Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dla naszych przyjaciół lato bez festynu plażowego nad Piaszczystą Zatoką nie byłoby prawdziwym latem. Ale co to?! Zamiast o festynie, wszyscy rozprawiają tu o jakimś tajemniczym skarbie piratów! Na dodatek mieszkańcy nadmorskiego miasteczka zdają się kompletnie spanikowani! Nic innego nie mają na ustach, jak tylko plotki o pojawieniu się ducha kapitana Fryty. Czy nad Piaszczystą Zatoką wszyscy potracili głowy? Nie ma rady, Scooby-Doo i przyjaciele będą musieli wziąć się za rozwiązanie tej pirackiej zagadki. Inaczej nie mają co marzyć o festiwalowych atrakcjach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 31
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Rozdział 1
– Skręć tutaj! – zawołała nagle Daphne iFred gwałtownie skręcił wlewo, aWehikuł Tajemnic zjechał na wąską, krętą drogę wiodącą dość stromo wdół.
– Jesteś pewna, że ta droga prowadzi do Piaszczystej Zatoki? – zapytał Fred.
– Tak, na pewno – odparła Daphne.
Wskazała wielki, rozłożysty dąb rosnący przy drodze.
– Pamiętam to drzewo jeszcze zczasów, kiedy przyjeżdżałam tu zrodzicami – powiedziała. – Ciotka Maggie wielokrotnie powtarzała, że jest to najstarsze drzewo wPiaszczystej Zatoce. Nie mogę się już doczekać tego spotkania. Tak dawno nie widziałam ciotki i wuja…
– Wprzewodniku jest napisane, że Piaszczysta Zatoka to najstarsze miasteczko wcałym stanie – dodała Velma.
– Tak, to prawda – potwierdziła Daphne. – Piaszczysta Zatoka jest również bardzo ładnym miasteczkiem ima najlepsze plaże na całym wybrzeżu. Dlatego bardzo się cieszę, że spędzimy tu cały weekend.
– Nie zapominaj onajlepszych propozycjach dla miłośników frytek – dorzucił Kudłaty.
Velma odwróciła się do tyłu, gdzie siedział Kudłaty ze Scoobym.
– Oczym ty mówisz? – zdziwiła się.
– Nie widziałaś tego znaku przy drodze? – zapytał Kudłaty. – Było na nim napisane: „Witajcie na Festiwalu Frytek”. Wyobraźcie sobie: całe miasto wprost zasypane frytkami! Pewnie rozdają je na każdym rogu – westchnął zrozmarzeniem Kudłaty.
– Mniam! – mruknął Scooby, gładząc się po brzuchu.
– Kudłaty, tam było napisane: „Witajcie na Festiwalu Fryty”.
– Otym właśnie mówię. Przecież fryta to po prostu wielka frytka – uśmiechnął się radośnie Kudłaty.
– Niezupełnie – pokręciła głową Velma, odrywając wzrok od trzymanego wręku przewodnika. – Chodzi tu ofestiwal kapitana Horacego Fryty – sprostowała – pirata, który mieszkał wPiaszczystej Zatoce jakieś trzysta lat temu. To właśnie od jego nazwiska pochodzi nazwa tego festiwalu.
– To znaczy, że nie będzie frytek? – zmartwił się Scooby.
– Na pewno będzie można na tym festiwalu zjeść jakieś frytki – uspokoiła go Daphne.
– Powiadasz, że mieszkali tu piraci? – zainteresował się Kudłaty. – No to pewnie są tu także jakieś ukryte skarby.
– Nie wiem, czy są tu jakieś skarby – wtrącił się Fred – ale słyszałem, że podczas tego festiwalu urządzany jest fantastyczny pokaz fajerwerków.
– Miasteczko Piaszczysta Zatoka jest tam wdole, dokładnie przed nami – poinformowała Daphne. – Nie mogę się już doczekać, kiedy znów je zobaczę. Pamiętam, że wszyscy mieszkający tu ludzie byli bardzo sympatyczni, ana głównej ulicy było mnóstwo małych, uroczych sklepików.
Wehikuł Tajemnic przejechał pod wielkim białym łukiem miejskiej bramy i… znalazł się wszarym, zaniedbanym miasteczku. Daphne nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wiele domów wyglądało na opuszczone, po innych zostały tylko ruiny. Poza kilkoma przemykającymi tu iówdzie osobami, ulice były zupełnie puste. Naprawdę wszystko można było powiedzieć otym miasteczku tylko nie to, że jest urocze.
– Jesteś pewna, że to jest właśnie miejsce, októrym nam opowiadałaś? – zapytał Fred.
– Tak – westchnęła smutno Daphne. – Ale wszystko wygląda zupełnie inaczej niż kilka lat temu, kiedy byłam tu po raz ostatni.
Wehikuł Tajemnic jechał wdół główną ulicą. Na jej końcu stał ogromny pomnik przedstawiający mężczyznę: nad głową trzymał zakrzywioną szablę, a jego jedna noga była oparta na wyrzeźbionym wkamieniu kufrze.
– Może to właśnie on wystraszył wszystkich ludzi ipouciekali ztego miasta? – zgadywał Kudłaty. – Nie chciałbym na niego wpaść późną nocą – wzdrygnął się.
– Bez obaw – uspokoiła go Velma. – To tylko pomnik. Zresztą przedstawia właśnie owego kapitana Frytę, który nie żyje od trzystu lat.
– No właśnie, tym bardziej nie chciałbym go spotkać – potwierdził Kudłaty.
– Ani ja! – dodał Scooby.
Fred skierował samochód na podjazd przed hotelem, który prowadzili krewni Daphne.
– Nie przejmuj się tym, jak to miasteczko teraz wygląda – zwrócił się Fred do Daphne. – Czasem pozory mylą, amy na pewno będziemy się świetnie bawić.
– Mam nadzieję, że masz rację – odparła Daphne. – Ale mam dziwne przeczucie, że coś tu nie gra.
Rozdział 2
Hotel był obszernym, drewnianym, pomalowanym na zielono budynkiem. Miał dwa piętra, poddasze i mnóstwo okien. Paczka przyjaciół podeszła do drzwi frontowych. Okazały się zamknięte, ale pinezką była do nich przyczepiona kartka.
– Prosimy wchodzić tylnym wejściem – Daphne przeczytała napis widniejący na kartce. – Chodźcie za mną – zwróciła się do przyjaciół ipoprowadziła ich ścieżką wiodącą na tyły budynku.
– Orety! – zawołała Velma na widok rozległej plaży ciągnącej się za hotelem. – Stąd widać nawet Jaskółczy Przylądek – powiedziała zdumiona.
– Aczasem nawet jeszcze dalej – niespodziewanie odezwał się donośny głos.
Członkowie Tajemniczej Spółki odwrócili się iujrzeli mężczyznę ubranego wbiałe, podwinięte do kolan spodnie, białą marynarkę ikrawat. Był boso.
– Jeśli popatrzycie wtamtą stronę, ponad Zagajnikiem Szczęściarzy – kontynuował – możecie dostrzec nawet „Lśniące Palmy”.
Wskazał ręką wstronę, gdzie woddali rzeczywiście było widać zarys jakichś dwóch drzew. Pochylone ku sobie, zdaleka wyglądały jak końska podkowa. Pomiędzy nimi coś się bieliło, pewnie jakieś budynki.
– Tak, tam właśnie są „Lśniące Palmy” – pokiwał głową mężczyzna. – Piękny nadmorski kurort. Tam naprawdę można wypocząć. Znacznie lepiej niż wtej dziurze. Zobaczcie... – powiedział, wręczając członkom Tajemniczej Spółki kolorowe foldery. Były pełne zdjęć roześmianych ludzi – jedni kąpali się wmorzu, inni bawili się na plaży, surfowali, ajeszcze inni jedli wyszukane potrawy wluksusowych restauracjach.
– Barney Silo! – krzyknęła kobieta, która pojawiła się wdrzwiach hotelu iruszyła szybkim krokiem wstronę plaży. – Niech się pan stąd wynosi albo zadzwonię na policję! – kontynuowała wzburzona. – Dość mam tego ciągłego podkradania nam turystów!
Barney Silo uśmiechnął się przepraszająco izaczął zbierać się do odejścia.
– Nawet Festiwal Fryty nie uratuje tego miasta – powiedział. – Najwyższy czas, żebyście się wreszcie pogodzili ztym faktem isprzedali mi swoją ziemię.
Kobieta zhotelu poczerwieniała ze złości.
– Możemy panu sprzedać co najwyżej szklankę lemoniady – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Ateraz wynocha!
Barney Silo założył na uszy słuchawki, włączył walkmana iruszył wstronę morza, gdzie czekała zacumowana mała motorówka.
Daphne tymczasem podeszła do zdenerwowanej kobiety ipocałowała ją wpoliczek.
– Witaj, ciociu Maggie! – zawołała. – Nareszcie udało mi się tu dotrzeć!
– Cieszę się, że cię widzę – odparła ciotka Maggie. – Ależ ty wyrosłaś!
– Czy wspomniałem, że dziś wnaszym kurorcie jest darmowy grill-bar? – zawołał Barney Silo już z pokładu swojej łódki.
Kudłatemu iScooby’emu zaświeciły się oczy.
– Dobrze słyszałem? – zapytał Kudłaty. – Czy on coś wspomniał odarmowej wyżerce?
– Dajcie spokój, chłopaki – jęknęła Daphne. – Zostajemy tutaj.
Scooby zwiesił smętnie głowę, aKudłaty zrobił obrażoną minę.
– Nie martwcie się – wtrąciła się ciotka Maggie. – Dziś jest Festiwal Fryty iz pewnością nie zabraknie na nim jedzenia.
– A gdzie jest wuj Murray? – zapytała Daphne.
– Pomaga w porcie wprzygotowaniach do dzisiejszej zabawy – odparła Maggie. – Powinien wkrótce wrócić. Ateraz chodźmy napić się zimnej lemoniady. Mam też pyszne kruche ciasteczka, które dziś upiekłam.
Daphne przedstawiła cioci swoich przyjaciół. Maggie podała każdemu znich rękę. Scooby-Doo, gdy ciotka Maggie wspomniała otym, że wygląda na bardzo bystrego iodważnego psa, zaczął machać ogonem szybciej, niż to robią wycieraczki wsamochodzie.
– Miło mi was poznać – powiedziała ciotka Maggie. – Czujcie się tu jak usiebie wdomu!
– Świetnie! – ucieszył się Kudłaty. – Wtakim razie: gdzie jest kuchnia? – zapytał.
– Kudłaty, opanuj się! – ofuknęła przyjaciela Velma.
– Przepraszam – bąknął Kudłaty trochę zawstydzony.
– Czy mogłaby nam pani powiedzieć – zwrócił się do Maggie Fred – kim był ten człowiek?
Ciotka Maggie usiadła na jednym zkrzeseł stojących na tarasie przed hotelem.
– To był Barney Silo – odparła. – Właściciel ośrodka wypoczynkowego „Lśniące Palmy”, jednego zwiększych kurortów na tym wybrzeżu.
– To co on tutaj robił? – zapytała Velma.
– Barney Silo próbuje wykupić jak najwięcej ziemi nadzatoką Branningan. Chce powiększyć swój ośrodek wypoczynkowy – wyjaśniła. – Większość miejscowości leżących nad tą zatoką została już wykupiona przez rozmaitych przedsiębiorców. Piaszczysta Zatoka jest jedynym miasteczkiem wtej okolicy niezmienionym przez przemysł turystyczny.
– Awięc to dlatego co roku organizujecie Festiwal Fryty? – zapytała Velma.
– Tak. Legenda okapitanie Frycie wyróżnia nasze miasteczko spośród innych – przyznała ciotka Maggie. – Na tegorocznym Festiwalu Fryty będziemy świętować trzysta pięćdziesiątą rocznicę urodzin kapitana. Mamy nadzieję, że nasza impreza przyciągnie sporo turystów. Barney Silo wjednej kwestii ma rację: jeśli wtym roku Festiwal Fryty się nie uda, mieszkańcy Piaszczystej Zatoki będą musieli sprzedać mu swoje ziemie.
Daphne usiadła obok cioci Maggie.
– Czy moglibyśmy wam jakoś pomóc, żeby zapewnić pomyślność festiwalowi? – zapytała.
– Po prostu bawcie się dobrze inajedzcie się do syta! – powiedziała Maggie.
– To się da zrobić! – zawołał radośnie Scooby.
Rozdział 3
Członkowie Tajemniczej Spółki zostawili bagaże w swoich pokojach i spotkali się ponownie na tarasie przed hotelem. Wszyscy byli przebrani w stroje plażowe. Kudłaty trzymał w rękach wiaderko i łopatkę, Scooby miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, a na szyi przewieszony puszysty ręcznik.
– Wszyscy gotowi na spotkanie zmorzem? – rzucił wesoło Fred.
– Nie mogę uwierzyć własnym oczom – powiedziała Daphne, gdy szli wkierunku plaży. – Nigdy nie było tu tak pusto. Gdy byłam małą dziewczynką, trudno było dojść do brzegu morza, tak dużo było tu ludzi.
– Na szczęście się ich pozbyliśmy! – rzuciła przez ramię mijająca ich kobieta.
Była ubrana wwypłowiałą bluzę znapisem „Piaszczysta Zatoka”, starą czapkę zdaszkiem, ana uszach miała słuchawki połączone grubym kablem ztrzymanym przez nią wręku wykrywaczem metalu. Nieznajoma skierowała swe kroki wkierunku młodego mężczyzny siedzącego na piasku. Choć był już dorosły, bawił się zdalnie sterowanym samochodem terenowym, każąc mu jeździć wtę iz powrotem po piaszczystych pagórkach.
– Ta kobieta kogoś mi przypomina – powiedziała Daphne.
Podeszła do nieznajomej izapytała:
– Pani Edna Crupzak?
Kobieta wyglądała na zaskoczoną.
– Skąd znasz moje imię? – zapytała.
Daphne uśmiechnęła się.
– Pamiętam, że sprzedawała pani kiedyś lody na plaży – odparła.
– Nie przypuszczałam, że ktokolwiek jeszcze otym pamięta – powiedziała Edna Crupzak. – Kiedy otworzyli ośrodek „Lśniące Palmy”, musiałam zwinąć swój interes. WPiaszczystej Zatoce po turystach nie został żaden ślad.
– To straszne – pokręciła głową Velma.
– Teraz w„Lśniących Palmach” zarabiają kokosy na turystach, anam pozostaje tylko organizowanie przyjęcia urodzinowego dla martwego od trzystu lat pirata. Powiem ci coś: jedyną dobrą rzeczą, którą ten pirat kiedykolwiek zrobił dla Piaszczystej Zatoki, jest właśnie ten festyn.
– Przecież zostawił jeszcze skarb, który gdzieś zakopał! – powiedział bawiący się samochodem mężczyzna.
– Cicho bądź, Junior – ofuknęła go Edna. – Zbieramy się do domu.
– Dobrze, mamo – odparł potulnie młody mężczyzna.
Junior Crupzak zabrał swoje zabawki iruszył wstronę miejskich zabudowań.
– Uważajcie na tego faceta z„Lśniących Palm” – rzuciła Edna na pożegnanie. – Zanim się obejrzycie, Barney Silo kupi iwas. Przypływa tu codziennie irozdaje foldery. Między nami mówiąc, nie mam mu tego za złe. Niech ci wszyscy turyści idą do diabła! Będziemy tu mieć przynajmniej spokój iciszę.
Edna włączyła wykrywacz, założyła słuchawki na uszy iruszyła za Juniorem.
Velma uważnie i z niedowierzaniem obserwowała oddalającą się Ednę.
– Jeśli mnie oczy nie mylą – powiedziała – wtylnej kieszeni spodni Edna ma foldery reklamujące „Lśniące Palmy”.
– To dziwne – zamyśliła się Daphne. – Po co miałaby je nosić?
– Dajcie spokój, dziewczyny – przerwał ich rozważania Fred. – Niech sobie nosi, co chce. Przyjechaliśmy tutaj, żeby odpocząć, anie żeby zajmować się problemami Edny Crupzak.
– Masz rację, Fred – zgodziła się Velma. – Lepiej poszukam muszelek. Ktoś idzie ze mną?
– Jasne! – powiedzieli równocześnie Daphne iFred. – Idziemy!
– Awy, chłopaki, co zamierzacie robić? – zapytała Daphne Kudłatego iScooby’ego, którzy nie wykazali zainteresowania muszelkami.
– Będziemy budować zamki zpiasku – odparł Kudłaty, machając zzapałem łopatką. – Może przy okazji dokopiemy się do ukrytego skarbu?
– Tylko nie wkopcie się wjakieś kłopoty – powiedziała Daphne ze śmiechem.
– Kłopoty? – zdziwił się Kudłaty. – Przecież jesteśmy na plaży wspokojnym turystycznym miasteczku. W jakie tu można wpaść kłopoty?
– Tego właśnie wolelibyśmy nie wiedzieć – powiedział znaciskiem Fred.
Rozdział 4
Gdy Fred, Daphne i Velma oddalili się w poszukiwaniu muszelek, Kudłaty zwrócił się do Scooby’ego:
– Hej, zobacz, co znalazłem wmoim pokoju.
Mówiąc to, wyciągnął zkieszeni kawałek pożółkłego papieru iostrożnie go rozwinął.
Scooby przyjrzał się zbliska wyblakłym liniom narysowanym na kartce.
– Mapa skarbu! – wykrzyknął.
– Cicho! – szepnął Kudłaty, zatykając dłonią pysk przyjaciela. – Nie musisz otym trąbić całemu światu! – powiedział irozejrzał się trwożnie dookoła. – To wygląda na jedną ztajnych map kapitana Fryty – szepnął. – Napisano na niej, że skarb jest ukryty gdzieś na tej plaży. Musimy tylko postępować według instrukcji podanych na mapie, askarb będzie nasz!
– Za skarb Fryty kupimy całe morze frytek! – ucieszył się Scooby.
– Albo coś jeszcze lepszego! – uśmiechnął się zrozmarzeniem Kudłaty. – No to do dzieła!
Gdy Kudłaty przyglądał się mapie, Scooby znosem tuż przy ziemi zaczął węszyć. Robił to ztakim zapałem, że wciągnął do nosa pokaźną ilość piasku.
– Aaa psik! – kichnął głośno.
– Scooby, przestań wreszcie pajacować – ofuknął go Kudłaty. – Próbuję odgadnąć, co może znaczyć ten znak podkowy na rysunku. Gdzie na tej plaży można znaleźć podkowę?
Scooby zamyślił się ipo chwili wpadł na pewien pomysł. Stanął na tylnych łapach, wyprostował się ipodniósł prawą łapę nad głowę. Potem podniósł wten sam sposób lewą łapę i obie jego łapy spotkały się wpowietrzu, tworząc coś na kształt podkowy.
– Hej, Scooby, nie czas na ćwiczenia gimnastyczne – zaczął burczeć Kudłaty. – Musimy znaleźć podkowę albo możemy na zawsze zapomnieć oskarbie.
– Zagajnik Szczęściarzy! – warknął Scooby iponownie odegrał pantomimę przedstawiającą dwa drzewa pochylone ku sobie na kształt podkowy.
– A! Rozumiem! – zawołał Kudłaty. – Chodzi ci ote dwa drzewa, które pokazywał nam Barney Silo! Rzeczywiście, razem tworzą kształt podkowy! Wiedziałem, że kiedyś mi się uda odgadnąć, oco tu chodzi. Idziemy!
Pobiegli do dwóch pochylonych ku sobie palm istanęli pod nimi, ciężko dysząc. Kudłaty ponownie rozwinął mapę.
– Tu jest napisane, że trzeba odmierzyć trzydzieści trzy kroki – wyjaśnił Kudłaty. – Musimy iść tędy – powiedział, wskazując ręką wstronę zatoki.
Kudłaty iScooby stali obok siebie pod podkową utworzoną zpochylonych pni palm.
– Ja będę odmierzał kroki, aty licz – zwrócił się Kudłaty do Scooby’ego.
Kudłaty zaczął iść powoli, uważnie stawiając kroki jednakowej wielkości.
– Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem... – liczył Scooby.
– Hej! Za szybko! – zaprotestował Kudłaty.
Scooby zachichotał.
– Kapitan Fryta miał dwie nogi, tak jak ja, anie cztery, tak jak ty. Licz moje kroki, anie te, które ty byś zrobił wtym samym czasie – zauważył Kudłaty ze śmiertelną powagą.
– Dobra, przepraszam, rozpędziłem się – powiedział Scooby.
Kudłaty ruszył dalej iScooby liczył już uważniej:
– Dziewięć, dziesięć, jedenaście, dwanaście...
Przy dwudziestym pierwszym kroku Kudłaty stanął nad brzegiem morza.
– No ico teraz? – zapytał.
Zanim Scooby mu odpowiedział, usłyszeli jakiś bulgot dochodzący zwody. Dokładnie przed nimi, na wysokościwejścia do zatoki pojawił się olbrzymi statek. Miał dwa wielkie maszty zogromnymi białymi żaglami. Na szczycie wyższego masztu powiewała czarno-biała flaga.
– Flaga piracka! – zawołał Kudłaty. – To na pewno statek piracki!
Tak niespodziewanie, jak się pojawił, statek zaczął się zanurzać. Tonął!
– Orany! Popatrz! – wykrzyknął Kudłaty. – Ten statek idzie na dno jak kamień wwodę!
Po chwili statek zniknął zupełnie pod powierzchnią morza.
– Ja cię kręcę! – Kudłaty wytrzeszczył oczy ze zdumienia. – Ale widowisko! Chodźmy opowiedzieć otym reszcie ekipy!
Kudłaty iScooby odwrócili się izaczęli iść zpowrotem wstronę hotelu, gdy nagle za ich plecami znów rozległ się głośny bulgot. Odwrócili się, ato, co zobaczyli wyglądało zupełnie tak, jakby pod wodą wybuchł wulkan. Nagle coś wynurzyło się zwody i ruszyło wich kierunku. To coś było pokryte wodorostami.
Przy każdym kroku dziwaczna postać zrywała zsiebie garści wodorostów iciskała je do wody. Brnący wkierunku brzegu morski stwór zaczął coraz bardziej przypominać człowieka. Ubrany był wobszerną granatową bluzę ispodnie oraz wczarne buty zwysokimi cholewami. Za pas miał zatkniętą zakrzywioną szablę. Mężczyzna był nieco przygarbiony, ajedno zjego oczu przesłaniała czarna opaska. To nie był zwykły człowiek, lecz pirat! Pirat, który utykając na jedną nogę, szedł prosto wstronę Kudłatego iScooby’ego! Wpewnej chwili stanął, wyciągnął zza pasa szablę iuniósł ją nad głowę. Jej ostrze błysnęło wsłońcu.
– Ahoj! Nareszcie wdomu! Witaj, stara Piaszczysta Zatoko! – zawołał donośnym, zgrzytliwym głosem.
– Ratunku! – wrzasnął Kudłaty. – To duch kapitana Fryty! Scooby, uciekajmy!
Rozdział 5
Fred, Daphne i Velma dotarli do hotelu dokładnie w tej samej chwili, gdy znad morza przybiegli zdyszani Kudłaty i Scooby.
– On tu jest! Widzieliśmy go! – wołał już zdaleka Kudłaty.
– Kogo widzieliście? – zapytał Fred.
Scooby stanął na tylnych łapach, zgarbił się, zamknął jedno oko izaczął kuśtykać dookoła.
– Widzieliśmy kapitana Frytę! – wyjaśnił Kudłaty. – Obserwowaliśmy, jak jego piracki statek tonie wzatoce. Apotem on, to znaczy Fryta, wynurzył się zwody iwyszedł na brzeg.
– My też widzieliśmy tonący statek – odezwała się Daphne. – Ale nie widzieliśmy żadnych piratów.
– Słuchajcie, chłopaki – zaczęła Velma – ten tonący statek piracki to fragment widowiska przygotowywanego na dzisiejszy festyn. Ma przedstawiać zatonięcie statku kapitana Fryty, które miało miejsce ponad trzysta lat temu.
Ciotka Maggie pokiwała głową na potwierdzenie jej słów.
– Będą także fajerwerki. To właśnie nad przygotowaniem tego przedstawienia wujek Daphne pracuje dziś od rana – wyjaśniła ciotka. – Ucieszy się, gdy mu powiemy, że tonący statek wygląda jak prawdziwy.
– No dobrze, skoro ten statek nie był prawdziwy, to skąd się tam wziął ten pirat? – zapytał Kudłaty.
– Nie słyszałam, żeby wtym przedstawieniu mieli występować także piraci, ale może wostatniej chwili zmienił się scenariusz – odparła Maggie.
– Amoże to naprawdę był duch kapitana Fryty? – zamyślił się Kudłaty. – Ijest zły, bo nikt go nie zaprosił na jego własne przyjęcie urodzinowe.
– Ahoj! Tam na pokładzie! Co to za załoga? – rozległ się tubalny męski głos ze szczytu hotelowych schodów.
– Ratunku! – warknął Scooby ischował się pod leżakiem.
– Wujek Murray! – zawołała Daphne izerwała się, by uściskać mężczyznę.
– Witaj, Daphne – powiedział wujek, uśmiechając się od ucha do ucha.
Ciotka Maggie podeszła do męża.
– Twój statek wywarł wielkie wrażenie na naszych młodych przyjaciołach – powiedziała.
– Co przez to rozumiesz? – zapytał wuj Murray, nie kryjąc zdziwienia.
– Wiesz, wujku, Kudłaty iScooby myśleli, że to prawdziwy piracki statek, który tonie – wyjaśniła Daphne.
Kudłaty uśmiechnął się ipodał wujowi rękę na powitanie. Scooby wystawił głowę spod leżaka izamachał przyjaźnie ogonem.
– Nie rozumiem? – zdziwił się wuj Murray. – Widzieliście dzisiaj tonący statek? To jest zdalnie starowany model. Cały dzisiejszy poranek próbowaliśmy ze Słonym Joe go uruchomić. Niestety, coś się popsuło iradiowy pilot nie chciał działać. Daliśmy sobie ztym spokój jakiś czas temu.
Kudłaty, Scooby iich przyjaciele popatrzyli na siebie zdumieni.
– Chce pan przez to powiedzieć, że to nie wy uruchomiliście ten statek isprawiliście, że zatonął?
– Przykro mi, ale muszę was zapewnić, że nie udało nam się uruchomić statku – odparł wuj Murray.
– Orety! – westchnęła Velma. – Wtakim razie może to rzeczywiście był statek widmo?
Ledwie wypowiedziała te słowa, stojące na tarasie radio umilkło, po chwili zaczęło przeraźliwie trzeszczeć, aż wreszcie rozległ się zniego dziwny, zgrzytliwy głos:
– Ahoj! Uwaga, mieszkańcy Piaszczystej Zatoki! Tu kapitan Horacy Fryta. Ostrzegam was! Opuśćcie to miasto przed zachodem słońca albo pożałujecie! To moje pierwsze iostatnie ostrzeżenie!
Głos umilkł, zaraz po nim znów rozległy się trzaski iznowu zaczęła grać muzyka nadawana przez stację radiową.
– Orany! – zawołał Kudłaty. – Ten ktoś miał taki sam głos jak ten pirat, którego widzieliśmy ze Scoobym na plaży. Kapitan Fryta najwyraźniej powrócił. Posuń się, Scooby – powiedział Kudłaty do przyjaciela, który znów kulił się pod leżakiem.
Ciotka Maggie iwuj Murray ze smutkiem pokiwali głowami.
– Wygląda na to, że ktoś chce nam zepsuć Festiwal Fryty – stwierdził wuj Murray.
– To straszne – westchnęła ciotka.
Daphne objęła ją iprzytuliła.
– Nie martwcie się – powiedziała. – Na pewno uda nam się uratować festiwal.
– Daphne ma rację – potwierdził Fred. – Tajemnicza Spółka zajmie się tą sprawą. Prawda, przyjaciele?
– Pewnie! – zawołali jednocześnie Daphne, Velma iKudłaty.
– Taaak! – warknął Scooby spod leżaka.
Rozdział 6
Członkowie Tajemniczej Spółki zebrali się na tarasie przed hotelem.
– No dobra, słuchajcie – zaczął Fred. – Będziemy mieć pełne ręce roboty, jeśli chcemy odkryć tajemnicę statku widma iunieszkodliwić pirackiego ducha jeszcze przed rozpoczęciem Festiwalu Fryty. Pierwsze inajważniejsze zadanie – kontynuował Fred – to zbadanie tego tajemniczego zatopionego statku.
Fred, Daphne iVelma spojrzeli na Kudłatego iScooby’ego.
– Tylko nie my! – zaprotestował Kudłaty.
Scooby potwierdził oświadczenie przyjaciela, zdecydowanie kręcąc głową.
– Ale tylko wy widzieliście pirata – przypomniała Velma.
– Przy okazji moglibyście odnaleźć jakiś ukryty skarb – kusiła Daphne.
Kudłaty spojrzał na nią zuwagą izamyślił się. W jego oczach pojawił się błysk.
– No cóż, może masz rację… – powiedział niezdecydowanie.
– Na mnie nie liczcie – oświadczył twardo Scooby.
– Scooby, nawet jeśli pirat się tu pojawi, to itak jest na tyle stary, że nie ma sensu się go obawiać – przekonywał Kudłaty. – Ma przecież ponad trzysta lat!
Scooby ponownie pokręcił głową na znak odmowy.
– Zrobiłbyś to za scoobychrupkę?
– Nic ztego – upierał się Scooby.
– Aco powiesz na dwie scoobychrupki? – nęcił go Fred.
Scooby potrząsnął głową.
– No to dam ci trzy scoobychrupki – oświadczyła Velma.
– Ipiracki skarb, jeśli go znajdziemy – dorzucił Scooby.
– Niech ci będzie – odparła Velma.
– Umowa stoi! – warknął Scooby.
Velma wyjęła paczkę scoobychrupek ze swojej torby plażowej irzucała je Scooby’emu, aulubione smakołyki wmgnieniu oka znikały wjego pysku.
– Gdy wy będziecie prowadzić śledztwo, ja zwujem pójdziemy przekonać jak najwięcej ludzi, żeby przyszli dziś wieczorem na festyn – powiedziała ciotka Maggie.
– Świetny pomysł, ciociu – przyznała Daphne.
– Ja pójdę rozejrzeć się trochę po miasteczku – zaproponowała Velma. – Chciałabym zajrzeć do Urzędu Miasta.
– Super – zgodził się Fred. – Ja zDaphne, Kudłatym iScoobym pójdziemy do portu, apotem przeszukamy okolice plaży.
– Kudłaty iScooby mogliby poprosić Słonego Joe, żeby im pożyczył sprzęt do nurkowania. Mogliby sprawdzić, co się dzieje ztym zatopionym statkiem – zaproponował wuj Murray. – Słonego Joe powinniście znaleźć wporcie. Na pewno chętnie wam pomoże. Tylko powiedzcie mu, że to ja was przysłałem.
– Dzięki za radę – powiedział Fred. – No to zabieramy się do roboty!
Velma ruszyła ścieżką prowadzącą zhotelu do miasta. Fred, Daphne, Kudłaty iScooby poszli plażą wstronę portu.
Port wyglądał niezbyt okazale. Składał się zdrewnianych pomostów wysuniętych wmorze. Niektóre zdesek były połamane, wielu brakowało. Na końcu stała stara drewniana szopa.
– Powodzenia, chłopaki! – powiedziała Daphne do Kudłatego iScooby’ego, którzy pełni obaw zatrzymali się przed wejściem na pomost. Daphne iFred ruszyli natomiast dalej wzdłuż plaży.
– Obawiam się, że musimy wejść na ten pomost – powiedział Kudłaty. – Co ty na to, Scooby?
– Boję się – zaskomlał Scooby.
– Ja też – przyznał Kudłaty. – Właź pierwszy!
Kudłaty popchnął delikatnie Scooby’ego wstronę pomostu. Scooby zaczął ostrożnie się poruszać po oślizgłych, spróchniałych deskach, omijając dziury, pod którymi chlupotała woda. Kudłaty podążył za przyjacielem. Gdy doszli do końca pomostu, Kudłaty zapukał do drzwi starej szopy.
– Dzień dobry! – zawołał. – Jest tam kto?
Drzwi się otworzyły istanął wnich starszy mężczyzna. Miał siwą brodę iwąsy. Jedno zjego oczu było przewiązane czarną opaską.
– Pirat! – wrzasnął Scooby, wskakując Kudłatemu na ręce.
– Nie jestem piratem – odparł mężczyzna. – Wczym mogę wam pomóc?
– No... tego... chcielibyśmy ponurkować – wykrztusił Kudłaty.
– Adlaczego przychodzicie ztym właśnie do mnie? – zapytał mężczyzna.
– Przysyła nas do pana wuj Murray – wyjaśnił Kudłaty.
– Murray? Trzeba było od razu tak powiedzieć – odparł Słony Joe. – Zaczekajcie tu chwilę.
Słony Joe wszedł do szopy ipo chwili wrócił ze sprzętem do nurkowania.
– To służy do oddychania – zaczął wyjaśniać Słony Joe. – Musicie założyć maski, ato wkłada się do ust – kontynuował.
Słony Joe pomógł Kudłatemu iScooby’emu założyć na plecy butle ztlenem.
– Jeszcze to może się wam przydać – powiedział, wręczając Kudłatemu latarkę.
– Jesteś gotowy, Scooby? – spytał Kudłaty. – Wyruszamy na poszukiwanie skarbu piratów!
Rozdział 7
Kudłaty iScooby-Doo powoli płynęli wgłąb zatoki Branningan, schodząc coraz niżej. Gdy ich stopy wreszcie dotknęły morskiego dna, Kudłaty odwrócił się, by powiedzieć coś Scooby’emu.
– Bul, bul, bul, bul, bul, bul, bul – usłyszał Scooby.
Niełatwo jest rozmawiać zaparatem tlenowym wustach. Kudłaty iScooby musieli więc porozumiewać się na migi. Kudłaty wskazał ręką, wktórą stronę powinni iść iruszyli na podwodną przechadzkę po morskim dnie. Obok nich przepływało mnóstwo ryb rozmaitych kolorów, kształtów iwielkości. Można było dostać zawrotu głowy od obserwowania tego bogactwa morskiej fauny.
Gdy przepływali obok wielkiej skały, Kudłaty otarł się onią iwtedy… skała poruszyła się! Otworzyła oczy ispojrzała zdumiona na dwóch intruzów. To nie była skała, tylko olbrzymia ośmiornica! Wysunęła swe macki izamachała nimi przed nosem Kudłatego.
– Ra-bul-ku! – krzyknął Kudłaty. – U-bul-kajmy! – zabulgotał.
Odbili się mocno od dna morza iodpłynęli tak szybko, jak tylko mogli. Oddalili się zaledwie kilka metrów od ogromnej ośmiornicy, gdy ujrzeli przed sobą jakiś inny ogromny kształt.
Zbliżywszy się do niego, zobaczyli, że jest to zatopiony statek. Wyraźnie było widać wystającą spod piasku część górnego pokładu. Kudłaty spojrzał porozumiewawczo na Scooby’ego ipodniósł do góry kciuk prawej ręki. Skarb musiał być ukryty właśnie tutaj.
Kudłaty iScooby podpłynęli bliżej iwtedy niespodziewanie nastąpiła eksplozja bąbli powietrza. Ze statku wypłynął kapitan Fryta. Wjednej ręce trzymał uniesioną szablę, aw drugiej latarkę.
– Ahoj, mięczaki! – zawołał. – Ostrzegałem was, żebyście opuścili Piaszczystą Zatokę!
Odziwo, jego tubalny głos słychać było pod wodą prawie tak samo dobrze jak na lądzie.
– Nie posłuchaliście mnie! Teraz mi za to zapłacicie! – groził pirat.
Kapitan Fryta zaczął płynąć wkierunku sparaliżowanych ze strachu przyjaciół.
– Obul-bul! Bul-bul-bul! – wykrztusił Scooby, próbując wzywać pomocy.
Odwrócił się iodpłynął tak szybko, jak tylko mógł. Kapitan Fryta poruszał się wwodzie bardzo sprawnie. Błyskawicznie zbliżył się do Scooby’ego ijuż miał go złapać za ogon, gdy niespodziewanie coś pociągnęło go do tyłu. To była ośmiornica. Kudłaty iScooby mogli odpłynąć na bezpieczną odległość, podczas gdy pirat walczył zośmioramiennym potworem.
Ostatkiem sił dwaj przyjaciele dopłynęli zpowrotem do portu. Słony Joe pomógł im wdrapać się na pomost.
– No ico? Szczęście wam dopisało? – zapytał z zainteresowaniem.
– Jeśli szczęściem można nazwać to, że udało nam się umknąć olbrzymiej ośmiornicy ikapitanowi Frycie, to tak: mieliśmy szczęście – przyznał Kudłaty. – Ale szczerze mówiąc, nie jestem fanem nurkowania.
Kudłaty iScooby podziękowali Słonemu Joe za pomoc ipognali do hotelu, by podzielić się zprzyjaciółmi swoimi przeżyciami.
Fred, Daphne iVelma czekali już na nich na tarasie przed hotelem wraz zciotką Maggie iwujem Murrayem.
– Znów widzieliśmy kapitana Frytę! – powiedział Kudłaty. – Gdy zbliżyliśmy się do jego statku leżącego na dnie morza, wyskoczył ze środka izaczął nas gonić zszablą wręku!
– Aco kapitan Fryta robił, gdy go znaleźliście? – zapytała Velma.
– Wydaje mi się, że szukał czegoś wzatopionym statku – odparł Kudłaty. – Gdy nas zobaczył, zaczął wrzeszczeć, że nas ostrzegał, byśmy stąd wyjechali.
– To dziwne – zauważyła Velma. – Przecież ludzie nie mogą mówić pod wodą.
– Aco ty iFred znaleźliście? – zwrócił się wuj Murray do Daphne.
– Starą łódź rybacką wyciągniętą na brzeg plaży – odparła Daphne.
– Spójrzcie, co było wśrodku – powiedział Fred, pokazując im plik mokrych folderów z„Lśniących Palm” isłuchawki.
– Sądząc po tym, co się dzieje wmieście – westchnęła Velma – ten duch pirata nie wrócił tu po to, żeby spędzić spokojne wakacje wswoich rodzinnych stronach.
– Velma ma rację – przyznał Fred. – Czas zastawić pułapkę na tego ducha. Anajlepszym czasem imiejscem ku temu będzie chyba jego własne przyjęcie urodzinowe.
Rozdział 8
Tego wieczoru wszyscy mieszkańcy miasteczka oraz grupa turystów zebrali się na plaży, aby świętować rocznicę urodzin kapitana Fryty. Zgłośników rozlegała się muzyka taneczna, wszyscy goście festiwalu mieli na sobie pirackie czapki iopaski na oko. Niedaleko portowych pomostów paliło się wielkie ognisko, nad którym piekły się kiełbaski, parówki, homary, ziemniaki, kolby kukurydzy iwiele innych przysmaków.
– Czas na wyżerkę, przyjacielu – zwrócił się Kudłaty do Scooby’ego.
– Najpierw musimy złapać tego pirata – odezwał się Fred za ich plecami. – Dopiero potem będziecie mogli najeść się do woli.
Fred wyciągnął Kudłatego iScooby’ego zrozbawionego tłumu izaprowadził ich do portu. Tam już na nich czekali Daphne, Velma, wuj Murray, ciotka Maggie iSłony Joe. Obok Słonego Joe stał ogromny stary kufer pokryty wodorostami.
– Aoto nasz plan: – zaczął Fred – ciotka Maggie iwuj Murray powiedzą zgromadzonym na plaży gościom, że znaleźliśmy skarb kapitana Fryty.
– Znaleźliśmy skarb? – zdziwił się Kudłaty.
– Nie, ale tylko tak możemy zwabić tu pirata – wyjaśniła Velma.
– Wolałbym znaleźć prawdziwy skarb – westchnął Kudłaty. – Czy znów musimy się ubrać wten ekwipunek do nurkowania? – zapytał, zniepokojem spoglądając na leżące obok sieci butle ztlenem.
– Tylko na pokaz – pocieszyła go Daphne.
– Nie ma mowy – mruknął Scooby.
– Nie macie się przecież czego bać – powiedziała Daphne.
– Taaak? Aośmiornica? – zapytał Scooby.
Machając łapami iogonem, zaczął naśladować ruchy macek spotkanego niedawno na dnie morskim potwora.
– Przecież nie każemy wam znowu nurkować! Aośmiornice nie spacerują po plaży – zapewniła Scooby’ego Velma.
– Słuchajcie, nie mamy czasu do stracenia – powiedział Fred. – Kudłaty iScooby, zakładajcie sprzęt do nurkowania. Słony Joe postawi skrzynię ze skarbami koło ogniska. To powinno przyciągnąć kapitana Frytę. Gdy się pojawi, wuj Murray ija złapiemy go wsieć rybacką.
Ciotka Maggie podeszła do Scooby’ego ipogłaskała go po głowie.
– Gdy złapiemy tego pirata, będziecie się mogli najeść do woli – obiecała. – Zjecie tyle, ile się wam zmieści wbrzuchach!
– No to do dzieła! – warknął Scooby izałożył maskę do nurkowania.
Scooby tak szybko oddychał zezdenerwowania, że po chwili jego maska zupełnie zaparowała.
– Daphne, pamiętasz gdzie stała ta łódka, którą znaleźliście zFredem? – zapytała Velma.
– No pewnie! – odparła Daphne.
– Chodź, pójdziemy tam – zaproponowała Velma. – Mam przeczucie, że znajdziemy coś ciekawego.
Velma iDaphne ruszyły brzegiem morza.
– Reszta za mną! – zarządził Fred.
Ciotka Maggie iwuj Murray przecisnęli się przez tłum wkierunku ogniska, ściszyli muzykę ipoprosili wszystkich ouwagę. Po zgromadzonych przeszedł szmer zdumienia, gdy ciotka Maggie iwuj Murray powiedzieli im oodnalezionym skarbie piratów.
– Teraz nasza kolej, Scooby – szepnął Kudłaty.
Zaczęli się przepychać przez tłum na środek plaży. Za nimi szedł Słony Joe, niosąc na plecach stary kufer. Fred przekradł się na drugą stronę zgromadzenia, trzymając wpogotowiu sieć rybacką.
Scooby, Kudłaty iSłony Joe stanęli wśrodku dość ciasnego kręgu gapiów. Słony Joe postawił kufer na piasku.
– Ci dwaj dzielni nurkowie znaleźli ten kufer wzatopionym statku pirackim – powiedział wuj Murray.
– Obiecali, że ofiarują wszystko, co się znajduje wtej skrzyni, na rozwój naszego miasta – dodała ciotka Maggie.
Zgromadzeni zaczęli wiwatować, gdy wuj Murray podszedł do starego kufra iuklęknął przy nim. Za pomocą żelaznego łomu próbował podważyć wieko. Wtej samej chwili za plecami zgromadzonych rozległ się głośny plusk.
Wszyscy odwrócili się izobaczyli wychodzącego zmorza kapitana Frytę.
– Nie ruszać się! – rozległ się wgłośnikach jego głos. – Oddajcie mi mój skarb albo wszyscy, którzy tu są, zostaną przeklęci na wieki!
Gdy pirat ruszył wstronę ogniska, wszyscy ustępowali mu zdrogi. Kapitan Fryta podszedł do Kudłatego iScooby’ego stojących przy starym kufrze.
– Teraz! – zawołał Fred irazem zwujem Murrayem zarzucili sieć na pirata.
Kapitan Fryta jednak machnął tylko swą potężną szablą isieć opadła.
– Trochę za stara ta sieć – mruknął Słony Joe.
– Zapłacicie mi za to! – wrzasnął kapitan Fryta.
– Orany! Zmywamy się stąd, Scooby! – krzyknął Kudłaty.
Scooby iKudłaty rzucili się do ucieczki, ale sprzęt nurkowy był bardzo ciężki, co utrudniało bieganie. Scooby dał susa do przodu, lecz butle ztlenem pociągnęły go do tyłu. Stracił równowagę iwpadł na kapitana Frytę, a ten runął wprost do otwartego kufra. Broniąc się przed upadkiem, Scooby próbował chwycić się pierwszej rzeczy, którą miał pod łapą, czyli wieka kufra – wieko zatrzasnęło się, zamykając wewnątrz skrzyni kapitana Frytę.
Rozdział 9
– Pomocy! – krzyczał uwięziony wkufrze pirat. – Wypuśćcie mnie stąd, błagam!
– Wydaje mi się, że te słowa nie brzmią tak, jakby je wypowiedział srogi pirat – zauważyła ciotka Maggie.
– Ratunku! – jęczał uwięziony kapitan Fryta.
– Skończ już to przedstawienie, ty wrzaskliwy piracie – rozległ się nagle kobiecy głos.
To była Edna Crupzak – prowadzona przez Daphne iVelmę. Wzięła żelazny łom zrąk wuja Murraya ipodważyła wieko kufra.
– Co tu jest grane? – zapytał Słony Joe.
– Ja się chyba domyślam – powiedziała Velma. – Ale najpierw zobaczmy, czy mam rację.
Słony Joe złapał kapitana Frytę za głowę, chcąc obrócić go twarzą ku sobie. Wszyscy wstrzymali oddech, gdy Słony Joe szarpnął do góry głowę pirata, która... oderwała się od tułowia. Był to starodawny hełm do nurkowania zprzytwierdzoną do niego maską pirata. Aw środku kufra siedział już nie kapitan Fryta, lecz...
– Junior Crupzak?! – krzyknęła zdumiona ciotka Maggie. – Nigdy bym na to nie wpadła.
– My też zpoczątku go nie podejrzewaliśmy – powiedział Fred. – Jedyną poszlaką, którą mieliśmy był plik folderów znaleziony włódce.
– Ta poszlaka sprawiła, że uznaliśmy Barneya Silo za głównego podejrzanego – uzupełniła Daphne.
– Ale gdy połączyliśmy ze sobą wszystkie zgromadzone informacje, zaczął się wyłaniać inny obraz sprawy – kontynuowała Velma. – Zaintrygowało nas to, co powiedział wuj Murray opirackim statku: był on zdalnie sterowany.
– Junior Crupzak bawił się na plaży zdalnie sterowanym samochodem – powiedział Fred. – Pilota do swojego samochodu użył, aby zatopić piracki statek wuja Murraya.
– Gdy się lepiej przyjrzycie temu hełmowi, zobaczycie, że wewnątrz ma zamontowany mikrofon inadajnik – uzupełniła Velma. – Junior tak nastawił częstotliwość swojego nadajnika, że jego głos wydobywał się zradioodbiorników igłośników wcałym miasteczku.
Ciotka Maggie patrzyła na Ednę Crupzak zrosnącym zdumieniem.
– Całe życie mieszkaliście wtym miasteczku – zwróciła się do Edny. – Dlaczego chcieliście zniszczyć Festiwal Fryty ipozwolić Barneyowi Silo przejąć kontrolę nad Piaszczystą Zatoką?
– Bo tu naprawdę jest ukryty piracki skarb – odparła zamiast Edny Velma. – Dowiedziałam się tego wUrzędzie Miasta. Zprzechowywanych tam starych dokumentów wynika, że statek kapitana Fryty zatonął zkolekcją biżuterii iinnych wartościowych przedmiotów, które piraci zrabowali podczas swoich wypraw.
– Statek zatonął dokładnie wtym miejscu, gdzie miało się odbyć przedstawienie ze zdalnie sterowanym statkiem, przygotowanym na dzisiejszy festyn przez wuja Murraya – dodał Fred. – Edna iJunior myśleli, że uda się im odnaleźć piracki skarb.
Edna pokiwała głową.
– To prawda – przyznała. – Junior ija chcieliśmy odnaleźć skarb iwykupić „Lśniące Palmy” z zamiarem zniszczenia tego kurortu. Chcieliśmy pozbyć się stąd wszystkich turystów, a potemżyć wciszy ispokoju. Jestem pewna, że udałoby się nam znaleźć skarb, gdyby nie te wścibskie dzieciaki iich wstrętny pies.
– Moje gratulacje, dzieciaki! – zawołał Barney Silo, wychodząc ztłumu. – Daliście mi wiele do myślenia. Zrozumiałem, że legenda okapitanie Frycie jest bardzo ważna. Zobaczcie, jak wiele osób przybyło na ten festyn. Chciałbym pomóc przywrócić Piaszczystej Zatoce jej dawny splendor bogatego pirackiego miasteczka. Wszyscy będą mogli zatrzymać swoje domy isklepiki. Odnowimy Piaszczystą Zatokę tak, żeby wyglądała jak wczasach kapitana Fryty.
– Hurra! – zawołali zgromadzeni na plaży mieszkańcy miasteczka.
Wtym samym momencie zagrzmiały fajerwerki iniebo pojaśniało od kolorowych eksplozji.
– Zatem kolejna zagadka rozwiązana! – powiedział Fred.
– Azawdzięczamy to wszystko Scooby’emu! – zwróciła uwagę ciotka Maggie.
Ponownie zagrzmiały fajerwerki. Wszyscy spojrzeli do góry iujrzeli na niebie roześmiany pysk Scooby’ego utworzony ze sztucznych ogni.
– Scooby-Dooby-Doo! – zawołał radośnie Scooby.