Russell - Jackson Annie - ebook + audiobook + książka

Russell ebook

Jackson Annie

3,0

Opis

Droga do miłości nie jest prosta…

Do małej parafii ewangelickiej w Polsce przyjeżdżają filmowcy, by nakręcić film o Janie Kalwinie. Przy okazji ekipa postanawia przeprowadzić eksperyment społeczny, polegający na tym, że każdy aktor mieszka ze swoją asystentką w jednym baraku. I tak Annie zostaje asystentką dużo starszego, niezwykle popularnego aktora Russella. Nie przypadają sobie do gustu, wybuchają kłótnie, dochodzi do rękoczynów. Z czasem jednak coś zaczyna się zmieniać…  

Mam na imię Annie – jestem byłym szczurem korporacyjnym, zorientowanym na cel, realizującym plany, niezadającym pytań. Jestem pracoholikiem mieszkającym na końcu świata. Jestem jednym z tych szarych ludzi, których codziennie mijacie na ulicy. Jestem niewidoczna.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 278

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (2 oceny)
0
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
zaczytana_panna

Dobrze spędzony czas

Ta lektura to dla mnie totalne zaskoczenie. Oczywiście, pozytywne. Nie spodziewałam się, że historia tutaj przedstawione aż do tego stopnia mnie porwie w swoje mroczne odmęty. Nie przewidziałam także, że zakończenie okaże się dla mnie czymś w rodzaju wisienki na torcie. A właśnie tak było. Za tego typu końcowe sceny powinna być surowa kara! Ogólnie uważam, że pomysł na fabułę był oryginalny, a autorce udało się oddać atmosferę panującą na planie filmowym - czułam nawet na twarzy powiew powietrza, kiedy wszyscy poprawiali makijaże poszczególnym aktorom, aby ci wprost zachwycali na szklanym ekranie czy też w kinach. Koniecznie sięgnę po tom drugi, o ile takowy się pojawi 🥰Na koniec tylko chciałam dodać, że jest to przykład idealne lektury na lato!
00

Popularność




Kiedy pisarz nie pisze, jest smutny, kiedy pracuje – obłąkany.

Katarzyna Bonda

Instrukcja czytania tej książki

Wygospodaruj wieczorem trochę czasu tylko dla siebie.

Włącz lampkę albo zapal kilka świec, aby stworzyć półmrok.

Ułóż na fotelu swoje ulubione miękkie poduszki.

Weź najmilszy w dotyku koc i opatul się nim.

Nalej sobie kieliszek wina, kubek gorącej herbaty z cytryną i miodem lub to, co najbardziej lubisz.

Włącz muzykę z załączonej playlisty (koniecznie w tej kolejności).

Sięgnij po książkę.

Usiądź wygodnie w fotelu.

Czytaj, rozkoszując się płynącą w tle muzyką, poczuj emocje bohaterów i wypij ich zdrowie.

Playlista[1]

Henry Mancini,

The Thorm Birds

(z filmu „Ptaki ciernistych krzewów”)

Younotus & Janieck & Senex,

Narcotic

ABBA,

Take A Chance On Me

Disturbed,

The Sound Of Silence

Bryan Adams,

Everything I Do

(z filmu „Robin Hood”)

TOFOG,

I Miss My Mind

TOFOG,

Never Be Alone Again

Cher,

Fernando

AronChupa & Little Sis Nora

, Hole In The Roof

Joe Cocker and Jennifer Warnes,

Up Where We Belong

Al Bano and Romina Power,

Ci Sara

Elton John,

Can You Feel The Love Tonight

(z filmu „Król Lew”)

Indoor Garden Party,

This Is How Life Is

Zelowskie Dzwonki,

Hallelujah

Ed Sheeran,

Perfect

Pink and Nete Ruess,

Just Give Me A Reason

Johann Strauss II,

An Der Schönen Blauen Donau

Umberto Tozzi,

Te Amo

Indoor Garden Party,

Love Is Not A Big Enough Word

Madonna,

Don’t Cry For Me Argentina

(z filmu „Evita”)

Brave,

I Just Called To Say I Love You

Lianne La Havas,

Vincent

(

Starry Starry Night)

Prince,

Purple Rain

Cynthia Erivo,

Stand Up

(z filmu „Harriet”)

[1] Wszystkie tłumaczenia tekstów piosenek – Annie Jackson, która wspierała się też przekładami z Tekstowo.pl.

Ta historia nie wydarzyła się naprawdę, ale może kiedyś się wydarzy.

Wszystkie postacie są fikcyjne, mimo to ich charaktery zostały oparte na autentycznych osobowościach.

Jedynie w pełni realne jest miejsce wydarzeń, choć postrzegane w subiektywny sposób.

Filozofia i myśl teologiczna zostały przedstawione w sposób uproszczony, a momentami wręcz surrealistyczny.

Rozdział 1

– Nie, do niczego nie doszło – odparłam z zaciśniętymi zębami, co nie umknęło uwadze zgromadzonych.

– Spokojnie, nie musisz się niczego obawiać. Nikt ci tu krzywdy nie zrobi. Zebraliśmy się po to, by ci pomóc. – Starszy mężczyzna siedzący przede mną mówił łagodnym tonem.

Spojrzałam w lewo. Russell siedział skulony, z czołem opartym o zaciśnięte pięści. Przypominał zimny głaz. Jednak wiedziałam, że w środku targają nim gniew i zniecierpliwienie. Wielki człowiek krył się pod ostrzałem oceniających go spojrzeń, a w środku zapewne kipiał ze złości.

– Annie – ponownie usłyszałam głos starszego mężczyzny – odpowiedz na pytanie, czy Russell cię skrzywdził. Czy to prawda, że cię pobił i zgwałcił?

Jeszcze raz spojrzałam w jego stronę. Nawet na chwilę nie podniósł wzroku. Sprawiał wrażenie, jakby to, co się działo dookoła, nie istniało. Jakby go to zupełnie nie obchodziło. A może tak właśnie było? Może całe to przesłuchanie, oskarżenia i sąd koleżeński w ogóle go nie obchodziły. I czemu ja się dziwię? Przecież przez ten czas, który z nim spędziłam, powinnam przyzwyczaić się do jego obojętności, zimnego spojrzenia i nonszalancji. A jednak jego postawa w chwili, gdy oskarżenie padło tak wyraźnie i kategorycznie, sprawiła, że przeszedł mnie zimny dreszcz. Usłyszałam, jak blondynka siedząca za mną zrywa się na równe nogi.

– Annie, nie masz się czego wstydzić. Jeśli już, to niech on się wstydzi za to, co ci zrobił! Bydlak! I nie jesteś sama. Mnie też skrzywdził… – wyszeptała.

Odwróciłam się w jej stronę.

Długonoga blond piękność, pomyślałam. Miała śliczne długie jasne włosy i wielkie błękitne oczy, które teraz zaszły łzami.

– Annie – kontynuowała – ten bydlak też mnie pobił. Uderzył i śmiał mi się prosto w twarz, a kiedy mu oddałam, uderzył ponownie. Tydzień chodziłam z podbitym okiem i rozciętą wargą. Wtedy uciekłam, a gdy wróciłam po swoje rzeczy, pokój był totalnie zdemolowany. Jak zobaczyłam wybite okno, połamane krzesła, rozbite wazony, jak wyobraziłam sobie, w jakiej musiał być furii, to dziękowałam Bogu, że żyję. Proszę, Annie, nie duś tego w sobie, nie jesteś z tym sama. – Po policzku popłynęła jej łza.

Byłam wstrząśnięta. Na zmianę robiło mi się gorąco i zimno. Analizowałam w głowie jej słowa. Naprawdę Russell jej to zrobił? Miałam ochotę stąd uciec, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Tak bardzo było mi wstyd. Dookoła mnie siedzieli ludzie, którzy za wszelką cenę chcieli mi pomóc, którzy pragnęli, bym opowiedziała im to, co się stało, ale nie potrafiłam wyrzucić z siebie ani jednego słowa. Stałam sparaliżowana, z otwartymi ustami, próbując łapać powietrze. Rzeczywiście musiałam wyglądać jak ofiara, bo wszyscy patrzyli na mnie litościwym wzrokiem. Wszyscy, prócz Russella.

– Nie… to nie… to nie tak… – zaczęłam się jąkać. – Russell mnie nie zgwałcił – dokończyłam już nieco pewniej.

– Annie, dostaliśmy anonim, którego autor twierdzi, że jest bezsprzecznie pewien, że zostałaś skrzywdzona. Pisze w nim, że bałaś się Russella, ale milczałaś w obawie przed jego gniewem. Pisze również, że widział, jak Russell znęca się nad tobą psychicznie i fizycznie, a także jak wielokrotnie przez niego płakałaś. Ostatnimi czasy miałaś być jednak bardziej zalękniona i bać się każdego jego dotyku, a na twoich nadgarstkach pojawiły się siniaki. Jak się do tego odniesiesz? – Starszy mężczyzna patrzył na mnie wyczekująco.

Wzięłam głęboki wdech.

– Russell mnie nie zgwałcił – odpowiedziałam nieco spokojniej. – Żeby kogoś zgwałcić, najpierw trzeba go dostrzec. A ja dla niego nie istniałam – zakończyłam smutno, choć nie chciałam, by tak to zabrzmiało.

– Możesz jaśniej? – Mój rozmówca był nieustępliwy.

– Ja dla niego nie istnieję… Nigdy nie istniałam… Jestem jak powietrze. – Nie wiedziałam, jak ubrać w słowa to, co działo się przez ostatni miesiąc. – On mnie w ogóle nie zauważa, był i jest wobec mnie obojętny, traktuje jak jeden z mebli stojących w naszym pokoju. Mogłabym zniknąć i nawet nie odczułby, że czegoś brakuje. Od samego początku tak było i nic się nie zmieniło. Jakbym była powietrzem, jakbym nie była. Nie odzywa się do mnie, nie patrzy na mnie. Zwyczajnie nie istnieję w jego przestrzeni. – Wzruszyłam ramionami. – A jeśli mnie nie ma, to nie mógł mnie zgwałcić.

– Więc skąd się wzięły siniaki na twoich nadgarstkach? – spytał.

Wbiłam wzrok w podłogę. Nie chciałam w tym momencie na nikogo patrzeć, a tym bardziej na niego.

– Annie, rozumiem, że według ciebie nie doszło do gwałtu, więc skąd pochodzą te siniaki? On ci je zrobił? – Głos starszego mężczyzny był pełen troski.

– Tak – odparłam cicho. – W garderobie. Szykowałam kostium i za mocno wbiłam szpilkę. Kiedy chciałam ją wyciągnąć, szarpnęłam i przejechałam ostrym końcem po jego twarzy. Nie zrobiłam tego specjalnie. – Zamknęłam oczy na wspomnienie tamtych wydarzeń. Wzięłam głęboki wdech i ciągnęłam dalej: – Wściekł się. W jednej chwili chwycił mnie za nadgarstki, niemal je zgniatając, i wbił we mnie gniewny wzrok. To był jeden jedyny raz, kiedy na mnie spojrzał. Jeden jedyny, kiedy mnie zauważył. Nie wiem, jak długo tak staliśmy, ale w końcu puścił mnie i odszedł. Wtedy pierwszy raz się go bałam – wyszeptałam. Otworzyłam oczy i spojrzałam w bok. Russell siedział wyprostowany i patrzył na mnie beznamiętnie. – Ale mnie nie zgwałcił. Nigdy nawet na mnie nie spojrzał jak na kobietę. Poza tym jednym jedynym razem nigdy mnie nie dotknął – dodałam, bo czułam, że moje poprzednie wyjaśnienia nie trafiły do słuchaczy.

– Ty bydlaku! – usłyszałam tuż za sobą. – Ile jeszcze kobiet zamierzasz skrzywdzić? Ciągle ci mało? Która będzie następna? – Blond piękność wpadła w histerię.

– Spokój! – krzyknął opanowany dotąd starszy mężczyzna. – Proszę o spokój! Russell, czy chciałbyś powiedzieć coś na swoją obronę? – zwrócił się do oskarżonego, a ten pokręcił przecząco głową. Przez cały czas nie odezwał się ani słowem. Był taki jak w domu. Milczący i obojętny.

– Annie, jeszcze jedno pytanie, może najważniejsze – zwrócił się do mnie arbiter, a jego głos brzmiał na powrót łagodnie. – Czy chcesz zrezygnować?

– Nie – odparłam krótko, a blondynka za mną znów zaczęła krzyczeć.

– Chcesz zostać z tym bydlakiem? Po tym wszystkim, co ci zrobił? Mówię ci, dziewczyno, uciekaj, póki możesz. Następnym razem…

– Nie – przerwałam jej. – Chcę zostać, dam radę – zapewniłam z większym spokojem.

– W takim razie kończę posiedzenie sądu koleżeńskiego. Musimy się teraz naradzić nad konsekwencjami, jakie Russell poniesie za swój czyn, ale o tym zostaną powiadomione wyłącznie zainteresowane strony. – Starszy mężczyzna wstał i ruszył w stronę wyjścia z sali, a za nim wszyscy zebrani. Stojąc do nich tyłem, nie zdawałam sobie sprawy, że jest ich aż tylu. Russell nadal siedział i patrzył na mnie tępym wzrokiem. Ktoś w końcu pociągnął mnie za rękaw i wyprowadził na zewnątrz.

Na korytarzu od razu dopadła do mnie moja przyjaciółka Hanako. Hana, bo tak się do niej na co dzień zwracaliśmy, była pół Japonką, pół Amerykanką. Po mamie odziedziczyła wschodnie rysy twarzy i piękne duże bursztynowe oczy, które współgrały z jej małymi malinowymi ustami i delikatną opalenizną. Była młodsza i niższa ode mnie o całą głowę, a długie proste czarne włosy dodawały jej kobiecości. Poznałyśmy się trzy lata temu, kiedy to zaczynałyśmy pracę jako stażystki na planie filmowym. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu i stałyśmy się nierozłączne. Do tej pory pozostawała jedyną bliską mi osobą, z którą mogłam pogadać na każdy temat, wypłakać się na jej ramieniu, a także balować do świtu. Stała teraz naprzeciwko, patrząc na mnie wyczekująco.

– Skazali tego zwyrodnialca?! – krzyknęła, jakbym była głucha. A może byłam, bo nie do końca rozumiałam, co się dookoła mnie dzieje. Cieszyłam się, że jest już po sprawie. Liczyłam, że nikt nie będzie więcej pytał, dociekał, analizował. Przecież tak naprawdę każdy widział, jak jest. A może tylko miałam takie wrażenie?

– Annie!? Mówię do ciebie! Skazali go?! – wrzasnęła, wyrywając mnie z letargu.

– Nie – odparłam beznamiętnie. – Jeszcze nie zapadł wyrok, mają nas zawiadomić.

– Chcesz powiedzieć, że nadal będziesz mieszkała z tą obleśną, tłustą i nieprzewidywalną świnią? – Hana od pierwszego dnia na planie nie darzyła Russella sympatią, a z czasem wręcz pałała do niego nienawiścią.

W tej samej chwili przeszedł obok, nawet nie spoglądając w naszą stronę, jednak byłam pewna, że wszystko słyszał. Ten jego spokój, beznamiętność, wyobcowanie były chyba gorsze, niż gdyby zaczął krzyczeć czy nas wyzywać. Chyba. Nawet wówczas, gdy złapał mnie za ręce, nie czułam bólu, ale nie mogłam znieść jego zimnego spojrzenia przeszywającego mnie na wskroś. Czułam, jakby ta szpilka, którą go zraniłam, wbijała się w każde miejsce na moim ciele. Gdyby wzrok mógł zabijać, ja na pewno w tamtym momencie byłabym już martwa. Nigdy nikt nie patrzył na mnie z taką nienawiścią i to było dla mnie gorsze niż fizyczny ból. Odprowadziłam go spojrzeniem i zauważyłam wtedy, że na końcu korytarza stoi pastor. Przeprosiłam Hanę i podeszłam do niego.

– Chciałabym porozmawiać – powiedziałam po prostu.

Pastora poznałam pierwszego dnia, gdy tu przyjechaliśmy. Tu, do Polski, do Żychlina, do parafii ewangelickiej, a właściwie ewangelicko-reformowanej, bo jak się później dowiedziałam, istnieją jeszcze inne. Ta jest najstarsza w Polsce, gdyż działa od czasów polskiej reformacji aż do teraz.

Ze swojego pokoju widziałam czasem, jak w niedzielę ludzie gromadzą się w świątyni na nabożeństwo, bo tak nazywa się ceremoniał mszy u ewangelików. Sama jednak do tej pory nie odważyłam się wejść do środka. Przyjechaliśmy tu, aby kręcić film o Janie Kalwinie, postaci historycznej, ale że byłam jedynie asystentką w garderobie, sama tematyka filmu i miejsce akcji niewiele mnie obchodziły. Moim zadaniem było ubieranie aktorów we wcześniej przyszykowane stroje, podawanie kawy, trzymanie parasolki i ogólnie spełnianie zachcianek i humorów gwiazd. A że zebrała się tu niemała śmietanka z Hollywood, rozumiałam, że film jest ważny, kręcony z rozmachem.

Niedługo po przyjeździe postanowiłam przejść się po okolicy i pierwszą osobą, jaką napotkałam, był Pastor tej parafii. Wysoki, na oko tuż po pięćdziesiątce, z zaczesanymi lekko na bok czarnymi włosami i taką samą brodą poprzeplataną siwymi kosmykami, która dodawała mu uroku. Emanował ciepłem, a wesołe oczy budziły ufność. Od razu polubiłam tego człowieka, a po kilku minutach rozmowy miałam wrażenie, że znam go od zawsze, choć tak naprawdę nie wiedziałam nic ani o nim, ani o miejscu, w którym się znajdowałam. Jednak jego sposób bycia, mówienia, umiejętność słuchania sprawiły, że właśnie w tej chwili chciałam z nim porozmawiać. Poza tym był jedynym znanym mi tubylcem, który świetnie i swobodnie mówił po angielsku. Zwyczajowo poszłabym się upić i wypłakać na ramieniu Hany, ale dzisiaj potrzebowałam rozmowy z kimś bezstronnym, kimś, kto spojrzy na to wszystko z boku i pomoże zrozumieć sytuację, w jakiej się znalazłam.

– Znam miejsce, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał, a jednocześnie jest na tyle nastrojowe, że pozwoli ci wyrzucić z siebie cały ból – odparł.

Skinęłam tylko głową, nie mogąc wymyślić nic mądrego, i ruszyliśmy przed siebie. Wyszliśmy z budynku, który niegdyś był pałacem, a obecnie szkołą, wynajętą przez ekipę na potrzeby filmu, a gdzie przed chwilą w jednej z sal odbył się sąd koleżeński z moim udziałem. Na zewnątrz uderzyły mnie żar i duchota. Ciepłe, a zarazem wilgotne lato w klimacie umiarkowanym, jakże inne niż za oceanem. Przeszliśmy wzdłuż ulicy, następnie minęliśmy plac zabaw ze sztucznymi dinozaurami, by znaleźć się na dukcie leśnym. Drzewa dawały przyjemny cień i ochłodę. Szliśmy obok siebie w milczeniu. Zerkałam na Pastora co jakiś czas, zastanawiając się, dokąd mnie prowadzi i czy na pewno w tym lesie jesteśmy bezpieczni. Nagle zaczęłam się trząść. Nie wiem, czy ze strachu, czy z powodu opadających emocji. „Gwałt”, „pobicie”, „siniaki”, „uderzył mnie”, „zdemolował pokój”, „obleśna tłusta świnia”, „nadal chcesz z nim mieszkać”, „obojętność” – wszystko to naraz dudniło mi w głowie.

– Jesteśmy na miejscu – wyrwał mnie z zamyślenia głos Pastora.

Moim oczom ukazał się sporych rozmiarów omszały mur z kutą bramą pośrodku, znajdujący się w samym sercu lasu.

– Boże, to cmentarz… – wydukałam.

Rozdział 2

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

OFICYNKA ZAPRASZA WSZYSTKICH MIŁOŚNIKÓW DOBREJ LITERATURY!

Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury humanistycznej.

P O L E C A M Y

Księgarnia Oficynki www.oficynka.pl

e-mail: [email protected]

tel. 510 043 387

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Instrukcja czytania tej książki
Playlista
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32

Copyright © Oficynka & Annie Jackson, Gdańsk 2022

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Książka ani jej część nie może być przedrukowywana

ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana

w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Oficynki.

Wydanie pierwsze w języku polskim, Gdańsk 2022

Opracowanie redakcyjne: Monika Rucińska

Korekta: Anna Marzec

Projekt okładki: Studio Karandasz

Zdjęcia na okładce: © aleshin; New Africa/Adobe.com

ISBN 978-83-67204-17-0

www.oficynka.pl

email: [email protected]

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek