Sama siebie nie pamiętam - Beata Zuzanna Borawska - ebook

Sama siebie nie pamiętam ebook

Beata Zuzanna Borawska

0,0
24,90 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Sama siebie nie pamiętam” to debiut literacki Beaty Zuzanny Borawskiej. Porusza ona w sposób poetycki i artystyczny fundamentalne dziś tematy – chorobę i opiekę nad osobą zależną, oraz pamięć: tę utraconą i tę żywą. Książka zawiera opowiadania, kartki z dziennika, wiersze oraz kolaże. Opowiadania, które często przybierają kształt próz poetyckich, wspomnień, podkreślają podziały na to, co męskie i kobiece, zwracają uwagę na cielesność, a przede wszystkim pamięć ciała. Natomiast kartki z dziennika to już wielomiesięczny, fragmentaryczny zapis zmagań z Alzheimerem, które nie pozbawione są trudnych przeżyć, przykrych niespodzianek losu, jak i humoru. Z kolei poezja to głównie „głos Chorej”. Całość ilustrują kolaże Anny Paszkowskiej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 21

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Beata Zuzanna Borawska

Sama siebie nie pamiętam

Wydawnictwo Granda

Szczecin 2021

Wielokulturowość

Z partnerem, przyjaciółmi. Kilka lat temu, na długo przed, byłam w Maroku. Lokalny przewodnik, siwy mężczyzna o lasce imieniem Missouri, zaprowadził nas do wioski leżącej niedaleko Fezu. Był tam miejscowy hammam, był i niewielki targ, na którym swoje stoisko miał Missisipi, brat bliźniak naszego przewodnika. Za kilka dirhamów kupiliśmy u niego maź z oliwek, którą mężczyzna nałożył plastikową szufelką z wiadra do jednorazowej foliówki, a wszystko jednym ruchem ręki.

Missouri oddzielił kobiety od mężczyzn. Dalej poszłyśmy same według wskazówek, a mężczyźni z przewodnikiem. Ten ostatni obiecał nam przedtem m.in. masaż witkami, peeling szczotkami i kąpiele w gorących źródłach siarkowodorowych. I tak to faktycznie wyglądało, ale w części przeznaczonej dla mężczyzn. U nas nie było służących mimo takiej samej – niskiej – ceny biletu wstępu. Rozebrałyśmy się, było nas pięć, wszystkie mniej więcej około trzydziestki. Całkowicie nagie, w ręku ręcznik i foliowy worek, którego zawartość miała czynić cuda. Podekscytowane rozglądałyśmy się za łóżkami i paniami, które zrobią nas na bóstwo. Bezskutecznie. Od wejścia zapach zgniłego jaja, plastikowe wiadra i szlauch, z którego leciała tylko lodowata woda do ablucji. Nasza ciekawość mieszała się z rozczarowaniem, a nawet złością. Na horyzoncie zaczęły pojawiać się też inne kobiety. Były stąd. Przyglądały się nam badawczo. Jedyna okazja, kiedy można było zobaczyć je bez chust, burek czy hidżabów. Postanowiłyśmy, że nasze babskie wyjście będzie mimo wszystko udane. Rozerwałyśmy worki z mazią i rozpoczęłyśmy natarcie, żartując, że nasi chłopcy właśnie klną na przyklejającą się do ich włosów na nogach oliwkową substancję. Udawane ała i głośny śmiech niosły się po ścianach groty. I pisk wzbudzony zderzeniem lodowatej wody z ciałem. Żadnej z nas wtedy nie przyszło do głowy, że po drugiej stronie było inaczej.

W tym czasie mój partner, solidnie okładany witkami, myślał o mnie. Jak to znoszę? Czy to dla mnie przyjemne, czy się temu poddaję, czy wręcz przeciwnie, rezygnuję i proszę tylko o sam masaż? Do głowy mu nie przyszło – ani żadnemu innemu chłopakowi z naszej paczki – że możemy być pozbawione takich doświadczeń. Że nie mamy wyboru. Jesteśmy kobietami.