Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
18 osób interesuje się tą książką
Celna diagnoza problemów, z którymi mierzy się współczesne społeczeństwo, a także próba znalezienia drogi wyjścia z tego kryzysu. W ostatnich czasach coś złego dzieje się na uniwersytetach. Wykładom na uczelniach towarzyszą buczenie i gwizdy. Studenci i profesorowie mówią, że czują się, jakby stąpali po cienkim lodzie i boją się wypowiadać szczerze. Wzrasta liczba samobójstw i ludzi cierpiących na lęki i depresję.
Jak do tego doszło?
Publicysta i prawnik Greg Lukianoff oraz psycholog społeczny Jonathan Haidt pokazują, że te problemy mają swoje źródło w trzech fałszywych przekonaniach, które coraz mocniej oddziałują na wychowanie i edukację młodych ludzi. Są to:
- co cię nie zabije, uczyni cię słabszym;
- zawsze ufaj swoim uczuciom;
- życie to wojna między Dobrymi i Złymi ludźmi.
Te trzy Wielkie Nieprawdy są sprzeczne zarówno z wynikami współczesnych badapsychologicznych poświęconych zdrowiu psychicznemu, jak i z wiedzą, znaną nam z mitów wielu kultur. Przyjęcie tych fałszywych tez – i wynikającej z nich kultury „bezpieczeństwa” – ingeruje w rozwój społeczny, emocjonalny i intelektualny młodych ludzi. Utrudnia im stanie się niezależnymi jednostkami, które potrafią samodzielnie zmierzyć się ze światem.
Lukianoff i Haidt analizują wiele zjawisk społecznych, które stały za upowszechnieniem tych fałszywych założeń, rozpatrują je w kontekście szybko rosnącej polaryzacji politycznej i pokazują, w jaki sposób możemy się uwolnić od tych szkodliwych idei.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 491
Przygotuj dziecko na drogę, a nie drogę dla dziecka.
Mądrość ludowa, źródło nieznane
Nawet twój najgorszy wróg nie wyrządzi ci takiej krzywdy jak twoje własne myśli. Lecz kiedy nad nimi zapanujesz, nikt nie pomoże ci bardziej, nawet twój własny ojciec i matka.
Budda, Dhammapada11
Linia podziału między dobrem a złem przecina serce każdego człowieka.
Aleksander Sołżenicyn, Archipelag GUŁag2
Dla naszych matek, które zrobiły, co mogły, by przygotować nas do drogi.
JOANNA DALTON LUKIANOFF
ELAINE HAIDT (1931–2017)
1. Byrom (1993), rozdz. 3, w. 40–43. Słowa te bardziej dosłownie oddał Mascaro (1973), rozdz. 3, w. 42–43. Znaczenie jest takie samo, ale forma już nie tak elegancka: „Wróg może skrzywdzić wroga, a człowiek, który nienawidzi, może skrzywdzić drugiego człowieka, jednak umysł człowieka, jeśli zostanie błędnie pokierowany, może mu wyrządzić krzywdę dużo większą. Ojciec, matka lub inny krewny może uczynić człowiekowi dobro; lecz jego właściwie pokierowany umysł może uczynić mu dobro dużo większe”.
2. Sołżenicyn (2008).
Nasza książka opowiada o mądrości i jej przeciwieństwach. Pomysł na nią narodził się w sierpniu 2016 roku, kiedy udaliśmy się (Greg i Jon) na wycieczkę do Grecji. W tamtym czasie obaj pisaliśmy w swoich pracach o ideach, które zyskiwały coraz więcej popularności na uczelniach, a które naszym zdaniem stawały studentom na przeszkodzie do czerpania radości i satysfakcji z życia. Krótko mówiąc, idee te czyniły studentów mniej mądrymi. Dlatego, kiedy postanowiliśmy napisać o nich książkę, zdecydowaliśmy się wyruszyć na poszukiwanie mądrości. Obaj pracowaliśmy na uczelniach; od kilku lat dochodziły nas słuchy o wielkiej mądrości Misoponosa, współczesnej wyroczni, mieszkającego na północnym zboczu Olimpu, gdzie zajmował się pielęgnowaniem kultu starożytnego boga Koalemosa.
Polecieliśmy więc do Aten, skąd udaliśmy się do oddalonego o pięć godzin jazdy, leżącego u podnóża góry miasta Litochoro. Następnego dnia o zachodzie słońca podążyliśmy szlakiem, który od tysięcy lat pomagał Grekom w odnajdywaniu kontaktu z bogami. Przez sześć godzin wspinaliśmy się krętą, stromą ścieżką. W południe dotarliśmy do rozstających dróg. Drogowskaz z napisem „Misoponos” kierował w prawo. Główna ścieżka natomiast odbijała w lewo i wyglądała bardzo złowieszczo. Prowadziła wzdłuż stromego urwiska, z którego w każdej chwili mogła zejść lawina.
Droga do Misoponosa wyglądała na bardzo przyjazną. Była płaska i łatwa do pokonania. Prowadziła przez przyjemny, sosnowy i jodłowy zagajnik, następnie skręcała na drewniany mostek, spinający brzegi głębokiej doliny, po czym odbijała w prawo i kończyła się u wejścia do jaskini.
W środku zobaczyliśmy dziwny widok. Misoponos i jego asystenci zainstalowali maszynę do wydawania numerków, do której zdążyła się już ustawić spora kolejka zainteresowanych. Wzięliśmy numerek, zapłaciliśmy sto euro za prywatną audiencję, poddaliśmy się obowiązkowym rytuałom oczyszczenia i czekaliśmy.
Kiedy nadeszła nasza kolej, wprowadzono nas do słabo oświetlonej komnaty w głębi jaskini. Z jednej ze ścian wyciekała strużka wody, która spływała do marmurowej misy przypominającej poidełko dla ptaków. Misoponos siedział wygodnie w rozkładanym fotelu popularnym w latach siedemdziesiątych XX wieku. Wiedzieliśmy, że zna angielski, ale byliśmy kompletnie zaskoczeni, kiedy odezwał się perfekcyjnym amerykańskim angielskim z lekką domieszką akcentu z Long Island:
— Wchodźcie, chłopaki. Mówcie, czego wam trzeba.
Pierwszy odezwał się Jon:
— O mądra wyrocznio, przybyliśmy w poszukiwaniu mądrości. Zdradź nam największe, najgłębsze prawdy w życiu.
Greg uznał, że powinniśmy wyrażać się trochę konkretniej, więc dodał:
— Piszemy książkę o mądrości przeznaczoną dla nastolatków, studentów, rodziców i nauczycieli. Liczyliśmy na to, że uda ci się zawrzeć swoje przemyślenia w kilku zwięzłych aksjomatach, najlepiej trzech, które wskażą młodym ludziom drogę do mądrości.
Przez około dwie minuty Misoponos siedział w milczeniu z zamkniętymi oczami. Wreszcie spojrzał na nas i przemówił:
— Oto jest Źródło Koalemosa. Był on greckim bogiem mądrości. Co prawda, nie jest dziś tak dobrze znany jak Atena, która, moim zdaniem, jest zbyt przereklamowana, ale gdybyście spytali mnie, czy Koalemos pozostawił po sobie przesłania dla nas, powiedziałbym, że niejedno. A że właśnie spytaliście, to wam odpowiem. Dam wam trzy filiżanki mądrości.
Napełnił wodą małą alabastrową filiżankę, po czym ją nam podał. Obaj wypiliśmy po trochu.
— Oto pierwsza z prawd — powiedział. — Co cię nie zabije, uczyni cię słabszym. Unikajcie więc bólu, dyskomfortu i wszelkich możliwych złych doświadczeń.
Jon był w szoku. Napisał książkę Hipotezy szczęścia, w której przeprowadził analizę starożytnych mądrości w kontekście współczesnej psychologii. Jeden z jej rozdziałów w całości poświęcił, pozostającej w opozycji do słów wyroczni, maksymie Friedricha Nietzschego: Co nas nie zabije, to nas wzmocni1. Jon uznał, że musiało dojść do pomyłki.
— Bardzo przepraszam, Wasza Świątobliwość — powiedział. — Chyba omyłkowo powiedziałeś „uczyni słabszym”. Pytam, ponieważ wiele źródeł i tradycji głosi, że ból, niepowodzenia, a nawet traumatyczne przeżycia czynią ludzi silniejszymi.
— Powiedziałem „słabszym”? — spytał Misoponos. — Chwileczkę, muszę sprawdzić… słabszym czy silniejszym?
Zamknął oczy w zamyśleniu, po czym otworzył je i powiedział:
— Nie, dobrze powiedziałem: słabszym. Złe doświadczenia są okropne, któż by ich pragnął? Przybyliście aż tutaj, żeby przeżyć negatywne doświadczenia? Oczywiście, że nie. A ból? Tylu przesiaduje w tych górach na gołej podłodze przez dwanaście godzin dziennie i co z tego mają? Problemy z krążeniem i bóle w kręgosłupie. Jak masz dzielić się mądrością, kiedy ból mąci twoje myśli? Właśnie dlatego dwadzieścia lat temu sprawiłem sobie ten wygodny fotel. Dlaczego nie miałoby mi być wygodnie? Czy teraz mogę dokończyć? — zapytał z irytacją w głosie.
— Przepraszam — rzekł Jon z pokorą.
Misoponos ponownie napełnił filiżankę. Wypiliśmy z niej.
— Po drugie — podjął. — Zawsze ufaj swoim uczuciom. Nigdy nie wątp w nie.
Teraz z kolei obruszył się Greg. Od lat zajmował się psychoterapią poznawczo-behawioralną, opartą na dokładnie przeciwnym założeniu: bardzo często nasze uczucia bywają zwodnicze, a osiągnięcie zdrowia psychicznego nie jest możliwe, póki nie nauczymy się ich kwestionować i nie uwolnimy się od zniekształceń poznawczych otaczającej nas rzeczywistości. Jednak Greg doskonale panował nad swymi negatywnymi reakcjami, ugryzł się więc w język i powstrzymał się od komentarza.
Misoponos ponownie napełnił filiżankę, a my znów ją opróżniliśmy.
— Po trzecie: Życie to wojna dobrych ludzi ze złymi ludźmi.
Spojrzeliśmy po sobie z niedowierzaniem. Greg nie chciał już dłużej milczeć.
— O, Wspaniała Wyrocznio z Koalemos — zaczął z wahaniem — czy mógłbyś wyjaśnić nam tę prawdę?
— Niektórzy ludzie są dobrzy. — Misoponos mówił głośno i powoli, jakby uznał, że wcześniej go nie dosłyszeliśmy. — A niektórzy źli.
Spojrzał na nas ostentacyjnie i nabrał powietrza.
— Na świecie jest tyle zła. Skąd się ono bierze? — Zamilkł, jakby czekał na naszą odpowiedź, lecz my siedzieliśmy oniemiali. — Od złych ludzi! — stwierdził, wzburzony. — To na was oraz innych dobrych ludziach spoczywa obowiązek przeciwstawienia się im. Musicie być wojownikami cnoty i dobra. Przecież widzicie, jak niegodziwi są niektórzy ludzie. Trzeba stawić im czoło! Stwórzcie przymierze ludzi prawych i karzcie złych tak długo, aż przejdą na stronę dobra.
— Ale czy nie jest tak, że oni myślą to samo o nas? — zapytał Jon. — Skąd możemy mieć pewność, że to my mamy rację, a oni się mylą?
— Czyż niczego się ode mnie nie nauczyliście? — odrzekł cierpko Misoponos. — Zaufajcie swoim uczuciom. Czujecie, że macie rację, czy czujecie, że jesteście w błędzie? Ja czuję, że nasza rozmowa dobiegła końca. Żegnam.
* * *
Tak naprawdę nie było żadnego Misoponosa2, a my wcale nie musieliśmy udać się aż do Grecji, by poznać te okropne prawdy. Można o nich usłyszeć na uniwersytetach, w szkołach średnich i wielu domach. Owe nieprawdy bardzo rzadko są przekazywane w bezpośredni sposób. Częściej są wdrażane poprzez reguły, praktyki oraz normy narzucane uczniom i studentom, i to nierzadko w dobrych intencjach.
Ta książka opowiada o trzech Wielkich Nieprawdach, które w ostatnich latach rozprzestrzeniły się i zdominowały ludzkość:
1. Nieprawda o Kruchości: Co cię nie zabije, uczyni cię słabszym.
2. Nieprawda o Uzasadnianiu Emocjonalnym: Zawsze ufaj swoim uczuciom.
3. Nieprawda o Nas przeciwko Nim: Życie to wojna między Dobrymi i Złymi ludźmi.
Choć istnieje bardzo wiele nieprawdziwych teorii, aby zyskać miano Wielkiej Nieprawdy, dana idea musi spełniać trzy kryteria:
1. Musi przeczyć starożytnej wiedzy (ideom pojawiającym się w literaturze wielu starożytnych kultur).
2. Musi przeczyć wynikom współczesnych badań psychologicznych poświęconych zdrowiu psychicznemu.
3. Musi szkodzić jednostkom i społecznościom, które się nimi kierują.
Pokażemy, w jaki sposób trzy Wielkie Nieprawdy — a także bazujące na nich zasady i ruchy polityczne — szkodzą młodym ludziom, uniwersytetom i, ogólnie rzecz ujmując, liberalnym demokracjom. Poniżej podajemy zaledwie kilka przykładów negatywnego wpływu tych idei: stany lękowe u nastolatków, depresja, gwałtowny wzrost liczby samobójstw w ostatnich latach. Kampusy uniwersyteckie stają się coraz bardziej jednorodne ideologicznie, przez co uczonym trudniej jest dochodzić prawdy, a studenci nie mają możliwości pozyskiwania od wykładowców wiedzy dotyczącej szerokiego spektrum politycznego. Zarówno na skrajnej prawicy, jak i lewicy pojawia się coraz więcej ekstremistów, podsycających wzajemną nienawiść. Głosząc partyjne slogany, media społecznościowe doprowadziły do powstania „call-out culture” (kultury wzywania do odpowiedzialności/wytykania). Każdy może dowolnie zinterpretować słowa wypowiedziane w dobrej wierze, po czym publicznie skrytykować ich autora. Media zamykają obywateli w informacyjnych bańkach, w których za sprawą skrajnych radykałów i nastawionych na sianie chaosu i niezgody trolli internetowych, potwierdzają się i nieustannie wzmacniają ich obawy na temat zła w otaczającym ich świecie.
Trzy Wielkie Nieprawdy kwitną na licznych kampusach uniwersyteckich, lecz ich korzenie sięgają wczesnej edukacji i doświadczeń z dzieciństwa. Dotarły też do świata korporacyjnego, przestrzeni publicznej i polityki. Ponadto zaczęły rozprzestrzeniać się poza granice Ameryki na uniwersytety całego anglojęzycznego świata3. Te Wielkie Nieprawdy to zła wiadomość dla nas wszystkich. Każdy, kogo obchodzi przyszłość młodych ludzi, edukacji oraz demokracji, powinien zwrócić na nie uwagę.
W maju 2014 roku spotkaliśmy się (Greg i Jon) na lunchu w Greenwich Village w Nowym Jorku. Chcieliśmy porozmawiać o pewnej zagwozdce, którą Greg zajmował się przez ostatnie dwa lata. Greg jest prawnikiem specjalizującym się w pierwszej poprawce do Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Od 2001 roku aktywnie działa na rzecz wolności akademickiej i wolności słowa na kampusach jako przewodniczący FIRE — Foundation for Individual Rights in Education (Fundacji Praw Jednostki w Edukacji)4. Jest to bezpartyjna organizacja non profit stojąca na straży wolności osobistej, wolności słowa, poszanowania prawa oraz wolności akademickiej na kampusach uniwersyteckich.
Greg zauważył, że od kiedy rozpoczął swoją działalność, wezwania do cenzurowania treści pochodziły głównie od administracji uczelni. Natomiast studenci popierali wolność słowa, czy wręcz się jej domagali. Nagle, w pewnym momencie, coś zaczęło się zmieniać. Na niektórych uniwersytetach słowa zaczynały być coraz częściej postrzegane jako źródło zagrożenia. Jesienią 2013 roku Greg odnotował pierwsze zgłoszenia studentów o usunięcie „prowokujących” materiałów z treści kursów akademickich. Wiosną 2014 roku pisano już o tym w „The New Republic”5 i „The New York Times”6. Greg zauważył również, że studenci coraz częściej apelowali do władz uczelni, aby te nie zapraszały mówców, których poglądy uważali za nieakceptowalne. Kiedy prośby te ignorowano, studenci uciekali się do tak zwanego heckler’s veto — jest to forma protestu, mająca na celu uniemożliwienie pozostałym studentom uczestnictwa w wydarzeniu z udziałem niepożądanego mówcy, lub zakłócenie jego wystąpienia. Jednak najważniejszą rzeczą, o której Greg chciał porozmawiać z Jonem, była zmiana sposobu uzasadnienia tej decyzji i skutki w treściach wykładów i selekcji zapraszanych mówców.
Przez ostatnie lata władze uczelni próbowały wprowadzać w życie uniwersyteckie kodeksy regulujące treści przemówień, aby wyeliminować te, które uważały za seksistowskie lub rasistowskie. Jednak z czasem uzasadnienie stosowania tych kodeksów coraz częściej miało podłoże medyczne: studenci twierdzili, że pewne treści wystąpień — a nawet niektórych książek i kursów — zakłócały ich „możliwość funkcjonowania”. Żądali ochrony przed materiałami, które w ich ocenie narażały na ryzyko ich zdrowie psychiczne, działały „prowokująco” lub sprawiały, że czuli się „zagrożeni”.
Oto jeden z przykładów: W skład „Core Curriculum” (tj. podstawy programowej obowiązującej studentów studiów pierwszego stopnia) na Uniwersytecie Columbia wchodzi kurs Masterpieces of Western Literature and Philosophy (Największe dzieła literatury i filozofii Zachodu)7. Wśród omawianych autorów znajdują się między innymi Owidiusz, Homer, Dante, Augustyn z Hippony, Michel de Montaigne czy Virginia Woolf. Zdaniem władz uczelni w ramach wykładów rozważane są „najpoważniejsze zagadnienia dotyczące ludzkiej egzystencji”. Jednak w 2015 roku czworo studentów opublikowało na łamach gazety uniwersyteckiej esej, w którym przekonywali, że studenci „muszą czuć się bezpiecznie na zajęciach”, podczas gdy „liczne pozycje zachodniego kanonu” są „naszpikowane tekstami o wykluczającej i obraźliwej narracji” oraz zawierają „prowokujące i dyskryminujące treści, marginalizujące tożsamości studentów biorących udział w zajęciach”. Niektórzy studenci stwierdzili, że czytanie i omawianie tych tekstów stanowi tak duże wyzwanie pod względem emocjonalnym, że profesorowie powinni wydawać „trigger warnings” oraz udzielać wsparcia studentom dotkniętym tymi treściami8 („trigger warnings” to ustne i pisemne ostrzeżenia wydawane przez profesorów, że dla niektórych studentów analizowany materiał może okazać się wstrząsający). Esej był bardzo szczegółowy, a jego autorzy argumentowali konieczność zdywersyfikowania kanonu literackiego. Jednak czy zabezpieczanie się przed tego typu zagrożeniem to odpowiednie podejście do analizy literatury? Czy nie wpłynie ono na odbiór starożytnych tekstów i nie sprawi, że miejsce zwykłego dyskomfortu i niechęci wobec tekstów zajmą poczucie zagrożenia i stres?
Oczywiście tego rodzaju studencka aktywność nie jest niczym nowym; od dziesięcioleci studenci starają się wywierać wpływ na środowisko akademickie, czego przykładem może być ich przyłączenie się do profesorów podczas tak zwanej wojny o kanon (ang. canon wars, kampania na rzecz dopisania kobiet i czarnoskórych do listy „nieżyjących białych mężczyzn”, którzy dominowali na listach autorów lektur obowiązkowych)9. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych studenci często starali się nie dopuszczać do pojawiania się w kampusach niektórych mówców lub uniemożliwić im wygłoszenie wykładu. Na przykład studenci kilku uniwersytetów protestowali przeciwko wykładom profesora Uniwersytetu Harvarda E.O. Wilsona z uwagi na jego prace, w których argumentował, że ewolucja miała wpływ na zachowanie człowieka. Zdaniem niektórych taka teza mogła posłużyć do uzasadniania istnienia ról płciowych i nierówności. (Na jednym z plakatów zapowiadających protest napisano „przynieście zagłuszacze”)10. Ich działania nie były motywowane obawami o zdrowie. Podobnie jak dziś, studenci starali się cenzurować mówców, którzy rozgłaszali szkodliwe idee, ale w tamtych czasach nie argumentowali, że członkom społeczności akademickiej może stać się krzywda, jeśli będą słuchać pewnych wykładów. A tym bardziej nie prosili profesorów ani władz uczelni o opiekę i ochronę przed takimi prelegentami.
Założenie, że studenci są krusi, jest nowe. Nawet ci, którzy nie uważają się za kruchych, często argumentują, że inni potrzebują ochrony. Kwestionowane jest przekonanie, że przez obcowanie z treściami określanymi jako „prowokujące”, studenci nabiorą odporności. (Nieprawda o Kruchości: Co cię nie zabije, uczyni cię słabszym.)
Greg, który przez całe życie boryka się z nawracającą depresją, uważa, że jest to fatalne założenie. Podobnie jak miliony dotkniętych depresją ludzi na całym świecie przekonał się, że najskuteczniejszą metodą walki z chorobą jest psychoterapia poznawczo-behawioralna (CBT*). Terapia ta pozwala rozpoznać, kiedy dana osoba ulega „zniekształceniom poznawczym”, takim jak „katastrofizacja” (Jeśli nie zdam tego testu, obleję przedmiot, wyrzucą mnie ze szkoły i nigdy nie znajdę pracy…) czy „filtrowanie negatywne” (skupianie się wyłącznie na negatywnych ocenach z pominięciem tych pozytywnych). Zniekształcony oraz irracjonalny tok myślowy to znak rozpoznawczy depresji i zaburzeń lękowych. Nie mówimy, że studenci nigdy nie znajdują się w sytuacji fizycznego zagrożenia ani że ich spostrzeżenia o nierównościach i niesprawiedliwości to jedynie zniekształcenia poznawcze. Twierdzimy jedynie, że nawet kiedy studenci reagują na rzeczywiste problemy, dużo częściej niż poprzednie pokolenia analizują je, przez co owe problemy wydają im się poważniejsze, niż są w rzeczywistości, i stają się trudniejsze do rozwiązania. Pierwsi naukowcy zajmujący się badaniem CBT ustalili, że porzucenie tego sposobu myślenia prowadzi zazwyczaj do cofnięcia się depresji i zaburzeń lękowych. Dlatego widok studentów reagujących ostro na wystąpienia to objaw dokładnie takich samych zniekształceń poznawczych, które Greg nauczył się wypierać podczas terapii, i to głęboko go zaniepokoiło. Skąd studenci nabrali tak szkodliwych nawyków mentalnych? Czy zniekształcenia poznawcze nie doprowadzą do nasilenia się depresji i zaburzeń lękowych u młodych ludzi?
Oczywiście od lat siedemdziesiątych kampusy uniwersyteckie bardzo się zmieniły. Brać studencka jest dzisiaj dużo bardziej zróżnicowana. Na studia przychodzą osoby, które doświadczyły w życiu dyskryminacji, biedy, przeszły traumy lub miały styczność z chorobami psychicznymi. Nauczyciele muszą mieć na uwadze owo zróżnicowanie, przewartościować stare założenia i próbować stworzyć inkluzywną atmosferę. Jaki jest najlepszy sposób, aby to uczynić? Jeśli skupimy się na studentach, którzy musieli się mierzyć w życiu z największymi trudnościami, czy naszym priorytetem powinno być chronienie ich przed mówcami, książkami czy ideami, które mogą odebrać jako obraźliwe? A może takie środki, nawet zastosowane w jak najlepszej wierze, okażą się strzałem w kolano i będą działaniem na ich szkodę?
Wszyscy studenci muszą być gotowi na świat, z którym zmierzą się po ukończeniu nauki. Ci, których czeka największy przeskok — osoby, które poczują się najbardziej wyobcowane w nowej rzeczywistości — będą musiały uczyć się szybciej i pracować ciężej niż pozostali. Reguły gry nie są jednakowe dla wszystkich; życie nie jest sprawiedliwe. Jednak uniwersytet to najlepszy poligon doświadczalny w naszym życiu. To tutaj spotykamy się twarzą w twarz z ludźmi i ideami, które mogą okazać się dyskryminujące lub wprost wrogie. To siłownia idealna, pełna najnowocześniejszego sprzętu, wykwalifikowanych instruktorów i czuwających na wszelki wypadek terapeutów.
Greg obawiał się, że gdy studenci uznają, że są narażeni na zagrożenia, będą omijali te poligony szerokim łukiem. Jeśli nie nabiorą takich umiejętności, odmawiając sparringów i unikając okazji do zaprawienia się w walce, ponieważ ludzie o dobrych intencjach przekonali ich, że na treningu może im się stać krzywda, skończy się to tragicznie dla wszystkich zainteresowanych. Przekonanie studentów o szkodliwości działania na ich psychikę nieakceptowanych przez nich idei stałoby się samospełniającą się przepowiednią. W istocie mogliby oni uwierzyć, że nie są w stanie sprostać problemom, a przez celowe unikanie ich i chowanie się w bańkach „bezpieczeństwa”, naraziliby się na jeszcze większy stres i konflikty po ukończeniu uczelni, kiedy w ich życiu pojawi się jeszcze więcej ludzi o ekstremalnych poglądach.
Opierając się na doświadczeniach zawodowych i prywatnych, Greg sformułował następującą teorię: Studenci zaczynali domagać się ochrony przed słowem, ponieważ nieświadomie zaadaptowali te same zniekształcenia poznawcze, które terapia próbuje wykorzenić. Ujmując to w prostych słowach: Wielu studentów uczy się myśleć w zniekształcony sposób, co zwiększa prawdopodobieństwo, że staną się krusi, nerwowi i wrażliwi.
Greg chciał omówić swoją teorię z Jonem, ponieważ ten, jako psycholog społeczny, wiele swoich prac11 poświęcił psychoterapii poznawczo-behawioralnej, opisywał jej wyjątkową skuteczność i bliski związek ze starożytną mądrością. Jon, profesor New York University’s Stern School of Business, natychmiast dostrzegł potencjał idei Grega. On również zaczynał zauważać pierwsze oznaki nowego „modelu kruchego studenta”. Głównym obszarem jego badań była psychologia moralności. W swojej drugiej książce, Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka, próbował przedstawić czytelnikom różne kultury moralne, czy też „matriksy” moralne, zwłaszcza w odniesieniu do politycznej lewicy i prawicy.
Użyte przez Jona słowo „matriks” (ang. matrix) pochodzi z wydanej w 1984 roku powieści science-fiction pod tytułem Neuromancer autorstwa Williama Gibsona (która później posłużyła jako inspiracja do filmu Matrix)**. Gibson stworzył podobną do internetu sieć, łączącą ze sobą wszystkich ludzi. Nazwał ją „matriksem” i nadał jej miano „uzgodnionego złudzenia”. Jon uznał, że owo określenie bardzo dobrze opisuje kultury moralne. Grupa ludzi tworzy konsensualne matriksy moralne umożliwiające interakcję między jednostkami. Te natomiast zachowują się w sposób, który dla osób z zewnątrz może się wydawać niezrozumiały. W tamtym czasie obaj odnosiliśmy wrażenie, że w niektórych kręgach uniwersyteckich zaczynały powstawać właśnie takie matriksy moralne. (Co oczywiste, media społecznościowe umożliwiają błyskawiczne rozprzestrzenianie się „konsensualnych halucynacji” — na kampusie i poza nim, zarówno wśród lewicy, jak i prawicy).
Jon chętnie zgodził się pomóc Gregowi w rozwiązaniu tej zagadki. We wspólnym artykule zgłębiliśmy jego teorię i spróbowaliśmy wyjaśnić niektóre wydarzenia i trendy, które pojawiły się na kampusach uniwersyteckich na przestrzeni kilku poprzednich lat. Nadaliśmy mu tytuł Arguing Towards Misery: How Campuses Teach Cognitive Distortions (Zgubne myślenie, czyli jak uniwersytety wpajają zniekształcenia poznawcze). Redaktor Don Peck, któremu nasza praca przypadła do gustu, przeredagował treść i zmienił tytuł na bardziej zwięzły i prowokacyjny: Rozpieszczony umysł.
W artykule przekonywaliśmy, że rodzice, nauczyciele w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych, profesorowie uniwersyteccy oraz administracja uczelni nieświadomie wpajają całym pokoleniom studentów nawyki mentalne, które obserwuje się u osób cierpiących na nerwicę i depresję. Sugerowaliśmy, że studenci zaczynali reagować strachem i złością na słowa, książki i przemówienia prelegentów, ponieważ nauczono ich wyolbrzymiać zagrożenia, stosować myślenie dychotomiczne (inaczej binarne), ufać pierwszym reakcjom kierowanym przez emocje i wzmacniać je, a także ulegać licznym zniekształceniom poznawczym (które omówimy szczegółowo w dalszej części książki). Owe wzorce myślowe pogarszały zdrowie psychiczne studentów i zakłócały ich rozwój intelektualny, a czasem również rozwój intelektualny osób z ich otoczenia. Wydawało się, że w niektórych szkołach trend obronnej autocenzury był reakcją na studentów skorych do natychmiastowego „wytykania” i krytykowania innych za rzeczy, które uznali za obraźliwe — albo wobec nich samych, albo członków grupy, których postanowili bronić. Nazwaliśmy to mściwą protekcją i przekonywaliśmy, że takie zachowanie utrudnia wszystkim studentom prowadzenie otwartych debat, w których mogliby ćwiczyć swoje umiejętności, takie jak krytyczne myślenie i prowadzenie kulturalnej dyskusji.
11 sierpnia 2015 roku na stronie internetowej „The Atlantic” ukazał się nasz artykuł, a wydanie w formie papierowej pojawiło się w kiosku tydzień później. Spodziewaliśmy się fali krytyki, tymczasem odbiór naszej pracy był w przeważającej mierze pozytywny. Okazało się, że trendy, które opisywaliśmy, zaobserwowali czytelnicy z całego politycznego spektrum, zarówno związani ze środowiskiem akademickim, jak i spoza niego. Nasza publikacja znalazła się w pierwszej piątce najczęściej czytanych artykułów „The Atlantic” w historii. Tydzień później wspomniał o niej w swoim przemówieniu nawet prezydent Barack Obama, podkreślając, jak ważne jest uwzględnianie różnych perspektyw i dodał, że studenci nie powinni być „rozpieszczani i ochraniani przed różnymi punktami widzenia”12.
Do października udzielaliśmy wywiadów i występowaliśmy w telewizji, komentując tematy poruszone w artykule, po czym zadowoleni wróciliśmy do swoich normalnych zajęć. Nie mieliśmy pojęcia, że w nadchodzących miesiącach i latach nie tylko środowisko akademickie, ale i cały kraj czekają wielkie zmiany. Co więcej, w 2016 roku stało się jasne, że Wielkie Nieprawdy i wynikające z nich trendy rozprzestrzeniają się również w Wielkiej Brytanii13, Kanadzie i Australii14. Dlatego też jesienią uznaliśmy, że powinniśmy jeszcze bliżej przyjrzeć się kwestiom, które poruszyliśmy w naszym artykule. Postanowiliśmy napisać tę książkę.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
* CBT — Cognitive behavioral therapy.
** W polskim wydaniu Neuromancera tłumacz Piotr Cholewa używa terminu „matryca”.
1. Nietzsche (2020), Maksyma nr 8. (Dokładne informacje o cytowanych książkach i artykułach naukowych, które tutaj wymieniamy, włącznie z nazwiskami i latami wydania, można znaleźć w bibliografii. Aby ułatwić czytelnikom dostęp do licznych źródeł internetowych, z których korzystaliśmy, przypisy zamieściliśmy również na stronie TheCoddling.com.)
2. Ponos był mniej znanym greckim bogiem trudu, bólu i wysiłku. Miso oznacza „nienawiść” (na przykład w słowie „mizoginia”). Stąd greckie słowo „misoponos” oznacza tego, kto nienawidzi trudu, bólu i wysiłku. Za pomoc w wymyśleniu tego imienia dziękujemy profesorowi Ianowi McCready-Flora z Uniwersytetu Wirginii, specjalizującemu się w antycznej filozofii greckiej. Nadaliśmy je wyroczni zamieszkującej zbocze góry Koalemos. W komedii Arystofanesa zatytułowanej Ptaki pojawia się bóg głupoty o takim właśnie imieniu.
3. Będziemy stosować wymiennie określenia „uniwersytet” (ang. university) i „uczelnia wyższa” (ang. college), które w Wielkiej Brytanii i Kanadzie określa się jednym słowem: university. Słowem „kampus” będziemy określali teren uczelni, jego otoczenie oraz profil ideologiczny. „Szkoła wyższa” do klasy od dziewiątej do dwunastej, do których uczęszcza młodzież w przedziale wiekowym mniej więcej od czternastu do osiemnastu lat. Zasadniczo zamierzamy unikać słowa „liberalny” w odniesieniu do lewicy, jak to często robi się w Stanach Zjednoczonych; będziemy odnosili się do lewicy i prawicy, do ideologii postępowej i konserwatywnej.
4. Więcej na stronie www.theFIRE.org
5. Jarvie J. (2014, 3 marca), Trigger happy, „The New Republic”, https://newrepublic.com/article/116842/trigger-warnings-have-spread-blogs-college-classes-thats-bad.
6. Medina J. (2014, 17 maja), Warning: The Literary Canon Could Make Students Squirm, „The New York Times”.
7. https://www.nytimes.com/2014/05/18/us/warning-the-literary-canon-could-make-students-squirm.html.
8. Columbia College (b.r.), The Core curriculum: Literature Humanities, https://www.college.columbia.edu/core/lithum.
9. Johnson K., Lynch T., Monroe E., Wang T. (2015, 30 kwietnia), Our identities matter in Core classrooms, „Columbia Daily Spectator”, https://spc.columbiaspectator.com/opinion/2015/04/30/our-identities-matter-core-classrooms. W „wojnie o kanon”, która wybuchła po publikacji w roku 1987 książki Allana Blooma The Closing of the American Mind, (wyd. pol. Umysł zamknięty, przeł. Tomasz Bieroń, Poznań: Zysk i S-ka 2012), walczyli przede wszystkim członkowie grona pedagogicznego. Jednak bardzo często do walki przyłączali się studenci optujący za włączeniem do kanonu literackiego kobiet oraz pisarzy czarnoskórych. Na przykład w 1987 roku podczas wiecu na Uniwersytecie Stanforda studenci krzyczeli: „Hey, hey, ho, ho, Western culture’s got to go” (Hej, hej, kultura Zachodu musi odejść). Patrz: Bernstein R. (1988, 19 stycznia), In dispute on bias, Stanford is likely to alter Western culture program, „The New York Times”, https://www.nytimes.com/1988/01/19/us/in-dispute-on-bias-stanford-is-likely-to-alter-western-culture-program.html.
10. Pinker (2016), s. 110.
11. Haidt (2007).
12. Nelson L. (2015, 14 września), Obama on liberal college students who want to be „coddled”: That’s not the way we learn”, „Vox”, https://www.vox.com/2015/9/14/9326965/obama-political-correctness.
13. Pierwsze symptomy pojawiły się w Wielkiej Brytanii już w 2014 roku; patrz: O’Neill B. (2014, 22 listopada), Free speech is so last century. Today’s students want the „right to be comfortable”, „Spectator”, https://www.spectator.co.uk/2014/11/free-speech-is-so-last-century-todays-students-want-the-right-to-be-comfortable. Obecność „bezpiecznych przestrzeni” i innych związanych z nimi zjawisk w amerykańskich mediach nasiliła się jesienią 2015 roku. Patrz na przykład: Gosden E. (2016, 3 kwietnia), Student accused of violating university „safe space” by raising her hand, „The Telegraph”, https://www.telegraph.co.uk/news/2016/04/03/student-accused-of-violating-university-safe-space-by-raising-he/.
14. Patrz: podsumowanie badań i doniesień medialnych z wielu krajów na stronie https://heterodoxacademy.org/international.