Po prostu bądź. Czego nie wiesz o Aniołach czII - Elżbieta Stępień - ebook

Po prostu bądź. Czego nie wiesz o Aniołach czII ebook

Stępień Elżbieta

4,5

Opis

Po prostu bądź to kolejna powieść z cyklu Czego nie wiesz o Aniołach. Na czytelników czeka nowa bohaterka, skrywane tajemnice, niepewność, miłość, list w butelce z tajemniczym adresem mailowym i oczywiście dawka niezwykłości w osobie niezawodnego Anioła, tym razem nawet nie jednego.

Podążmy za bohaterką do malowniczej Bystrzycy Kłodzkiej na spotkanie miłości. Sprawdźmy, czy przy wsparciu przyjaciół upora się z cieniem tragicznych wydarzeń z przeszłości i słów, które raniły ją w dzieciństwie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 375

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (10 ocen)
6
3
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
TeresaT-61

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna powieść! Autorka wie jak budować napięcie. Podobnie jak anioł ucieszyłam się z zakończenia i podobnie jak On, czuję lekki smutek,że książka się skończyła. Ale na szczęście jest kolejna o aniołach. .. Z przyjemnością po nią sięgnę, bo Pani Elżbieta potrafi pisać mega ciekawe opowieści.
10
wioolcia

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
Olazd

Dobrze spędzony czas

Jak dla mnie trochę za dużo tych nieporozumień. Dwoje dorosłych i kochających się ludzi nie może że sobą szczerze porozmawiać.
00

Popularność




Copyright © by W. L. Białe Pióro & Elżbieta Stępień

Projekt okładki: Izabela Surdykowska-Jurek

Skład i łamanie: WLBP

Redakcja: Aleksandra Zok-Smoła, Agnieszka Kazała

Korekta: Agnieszka Niezgoda

Wydawnictwo Literackie Białe Pióro

www.wydawnictwobialepioro.pl

Wydanie: I, Warszawa 2021

Patronat:

Gmina Bystrzyca Kłodzka

Telewizja Kłodzka

Gazeta Radomszczańska

Radomsko 24

Puls Radomska

Dziennik Łódzki

NaszeMiasto.pl

Fundacja OmeaLife

Papierowe strony – blog

Kocie czytanie – blog

Zaczytana Ewelka – blog

Bibliotekarka Natalka – blog

ISBN: 978-83-66945-35-7

Aby kogoś obdarzyć miłością,trzeba najpierw pokochać siebie.

Rozdział 1 Przeznaczenie

Natalia zatrzymała się na pełnej słonecznych promieni plaży, w miejscu znacznie oddalonym od głównego wejścia. Jej jasne, długie włosy rozwiewał wiatr. Trzepotał też sukienką, która otulała jej szczupłe ciało. W dłoni trzymała tajemniczy przedmiot. Przyglądając się uważniej, można było zauważyć, że to butelka. Kobieta od czasu do czasu spoglądała smutnym wzrokiem dookoła, jakby chciała się upewnić, że nikt na nią nie patrzy. Mewy, które przysiadły na niewielkiej wydmie obok i te, które krążyły nad spokojną tonią Bałtyku, śmiały się głośno. Przynajmniej ona tak to odbierała. Była żałosna w swojej determinacji, wiedziała o tym. Już-już miała wrzucić szklany przedmiot w odmęty ukochanego morza, gdy na moment się zawahała. Jednak wzbierające w niej poczucie samotności sprawiło, że skierowała swoją frustrację prosto w przestrzeń falującą łagodnie sunącymi wodami.

– Mam dość tej pieprzonej samotności! Mam dość – wykrzyczała zalegające w niej uczucia samotności i beznadziei prosto w objęcia morza. Zdecydowanym ruchem rzuciła w fale butelkę, w której ukryła krótki list i adres mailowy, stworzony wyłącznie na potrzeby tego dziwnego pragnienia. Pragnienia, by ktoś pokochał ją taką, jaką była. By ktoś ją w końcu pokochał. W jej życiu zaszły radykalne zmiany i sama nie wiedziała, dlaczego wpadła na tak zwariowany pomysł. – Jednak wrzuciłam tę cholerną butelkę. – Przyglądała się, jak list upada niebezpiecznie blisko brzegu. Wydawało jej się, że fale jednak go nie zabiorą. Po krótkiej chwili Bałtyk wysłuchał jej próśb i butelka zniknęła, schowana w objęciach morza. Spoglądała na promieniście rozświetlone grzbiety fal. Widok był wręcz nierealny. Miała wrażenie, że uczestniczy w jakimś niezwykłym obrzędzie i za moment z morskich toni wyłoni się tajemnicza postać wskazana jej przez przeznaczenie. – Może jestem żałosna, być może ktoś wziąłby mnie za wariatkę, ale tak naprawdę to jestem cholerną romantyczką – rzuciła jeszcze prosto w przestrzeń, jakby tłumacząc się falom i tym wciąż śmiejącym się mewom. – Znów przeklinam, muszę przestać, to takie do mnie niepodobne – wyszeptała już spokojniej.

Nagle spojrzała w bok, bo zdawało jej się, że widzi jakąś jasność tuż-tuż… coś na kształt… anioła. Zmrużyła błękitne oczy i odruchowo nasunęła okulary, które tkwiły na jej włosach. Jednak nic już nie zauważyła. Pomyślała nawet, że to jakieś słoneczne refleksy powstałe od ciągłego wpatrywania się w fale. Westchnęła głęboko i wzrokiem pożegnała się z morzem. Za godzinę miała wyruszyć do domu, cokolwiek to teraz znaczyło.

Anioł spoglądał na nią z niechęcią. Zdziwiony znajomym kształtem serduszka, który usilnie kołysał się nad głową kobiety, mruknął coś do siebie. Musiał jednak wykonać zadanie. To był znak od Stwórcy, że ta kobieta potrzebuje jego pomocy.

Marcin wydobył butelkę, która kołysała się na powierzchni Bałtyku. Potem schylił się jeszcze po plastikowy kubek, leżący u jego stóp. Widok śmieci zdenerwował go, jak zawsze. Ilekroć odwiedzał swojego kumpla, wysłuchiwał narzekań na turystów i tony śmieci, które zostawiają na plaży. Przyznawał mu rację. Nie pomagały tablice z hasłami i zakazy, a nie brakowało przecież rozstawionych przy wejściach koszy. Wielu wczasowiczów nic sobie nie robiło z obowiązujących norm, tak jakby pobyt na wczasach, słońce i błogie lenistwo zwalniały z myślenia i przestrzegania zasad. W górach, tam gdzie mieszkał, też się to zdarzało. Na szlakach pieszych wędrówek można było znaleźć niezliczone pozostałości po turystach. Organizował czasami akcję sprzątania, ale do ludzi jakby nie docierało, że przyjeżdżają tam dla pięknych widoków, a jeśli tak dalej pójdzie, znajdą tylko zaśmiecone miejsca. Może był trochę niesprawiedliwy, bo przecież nie wszyscy tak postępowali, i musiał przyznać, że od pewnego czasu coś się zaczęło zmieniać, ale zalegające na plażach czy szlakach śmieci bardzo go irytowały. Stanął przed koszem. Spojrzał na butelkę i zaskoczony, zauważył umieszczoną w niej kartkę z narysowanym serduszkiem.

– Czyżbym trafił na… list? – Uśmiechnął się ironicznie. Schował znalezisko do plecaka, a kubek wyrzucił. Pożegnał się z morzem i spokojnym krokiem wracał do mieszkania kolegi. Byli przyjaciółmi od lat, razem chodzili do podstawówki, rozrabiali, rozcierali rozbite nosy i kolana. Potem Robert wyprowadził się nad morze. Znalazł tu swoją drugą połówkę, pobrali się i zamieszkali w tej uroczej miejscowości. Marcin zazdrościł przyjacielowi, że tak dobrze mu się układa, zazdrościł mu rodziny, dziecka. On był sam. Czas płynął i, nie wiedzieć czemu, żadna z dziewczyn czy partnerek nie zagrzała na dłużej miejsca przy jego boku. Niektórzy mieli go za podrywacza, inni za pyszałka. A jemu po prostu brakowało miłości. Czasami miał wrażenie, że z jego sercem jest coś nie tak. Czemu nie biło jak szalone, nie drżało na widok wybranki, dlaczego nie bolało po rozstaniu? Nic, nie czuł zupełnie nic, tak jakby nie miał serca. No a teraz trafił na jakąś desperatkę, która wysyła list w nieznane. Jak inaczej nazwać taką osobę? Nagle naszła go wątpliwość. – Kur… – zaklął pod nosem. – A jeśli to napisał facet? Postanowił, że tuż po powrocie przeczyta list i pokaże go Robertowi. Irytował go wprawdzie, ale co by o tym nie myśleć, był ciekaw zawartości. Tak, jak się spodziewał, kolega pokiwał głową z niedowierzaniem, by po chwili zawołać żonę.

– Dorota, chodź tu szybko! – Kobieta zjawiła się momentalnie, zaciekawiona nagłym wezwaniem. Spojrzała na szklany przedmiot w dłoni męża i westchnęła:

– Ojej! List w butelce! Prawdziwy! A ja myślałam, że to się już nie zdarza, że tylko w filmach się przytrafia! – Energicznie ujęła w dłonie butelkę, uważnie się jej przyglądając. Potem spojrzała na Marcina i z powagą spytała: – Mogę otworzyć? A może ty chciałeś?

– Nie! Ty otwieraj! Też jestem ciekaw, co tam napisane – odparł Marcin.

– Stop, stop, stop! – Głos Roberta rozległ się nagle. – To Marcin znalazł ten list i to on powinien otworzyć butelkę i go przeczytać. Sama wiesz, kochanie – spojrzał czule na żonę – przeznaczenie!

Dorota odwzajemniła uśmiech.

– Tak, z przeznaczeniem nie można dyskutować – stwierdziła i podała butelkę Marcinowi. Ten jakby się zawahał. Poczuł nagle śmieszność sytuacji. Ciekawość jednak coraz bardziej dawała o sobie znać.

– No nie wiem. To takie dziwne. Poza tym, jak można tak zaśmiecać morze? – stwierdził.

– Nie marudź, tylko otwieraj i czytaj. Potem możesz napisać tej nieznajomej, że za zaśmiecanie grozi kara. O ile będzie tam jakiś adres. – Dorota niecierpliwiła się.

Mężczyzna odkręcił zakrętkę i delikatnie potrząsnął butelką, aby wydobyć zawartość. Nawet sprawnie to poszło. Rozwinął kartkę i przebiegł oczami kilka linijek tekstu. Dorota stanęła tuż obok i zaglądała mu przez ramię. Nie mogła się doczekać, aby poznać treść wiadomości prosto z fal.

– I co? Co tam jest napisane? – Ciekawość sprawiła, że o mało co nie wydarła listu z ręki kolegi, on jednak z zadziwiającym spokojem odparł.

– W zasadzie nic takiego. Sama przeczytaj. Podał kartkę Dorocie, która ze zdziwieniem zauważyła, że było tam zaledwie kilka zdań:

Kimkolwiek jesteś, jeśli znalazłeś ten list, to na pewno jesteś mi przeznaczony. Wiem, że ze mnie niepoprawna romantyczka, ale mam dość życia bez miłości. Wierzę, że tym jedynym jesteś właśnie Ty. Napisz do mnie, [email protected].

– No bracie! To masz dylemat. I to w przeddzień wyjazdu. – Robert pocierał dłonią czoło, jak zawsze, gdy coś go zastanawiało.

– Nic więcej? – Dorota była rozczarowana. – Miałam nadzieję na jakąś chwytającą za serce opowieść. A zresztą, może czegoś się od niej dowiesz, gdy napiszesz. Bo napiszesz? Prawda? – upewniała się.

Marcin tylko wzruszył ramionami. Sam był trochę zawiedziony treścią listu. Jeśli już jakaś kobieta, na co wskazywał adres, zdobyła się na wrzucenie listu do morza, to powinna choć trochę o sobie napisać, a tu nic. A zresztą, co go to obchodzi. Miał dość tej sytuacji. Przyjaciele jednak nie odpuszczali. Sam nie wiedział, dlaczego usiadł przed laptopem Roberta i zalogował się na pocztę. Przyjaciele spoglądali wyczekująco, lecz on nie bardzo wiedział, co ma napisać do tej tajemniczej desperatki.

Może to była jakaś niezrównoważona nastolatka albo kobieta dużo starsza od niego? Co wtedy? – zastanawiał się.

– Marcin, no pospiesz się. Chcę zobaczyć, co napiszesz? I czy dostaniesz odpowiedź – prosiła błagalnie Dorota, robiąc przy tym tak zabawną minę, że aż się roześmiał.

– No już dobrze, już piszę. Ale, hola, hola. Nie słyszałaś o tajemnicy korespondencji? – zażartował i widząc zdezorientowaną minę Doroty, roześmiał się w głos. Wtórował mu Robert.

– Cała moja żonka – powiedział, przytulając ją do siebie.

– No dobrze, sami tego chcieliście – odparł Marcin i napisał równie krótką wiadomość, jak autorka listu:

Droga Romantyczko, znalazłem Twój list. Czy nikt Ci nie powiedział, że za zaśmiecanie przyrody grozi kara? Poza tym to takie niemodne? List w butelce? Naprawdę, aż tak bardzo wierzysz w przeznaczenie? Jesteś więc chyba jeszcze naiwną nastolatką lub kobietą w średnim wieku, skoro tak szalejesz? Pozdrawiam, Łowca.

– Chcesz jej to wysłać? Przecież ona ci nigdy nie odpisze. – Dorota była rozżalona.

W tym samym momencie Marcin nacisnął „wyślij” i wiadomość powędrowała do nieznajomej.

– Ups. Poszło. Więc już nic nie można zmienić. Sama mówiłaś, żebym ją upomniał za to zaśmiecanie. – Z przekorą spoglądał na kobietę.

– Mogłeś napisać coś tak od serca, co by było dla niej znakiem, że jesteś tym jednym jedynym, z którym ją zetknęło przeznaczenie – westchnęła Dorota.

– Ciekawe, czy odpisze? – zastanawiał się Robert.

Jeszcze przez chwilę wszyscy wpatrywali się w ekran laptopa, jakby spodziewali się, że za chwilę pojawi się odpowiedź od tajemniczej nieznajomej, jednak żadna nie nadchodziła.

– A zaznaczyłeś opcję powiadomienia, gdy nadawca odbierze wiadomość? – zainteresowała się przyjaciółka, wpatrując się z nadzieją w Marcina. Ten jednak pokręcił głową na znak, że tego nie zrobił.

– Nie przyszło mi to do głowy – odpowiedział.

– Szkoda, wiedzielibyśmy wtedy, że wiadomość do niej dotarła. A tak, to możemy czekać i czekać. Chyba nie ma sensu ciągle spoglądać w ekran, bo przecież nie wiadomo, czy ona to w ogóle odczyta. Ale jakby co, to daj znać, jak się sprawy mają – poprosiła Dorota.

– Może to tylko taki żart. Może ktoś chciał sprawdzić, czy jakiś naiwniak się nabierze. Nie ma co sobie tym głowy zawracać – podsumował Marcin. Nie wiedział, na ile para jego przyjaciół w te zapewnienia uwierzy, obawiał się, że na jego twarzy widnieje aż nadto widoczna chęć poznania rozwiązania tej zagadkowej wiadomości. Początkowo uważał to za dziecinadę, ale teraz i nim owładnęła potrzeba poznania tajemnicy tego listu. Miał nadzieję, że znajomi nie czytają z niego, jak z otwartej księgi. Znali się przecież tak dobrze, że bez trudu rozumieli się bez słów.

– No coś ty! Chyba nikt by nie zrobił takiego kawału. Na wszelki wypadek częściej sprawdzaj pocztę. – Dorota była bardzo ciekawa tajemniczej nieznajomej.

– Kochanie, może już dość na dziś tych sensacji. Marcin jutro wyjeżdża i powinniśmy się jeszcze nim trochę nacieszyć. Czeka go długa droga, więc teraz zrobimy razem kolację i posiedzimy jeszcze chwilę. Potem może raz jeszcze sprawdzić pocztę, jeśli tak bardzo ci na tym zależy. – Robert uśmiechnął się do żony i przyjaciela. – A ty schowaj to znalezisko. Może ci się jeszcze kiedyś przyda. – Wskazał na szklany przedmiot, który nadal tkwił obok laptopa.

– Masz rację, przecież nie możemy ostatnich godzin spędzić na roztrząsaniu tajemnicy listu.

Marcin podniósł się od stołu, zabrał butelkę i jego zawartość, po czym skierował się do pokoju, gdzie stał jego, już częściowo spakowany, bagaż. Tam znalazł miejsce dla niezwykłej zdobyczy. Starał się, jak mógł, aby nie poświęcać tej sprawie więcej uwagi, jednak zanim wyszedł z pokoju, zerknął na telefon i sprawdził pocztę. Wiadomości od nieznajomej nadal nie było. Poczuł lekkie rozczarowanie. „Może rzeczywiście nigdy nie odczyta mojej odpowiedzi, może to tylko żart” – przemknęło mu przez myśl. Postanowił już się tym nie zajmować. Na konto i tak często zaglądał. To, które podał było jego prywatnym, tylko dla znajomych. Spędził miły wieczór w towarzystwie przyjaciół, obiecał dać znać, czy tajemnicza kobieta odpowiedziała na jego wiadomość. Trochę jeszcze powspominali i tak minął ostatni dzień pobytu nad morzem.

Gdy już skończył wieczorną toaletę, rzucił się z głębokim westchnieniem na łóżko. Podłożył dłonie pod głowę i zapatrzony w sufit, tak jakby było na co patrzeć, poddał się natrętnym myślom. Wracał do domu, który bardzo lubił, ale w którym nikt na niego nie czekał. Niektórzy uważali, że zadziera nosa, wywyższa się, inni, że jest nadęty. Nie obchodziło go to. Wymagał od pracowników zaangażowania i nie pozwalał, aby lekceważyli pracę. Może to powodowało, że miał wąskie grono znajomych. W Bystrzycy od lat przyjaźnił się z Anią i Olkiem, a dobrze czuł się tylko w towarzystwie Roberta i Doroty. No cóż, oni byli jednak daleko. Za to na brak wielbicielek nie narzekał. Lgnęły do niego tym bardziej, im bardziej był niedostępny. Czasami drażniło go to polowanie na miłość, jak nazywał wszelkie zabiegi samotnych kobiet. Lekceważył je, wydawały mu się żałosne, ale… on też zaczynał odczuwać pustkę i wiele by dał, żeby jego serce zabiło dla kogoś mocniej. Znów spojrzał na telefon, odruchowo sprawdził pocztę. Wiadomości od Romantyczki nie było.

Natalia była w podroży już od kilku godzin. Teraz czekała, aby przesiąść się do kolejnego pociągu. Lubiła podróże koleją. Mogła wtedy spokojnie poddać się obserwacjom mijanych miejsc. Lubiła też dworce kolejowe. Stanowiły jak gdyby swoisty, zamknięty świat w środku miast. Czas płynął tu sobie znanym rytmem przyjazdów i odjazdów, powitań i pożegnań. Lubiła też wtapiać się w tłum spieszących się, w sobie tylko wiadomych kierunkach, podróżnych. Walizki, plecaki czy zwykłe torby kryły w swoich wnętrzach pragnienia jak najszybszego dotarcia do miejsc przeznaczenia. Byli pewnie też i tacy jak ona, którzy nie spieszyli się, wiedząc, że mają jeszcze sporo czasu do odjazdu pociągu czy przesiadki. Obserwowali, chłonęli klimat nieznanego. Natalia, przyglądając się stojącym obok kobietom i mężczyznom, czasami zgadywała, dokąd mogą jechać, układała w swojej wyobraźni bardziej lub mniej dramatyczne historie i powody ich podróży. Na wyobraźnię nie mogła narzekać. To właśnie dzięki niej powstawała kolejna książka, którą pewnie skończy w niedługim czasie. Uśmiechnęła się na wspomnienie zaskoczenia na twarzach koleżanek z pracy, które zachwalając nową autorkę, nie miały pojęcia, że chodzi o Natalię. Miała się nie przyznawać nikomu, bo wydała ją pod pseudonimem, ale spływające zaproszenia na spotkania autorskie sprawiały, że i tak wkrótce ktoś trafiłby na jej zdjęcie. Poza tym musiała jakoś załatwić wolne dni. Przepędziła rozważania dotyczące pracy. Teraz nie chciała myśleć o miejscu, które tak lubiła, a które stawało się dla niej coraz bardziej nieprzyjazne. Nie wiedziała, dlaczego z dnia na dzień jej praca i zaangażowanie zaczynało być źle oceniane. Jedna z koleżanek posunęła się nawet do stwierdzenia, że pewnie jej teraz praca niepotrzebna, skoro została pisarką. O naiwności ludzka! Natalia nie chciała nikomu tłumaczyć, że owszem, ma swoje grono czytelników, ale nie jest to tak wielka grupa, aby pozwoliła jej na utrzymywanie się tylko z pisania. Kiedyś, dawno temu, poczuła taką potrzebę, aby swoje uczucia zawrzeć w opowiadaniach. Tak się jakoś potoczyło, że zgłoszone przez nią utwory zajmowały czołowe miejsca w różnych konkursach. Napisała więc powieść. Jedną, drugą, trzecią… teraz miała zamiar skończyć szóstą. Jednak, wbrew temu, co można by myśleć, czuła się bardzo samotna. Stąd ten dramatyczny i trochę naiwny gest. Uśmiechnęła się na wspomnienie listu w butelce. „Ciekawe, czy ktoś go odczyta? A jeśli tak, kto to będzie? Może przecież trafić do jakiegoś dzieciaka albo staruszka… kto to wie?” – zastanawiała się przez moment. W jej sercu panowało jednak dziwne uczucie niepokoju połączonego z nadzieją i oczekiwaniem…

Z rozmyślań wyrwał ją głos dobiegający z megafonu, który zapowiadał jej pociąg. Podniosła się z ławki i widząc olbrzymie tłumy, które zgromadziły się na peronie, cieszyła się, że ma bilet z miejscem siedzącym. Od kiedy kolej wprowadziła taki system, nie musiała się martwić, czy je znajdzie. Lubiła jeździć pociągami. Miała wprawdzie auto, ale już stare i wysłużone. Obawiała się, że przy takich dużych odległościach mogłoby nie sprostać podróży. Wolała się o tym nie przekonywać.

Spokojnie wsiadła do wyznaczonego wagonu. Niestety musiała przeprosić jakiegoś młodego człowieka, bo siedział na jej miejscu. Wstał z uśmiechem. Nie było pretensji i narzekania, że musi ustąpić osobie z rezerwacją. Mało tego, spytał czy może jej pomóc z bagażem. Ucieszyła się, gdyż walizkę miała ogromną. Wracała ze spotkania autorskiego, a że obiecała przywieźć książki, musiała wziąć większą. Nie wszystkie sprzedała, więc walizka do lekkich nie należała. Z jednej strony cieszyło ją to, że kilka książek zostało, bo nie miała już zbyt wielu egzemplarzy, z drugiej – podróż z tak ciężką walizką nie należała do przyjemnych.

Szczerze podziękowała młodemu chłopakowi i zajęła miejsce przy oknie. Pomyślała z wdzięcznością o tym, że wytworzyła się pewnego rodzaju kultura podróżowania i nikt się nie ociąga, by pomóc drugiej osobie, zwłaszcza kobiecie, w umieszczeniu walizki na półce. Było to bardzo miłe. Jeszcze nigdy nikt jej nie odmówił pomocy, nikt nie okazał swojego zniechęcenia czy niezadowolenia z faktu, że o nią prosiła, a pociągami jeździła bardzo często.

Niebawem obok niej usiadła młoda dziewczyna. Przywitała się, by po sekundzie, zwyczajem wielu osób, zwłaszcza młodych, założyć słuchawki i pogrążyć się w swoim świecie. Natalia również tak zrobiła. Jadąc nad morze, odtwarzała audiobook z klasycznym kryminałem, teraz mogła w spokoju słuchać dalszej części. Czasami trafiała na bardzo rozmowne osoby. Miło było pogawędzić o bzdurach, pogodzie, modzie czy innych niezobowiązujących sprawach. Ale teraz w większości ludzie nastawieni byli na słuchanie muzyki, audiobooków czy gry. Widziała, że współpasażerka woli technikę niż rozmowy, więc ona też założyła słuchawki. Czekało ją kilka godzin podróży… Wracała. Tylko, do czego?

Marcin pędził jak szalony. Licznik jego BMW już dawno przekroczył rozsądne prędkości. On jednak lubił szybką jazdę, tym bardziej, że ekspresówka, którą wracał, była dosyć pusta. Mógł więc sobie pozwolić przycisnąć pedał gazu. Lubił morze, ale to góry sprawiały, że czuł się u siebie. Niektórzy powyjeżdżali z jego uroczego miasta. On jednak nie wyobrażał sobie, by się stąd wyprowadzić. Miał tu piękny dom, przejął rodzinną firmę. Nie negował tego, że zostaje i podąża śladami i zgodnie z wolą ojca. Lubił swoją pracę, a ona dawała wymierne korzyści, no i pozycję, o jakiej niejedna osoba marzyła. Jadąc, już planował w myślach spotkania i to nie tylko te zawodowe. W mieście miały się odbyć coroczne warsztaty artystyczne. Przyjeżdżało wtedy wielu artystów na plener malarski, zapraszano pisarzy czy poetów. On został poproszony o sponsorowanie spotkania autorskiego z jakąś pisarką. Nie znał jej twórczości. Podobno pisała obyczajówki i to dość dobre, tak mówiła jego znajoma z biblioteki. To właśnie ona poprosiła, by wspomógł finansowo organizację spotkań artystycznych, a najbardziej zależało jej na tym z pisarką. Powiedziała nawet, że pewnie się zdziwi. Ale nie bardzo wiedział, o co jej chodzi. Znali się od podstawówki i lubili, była jedną z tych dziewczyn, która traktowała go jak kolegę, nigdy się za nim nie uganiając. Lubili się, często odwiedzał ją i jej rodzinę. Lubił też jej męża, który przeprowadził się do Bystrzycy kilka lat temu, właśnie ze względu na Ankę.

„Jakie to dziwne – pomyślał. – Miłość musi mieć naprawdę niezwykłą moc, skoro ludzie potrafią dla niej porzucić swoje miejsca zamieszkania i przenieść się w nieznane rejony”. Uśmiechnął się na wspomnienie Roberta i Doroty, a potem zaraz Anki i Olka. Przypomniał sobie Romantyczkę i jej list. Ponownie się uśmiechnął, postanowił, że na najbliższym możliwym postoju sprawdzi pocztę...

Rozdział 2 Gdy słowa ranią

Natalia patrzyła na twarz ciotki, szukając jakichkolwiek oznak serdeczności. To, co przed chwilą usłyszała bardzo ją zabolało. Nigdy nie oczekiwała, że jedyna krewna, która zgodziła się ją przygarnąć, zapała do niej miłością. Była smutną i zagubioną nastolatką, gdy rodzice zginęli. W domu zresztą też bywało nieciekawie. Sytuacja, w jakiej się wtedy znalazła, była dramatyczna i o mało brakowało, a nie trafiłaby do domu dziecka. Ciotka jednak zgodziła się nią zająć, została jej rodziną zastępczą. Natalia nie miała tu łatwo, ale przecież była przyzwyczajona do złego traktowania, więc się nie skarżyła. Ciągle słyszała, że jest darmozjadem. A już fakt, że po maturze chciałaby iść na studia, sprawił, że w domu rozgorzało piekło. A ona tak bardzo chciała pracować w bibliotece. Musiała więc poszukać pracy, i to szybko. Jakoś udało jej się zrobić licencjat, ale magisterkę robiła już zaocznie. Ciotka pozwoliła jej mieszkać u siebie, z sobie tylko wiadomych powodów. Może bała się reakcji znajomych lub sąsiadów? Pamiętała, że ciągle miała wypominane, jak drogo wszystko kosztuje. Ze swoimi zarobkami Natalia nie miała możliwości wynajęcia mieszkania i opłacenia studiów. Potem wszystko się trochę zmieniło. Było to wtedy, gdy jej pierwsza książka przyniosła niespodziewany dochód. Pochwaliła się tym ciotce. Ta pogratulowała, ale nazajutrz wuj zażądał, aby płaciła za mieszkanie. Dziewczyna była tym tak zaskoczona, że nie wiedziała, co powiedzieć. Traktowała ich jak rodzinę, jedyną jaką miała, a tu takie niespodziewane rozczarowanie. Potem jednak w duchu pogodziła się z tym faktem, nie chciała jednak u nich dłużej mieszkać. Wynajęła skromne mieszkanko w bloku. Usamodzielniła się. Wreszcie mogła zapraszać do siebie znajomych, bo u ciotki było to źle widziane.

Teraz spoglądała na ciotkę, nie rozumiejąc, co ta wygaduje. Jakie zadośćuczynienie, o co jej chodzi?

– Nie rozumiem, jakie pieniądze jestem wam winna? – Spoglądała na ciotkę, oczekując wyjaśnień.

– Jeździsz sobie na te swoje spotkania, zarabiasz na książkach, to może mogłabyś odwdzięczyć się za te wszystkie lata, gdy u nas mieszkałaś. Teraz Krzysiek spodziewa się córki i trzeba wyremontować dom. Ten pokój, w którym mieszkałaś ma być przerobiony na dziecięcy, ale wiesz, że nie mamy pieniędzy i wypadałoby, żebyś też się do tego dołożyła. W końcu tyle lat z niego korzystałaś, utrzymywaliśmy cię. Czas się odwdzięczyć, a ty mówisz, że nie wiesz, o co chodzi! – Ciotka patrzyła na Natalię z wyraźna dezaprobatą.

– Przecież od przeszło trzech lat tam nie mieszkam, zostawiłam pokój odnowiony. – Serce Natalii waliło tak, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi.

– No wiesz, za te wszystkie lata, za opiekę nad tobą, coś nam się w końcu należy, a ty jesteś teraz gwiazdą. Widziałam cię w telewizji. Może nam pomożesz, bo Krzyś stracił pracę. – Ciotka nadal drążyła temat finansów.

– Ciociu kochana, jestem wam bardzo wdzięczna, za to, że mnie przygarnęliście i daliście dach nad głową. Ale to nie jest tak, że ja jakieś bajońskie sumy zarabiam. Owszem, jest mi lżej, bo książki się dobrze sprzedają, ale nie na tyle, bym mogła szaleć czy planować jakieś niespodziewane wydatki. Chciałabym zmienić mieszkanie, bo to, które wynajmuję teraz jest trochę za małe. Dobre było na początku, ale ja również chcę sobie ułożyć życie.

– Jesteś niewdzięcznicą. Tyle dla ciebie poświęciłam. Pomagałam ci w nauce, karmiłam, ubierałam, a ty co? Odwracasz się od rodziny, gdy zaczęło ci się lepiej powodzić. – Ciotka Brygida podniosła głos.

– To nie tak, ja po prostu nie mogę inwestować w wasz dom, bo marzę o kawałku swojego… – tłumaczyła już na dobre roztrzęsiona Natalia. Nie było dane jej skończyć, bo ciotka wybuchnęła:

– Niewdzięcznica i kłamczucha! Mogłabyś pomóc, gdybyś chciała. Myślisz, że ja nie wiem o tej działce w Bystrzycy Kłodzkiej? Została ci po rodzicach. Gdybyś ją sprzedała…

– Jakiej działce? – Tym razem to Natalia przerwała ciotce.

– Nie udawaj głupiej. Mówię o tej działce, na której stał wasz dom. Budynek się spalił, ale działka jest w dobrym miejscu, więc mogłabyś ją sprzedać i podzielić się z nami. Za te wszystkie lata…

– Ciociu, ja nic nie wiem o żadnej działce, nigdy mi nie mówiliście, co się stało z tamtym domem. Nie chciałam wracać do tego tematu, bo to, co przeżyłam, było straszne, ale chyba czas rozliczyć się z przeszłością. – Nagle napłynęły wspomnienia i zrobiło jej się słabo, jak zawsze, gdy wracała do lat dziecięcych i wydarzeń, które odmieniły jej życie.

– Więc mi nie pomożesz? Ty darmozjadzie, a myślisz, że podatki to kto przez te wszystkie lata płacił? Żądam zwrotu poniesionych kosztów, inaczej spotkamy się w sądzie! – wykrzyczała ciotka.

Natalia patrzyła na nią, jakby widziała ją po raz pierwszy. Czy żądza posiadania tak bardzo zmienia ludzi?

– Przecież gdybym wiedziała, że ta działka nie została sprzedana, płaciłabym te cholerne podatki. Zresztą, ileż tego mogło być? Możesz być pewna… ciociu, że oddam ci za ten podatek. Ale tylko za te lata, kiedy już pracowałam. Wypominasz mi ciągle, że jestem darmozjadem. Nie zgodzę się z tym, przecież w końcu dostawałaś na mnie pieniądze jako rodzina zastępcza, i rożne inne dodatki, więc myślę, że to wystarczy na pokrycie należności za tamte lata. Nie bój się, resztę ci zwrócę, ale nic ponadto. I pamiętaj, naprawdę jestem ci wdzięczna, że mnie wtedy wzięliście do siebie. Choć łatwego życia u was nie miałam. Sama wiesz, jak mnie Krzysiek poniżał. Ale nigdy nie zwróciliście mu uwagi, bo to wasz syn… Ale ja się nie skarżyłam. Teraz dopiero widzę, że nie umiem walczyć o swoje, po tym, co przeszłam w dzieciństwie i młodości.

– Bezczelna jesteś. Niech no ja tylko usłyszę, że takie głupoty komuś powtarzasz, to ci sprawę założę. A na pieniądze za podatek czekam do jutra. – Ciotka kipiała ze złości. Wstała nagle i wychodząc bez pożegnania, głośno trzasnęła drzwiami. Natalia wzdrygnęła się na ten odgłos. Nigdy go nie lubiła. Nawet zwykły przeciąg powodujący trzaśnięcie wywoływał w niej przestrach. Czuła się tak, jakby była małym, bezbronnym dzieckiem, a nie kobietą zbliżającą się do trzydziestki.

Została sama z myślami. Nie wiedziała, że ta działka wciąż do niej należy. Przecież nikt nigdy jej nie wspominał, że coś trzeba płacić. Pamiętała kiedyś jakieś szepty i urwane rozmowy, na temat, jak to określali „tego miejsca”. Pojawił się wtedy w ich domu jakiś mężczyzna, który wypytywał o Bystrzycę, chciał tam kupić działkę. Natalia coraz lepiej sobie to przypominała. Teraz zaczynała rozumieć, że te urywane w pół słowa i dyskusje, to nie ze względu na jej dobro i bolesne wspomnienia, ale pewnie ciotka miała przed nią coś do ukrycia. Raz tylko zapytała, czy Natalia chciałby tam kiedykolwiek wrócić. Nie pamiętała, co wtedy odpowiedziała, ale później myślała, że działka została sprzedana. Do transakcji musiało wówczas jednak nie dojść. Może ówczesnego nabywcę przeraziły procedury prawne, może cena? Tego mogła się tylko domyślać. Wiedziała, że musi koniecznie wyjaśnić sprawę z podatkami. Miała nieco gotówki, więc zwrot za te wszystkie lata nie był dla niej problemem. Przyzwyczaiła się do skromnego życia, była minimalistką. Kiedyś w porannym programie telewizyjnym jednej z czołowych stacji usłyszała o nowej modzie na minimalizm – ludzie propagowali oszczędność w zakupach ubrań czy jedzenia, wskazywali, jak wiele rzeczy się marnuje. Roześmiała się wtedy, bo wyszło na to, że i ona podąża za tą modą. Ubrań nie miała wiele a te, które posiadała mogłaby nosić bez końca. I nie dlatego że nie mogła sobie pozwolić na nowe. Po prostu nie miała natury zakupoholiczki, która musi ciągle coś kupować, by poczuć się lepiej, ładniej lub rekompensować swoje kompleksy. Nie znosiła też marnować jedzenia. Jeśli zdarzało jej się, że po świątecznym szaleństwie coś jej zostawało, zawoziła wszystko do znajomej, która pomagała bezdomnym. Najczęściej bywało tak wtedy, gdy niespodziewanie zapraszała ją ciotka. Natalia nigdy do końca nie była pewna, czy spędzi święta z jedyną rodziną, jaką miała, czy jednak sama. Czasami, gdy pytała wprost o święta, uzyskiwała jakieś pokrętne odpowiedzi. Potem dzwonił telefon i w ostatniej chwili zapraszano ją na Wigilię czy Wielkanoc. Tyle że ona już wcześniej przygotowała się na samotne dni i zrobiła dużo większe zakupy. Był też moment, że któreś święta miała spędzić z mężczyzną, który – jak jej się wtedy wydawało – miał być tym jedynym. Ale znajomość szybko się skończyła. Na odchodne facet był na tyle bezczelny, że jeszcze ją okradł. Z mieszkania zniknął wtedy laptop i kilka drobiazgów. Wkurzona, wpadła do jego mieszkania i zrobiła awanturę. To było tak do niej niepodobne, ale szybko odzyskała własność. Facet nagadał jej tyle przykrych słów, aż miała dość. Nie zawiadomiła policji, bo bała się wypytywania i temu podobnych spraw. Potem bardzo tego pożałowała, bo typek, który związał się w niedługim czasie z jej koleżanką z pracy, zupełnie inaczej przedstawił sprawę. Gdy Natalia ostrzegła Wiktorię przed nowym znajomym, ta z pogardą w głosie oznajmiła na całą salę:

– Spodziewałam się, że coś spróbujesz wymyślić, żeby nas skłócić. Sebastian mówił, że cię rzucił, a ty mu na koniec zabrałaś jego laptopa. Nie chciał afery, więc ci to darował. Dziewczyno, ty to w ogóle wstydu nie masz – podsumowała. Natalia próbowała wtedy wszystko wytłumaczyć, wspominała o determinacji, bo w laptopie zapisany był plik z nową powieścią, ale znajoma zakończyła wszystko sarkastycznym stwierdzeniem: – Tak? Twój laptop? To czemu policji nie zawiadomiłaś?

– A on, dlaczego nie zawiadomił? Mógł zrobić to samo– wyrzuciła wtedy z siebie.

– Bo mu ciebie było żal. Nie dość, że samotna, to jeszcze złodziejka. No i pewnie byś pracę straciła, bo tu nie mogą pracować złodzieje. Ale muszę na ciebie uważać. Dziewczyno, żal mi ciebie. Nie odzywaj się już więcej na jego temat – skwitowała Wiktoria.

– Kiedyś może się przekonasz, kto mówił prawdę, a teraz radzę ci, żebyś uważała na co cenniejsze rzeczy. Tylko tyle ci powiem – podsumowała smutno Natalia. Nie była w stanie bronić swojej godności. Nigdy tego nie umiała. Co nie oznaczało, że dawała sobą pomiatać, ale wolała unikać sytuacji konfliktowych i ludzi, którzy zachowywali się agresywnie.

Przez jakiś czas znosiła złośliwe uśmieszki koleżanek z pracy. Pewnie Wiktoria rozgłosiła wersję Sebastiana. Czasami widziała ich razem, on, jak to było i z nią na początku, był szarmancki i czarujący. Co prawda nie pamiętała, żeby ją tak obsypywał kwiatami, może więc jednak zakochał się w Wiktorii? Te i inne pytania dręczyły ją jeszcze przez jakiś czas. Zastanawiała się, czy ona sama nie była warta tego, by ktoś ją pokochał? Jej związki z mężczyznami nie trwały długo. Na początku zachwycała się nowym znajomym, zastanawiała się, co za szczęście ją spotkało, że ktoś taki chce się z nią umawiać. Nie wierzyła, że jest ładną, zgrabną i inteligentną dziewczyną. Widziała w sobie tylko same wady. Po jakimś czasie jej kompleksy brały górę i szybko kończyła znajomość. Wolała sama to zakończyć, niż cierpieć po zerwaniu. Dlatego też Sebastian, pomimo że jego pozy były wyrachowanym działaniem, dobił ją tymi plotkami, przed którymi nie umiała się bronić. Znów winę widziała w sobie. Życie jednak jest zaskakujące i w niedługim czasie Wiktoria podeszła do niej i głośno, tak żeby wszyscy słyszeli, przeprosiła ją za to, że nie uwierzyła w ostrzeżenia. Mężczyzna ukradł jej dużą sumę pieniędzy. Nie wyłudził podstępem, nie naciągnął jej na koszty, tylko po prostu ukradł z szafki. Jak je znalazł? Nie wiedziała. Zgłosiła to na policję. Wspomniała, że i Natalia może zostać wezwana. Tak się też stało. To tam, podczas przesłuchania, Natalia poznała Arka… Tym razem nie spodziewała się, że zostanie okradziona. Chłopak budził zaufanie, a jego szczery uśmiech spodobał się jej od razu. Tak się jakoś potoczyło, że często na siebie wpadali i w końcu zostali parą. To był porządny facet. Dbał o nią, zapraszał na wspólne wyjścia, kolacje. Wydawało jej się, że tym razem wszystko się ułoży. Poznała nawet jego rodziców, tylko że jej cholerny wewnętrzny krytyk znów przywoływał negatywne opinie i myśli.

Najpierw jakby nie mogła dopuścić do siebie myśli, że może być kochana, tak naprawdę i bezwarunkowo. Znajomość układała się wzorowo, ale ona coraz bardziej pogrążała się w obawach i rozważaniach. Zauważyła, że Arek bardzo dobrze dogaduje się z jedną z jej koleżanek, Stellą. Sama więc wpychała go wręcz w jej ramiona. Bardzo zachwalała koleżankę, jak to gustownie ubrana, jaka miła, jaka dobra gospodyni. Często organizowała wspólne wyjścia, a nawet celowo nie przychodziła, aby tych dwoje mogło być sam na sam. Podświadomie robiła wszystko, żeby zbliżyć ich do siebie. Tylko, dlaczego? Co było w niej takiego, co nie pozwalało na spokojny, udany związek? Dlaczego dążyła do tego, aby Arek ją zostawił?

Spojrzała w stronę szafki, na której jeszcze do niedawna stało jego zdjęcie. Nie zdziwiło jej, gdy pewnego dnia poprosił o rozmowę. Było mu ciężko, ale widziała, że chce zrzucić jakiś ciężar. Domyślała się, co chciał jej powiedzieć. Jej wewnętrzny krytyk szalał z radości. „A nie mówiłam, że tak będzie. I tak cię zostawi. Po co zaczynałaś tę znajomość?”. Czuła się wtedy bardzo dziwnie, bo z jednej strony odchodził od niej mężczyzna, do którego coś czuła, a z drugiej, miała wrażenie, jakby wszystko wracało na dobrze jej znane tory. Nie przejęła się tym, że związał się z jej koleżanką. Arek szczerze przyznał, że początkowo był przekonany, że Natalia jest kobietą na całe życie, ale potem zaczęła się od niego odsuwać. Coraz bardziej zbliżał się do Stelli. To, o czym mówił, trudno było wytłumaczyć, ale Natalia zdała sobie sprawę z tego, że rzeczywiście z góry założyła, że nic nie wyjdzie z tego związku. Musiała przyznać się sama przed sobą, że w jakiś sposób to ona połączyła tych dwoje. Nie miała żalu do Arka, co ją samą nieco zaskoczyło. Wręcz przeciwnie: cieszyła się ze szczęścia dwóch osób, które były jej bliskie. Czasami, patrząc na ich czułe spojrzenia i gesty, doznawała uczucia zazdrości. Sama nie wiedziała dlaczego. Nie chodziło o Arka, o nie. Zazdrościła im, podobnie jak wielu szczęśliwym parom, tego, że znaleźli miłość. Ona sama czasami czuła się bardzo samotna. Jednak nie potrafiła uwierzyć w to, że ktoś ją może pokochać… na zawsze. Dlaczego znajomości, które tak obiecująco się zaczynały, gasły z dnia na dzień? Czego jej brakowało w związku lub w drugiej osobie, że sama doprowadzała do zerwania? Dlaczego tak bardzo pragnęła miłości, a jednocześnie ją zabijała? Nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania.

Anioł zaczynał ją poznawać, rozumieć jej desperację, która tak bardzo go zniechęciła, ten brak pewności siebie. Nie pozwalała sobą pomiatać, potrafiła podnieść głos, gdy trzeba, ale tak naprawdę miał wrażenie, że ktoś ją kiedyś bardzo skrzywdził. Postanowił poznać jej przeszłość. Postanowił działać.

Natalia przypomniała sobie o liście, który wrzuciła w morze. Uśmiechnęła się smutno, bo sama się sobie dziwiła, że coś takiego zrobiła. Spędziła nad morzem niespełna tydzień, ale już tych kilka dni samotnych spacerów sprawiło, że poczuła ogromną potrzebę bliskości. Tak bardzo chciała kochać i być kochaną. Jej romantyczna natura sprawiała, że – wzorem bohaterek ckliwych romansów – wrzuciła w morze list w butelce. W tamtej chwili wierzyła, że trafi on do osoby, która pokocha ją całym sercem i w końcu ona, Natalia, odnajdzie swoje przeznaczenie. Teraz dziwiła się sama sobie. Wierzyła w miłość, ale wiedziała, że to związek dwojga zupełnie różnych ludzi i czasami trzeba wiele wysiłku, by uczucie przetrwało. Czuła jednak, że prawdziwa miłość zniesie różne zawirowania. Tylko jak poznać, że człowiek, którego się wybrało, to ten jeden jedyny? Zastanawiała się, czy sama byłaby w stanie walczyć o drugą osobę. Jej dotychczasowe związki na to nie wskazywały.

– Tylko gdzie szukać tej miłości? – zastanawiała się głośno. Jakby w odpowiedzi coś zaszumiało nad stołem. W powietrzu unosiło się małe piórko, które znalazła na plaży tuż przed wyjazdem. Domyśliła się, że to nagły podmuch wiatru wpadł przez otwarte okno i sprawił, że powietrze zawirowało, unosząc je w górę. Upadło na laptop, tak jakby chciało dać jej jakiś znak. – Ech, przeznaczenie, gdzie jesteś? – zażartowała i ujęła puszysty symbol nadziei w dłoń, by po chwili w nagłym odruchu włączyć komputer. – Kto wie, może już na mnie czeka, a ja tu marudzę i użalam się nad sobą. Muszę sprawdzić pocztę. Może mój jedyny do mnie napisał? – Miało to zabrzmieć żartobliwie, ale chyba jednak było żałosne.

Weszła na stronę logowania i nagle – bariera, zapomniała hasła. Wprowadzała różne kombinacje słów, których używała do tej pory. W końcu jednak się poddała. Nic nie pasowało. Odpowiedź na jej list, jeśli nawet tam była, nie zostanie odczytana. Natalia w jakiś dziwny sposób zapragnęła za wszelką cenę odnaleźć hasło. Pamiętała, że gdzieś je zapisała. Próbowała sobie przypomnieć gdzie. Przetrząsnęła wszystkie swoje notesy (aż dwa), potem różne karteczki, których zawsze było na biurku pełno. Czasami marszczyła brwi, spoglądając ze zdziwieniem na zapiski. Nic jednak nie wskazywało na to, że jest to zaginione hasło. W końcu się poddała.

– Co za fatalny dzień! – Ze złości uderzyła pięścią w biurko. – Nie dość, że w pracy jakaś dziwna atmosfera, to jeszcze ciotka z jej żądaniami i ta wiadomość o działce… No a teraz to! Gdzie ja położyłam tę kartkę z hasłem? Jestem beznadziejna! Beznadziejna! Samotna wariatka, która wrzuca list do Bałtyku i gubi kartkę z hasłem. Nic mi się nie udaje, całe moje życie to jedna wielka klapa! – obwiniała się, nie szczędząc sobie krytycznych uwag. – Wiedziałam, że mnie nie można kochać! Nawet rodzice mnie nie kochali! – Kolejny raz uderzyła pięścią w biurko. – Ała, matko, jak boli! – Rozcierała obolałą dłoń. – Idiotka ze mnie, co ja robię? Przejmuję się jakąś wiadomością, której pewnie nie ma. To wszystko nie ma sensu – skwitowała i zamknęła urządzenie.

Widział w niej teraz małe zranione dziecko, które nie zaznało miłości rodziców. Spotykał takich ludzi. Niestety, o wiele za często. Niektórzy nie mogli sobie poradzić z odrzuceniem, inni starli się zrozumieć siebie i innych. Korzystali z pomocy psychologów, terapeutów. Ale to, czego w ich życiu nie było, bolało. Dziwne jak bardzo może boleć pustka… Po chwili Anioł uśmiechnął się szelmowsko.

– Muszę działać. Jeszcze nie czas na podkładanie nóg, ale coś muszę zrobić – postanowił.

No i stało się. Ziściło się to, czego Natalia tak bardzo się obawiała. Siedziała w gabinecie dyrektorki i z niedowierzaniem spoglądała na leżące na biurku pismo. Została zwolniona. Ona, dla której praca w bibliotece była spełnieniem dziecięcych marzeń, jedynych, które miała. Kochała książki, ciszę bibliotek, szelest przewracanych stron, uśmiech na twarzy czytelników, gdy udało jej się trafnie polecić jakąś książkę. A teraz miała to wszystko stracić? Dlaczego? Pogrążona w niemym zaskoczeniu nawet nie zauważyła, że to pytanie wyrwało jej się z ust.

– Dlaczego? Dlaczego ja? Czy byłam złym pracownikiem? – pytała z nadzieją, że to jednak pomyłka i za chwilę wróci pomiędzy swoje ukochane regały z książkami.

– Pani Natalio, to nie o to chodzi, że jest pani złym pracownikiem. Nie domyślała się pani niczego? Już przed wakacjami doszły nas słuchy o konieczności redukcji etatów, muszę zrobić reorganizację. Nic do pani nie mam, ale kogoś musiałam zwolnić. Proszę mi wierzyć, to nie jest dla mnie łatwe. Ale są tu osoby, które mają dzieci na utrzymaniu i nie mogłam ich pozbawić źródła utrzymania. A pani… pani przecież… ma się z czego utrzymać. – Dyrektorka unikała wzroku Natalii.

– Jak to? Nie rozumiem. – Natalia nie wiedziała, co dyrektorka ma na myśli, choć coś zaczynało jej świtać.

– Nie czarujmy się. Przecież wszyscy wiedzą, że pani książki cieszą się powodzeniem i nieźle pani na nich zarabia. Myślę więc, że pani sobie finansowo poradzi. Jest pani młoda i zdolna. Powinna pani pisać. Bo to, co do tej pory się ukazało, jest naprawdę dobre. Inni nie mają takich możliwości – tłumaczyła kobieta.

Natalia stała oniemiała. Nigdy nie przypuszczała, że jej marzenie, to, co dawało jej siłę, zostanie jej tak nagle odebrane. I to z takiego powodu.

– Ale przecież tu pracuje więcej osób, które nie mają rodzin na utrzymaniu – argumentowała, mając nadzieję, że jednak to nie jest ostateczna decyzja i da się ją zmienić.

– Pani Natalio, przykro mi, ale niestety, tak jak mówiłam, długo nad tym myślałam. Pani, jako jedyna, będzie miała z czego się utrzymać. Dla pozostałych byłby to cios. Myślę, że nie ma co przedłużać naszej rozmowy. Ma pani cały miesiąc na znalezienie czegoś nowego, no może trochę więcej, bo jeszcze ponad tydzień zaległego urlopu. Potem będziemy się musiały rozstać. I proszę nas źle nie wspominać, to sytuacja podbramkowa. – Tym stwierdzeniem dyrektorka zakończyła rozmowę. Machinalnie podniosła słuchawkę, dając Natalii wyraźny znak, że jest zajęta. Na szczęście dziewczyna już nie protestowała i nie drążyła tematu. Nie mogła jej patrzeć prosto w twarz, bo wtedy pewnie powiedziałby, co tak naprawdę kryje się za tą całą reorganizacją. Za kilka miesięcy wszyscy zapomną o sprawie, a ona zatrudni protegowaną znajomej. No i jeszcze musi znaleźć miejsce dla córki prezesa pewnej miejskiej spółki. Nie mogła sobie pozwolić na sprzeciw. Tym bardziej, że Natalia wyraźnie komuś podpadła. Może jej zazdrościli albo nie podobał się im występ w telewizji, gdzie wypowiadała się na wiele społecznych tematów ujętych w jej powieściach. Kto wie. W to już dyrektorka nie chciała wnikać. Zrobiła swoje i miała nadzieję, że jeszcze trochę posiedzi na tym stołku. Zagłuszyła wyrzuty sumienia, wmawiając sobie, że Natalia ma z czego żyć.

Dla młodej bibliotekarki był to jednak ogromny cios. Ledwie trzymała się na nogach. Z trudem dotarła do swojego biurka. Gdy usiadła, ukryła twarz w dłoniach i tkwiła tak przez dłuższą chwilę. Zaniepokojona Wiktoria, która obserwowała ją z czytelni, podeszła, aby zorientować się, czy nie jest jej potrzebna pomoc.

– Natalio, coś się stało? Źle się czujesz? – spytała.

Kobieta milczała. Nie wiedziała, co powiedzieć koleżance. Podniosła jednak twarz i uważnie przyjrzała się stojącej nad nią postaci.

– Wiedziałaś? – Ruchem głowy wskazała pismo leżące na biurku.

– O czym? – Wiktoria wzięła kartkę w dłonie. W sekundę wszystko zrozumiała. Było jej żal Natalii, ale z drugiej strony cieszyła się, że to nie ona straciła pracę.

– Chodziły takie słuchy, że będą zwalniać, ale potem to ucichło. Nie słyszałaś o tym? – Spoglądała na koleżankę, modląc się, by ta nie wyczytała z jej twarzy ulgi, jaką odczuła na wieść, że to jednak nie ona została zwolniona. To nie była wprawdzie praca jej marzeń, ale dawała stały dochód, a to jej było potrzebne, jak zresztą każdemu. Szkoda jej było Natalii, bo angażowała się całym sercem w pracę, no ale cóż, takie już jest życie.

– Nic nie wiedziałam – odezwała się zduszonym głosem Natalia. – Co ja teraz zrobię? Z czego opłacę mieszkanie, z czego będę żyć?

– Kochana, poradzisz sobie, masz tyle sukcesów, że pewnie szybko znajdziesz pracę. No i nie zostajesz pewnie bez środków do życia. Przecież książki przynoszą ci jakiś dochód? Prawda? – odezwała się Wiktoria.

– To nie jest tak, jak się wam wydaje. Nie wiem, może to z powodu moich książek zostałam zwolniona? Kolejna osoba już o tym wspomina! – W Natalii nagle obudziła się złość. – Wszyscy pewnie wiedzieliście, co się święci i nikt mnie nie ostrzegł. Tyle lat tu pracuję, myślałam, że się lubimy. Ale mam wrażenie, że to z powodu powieści straciłam pracę.

– Natalio, ja tylko chciałam cię pocieszyć. Wiem, że ci nie jest łatwo, ale komu jest? Ty przynajmniej masz dodatkowy zarobek. No i ciotka może ci pomóc, gdybyś nic nie znalazła – stwierdziła Wiktoria.

Na te słowa Natalia roześmiała się głośno. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Z sąsiedniego pomieszczenia wyjrzała zaciekawiona księgowa.

– Co się stało, tak głośno się śmiejecie? Dobrze, że czytelników nie ma. – W jej głosie dało się wyczuć się wyraźną dezaprobatę.

– Nic się nie stało. Natalia straciła pracę i… jej odbiło – podsumowała Wiktoria. Po czym, kręcąc z niedowierzeniem głową, wróciła do czytelni.

– To już wiesz? No właśnie, muszę ci wyliczyć, ile urlopu jeszcze masz. Przyjdź później do mnie. – Księgowa sucho skomentowała sytuację.

Natalia ucichła równie nagle, jak przed chwilą wybuchnęła śmiechem. Poczuła, jakby przygniótł ją ogromny ciężar. W zaistniałej sytuacji żądania ciotki były dodatkową kroplą przepełniającą czarę goryczy. Postanowiła jak najszybciej uregulować zaległości, dopóki jeszcze ma pieniądze. W tym momencie widziała przed sobą czarną ścianę. Nie była pewna, co dalej.

Dni mijały jeden po drugim. Do Natalii jakby nie docierało, że za chwilę zostanie bez pracy. Nadal z zapałem realizowała projekty, które kiedyś rozpoczęła. Uśmiechała się do czytelników, pomagała w wyborze lektur. Nikt się nie domyślał, że tej przemiłej osoby lada dzień już tu nie zobaczy. Ona sama postanowiła bardziej zaangażować się w organizację spotkań autorskich, do tej pory unikała ich ze względu na pracę, ale teraz to była jedyna nadzieja, na jako taki grosz. Już niedługo miała wziąć udział w jednym z nich. Przypomniała sobie zaskoczenie, gdy rozmówca zdradził nazwę miejscowości, do której ją zapraszano. Na moment ścisnęło ją w żołądku. Cała przeszłość stanęła jej przed oczami. Nie chciała tam wracać. Zbyt wiele wspomnień przygniatało ją swoim ciężarem. Odmówiła. Myślała, że sprawa jest zakończona, nawet trochę żałowała swojej reakcji, bo biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazła, była to okazja do promocji jej książek, no i jakiś dodatkowy grosz na przyszłość. Minęło tak wiele lat od tamtych dramatycznych wydarzeń, a ona nigdy nie odwiedziła Bystrzycy. Czego się bała? Pewnie tych strasznych wspomnień, które spodziewała się tam znaleźć. Ale przecież wspomnienia dopadały ją i tutaj. W tym mieście, w którym wiele lat temu znalazła dom. Lubiła miasteczko, ale nigdy nie czuła się tu u siebie. Tylko praca w ukochanej bibliotece sprawiła, że tu została. Nie ciotka, od której nie zaznała serdecznych uczuć, nie znajomi, i nie żadna miłość, bo tej nie znalazła. Jakież było jej zaskoczenie, gdy po kilku dniach zadzwoniono do niej ponownie. Tym razem kobiecy głos ponawiał zaproszenie. No i wynagrodzenie za spotkanie przyprawiło ją o zawrót głowy. Podobno, znaleźli sponsora, który obiecał pokryć koszty spotkania i noclegu. Kobieta zaskoczyła ją jeszcze jedną wiadomością. Okazało się, że dzwoniąca osoba zna Natalię z czasów szkoły podstawowej. Powiedziała swoje imię, ale Natalia nic nie pamiętała z tamtego okresu. Nigdy nie wracała do wspomnień o szkole, znajomych, domu. Te wspomnienia powodowały tak duży ból, że już na początku, gdy zamieszkała u ciotki, wyparła je z pamięci. Może nie zupełnie, bo czasem wracały. Dziwiła się reakcji rozmówczyni, która była wyraźnie zawiedziona. Twierdziła, że się przyjaźniły. Tego Natalia naprawdę nie pamiętała. Nawet imię kobiety nic jej nie mówiło. Może gdyby ją zobaczyła, wspomnienia by wróciły?

Tym razem zgodziła się na przyjazd. Z drżeniem serca zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy od lat odwiedzi swoje rodzinne miasto. Bała się. Ale też podświadomie czuła, że nadszedł czas, by zmierzyć się z przeszłością.

Rozdział 3 Idiota

Marcin siedział od jakiegoś czasu przy laptopie. Na dziś skończył już pracę, ale musiał jeszcze odpowiedzieć na kilka maili. Uporał się z tym niezwykle szybko. Było już późno, a on nadal był w biurze. Zdawał sobie sprawę z tego, że za dużo czasu poświęca pracy, jednak po powrocie do domu czekała na niego tylko pustka. Pokręcił z niedowierzaniem głową, bo przypomniało mu się, jak bardzo kiedyś cenił sobie taki stan rzeczy. Mieszkał sam, mógł więc zapraszać kogo chciał i kiedy chciał, ale niestety z czasem zaczynało mu brakować drugiej osoby, z którą mógłby choćby porozmawiać o tym, co się dzieje w jego życiu czy pracy. Wiedział, że sam sobie jest winien. Wiele ze znanych mu kobiet chętnie by z nim zamieszkało. Cóż, nic na siłę. Pewnie żadna z nich to nie była ta jedna jedyna. Przypomniał sobie Romantyczkę i odruchowo zalogował się na prywatne konto. Przez chwilę miał nadzieję, że zobaczy wiadomość od niej. Rozczarował się i nie ukrywał swoich uczuć.

– Po co wysyłasz list w butelce, skoro nie raczysz nawet odpisać? – warknął, jakby nieznajoma mogła go usłyszeć. Po czym, nie wiedzieć czemu, napisał kolejną wiadomość:

Romantyczko, nie jesteś pewnie tak romantyczna, skoro nie odpisujesz? A może list, który znalazłem to tylko wytwór mojej wyobraźni? Choć naprawdę chciałbym, byś istniała. Zaciekawiłaś mnie. Wiem, uznałem Cię za desperatkę, ale sam chyba nie potrafiłem się przyznać, że też czuję coraz większą pustkę w życiu. Praca, kariera i brak miłości. Nie wiem dlaczego zrobiłem się nagle taki sentymentalny. Może to ta okrągła cyfra 30, do której zbliżam się nieuchronnie, sprawia, że ogarniają mnie takie refleksje. Zdradziłem Ci właśnie, że niedługo będę obchodził trzydzieste urodziny. Dokładnie 12 października. Napisz. Łowca.

Jedno kliknięcie klawisza i wiadomość została wysłana. Do kogo? I czy ktoś na nią odpisze? Nie wiedział. Zabawne, że tak wkręcił go jeden głupi list.

Była w podróży już od kilku godzin i naprawdę modliła się, by auto wytrzymało. Co ją podkusiło, by nie jechać pociągiem, nie wiedziała. Może ta wielka walizka z ubraniami i książkami? Miała zagwarantowany trzydniowy nocleg i wyżywienie. Potem, jak twierdziła tajemnicza Anna, mogła przedłużyć pobyt w hoteliku na rynku. Podobno rozciągał się z niego piękny widok. Może pogoda, która sprawiła jej psikusa – miało być słonecznie i pięknie, a tu raczej panowała listopadowa aura. Nie chciała więc wybierać się pociągiem, choć teraz tego żałowała, bo połączenie kolejowe było dobre a auto jakoś dziwnie jechało. Nastrój miała więc równie pochmurny, jak pogoda. Poza tym, co jakiś czas dopadało ją dziwne przeczucie, które powodowało nagły ucisk w żołądku albo kołatanie serca. Po chwili ten stan mijał, aby za jakiś czas znów nią zawładnąć. Podejrzewała, że to powrót do Bystrzycy tak na nią wpływa, ale chciała tam wrócić, spotkanie było tylko wymówką. Nie miała na razie pracy, więc skorzystała z zaproszenia. Tym bardziej, że kobiecy głos w słuchawce sugerował jeszcze kilka spotkań w okolicy, jeśli oczywiście znajdzie czas. Tego jej akurat nie brakowało, jednak nie wyprowadzała rozmówczyni z błędu.