro­bi­ła­byś tego.

Mama: A jakże.

Ja: ...

Mama: ...

Ja: [od­wra­cam wzrok, po­ko­nana].

Mama: [uśmie­cha się zwy­cię­sko, za­do­wo­lona z sie­bie].

Anna: [chra­pie, bo już nie udaje, że śpi, tylko na­prawdę za­snęła].

Tak. Mniej wię­cej tak upły­nęła nam ośmio­go­dzinna jazda. Po dro­dze tata na­pi­sał kilka razy, że już za nami tę­skni i ża­łuje, że go z nami nie ma. Na te wia­do­mo­ści mama tylko prze­klęła pod no­sem.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki