11,99 zł
Mia zaraz po ślubie dowiaduje się, że Theodoros Aeton ożenił się z nią dlatego, że jej dziadek podarował mu w zamian grecką wyspę. Ucieka jeszcze przed weselem. Gdy po kilku latach Theodoros odnajduje ją w Londynie, Mia sądzi, że chodzi mu o uzyskanie rozwodu. Jednak on prosi ją, żeby pojechali razem do Grecji i udawali przed jej umierającym dziadkiem, że znowu są razem. Mia przystaje na to, mimo że spodziewa się, jak trudna będzie dla niej codzienność z mężem. Ona bowiem wciąż go kocha, a dla niego to przecież tylko gra pozorów…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 151
Sharon Kendrick
Przedstawienie czas zacząć
Tłumaczenie:
Tomasz Krzyżanowski
Dopiero co wzięła prysznic, ale już kolejne kropelki potu spływały pomiędzy piersiami Mii. Było nieznośnie gorąco.
Przetarła dłonią twarz i wyjrzała przez okno. Niebo zasnuły szare chmury, z oddali dobiegł złowieszczy pomruk grzmotu. Taka pogoda kojarzyła jej się z Grecją. Mia niemal poczuła zapach kwitnącej cytryny i sosny. Złote słońce, morze i błękitne niebo… Jak zawsze odpędziła to wspomnienie, bo po co rozdrapywać stare rany?
Pukanie do drzwi sprawiło, że podskoczyła. Nie miewała gości. Poza pracą i wolontariatem w schronisku dla zwierząt trzymała otoczenie na dystans. Ludzie uważali ją za samotniczkę, by nie powiedzieć dziwaczkę. Nie miała nic przeciwko temu. Tak sobie radziła z codziennością i wspomnieniami, które uparcie nie chciały jej opuścić.
Pukanie rozległo się ponownie i choć kusiło ją, by je zignorować, sumienie jej na to nie pozwoliło. To mógł być nagły wypadek w hotelu, a ona – świeżo awansowana – powinna zareagować.
Powitalny uśmiech zamarł jej jednak na ustach, gdy zobaczyła, kto stoi za drzwiami, zagarniając każdą cząsteczkę otaczającej go przestrzeni.
Drogi, szary garnitur w żaden sposób nie maskował ukrytej pod nim muskulatury. Skóra miała odcień głębokiego złota, a oczy błyszczały. Nie dziwiło jej, dlaczego ludzie mówili, że przypomina greckiego boga.
Jej mąż.
Był nim tylko z nazwiska. A i nawet nie – już nie – ponieważ zawsze używała swojego panieńskiego. Niczego od niego nie chciała.
Theodoros Aeton.
Mężczyzna, którego tak bardzo kochała, dopóki jej nie zdradził i nie obrócił jej życia w ruinę.
Ściskając klamkę, poczuła zawroty głowy. A także inne niechciane emocje. Ból, złość i uraza. I oczywiście pożądanie. Zawsze pożądanie.
Nie widziała go od sześciu lat. Od wieczoru ich ślubu, kiedy jej świat się zawalił. Miała na sobie wtedy gładką, białą suknię, w której wyglądała grubo. To matka uparła się na tę suknię, ponoć supermodną.
Mia pamiętała falbaniastą niebieską podwiązkę i białe jedwabne pończochy, które wbijały się w jej uda, ale wtedy się tym nie przejmowała. Z niecierpliwością czekała na moment, w którym Theo powoli zdejmie je zębami, tak jak obiecał to poprzedniej nocy. Składał też wiele innych obietnic. Z perspektywy czasu jego słowa okazały się czystą manipulacją, ale w tamtym momencie łaknęła ich jak kania dżdżu – naiwna i łatwowierna.
Chciała zamknąć mu drzwi przed nosem, ale byłoby to tchórzliwe i niedojrzałe. A ona tak nie postępowała. Już nie.
Żałowała, że ma na sobie stare dżinsy i pogniecioną koszulkę, że nie jest o kilka kilogramów szczuplejsza. Wiele by chciała zmienić, ale ponieważ nie było na to szans w ciągu najbliższych kilku minut, więc lepiej mieć to już za sobą. I czy nie było tak, że od dawna oczekiwała jakiegoś kontaktu ze strony Theo, nawet jeśli się tego bała? Jakiegoś domknięcia, najpewniej żądania rozwodu.
– Theo! A to ci niespodzianka. – Uśmiechnęła się promiennie. – Muszę przyznać, że jesteś ostatnią osobą, którą spodziewałam się dziś zobaczyć.
– No ale jestem – powiedział cicho.
– Tak, jesteś – powtórzyła, a serce waliło jej jak oszalałe.
Przyjrzała mu się uważniej i nagle dostrzegła w nim zmianę. Wyglądał inaczej. Prawie… groźnie. Jego oszałamiająco przystojne rysy wydawały się pokryte warstwą lodu, co sprawiało, że wydawał się chłodny i niebezpieczny.
– Nie zaprosisz mnie do środka? – zapytał kpiąco. – A może jesteś tak oszołomiona moim widokiem, że nie potrafisz trzeźwo myśleć?
Zirytowana, Mia uchyliła drzwi, każdym gestem okazując niechęć.
– Nie tak bym to nazwała, Theo, ale skoro już przyjechałeś, to wejdź.
Odsunęła się tak daleko, jak mogła, by nie poczuć jego bliskości.
Jesteś kłamczuchą, wyzywała się w myślach. Chcesz być blisko niego. Chcesz, żeby przyciągnął cię do siebie i wycisnął z twoich płuc cały oddech. Chcesz przypomnieć sobie, jak to jest być w jego ramionach.
– Dlaczego mnie nie uprzedziłeś, że przyjdziesz, Theo?
Zamykając za sobą drzwi, Theodoros Aeton potrzebował chwili, zanim odpowiedział, i to nie tylko dlatego, że zawsze ostrożnie dobierał słowa. Był, w nietypowy dla siebie sposób, zdezorientowany. Spodziewał się, że nie poczuje nic, gdy znów ją zobaczy. Chciał nic nie czuć – ponieważ mężczyzna, który pozwala sobie na uczucia, ryzykuje obnażeniem, a ona już raz go zraniła.
Wciąż chował głęboko w sobie resztki gniewu, ale też gorycz gorzką jak cebulki hiacyntu, które wielu jego rodaków, o dziwo, przechowywało dla przyjemności. Mia zniszczyła jego marzenia i uświadomiła mu, że może polegać tylko na swoim cynizmie. To właśnie po ten cynizm sięgnął teraz, przyglądając się z zaciekawieniem, jak bardzo się zmieniła.
Fizycznie prawie w ogóle. Kształty miała zmysłowe jak zawsze, a krągłość bioder i piersi wciąż działała na jego zmysły jak syreni śpiew. Drobnej postury, w niczym nie przypominała swojej wyniosłej angielskiej matki, supermodelki – gęste kasztanowe włosy były jedyną rzeczą, którą zdawała się po niej odziedziczyć. Ale włosy jej matki były gładkie i miedziane, a Mia miała burzę loków, zwiniętych teraz na czubku głowy, z wilgotnymi kosmykami dyndającymi obok zarumienionych policzków. Jej dumne rysy wskazywały na greckie korzenie – podobnie jak ciemne rzęsy, które otaczały skośne niebieskie oczy, i złocisto-oliwkowa skóra. Nie zwrócił uwagi na jej stare dżinsy i pomiętą koszulkę, ale z pewnością jej niedbały wygląd sugerował, że nie spodziewała się nikogo innego. Jakiegoś bezimiennego mężczyzny, którego byłby zmuszony chwycić za kark i wyrzucić za drzwi. Usta Thea stwardniały. Nie wiedział, dlaczego miałoby mu to sprawić przyjemność, ale tak właśnie było.
Omiótł wzrokiem ciasne pomieszczenie. Zdumiały go warunki, w jakich mieszkała. Spojrzał na wąskie łóżko i proste meble, które przywodziły na myśl szpital. Kto by pomyślał, że Mia będzie się gnieździć w ciasnym pokoju z widokiem na schody przeciwpożarowe?
– Zawsze lubiłem niespodzianki – powiedział ze sztucznym uśmiechem.
Jak często zastanawiał się, jak zareaguje, gdy znów go zobaczy? Czy wyobrażał sobie, że jej rysy złagodnieją na znak tęsknoty lub żalu? Ale nic takiego nie nastąpiło. Była tylko ostrożność i ledwo skrywana wrogość. Utwierdziło go to w przekonaniu, że ich związek był porażką i im szybciej się od niej uwolni, tym lepiej.
– Jak mnie znalazłeś? – spytała za zaciekawieniem.
Tani T-shirt przylgnął do jej piersi, a Theo poczuł, jak zasycha mu w gardle, gdy jego uwagę mimowolnie przykuł jej obfity biust. Piersi, które drwiły z niego, przypominając, że postawił ją na tym przeklętym piedestale, upierając się, że nie będą uprawiać prawdziwego seksu, dopóki nie zostanie jego żoną. Jakim był głupcem! Dlaczego po prostu nie zaciągnął jej do łóżka, kiedy miał okazję?
– Zdobywanie informacji nie nastręcza mi trudności – poinformował ją chłodno. – Zapłaciłem komuś, żeby cię znalazł.
– Prywatny detektyw! – Jej brwi uniosły się, by zaraz zniknąć w masie kasztanowych loków. – Mam być pod wrażeniem?
Wzruszył ramionami.
– Musisz wrócić do Grecji, Mio – postanowił przejść do rzeczy. – Twój dziadek jest chory.
Dostrzegł, jak zaciska usta. Jej wielkie oczy w kolorze Morza Egejskiego w wiosenny dzień nagle pociemniały.
– Jak ciężko? – wyszeptała.
– Co mam ci powiedzieć? Że prawie osiemdziesięcioletni mężczyzna jest zdrowy jak rydz? Wiedziałabyś więcej o jego stanie zdrowia, gdybyś się z nim od czasu do czasu kontaktowała!
– To nie takie proste – zaprotestowała. – Dobrze o tym wiesz, Theo. Skreślił mnie ze swojego życia i powiedział, że nie chce mnie więcej widzieć! I za każdym razem, gdy próbowałam się z nim skontaktować, byłam odrzucana.
– Jest dumny. Ucieczka w noc poślubną wywołała skandal w okolicy. A wiesz, jak bardzo nie lubi skandali.
– Nie chcę rozmawiać o tamtej nocy – warknęła.
– To dobrze, bo ja też nie. – Theo poczuł, jak jego szczęka się zaciska, gdy przypomniał sobie, że nie jest tu z powodu przeszłości.
Wyświadczał tylko przysługę staruszkowi, który nawet nie wiedział, że jej potrzebuje. Człowiekowi, któremu zawdzięczał wszystko. A jeśli oznaczało to konieczność spotkania się z kobietą, której wspomnienie wolałby wymazać z pamięci, to niech tak będzie.
– Musisz się z nim zobaczyć – powtórzył. – I to szybko.
– Czy on… umiera? – Spojrzenie, które na niego skierowała, było tak żałosne, że Theo poczuł ucisk w sercu i po cichu przeklął ją również za to.
– Tak, umiera – powiedział. – Będziesz zszokowana, gdy znów go zobaczysz.
– A czy… pytał o mnie?
Theo zastanawiał się, jak zareagowałaby, gdyby powiedział jej prawdę. Zacisnął usta.
– Musi się z tobą zobaczyć. – Rozejrzał się po pokoju. – Jak szybko możesz się spakować?
Jego pytanie przypomniało Mii, jak bardzo różniły się ich światy. Zawsze tak było – po prostu wtedy nie była w stanie tego dostrzec. A może nie chciała. Była w nim zakochana, a to zniekształciło jej sposób postrzegania rzeczywistości.
Od czasu ich rozstania powstrzymywała się od śledzenia go w internecie, ponieważ była to prosta droga do szaleństwa. Pewnego razu jednak, gdy sprzątała hotelowy pokój, znalazła jakąś biznesową gazetę, której okładkę zdobił wizerunek jej męża. Przeczytała w niej, jak wielki sukces odniósł. Był menedżerem wielkiego funduszu hedgingowego. Nie do końca wiedziała, co to oznacza, ale sądząc po jego licznych aktywach, było to świetnie płatne zajęcie.
Ale nawet gdyby nie wiedziała, jak bardzo był bogaty, mogłaby to stwierdzić, patrząc na niego. Emanowało z niego poczucie władzy. Ale czy nie doszedł do tego wszystkiego na jej plecach? Nie zamierzała jednak teraz podejmować tego tematu.
– Nie mogę tak po prostu pojechać do Grecji – zaprotestowała. – Mam robotę. Pracuję w hotelu Granchester.
– Wiem. Mój detektyw nie musiał się zbytnio napracować, żeby to odkryć.
Mia zastanawiała się, co jeszcze odkrył detektyw. Że prowadziła prostą, wręcz zakonną egzystencję? Że jej horyzonty były wąskie w porównaniu do szerokiego świata, w którym niewątpliwie żył Theo? Czy był zaskoczony, gdy odkrył, jak skromnie żyła? Czy ulżyło mu, że nie musi znosić małżeństwa z rozsądku?
Usłyszała kolejny grzmot i otarła dłonią spocony dekolt.
– Nikt nie jest niezastąpiony, Mio. Nawet ty – przerwał jej. – Weź urlop.
Niegdyś poddałaby się jego woli i byłaby z tego zadowolona, ponieważ Theo był mężczyzną, który wydawał się mieć odpowiedzi na każde pytanie, podczas gdy ona wątpiła w siebie przez cały czas. Ale nie była już tą osobą. Nie miała ochoty zawsze stawiać czyjąś ocenę ponad własną.
Pomyślała o swoim dziadku, którego dom zawsze stanowił jasną oazę podczas kilku tygodni wakacji, kiedy mogła go odwiedzać. Człowieku, którego uwielbiała, pomimo całego jadu, jaki wlewała jej do ucha matka. Ale dziadek usunął ją ze swojego życia tak bezwzględnie, jakby nic dla niego nie znaczyła. Czuła się tym bardzo zraniona…
Dużo czasu zajęło jej uświadomienie sobie, jak bardzo tęskniła za dziadkiem i jak bardzo żałowała powstałej między nimi przepaści. Bez względu na to, co się stało, wciąż go kochała. Niezwykle trudno zabić miłość. Jeśli dziadek był chory i chciał się z nią spotkać, to musiała do niego pojechać.
– Oczywiście, że pojadę. Zrobię wszystko, co w mojej mocy – powiedziała. – Porozmawiam z szefową i załatwię urlop. Przylecę do Aten pierwszym dostępnym lotem.
– Och! – Pstryknął palcami w powietrzu, jakby odganiał uciążliwą muchę. – Nie musisz się martwić o transport, Mio. Mój samolot będzie do twojej dyspozycji.
– Twój samolot? – Mia nie mogła ukryć niedowierzania w głosie ani pogodzić się z tak bezwstydnym symbolem bogactwa u mężczyzny, który po raz pierwszy zwrócił uwagę jej dziadka, gdy został przyłapany na kradzieży jajek.
– Czasy się zmieniają, prawda? – powiedział. – A może nadal myślisz o mnie jako o człowieku, który kradnie wszystko, co mu w rękę wpadnie, zouzouri mou?
– W ogóle o tobie nie myślę – odparła szybko.
Otworzyła okno, chcąc oczyścić duszną atmosferę panującą w pokoju, ale powietrze pozostało tak samo nieruchome jak wcześniej. Mia mogła myśleć tylko o tym, jak dokładnie wczytał się w jej myśli. Przypomniało jej to, jak dobrze Theodoros Aeton kiedyś ją znał, ponieważ, głupia i ufna, otworzyła się przed nim. Od dawna już nie chciała, by ktokolwiek ją znał lub mógł ją skrzywdzić. Przyzwyczaiła się do swojego nowego życia i statusu singielki. Czasami czuła się samotna, ale nigdy nie było to bolesne. Odkryła, że zwierzęta kochają bardziej niż ludzie. I czyż w ten sposób życie nie było łatwiejsze?
– Wolałabym polecieć sama – oznajmiła dumnie.
Jego uśmiech był twardy. Niemal… wilczy. I niestety sprawił, że jej spocony kręgosłup zaczął drżeć.
– Nie wątpię – powiedział. – Ale nie ma wiele czasu, sugeruję więc, żebyś zaakceptowała moją ofertę przelotu i zakwaterowania.
– Zakwaterowania? – Spojrzała na niego osłupiała. – Miałabym zatrzymać się u ciebie? Wolałabym zostać z dziadkiem.
– Jego dom to nie miejsce dla gości – poinformował ją. – A ja nie mieszkam znowu tak daleko od niego.
Mia przełknęła ślinę. Oczywiście, że nie. Ci dwaj mężczyźni często wydawali się zrodzeni z jednego korzenia. Czasami myślała, że jej dziadek wolał młodego mężczyznę, którego był mentorem, od niej – zrodzonej z jego krwi. Może zresztą nic w tym dziwnego? Theo był podrzutkiem, czystą kartą do zapisania, podczas gdy ona zawsze miała być skażona swoim dziedzictwem. Córka syna, który go zawiódł, i narcystycznej kobiety, której ów syn nigdy nie powinien był poślubić. To, że była niewinnym dzieckiem w toksycznym małżeństwie, wydawało się nie mieć znaczenia dla jej dziadka. Dużo czasu zajęło Mii uświadomienie sobie, że przypominała mu grzechy swoich rodziców.
Ale Theo nie przestawał przeszywać jej swoim mrocznym spojrzeniem, a w jej głowie nagle zaczęły się kłębić erotyczne wizje.
– Chyba postradałeś zmysły, jeśli myślisz, że zamieszkam z tobą – warknęła.
– Czemu nie? Chyba nie sądzisz, że będę cię przekonywał do skonsumowania naszego małżeństwa, Mio? – zadrwił. – Nie musisz się martwić. Moja posiadłość jest na tyle duża, że się w ogóle nie spotkamy, chyba że będziemy chcieli.
– Co się nigdy nie wydarzy!
– Alternatywą jest znalezienie jakiegoś dusznego pokoju w Atenach i poleganie na taksówkach. Totalna strata czasu i pieniędzy, których najwyraźniej nie masz w nadmiarze, z tego co widzę. – Omiótł spojrzeniem ciasny pokój, jakby na potwierdzenie swoich słów, po czym niecierpliwie spojrzał na złoty zegarek, który pysznił się na jego owłosionym nadgarstku. – Bądź poważna. Za czterdzieści minut mam spotkanie i nie zamierzam tu przebywać ani chwili dłużej, niż to konieczne. Masz moją ofertę, wybór należy do ciebie.
Mia zacisnęła dłonie w pięści. Powinna go nienawidzić. Nienawidziła go. Gdyby tylko jej głupie ciało przestało reagować na niego w ten paraliżujący sposób. Jej biedne, wygłodzone ciało, któremu ten mężczyzna obiecał tyle przyjemności tylko po to, by porzucić je za pięć dwunasta.
A teraz bez żadnego wysiłku na nowo rozpalił w niej pożądanie, sprawiając, że zdała sobie sprawę, czego brakowało jej przez te wszystkie długie, ponure lata. Inni mężczyźni jej nie pobudzali, ale Theo zawsze potrafił sprawić, że oblewała ją fala pożądania. Czy widział, że pod pogniecioną koszulką jej sutki stają się twarde? Szybko skrzyżowała ramiona na piersiach. Czy w ogóle powinna myśleć o takich rzeczach, skoro jej dziadek jest tak ciężko chory?
Mimo że wciąż była dziewicą, zdawała sobie sprawę ze znaczenia seksu i z jego wysokiej ceny. I nie miała już złudzeń. Niektóre kręgi społeczne nie wyszły ze średniowiecza i małżeństwo wciąż było traktowane przez nie jako handel wymienny. To właśnie przydarzyło się jej. Możesz mieć telefon komórkowy i samochód, możesz nosić minispódniczkę z błyszczącymi butami i wejść do restauracji sama, a nikt nie mrugnie okiem. Ale pod tą iluzją nowoczesności jej sytuacja była jak sprzed wieków. Dziadek sprzedał ją mężczyźnie stojącemu przed nią, dorzucając do niej cenny kawałek ziemi. W zamian miał na wyłączność usługi geniusza biznesu… Dojrzałe, niewinne ciało wymienione na metaforyczny worek złota. I nikt jej o tym nie powiedział, dopóki nie było za późno.
Przełknęła gorycz. Nie będzie robić scen ani wynajmować jakiejś brudnej klitki kilometry od ekskluzywnej rezydencji dziadka. Przyjmie ofertę, ale będzie się trzymać z daleka od mężczyzny, którego obrączkę wrzuciła głęboko w wody Morza Jońskiego i patrzyła, jak znika bez śladu. To było najważniejsze. Musiała trzymać się z dala od greckiego miliardera i wszystkich pokus, które ze sobą niósł.
– W takim razie dziękuję. Porozmawiam z moją szefową, jak tylko sobie pójdziesz. – Skierowała wzrok w stronę drzwi. – I dowiem się, jak szybko mogę wyjechać.
Wyciągnął z kieszeni małą wizytówkę i pióro, a ona patrzyła, jak bazgrze coś na odwrocie. Przypomniała sobie, że do czternastego roku życia nie potrafił się nawet podpisać. Kto by pomyślał, że ten nastoletni analfabeta i wysoki mężczyzną w garniturze szytym na miarę i ze złotym piórem to jedna i ta sama osoba?
– Daj mi znać, kiedy będziesz mogła wyjechać. Moja asystentka wszystko załatwi. Zobaczymy się w samolocie. To mój prywatny numer – poinformował ją, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.
– Przypuszczam, że są kobiety, które zapłaciłyby fortunę za ten numer? – wypaliła, zanim zdążyła się powstrzymać. Nie wiedziała, co ją do tego skłoniło. Może ciekawość? Próba odkrycia, czy w jego greckiej posiadłości spotka jego kochankę?
– Zdziwiłabyś się – powiedział po chwili niezręcznego milczenia – jak wytrwałe potrafią być kobiety.
Mia wiedziała, że może winić tylko siebie za zazdrość, która ją przeszyła.
Wzięła od niego wizytówkę. Dotyk jego palców na jej własnych był ledwo wyczuwalny, ale i tak było to jak igranie z ogniem. Poczuła, że cała mięknie, a zmysłowe wspomnienia powracają z bezwzględną dosłownością.
Theo, rozebrany do pasa i rąbiący kłody, z kroplami potu błyszczącymi na skórze jak diamenty, gdy wymachiwał siekierą w powietrzu. Palce Thea błądzące pod koronką jej stanika, ugniatające jej piersi, aż zaczynała jęczeć z rozkoszy. I Theo całujący ją namiętnie w świetle księżyca, trzymający mocno i mówiący jej, że zawsze będzie ją szanował.
Ale te słowa nic nie znaczyły. Każde z nich rozpadało się w pył, gdy tylko wydobywało się z jego ust.
Później dowiedziała się, że przed nią były inne kobiety. Kobiety, z którymi uprawiał seks, w przeciwieństwie do niej. A ją tylko kusił i drażnił, sprawiając, że pragnęła go tak bardzo, że nie mogła trzeźwo myśleć. Później zdała sobie sprawę, że robił to, by ją kontrolować. I to zadziałało, prawda? Zadziałało aż za dobrze.
Musiała być ostrożna. Więcej niż ostrożna.
Posłała mu więc uśmiech, jakim mogłaby obdarzyć zdenerwowaną nową pokojówkę pierwszego dnia w hotelu Granchester. Przyjazny, ale chłodny. Jakby jej puls nie walił jak szalony. Jakby żołądek nie był zawiązany w supeł.
– Doceniam, że przyszedłeś mi o tym powiedzieć i że zaoferowałeś pomoc, ale naprawdę muszę się przebrać.
– Wychodzisz? – zapytał.
– Tak.
– Z mężczyzną?
Mia zastanawiała się, jak zareagowałby, gdyby wiedział, że jedynym „mężczyzną” w jej życiu był Rusty ze schroniska – brzydki mały kundel z długim ogonem.
– To naprawdę nie twoja sprawa, prawda? – zapytała grzecznie.
– Lepiej weź parasol. – Spojrzał najpierw za okno, a potem z powrotem na nią. – Inaczej wrócisz całkiem mokra.
Mia zarumieniła się na tę seksualną sugestię, mając nadzieję, że nie zauważył jej reakcji. Gdy drzwi się za nim zamknęły, pokój nagle rozświetliła jasna błyskawica, a w powietrzu rozległ się grzmot. Z potem wciąż ściekającym między piersiami, Mia patrzyła w okno, za którym rozpętała się długo oczekiwana burza.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tytuł oryginału: Innocent Maid for the Greek
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2023
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2023 by Sharon Kendrick
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-8342-481-1
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek