Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poznajcie Prezesa i Kreskę, niezwykłe mruczące osobowości. Razem dokonują przełomowych odkryć, strzegą nocnych tajemnic, śnią o wędrówkach przez puste mieszkanie, prosto za drzwi, gdzie chowają się wszystkie opowieści. Szukają odpowiedzi na nie lada pytania: czy miseczka może uciekać? Ile stron ma świat? Dlaczego gwiazdy kłamią? Jak długo trzeba podróżować, żeby spotkać świt?
Bajki o dzielnym, nieco przemądrzałym Prezesie i strachliwej, lecz pełnej wdzięku Kresce przypomną czytelnikom małym i dużym, że każdy ma w sobie coś z filozofa i poszukiwacza przygód, a świat utkany jest z niespodzianek.
Dorośli odnajdą w kocich historiach piękną opowieść o kobiecie i mężczyźnie.
* * *
Prezes i Kreska. Jak koty tłumaczą sobie świat to jak dotąd najbardziej osobista książka Orbitowskiego. To proza wielowarstwowa, równie dobrze może być odczytywana jako opowieści o kobiecie i mężczyźnie, wzruszające bajki dla dzieci, jak i przypowieści filozoficzne.
Historie o swoich kotach, Prezesie i Kresce, Łukasz Orbitowski zadedykował synkowi. Ilustracje wykonał profesor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Janusz Orbitowski, ojciec autora.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 69
Dla Julka
Ryms! – wyrwało Prezesa ze snu. To Kreska weszła po krześle na biurko, wzięła głęboki oddech i zsunęła się z blatu. Wykonała półobrót w powietrzu i gruchnęła plecami o parkiet. Wstała, otrzepała się, łapy rozjechały się na boki.
— Co tam dzisiaj pięknego? — zagadnął Prezes, ale Kreska nie odpowiedziała, zaaferowana wdrapywaniem się na krzesło. Gdy dotarła na biurko, Prezes już tam czekał.
— Uczę się podskakiwać — odparła, nim znów gruchnęła o ziemię.
— To nie powinno wyglądać w ten sposób — wyjaśnił Prezes. — Popatrz tylko na mnie.
Wybił się wysoko w górę i z gracją wylądował na fotelu. Tam rozprostował pazurki, wyprężył grzbiet. W takich chwilach świat należał do niego.
— Spróbuj! — zachęcił. Kreska spróbowała, ale poszło jej tak jak poprzednio. Wyglądała na bardzo zadowoloną.
— Podskakiwanie nie na tym polega — zaznaczył Prezes.
Jej pyszczek przybrał wyraz głębokiego namysłu. Koty są stworzone do biegania i zamyślenia, ale najbardziej niezwykłe – jak Kreska – potrafią wykonywać te czynności jednocześnie.
— Czy my się różnimy, Prezesie? — zapytała. Popatrzyli na siebie.
— Oczywiście — odpowiedział. Wiedział, że koty różnią się między sobą dużo bardziej niż ludzie. — Jesteś kotką, a ja kotem. Ty jesteś czarna, a ja mam wiele kolorów.
Kreska zmrużyła oczy.
— Myślałam o tym, ale nie wiedziałam, o co chodzi. Wydawało mi się nawet, że jesteś burym kotem.
— Można to nazwać w ten sposób — przyznał.
— Więc może… — ciągnęła — czarne koty podskakują zupełnie inaczej niż bure, a nawet wielokolorowe.
— Więc spróbuj podskoczyć tak jak ja. Do góry! — poradził Prezes.
— Nie chcę. Wolę mieć czarne futerko. Nie wyobrażam sobie siebie z innym.
— To przecież nie jest na zawsze. — Polizał ją pieszczotliwie. — Jeśli ci się znudzi, podskoczysz po swojemu i znów będziesz tak czarna, jak może być tylko Kreska. — Ziewnął. — Może pójdziemy poleżeć? Wtedy wyśnisz odpowiedź.
Kreska nie chciała jednak spać. Zamartwiała się aż do nocy, wreszcie wylazła na biurko, próbując skoczyć, tak jak umiał tylko Prezes. Najtrudniejsze było lądowanie na czterech łapach. Udało się za trzecim razem i zaraz struchlała, pojmując ogrom własnego błędu: panowała ciemność nieprzenikniona nawet dla kocich oczu. Musiała poczekać do rana, żeby sprawdzić, czy jej futerko jest czarne, wielobarwne, czy jeszcze inne.
— Och, gdzie ja byłam, Prezesie!
Prezes podniósł głowę. Śnił i właśnie sam skądś przybył. Patrzył na Kreskę spod półprzymkniętych powiek i wywijał ogonem na znak, że nie da się zbyć byle jakim wytłumaczeniem.
— Właśnie się zbudziłem. Ty też — mruknął. Kreska uniosła uszy. Lewe bardziej, a prawe mniej.
— Byłam w kosmosie i chciałabym tam zamieszkać.
— Tylko śniłaś.
— Więc to musi być prawda! — spuentowała Kreska. Siedziała, szeroko rozstawiając przednie łapki i wyglądała najśliczniej na świecie. Prezes także usiadł. Poważny temat wymaga poważnej postawy.
— A dlaczego w kosmosie? — zapytał.
— Kosmos, musisz wiedzieć, jest jak wielka poduszka. Unosisz się, ale nie możesz upaść. A łapki i ogonek trzymasz dokładnie tak, jak masz ochotę.
Prezes przywołał w myślach wszystko, co wiedział o kosmosie.
— Kosmos jest bardzo duży, Kresko, i czarniejszy nawet od ciebie — powiedział wreszcie. — Panuje tam wieczny chłód i rzeczy, których istnienie my, koty, tylko przeczuwamy: rozpacz i samotność.
— Rozpacz i samotność — powtórzyła przerażona Kreska.
— Właśnie. Na pewno chciałabyś znaleźć się w takim miejscu?
— Bo kosmos to nie tylko wielka poduszka, ale wielkie głazy, a nawet planety. Słyszałam o jednej, na którą chciałabym polecieć. Nazywa się… — oczy jej błysnęły — nazywa się… planeta Kreska!
— Nigdy tam nie byłem — stropił się Prezes. Kreska pokiwała głową.
— Tam nikt nie rusza się zbyt szybko i nie próbuje cię brać na ręce. Cały czas świeci słońce, ziemia jest miękka jak kocyk, a zamiast drzew wyrastają miski. Nigdy nie pada deszcz i wszyscy są mniejsi ode mnie. Chciałabym tam polecieć i nigdy nie wracać.
— Ale…
— Poleciałbyś ze mną, prawda? Poleciałbyś? Chyba że istnieje inna planeta… — zasmuciła się — planeta Prezes!
Prezes rozejrzał się po mieszkaniu, a że drzwi były otwarte, wyszedł na balkon. Usiadł na stole. Kreska przycupnęła obok. Patrzyli w niebo.
— To ta najjaśniejsza — wskazał Prezes. Kreska otworzyła szeroko oczy.
— Chciałabym już tam być! Chciałabym być! — cieszyła się, aż spostrzegła, że Prezes jest jakiś nieswój.
— Widzisz, Kresko — miauknął — istnieją tysiące światów, ale my możemy być razem tylko w tym jednym, tutaj.
Długo rozważała jego słowa.
— A gniewałbyś się, gdybym poleciała tam tylko na chwilę? Wrócę tak szybko, że nie zdążymy się stęsknić.
— W takim razie, idź — odparł natychmiast Prezes.
I Kreska poszła, a Prezes został. Nie czekał długo. W drzwiach pojawił się znajomy kształt. Kreska rozsiadła się na dobre.
— Wróciłaś — powiedział Prezes.
— Nie pomyślałam, że jeśli polecę na swoją planetę, nie będę mogła już na nią spoglądać. A jeśli teraz nie widzę jej dokładnie, to boję się, że nie zobaczyłabym również ciebie. Wiesz, ja po prostu…
— Nie wiem — rzekł Prezes.
Kreska zmarszczyła pyszczek i odpowiedziała:
— Po prostu możemy siedzieć tutaj.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki