Scooby-Doo! i szaleńcze rodeo - James Gelsey - ebook + książka

Scooby-Doo! i szaleńcze rodeo ebook

James Gelsey

4,4

Opis

Ujeżdżanie dzikich koni, łapanie cielaka na lasso, mocowanie się z bykiem to fascynujące konkurencje sportowe, zwłaszcza widziane na żywo! Nie ma się co dziwić, że Tajemnicza Spółka wybrała się rodeo. I to w najlepszym wykonaniu, u sławnego w całej Ameryce kowboja Bucky'ego McCoya. Ale co wśród wierzgających koni wyprawia klaun? Miał zabawiać widzów, a tymczasem jego błazeńskie sztuczki paraliżują całe zawody! W oczach bezsilnego Bucky'ego McCoya stanęła wizja bankructwa. Na szczęście spieszą mu na ratunek detektywi z Tajemniczej Spółki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 30

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (48 ocen)
31
12
2
1
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rozdział 1

Wehikuł Tajemnic jechał autostradą na południe. Za kierownicą siedział Fred, a obok niego na przednim siedzeniu jechały Daphne i Velma. Kudłaty i Scooby tradycyjnie zajmowali miejsca z tyłu. Studiowali mapę drogową.

– No nie, Scooby, trzymasz ją do góry nogami – tłumaczył przyjacielowi Kudłaty. – Jezioro jest tu, w górze, a góry tam dalej.

– A w życiu! – protestował Scooby. – Patrz. – Pokazał łapą na przednią szybę. Przed nimi widać było jakieś góry. Popatrzył z powrotem na mapę.

– Poddaję się! – ogłosił Kudłaty. – Właściwie dlaczego nam nie powiecie, dokąd jedziemy?

– Bo nie chcemy, żebyście przez całą drogę marudzili o tym, czy będzie tam coś do jedzenia – odparowała Daphne. – I zajęcie was mapą to był bardzo dobry pomysł. Dzięki temu zapomnieliście o jedzeniu.

– I byliście bardzo cicho – dorzuciła Velma.

– Hej, przecież my nie zawsze marudzimy o jedzeniu! – oburzył się Kudłaty. – Prawda, Scooby?

– Jasne – warknął Scooby.

– Jeżeli rzeczywiście chcecie wiedzieć, dokąd jedziemy, to dam wam małą podpowiedź – zaproponowała Daphne. – To ma coś wspólnego z jodłowaniem.

– Jodłowanie? – zdziwił się Scooby. – Czy chodzi o drzewa?

– Nie, to taki rodzaj śpiewu, w którym ciągle zmienia się wysokie i niskie tony – wyjaśniła Velma.

– Kudłaty, a może byś zademonstrował koledze próbkę jodłowania? – zaproponował Fred.

– Nie mam pojęcia o jodłowaniu – bronił się Kudłaty.

– Ależ na pewno masz – powiedziała z uśmiechem Daphne. – I zaraz ci to udowodnię. Puk, puk.

– Kto tam? – spytał Kudłaty.

– Lale małej Joli – odpowiedział Daphne.

– Lale małej Joli?! – spytał Kudłaty.

Fred, Velma i Daphne zaczęli się śmiać.

– No widzisz. Dałeś radę, Kudłaty, to było właśnie jodłowanie.

– Nie naśmiewacie się? Faktycznie dałem radę? – dziwił się Kudłaty.

– Powiedz to jeszcze raz – zachęcała go Daphne. – Tylko teraz zacznij niskim głosem, potem przejdź na wysoki, i tak na przemian.

– Lale małej Joli – śpiewał Kudłaty, zmieniając głos co sylabę.

– Widzisz, Scooby, to jest jodłowanie – wyjaśniła Daphne.

– Czy tak? – spytał Scooby, chrząknął potężnie, by oczyścić gardło, a potem odchylił mocno głowę do tyłu i zawył donośnie: – La-le ma-łej Jo-li!

– Byłeś wielki! Absolutna rewelacja! – pochwalił występ Fred. – Bucky raczej zwątpi!

– Chwila, chwila! Kto to jest Bucky i co jodłowanie ma wspólnego z miejscem, do którego jedziemy? – przerwał Kudłaty.

– No już dobrze, powiemy wam – ustąpiła Daphne. – Jedziemy na Rodeo Bucky’ego McCoya.

– Przed laty Bucky McCoy był gwiazdorem filmowym – kontynuowała Velma. – Nazywano go Jodłującym Kowbojem.

– Nosiłem jeszcze koszulę w zębach, gdy ciągle oglądałem jego filmy – dodał Fred. – Potem byłem nawet przewodniczącym jego fanklubu.

Kudłaty i Scooby popatrzyli z powrotem na mapę.

– Nie mogę znaleźć na mapie niczego z „McCoy” w nazwie – powiedział Kudłaty. – Musimy być na jakimś wygwizdowie…

– Rancza zazwyczaj są na odludziu – wyjaśniła Velma.

– E tam, to zresztą nie ma większego znaczenia – zauważył Kudłaty. – O ile, rzecz jasna, jest tam coś do…

– O to możesz być spokojny, będą tam tony jedzenia – zapewnił go Fred. Skierował Wehikuł Tajemnic na zakurzony parking i znalazł wolne miejsce.

– W takiej sytuacji – zawołał Kudłaty – wio, na ranczo!