Rozpal wiarę, a będą działy się cuda - Marcin Zieliński - ebook + audiobook

Rozpal wiarę, a będą działy się cuda ebook i audiobook

Marcin Zieliński

4,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Modlitwa o uzdrowienie nie jest skomplikowana. Jeśli tylko zdasz sobie sprawę z tego, kim jesteś w Chrystusie, staniesz w Jego autorytecie i wypowiesz choćby jedno zdanie – będą działy się cuda. Możesz być pewny, że ta książka zmobilizuje cię do modlitwy. Nie czekaj! Módl się z wiarą!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 164

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 18 min

Lektor: Marcin Zieliński
Oceny
4,8 (88 ocen)
73
11
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Zizou1974

Nie oderwiesz się od lektury

wiara czyni cuda!!!
00
RafalPopiolek

Nie oderwiesz się od lektury

Inspirujące!
00
edudek23

Nie oderwiesz się od lektury

Fantastyczna książka, poruszająca, wzruszająca i rozpalająca wiarę w Boga.
00
wiola19831

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja. Wstań z kanapy i idź po ... wodzie.
00
mini8miki

Nie oderwiesz się od lektury

Książkę czyta się dobrze. Wiara została rozpalona. Oby takich treści było więcej w tym serwisie. Zabieram się za czytanie następnej książki Marcina Zielińskiego. Dziękuję Ci Marcinie!
00

Popularność




Ta książ­ka jest ta­nia.

KU­PUJ LE­GAL­NIE.

NIE KO­PIUJ!

Mar­cin Zie­liń­ski

ROZ­PAL WIA­RĘ,

a będą dzia­ły się cuda

Ni­hil ob­stat:L.dz. 2017/01/NO/P

Za po­zwo­le­niem

Prze­ło­żo­ne­go Pro­win­cji Wiel­ko­pol­sko-Ma­zo­wiec­kiej

To­wa­rzy­stwa Je­zu­so­we­go – o. To­ma­sza Ort­man­na SJ

War­sza­wa, 2 stycz­nia 2017 r.

Książ­ka nie za­wie­ra błę­dów teo­lo­gicz­nych

Re­dak­cja

Jo­an­na Sztau­dyn­ger

Ko­rek­ta

Anna La­soń-Zy­ga­dle­wicz

Pro­jekt gra­ficz­ny i skład

Bo­gu­mi­ła Dzie­dzic

© by Moc­ni w Du­chu

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne

Łódź 2017

ISBN 978-83-65469-16-8

Moc­ni w Du­chu – Cen­trum

90-058 Łódź, ul. Sien­kie­wi­cza 60

tel. 42 288 11 53

moc­ni.cen­trum@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl

Za­mó­wie­nia

tel. 42 288 11 57, 797 907 257

moc­ni.wy­daw­nic­two@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl/sklep

Wy­da­nie dru­gie

Książ­kę tę chciał­bym de­dy­ko­wać wszyst­kim,

któ­rzy od sa­me­go po­cząt­ku mo­jej dro­gi z Bo­giem

byli i są dla mnie nie­ustan­nym wspar­ciem.

Dzię­ku­ję księ­dzu Mar­ci­no­wi Bo­rząd­ko­wi, któ­ry po­ka­zał mi ży­we­go Je­zu­sa. To dzię­ki jego ser­cu za­pa­lo­ne­mu mi­ło­ścią i pa­sją do Boga – za­pra­gną­łem żyć w spo­sób, w jaki dzi­siaj żyję. Za­wszę będę mu wdzięcz­ny za nie­ustan­ne wspar­cie, czas i roz­mo­wy, któ­re były dla mnie nie­oce­nio­ne w tych pierw­szych, naj­trud­niej­szych la­tach wal­ki o Boże obiet­ni­ce w moim ży­ciu.

Dzię­ku­ję księ­dzu pro­bosz­czo­wi Ja­no­wi Ra­wie za to, że przy­gar­nął mnie i na­szą wspól­no­tę pod swo­je skrzy­dła w mo­men­cie, kie­dy nikt nas nie chciał i by­li­śmy po­zo­sta­wie­ni sami so­bie. Dzię­ku­ję, że ob­da­rzył mnie za­ufa­niem i do­strzegł cha­ry­zmat, któ­ry mo­głem i mogę roz­wi­jać pod jego opie­ką.

Dzię­ku­ję mo­jej wspól­no­cie „Głos Pana” ze Skier­nie­wic – za obec­ność i mo­dli­twę. Wiem, że bez Was nie był­bym dziś w miej­scu, w któ­rym je­stem. Dzię­ku­ję każ­de­mu z Was z osob­na, a szcze­gól­nie mo­je­mu przy­ja­cie­lo­wi Mar­ci­no­wi Wa­si­lew­skie­mu, z któ­rym od sa­me­go po­cząt­ku z de­ter­mi­na­cją i po­świę­ce­niem wal­czy­li­śmy w mo­dli­twie o to wiel­kie Boże dzie­ło, któ­re pra­wie nie było do­strze­gal­ne, a dziś jest bło­go­sła­wień­stwem dla Ko­ścio­ła nie tyl­ko w Pol­sce, ale i za gra­ni­cą. Dzię­ki, że nie mu­sia­łem prze­cho­dzić przez to sam!

Na koń­cu chcę po­dzię­ko­wać moim ko­cha­nym ro­dzi­com i sio­strze za ich wspar­cie, któ­re nie­ustan­nie od­czu­wam. Mieć dom, w któ­rym mo­żesz od­po­cząć po tru­dach po­słu­gi i ewan­ge­li­za­cji, bę­dąc przy tym du­cho­wo ro­zu­mia­nym, to dla mnie nie­sa­mo­wi­cie waż­ne. Bar­dzo Wam dzię­ku­ję!

To dla mnie za­szczyt, by móc na­pi­sać kil­ka zdań w pierw­szej książ­ce Mar­ci­na Zie­liń­skie­go. Wie­rzę, że jest ona pierw­szą z wie­lu, któ­re wyda! Od wie­lu lat ob­ser­wu­ję du­cho­wy roz­wój Mar­ci­na i jego wej­ście w pro­ro­cze prze­zna­cze­nie dla jego ży­cia. Otrzy­mał on sło­wo od Pana, w któ­re głę­bo­ko uwie­rzył i ze wszyst­kich sił biegł za Bożą obiet­ni­cą! Mar­cin re­pre­zen­tu­je nowe po­ko­le­nie mło­dych pio­nie­rów, któ­rzy nio­są Boże prze­bu­dze­nie nie tyl­ko dla na­ro­du pol­skie­go, ale tak­że dla resz­ty Eu­ro­py i świa­ta! Hi­sto­ria Mar­ci­na po­ka­zu­je, co Bóg może uczy­nić z czło­wie­kiem, któ­ry szcze­rze po­wie mu „tak”: uwol­nić swo­ją chwa­łę na zie­mi, przez moc cu­dów, zna­ków i uzdro­wie­nia! Świat po­trze­bu­je dziś tego ro­dza­ju ob­ja­wie­nia się rze­czy­wi­sto­ści Bo­że­go kró­le­stwa i to się dzie­je przez to, cze­mu po­świę­ca się Mar­cin. Ca­łym ser­cem ko­cham ogień, któ­ry w so­bie nosi. Po­le­cam tę książ­kę tym wszyst­kim, któ­rzy chcą za­pło­nąć dla Je­zu­sa i stać się współ­pra­cow­ni­ka­mi Du­cha Świę­te­go w roz­sze­rza­niu kró­le­stwa Bo­że­go na zie­mi.

MA­RIA VA­DIA

ewan­ge­li­za­tor­ka, au­tor­ka ksią­żek,

za­ło­ży­ciel­ka fun­da­cji „Chwa­ła Boża”

Mar­cin ma bar­dzo moc­ne świa­dec­two – do­stał od Je­zu­sa dar i za­da­nie, aby się nim dzie­lić. To dla­te­go jego gło­sze­nie i po­słu­gi­wa­nie tra­fia­ją pro­sto do ser­ca. Bar­dzo się cie­szę, że po­wsta­ła książ­ka, któ­ra jest tro­chę jak klucz do Fer­ra­ri – w kwe­stii wia­ry, po­słu­gi­wa­nia i da­rów Du­cha Świę­te­go. Pod­czas czy­ta­nia spon­ta­nicz­nie ro­dzi się w gło­wie myśl: No, na­resz­cie!

O. PA­WEŁ SA­WIAK SJ

dusz­pa­sterz ze­spo­łu i wspól­no­ty „Moc­ni w Du­chu”

Z każ­dą stro­ną tej książ­ki na­bie­rasz prze­ko­na­nia, że Krzyż Je­zu­sa Chry­stu­sa, Jego dzie­ło Zba­wie­nia jest klu­czem do kró­le­stwa nie­bie­skie­go, w któ­rym już dziś każ­dy z nas może się po­ru­szać, czy­niąc zna­ki i cuda Je­zu­sa.

KS. RA­DO­SŁAW RA­FAŁ MSF

re­ko­lek­cjo­ni­sta, psy­cho­log,

dusz­pa­sterz wspól­no­ty „Po­zna­nie Flp 3,8”

Z Mar­ci­nem po­zna­li­śmy się, za­nim jesz­cze zo­ba­czył swój pierw­szy prze­łom w mo­dli­twie o uzdro­wie­nie. Już wte­dy świa­dec­two jego po­kor­ne­go i peł­ne­go od­da­nia Bogu ży­cia po­sze­rza­ło moje do­tych­cza­so­we ro­zu­mie­nie re­la­cji z Bo­giem. Do­sko­na­le pa­mię­tam mo­ment, gdy ja­kiś czas póź­niej za­pro­si­łem go do kra­kow­skie­go „Gło­su na Pu­sty­ni”, aby zwień­czył cykl na­uczań o uzdro­wie­niu w na­szej wspól­no­cie. Tam­te­go wie­czo­ra Je­zus uzdro­wił kon­tu­zję le­wej nogi, z któ­rą bez­sku­tecz­nie zma­ga­łem się przez kil­ka­na­ście mie­się­cy. A mo­dli­twa o udzie­le­nie na­masz­cze­nia do po­słu­gi da­rem uzdra­wia­nia przy­nio­sła owoc w ży­ciu ca­łej wspól­no­ty, któ­ry zbie­ra­my do dziś i uczy­my się go da­lej po­mna­żać.

Wie­rzę, że to po­ko­le­nie, któ­re w obec­nym cza­sie wy­po­sa­ża i przy­go­to­wu­je Duch Świę­ty – tak­że po­przez tę książ­kę i świa­dec­two ży­cia Mar­ci­na i po­dob­nych mu Bo­żych mę­żów i ko­biet – bę­dzie praw­dzi­wą ro­dzi­ną świę­tych, któ­ra peł­na pa­sji i ocze­ki­wa­nia od­kry­je jesz­cze głę­biej, co jest dla nas – wie­rzą­cych – do­stęp­ne w Chry­stu­sie. Bę­dzie zna­na z gło­du i de­ter­mi­na­cji, aby uj­rzeć kró­le­stwo Boże w spo­sób tak na­ma­cal­ny, jak wi­dział je Je­zus, gdy kro­czył po zie­mi. A wno­sząc kró­lew­ską mi­łość, wol­ność i uzdro­wie­nie, roz­pa­li świa­tło w ży­ciu mi­lio­nów lu­dzi, któ­rzy nie po­zna­li jesz­cze ser­ca, ja­kie Bóg Oj­ciec ma dla swo­ich dzie­ci.

KA­ROL SOB­CZYK

li­der wspól­no­ty „Głos na Pu­sty­ni”

Wstęp

Mo­dli­twa o uzdro­wie­nie wciąż po­zo­sta­je te­ma­tem tabu. Wie­lu wie­rzą­cych w Chry­stu­sa boi się o niej roz­ma­wiać. Spo­tkać moż­na też ta­kich, któ­rzy nie wie­rzą w to, że Bóg dzi­siaj uzdra­wia. Cho­ciaż w Ko­ście­le od dwóch ty­się­cy lat czy­ta­my w Ewan­ge­liach o uzdro­wie­niach, to cią­gle bra­ku­je nam wia­ry, że Sło­wo Boże jest żywe tu i te­raz. Bóg chce się nami po­słu­gi­wać i uzdra­wiać swój lud, a nam bra­ku­je wia­ry i od­wa­gi, aby to przez na­sze ręce Bóg uzdra­wiał.

W książ­ce au­tor pro­po­nu­je bar­dzo pro­sty mo­del mo­dli­twy o uzdro­wie­nie. Wy­star­czy, że uświa­do­misz so­bie, kim je­steś w Chry­stu­sie, sta­niesz w Jego au­to­ry­te­cie i wy­po­wiesz na­wet tyl­ko jed­no zda­nie. Już wte­dy będą dzia­ły się cuda. Mo­dli­twa o uzdro­wie­nie nie jest skom­pli­ko­wa­na, Mar­cin ma dar pro­ste­go wy­ja­śnia­nia, o co w niej cho­dzi. Bóg też czy­ni wi­docz­ne cuda pod­czas jego mo­dli­twy.

Mar­cin nie za­trzy­mu­je dla sie­bie daru, któ­ry otrzy­mał od Boga. Mo­ty­wu­je wie­le osób, aby tak samo jak on za­czę­ły mo­dlić się w au­to­ry­te­cie Je­zu­sa o uzdro­wie­nie. Spo­dzie­waj się, że ta książ­ka zmo­ty­wu­je rów­nież cie­bie do tej mo­dli­twy. Kie­dy będą się po­ja­wia­ły w to­bie pra­gnie­nia, aby sa­me­mu po­mo­dlić się o czy­jeś uzdro­wie­nie – nie oglą­daj się, nie za­sta­na­wiaj zbyt­nio, tyl­ko za­cznij się mo­dlić, a zo­ba­czysz cuda.

W 2008 roku po­zna­łem ks. Jana Rawę – opie­ku­na du­cho­we­go Mar­ci­na Zie­liń­skie­go. Wraz z Moc­ny­mi w Du­chu pro­wa­dzi­li­śmy re­ko­lek­cje w jego pa­ra­fii w Skier­nie­wi­cach. Ks. Jan mó­wił o ko­niecz­no­ści za­ło­że­nia tam wspól­no­ty cha­ry­zma­tycz­nej. Nie­dłu­go po rekolek­cjach za­czę­ła się tam spo­ty­kać wspól­no­ta „Głos Pana”, któ­rej Mar­cin jest li­de­rem. W dzia­łal­no­ści cha­ry­zma­tycz­nej i for­ma­cyj­nej wspie­ra­my się na róż­nych po­lach. Bar­dzo się cie­szę, że człon­ko­wie wspól­no­ty „Głos Pana”, jak i sam Mar­cin, for­mu­ją się na reko­lek­cjach igna­cjań­skich, któ­re pro­wa­dzi­my w Por­sze­wi­cach. Wiem, że au­tor książ­ki jest czło­wie­kiem za­słu­cha­nym w Boga, re­la­cja z Nim jest na pierw­szym miej­scu.

Mar­cin jest du­żym au­to­ry­te­tem dla lu­dzi mło­dych w Ko­ście­le. Roz­bu­dza pra­gnie­nie ewan­ge­li­za­cji i po­ka­zu­je, że tak na­praw­dę każ­dy może gło­sić Chry­stu­sa. Nie po­trze­ba do tego ani na­kła­dów fi­nan­so­wych, ani wiel­kich ak­cji. Po pro­stu – wy­star­czy mó­wić o do­bro­ci Boga i mo­dlić się o uzdro­wie­nie. Mar­cin przy tym ła­mie sche­mat po­nu­re­go, ży­ją­ce­go gdzieś z boku ka­to­li­ka. Ko­cha pił­kę noż­ną, ćwi­czy na si­łow­ni i lubi Play­Sta­tion. Jest nor­mal­ny i cały Boga.

Bar­dzo się cie­szę, że pierw­sza książ­ka Mar­ci­na zo­sta­ła wy­da­na w wy­daw­nic­twie je­zuitów w Ło­dzi. Mam na­dzie­ję, że lek­tu­ra tra­fi sze­ro­ko poza krę­gi ru­chów cha­ry­zma­tycz­nych, a szcze­gól­nie do lu­dzi mło­dych, aby roz­pa­lić ich do ewan­ge­li­zo­wa­nia ró­wie­śni­ków.

O. RE­MI­GIUSZ RE­CŁAW SJ

dy­rek­tor Ośrod­ka Od­no­wy w Du­chu Świę­tym w Ło­dzi

Od au­to­ra

Dość dłu­go zbie­ra­łem się do na­pi­sa­nia tej książ­ki. Wa­ha­łem się, mia­łem spo­ro wąt­pli­wo­ści i py­tań, któ­re wy­da­wa­ły się nie mieć od­po­wie­dzi. Pew­ne­go razu pod­szedł do mnie mój zna­jo­my i za­py­tał: „Mar­cin, może na­pi­szesz książ­kę o tym wszyst­kim, co wi­dzisz w two­jej po­słu­dze?”. Od razu od­par­łem, że prze­cież ta­kich lu­dzi jak ja jest mnó­stwo. Czy mógł­bym na­pi­sać coś, cze­go lu­dzie by nie wie­dzie­li? W ca­łej tej sy­tu­acji nie by­ło­by nic dziw­ne­go, gdy­by nie to, że w cią­gu ko­lej­nych dni i ty­go­dni pro­po­zy­cji o tej sa­mej tre­ści za­czę­ło być co­raz wię­cej. Zwró­ci­łem się więc do Boga i po­wie­dzia­łem: „Pa­nie, je­śli na­praw­dę chcesz, bym na­pi­sał książ­kę, daj mi wy­raź­ny znak”.

Pod ko­niec kwiet­nia do na­szej wspól­no­ty przy­je­cha­ła moja bar­dzo do­bra zna­jo­ma, Ma­ria Va­dia. W dzień po­słu­gi by­łem z nią oraz moją ko­le­żan­ką Olą w jed­nej z re­stau­ra­cji. Roz­ma­wia­li­śmy, dzie­li­li­śmy się swo­imi wra­że­nia­mi od cza­su ostat­nie­go spo­tka­nia i gdy mie­li­śmy już wy­cho­dzić – nie­spo­dzie­wa­nie Ma­ria po­wie­dzia­ła: „Mar­cin, Bóg mówi, że masz na­pi­sać książ­kę”. By­łem za­sko­czo­ny, ale wię­cej zna­ków już nie po­trze­bo­wa­łem.

Obro­ni­łem pra­cę ma­gi­ster­ską na war­szaw­skiej AWF i za­bra­łem się do pi­sa­nia. Nie­dłu­go póź­niej roz­po­czą­łem w Ło­dzi warsz­ta­ty na te­mat po­słu­gi uzdro­wie­nia, któ­re za­czę­ły cie­szyć się ogrom­ną po­pu­lar­no­ścią w Pol­sce oraz, dzię­ki trans­mi­sjom w in­ter­ne­cie, poza gra­ni­ca­mi kra­ju. Je­zuita, o. Re­mi­giusz Re­cław za­py­tał, czy nie chciał­bym wła­śnie w łódz­kim Ośrod­ku Od­no­wy w Du­chu Świę­tym wy­dać mo­jej pierw­szej książ­ki. Wszyst­ko to skła­da­ło się jak pu­zel do pu­zel­ka, więc zgo­dzi­łem się.

Ta hi­sto­ria po­zwa­la mi wie­rzyć, że Bóg chce uczy­nić coś wspa­nia­łe­go w two­im ży­ciu przez lek­tu­rę tej książ­ki. Nie masz jej w ręku przy­pad­kiem. Jest ona zbio­rem te­ma­tów, któ­re zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wa­ły moje chrze­ści­jań­stwo. Ich zro­zu­mie­nie po­zwo­li­ło mi prze­mie­nić się z oso­by, któ­ra nie przy­no­si owo­cu dla kró­le­stwa Bo­że­go, w oso­bę, któ­ra wi­dzi Boga w ak­cji prak­tycz­nie każ­de­go dnia. Wie­rzę w to głę­bo­ko, że je­śli po­zwo­lisz Bogu, by tre­ści za­war­te w tej książ­ce „sta­ły się cia­łem” w two­im wła­snym ży­ciu, za­rów­no ono jak i two­ja po­słu­ga będą na za­wsze prze­mie­nio­ne. Mo­dlę się, aby każ­dy, kto czy­ta tę książ­kę, od­czuł w swo­im ser­cu pra­gnie­nie do­świad­cze­nia jesz­cze więk­szej głę­bi za­ży­ło­ści z Bo­giem. Nie­za­leż­nie od tego, czy two­ja re­la­cja z Nim do­pie­ro co się roz­po­czę­ła, czy może masz za sobą wie­le lat do­świad­czeń i przy­gód w bli­skiej re­la­cji z Du­chem Świę­tym, chcę ci dzi­siaj po­wie­dzieć, że Pan przy­go­to­wał dla cie­bie dużo, dużo wię­cej niż to, cze­go do tej pory do­świad­czy­łeś. Wię­cej? Ale cze­go? Wię­cej Jego obec­no­ści, wię­cej ob­ja­wie­nia, wię­cej zro­zu­mie­nia Jego dróg i spo­so­bów ko­mu­ni­ko­wa­nia się z nami. Jest wię­cej, niż wi­dzia­łeś, wię­cej niż my­ślisz, że jest moż­li­we, wię­cej niż ocze­ku­jesz. To fa­scy­nu­je mnie naj­moc­niej. Ni­gdy nie będę mógł po­wie­dzieć so­bie, że zo­ba­czy­łem już wszyst­ko, że do­tar­łem do gra­ni­cy, że nie da się pójść da­lej. Bóg prze­ka­zał nam przez pro­ro­ka Iza­ja­sza tę nie­sa­mo­wi­tą wieść, że:

jak nie­bio­sa gó­ru­ją nad zie­mią, tak dro­gi moje – nad wa­szy­mi dro­ga­mi i my­śli moje – nad my­śla­mi wa­szy­mi.

Iz 55,9

Przy­go­da, w któ­rą zo­sta­li­śmy wszcze­pie­ni po­przez chrzest i nowe na­ro­dze­nie, ni­gdy nie bę­dzie mia­ła koń­ca. Bóg da­ro­wał nam ży­cie, któ­re nie ma li­mi­tów, su­fi­tu ani gra­nic. Je­zus prze­kra­czał wszel­kie gra­ni­ce ludz­kie­go ro­zu­mo­wa­nia. Jed­nym do­tknię­ciem uzdra­wiał trę­do­wa­tych, jed­nym sło­wem uci­szał bu­rze i przy­wra­cał do ży­cia zmar­łych. Co za­dzi­wia­ją­ce, On sam za­po­wie­dział, że każ­dy, kto w Nie­go uwie­rzy, bę­dzie czy­nił te same, a na­wet i więk­sze rze­czy! Mam do cie­bie jed­no py­ta­nie. Prze­ra­ża cię to czy fa­scy­nu­je?

Chrze­ści­jań­stwo po­win­no wy­so­ko po­sta­wić nam po­przecz­kę. Po­przecz­kę na mia­rę ży­cia Je­zu­sa. Ja pod­ją­łem de­cy­zję i nie­ustan­nie de­cy­du­ję, by żyć w po­go­ni za Bo­giem i Jego obiet­ni­ca­mi, za­miast usiąść w ką­cie i sty­lem mo­je­go ży­cia nie róż­nić się ni­czym od wszyst­kich wo­ko­ło. A ty na co się zde­cy­du­jesz? Ja­kie ży­cie wy­bie­rasz?

Niech ta książ­ka roz­bu­dzi w to­bie pra­gnie­nie. Za­cznij ma­rzyć o nie­moż­li­wym, po­myśl o tym, że kie­dy On jest z tobą, a ty z Nim – wszyst­ko jest moż­li­we. Jak mówi Da­mian Stay­ne, świec­ki ewan­ge­li­za­tor, któ­ry gło­si Sło­wo Boże na ca­łym świe­cie w mocy zna­ków i cu­dów: „Wiel­kie ma­rze­nia po­wo­du­ją wiel­kie mo­dli­twy, a wiel­kie mo­dli­twy przy­no­szą wiel­kie re­zul­ta­ty”. Za­cznij pra­gnąć, a je­śli nie masz pra­gnie­nia, to po­proś te­raz Boga, by je w to­bie roz­bu­dził. Je­zus obie­cał:

Pro­ście, a bę­dzie wam dane; szu­kaj­cie, a znaj­dzie­cie; ko­łacz­cie, a otwo­rzą wam. Każ­dy bo­wiem, kto pro­si, otrzy­mu­je; kto szu­ka, znaj­du­je; a ko­ła­czą­ce­mu otwo­rzą.

Łk 11,9-10

Niech Boży Duch roz­pa­li w nas ogień, któ­ry nie po­zwo­li nam już ni­gdy wię­cej nie pło­nąć i być obo­jęt­nym na spra­wy Jego kró­le­stwa. Przyjdź, Du­chu Świę­ty!

Jak to wszyst­ko się za­czę­ło?

Był 26 maja 2007 roku, zwy­kły wio­sen­ny wie­czór, kie­dy wra­ca­łem zmę­czo­ny z me­czu mo­jej dru­ży­ny pił­kar­skiej i usły­sza­łem dzwo­nek te­le­fo­nu do­bie­ga­ją­cy z kie­sze­ni kurt­ki. Za­dzwo­ni­ła do mnie mama i za­py­ta­ła, czy nie chciał­bym pójść na noc­ne czu­wa­nie do ko­ścio­ła. Wi­dzia­łem już kil­ka razy Msze z mo­dli­twą o uzdro­wie­nie, na któ­rych ra­czej sta­łem jak słup, niż w nich uczest­ni­czy­łem. To py­ta­nie lek­ko mnie za­sko­czy­ło, ale od­po­wie­dzia­łem: „Cze­mu nie?”. Po­sze­dłem bez więk­szych ocze­ki­wań. Oka­za­ło się, że czu­wa­nie to od­bę­dzie się z oka­zji wi­gi­lii Ze­sła­nia Du­cha Świę­te­go. Dużo mi to wte­dy nie mó­wi­ło, ale osta­tecz­nie zna­la­złem się tam z mo­imi ro­dzi­ca­mi. Spo­tka­nie trwa­ło już dość dłu­go. Gru­py dzie­le­nia, wspól­ny śpiew, aż w koń­cu przy oł­ta­rzu sta­nął ksiądz, któ­re­go do­brze ko­ja­rzy­łem. Pa­mię­ta­łem go z nie­dziel­nych Mszy, na któ­rych po­ja­wia­łem się bar­dziej z tra­dy­cji niż z ja­kich­kol­wiek in­nych po­bu­dek. Gdy słu­cha­łem jego ka­zań, coś mnie do­ty­ka­ło, cięż­ko po­wie­dzieć co, ale do dziś pa­mię­tam frag­men­ty jego wy­po­wie­dzi. Ten ksiądz mó­wił o Je­zu­sie ina­czej niż wszy­scy inni. Twier­dził, że Go zna i że każ­dy z nas może Go spo­tkać, może do­świad­czyć spo­tka­nia z ży­wym Je­zu­sem, opo­wia­dał świa­dec­twa tego, co Bóg zro­bił w ze­szłym ty­go­dniu, nie 2000 lat temu. To było in­try­gu­ją­ce.

W tam­tym mo­men­cie mo­je­go ży­cia cięż­ko było mó­wić o tym, że mia­łem re­la­cję z Bo­giem. Zna­łem za­sa­dy, prze­pi­sy, przy­ka­za­nia i by­łem względ­nie do­brym ka­to­li­kiem. Gdy­by ktoś jed­nak za­dał mi py­ta­nie: „Mar­cin, kim dla cie­bie jest Je­zus?”, pew­nie od­po­wie­dział­bym, że jed­ną z osób Trój­cy... re­cy­tu­jąc inne praw­dy wia­ry. By­łem re­li­gij­ny, ale nie mia­łem oso­bi­stej wię­zi z Bo­giem. Ten ksiądz po pro­stu świad­czył o Je­zu­sie, któ­re­go znał, o Je­zu­sie, któ­ry dzi­siaj uzdra­wia, uwal­nia, zmie­nia ży­cie.

Słu­cha­jąc ta­kie­go gło­sze­nia, masz dwie opcje: albo stwier­dzić, że gość osza­lał i jest wa­ria­tem, albo słu­chać go da­lej i wy­rzu­cić do ko­sza swo­je sta­re, bez­piecz­ne, re­li­gij­ne ży­cie, za­czy­na­jąc nowe, mniej bez­piecz­ne, lecz bar­dziej eks­cy­tu­ją­ce. Mnie co­raz bar­dziej po­cią­ga­ła ta dru­ga opcja...

W pew­nym mo­men­cie tego czu­wa­nia ksiądz po­wie­dział jed­no zda­nie, któ­re za­pa­mię­tam na za­wsze: „Mo­żesz cho­dzić do ko­ścio­ła całe ży­cie, od­ma­wiać pięk­ne mo­dli­twy, a ni­gdy tak na­praw­dę nie spo­tkać Je­zu­sa, ni­gdy nie do­świad­czyć Jego mi­ło­ści”. Na tym się nie skoń­czy­ło. Za­pro­sił bli­sko oł­ta­rza wszyst­kich, któ­rzy chcie­li od­dać swo­je ży­cie Je­zu­so­wi. Nie za­sta­na­wia­łem się i chwi­lę póź­niej by­łem już z przo­du ko­ścio­ła. Pierw­szy raz w ży­ciu po­mo­dli­łem się z głę­bi ser­ca i za­wo­ła­łem do Je­zu­sa swo­imi sło­wa­mi, od­da­jąc Mu zu­peł­nie wszyst­ko. Po­wie­dzia­łem: „Jezu, je­że­li to, co opo­wia­da ten ksiądz, jest praw­dą, od­da­ję Ci moje ży­cie w stu pro­cen­tach, od­da­ję Ci zu­peł­nie wszyst­ko, tyl­ko po­każ mi, że je­steś!”. Po tej mo­dli­twie wró­ci­łem do ław­ki. Od razu nie wy­da­rzy­ło się nic. Zero pio­ru­nów, huków spod su­fi­tu i in­nych fa­jer­wer­ków.

Czu­wa­nie zmie­rza­ło do koń­ca, ksiądz bło­go­sła­wił wszyst­kich Naj­święt­szym Sa­kra­men­tem, prze­cho­dząc wzdłuż ko­ścio­ła, i nie­ocze­ki­wa­nie uklęk­nął przy mnie. Po­wie­dział do mnie zda­nie, któ­re zmie­ni­ło całe moje ży­cie: „Mar­cin, Je­zus cię ko­cha!”. To był mo­ment, gdy otrzy­ma­łem od­po­wiedź na mo­dli­twę, któ­rą wy­po­wie­dzia­łem z ser­ca pół go­dzi­ny wcze­śniej. W jed­nej chwi­li za­la­ła mnie mi­łość, ja­kiej ni­gdy wcze­śniej nie do­świad­czy­łem. Po­czu­łem się bez­in­te­re­sow­nie ko­cha­ny. W środ­ku mo­ich bru­dów, grze­chów, któ­re wy­zna­wa­łem na każ­dej spo­wie­dzi i nie mia­łem siły so­bie z nimi po­ra­dzić – On po­wie­dział, że mnie ko­cha. Czu­łem, że to nie były sło­wa czło­wie­ka, to były sło­wa Je­zu­sa. Na­gle za­czą­łem pła­kać. Czu­łem się dość dziw­nie, bo ni­gdy nie pła­ka­łem w ko­ście­le, ale to było sil­niej­sze ode mnie. Wró­ci­łem do domu i nie mo­głem za­snąć. Le­ża­łem na łóż­ku, pa­trząc w su­fit i za­sta­na­wia­jąc się, co tak na­praw­dę się dziś sta­ło. Czu­łem, że było to coś waż­ne­go. Jak się póź­niej oka­za­ło, to jed­no do­świad­cze­nie Bo­żej mi­ło­ści spra­wi­ło, że grze­chy, z któ­rych spo­wia­da­łem się la­ta­mi i o wła­snych si­łach nie mo­głem so­bie z nimi po­ra­dzić, znik­nę­ły. To była lek­cja ła­ski. Zo­ba­czy­łem, że Jego mi­łość jest dar­mo­wa, Jego uwol­nie­nie jest da­rem.

W kró­le­stwie Bo­żym nie mo­że­my za­pra­co­wać so­bie na nic, mo­że­my tyl­ko przy­jąć to, na co za­pra­co­wał dla nas Je­zus, pod­jąć współ­pra­cę z ła­ską, któ­ra ma swo­je źró­dło na krzy­żu Gol­go­ty. Ta noc zmie­ni­ła moje ży­cie, na­ro­dzi­łem się na nowo i za­czą­łem z ca­łe­go ser­ca po­dą­żać za Bo­giem. To On wlał we mnie pra­gnie­nia, któ­rych nie mia­łem ni­gdy wcze­śniej. Za­czą­łem ko­chać Sło­wo Boże, ro­zu­mieć i szcze­rze prze­ży­wać Eu­cha­ry­stię. Już mnie nie nu­dzi­ła, ale za­czą­łem uczest­ni­czyć w niej co­dzien­nie. Po tej nocy ks. Mar­cin, któ­ry pro­wa­dził czu­wa­nie, za­pro­po­no­wał, bym za­czął przy­cho­dzić na spo­tka­nia bi­blij­ne, or­ga­ni­zo­wa­ne przez nie­go. Wie­lu mó­wi­ło, że je­stem za mło­dy, mia­łem tyl­ko pięt­na­ście lat, ale ks. Mar­cin za­pro­sił mnie oso­bi­ście, więc za­bra­łem lu­dziom ich lo­gicz­ne ar­gu­men­ty. Cho­dzi­łem tam każ­de­go ty­go­dnia, go­dzi­na­mi słu­cha­jąc Sło­wa Bo­że­go, świa­dectw uzdro­wień lu­dzi tam obec­nych. Do­łą­czy­łem rów­nież do gru­py Od­no­wy w Du­chu Świę­tym przy tam­tej­szej pa­ra­fii. Moja wia­ra ro­sła, a ja za­czą­łem pra­gnąć, by te same rze­czy, o któ­rych sły­sza­łem na spo­tka­niach oraz czy­ta­łem w Bi­blii, dzia­ły się przez moje ręce. Tak roz­po­czę­ła się moja dro­ga, któ­ra sta­ła się wiel­ką przy­go­dą w po­szu­ki­wa­niu wy­peł­nie­nia obiet­ni­cy Je­zu­sa w moim ży­ciu.

Tym zaś, któ­rzy uwie­rzą, te zna­ki to­wa­rzy­szyć będą...

Mk 16,15

Jak ta hi­sto­ria po­to­czy­ła się da­lej? Wkrót­ce do niej wró­ci­my.

Czy je­steś go­to­wy?

Ży­je­my w na­praw­dę nie­zwy­kłym cza­sie. To czas Bo­że­go przy­spie­sze­nia. Nie trze­ba da­le­ko szu­kać, by zo­ba­czyć Boże dzia­ła­nie, któ­re wpra­wia w zdu­mie­nie i za­chwyt. W sa­mej mo­jej wspól­no­cie na­wra­ca się wie­le mło­dych osób, któ­re po kil­ku mie­sią­cach za­czy­na­ją wi­dzieć, jak Bóg uzdra­wia przez ich ręce. Jak po­wie­dział mój bli­ski zna­jo­my, Hen­ryk Wie­ja, je­ste­śmy po­ko­le­niem Jo­ela. To po­ko­le­nie wcho­dzi w Boże obiet­ni­ce o wie­le szyb­ciej, niż dzia­ło się to kie­dy­kol­wiek wcze­śniej. Bóg jest zde­cy­do­wa­ny, by szu­kać lu­dzi, do któ­rych bę­dzie mógł mó­wić, któ­rzy będą chcie­li słu­chać Jego gło­su, po­wie­dzą Mu „tak” i przez moc Bo­że­go Du­cha zmie­nią bieg hi­sto­rii swo­je­go po­ko­le­nia.

Na po­cząt­ku paź­dzier­ni­ka 2016 roku by­łem go­ściem na kon­fe­ren­cji mło­dzie­żo­wej w Wi­śle. Do Ho­te­lu Go­łę­biew­ski na co­rocz­ną kon­fe­ren­cję „Kró­lew­skie DNA” zje­cha­li się mło­dzi z ca­łe­go kra­ju. Przed roz­po­czę­ciem kon­fe­ren­cji py­ta­łem or­ga­ni­za­to­rów, ilu uczest­ni­ków za­pi­sa­ło się w ze­szłym roku. Od­po­wie­dzie­li, że łącz­nie w kon­fe­ren­cji uczest­ni­czy­ło sześć­set osób, a go­ściem był zna­ny mów­ca z USA. Po­my­śla­łem so­bie wte­dy, że nie ma szans, by zgro­ma­dzić wię­cej osób, ale w moim ser­cu po­ja­wi­ła się pew­na myśl. Po­wie­dzia­łem do Boga: „Je­śli to jest ten czas, w któ­rym chcesz, aby Twój ogień za­pło­nął w Pol­sce, nie przez mi­sjo­na­rzy z in­nych kra­jów, ale ma to być ogień, któ­ry wyj­dzie z Pol­ski i roz­pa­li inne na­ro­dy – niech na tej kon­fe­ren­cji po­ja­wi się ty­siąc osób”. Cze­ka­łem na Bożą od­po­wiedź, któ­ra po­twier­dzi­ła­by od­czu­cie, ja­kie mia­łem w ser­cu. W koń­cu przy­szedł dzień tak dłu­go ocze­ki­wa­nej prze­ze mnie kon­fe­ren­cji. Kie­dy za­py­ta­łem, ilu nas jest, oka­za­ło się, że ty­siąc! By­łem pod­eks­cy­to­wa­ny. Wie­dzia­łem, że to Boży znak, to Jego po­twier­dze­nie! Bóg chce roz­pa­lić ogień swo­je­go Du­cha w Pol­sce i pra­gnie, by ten ogień za­pło­nął rów­nież w in­nych kra­jach.

Pro­ro­czym zna­kiem było rów­nież to, co sta­ło się na ko­niec tej kon­fe­ren­cji. Po­pro­si­łem wszyst­kich mło­dych, któ­rzy pra­gnę­li przy­jąć ogień Du­cha Świę­te­go, by sta­nę­li pod sce­ną. Za­czę­li­śmy mo­dlić się o nowe na­peł­nie­nie Du­chem Świę­tym i... to za­czę­ło się dziać. Do­świad­czy­li­śmy Jego obec­no­ści w bar­dzo na­ma­cal­ny spo­sób. W sali była pew­na dziew­czy­na, któ­ra w szko­le pod­sta­wo­wej stra­ci­ła wzrok. Nie wi­dzia­ła zu­peł­nie nic na jed­no oko. Kie­dy za­czę­li­śmy wo­łać o ogień z nie­ba – jak sama opo­wia­da – po­czu­ła obec­ność Du­cha Świę­te­go tak moc­no, że zna­la­zła się na zie­mi i le­ża­ła na niej oko­ło czter­dzie­stu mi­nut, od­da­jąc się nie­zwy­kłej bli­sko­ści i mi­ło­ści Boga. Kie­dy wsta­ła, aku­rat słu­cha­li­śmy świa­dectw osób, któ­re do­świad­czy­ły Bo­że­go do­tknię­cia i uzdro­wie­nia. Na­gle wbie­gła na sce­nę i po­dzie­li­ła się z nami tym, co uczy­nił Bóg. Otwo­rzył jej nie­wi­dzą­ce oko! Za­czę­ła wi­dzieć kształ­ty, ko­lo­ry, po­sta­cie. Opo­wia­da­ła, co wi­dzi, za­kry­wa­jąc zdro­we oko. To było nie­sa­mo­wi­te! Ten mo­ment zmie­nił jej ży­cie. Nie tyl­ko za­czę­ła wi­dzieć, ale roz­po­czę­ła nową dro­gę z Bo­giem, za­pło­nę­ła mi­ło­ścią do Je­zu­sa i Bóg przez jej świa­dec­two nie­dłu­go póź­niej do­tknął całą szko­łę, wszyst­kich uczniów i na­uczy­cie­li. Za­czę­ła wi­dzieć uzdro­wie­nia do­ko­ny­wa­ne przez jej ręce. Był to tyl­ko je­den przy­kład tego, co wie­rzę, że bę­dzie dzia­ło się ma­so­wo. Bóg po­wie­dział przez pro­ro­ka Iza­ja­sza:

Nie wspo­mi­naj­cie wy­da­rzeń mi­nio­nych,nie roz­trzą­saj­cie w my­śli daw­nych rze­czy.Oto Ja do­ko­nu­ję rze­czy no­wej:po­ja­wia się wła­śnie. Czyż jej nie po­zna­je­cie?Otwo­rzę też dro­gę na pu­sty­ni,ście­ży­ny na pust­ko­wiu.Sła­wić Mnie będą zwie­rzę­ta po­lne,sza­ka­le i stru­sie,gdyż na pu­sty­ni do­star­czę wodyi rzek na pust­ko­wiu,