Scooby-Doo! i nawiedzony zamek - James Gelsey - ebook + książka

Scooby-Doo! i nawiedzony zamek ebook

James Gelsey

4,6

Opis

Co zrobić, kiedy w samochodzie brakuje miejsca na scoobychrupki? To proste: usuwa się koło zapasowe i w jego miejsce chowa bezcenne smakołyki. Scooby-Doo i Kudłaty zastosowali to proste rozwiązanie w przeddzień wielkiej wyprawy Wehikułem Tajemnic. Pech chciał, że właśnie podczas tej wyprawy pękła opona i koło zapasowe okazało się nieodzowne. Mm… I co dalej? Ano zapadła noc, było pustkowie, rozszalała się burza z piorunami i Tajemnicza Spółka zaczęła mieć kłopot. Więc schroniła się tam, gdzie schronić się było można: w złowieszczym zamku, pełnym tajemniczych domowników, w tym upiorów. I tak zaczęło się emocjonujące dochodzenie…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 28

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (79 ocen)
56
16
5
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Dominika198

Dobrze spędzony czas

Sympatyczna lektura dla najmłodszych, która dostarczyć może pozytywnych wrażeń zarówno dziecku jak i czytającemu mu dorosłemu opiekunowi
00

Popularność




Rozdział 1

Była ciemna, deszczowa noc. Furgonetka Tajemniczej Spółki mknęła leśną drogą. Nagle… rozległ się grzmot, aniebo przecięła błyskawica.

–Jejku, co to było? – jęknął Kudłaty, kuląc się na tylnym siedzeniu.

–To tylko burza! Nie ma się czego bać – uspokajała go Daphne.

–Nie ma się czego bać?! – oburzył się Kudłaty. – Słyszałeś to, Scooby? Niebo zaraz zwali się nam na głowy, a Daphne twierdzi, żenie ma się czego bać!!!

–Daj spokój, Kudłaty! – zawołał Fred zza kierownicy. – Zaraz dojedziemy do kina – burza nam wtym nie przeszkodzi.

–Mam nadzieję, że masz rację, bo robię się coraz bardziej głodny! – irytował się Kudłaty. – Aty, Scooby-Doo?

–Ja też! – zaszczekał Scooby.

Wehikuł Tajemnic ostrożnie sunął krętymi drogami. Deszcz zacinał coraz mocniej, ado kina pozostało jeszcze parę kilometrów.

–O rety! Gdzie my jesteśmy? Nie poznaję tej okolicy – niepokoiła się Velma.

–Fred, jesteś pewien, że jedziemy dobrym skrótem? – dopytywała Daphne.

–Wszystko wporządku, panuję nad sytuacją – uspokoił dziewczyny Fred.

Wtem samochód podskoczył na wyboistej drodze irozległ się głośny huk! Wehikuł Tajemnic zimpetem zjechał na pobocze.

–Ratunkuuu! – krzyknął Kudłaty.

–Trzymaj mnie, Kudłaty! – zawył Scooby, wskakując przyjacielowi na ręce.

–Wszyscy są cali? – troskliwie zapytał Fred.

–Ja tak – powiedziała Daphne. – Aty, Velmo?

–Nic mi się nie stało, dzięki. Dobrze, że miałam zapięte pasy – odpowiedziała Velma.

–A co zwami, chłopaki? – Fred zwrócił się do reszty ekipy, ale Kudłatego iScooby’ego nie było wsamochodzie.

–Kudłaty? Scooby-Doo? – zaniepokoiła się Velma.

–Nic nam się nie stało – spod tylnego siedzenia dobiegł głos Kudłatego. – My tylko sprawdzamy, czy… yyy… czy podłoga jest cała!

–Hm… Ciekawe, co to było? – zainteresowała się Daphne.

–Sądząc po odgłosie, chyba złapaliśmy gumę – powiedziała Velma.

–Sprawdzę to – odparł Fred ichwytając leżącą wschowku latarkę, wyskoczył zfurgonetki.

–Możecie już wyjść spod tego siedzenia! – roześmiała się Velma. – Jestem pewna, że podłoga jest cała!

–Nigdy nie zaszkodzi sprawdzić, prawda, Scooby? – mruknął Kudłaty.

–Prawda! – szczeknął Scooby.

Tymczasem Fred wrócił do furgonetki:

–Zgadza się, złapaliśmy gumę! – poinformował wszystkich. – Musieliśmy najechać na jakiś ostry kamień. Raz-dwa zmienimy koło iruszamy wdrogę. Kudłaty, pomożesz mi!

–Hm, chyba nic ztego, Fred – mruknął Kudłaty.

–Niby czemu? – zdziwił się Fred. – Nie mów mi, że nadal boisz się burzy?

–Nie boję się burzy! – fuknął Kudłaty.

Naraz rozległ się kolejny grzmot.

–Jejku, znów się niebo wali! – wrzasnął Kudłaty iwskoczył Scooby’emu na ręce, awszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.

–Co was tak śmieszy? – zdziwił się Kudłaty, aScooby spojrzał na niego rozbawiony izawył:

– Buuum!

–Bardzo śmieszne, Scooby-Doo! – Kudłaty udawał obrażonego.

–Dosyć tych wygłupów, chłopaki! – powiedział Fred. – Musimy zmienić koło.

–Fred, mówiłem ci już, że nic ztego! – odparł Kudłaty. – Nie mamy koła zapasowego!

– Cooo?!! Jak to nie mamy koła zapasowego?! – Fred, Velma i Daphne spojrzeli po sobie, a potem na Scooby’ego i Kudłatego.

–Scooby ija… eee… potrzebowaliśmy miejsca na nasz ekwipunek ratunkowy – wydukał Kudłaty. – Mamy wnim wszystko, żeby przetrwać wawaryjnej sytuacji! Prawda, Scooby?

Scooby pokiwał twierdząco.

–Aż się boję zobaczyć, co tam macie… – westchnęła Daphne.

–Chyba wiem, co jest wśrodku – uśmiechnęła się Velma.

Kudłaty otworzył schowek – zamiast koła zapasowego były wnim kanapki, czipsy, cukierki, ciasteczka imnóstwo butelek oranżady.

–No cóż… Utknęliśmy wśrodku lasu, wokół szaleje burza, złapaliśmy gumę inie mamy koła zapasowego – westchnął Fred.

–To jest właśnie awaryjna sytuacja! – zawołał radośnie Kudłaty. – Prawda, Scooby?

–Zdecydowanie! – zgodził się Scooby iwraz zKudłatym rzucili się na smakołyki.

–Hej, patrzcie! Co tam jest? – Daphne wskazała ręką wzgórze.

Czarne niebo raz po raz przecinały błyskawice. Wblasku jednej znich młodzi detektywi dostrzegli zarys wielkiej budowli.

–Wygląda jak dom! – powiedziała Daphne.

–Raczej jak ogromna willa! – dodał Fred.

–Raczej jak zamek – poprawiła go Velma.

–Raczej jak nawiedzony zamek, jeśli chcecie znać moje zdanie – mruknął Kudłaty.

–W tej sytuacji możemy zrobić tylko jedno – zadecydował Fred. – Chodźmy tam!

–Może skorzystamy zich telefonu iwezwiemy pomoc drogową? – zaproponowała Velma.

Kudłaty iScooby nawet nie drgnęli.

–Nie idziecie, chłopaki? – spytała Daphne.

–Nie, dziękuję – Kudłaty potrząsnął głową. – Wycieczka do wielkiego, nawiedzonego zamku wciemną, burzową noc to bardzo zły pomysł.

–Bardzo zły pomysł! – jak echo powtórzył Scooby.

–Nie bądźcie śmieszni! Ten zamek wcale nie jest nawiedzony! – odparła Velma.

–Tu nam będzie dobrze – mruknął Kudłaty iugryzł swoją kanapkę.

–Jak chcecie – powiedział Fred. – My ruszamy do zamku!

Ekipa Tajemniczej Spółki wysiadła zfurgonetki, zostawiając Scooby’ego iKudłatego na tylnym siedzeniu. Szli poboczem, oświetlając sobie drogę latarką.

–Spacerek wzimną, deszczową noc albo odpoczynek wciepłym samochodzie zfurą jedzenia. Ikto tu jest śmieszny?! No nie, Scooby? – cieszył się Kudłaty. Ale jego radość nie trwała długo. Nagle rozległ się przerażający grzmot, apobliskie drzewo, rażone piorunem, runęło na ziemię. Wehikuł Tajemnic zatrząsł się jak zabawkowy samochodzik.

–Ratunkuuuu! Zaczekajcie na naaaas!!! – wrzeszczeli Kudłaty iScooby, wyskakując zfurgonetki ibiegnąc na oślep wstronę zamku.