Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
28 osób interesuje się tą książką
Literacka sensacja w Korei, najlepiej sprzedająca się książka w Korei Południowej w 2023 roku.
Czy z serca można usunąć ból, niczym plamę z ubrania?
Magiczna opowieść o wyjątkowej pralni, która pewnej nocy rozkwitła na wzgórzu w miasteczku Marigold i o tym, jak jej tajemnicza właścicielka przywołuje swoje moce, by uzdrawiać dusze i urzeczywistniać marzenia. Jeden z pięciu największych koreańskich bestsellerów dla fanów „Zanim wystygnie kawa”, „Alchemika” i „Galerii Snów DallerGuta”.
Ji-eun, enigmatyczna kobieta o bladej karnacji i długich, kręconych, czarnych włosach, serwuje gościom pralni napar pocieszenia. Ci, którzy go piją, zwierzają się z tajemnic, którymi nigdy z nikim się nie dzielili, i proszą ją, aby wymazała ich bolesne wspomnienia, jakby wywabiała plamę z koszuli. Powieść przedstawia różne epizody z życia gości – dzieciństwo naznaczone biedą, porzucone marzenia, zdrady bliskich i rany spowodowane znęcaniem się w szkole.
Sama Ji-eun ma bolesną przeszłość. Będąc jeszcze dzieckiem, przypadkowo nadużywa swoich mocy, powodując zniknięcie całej jej rodziny. Uwięziona w wiecznym poczuciu winy, zmuszona jest przeżyć milion istnień, a jej przeznaczeniem jest nigdy się nie starzeć.
Gdy pięć rannych dusz z wioski znajduje pocieszenie w jej pralni, postanawiają odkryć przeszłość Ji-eun, aby ona również mogła uwolnić się od traumy i znaleźć spokój.
Jaką plamę ze swojej przeszłości poprosisz Ji-eun o usunięcie?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 240
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TYTUŁ ORYGINAŁU:
(Merigoldeu maeum setakso)
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik
Wydawczyni: Monika Rossiter
Redakcja: Adrian Kyć / Rytm pisania
Korekta: Katarzyna Kusojć
Projekt okładki i grafik: © Izabela Dudzik
Marigold Mind Laundry
Copyright © 2023 (Jungeun Yun)
Originally published by THEBOOKMAN
All rights reserved. No part of this book may be used or reproduced in any manner whatever without written permission except in the case of brief quotations embodied in critical articles or reviews.
Polish Translation Copyright © 2024 by Grupa Wydawnictwo Kobiece
Polish edition is published by arrangement with THEBOOKMAN through BC Agency, Seoul
Copyright © 2024 for the Polish edition by Mova an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © for the Polish translation by Dominika Chybowska-Jang, 2024
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie I
Białystok 2024
ISBN 978-83-8371-295-6
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk
A co, gdybyś mógł cofnąć wszystko to,czego żałujesz?Gdybyś potrafił pozbyć się bólu,który pod postacią rany wżarł się w twoje serce niczym plama?Czy to przyniosłoby ci szczęście?
Czy usunięcie tej jednej skazynaprawdę mogłoby cię uszczęśliwić?
Istnieje pewne miasteczko, w którym po wiośnie nadchodzi jesień, a zaraz po niej ponownie zjawia się wiosna. Gdyby zakręcić globusem rozmiaru piłki do gry, oczom ukaże się niewielka mieścina, wyglądająca na planie Ziemi jak ziarenko piasku. Znajduje się na tej planecie, ale nikt nie zdaje sobie z tego sprawy. Pełno tam tajemniczych kwiatów oraz drzew, a zamieszkują ją ludzie o niewyobrażalnej wręcz sile. Nie mają co prawda skrzydeł, lecz są piękni niczym elfy.
Dni upływające w tej krainie to czysta sielanka. Klimat pod niebem o barwie chłodnego błękitu nie jest ani przesadnie upalny, ani zimny. Jedzenia tam pod dostatkiem, śmiechom nie ma końca. Ludzie o ciepłych spojrzeniach i dobrych sercach żyją wspólnie, nie znając uczuć takich jak nienawiść, ból czy smutek. Nikt nie rani innych słowami, dlatego nieustannie panuje tam spokój.
Gdy nastaje noc, mieszkańcy o wspaniałych, będących promykiem nadziei w tym świecie zdolnościach tańczą w delikatnym blasku księżyca, a kiedy tylko wschodzi słońce, przeżywają kolejne dni z czułymi, olśniewającymi uśmiechami na twarzach, wypełniając tym samym okolice ciepłem. Nie ma tam miejsca na przeszywający skórę czy wprawiający ramiona w drżenie chłód.
Któregoś z tych dni w sercu pewnego mieszkańca nastaje upalne lato. Bez żadnej zapowiedzi.
– Halo, proszę się ocknąć! Czy wszystko w porządku?
– …sucho…
– Proszę? Nic nie słyszę.
– …wody…
– Ach, chce pani wody! Proszę bardzo.
Mężczyzna kroczy ścieżką ciągnącą się przez wszelkie zakamarki mieściny. Jako strażnik tej mieściny odpowiedzialny jest zarówno za poważne, jak i za bardziej błahe sprawy. Wymachując na przemian rękami, wydycha ciężko powietrze i podziwia naturę, kiedy dostrzega leżącą na poboczu kobietę. Nieznajoma o niezwykle bladej twarzy oraz długich czarnych włosach porusza wargami, jakby chciała coś powiedzieć, następnie upija kilka łyków wręczonej przez mężczyznę wody, po czym znów osuwa się delikatnie na ziemię. Nigdy wcześniej nie widział jej w tej okolicy. Gdy ona tylko upada, liście wzbijają się w powietrze i formują miękkie posłanie, podtrzymując ją.
– Hej, nie może pani tak tutaj leżeć! Gdzie pani mieszka? Zaprowadzę na miejsce!
Mężczyzna stoi niezręcznie tuż obok pozbawionej sił nieznajomej. Zmartwiwszy się, że trawa zostawi plamy na jej białej sukience, ostatecznie ściąga własne odzienie, przykrywa nim kobietę i siada obok.
„Nie może tak sobie tutaj spać… No, ale już trudno. Jak tylko się ocknie, będę musiał zapytać ją o adres i odprowadzić do domu. Tylko czemu czuję się nagle taki spokojny i śpiący? Dziwne…”
Siedzący na ziemi mężczyzna obejmuje ramionami kolana i nim się orientuje, zapada w sen.
– Przepraszam, gdzie jesteśmy?
Budzi go delikatne potrząśnięcie ramieniem, a gdy tylko unosi powieki, wbrew własnej woli zatapia się w niebieskich tęczówkach wpatrującej się w niego i czekającej na odpowiedź kobiety. W świetle jej oczy mają kolor głębokiego błękitu, który przywodzi na myśl taflę morza czy niebo, choć kiedy trzepocze tymi pięknymi, długimi rzęsami, zdają się brązowe. Oszołomiony tajemniczym spojrzeniem nieznajomej, z trudem odzyskuje świadomość i mówi:
– Cóż, to… miasteczko pełna wspaniałych mocy.
– Wspaniałych mocy? Roztacza się tu woń, z którą nigdy dotąd nie miałam do czynienia. Potrafię odczytać po zapachu energię danej przestrzeni… Tutaj pachnie dobrze, tak spokojnie. Z jakiegoś dziwnego powodu nie czuję się obco. Powietrze jest delikatne, podobnie wiatr. Atmosfera jest tak przyjemna, że chętnie bym tu zamieszkała, gdybym tylko mogła.
– W takim razie… może zamieszkamy razem?
Zaskoczony słowami, które bezmyślnie mu się wyrwały, gdy tonął w jej spojrzeniu, momentalnie zrywa się z miejsca. Na widok zmieszanego mężczyzny, czerwonego aż po same uszy, kobieta odpowiada, przywołując na twarz przepiękny uśmiech:
– Zgoda. Zamieszkajmy.
Miłość od pierwszego wejrzenia przeczy wszelkiej logice, ale para doczekuje się córki i wiedzie spokojne życie w wiosce pełnej wspaniałych mocy. Mieszkają szczęśliwie wraz z tymi, którzy mają tajemnicze umiejętności, ale nigdy nie wykorzystują ich w niecnych celach; w miejscu, gdzie nie zaskakuje to, że zaraz po wiośnie nadchodzi jesień.
Kobietę żyjącą tak, jakby miłość była jedynym, do czego jest zdolna, niespodziewanie ogarnia tak ogromna radość, że w jej sercu w jednej chwili pojawia się niepokój.
„Nie, to niemożliwe. Nikt z zewnątrz nie wie o istnieniu tego miasteczka. Żaden z mieszkańców poza mną nie ma pojęcia, czym jest niepokój…”
Potrząsa głową i odgania od siebie tę myśl.
Nawet w środku nocy, przy zgaszonych światłach, siła miłości unosi się w powietrzu, rozświetlając swym blaskiem i ogrzewając ciepłem dom. Każdej nocy przed snem kobieta wciąga w nozdrza zapach mieszkania, odnajduje spokój w panujących wokół harmonii i ciszy. Para, która z upływem lat stała się sobie tak bliska, że na ich twarzach maluje się niemalże identyczna łagodność, ma w zwyczaju zasypiać przy zapalonej małej lampce podczas rozmowy, trzymając się za ręce.
Włosy ukochanych przyprósza siwizna, a ich urocza córka, która do tej pory rosła zdrowo, staje u progu dorosłości. Z miną znacznie bardziej zmartwioną niż zazwyczaj kobieta oznajmia:
– Kochanie, nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać z naszą córką o drzemiącej w niej sile?
– Nie… To jeszcze nie czas.
– Jak to nie? W przyszłym roku będzie już dorosła. Musi zacząć się powoli uczyć, jak w razie potrzeby z niej korzystać, i poznać metody kontrolowania swoich umiejętności.
– Ona nawet nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że posiada jakiekolwiek moce. Tylko ją tym wszystkim wystraszymy.
– Masz rację, pewnie będzie w szoku.
– Wkrótce nadejdzie odpowiedni moment, wtedy o wszystkim jej powiemy.
– Dobrze, zróbmy, jak uważasz. Kiedy dowie się o swoich mocach, będziemy musieli zadbać, żeby przez pewien czas nie czytała żadnych książek zawierających opowieści z innych wiosek.
– Właśnie tak. Takie historie pełne są różnorakich emocji… Trzeba będzie uważać, by te wszystkie uczucia w żaden sposób nie połączyły się z jej siłą.
Kobietę, która do tej pory żyła w przekonaniu, że córka podobnie jak ona nie ma żadnych mocy, martwią ujawniające się z opóźnieniem oznaki. Tak naprawdę dostrzegała je już wcześniej, lecz wmawiała sobie, że jej dziecko jest po prostu nad wyraz empatyczne lub ma wyjątkowo silną wolę do działania. Jednak obdarzone bardzo wyraźnymi umiejętnościami osoby, które los wybiera do władania dobrą magią, muszą stawić czoła niezwykle trudnej próbie.
Jeśli nie uda im się uporać z wyzwaniem, nie będą w stanie właściwie korzystać ze swoich mocy i czeka je długa wędrówka, w trakcie której zostaną zmuszone na własną rękę znaleźć sposób na przynoszenie ukojenia zranionym sercom. Ci natomiast, którzy z powodzeniem sprostają próbie, osiągną pełnię swych sił i będą mogli żyć dalej jako światłe jednostki. Ich życie będzie piękne i przepełnione uznaniem, choć przy tym samotne i ociekające bólem. Im jaśniejszy bowiem blask, tym głębszy rzuca on cień, niczym strona księżyca skryta przed ludzkim wzrokiem.
Kobieta straciła przytomność w trakcie ucieczki przed nieuleczalnymi krzywdami, które zadano jej we własnym mieście, dzięki czemu trafiła do tej mieściny. Mieszkając tu, udało jej się zasklepić rany samą tylko miłością. Dlatego ma nadzieję, że również jej dziecko będzie wieść beztroskie życie w najpiękniejszej i najbardziej tajemniczej mieścinie na świecie. Jak nigdy niewiędnący kwiat; jak ktoś, komu ani razu nie dane było zaznać cierpienia.
Zaraz jednak przypomina sobie, że wiatr zawsze pozostaje wiatrem. Tym, którzy rozmawiają z jej córką, robi się lżej na sercu, a zdolność osiągania przez dziewczynkę wszystkiego, co sobie zamarzy, staje się wyraźniejsza. Zbliża się więc pora, kiedy dziecko będzie musiało opuścić miasteczko, by poznać całą gamę niespotykanych tu emocji i nauczyć się je kontrolować. Tylko nieliczni wybrańcy wyruszają w świat, aby za pomocą swych umiejętności i dobrej magii stać się dla ludzi światłem. Takie predyspozycje zazwyczaj dają o sobie znać już we wczesnym dzieciństwie, co pozwala wysłać dziecko do ośrodka szkoleniowego. Ich córka okazuje się jednak wyjątkowa – poznaje swoje moce dopiero w dorosłości.
– Och… więc ja też… mam dar?
Dziewczyna pogrążona do późna w lekturze wychodzi z pokoju, by napić się wody, a idąc z powrotem w stronę światła sączącego się przez szparę w uchylonych drzwiach, przypadkiem podsłuchuje rozmowę rodziców. Ogarnia ją tak silne zaskoczenie, że przystaje w miejscu. Jej serce z jakiegoś dziwnego powodu przyspiesza. Niby jakie moce w niej drzemią? Komu powinna pomóc swoją siłą? Czy i ona zmuszona będzie opuścić miasteczko, jak cała reszta obdarzona magicznymi zdolnościami? Jak wygląda świat, którego dotąd nie było jej dane ujrzeć? Niepokój i podekscytowanie ogarniają ją jednocześnie. Przywiera ciałem do ściany i wstrzymuje oddech, po czym nadstawia uszu.
– Ale czy w naszej wiosce zdarzył się mieszkaniec posiadający aż dwie umiejętności?
– Słyszałem, że w zeszłym stuleciu żył tu ktoś taki.
Kobieta nie odpowiada.
Dziewczyna wytęża słuch, starając się wyłapać coś z ich szeptów, kiedy w jednej chwili uginają się pod nią kolana. Chwytając się ściany, robi dwa kroki i z ledwością dopada krzesła. Już samo to, że ma dar, jest dostatecznie szokujące, ale aż dwa? Kręci jej się w głowie, czuje się zbita z tropu. Wygląda przez okno i zdaje sobie sprawę, że dzisiejszej nocy jest znacznie ciemniej i mroczniej niż zazwyczaj. Tej nocy zarówno księżyc, jak i gwiazdy skrywają przed nią swoje twarze. Brama oddzielająca miasteczko od świata zewnętrznego zostaje otwarta.
„Wszystko będzie dobrze. Nic się nie wydarzy. Naprawdę…”
Zbiera się w sobie i głęboko zaczerpnąwszy powietrza, zamyka oczy. Raz, dwa, trzy…
– Mamo, tato, nie odchodźcie. Nie zostawiajcie mnie samej. Błagam, wróćcie…
Dziewczyna z płaczem wyrywa się ze snu, w który na moment zapadła. Nawiedził ją koszmar o tornadzie porywającym jej najbliższych. Silny wiatr zabrał ze sobą ukochanych ludzi, oszczędzając jedynie ją. Pierwszy raz czuje coś takiego. Czyżby tym były właśnie „niepokój” i „strach”, o których czytała w sekrecie w tajemnych księgach znalezionych w bibliotece? Rodzice wspominali przed snem, że nie wolno jej zgłębiać historii z innych krain… Ciekawość sprawiła jednak, że wypożyczała zakazane lektury i zanurzała się w nich, gdy domownicy już spali. Tej nocy przeczytała akurat opowieść o próbie odnalezienia ukochanych wciągniętych przez magiczną czarną dziurę i rzuconych na skraj różnych epok.
Dziewczyna nie może się uspokoić i przez długi czas szlocha z dłonią przyciśniętą do rozszalałego serca. Dziwne. Na dźwięk tak silnego zawodzenia mama lub tata powinni już dawno do niej przybiec. Dlaczego więc jest cicho? Czyżby spali aż tak głęboko? A może to wszystko jest jedynie snem? Czemu nie czuje żadnego zapachu? Zaniepokojona rozgląda się wokół i przeciera oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Opuszcza powieki, znów je unosi i ponownie je trze.
Nieważne jednak, ile by to robiła, przed sobą nie widzi zupełnie nic. To sen. Bez wątpienia. Z pewnością nawiedził ją koszmar. Pora zamknąć oczy i wrócić do łóżka. Musi pogrążyć się w kolejnym śnie. Co za dziwna noc. Dziewczyna z całych sił zaciska powieki.
Wtedy też przypomina sobie ostatnie słowa, które dotarły do jej uszu, nim zmorzył ją sen, gdy jeszcze siedziała na krześle. Była przekonana, że to jedynie senna fantazja.
– Umiejętność współodczuwania smutku i leczenie zranionych serc to wspaniała zdolność, ale moc wprawiająca w życie wszelkie pragnienia… jest niezwykle niebezpieczną i potężną siłą.
– Czemu zdaliśmy sobie z tego sprawę dopiero teraz? Gdybyśmy wiedzieli wcześniej… Opanowanie na własną rękę wiedzy przekazywanej w ośrodku szkoleniowym będzie dla niej niezwykle ciężkie i frustrujące.
– Nie obwiniaj się. Co się stało, to się nie odstanie, wyrzuty sumienia nic tutaj nie pomogą. Przynajmniej teraz znamy już prawdę, więc pozostaje nam trwać przy niej i z całych sił ją wspierać.
– Masz rację. Ale przecież kiedy człowiek po raz pierwszy uświadamia sobie własne zdolności, wszystkie myśli i sny w jednej chwili się urzeczywistniają. Trzeba będzie uważać, by jej głowy nie zaprzątały żadne niebezpieczne rozważania. Jutro wieczorem zadbamy o spokojną atmosferę i wyjawimy jej prawdę.
– Tak właśnie zróbmy. Choć żeby rozbudzić w niej obie moce…
Dziewczyna pluje sobie w brodę, że zasnęła, nie podsłuchawszy do końca rozmowy. Powinna była wytrzymać, aż padnie reszta zdania. Nie, niepotrzebnie w ogóle poszła się napić. Trzeba było nie siedzieć do późna. Ani nie podsłuchiwać rodziców. Nie, w pierwszej kolejności nie powinna była czytać opowieści z innych krain. Ani w ogóle zapuszczać się do działu zakazanych ksiąg. Gdy długo o tym myśli, wszystkie żale przemieniają się w pędzącą w jej kierunku kulę śnieżną.
Ponownie unosi przymknięte do tej pory powieki, ale wcale nie śni. To jawa. Dosłowna tragedia. Została zupełnie sama, kiedy najbliżsi zniknęli właśnie z jej winy.
Ile by dała za szansę, żeby wrócić do momentu, którego tak żałuje. Czy wówczas zdołałaby podjąć inną decyzję? Czy naprawdę coś by to dało?
Nie, wspaniale byłoby mieć zdolność przewidywania złych rzeczy i zapobiegania im zawczasu. Czy w takiej sytuacji zdołałaby coś wskórać?
To nie może być prawda. Cały jej świat nie może tak po prostu w jednej chwili zniknąć. Tylko mrugnęła, a jej pełne światła życie po brzegi wypełniła nieprzenikniona ciemność.
To sen.
Bez wątpienia.
– To nie sen. To rzeczywistość.
Tyle że czasem – nie, właściwie bardzo często – jawa bywa okrutniejsza od snów.
Nieważne, jak często zamyka oczy i ponownie je otwiera, jak wiele razy na przemian zasypia i zrywa się z miejsca – wciąż jest sama. Brak wiedzy, jak korzystać z własnych umiejętności, sprawia, że dziewczyna traci najbliższych. Wierząc, że w jakiś sposób zdoła sprowadzić ich z powrotem, zapoznaje się z oferowanymi przez ośrodek szkoleniowy materiałami, wśród których natrafia na pewien fragment.
Zaraz po odkryciu własnych zdolności nie ma się jeszcze umiejętności ich kontroli, w związku z czym należy zachować szczególną ostrożność podczas snu. Zwłaszcza na wczesnym etapie szkolenia wielu uczniów potrafi urzeczywistniać swoje wizje. Myśli nawiedzające posiadacza mocy bezpośrednio przed snem mogą stać się prawdą, dlatego musi on uważać, by nie użyć ich przypadkiem w złym celu lub nie sprowadzić na siebie zagrożenia. Przed położeniem się spać konieczna jest medytacja oraz skupienie się na rzeczach przyjemnych.
Traci nadzieję. Nieważne, ile myśli poświęca rodzicom i jak często śni, by sprowadzić ich do domu, bo gdy otwiera oczy, dalej jest sama.
„Czy mama i tata nie zostali aby przeniesieni w czasie, podobnie jak w książce? Spotkamy się ponownie, nawet jeśli zajmie to całe tysiąclecia. Nie zestarzeję się, póki znów was nie ujrzę. Nawet gdybym musiała odrodzić się milion razy, w końcu zdołam was odnaleźć. Uda mi się. Sprowadzę was z powrotem”.
Niczym ktoś, kto przyparty do muru odnajduje w sobie nadprzyrodzoną siłę, o której wcześniej nie miał pojęcia, dziewczyna w chwilach desperacji i głębokiego smutku potrafi z siebie wykrzesać drzemiące w jej sercu wyjątkowe moce. Niedługo po tym, jak zdaje sobie sprawę z własnych zdolności, używa ich i pieczętuje samą siebie w czasie, by odrodzić się milion razy i doczekać kolejnych stuleci. Ignoruje wszelkie znaki ostrzegające ją przed niebezpiecznymi konsekwencjami. Czy istnieje bowiem coś groźniejszego od teraźniejszości pozbawionej tych, których się kocha? Nie zważając na przestrogi, że powinna wykorzystywać moce w dobrych celach, brnie przez czas w poszukiwaniu rodziny. Dziewczyna o policzkach zaróżowionych od przepełniającego ją życia i o uroczym uśmiechu nigdy nieschodzącym z ust straciła całą radość w wyniku niezliczonych narodzin i nieustającej wędrówki przez czas oraz kolejne krainy. Mimo to jakoś sobie radziła. Gdyby tylko zdołała odnaleźć najbliższych… Raz za razem powraca na ten świat i przemierza go, chwytając się różnych zajęć.
„Gdzieś tu jesteście. Proszę, pokażcie się w końcu… Błagam… Ile bym dała, żeby to wszystko okazało się snem”.
Nieważne, ile razy się odradza i jak desperacko kontynuuje poszukiwania, za nic nie udaje jej się trafić na najbliższych. Koniec końców doprowadza wyłącznie do tego, że sama nie może zaznać ani śmierci, ani szczęścia. Musi odnaleźć rodziców, by zatrzymać ciągłą reinkarnację i spokojnie dożyć starości. W pojedynkę nie potrafi czerpać radości z przyjemnych rzeczy, nie ma również swobody, by poddać się naturalnym procesom starzenia. Obiecuje sobie, że gdy tylko znajdzie najbliższych, będzie się z nimi zanosić śmiechem. Lekceważąc podstawową zasadę magii, która głosi, że mocy należy używać z intencją czynienia dobra, korzysta z nich wyłącznie z myślą o sobie.
Jednak z każdym kolejnym życiem głębokie czarne oczy dziewczyny wypełnia coraz większy smutek, a ona sama staje się osobą pozbawioną wyrazu, która nie jest w stanie zdobyć się ani na płacz, ani na śmiech. Dziewczę o przeraźliwie smutnym, pustym spojrzeniu nie jada, jak należy, i wcale się nie wysypia, przez co staje się coraz bardziej wychudzone.
Wychodzi z założenia, że rodzice zdołają rozpoznać ją, tylko jeśli będzie wyglądać tak samo jak w chwili rozstania, w związku z czym pozwala swemu życiu trwać, póki jej twarz nie zacznie się zmieniać. W niektórych stuleciach dożywa dwudziestki, czasem i trzydziestki. Kilka razy zdarza jej się nawet dobić czterdziestki, ale nigdy więcej. Boi się, że najbliżsi nie zdołają jej rozpoznać. Nie, tak naprawdę czuje lęk, że to jej własne wspomnienia zaczną blaknąć, przez co nie uda jej się ich dostrzec. Cała ta przeprawa jest niesłychanie wyczerpująca. Nieubłagany czas rwie są do przodu znacznie szybciej niż jej serce.
„To już ostatnie spośród miliona żyć. Czy nie byłoby wspaniale, gdyby ten dzień okazał się tylko snem?”
Ile by o tym nie myślała, nie ma pojęcia, czemu jej pragnienie nie chce się ziścić ani kiedy jej zdolności zaczną funkcjonować, jak należy. Nie ma nic trudniejszego niż uparte trzymanie się niewiadomej. Powinna była wziąć ze sobą podręczniki z ośrodka szkoleniowego i opuścić miasteczko.
Pierwszego dnia po kolejnych narodzinach, nie zdając sobie nawet sprawy, który to już raz, dziewczyna otwiera oczy i niespiesznie wstaje z łóżka, by zagotować wodę.
– No dalej, gotuj się. Bul, bul… Czemu to nie działa?
Przyzwyczajona do własnego mamrotania, prawą dłonią unosi pokrywkę, by napełnić wodą trzymany w drugiej czajnik. Jej marzenie o rozpoczynaniu każdego następnego życia w tym samym wieku i miejscu, z tą samą twarzą nieustannie się spełnia. W czym więc leży problem?
– A gdzie kubki? Chciałam przecież, żeby za każdym razem były w tym samym miejscu.
Unosi głowę i szuka na podwieszonej półce, następnie otwiera dolną szufladę i trochę w niej szpera, by ostatecznie dostrzec białe naczynie ustawione na regale tuż przed jej oczami. Tępo się w nie wpatruje. Od kiedy tu stoi…?
Czajnik z wrzącą wodą zaczyna piszczeć.
– Tęęę-sknięęę…
Wspomina tych, którzy byli u jej boku w poprzednich stuleciach. Gdy wyraża tęsknotę na głos, zaczyna odczuwać ją jeszcze mocniej. Tak naprawdę już dawno temu zaczęła mieć tego wszystkiego po dziurki w nosie. Jakim cudem inni potrafią mieć w sobie tyle ciepła, by obdarzyć nim kogoś, kto nie pozwala własnym emocjom swobodnie się objawić i żyje w niewiedzy, czym są radość i szczęście? Gdy tylko zaczynała przyzwyczajać się do otaczających ją ludzi, uciekała w popłochu, by jej obojętność nie zdążyła stać się dla nich ciężarem. W tej chwili przed oczami przelatują jej twarze tych, którzy dzielili się z nią ciepłem, nawet jeśli próbowali udawać, że wcale tego nie robią, i traktowali ją chłodno. Czasem miewała ochotę, by porzucić dalszą tułaczkę i zostać razem z nimi.
– Tylko czy na pewno na to zasługuję?
Zawsze, gdy rodziła się w niej chęć pozostania, dziewczyna w pośpiechu opuszczała ten świat.
To nie tak, że wiecznie towarzyszy jej smutek. Ma swoje ulubione rytuały. Znajduje przyjemność w spokojnym wysłuchiwaniu opowieści tych, którzy ją otaczają. Gdy poznaje historie innych, niebywała zdolność współodczuwania przenosi na nią ich ból, a kiedy emocje stygną, ona serwuje im herbatę, rozmówcy zaś obdarzają ją niespiesznym uśmiechem.
Lubi tę atmosferę, gdy zaczynają czuć się ze sobą komfortowo. Wysłuchiwanie smutnych, przygnębiających i frustrujących opowieści nie sprawia dziewczynie najmniejszych trudności. Spędziwszy na tym świecie znacznie więcej czasu niż ci ludzie, w naturalny sposób odkryła, że w życiu aż roi się od ciężkich chwil, w odróżnieniu od tych radosnych. Ich wewnętrzne rozterki są dla jej uszu jak muzyka.
Czerpie przyjemność z momentów, w których decydują, by już nie tłumić w sobie wspomnień w postaci gryzących plam na piersi. Dzieląc się z nią tymi historiami, uwalniają się od nich i pozwalają swym sercom się oczyścić. W dziewczynie, gdzieś głęboko, tli się nadzieja, że jeśli przyniesie ukojenie wielu osobom, któregoś dnia i ona zazna spokoju.
Tak naprawdę jest świadoma, że to zasługa jej zdolności. Boi się jednak w pełni z nich korzystać. Jest przerażona myślą, że znów mogłaby kogoś stracić. Czy miłość musi automatycznie wiązać się z lękiem przed utratą ukochanej osoby? Obserwując starzejących się przyjaciół, zaklęta w czasie dziewczyna, której nie dane jest doświadczyć przemijania, za każdym razem musi szykować się do odejścia. Nie jest to niestety łatwe.
Czy wśród tych osób nie było przypadkiem ukochanych bliskich, których tak zawzięcie szuka? Czy to możliwe, że nawet po tak długim czasie i przebrnięciu przez tyle kolejnych wcieleń wciąż obwinia się o błędy przeszłości, przez co nie potrafi dostrzec tego, co widoczne gołym okiem? Jak chociażby ten kubek.
Chwyta białe naczynie, w którym utkwiła wzrok, i nalewając do niego wody, oddaje się rozważaniom. Przecież wszystko opiera się na wyborach, w końcu napełnienie czajnika i zagotowanie wody to również kwestia woli. Tyle myśli kotłuje się w jej głowie… Może wreszcie nadszedł czas, by dać sobie spokój? Nie, jeszcze nie. Nie może tak myśleć.
Potrząsa głową, by przegonić ten pomysł. Dmucha na gorący płyn w kubku i popijając go, rozgląda się po domu. W każdym kolejnym życiu przenosi się w inną okolicę, ale rozkład mieszkania pozostaje bez zmian, nie jest jej obcy. Jeden pokój, salon i niewielka kuchnia, a to wszystko na powierzchni niespełna czterdziestu metrów kwadratowych. Jeśli chodzi o meble, ma jedynie łóżko, małą toaletkę, szafę, krzesło i stół. W przeszłości zdobiła swoje lokum wielkimi, ekstrawaganckimi przedmiotami, ale to tylko podsycało jej samotność.
W każdym życiu podejmowała się pracy, ale zamiast wydawać zarobione pieniądze, wciąż je odkładała. Jej majątek nieustannie się kumulował w przeciwieństwie do potrzeb, które malały wraz z kolejnymi wcieleniami. Lustrując wzrokiem znajomy układ mieszkania, powoli kieruje się do salonu i staje przed oknem.
– Pięknie.
Tym razem wybrała miasteczko Marigold, bo przypadła jej do gustu ta nazwa. Niczym aksamitka, ulubiony kwiat mamy. W dziewczynie rodzi się wewnętrzne poczucie bliskości z tym miejscem. Zajmuje najwyższy spośród domów w kolorze cegły zgromadzonych razem niczym posadzone w klombie kwiaty. Zdaje się, że od samego wejścia do alejki rozchodzi się tu zapach gotowanego ryżu. To okolica, gdzie słońce równie spokojnie wschodzi i żegna się z dniem. Wśród widzianych z okna budynków dostrzega kilka, z których okien bije żółte światło, a z kominów wydobywa się dym.
Dziewczyna stoi w bezruchu i obserwuje roztaczający się za oknem widok. Mieścina nie tętni może życiem, lecz subtelne ślady obecności innych dowodzą, że nie jest wyludniona. Z kubkiem w dłoni przesuwa drzwi i wychodzi na werandę. Pod gołymi stopami czuje zimne płytki.
Stojące plecami do wody dziewczę smaga wiatr. Zmierzcha. Gdy tylko obraca głowę w lewo, ma wrażenie, że nie może złapać tchu. Zachodzące słońce całą swą mocą barwi niebo czerwienią. Płonąca gwiazda niespiesznie zanurza się w morzu. Czyżby zachody były aż tak piękne?
Wzniesioną na szczycie góry mieścinę z dwóch stron otacza woda, a w przeciwnych kierunkach rozpościera się miasto. Dziewczyna zamyka oczy i bierze głęboki wdech. Czuje zapach morza. Kiedy podziwia krajobraz łączący ze sobą wielkomiejskie zabudowania, naturę i spokojną mieścinę, ogarnia ją poczucie samotności. Niespodziewanie zalewa się gorącymi łzami.
– Co się dzieje? Jakim cudem zachodzące słońce może aż tak urzekać? Widać na świecie zachowało się jeszcze trochę piękna.
Prędko ociera łzy, jakby się bała, że ktoś może ją zobaczyć, i bezmyślnie wlepia wzrok w spowity zmierzchem krajobraz. Wiatr dalej dmie. Woń kwiatów przemyka obok, na moment wdzierając się do jej nozdrzy. Gdy odgarnia rozwiane włosy, jej tęczówki również zabarwiają się na odcień zanikającego słońca.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej