Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mia i Connor poznają się w niezwykle niezręcznej i napiętej sytuacji. Przynajmniej z perspektywy mniej doświadczonej biznesowo Mii. Przyjdzie bowiem im konkurować o zdobycie kontaktu z Williamem, wchodzącą gwiazdę kina. Kontraktu, na którym prezentowanym przez nich agencjom talentów bardzo zależy.
Wszelkie ruchy dozwolone. Tym bardziej, gdy trzeba komuś udowodnić, że nie jest się jedynie rybką w oceanie pełnym rekinów biznesu.
„Rybki i rekiny” to pełne humoru jak i wciągającego napięcia, frywolne opowiadanie autorki wciągającej serii „Pajęczyna”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 52
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
RYBKI
I REKINY
LAURA PASSER
WARSZAWA 2022
Wydanie I
wydawnictwo dlaczemu
www.dlaczemu.pl
Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala
Redaktor prowadząca: Marta Burzyńska
Redakcja: Anna Nowicka-Bala
Korekta: Edyta Gadaj
Projekt okładki: Izabela Starosta
Łamanie i skład: Wioletta Guzy
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE WARSZAWA 2022
Wydanie I
ISBN: 978-83-67357-31-9
Zapraszamy księgarnie i biblioteki do składania zamówień hurtowych z atrakcyjnymi rabatami. Dodatkowe informacje dostępne pod adresem: [email protected]
Mia
Wysiadłam na lotnisku i skierowałam swoje kroki prosto do taksówki. LA przywitało mnie ostrym słońcem i żarem lejącym się z nieba. W samochodzie oczywiście nie było klimatyzacji, więc po chwili byłam cała zlana potem. I choć czas gonił nieubłagalnie, musiałam się jeszcze przebrać, więc kierowca odwiózł mnie do zarezerwowanego wcześniej hotelu. Zdawałam sobie sprawę, że spotkanie może się przeciągnąć, więc lot powrotny zabukowałam dopiero na jutro, a do walizki spakowałam kilka ciuchów więcej niż planowałam wykorzystać. Teraz, stojąc przed lustrem w apartamencie, przymierzałam kolejną kreację.
– Jasna cholera! – fuknęłam do swojego odbicia. Założyłam szarą, ołówkową spódnicę i bluzkę z długim rękawem. Na stopy wsunęłam kilkucentymetrowe szpilki, choć na samą myśl, że będę w nich chodzić, robiły mi się odciski. Niestety to nie miała być impreza na plaży, tylko spotkanie biznesowe. Na zewnątrz było ponad 25 stopni Celsjusza, mogłabym ugotować się w tym cholerstwie… Jeszcze raz przeszukałam torbę i znalazłam bluzkę z dekoltem, która równie co elegancka, była też przewiewna. Rozpuściłam jeszcze swoje długie, blond włosy, gdyż w kucyku wyglądałam jak licealistka.
Pod hotelem złapałam kolejną taksówkę i kazałam zawieść się na Beverly Grove. Na domiar złego oczywiście pomyliłam nazwy i do restauracji wpadłam mocno spóźniona. Rozejrzałam się wokół i od razu go dostrzegłam. Takiego mężczyzny nie dało się przegapić.
William Harrison, wschodząca gwiazda kina. Niesamowite na żywo wyglądał jeszcze lepiej. Ciemne blond włosy opadały mu swobodnie na czoło, a wysokie kości policzkowe były jak wypracowane dłutem. Na pełne usta, których warga ozdobiona była małym srebrnym kolczykiem, wypłynął teraz nonszalancki uśmiech.
Wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie mogłam przecież zachowywać się przy nim jak rozhisteryzowana fanka. Spokój i opanowanie, tylko to mogło mi pomóc. Podążyłam więc w stronę stolika pewnym siebie krokiem.
– Witam. Jestem Mia Holt. Byliśmy umówieni. – Wyciągnęłam do niego dłoń z nowym, starannie wypielęgnowanym manicure.
William podniósł na mnie zaskoczony wzrok, po czym uśmiechnął się szeroko, ukazując perliście białe zęby.
– Will. – Wymienił ze mną uścisk dłoni, po czym lekko zmrużył oczy. – Chyba mamy mały problem…
Zerknęłam w bok i dopiero teraz zauważyłam, że po drugiej stronie stolika siedział jakiś facet. Zapewne starszy o parę lat, zarówno ode mnie jak i od Willa. Ciemne, prawie czarne włosy miał króciutko przycięte. Lekki, dwudniowy zarost okalał jego brodę i policzki, a brązowe oczy patrzyły na mnie teraz nieodgadnionym wzrokiem.
– Connor Mason. – Mężczyzna podniósł się i przedstawił. Dalej nic mi to nie mówiło. Spojrzałam pytająco na Willa, siadając na wskazanym przez niego krześle.
– Connor jest z agencji RISK. Mój manager, Ricky, musiał coś popieprzyć i umówił was oboje na ten sam dzień.
Otworzyłam usta jak ryba, po czym znowu je zamknęłam. Zerknęłam na bruneta obok. RISK? Jedna z najlepszych agencji talentów w Beverly Hills?
– A ty od kogo jesteś? – odezwał się w końcu tajemniczy mężczyzna. Na sam dźwięk jego głosu przeszły mnie ciarki. Mocny i pewny siebie.
– Agencja Grahama Lerry’ego. San Francisco.
– Lerry… – Uśmiechnął się, jakby kojarzył mojego szefa. – Nieźle… – Przejechał po mnie wzrokiem.
Skoro ten facet był z RISK, to co do cholery ja tu robiłam?
– Słuchajcie – wtrącił się Will. Przez chwilę przyglądał mi się badawczo, po czym dokończył. – Naprawdę was przepraszam. Zdaję sobie sprawę, że to trochę niezręczna sytuacja. Ale to, że szukam agencji było wiadome od jakiegoś czasu, więc i tak byście się o sobie dowiedzieli. Zostały mi już tylko RISK i Lerry. Jesteście najlepsi na rynku. Chciałem się z wami spotkać, spędzić trochę czasu, poznać. Ale terminowo jestem w dupie. Może więc dobrze się złożyło, że jesteście razem?
– To znaczy? – spytałam niepewnie, nie rozumiejąc do czego zmierza.
– Zostań parę dni, Mia. Connor mieszka na miejscu, więc z tym nie mamy problemu. Będziemy mieli szansę się poznać, zobaczyć, czy nadajemy na tych samych falach. Przedstawicie mi swoje pomysły na współpracę, na moją karierę. Będę mógł wtedy dobrze wybrać.
– Nie sądzisz, że to nieco… – nie mogłam znaleźć właściwego słowa.
– Niekonwencjonalne? – Uśmiechnął się. Miałam na myśli „porąbane”, ale niech mu będzie. – Taki jestem! Nie oddam swojej kariery w ręce kogoś, kogo dobrze nie znam. Potem będziemy jak rodzina, musimy więc sobie ufać.
– No ale dwie konkurujące firmy… – mruknęłam.
– Dla mnie nie ma żadnego problemu – Connor wszedł mi w słowo. Popatrzyłam na niego z zaskoczeniem. Założył ręce na piersi i z rozbawieniem czekał na moją reakcję. Niestety, ja miałam z tym wielki problem. RISK to ogromna agencja i na pewno nie zatrudniali tam byle chłystków. A Will to aktor, o którego zabijało się wiele firm. Tymczasem mówił mi, że na placu boju zostałam ja i Connor? Facet, który całą swoją postawą krzyczał, że jest zajebiście dobrym graczem…? Miałam przejebane.
– Mia, co ty na to? – podchwycił Harrison. – Kilka dni. Pozwól mi być swoim gospodarzem. – Wyszczerzył zęby, a mi nie umknął jego wzrok, spadający na mój dekolt.
Cóż miałam odpowiedzieć? Gwieździe się nie odmawiało.
– Jasne – odparłam ze sztucznym uśmiechem.
– Świetnie. – Klasnął w ręce. – Zatem… zjedzmy coś.
Przywołał kelnera, po czym, nie pytając nas nawet o zdanie, zaczął zamawiać dania.
– Dobrze się składa. Jutro kręcę reklamówkę dla Bossa. Pojedziecie ze mną. Będzie szansa się lepiej poznać.
– Świetny pomysł – rzucił Connor dziwnie entuzjastycznie. Tak, zajebisty.
– Może być trochę niezręcznie. – Próbowałam nadać temu spotkaniu właściwy kierunek. Byliśmy z dwóch konkurencyjnych agencji, mieliśmy walczyć o niego, a nie „poznawać się”.
– Lubię takie niebanalne rozwiązania. – Will wyszczerzył zęby.
Do stolika podeszła kelnerka z zamówionym jedzeniem i aktor już zupełnie stracił wątek. Zachwalał tutejsze dania, kucharza, nawet wodę w dzbanku. Co za świr. Naprawdę miał szczęście, że był przystojny. I że był gwiazdą.
Connor
Była spięta jakby połknęła kij od szczotki. Na dworze prawie trzydzieści stopni, a ta odjebała się w kieckę, jakby szła ogarniać kursy walut na Wall Street.
Początkowo myślałem, że Willowi odwaliło. Miałem biegać za nim przez następne dni jak piesek? Robiłem jednak dobrą minę do złej gry. Gwiazdor zawsze miał rację. Nawet jak nie miał. Poza tym po kilku wypowiedziach Mii wiedziałem, że to będzie bułka z masłem. Była totalnym świeżakiem i emanowała naiwnością na kilometr. Teraz szeroko otwierała oczy, gdy William zachwycał się wyborem kolorystyki w knajpie. Od razu wiedziałem, że wziął kreskę przed spotkaniem, ale miałem to gdzieś. Jedyna jego powinność to dobry wygląd na ekranie, by młode dupy za nim sikały. I żebyśmy to my na tym zarobili.
– Skąd jesteś? – zagaiłem spiętą. Spiętą, ale całkiem seksowną. Nadawałaby się na „wyuzdaną asystentkę” w tej swojej kiecuni. Obcisła bluzka też przyjemnie uwydatniała jej cycki. Jednak najlepszą miała buzię. Słodka, naturalna, bez napompowanych ust, co w tej branży było już rzadkością.
– Z Teksasu.
– Ah, Teksas.
Stąd to małomiejskie podejście. Pewnie stary robił na farmie, a mama hodowała kwiatki.
– Czym się zajmują rodzice? – Dalej wypytywałem. Uniosła nieznacznie brwi, zaskoczona moją ciekawością. Cóż, chciałem tylko poznać swojego przeciwnika.
– Ojciec jest farmerem, a mama nauczycielką.
Prawie parsknąłem śmiechem. Może te dni nie będą całkowitym niewypałem? Ta mała wprawiała mnie w coraz lepszy humor. I już przeczuwałem jedno, o biznesie miała znikome pojęcie. Zjem ją na śniadanie.
– Może porozmawiamy o pracy? Myślę, że… – zaczęła Mia, ale Will przerwał jej, machając ręką:
– Daj spokój. Będziemy mieli jeszcze na to czas.
Myślałem, że walnie go talerzem w łeb. Udało jej się jednak zamaskować grymas niezadowolenia.
Butelka wina, którą zamówił, zniknęła w ciągu pół godziny. Całą praktycznie opędzlował Will, ja wypiłem kieliszek, Mia coś tam sączyła.
– Jakie zatem plany na jutro? – spytałem po zakończonej kolacji.
– Wyślę po was kierowcę. Pojedziecie ze mną na plan. – Zawisł z widelcem w powietrzu. – Mia, zarezerwuję ci pokój w hotelu. Niedaleko mojej rezydencji.
– Nie trzeba. Mam już lokum.
– Jesteś pewna? To kilka dni – naciskał.
O ty, mały skurwysynku.Ktoś tu chyba chciał się dobrać do majtek pani agent.
– Nie kłopocz się. Na pewno nie będę miała problemu z przedłużeniem pobytu. – Ta albo udawała, albo naprawdę nie łapała o co mu chodzi.
– To co, widzimy się jutro? – Will w końcu odpuścił. – Muszę już lecieć. Dekorator przywozi mi dziś pakistańskie dywany.
Zebrał się w moment i szybko zerwał od stołu. Pożegnaliśmy się i odprowadziłem go wzrokiem, kiedy wsiadał do swojego czarnego lambo. Jakieś dwie laski zapiszczały na jego widok i od razu rzuciły się po zdjęcie.
– I jak ci się tutaj podoba, Mio z Teksasu? – zagaiłem moją konkurentkę.
– Nijak. Czuję się jak w cholernym teledysku. – Rozsiadła się wygodniej i wlała w siebie resztę wina. Czyżby zamierzała w końcu wyluzować?
– Pracujesz w agencji gwiazd. Będziesz miała ten teledysk osiemnaście godzin na dobę.
– Dam radę – odparła z przekąsem. – A ty? – Przechyliła głowę lustrując mnie dokładnie.
– Co ja?
– Skąd jesteś? Jaki masz znak zodiaku? Rozmiar buta…? W końcu mamy się poznać – prychnęła. No proszę, koteczek pokazywał pazurki.
– Czy mi się wydaje, czy nie podoba ci się pomysł naszej gwiazdy?
Skinąłem na kelnera, nie dając jej odpowiedzieć.
– Podać coś jeszcze? – zapytał.
– To na rachunek pana Harrisona? – upewniłem się.
– Oczywiście. Pan Harrison reguluje płatność.
– Zatem poproszę jeszcze butelkę jakiegoś zajebistego szampana.
– Naturalnie.
– Nie przesadzasz? – Mia wytrzeszczyła oczy. Roześmiałem się. Naprawdę mnie rozczulała.
– Ile lat pracujesz w branży?
– Dwa.
– Widać – zaszydziłem, przez co jej oczy błysnęły złowrogo.
Kelner wrócił z butelką i rozlał alkohol do kieliszków.
– Nie wiem czy powinnam, jutro mamy wstać…
– Zdrowie! – przerwałem i stuknąłem o jej kieliszek. – Zatem… jaką masz strategię na Willa?
– Myślisz, że ci zdradzę? – Zmarszczyła nosek, przez co wyglądała naprawdę słodko.
– Uuu, ostra zawodniczka. – Nachyliłem się, opierając łokcie o stół. – W takim razie, co możesz zdradzić?
W tym momencie odezwał się dźwięk przychodzącego na mój telefon MMS-a. Smartfon leżał swobodnie na stoliku, więc odruchowo oboje na niego zerknęliśmy.
Kurwa! Pieprzona Amber! I pieprzony ja. Już dawno miałem usunąć opcję podglądu nowej wiadomości na ekranie. Niestety, póki co, prężyły się na nim ogromne cycki Amber.
Myślałem, że Mia albo zapadnie się pod stół, albo mnie wyzwie. Ale widocznie szampan zdążył zadziałać.
– No, no. Ty zdradziłeś już wystarczająco dużo… – zachichotała. – To co, kończymy? Pewnie teraz bardzo się spieszysz – podjudzała.