14,90 zł
Dwadzieścia dwa nowe wiersze Janusza Szubera. Tłem tej opowieści poetyckiej, zawikłanej i niejednoznacznej, są traumy rodzinne i osobiste — swoista przypowieść o dzisiejszym Hiobie, bez szczęśliwego zakończenia. Mocne realia, jak sugeruje tytuł, zogniskowane wokół centrum, miejsca zamieszkania przy sanockim rynku, skąd widok na przeszłość, kościoły, San, zamek, nieco dalej – na szpital.
Precyzja, wielopiętrowe sensy i subtelna autoironia — wszystko, czym sanocki poeta zachwycił niegdyś Herberta, Miłosza czy Barańczaka, powraca i w tym tomie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 10
Nieśliśmy wieniec na pogrzebie kuzyna,
ktoś nas zagarnął i ustawił za inną parą.
Pierwszy raz tak blisko siebie,
chodziła wyżej, do pierwszej technikum.
Jak na początek lata, dzień wyjątkowo zimny,
ubrani lekko i kuso, stąd gęsia skórka u obojga,
wtenczas nie było w czym wybierać, sprawiano nam
tylko rzeczy niezbędne i praktyczne.
Pierwsze piętro w domu przy rynku,
jakieś trzydzieści metrów od mego okna,
zajmował do 1916 pradziadek Maurycy,
przez sześć dni w tygodniu
po poobiedniej drzemce schodził na parter,
do gabinetu z osobnym wejściem od frontu,
tam, gdzie teraz jest karczma i automaty do gier,
a wcześniej, przez ponad pół wieku, fotograf,
aby między czwartą a szóstą przyjmować chorych
i ulżyć naturze, skażonej przez grzech,
a stangret, który z rana wiózł doktora do szpitala
i wszędzie tam, dokąd zwykł był zaglądać,
przedzierzgał się w kamerdynera,
uciszał harmider w poczekalni,
topił nad świecą lak,
glancował klamki.