Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
"Pochwała głupoty" jest satyrą na renesansowe społeczeństwo, w której Erazm z Rotterdamu skrytykował przywary społeczne, takie jak przekupstwo, hipokryzja, czy rozwiązłe obyczaje kleru.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 315
I. Mimo ludzkie o mnie języki i przekąsy samych nawet uprzywilejowanych głupców, że jednak ja tylko, ja mówię, jedna koję troski i uszczęśliwiam i bogów, i ludzi, wy sami żywym tego jesteście dowodem. Zaledwie bowiem wstąpiłam na to miejsce zagaić mową to poczesne i liczne wasze zebranie, chociaż jeszcze ust nie otworzyłam, już na sam tylko widok mój lica wasze tak niespodzianą i niezwyczajną jakąś zabłysły radością, wnet tak wypogodziliście swe czoła i tak mnie uprzejmym i radosnym powitaliście uśmiechem, że gdy na was patrzę, tak mi się i zdaje, jakbyście wszyscy co do jednego, ile was tu widzę obecnych, pod dobrą byli datą, przykładem bogów Homera1 hojnie się uraczywszy nepentowym nektarem2, bo przedtem, spuściwszy nos na kwintę, siedzieliście smutni, jakbyście z jaskini Trofoniusza3 wrócili. Jak wszystkie przedmioty nowy zazwyczaj kształt, nową barwę i świeżą, że tak powiem, przybierają młodość, skoro wschodzące słońce ukaże ziemi swoje okazałe i złote oblicze lub gdy po przykrej i ostrej zimie świeża wiosna miłym tchnie zefirem, tak właśnie i wasze lica na widok mój nagle się zmieniły.
I tak ja samym tylko moim pojawieniem się rozproszyłam czarną waszą posępność, czego wielcy skądinąd mówcy zaledwie zdołaliby dokazać długą i z wielkim mozołem wyślęczoną mową.
II. Nie zataję przed wami, dlaczego dzisiaj w tak niezwyczajnym występuję stroju i orszaku, jeśli tylko mej mowie nie odmówicie uszu; wszakże nie takich, jakimi zwykliście słuchać kaznodziejów, lecz jakimi właśnie włóczęgów, kuglarzy i błaznów i jakimi niegdyś ów Midas4, godny nasz koleżka, przysłuchiwał się melodyjnym dźwiękom bożka Pana5. Chce mi się bowiem przed wami wystąpić sofistą6, jednak nie takim, proszę, co to dziś nabija głowy młodzieży nudnymi jakimiś bredniami i uczy ją kłócić się w dysputach7, jak jakieś przekupki, lecz postaram się pójść w ślady owych dawnych nauczycieli, co to unikając hańbiącego imienia filozofów, woleli nazywać siebie sofistami. Tych było dziełem opiewać w panegirykach pochwały bogów i ludzi. A więc i ode mnie także posłyszycie panegiryk, tylko nie Herkulesa8, ani Solona9, ale mnie samej, to jest Głupoty.
III. Nie dbam o owych mędrków, co to chwalić samego siebie próżnochwalstwem, a nawet niedorzecznością i głupstwem mienią10. Niech sobie będzie głupstwem, byle tylko było w miejscu i, jak mówią, do twarzy. A cóż być może stosowniejszego i bardziej, i w miejscu, i do twarzy, jak kiedy Głupota swych pochwał sama jest trębaczem? Któż godniej ode mnie potrafi mówić o mnie? Alboż kto inny może znać mnie lepiej, niż ja znam siebie sama? Wreszcie postępuję w tym razie skądinąd daleko sumienniej, niż owa niezliczona czereda jaśnie wielmożnych i mędrków, co to do wyśpiewania sobie w oczy kłamanych i czysto wyłganych swych pochwał, przez głupią jakąś skromność najmują sobie za pieniądze jakiego łapigrosza mówcę albo misoliza poetę, i gdy bezczelny pochlebca nikczemnego człowieka niemal równa z bogami i wbrew swemu przekonaniu stawia go za wzór wszelkich doskonałości, gdy, mówię, kawkę w cudze przystraja pióra11, gdy, iż tak rzekę, Murzyna sili się wybielić, na koniec, gdy z komara słonia robi, ów niby skromniś tymczasem puszy się jak kiszka w sobolach, jak paw się nadyma i swój czub nastrzępia. Trzymam się na koniec znanego owego przysłowia:
Na czyjej się wartości drudzy nie poznali.
Ten, ile jego siła, niech sam siebie chwali.
Choć skądinąd nie mogę się nadziwić niewdzięczności czy raczej lenistwu ludzi, którzy chociaż co do jednego wszyscy biją mi czołem i hojnie moich używają darów, jednak w ciągu tylu wieków żaden się nie znalazł, co by we wdzięcznej mowie wyłożył pochwałę Głupoty, gdy tymczasem byli zapaleńcy, że nie powiem szaleńcy, którzy z wielką stratą i czasu, i zdrowia12, z szerokimi rozpisali się pochwałami Buzyrysów, Falarysów, febry kwarcianej, muchy, łysiny i innych tego rodzaju bredni. Powiem tedy wam mowę, nieprzygotowaną wprawdzie i niewypracowaną, ale improwizowaną, a więc prawdziwszą.
IV. Nie myślcie, że to robię dla popisania się tylko z moim dowcipem, jak to czyni zwykła szajka oklepanych mówców13. Oni to, jak wiecie, nieraz występują z mową, która ich całe trzydzieści lat pracy kosztowała, a często nawet i z cudzą, chełpią się jednak i klną się, że ją właśnie przed trzema dniami dorywczo i dla własnej tylko napisali rozrywki, ba, nawet czasem tylko podyktowali. Co do mnie, mam sobie za punkt honoru zawsze mówić to, co mi ślina do gęby przyniesie14. Nie oczekujcie też ode mnie mojego określenia, tym bardziej żadnych podziałów. Możnaż bowiem określać bóstwo, żadnych nieznające granic, lub je dzielić15, gdy mu bez wyjątku wszyscy biją czołem? I na cóż by się wreszcie przydało cień mój lub słabe tylko przedstawiać wam rysy, gdy mnie tu właśnie obecną oko w oko widzicie? Jestem bowiem, jak dobrze wiecie, owa dóbr wszelkich szafarka16, którą łacinnicy zowią Stultitia, a Grecy μωρ;α, to jest Głupota.
V. Nie miałam nawet potrzeby wymieniać wam mojego nazwiska, gdyż samo już moje wejrzenie, samo czoło, jak powiadają, dowodzą aż nadto, czym jestem i kto by myślał, że jestem Minerwą, czyli mądrością, tego i bez szczerej mej mowy, skarciłby natychmiast i wyprowadził z błędu już sam widok mej twarzy, tego wiernego duszy zwierciadła17. Nie znam bowiem, co to jest obłuda, nie umiem co innego udawać na twarzy, co innego myśleć, a co innego mówić; jestem bowiem tak zawsze do siebie podobna, że nawet ci mnie nie mogą zataić, co to będąc istne w purpurze małpy albo osły we lwiej skórze18, stroją się jednak w maskę i tytuł rozumnych. Nic im jednak nie pomaga staranne udawanie, sterczące uszy aż nadto już zdradzają Midasa. Są to zaiste najniewdzięczniejsi ludzie, bo choć najbardziej do mego należą cechu, tak się jednak wstydzą mojego imienia, że nieraz go używają na łajankę drugich. Takich więc, co to w rzeczy samej największymi będąc głupcami, za mędrców i Talesów19 chcą uchodzić, czyż niesprawiedliwie z grecka μοροδοφονς półgłówkami nazwać mi się godzi?
VI. Chce mi się bowiem i w tej nawet mierze iść za przykładem owych to sławnych wieku naszego mówców, którzy się prawie bogami sobie zdają, gdy jak pijawki20 dwujęzycznymi się okażą i poczytują za rzecz wielkiej wagi do ojczystej mowy, jakby jakich mozaikowych ozdób21 napchać obcych greckich wyrazów, chociaż im tu nie miejsce22, i przypadają, jak kwiatek do kożuszka; w braku zaś słów obcych, żeby otumanić czytelnika i umysł jego omroczyć, ze zbutwiałych szpargałów dobywają kilka podstarzałych wyrazów, zapewne dlatego, żeby rozumiejącym je szczególną sprawić przez to samo rozkosz, nierozumiejących zaś w tym większy wprawić podziw swojej uczoności. Niepoślednim bowiem jest rodzajem naszej rozkoszy, jak najwięcej podziwiać obczyznę. Nadęte zaś nieuki, chociaż nic zgoła z tego nie rozumieją, dla pokazania jednak, że z gruntu rzecz pojmują, uśmiechają się i przyklaskują, trzepiąc jak osioł uszami23, jakby właśnie chcieli powiedzieć: tak, tak jest niezawodnie24. Teraz wracam do mego przedsięwzięcia.
VII. Znacie więc już moje imię, panowie, i jakiż wam dodam grzeczności i szacunku epitet, jeżeli nie arcygłupcy, głupcy na wybór. Jestże bowiem jakieś uczciwsze miano, którym Głupota mogłaby uraczyć swoich powierników25 i czcicieli? Lecz ponieważ nie wszystkim ród mój jest znajomy, nie uciekając się do heroldii, przy pomocy muz łaskawych26 i ten wam wywiodę. Nie Chaos, nie Pluton27, nie Saturn28, ani Japet29 lub inny jaki z tych strupieszałych i cuchnących bogów był moim ojcem, lecz na przekorę Hezjodowi30, Homerowi i samemu nawet Jowiszowi Πλουτος, Plutos, to jest bogactwo31, ów jedyny i prawdziwy ojciec bogów i ludzi, od którego jednego skinienia, jak zawsze, tak i teraz wszystkie święte i świeckie zależą sprawy; w którego jednego ręku jest wojna i pokój, najwyższa władza i publiczne obrady, sądy i sejmy, małżeństwa i ugody, przymierza i prawa, sztuki, zabawy i rzeczy poważne, już mi i tchu nie staje, słowem wszystkie, a wszystkie publiczne, niemniej jak i prywatne ludzkie sprawy, bez którego względów całego owego orszaku bóstw poetyckich, ba, nawet samych najwyższych i majestatycznych bogów32 albo wcale by nie było, albo, co pewne, pozbawieni ofiar jak piecuchy z własnego tylko patrzeliby i smoktali garnka33, nędzne, chude i prawie głodowe, o chlebie i wodzie, prowadząc życie, którego jeśli kto na siebie zagniewa, temu już nie poradzi i sama Pallada, a przeciwnie, kto w jego jest łasce, ten, że nie powiem więcej, może nie dbać i o samego Jowisza, i mimo jego pioruny narzucić mu stryczek34; takiego to ja mam zaszczyt mieć ojca. I to bóstwo spłodziło mnie nie z mózgu swojego, jak Jowisz ową straszną i wybredną Palladę, ale z najładniejszej i miluchnej nimfy35 Neotety36, to jest młodości, i przy tym nie wprzężony w jarzmo nudnego małżeństwa, jak się rodził ów chromy kowal37, lecz jak powiada nasz Homer, niewybredny w miłostkach pożądliwym uniesiony szałem, a więc, co nierównie jest słodsze, z jedynej miłości38. A kiedy wam mówię, że spłodził mnie Plutos, nie myślcie, że to ów Plutos Arystofanesa39, już bliski grobu40 i ślepy, ale jeszcze rześki i wrzący młodością41, a bardziej rozogniony nektarem, którego wówczas na biesiadzie bogów rzęsistymi uraczył się puchary.
VIII. A że dziś niemało się przyczynia do świetności rodu, gdzie pierwsze wydasz kwilenie, zechcecie zapewne wiedzieć także miejsce mojego urodzenia. Nie na błędnym Delos42 ani wśród bałwanów spienionego morza43 lub w jakichś innych rodziłam się jarach i rozdołach, lecz na samych szczęśliwych wyspach44, gdzie natura bez ludzkiej ręki, ani siana, ani orana45, wszelkie swoje hojnie rozsypała dary, gdzie nie są znane ani praca, ani starość, ani żadna zgoła choroba, a na polach nie spotkasz pietruszki, sałaty, kapusty, cebuli, grochu, bobu46 lub innych tego rodzaju bredni, ale wszędzie wabią oczy i łechcą twoje powonienie moly, ponak, nepent, amarant, ambrozja, lotus47, drzewo chlebowe, róża, fiołek, hiacynt, słowem, istny ogród samego Adonisa48. Wśród tych zrodzona rozkoszy nie płaczem, jak zazwyczaj zwiastowałam moje życie, lecz natychmiast miłym i wdzięcznym ku matce uśmiechem. Nie zazdroszczę też bynajmniej najwyższemu synowi Saturna, że go karmiła koza, mnie bowiem dawały swych piersi dwie najładniejsze nimfy. Mete, pijatyka, córka Bachusa49, i Apedia, to jest ciemnota, córka bożka Pana50, stojące tu właśnie w orszaku innych nieodstępnych moich towarzyszek, których imiona jeśli chcecie poznać, w greckim tylko posłyszycie języku51.
IX. Ta z zadartym do góry nosem jest φιλαντία, miłość własna52, czyli sobkostwo. Co się ku wam uśmiecha i klaszcze w ręce nazywa się κολακία, pochlebstwo. Tamta drzemiąca i prawie półsenna λήθη, niepamięć, czyli zapomnienie. Owa wsparta na łokciach z założonymi rękami μισοπονία, to jest niechęć do pracy, czyli lenistwo. Z wieńcem różowym na głowie i cała zlana pachnidłami ηδονή, rozkosz. Ze szklanym, że tak powiem, i obłędnym wejrzeniem i rozstrzelonymi oczyma, zowie się ανωία, lekkomyślność. Owa zaś tłuściocha ze lśniącą się cerą τρυφή, miękkość. Wśród tych panien widzicie i dwóch bożków κώμον, smakosza i νηγρετίον ϋπνον53 śpiocha. Z pomocą tej wiernej mi drużyny wszystko podbijam pod moje panowanie, dając rozkazy samym nawet koronowanym panom.
X. Znacie już mój ród, moje wychowanie i nieodstępne grono moich towarzyszek i towarzyszów; lecz żebyście nie sądzili, że niesłusznie przywłaszczam sobie imię bóstwa, z pilną teraz posłuchajcie uwagą, jakimi to ja dobrodziejstwami bogów równie, jak i ludzi darzę, i jak się daleko rozciąga ma władza. Jeżeli bowiem ktoś tam sprawiedliwie dobroczyńcę ludzi nazywa bogiem54, jeśli w poczet bóstw słusznie są policzeni ci, co wskazali użytek wina, chleba lub innych podobnych rzeczy służących ku ludzkiej wygodzie, czemuż ja, ja nie mam się słusznie i sprawiedliwie nazywać i być alfą55, to jest czołem bóstw wszystkich, ja, mówię, która jedna wszystkich i wszystkim tak hojnie obdarzam?
XI. A naprzód cóż może być milszego, cóż droższego nad życie? I komuż, jeżeli nie mnie, słusznie należy się jego początek? Nie włócznia bowiem Pallady, córy wszechmocnego ojca56, ani tarcza piętrzącego chmury57 Jowisza rodzaj ludzki rodzi lub rozmnaża, owszem, sam nawet ojciec, król bogów i ludzi, na którego skinienie drży cały Olimp58, skoro go zaweźmie chętka παιδοποίεν59 zostać tym, czym zawsze mu się chce, to jest ojcem, musi porzucić swój troisty piorun i ową tytaniczną postać, na której widok truchleją wszyscy bogowie, musi na wzór kuglarzy wcale inną, nieborak, przybrać na siebie osobę. Stoicy60, jak wiecie, stawiają siebie niemal na równi z bogami. Ale dajcie mi najzagorzalszego nawet stoika i ten jednak, skoro tylko zechce zostać ojcem, musi, jeśli nie wyrzec się swej brody, tego godła mądrości, wspólnego wreszcie z kozłami, tedy koniecznie zmienić surową swą minę i wypogodzić czoło, porzucić kamienne61, że tak powiem, swoje maksymy, musi na chwilę zbłaźnić się i zgłupieć, słowem, mnie, mnie, mówię, wezwać na pomoc. I czemuż moim obyczajem nie mam z wami otwarcie i poufale pomówić? Cóż, proszę, czy głowa, czy twarz, pierś, ręka lub usta, które się liczą do szlachetniejszych niby części ciała, rodzą bogów i ludzi? Bynajmniej. Owszem, krzewicielką ludzkiego rodzaju jest część ciała tak niepoczesna i głupia, że bez śmiechu ani samemu na nią spojrzeć, ani ją drugim pokazać, ani nawet wymienić nie można, a tak pogardliwa, że nazwa jej służy nieraz na połajankę drugich, rzadko tylko zdarzają się wdzięczne serca, co ją każą całować: ona to jest tym świętym zdrojem, z którego tryska wszelkie życie daleko pewniej niż z owej Pitagorasa czwórki62. I któryż mężczyzna dałby się okiełzać wędzidłem małżeństwa, gdyby pierwej, mędrców zwyczajem, bacznie rozważył tego życia przykrości; albo któraż kobieta dopuściłaby do siebie mężczyznę, gdyby pierwej niebezpieczne boleści połogu, gdyby ciężar wychowania albo znała, albo rozważyła? Ale właśnie z mego to natchnienia dwie osoby, całkiem nigdy sobie nie poznane, a nawet niewidziane i niesłyszane, z ostatnich nieraz krańców świata wyszukują siebie nawzajem, a to dlatego, żeby przyszłe stadło było pobrane kubek w kubek, żeby jeden głupiec wart był drugiego, znajomią się, poufalą się, na koniec łączą się, często nawet wyniósłszy się cichaczem i wykradłszy z domu rodziców i krewnych, a to wszystko tym łacniej, im obie są głupsze, bo jeśli się któraś okaże potem zarażona choć krztą rozumu, tedy, jeśli już nie natychmiast, to nieraz nawet od ołtarza uciekają jedna od drugiej; po miodowym i różowym miesiącu pożycia niezawodnie następują grymasy, niezadowolenia, dalej, zrazu tajemne, pokątne, a po tym i jawne przeniewierzania się; stąd naprzód fochy, wreszcie zawzięty gniew, na koniec otwarta wojna, a tej skutkiem rozwody. I nie jestże to wszystko jawne i szczere głupstwo? Tymczasem jest ono koniecznie potrzebne do życia jak powietrze i woda, i tak słodkie, tak radosne, że to połączenie się uprawniają publicznym uroczystym aktem, który się przecież nie darmo nazywa weselem. Gapią się na to wszystko jak owce ciekawe tłumy gapiów i winszują potem złączonemu stadłu tego tryumfu głupoty. Co się dzieje potem, szanując wasze uszy, nie chcę opowiadać; wszakże wiecie, że tam dopiero właśnie zaczyna się moje panowanie; rozumu tam nie szukajcie na pewno, bo on i zgoła nie jest potrzebny. A więc jeśli małżeństwu winniście życie, a małżeństwo zawdzięczacie Ανοια lekkomyślności, bezrozumowi, nieodstępnej mojej towarzyszce, jawna rzecz ile mi zobowiązani jesteście. Któraż wreszcie kobieta, raz już doświadczywszy tych boleści, zechciałaby się na nowo im poddać, jeśliby i tu bóstwo λήθης zapomnienia nie pośpieszyło ze swoją pomocą? Sama nawet Wenera63, niech mi w tej mierze wybaczy Lukrecjusz64, nie może zaprzeczyć, że bez mojego wspólnictwa jej moc jest nieudolna i daremna. Takim tedy sposobem z owej pijanej mojej i śmiesznej zabawy rodzą się i zrzędliwi filozofowie, których dziś miejsce zajęli mnisi, i szkarłatni królowie, i pobożni księża, i najświętsi ojcowie papieże, cała na koniec owa hierarchiczna gawiedź poetyckich bogów, tak liczna, że i na samym Olimpie, jakkolwiek obszernym, zmieścić się nie może.
XII. Ale mało tego, że jestem dawczynią i krzewicielką życia, jestem także pokładnicą i szafarką wszelkich jego wygód i powabów. Czyż nie prawda, że to życie bez rozkoszy niegodne jest swojego imienia65? Przyklasnęliście. Bardzo dobrze! Wreszcie wiedziałam, że między wami żadnego nie ma do tego stopnia rozumnego albo raczej głupiego, owszem, słusznie mówię tak dalece mądrego, by innego był zdania. Stoicy nawet, chociaż przed gminem tysięcznymi potwarzami okrywają i poniewierają rozkosz, a podobno dlatego, aby odstręczywszy drugich66, tym pewniej samym jednym nią się napawać i w niej rozpływać, chociaż mówię, starannie ukrywają swój do niej niepokonany pociąg, dziwna wszakże, jak w niej smakują. Niechże mi proszę powiedzą, któraż pora życia bez przyprawy rozkoszy, to jest głupstwa, nie jest nudna, smutna, przykra, ba, nawet nieznośna? A chociaż w tej mierze najlepszym jest świadkiem nieporównany Sofokles67, który wyrzekł na moją pochwałę: życie bez rozumu to prawdziwa rozkosz, rzecz tę jednak rozważmy nieco bliżej i szczegółowiej.
XIII. Lecz najpierw, któż nie wie, że wiek dziecinny najszczęśliwszy jest i najbardziej wszystkich ujmujący? I cóż to jest takiego w dzieciach, za co ich tak słodko całujemy, serdecznie uściskamy, pieścimy, tak dalece, że nawet i zbrojny nieprzyjaciel nie może im odmówić swojej opieki i pomocy; cóż jest, powiadam, jeżeli nie ten powab głupoty, którym przezorne przyrodzenie, już od samych pieluch otoczyło dziatki, a to, żeby niejaką rozkoszą osłodzić trudy wychowania; że tak rzekę, wyłudzić dla nich opiekunów względy? Następujący za nim wiek młodociany jakże jest miły wszystkim, jak niewolący, jakże mu ochoczo wszyscy nadskakują i podają rękę pomocy!
I skądże proszę, ten urok w młodzieży, jeżeli nie stąd, że z mojej łaski jest płocha, nierozważna, nierozumna, a więc szczęśliwa, bo najmniej pracuje, najmniej się niepokoi i o niczym zgoła nie myśli?
Alboż nieprawda, że skoro podrośnie, a przez doświadczenie męskiej skosztuje mądrości, natychmiast więdnie krasa lica, gaśnie urok, tępieje rześkość, niknie jędrność i im się bardziej ode mnie oddala, tym mniej okazuje życia, póki na koniec nie nastąpi przykra starość68, nie tylko drugim, lecz i sobie samej obrzydła, której żaden nie mógłby przenieść, jeślibym ja tylu użalona nieszczęść, znowu nie pośpieszyła z moją pomocą, i na wzór poetyckich bogów, co ginących ratują nieraz jakąś przemianą69, już u grobu stojących starców do pierwotnego, ile można, nie przywracała dzieciństwa? Skąd też sprawiedliwie nazywają ich zazwyczaj zdziecinniałymi, to jest powtórnie dziećmi παλίμπαίδας70. Nie zataję, jeśli spytacie, jakim tego dokazuję sposobem? Oto prowadzę ich do mego źródła zapomnienia71, to bowiem wytryska tylko na szczęśliwych wyspach, bo na tamtym świecie zaledwie mały tylko sączy się jego strumień; z niego to napiwszy się długiego, a prawie wiecznego zapomnienia, pozbywszy się powoli wszelkich trosk duszy, do szczęśliwego wracają dzieciństwa. Ale może ktoś powie, że oni już potem bredzą i całkiem głupieją. Alboż być dzieckiem, nie znaczy to mówić od rzeczy i bredzić? Czyż nie brak zupełny rozumu nam się najbardziej w tym wieku podoba? Na dziecko z męską mądrością alboż nie każdy spogląda ze zgrozą i stroni od niego jak od jakiego upiora i wyrodka natury? Potwierdza i owo łacińskie przysłowie: Nie lubię dziecka z przedwczesnym rozumem72. I któż by się mógł użyć z takim starcem, który by z tak wielkim doświadczeniem łączył jeszcze i równą moc umysłu, trafność i przenikliwość sądu73? Z mojej więc to łaski głupieje starzec; lecz za to ten mój głupiec wolny jest od owych trosk, które tak dręczą i pożerają mędrca. Ochoczo sobie popija i w kuflu topi przykrości i nudy życia, którym i wiek męski zaledwie zdoła podołać. Niekiedy na wzór Plautowego74 starca zbiera go chętka do sześciu liter, chcę mówić, do wdania się w miłostki, i nieborak byłby najnieszczęśliwszy, gdyby miał rozum. Z mojej tymczasem łaski jest szczęśliwy, rad z siebie, miły przyjaciołom i pocieszny w towarzystwie gaduła. Wedle słów Homera, z ust Nestora75 płynie mowa słodsza od miodu, gdy przeciwnie, Achillesa76 szorstka jest i cierpka; tenże sam poeta przedstawia nam innych starców siedzących na murach Troi i gwarzących pieszczotliwym głosikiem77. W tym zaś względzie starcy mają nawet pierwszeństwo przed samymi dziećmi, miłymi wprawdzie i ujmującymi, ale małomównymi i pozbawionymi gadatliwości, szczególnej owej życia przyprawy. Dodać tu należy, że starcy nadzwyczaj lubią dzieci i te nawzajem tulą się do nich jako całkiem do nich podobnych, tak to zawsze równy równemu rad i swój swego zna. I w rzeczy samej, jakaż między nimi zachodzi różnica, chyba tylko, że starcy są pokryci zmarszczkami i więcej liczą lat swoich urodzin? Zresztą białość włosów, gęba bez zębów, mniejsza objętość ciała, szczególny gust do mleka, jąkanie się, gadatliwość, niedorzeczność, zapominanie się, nierozmyślność, słowem, wszystko a wszystko dziwnie jednakie; i im bardziej się starzeją, tym podobniejszymi stają się do dzieci, aż na koniec tych obyczajem schodzą z tego świata bez żalu życia, bez bojaźni śmierci i przyszłości.
XIV. Niechże teraz, kto chce, porówna to moje dobrodziejstwo z ową tak głośną i wielbioną innych bogów przemianą, czyli metamorfozą. Zgroza pomyśleć, jak się oni znęcają nad biednymi ludźmi, gdy się zapalą gniewem; lecz na kogo są łaskawi, tego zazwyczaj już to w drzewo, już to w ptaka, już w polnego konika, albo nawet i w samego zamieniają węża, właśnie jakby stać się czym innym nie znaczyło to samo co zginąć! Ja zaś tego samego człowieka do najlepszej i najszczęśliwszej pory życia przywracam. O, jeśliby ludzie, całkiem unikając wszelkiego związku z mądrością, ze mną tylko jedną stale trzymali, żadnej zapewne nie doznaliby starości, ale szczęśliwi cieszyliby się niezmienną młodością. Alboż nie widzicie, jak ludzie zatopieni w rozmyślaniu i filozoficznym oddani badaniom, zajęci ważnymi i trudnymi sprawami, jeszcze nie rozkwitłszy zupełnie, już się zazwyczaj starzeją, bo troski i wytężenie myśli pomału pozbawiają ich ducha, wysuszając ów sok, który jest życia żywiołem? Kiedy przeciwnie, głupcy moi są pulchni, rumiani, dobrej zazwyczaj tuszy i lśniącej się cery; słowem, jak powiadają, karmne akarnańskie wieprze78 i nigdy by żadnych bynajmniej nie doznali cierpień starości, gdyby, czego na nieszczęście nie mogą, nie zarazili się choć szczyptą mądrości. Tak to, niestety, życie ludzkie nigdy nie pozwala człowiekowi być zupełnie szczęśliwym79. Zdanie to potwierdza i owo znane przysłowie, że jedna tylko głupota zatrzymuje najdłużej, skądinąd bardzo prędko przemijającą, młodość i opróżnia dokuczliwą i obmierzłą starość. Słusznie mówią o Brabantczykach, że gdy inni ludzie z postępem lat większego nabierają rozumu, oni tymczasem, im się bardziej starzeją, tym więcej głupieją80. A jednak nad ten naród nie ma w świecie ani przyjemniejszego w pożyciu, ani szczęśliwszego w starości. Do nich, jak miejscem tak i sposobem życia najbliżsi są moi kochani Holendrzy81; i czemuż nie mam ich nazwać moimi, ich, mówię, tak zapalonych moich wielbicieli, że stąd nawet otrzymali i swoje przezwisko, którego nie tylko, że się nie wstydzą, ba, nawet się nim pysznią? Nie szukajcie więc odtąd, wy głupi biedacy, żadnej Medei82, Kirke83, Wenery lub nie wiem jakiego tam źródła84, które by wam ubiegłą przywróciły młodość, gdyż ja, ja to jedna tylko i mogę nią obdarzyć, i zazwyczaj darzę. Ja to mam owe cudowne krople, którymi córka Memnona85 dziadowi swemu Tytonowi przedłużyła młodość. Ja właśnie jestem ową Wenerą, z której łaski tak odmłodniał Faon86, że go potem namiętnie pokochała Safona87. W moim to ręku są owe zioła, jeśli tylko są jakieś, ja znam owe czarodziejskie słowa i to źródło, które nie tylko ubiegłą przywracają młodość, ale co więcej, ją zachowują niezmienną i wieczną. A jeśli się zgadzacie na to, że nic nie ma lepszego nad młodość, a nic dokuczliwszego nad starość, rozumiecie, zda mi się, ile winiliście mnie, mnie, mówię, która tak nieocenionym darzę dobrodziejstwem, a chronię od tak wielkiego nieszczęścia.
XV. Lecz co tu mówić o ludziach! Obejrzyjcie calutkie niebo i jeśli się podoba, złajcie mnie moim własnym imieniem, kiedy choć jednego znajdziecie jakiegoś tam boga, który by beze mnie nie był opryskliwy i nieznośny. I dlaczegóż, proszę, Bachus jest zawsze bez brody88, z długimi i w pierścienie wijącymi się włosami89? Dlatego, ani wątpić, że zawsze będąc głupim i pijanym, pędząc całe życie na biesiadach, tańcach, przechadzkach i zabawach, niczym się nie zajmuje, najmniejszej z Palladą nie ma znajomości i nie tylko nie ma pretensji, by go nazywano mądrym, lecz owszem, chce być uczonym przez same głupstwa, śmieszności i żarty90. Nie obraża się bynajmniej owym przysłowiem, które mu głupca nadaje nazwę: Μορύχου μορόνερος głupszy od Morycha, to jest od Bachusa. Dlatego nadano mu imię Morycha, to jest głupca, że psotni wieśniacy posąg jego stojący u drzwi kościoła niemusowanym zlewali winem i świeże figi kładli mu w usta. Jakichże przycinków i uszczypliwych żartów nie wymyślili na niego starożytni komicy91? O, głupi bożek! – mawiali – godny synalek pomiotek Jowisza92. Ale któż by nie wolał być tym głupcem, tym śmiesznym, ale zawsze dla wszystkich miłym i rozkosznym, zawsze młodym, niż owym niezbadanym, skrytym w swoich zamiarach93 i dla wszystkich strasznym Jowiszem albo Panem94, co tylko rzuca postrach i wszystko napełnia zgrozą i smutkiem, lub Wulkanem wiecznie obsypanym skrami i pokrytym kurzem swej kuźni, albo nawet samą Palladą zabijającą swoim wejrzeniem ze straszną swoją Meduzą i włócznią? Czemuż Kupidyn95 jest zawsze dzieckiem? Czemu? Jeżeli nie dlatego, że zawsze trzpiot, nigdy niczego rozumnego ani nie pomyśli, ani nie powie, ani nie zrobi? Czemu u złotowłosej Wenery zawsze wiosenna piękność? Dlatego, że będąc spokrewniona ze mną, stale zachowuje rysy twarzy i barwę mojego ojca: stąd Homer zowie ją złotą Afrodytą. Przy tym jeśli mamy wierzyć poetom i ich naśladowcom snycerzom, zawsze się uśmiecha96. Jakież bóstwo z większą kiedykolwiek pobożnością czcili Rzymianie, jeżeli nie Florę97, matkę wszystkich rozkoszy? A nawet wczytawszy się lepiej u Homera w życie samych majestatycznych bogów, przekonamy się, że i ci są pełni głupstwa. Na cóż mam przypominać postępki innych, kiedy dobrze znacie miłostki i wybryki samego piorunującego Jowisza? Kiedy owa surowej niby cnoty Diana98, na płeć swoją niepomna, ustawicznie tylko poluje, szalejąc z miłości ku Endymionowi. Lecz niech im postępki wytyka Momos99, jak to pierwej często od niego słyszeli; ale zagniewani, strącili go niedawno z nieba wraz z boginią Ate100 za to, że zatruwał ich szczęście, i biednemu temu wygnańcowi odmawiają gościnności nie tylko w pałacach królów, w tych bowiem zagnieździło się moje pochlebstwo i wszystkim przewodzi, a tak życzliwe Momosowi jak wilk baranowi, ale nawet i nikt z ludzi nie daje mu przytułku. Po jego więc wygnaniu swobodniejsze teraz101 wiodą życie bogowie, żadnego już swych postępków nie mając przyganiacza. Jakimiż bowiem figlami nie śmieszy ich ów z figowego klocu wyciosany Priap102! Jakimiż matactwami i szalbierstwami nie bawi Merkury103. A nawet i sam Wulkan nieraz występuje błaznem104, i już to swoim kuleniem, już to żarcikami i pociesznymi dykteryjkami rozwesela ucztę. Przy tym i Sylen105, ów stary gach, wywraca koziołki i z Polifemem106 tańcuje swojego kozaczka107, a wygorsowane półnagie nimfy, w króciutkich spódniczkach z gołymi nóżkami uwijają się w balecie108. Satyrowie o kozich nogach grają wodewile109. Pan śmieszy karczemnymi swoimi ariami110, których bogowie chętniej słuchają niż samych Muz pienia, zwłaszcza kiedy się już dobrze podchmielą nektarem. Nie pytajcie się proszę, czym się po uczcie bawią bogowie, są to bowiem tak głupie rzeczy, iż sama nieraz pękam ze śmiechu. Ale przypomnijmy sobie Harpokratesa111, żeby i nas także nie podsłuchali jakiś koryncki bożek112, że opowiadamy to, co i samemu Momosowi nie uszło bezkarnie.
XVI. Lecz porzuciwszy niebo, gdzie, jak widzicie, nie ma beze mnie zgoła ani wesołości, ani szczęścia, czas już przykładem Homera zstąpić na ziemię. A naprzód, któż nie widzi, z jaką to przezornością zastrzegło przyrodzenie, ta dobra matka i rządczyni ludzkiego rodzaju, że nic się na świecie nie może obejść bez przyprawy głupstwa. Gdy bowiem, wedle stoików pojęcia, być mądrym jest to rządzić się rozumem, a przeciwnie, być głupim, znaczy powodować się namiętnościami, Jowisz więc, żeby życie ludzkie nie było całkiem smutne i przykre, wszczepił w nas więcej namiętności, niż dał rozumu, rzekłbyś w stosunku funta do łuta113. Ten bowiem uwięził w ciasnym głowy zakątku, resztę ciała poddawszy pod panowanie namiętności i uczuć. Dwóch przy tym naprzeciw rozumowi postawił nieprzebłaganych wrogów, jakby jakich tyranów, chcę mówić gniew, zagnieżdżony w sercu, a więc w samym źródle i tętnie życia, i pożądliwość, panującą nad całą niższą częścią ciała114. Ile się rozum zdoła opierać tej podwójnej sile, już samo ludzkie życie aż nadto dowodzi, mimo bowiem jego gardłowe, co tylko jedno może, aż do chrypnięcia115, krzyki i wrzaski, i dyktowane moralności prawidła, ci niby jego poddani zarzucają stryczek swojemu królowi116, z większym nierównie piorunując na niego hałasem, aż wysilony, na koniec im się podda i za ręce ująć się pozwoli.
XVII. Lecz ponieważ dla mężczyzny jako zrodzonego do rządu więcej nieco należało udzielić z tej szczypty rozumu, przyrodzenie nie umiejąc temu w pojedynkę sobie poradzić, jak w innych rzeczach, mnie wezwało na pomoc i wnet przysłużyłam się godną mnie radą, to jest żeby mężczyźnie przydało kobietę, głupie wprawdzie i nierozumne zwierzę, ale zabawie i pocieszne, a to żeby w domowym pożyciu swoim głupstwem zaprawiała i łagodziła szorstkość charakteru mężczyzny. Bo gdy Platon117 wątpić się zdaje, do jakiego rzędu ma zaliczyć kobietę, czy do istot rozumnych, czy do nierozumnych zwierząt, chce tylko przez to właściwą tej płci okazać głupotę. I jeżeli która kobieta zechce na przekorę uchodzić za rozumną, podwójnie tylko przez to staje się głupia, jak gdyby kto właśnie wbrew zdrowemu rozumowi chciał wołu prowadzić w zapasy118. Kto bowiem przeciw woli przyrodzenia chce na siebie przybrać godności maskę i wrodzony sobie przetworzyć charakter, ten się podwójnego dopuszcza błędu. Jako bowiem, wedle Greków przysłowia, małpa zawsze będzie małpą, chociażbyś ją odział w purpurę, tak i kobieta zawsze zostanie kobietą, to jest głupią, jaką by się nie okryła maską. Nie spodziewam się, żeby kobiety do tego stopnia były głupie, by się za to miały na mnie gniewać, że im przypisuję głupotę, sama będąc i kobietą, i głupotą, jeśli bowiem bezstronnie rozważą swe życie, przekonają się niezawodnie, że mnie właśnie, to jest głupocie zawdzięczają, iż z wielu względów są szczęśliwsze od mężczyzn. A naprzód, co do owego uroku piękności, którzy sprawiedliwie cenią nade wszystko, i którą to bronią właśnie samych podbijają tyranów, komuż go winne, jeśli nie mnie? Skądże bowiem ta mężczyzn marsowa postać, ta szorstkość skóry i zarost brody, słowem istne znamiona starości, jeżeli nie z łaski mądrości, podczas gdy kobiet policzki zawsze są gładkie, głos pieszczotliwy i dzwoniący, skóra mięciutka jak atłas, słowem, obraz wiekuistej młodości. I o cóż wreszcie dbają najwięcej w życiu, jeśli nie o to, by się jak najwięcej podobać mężczyznom? Alboż nie do tego służy tyle strojów, bielideł, kąpieli, wanien, przyczesań, fryzur, tyle olejków, pomad, pachnideł, tyle sztucznych sposobów układania, wygładzania, barwienia i przystrajania twarzy, oczu i skóry? Przez cóż, jeżeli nie najwięcej przez głupstwo, ujmują sobie i niewolą mężczyzn? I czegóż ci im nie pozwalają, gdy w ich uściskach zechcą utonąć? Skądże ta kobiet przewaga, jeśli nie z głupstwa? Zaiste ujmują i czarują mężczyzn kobiety nie inną rzeczą, jedno tylko głupstwem. Nikt temu nie zaprzeczy, gdy zważy, jakichże to głupstw, jakich bredni nie nagada się mężczyzna z kobietą, ile razy zbierze go chętka zażyć jej – wdzięków!
XVIII. Widzicie tedy z jakiego to źródła wypływa pierwsza i główna rozkosz ludzkiego życia. Są jednak niektórzy, a szczególnie podtatusiali, bardziej skorzy do kieliszka niż do kobiety, ci największą rozkosz czerpią w kuflu. Czy wystawna jakaś uczta lub bal mogą być przyjemne bez kobiet, niech sądzą drudzy; przynajmniej to pewna, że bez przyprawy głupstwa wszelka uczta, każda hulanka jest tak dalece nudna, że gdy nie ma komu rzeczywistym czy udanym głupstwem rozweselać biesiadników i gości grono, natychmiast umyślnie najmują za pieniądze jakiegoś trefnisia lub zapraszają pociesznego jakiego z profesji misoliza próżniaka, żeby śmiesznymi, to jest głupimi dykteryjkami przerywał pijących milczenie i rozpędzał nudy. Na cóż bowiem nadziewać sobie brzuch tylu przysmakami i łakociami, ładować go tylu wymysłami, skoro przy tym nie tylko oczy i uszy, ale sam nawet umysł nie będą żywione przyjemnością i bawione śmiechem i żartami. Tych zaś wszystkich zabaw i wymysłów i że tak powiem, wetów119 życia, ja, mówię, jestem pierwszą i jedyną wynalazczynią. Wreszcie i inne w czasie uczt i balów niezbędne rzeczy jako wybór króla120, czyli gospodarza balu, gra w karty i fanty, picie kolejno kielichami zdrowia121, śpiewy z pucharem w ręku122, tańce i skoki, na koniec owe społeczności prawdziwe i jedyne ogniwa: pańszczyzna wielkiego świata, to jest różnych barw i nazw wizyty, kluby, reduty, maskarady, pikniki, wieczory, teatry i któż je wszystkie potrafi wyliczyć, wymyślone są dla dobra i szczęścia ludzkiego nie przez siedmiu zapewne owych greckich mędrców123, ale przeze mnie, to jest przez moich próżniaków i głupców, i im one więcej są nacechowane głupstwem, tym więcej uroku dodają życiu, które gdy smutne, niegodne jest swojego imienia, smutne zaś koniecznie być musi, jeśli przed tego rodzaju rozrywkami nie pierzchnie nuda, ta smutku prawdziwa siostra.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Żartobliwie zowie Homerowymi, bo chociaż tych bogów zgoła nie było, wyobraźnia jednak Homera ich stwarza i takimi przedstawia. [wróć]
2. Nepentowy – grecki wyraz, złożony z ne przeczenia i pentes, smutek, egipska roślina, z którą zmieszane wino miało być skutecznym lekarstwem na smutek i melancholię. Pliniusz tę roślinę nazywa omanem, hellenizem, a Galen – zielem buglossa. Uczony zaś de Villoison mniema, że było to opium. [wróć]
3. Trofoniusz – według podania rycerz i wieszcz, a według innych, złoczyńca i łotr; wyrocznia jego, gdy wszystkie inne ustały w Grecji, najdłużej trwała w lesie, w jaskini zwanej katabasion, to jest zejście, z której udający się po radę wracał wycieńczony, blady, niemy, smutny i na całe życie tracił uśmiech. Stąd przysłowie o głębokim smutku, jakby tylko co wrócił z jaskini Trofoniusza. [wróć]
4. Midas według mitologii, król Frygii, za to, że gdy Apollo i Pan spór wiedli o pierwszeństwo w sztuce grania, pierwszy na lirze, drugi na flecie, przyznał zwycięstwo Panowi, od Apollina ośle otrzymał uszy, skąd urosło przysłowie uszy Midasa, to jest ośle, znamię głupca. [wróć]
5. Pan u Greków, u Rzymian zwany Lupercus od słowa lupus, wilk, i arceo, odganiam – mitologiczny bożek, opiekun pasterzy, myśliwych, z kozimi nogami, rogami, biodrami, uszami, ogonem, kędzierzawą brodą i garbatym nosem, z piszczałką w ręku albo raczej multanką, zwaną syrinx, ponieważ była z czerotu, dzieckiem jeszcze przez Merkurego wzięty do nieba, psotnym swoim kształtem wszystkich rozbawił. [wróć]
6. Sofiści – od słowa greckiego sofos, mądry, byli to z początku mędrcy, co trzymając się Talesa i Pitagorasa, dużo rozprawiali o początku świata, o bogach, duszy, chcąc to wszystko wytłumaczyć, gdy zaś teorie fizyczne Talesa i matematyczne Pitagorasa zbałamuciły tylko umysły, namnożyło się rozprawiaczy, samochwalców, co wszystko wiedzą i umieją, później owa nazwa poszła w pogardę i nadawano ją tym, co zapuszczając się w jałowe i dziwaczne kwestie, powierzchowną mądrością i fałszywymi dowodami mamili ludzi, nieraz największe niedorzeczności uznając za prawdę, mydlili oczy krzykactwem i nieznośną zarozumiałością. Prawdziwi więc mędrcy, zaczęli się zwać nie mędrcami, ale przez skromność miłośnikami mądrości, to jest filozofami. Pierwszy dopiero Sokrates wyprowadził na jaw głupotę, moralną brzydotę i próżność sofistów na drogę moralnej praktyki, uczniowie zaś jego ułożyli w system, czego on ustnie nauczał. [wróć]
7. Ma tu na myśli Erazm zaciekłe za jego czasów teologiczne dysputy, w których teologowie występowali jak istni sofiści, a o których może nam dać pojęcie waśń Erazma z Egmondem, którą sam opisał w liście do Morusa. [wróć]
8. To nazwisko wspólne było wielu bohaterom starożytności, tak że Warron liczy ich 43, ale próżność dzieła Greków, rozmaite podróże, zwycięstwa itp., które są nad siły i życie jednego człowieka, wszystkich innych włożyła w dzieje Herkulesa Febona, najsławniejszego, który jako wzór doskonałości ludzkiej, w pojęciu owych czasów, syn Jowisza i śmiertelnej Alkmeny, był czczony przez Greków i Rzymian. Pisma starożytnych poetów zagęszczone są opowiadaniem i pochwałami nadludzkich jego czynów, zwłaszcza dwunastu prac i różnych podróży. [wróć]
9. Solon z Aten – znamienity ateński prawodawca, jeden z siedmiu mędrców, żyjący na 600 lat przed Chrystusem. Nie mogąc znieść widoku ujarzmionej przez Pizystrata ojczyzny, wyniósł się z kraju i umarł na Cyprze mając lat 80. Pisał elegie i erotyki, których tylko ułamki zachował nam Plutarch w jego żywocie. [wróć]
10. Znajome przysłowie: własna pochwała trąci, propria laus sui sordet. [wróć]
11. Znana bajka Fedrusa o kawce, przystrojonej w pawie pióra. [wróć]
12. W oryginale: snu i oleju, który trawią na czuwaniu w nocy przy świecy lub lampie. [wróć]
13. W oryginale: co nie w porę wpadnie na język, według Platona, przysłowie greckiego tragika Ajschylosa. [wróć]
14. Przytyka tu dialektykom i mówcom, którzy mając mówić o jakim przedmiocie, dają jego naprzód definicję, czyli określenie, orzeczenie, a potem wskazują podziały. [wróć]
15. W żmudnie skleconej mowie, to jest którzy układają mowy nie własną pracą, ale z cudzych kawałków zszywają. [wróć]
16. Aluzja do podobnego wyrażenia Homera o bogach, których zowie dóbr szafarzami. [wróć]
17. W oryginale: chociażby nie przyłączyła się mowa, ta niemylna umysłu wskazówka. W tym miejscu nieco odstąpiłem. Erazm chce dać poznać, że sama już mowa wydałaby, co za jeden ten, co mówi na tej zasadzie, że głupi zawsze głupstwo prawi; ale głupota równie jak i rozum nie mniej się wyświeca i na samej twarzy. Cycero mówi: cała twarz jest jakby cichą mową myśli (Vultus totus sermo quidam tacitus mentis est), czoło to drzwi do umysłu (Frons est ianua animi), wyrazem umysłu jest twarz, wskazówką oczy (imago animi vultus, indices oculi). Że oczy są wskazówką duszy, poszło i u nas w przysłowie: złe mu z oczu patrzy, o człowieku podejrzanego charakteru. [wróć]
18. Greckie przysłowie na tych, co będąc ladaco, nadymają się i poważną przybierają postawę; bo małpy dla swojej figlarności bywają dla zabawy i uciechy utrzymywane i ubierane w czerwoną jaskrawą odzież, z kaszkiecikiem, szabelką itp. W okolicach miasta Cumae w Kampanii długo krążyła powiastka, jakoby osioł, znalazłszy skórę lwa, w nią się przyodział i długi czas brany za lwa, był postrachem dla wszystkich, aż na koniec ktoś go poznał po sterczących uszach, kijami więc okładany zagnany został do stajni. [wróć]
19. Tales z Miletu – ur. około 500 r. przed Chrystusem, ojciec greckiej filozofii, filozof, astronom, poeta, pierwszy z siedmiu greckich mędrców, założyciel szkoły filozofów, którą zwano jońską. Uczył jak inni filozofowie ustnie, pism bowiem żadnych nie zostawił, trzymając się dawniejszych podań, że ziemia pływa w wodzie, że woda jest początkiem wszelkiego jestestwa i duszą ożywiającą wszystko, a świat napełniony bóstwami. [wróć]
20. Aluzja do mniemania Pliniusza Starszego, rodem z miasta Como, ur. za Tyberiusza, zginął w czasie wybuchu Wezuwiusza; on w swojej Historii naturalnej, która jest jakby encyklopedią wielu nauk: geografii, botaniki, zoologii, medycyny, mineralogii, snycerstwa, malarstwa, sądzi, że pijawki mają dwa języki. [wróć]
21. W oryginale emblemata, od greckiego słowa emballein, narzucać, były to tabliczki, raczej różnokolorowe kawałki kamienia, którymi wykładało się mozaikowe prace, jak stoły, obrazy, podłogi itp., a które po Rzymianach odkopane w Pompei dziś zadziwiają doborem kolorów i artystycznym wykończeniem. Dziś podobne prace wykonuje się z kamienia i drzewa. [wróć]
22. Słowa Horacego: Sed his non erat hic locus. [wróć]
23. Głupców, co nic nie rozumiejąc, potakują tylko, trafnie porównuje do osła, który chociaż najgłupszy, ale ponieważ ma długie i ruchome uszy, zdaje się w nich mieścić cały swój rozum, a kłapiąc nimi, jakby wyrażał swoje zdanie. [wróć]
24. Żartobliwe te słowa powiedziane przez Kariona w Plutusie Arystofanesa pojawiają się nieraz i u Platona. [wróć]
25. W oryginale mystae, to jest wtajemniczeni; tak się zwali ci, co jako adepci dopuszczeni do tajemnic jakiego bóstwa, składali mu hołdy w ofiarach i obrzędach. [wróć]
26. Muzy – mityczne boginie, opiekunki nauk i sztuk, w liczbie dziewięciu tworzyły orszak Apollina: Klio, Euterpe, Talia, Melpomena, Terpsychora, Erato, Polihymnia, Urania i Kaliopa. Głupota kpi z pisarzy, zwłaszcza poetów, którzy zabierając się do opiewania jakiegoś przedmiotu, odwołują się do którejś z muz, prosząc o jej pomoc i natchnienie, chce więc przez to dać poznać, że rzecz o której ma mówić, będzie poetycka, zmyślona i bajeczna. Ten zwyczaj wzywania muz od pogańskich poetów przeszedł i do chrześcijańskich twórców, tak zwanych klasyków. [wróć]
27. Nie Chaos, nie Pluton – Hezjod w swojej teogonii od tych dwóch bóstw jako najdawniejszych wywodzi początek wszystkich bogów. Chaos, jak opisuje Owidiusz na początku swych Przemian, to zamęt, pierwsza masa zmieszanych jeszcze żywiołów. Pluton, bóg piekieł, żona jego Prozerpina. Ich mieszkania puste, okropne, przerażające, a zamku pilnuje Cerber, pies o trzech głowach, strażnik wejścia do piekieł. [wróć]
28. Saturn, jakby satus Urano, zrodzony z Urana, gr. Kronos, to jest czas, według mitologii młodszy syn Urana nieba i Gei ziemi. Na jego cześć i na pamiątkę złotego za jego panowania wieku, kiedy wszyscy byli wolni i nie było niewoli, obchodzili Rzymianie co roku pod koniec grudnia uroczystości zwane saturnaliami. [wróć]
29. Japet – syn piekła lub Urana, jeden z mitycznych tytanów, ojciec Prometeusza. [wróć]
30. Hezjod z Askry w Beocji – grecki poeta, późniejszy od Homera; z pism jego dotarły do nas tylko niektóre, mianowiacie Teogonia, której treścią jest rodowód bogów i ich wojna z tytanami oraz dzieła niektórych bohaterów, między innymi opis przygód i czynów Herkulesa; oraz Prace i dni, które oprócz sztuki rolniczej zawierają prawidła życia i moralności. U Hezjoda i Homera Jowisz najczęściej nazywany jest ojcem bogów i ludzi. [wróć]
31. Plutos – od gr. plutos, bogactwo, mitologiczny bóg bogactwa, ślepy równie jak fortuna, skoro bogactwa często dostają niegodnym, ze skrzydłami i nogami na znak niestałości, w ręku trzyma róg obfitości lub sakiewkę pełną złota. Arystofanes w komedii Plutos wprowadza go jako boga. [wróć]
32. Grecy dzielili bogów na wyższych i niższych oraz półbogów, czyli herosów, których rodzicami byli bóg i śmiertelny człowiek. Rzymianie zaś dzielili tylko na wyższych i niższych. Do pierwszych należało dwunastu: Jowisz, Junona, Westa, Ceres, Diana, Minerwa, Mars, Merkury, Neptun, Wulkan i Apollo; do drugich – bożki lasów, rzek, pasterzy i ludu oraz bóstwa opiekuńcze cnót i namiętności, występków i zbrodni. [wróć]
33. W oryginale grecki wyraz ojkositoj, złożony z ojkos, dom i siton, pokarm, który oznacza domatora, co jada we własnym domu i żyje swoim kosztem. Wskazuje mianowicie Palladę, czy dlatego, że była boginią mądrości, a więc wieczną nieprzyjaciółką głupoty, czy też dlatego, że jest odważna i mężnie broniła ojca w wojnie przeciw tytanom. [wróć]
34. Łacińskie przysłowie oznaczające ostatnią pogardę. Juwenalis w satyrze mówi o filozofie Demokrycie: on samej nawet groźnej fortunie zarzucał stryczek i wystawiał jej figę, to jest gardził, nie dbał: cum fortunae ipsi minaci mandaret laqueum, mediumque ostenderet unguem. [wróć]
35. Nimfy – mityczne opiekunki miejsc, źródeł, gór, lasów, od nich mające swoje nazwy, były nader liczne. W słowiańskiej mitologii odpowiadają im rusałki, świtezianki itp. [wróć]
36. Naznaczając swoimi rodzicami Plutosa, czyli bogactwo i młodość, daje do zrozumienia, że głupota zwyczajnie bywa ich przywilejem, jak i u nas mówią: bogatemu niepotrzebny rozum. [wróć]
37. Wulkan – syn Jowisza i Junony, ponieważ urodził się brzydki, strącony przez matkę z nieba, stąd też był kulawy i został kowalem. Jowisz uczynił go opiekunem kunsztów powstałych za pomocą ognia, topienia, kowania i obrabiania kruszców i dzieł rzadkiej piękności i doskonałości, zwłaszcza ze złota i miedzi. Miał swoje kuźnie na Etnie i Liparze, a robotnikami jego byli mityczni cyklopi, pomagający mu kuć pioruny dla Jowisza.\ Żoną Wulkana była Wenus, bogini wdzięków, która sprzeniewierzywszy się mu, zakochała się w Marsie, ale tego pojmał Wulkan w misternie zrobioną i niemogącą się rozerwać sieć, którą otoczył swoje łoże. [wróć]
38. W oryginale zmieszany w miłości, to jest niewybredny, nieprzebierający, zwykłe wyrazy u Homera na oznaczenie pokątnych, kradzionych miłostek. [wróć]
39. Arystofanes – żyjący w latach 427-384 przed Chr., znakomity grecki pisarz komedii, których pozostało tylko jedenaście, nie szczędził nie tylko ludzi, ale i samych bogów, których zdrożności częściej jeszcze wyśmiewał. W swej ostatniej komedii Plutos, tak właśnie przedstawia tego bożka. [wróć]
40. W oryginale capularis, bo capulum znaczy mary, na których noszą trupy. [wróć]
41. Aluzja do słów Horacego: Nie puściłbym tego płazem, kiedy wrzała we mnie młodość (non haec ferrem calidus iuventa). [wróć]
42. Dolos – środkowa wyspa z archipelagu Cyklad na Morzu Egejskim. Według podania starożytnych była najpierw pływająca, ale gdy Latona, mająca urodzić dzieci Jowisza, Apollina i Dianę, prześladowana przez zazdrosną Junonę, nigdzie na ziemi nie mogła znaleźć miejsca, gdzie mogłaby urodzić, Neptun, bóg morza, ulitowawszy się nad nią, wydostał tę wyspę z toni morza i przytwierdził ją. Na niej Latona pod figowym drzewem urodziła naprzód Dianę, a potem Apolla. [wróć]
43. Tak się miała urodzić bogini piękności Wenera. [wróć]
44. Tak się nazywały u starożytnych dzisiejsze Wyspy Kanaryjskie lub inne na Oceanie Atlantyckim, na których umieszczano raj, czyli Elizjum. [wróć]
45. Wyrazy z dziewiątej księgi Odysei, u Lukiana pojawiają się jako przysłowie o szczęściu, które się komu dostaje bez trudu. [wróć]
46. W oryginale: asphodelus, złotogłów, roślina o ostrych liściach, której źdźbło jest jadalne, wspominana u Pliniusza; malva, ślaz, squilla; lupinus, słonecznik strączkowy, o tych wszystkich pisze Lukian, że rosną na szczęśliwych wyspach; ja oddałem je innymi po części roślinami, którymi tu gardzi głupota, jako nikczemnymi i wartymi gęby tylko grubego pospólstwa, bo się nimi może zadowalać tylko człowiek biedny lub skąpy. [wróć]
47. Mityczne w większości rośliny. Moly, według Osińskiego, smagliczka, według Pliniusza Nymphe alba, grzybień biały, roślina zrządzająca skutki przeciwne miłości; ponak, z gr. pan, wszystek, i aceo, leczę, według Pliniusza skuteczna na wszelkie choroby; amarant, z gr. niewiędnący, roślina wonna, szkarłatnego koloru; ambrozja u poetów napój bogów, dający nieśmiertelność, wiekuistą młodość i niepożyte szczęście, tu oznacza roślinę. [wróć]
48. Adonis – syn Cyniry, króla Egiptu i jego córki Mirry, kochanek Wenery, z wielkim tej bogini żalem zginął na polowaniu. [wróć]
49. Bachus – licznymi u poety zwany imionami, syn Jowisza i Semele, córki Kadmosa tebańskiego króla, bóg wina, strażnik i opiekun winnic, wiecznie młody; na wyspie Sycylii nazywany Morychem, to jest roztrzepańcem, skąd i urosło przysłowie: głupszy od Morycha. [wróć]
50. Bezrozumem, czyli ciemnotę, uznaje Głupota za córkę Pana, bo ten bożek według mitologii był dziki, nieokrzesany i grubiański. [wróć]
51. Zachowałem wyrazy greckie wraz z tłumaczeniem polskim, zwłaszcza że ostatnie nie wszystkie są rodzaju żeńskiego, w czym właśnie dowcip i cała ciętość satyry. [wróć]
52. Dla zarozumiałości przedstawia ją tu z zadartym nosem. [wróć]
53. Tak Homer nazywa sen, z którego trudno się obudzić. Sen, gr. Hipnos, młody geniusz, dawca snu, mąż Pazytei, syn Nocy, rodzony brat Śmierci. Stąd mówi Owidiusz: Głupcze, cóż jest sen, jeśli tylko nie obraz zimnej śmierci (Stulte, quid est somnus, gelidae nisi mortis imago). Dobroczynne skutki snu wyniosły go do zaszczytu bóstwa. Inny bożek snu, a raczej nocnych marzeń i pierwszemu podległy, to Morfeusz, gr. Oniros. [wróć]
54. Pliniusz w Historii Naturalnej. [wróć]
55. Alfa – pierwsza litera greckiego alfabetu, omega – ostatnia, a że dawniej liczbowe znaki wyrażały się literami, stąd też w potocznej mowie alfą nazywano pierwszy, a omegą ostatni. [wróć]
56. Zwyczajny epitet u Homera dawany Minerwie, czyli Palladzie, jako córce silnego i potężnego ojca; w originale obrimopatre, wyraz złożony z obrimos, silny, straszny i pater, ojciec. [wróć]
57. Tarcza, w oryginale Aegis, taka nazwa służyła szczególnie tarczy Jowisza, zrobionej przez Wulkana i obciągniętej skórą kozy Amaltei, oraz tarczy Pallady. Epitet zaś piętrzącego chmury jest zwyczajnym u Homera określeniem Jowisza. [wróć]
58. Olimp – najwyższa góra na pograniczu Macedonii, zawsze pokryta na szycie śniegiem, skąd u Hezjoda zowie się śnieżnym; uważany za niebo, mieszkanie bogów; na nim też żyły i muzy. [wróć]
59. Wyraz grecki złożony z pajs, chłopiec, dziecię, i pojo, robię, który znaczy płodzić dzieci. [wróć]
60. Stoicy – surowi filozofowie, nazwani od Stoa, portyku w Atenach, na którym uczył Zenon, uczeń Kratesa, założyciel tej szkoły; największą moralną doskonałość opierali na nieporuszonym męstwie i stałości, poskramianiu namiętności i wszelkich uczuć, a chcąc człowieka udoskonalić, czynili go nieludzkim. [wróć]
61. Kamienne, w oryginale adamantina, diamentowe, gdyż były tak twarde jak diament; maksymami zaś, decreta, nazywają się dlatego, że się uważały za najpewniejsze i nieomylne. W ogóle wszelkie zdania filozofów zowią się maksymami, decreta albo wyrokami dogmata. [wróć]
62. Pitagoras z Samos – ur. 520 lat przed Chr., znakomity grecki filozof, wróciwszy z dalekich na wschód podróży, zastał ojczyznę pod władzą tyrana Polykrasa, przeniósł się do niższych Włoch i w Megapomie założył tak zwaną szkołę włoską. Pierwszy odrzuciwszy zbyt dumną sofisty nazwę, filozofem, to jest miłośnikiem mądrości zwać się zaczął. Jako biegły matematyk i naukę swoją starał się ująć w matematyczne liczbowe formy. Tu więc aluzja do owych wyrazów: dla duszy naszej niewyczerpanym źródłem natury jest czwórka, rozumiejąc cztery elementy: powietrze, ogień, wodę i ziemię, które wyrażał liczbami 1,2,3,4, które razem stanowią dziesięć i składają trójkąt. [wróć]
63. Wenera, u Greków Afrodyta, od afros, piana, ponieważ według mitologicznych powieści powstała z piany morskiej; przez Homera uważana jest za córkę Jowisza i Diany. Jako bogini miłości, powabów i rozkoszy usługiwały jej nieodstępne towarzyszki, nierozłączne trzy siostry Gracje: Aglaja (świetna), Talia (kwitnąca) i Eufrozyna (wesoła). [wróć]
64. Lukrecjusz – rzymski poeta okresu złotego wieku; w sześciu księgach O naturze rzeczy (De rerum natura) zawarł cały system filozofii Epikura; właśnie Wenerze przypisuje on początek wszelkiej generacji. [wróć]
65. Każdego nęci właściwa jemu rozkosz – mówi Wergiliusz: trahit quemque sua voluptas, oraz Owidiusz: wiecznie dążymy do tego, co zabronione, i chce się nam tego, czego nie wolno: nitimur in vetitum semper suprimusque negata. [wróć]
66. Aluzja do filozofa Filoksena, o którym powiadają, że takim był smakoszem, iż życzył sobie mieć szyję żurawia, żeby dłużej mógł się napawać rozkoszą pokarmu i napoju; miał też zwyczaj smarkać do potrawy, żeby tym sposobem obrzydziwszy ją drugim, mógł zjeść sam jeden. [wróć]
67. Sofokles – najsławniejszy grecki pisarz tragedii, z których siedem do nas dotarło; w jednej z nich, pod tytułem Szalony Ajaks, gdzie bohater ten ubolewa, że z obłąkania przyszedł do rozumu, powiada: czarujące życie, gdy nie ma rozumu i o niczym się nie myśli. [wróć]
68. Taki epitet starości daje już Homer. [wróć]
69. Cały poemat Owidiusza Przemiany przepełniony jest tego rodzaju przemianą, zawiera bowiem cały system mitologii greckiej i rzymskiej. [wróć]
70. W oryginale gr. wyraz palimpajdas, to jest dzieci po raz drugi, jako powtórnie do dzieciństwa wrócili. Aluzja do starożytnego przysłowia: starcy to po raz drugi dzieci (bis pueri senes). [wróć]
71. Ma tu na myśli Lete, mityczną rzekę zapomnienia w Elizjum, z której dusze piły dla zapomnienia przecierpianych w tym życiu nieszczęść, jak i dla niewyjawiania tajemnic tamtego świata, jeśliby po upływie stuleci znowu miały wrócić do nowego na ziemi życia. Ponieważ Głupota tę Lete, czyli niepamięć albo zapomnienie, zrobiła jedną ze swoich towarzyszek, tu więc daje do zrozumienia, że starcy zapominają się, i przez to nie pamiętając wielu nieszczęść życia, przyjemniejsze pędzą życie. [wróć]
72. W oryginale: Odi puerulum praecori sapientia, sześciomiarowy wiersz przez Apulejusza w kształcie przysłowia przytoczony w jego obronie magii. Nazywa zaś przedwczesnym, że przed czasem dojrzewa i objawia się. Stąd mówi Seneka: wielki przedwczesny rozum nie zapowiada długiego życia i trwałości: immature magnam ingenium non vitale est; a Cyceron: nie może być długotrwałe to, co zbyt prędko dojrzało: non potest in eo esse succus diutumus, quod nimis celeriter est maturitatem adsecutum. [wróć]
73. Erazm wprowadza tu mówiącą głupotę jak Cyceron w księdze O starości wprowadza rozum wręcz przeciwnie mówiący o starcu, który z długim doświadczeniem łączy wielki rozum. [wróć]
74. PIaut – ur. 184 lat przed Chr., znakomity łaciński pisarz komedii, z których dotarło do dzisiaj tylko 20, w komedii Kupiec wprowadza mówiącego starca, że się nauczył trzech liter, to jest: a, m, o, które złączone razem stanowią słowo amo, znaczące kocham, przez co znać daje, że zaczął kochać. I w rzeczy samej byłby najnieszczęśliwszym starcem, gdyby się nad tym choć chwilę rozumnie zastanowił, przypomniałby bowiem sobie rozkosze, których już nie w stanie jest użyć. [wróć]
75. Nestor – jeden z greckich bohaterów pod Troją, sławny u Homera wymową, biegłością w sztuce wojennej i mądrością długim wiekiem nabytą, bo miał przeżyć trzy ludzkie wieki. Homer w Iliadzie mowy jego zowie słodszymi od miodu. [wróć]
76. Achilles – główny u Homera grecki bohater pod Troją, nie tylko najwaleczniejszy, ale i najpiękniejszy, cała treść Iliady na jego gniewie, kłótni z Agamemnonem, przebłaganiu i zemście zależy. Zginął postrzelony od Parysa strzałą w piętę, w którą z woli wyroczni mógł być tylko ranny. Aleksander Wielki uroczystymi obrzędami i złotą koroną grób jego uczcił, zazdroszcząc mu w życiu takiego przyjaciela, jakim był Patrokles, a po śmierci takiego wielbiciela, jakim był Homer. [wróć]
77. Tak mówi Homer: siedząc na bramach, dają słyszeć kwiecisty swój głos. A że w oryginale użyty grecki wyraz samego Homera lejrion, kwiat, jest tutaj igraszka słów, bo inny wyraz leros, znaczy brednie, chce więc przez to dać Głupota do zrozumienia, że starcy bredzą i mówią od rzeczy. [wróć]
78. Wiersz z Odysei: Jak to zawsze Bóg podobnego łączy z podobnym, słowa Melanteusza do Ulissesa i Eumena. Znajome też łacińskie przysłowie: similis simili gaudet. Cycero zaś mówi: według dawnego przysłowia: równi z równymi najłacniej się jednoczą i łączą: Pares cum paribus vetere proverbio facillime congregantur. [wróć]
79. Akarnania – kraina w Epirze, w Grecji, sławna była tuczeniem świń, a że obywatele tego kraju rozwiązłe życie prowadzili, stąd urosło przysłowie o nich: akarnańskie prosiątko: porcellus acamanius. [wróć]
80. Nikt z ludzi, powiada Pliniusz w Historii naturalnej – nie jest szczęśliwy i z tym nawet, którego nie można nazwać nieszczęśliwym, los igra jak mu się podoba: Nemo mortalium est felix. Abunde agitur atque indulgenter a fortuna deciditur de eo, qui iure dici non infelix potest. A Owidiusz: Człowiek do ostatniej chwili czekać musi, a przed śmiercią nikt się nie może zwać szczęśliwym: Ultima semper expectando dies homini, dicique beatus. Ante obitum nemo supremaque funera debet. [wróć]
81. Brabantczycy – mieszkańcy Brabancji, krainy w Niderlandach, uważano ich za zawsze wesołego humoru, którego im nie odbiera i starość, wymyślono dla nich przysłowie: Brabantczyk im wiekiem starszy tym głupszy. [wróć]
82. Holendrzy – także za swoją szczerość i proste bez obłudy obyczaje, najszlachetniejszy naród, w żartobliwym przysłowiu zowią się zazwyczaj głupcami. Moimi zaś nazywa ich tak nie Erazm, który i sam także był Holendrem, ale głupota. [wróć]
83. Medea – córka Aetesa, króla Kolchidy, sławna mityczna czarodziejka. Ezona, zgrzybiałego już starca miała do kwitnącej przywrócić młodości, a rozkochawszy się w Jazonie, jego synu, dowódcy Argonautów, czarami swoimi ułatwiła mu zdobycie złotego runa, strzeżonego przez straszne potwory, z nim potem uszła, ale porzucona, zabiła własne z nim spłodzone dzieci, co jest treścią tragedii Seneki Medea. [wróć]
84. Kirke – córka Feba, czyli słońca, mityczna bogini i czarodziejka, chciwa panowania; towarzyszy Ulissesa zamieniła w wieprze, ale potem dla spodobania się Ulissesowi, przywróciła ich do pierwotnej ludzkiej postaci. Z Ulissesem, którego umiała zatrzymać przez cały rok, spłodziła dwóch synów Latyna i Telegona. [wróć]
85. Ma tutaj na myśli źródło młodości, tj. zapomnienia, w którym starzy wykąpawszy się, odmładniają, to jest powtórnie stają się dziećmi, czyli dziecinnieją. [wróć]
86. To jest Aurora, czyli Jutrzenka – mylnie, bo córka nie Memnona, którego była matką, ale tytana Hyperiona, znaczącego źródło światła. [wróć]
87. Faon – z Mityleny, młodzieniec pięknej urody, według podania poetów, kiedyś przebraną Wenerę, będąc przewoźnikiem, przewiózł bez wszelkiej zapłaty, otrzymał od niej alabastrowe pudełko z maścią, którą ledwie się namaścił, tak cudnej dostał piękności, że wszystkie kobiety z Mityleny, w rzędzie ich i Safona, namiętnie się w nim zakochały. [wróć]
88. Safona – z wyspy Lesbos, ur. 600 lat przed Chr., poetka, tak się wsławiła wierszami, że rodzaj strofy zowią się od niej saficka; sama nazwana dziesiątą muzą. Strabon zowie ją cudowną, a mieszkańcy Lesbos bili medale z jej wyobrażeniem. Zakochawszy się namiętnie we wspomnianym Faonie, gdy nie miała wzajemności, z rozpaczy rzuciła się w morze. W Syrakuzach wystawiono jej wspaniały posąg, którego porwanie Cycero wyrzuca Werresowi. Z pism Safony ledwo dotarły do nas Hymn do Wenery, Oda do kochanki i kilka fragmentów. [wróć]
89. Taki był według Makrobiusza Bachus, którego zawsze wyobrażano w postaci chłopięcia. [wróć]
90. Ma tu na myśli maski, huśtawki i skórzane nadęte worki, przez które, stając na jednej nodze, skakali wieśniacy, a kto padał, śmiano się z tego uszczypliwie; używane w czasie uroczystości Bachusa nazwanych a s k o l i a, a odprawianych we wsiach Attyki. [wróć]
91. Arystofanes w komedii Żaby śmiesznie przedstawia Bachusa, jak on w zbroi Herkulesa szedł do piekieł, czyli na tamten świat, by posłuchać tam komików. [wróć]
92. Według jednego z mitów o Bachusie, Semele, gdy była z nim w ciąży, na jej prośbę odwiedził ją Jowisz w całej świetności, wśród błyskawic i grzmotów, stąd też pałac Semele zajął się ogniem i zginęła wśród płomieni. Jowisz wydobywszy z jej ciała żyjącego Bachusa z pomocą Wulkana, włożył go w swoje wnętrzności i donosił do dziewięciu miesięcy, stąd zowie się on zrodzonym raz z Semeli, drugi raz z uda Jowisza. [wróć]
93. W oryginale wyraz gr. ankilometes, głębokomyślny, który to epitet Homer często daje Jowiszowi, jako że co innego pokazuje, a co innego myśli. [wróć]
94. O nim mniemali starożytni, że swoim pojawieniem się nagły wzbudzał strach, który przeto nazywa się panicznym, bo też zawsze wyobrażał się starcem dziwnej postaci. [wróć]
95. Kupidyn, znaczy Amor, gr. Eros – najpiękniejszy z niebian, nieodstępny towarzysz Wenery i przeto zwykle brany za jej syna, bożek miłości, jako dziecko lub nadto młodzieniec, ze skrzydłami lub bez nich, z łukiem i strzałami w sajdaku, w orszaku pomniejszych bóstw: uciech, igraszek i rozkoszy, towarzysz pijaństwa, zwad i rozpusty, rozpędza troski, nieci miłość i podbija serca, zwykle ślepy lub z zawiązanymi przedstawia się oczami. [wróć]
96. Tak ją przedstawiają Homer, Teokryt, Wergiliusz, Horacy i inni poeci. [wróć]
97. Flora, gr. Chloris – nimfa wysp szczęśliwych, bogini kwiatów i rozkoszy. Igrzyska na jej cześć, każdego roku 28 kwietnia odprawiane, zwane ludi florales, były wspaniałe, lecz nieprzystojne, jako że nagie kobiety z pochodniami w ręku tańcowały przy dźwięku liry. [wróć]
98. Diana, uważana także za boginię księżyca (Selene, Luna), ujrzawszy Endymiona, pięknego pasterza i myśliwego, namiętnie się w nim rozkochała, a że ten jako śmiertelny nie śmiał przybliżyć się do niej, sama więc w nocy zstępowała ze swego rydwanu, by go śpiącego malować. Jedni odnoszą to do namiętności Endymiona do myślistwa, że nawet po nocach przy blasku księżyca polował, drudzy mówią, że on badawczo przyglądał się księżycowi, dlatego dniem oddawał się snu i to stało się powodem do powieści, że on ciągle śpi. [wróć]
99. Momos – z gr. momos, nagana, szyderstwo, mityczny bożek żartów, strofowania, szyderstwa, według Lukiana, nie oszczędzał bogów i samego nawet Jowisza, kiedy ten się w czymś pomylił. [wróć]
100. Ate – z gr. szkoda, niesprawiedliwość, nieszczęście, mniemana bogini złośliwa, sprawczyni niezgód, kłótni i nieszczęść; rozgniewany na nią Jowisz porwawszy za włosy, strącił na zawsze z nieba, gdyż skłóciła bogów, i od tego czasu z niewypowiedzianą szybkością przebiega ziemię, siejąc między ludźmi niezgodę i kłótnie. [wróć]
101. W oryginale gr. wyrazy raon agontes, jak u Terencjusza o bogach łacińskie: quam vos facillime agitis, jakże szczęśliwe pędzicie wy życie. [wróć]
102. Priap – syn Wenery i Bachusa, wychowany w Lampsaku nad Hellespontem, opiekun ogrodów, winnic, pól, płodności i lubieżności. Tu aluzja do słów Horacego: Byłem pierwej figowym klocem, gdyż posąg jego zwykle z figowego robiono drzewa z obrazą wszelkiej skromności, nagi i malowany czerwono, stąd ruber, w lewej ręce z ogrodniczym nożem, a w prawej z prętem lub rózgą dla odstraszania złodziejów i ptaków. Przy tym Grecy, jak wykazuje Erazm, każdą rzecz nikczemną nazywają figową, skąd być może i w polskim podobnym znaczeniu figa. [wróć]
103. Merkury – od słów merx, towar, gr. Hermes, posłaniec bogów, a szczególnie Jowisza, bóg handlarzy, poetów, mówców, wędrowców, kupców, oszustów, a zwłaszcza złodziejów, jak to opowiada Lukian i poeci i Cycero. On też dusze umarłych odprowadzał na tamten świat. [wróć]
104. W oryginale gr. galotopojos, śmieszek, błazen. Tak usługując na uczcie bogom, swoim kuleniem śmiech wzbudzał, i żeby ukrócić kłótnię między Jowiszem a Junoną, podając jej czarę, mówił jej jakieś śmieszności. Stąd Homer powiada: do rozpuku poczęli śmiać się najwyżsi bogowie, skoro spostrzegli Wulkana pełniącego posługę u stołu. [wróć]
105. Sylen – śmiesznej i dzikiej postaci, małego wzrostu, z pogodną i wesołą twarzą, wystającym brzuchem, długą brodą, przypłaszczonym nosem, wielkimi kanciastymi uszami i kozim ogonem, zawsze podpity trunkiem i dlatego chwiejący się i drżący, ochmistrz Bachusa i towarzysz nieodstępny w jego podróżach, pocieszny w opowiadaniach i stąd też lubiany przez bogów. Owidiusz przedstawia go ciągle upędzającego się za nimfami i dlatego nazywa się go tu gachem. [wróć]
106. Polifem – największy i najsilniejszy z mitycznych potworów o jednym oku, to jest cyklopów, owczarz mieszkający w pieczarze na Sycylii i karmiący się ludzkim mięsem; ale Ulisses, popadłszy z swoimi towarzyszami w jego jaskinię, gdy z nich wielu już zostało pożartych, ratował się ucieczką, wykłuwszy mu jedyne oko i uczepiwszy się od spodu do runa owcy, gdy zostały wypuszczone z pieczary. [wróć]
107. W oryginale wyraz gr. kordaks, rodzaj śmiesznego i chłopskiego tańca w komedii, właściwego Sylenowi; taniec zaś Polifema zwał się tretanelos. O pierwszym wspomina Lukian, o ostatnim – Arystofanes w komedii Plutos. Stąd mówi Horacy: Prosił, aby potańcował jak pastuch cyklop. [wróć]
108. W oryginale gr. gymnopodia, rodzaj tańca nimf bosymi nogami, skąd i nazwa. O nim również wspomina Lukian i Arystofanes. [wróć]
109. Satyrowie – równie jak fauny i sylwani, bóstwa lasów i gór, z ludzką i zwierzęcą zarazem postacią. Pliniusz satyrów uważa za małpy, które lubieżne, stąd zapewne urosło tyle podań o sprośnych zapałach satyrów do nimf. [wróć]
110. W oryginale Atellany od Atella, miasta w Kampanii, gdzie wzięły swój początek, były to niejako ludowe dramy, zrazu improwizowane, potem pisane, noszące na sobie piętno charakteru i obyczajów z początku wieśniaków, a potem i mieszkańców miast, połączone z pewnym rodzajem swobodnego tańca. [wróć]
111. Harpokrates – egipski bożek milczenia, któremu u Rzymian odpowiadały uosobione Silentium, Muta, Tacita, wyobrażano go w postaci nagiego lub w długiej szacie, w kucki siedzącego chłopca, z palcem położonym na ustach na znak, że jest bogiem milczenia, często bywał na pieczęciach ryty na znak, że sekret listów zachować należy. Posągi jego szczególnie u wejścia do kościołów stawiało się, że bogów milczeniem szanować należy. [wróć]
112. Koryncki bożek – to jest szpieg, greckie przysłowie stąd wzięte, że mieszkańcy Koryntu w bliskości portu podsłuchiwali i podpatrywali, się dzieje, a wdając się w rozmowę z przybyłymi kupcami, dowiadywali się o celu i kierunku ich podróży, a potem powiadamiali o tym wszystkim piratów i zdobytym łupem z nimi się dzielili. [wróć]
113. Stosunek rozumu do namiętności, chociaż rzeczy umysłowych, niepodpadających pod zmysły i niedających się ważyć, zabawnie i dowcipnie wyraża tu wagą. [wróć]
114. Platon rozum mieści w głowie, gniew w sercu, a pożądliwość w niższych częściach ciała. [wróć]
115. W oryginale ad ravim, wyrażenie Plauta w kształcie przysłowia. [wróć]
116. Aluzja do słów Cycerona: rozum jest panem i królem wszystkiego: domina et regina omnium ratio. [wróć]
117. Platon – jeden z najsławniejszych mędrców greckich, rodem z Eginy, ur. 429 r. przed Chr., zrazu sofista i do tragicznego przeznaczony zawodu, potem uczeń i nieodstępny towarzysz Sokratesa, odbył liczne podróże, wróciwszy do Aten uczył w szkole zwanej Akademią od pięknego bliskiego gaju, należącego do bohatera Akademosa, niedaleko którego i sam Platon miał ogród; zmarł w Atenach. W licznych dziełach, przede wszystkim dialogach, wyłożył zasady swojego mistrza. [wróć]
118. W oryginale ad veroma, bo właśnie tak nazywała się maść, którą się namaszczali zapaśnicy. [wróć]
119. W oryginale wyraz gr. tragemata, znaczący u Greków to samo co u Rzymiam bellaria, przysmaki, cukry i łakocie. [wróć]
120. Aluzja do słów Horacego: nie będziesz obrany na króla wina: nec regna vini sortiere talis. Grecy bowiem głosowaniem wybierali gospodarza uczty i nazywali go symposiarchon; ich przykładem robili to samo Rzymianie i nazywali go rex, princeps, magister, arbiter bibendi. [wróć]
121. W oryginale philotesiis invitare, certare symporiforajs, to jest zapraszać, a raczej przepijać do kogo kielichami i kolejkę pić na wyścigi. Filotesia zwały się u Greków czary, puchary, kielichy, którymi na znak szacunku i przyjaźni pili czyjeś zdrowie, a przepiwszy do niego, podawali mu puchar napełniony winem, by wypił wzajemnie; wyraz zaś gr. symperifora znaczy właściwie obnoszenie na ucztach wina biesiadnikom z kolei, a potem i wszelką kolejkę, nie tylko picia ale mówienia i śpiewania. [wróć]
122. W oryginale ad myrtum canere, śpiewać z mirtem w ręku, to jest kolejno, na przemian, bo dawniej kto na ucztach chciał śpiewać, brał w ręce zazwyczaj mirtową różdżkę, a po ukończeniu śpiewu podawał ją drugiemu, który także po nim śpiewał, trzymając ją w ręku. Ja stosownie do naszego zwyczaju oddałem to poprzez: z pucharem w ręku. [wróć]
123. Mowa o Talesie z Miletu, Solonie z Aten, Chilonie ze Sparty, Pitaku z Mityleny, Biasie z Prienny, Perianderze z Koryntu, Kleobulu z Lindy, nazwani mędrcami, chociaż nie wiadomo przez kogo i kiedy. [wróć]