Sekrety - Anna Kujawa - ebook

Sekrety ebook

Anna Kujawa

5,0

Opis

Prawda nie zawsze wyzwala

Aneta po wielu latach postanawia wreszcie odwiedzić swoją ukochaną babcię. Pakuje walizki i wyjeżdża na wieś, aby odetchnąć od nużącej codzienności. Szybko zadomawia się w ciepłym, wypełnionym zapachem świeżego chleba domu, a długie rozmowy z babcią napełniają ją spokojem oraz poczuciem bliskości.

Z każdym dniem powracają do niej wspomnienia: zarówno te dobre, związane z dziadkami i pięknem otaczającej przyrody, jak i te złe, ukryte głęboko, które rozpaczliwie starała się wyprzeć. Spotkanie z kolegą z dzieciństwa uświadamia Anecie, że to, co wydarzyło się dawno temu, wciąż rzuca cień na jej życie i uniemożliwia nawiązanie głębokich relacji.

Otoczona troską babci, znajduje w sobie siłę, by wrócić myślami do traumatycznych chwil. Odkrycie prawdy o krzywdzie doznanej od tych, którym najbardziej ufała, stanie się pierwszym krokiem w podróży przez labirynt sekretów…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 139

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Anna Kujawa

Sekrety

Wydarzenia opisane w książce oparte są na faktach.

Dla kobiet z „Klanu Blizn”

Clarissy Pinkoli Estés

U babci

Rozejrzała się dookoła siebie nic niewidzącym wzrokiem, wciągnęła mocno powietrze, zamknęła oczy i poczuła na sobie znowu – po tylu latach – dotyk bez czucia, zobaczyła obraz bez wizji. Znowu widziała i czuła, że otaczają ją cienie. Sunące donikąd, dusze bez serc, obarczone żalem i nieutuloną żałobą. I znowu po tylu latach mogła zapłakać ich łzami, tak jak wtedy, gdy ona tego potrzebowała najbardziej, to one płakały z nią, oddychały za nią, ciągnęły ją za sobą lub wręcz przeciwnie – odganiały ją do życia, słońca, kochania, miłości i żalu do utulenia. A ona, odepchnięta, z sercem pełnym modlitw, koiła ich żal i tęsknotę nie do spełnienia.

„Wracam do domu, a wy mnie strzeżcie, dobre dusze” – pomyślała, a deszcz moczył jej twarz. Usiadła w ogródku małej, cichej, położonej w centrum miasta kawiarenki, gdzie chwilę wcześniej zamówiła kawę i pyszne letnie ciasto truskawkowe z kremem. Ranek był cichy, a zarazem przepełniony krzątaniną dnia powszedniego. Przynosił ukojenie myślą, że wszystko ma swój porządek i ład. I choć każdy zamknięty był w kokonie swoich spraw, nie zwracał uwagi na ludzi dookoła, to tych pięć wspólnych minut dawało poczucie jedności z tym kawałkiem świata, jego ciszą, zapachem, hałasem i krzątaniną. I na tych kilka chwil przyniosło ułudę, że człowiek, choć głęboko zawsze samotny, to niektóre kroki, oddechy i westchnienia może dzielić.

Rozłożyła przed sobą gazetę udostępnioną w kawiarni, ale choć oczami śledziła słowa, to nie starała się zrozumieć ich sensu. Nagle kątem oka dostrzegła małe poruszenie na swoim stoliku. Powoli obróciła głowę i zobaczyła, że na brzegu jej talerzyka siedzi mały ptaszek i zajada się kawałkiem ciasta. Uśmiechnęła się do siebie i do ludzi, którzy z sąsiednich stolików zerkali na małego gościa. Kiedy odleciał, widelczykiem odkroiła kawałek, swój większy przełożyła na talerzyk od filiżanki i miała cichą nadzieję, że mały gość przyleci i na ulotną chwilę rozproszy jej samotność. Przyfrunął, kiedy miała już odchodzić, a ona poczuła każdym zmysłem, że wszystko już będzie dobrze. W tej niezwyczajności odnalazła pocieszenie przed spotkaniem z ukochaną babcią. I choć nie była u niej całe lata, to teraz czekanie na pociąg było wręcz torturą. Rwała się do tej wspaniałej kobiety i nie potrafiła odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak długo jej nie odwiedzała. Wstała i powolnym krokiem zaczęła iść w stronę dworca, dźwigając na plecach niezbyt ciężki plecak, bo po telefonie, który odebrała od babci, nie miała czasu na zastanawianie się, co zabrać w tę podróż. Nie wiedziała też, na jak długo wyjeżdża. Siedziała wczoraj wieczorem i zasypiała już nad książką, gdy nagle z upadku w sen wyrwał ją długi, natrętny dźwięk dzwonka telefonu. I choć ustawiła w nim swoją ulubioną melodię, to kiedy dzwonił w takich chwilach, nienawidziła jej. Zerwała się nagle, strąciła z szafki kubek z wieczorną kawą – ostatnią tego dnia – i wysypała draże umieszczone w salaterce postawionej na kolanach. Burknęła pod nosem „niech to szlag!” i w podobnym tonie fuknęła do telefonu.

– Słucham!

Usłyszała z drugiej strony ciszę, wzięła głęboki oddech i powiedziała grzeczniej:

– Tak, słucham.

Usłyszała chrząknięcie. Podskoczyła, rozpłakała się i nie była w stanie nic powiedzieć.

– Maleńka, umieram, tęsknię za tobą i choć nigdy cię nie opuszczę, to bardzo chcę cię przytulić.

– Babuniu, moja babuniu, czekaj na mnie, jutro będę. – W końcu, pośród łkań, wydobyła z siebie głos. Usłyszała kaszel i świszczący oddech, a potem długą ciszę i równie długi dźwięk, który świdruje głowę, gdy ten, kogo się kocha, milknie i zastępuje go sygnał odłożonej słuchawki. Wtuliła się mocno w poduszkę i długo płakała. Zasnęła późno, ale zrywała się co chwilę, na zmianę to płakała, to dławiła w sobie płacz. Około północy wstała, naprędce obmyła twarz zimną wodą, spakowała kilka potrzebnych rzeczy i sprawdziła rozkład pociągów. Następny do babci miała za godzinę. Zadzwoniła po taksówkę i pojechała.

W pociągu były pustki. Zajęła miejsce przy oknie i wtulała się w nie całą noc, próbując odciąć się od wszystkiego, co dookoła. Na uszy założyła słuchawki i dławiła łzy przy muzyce. Wracały do niej wspomnienia babci. Najbardziej lubiła te związane ze wspólnym chodzeniem do lasu na jagody. Babcia prowadzała ją w dzikie ostępy i opowiadała historie z wojny, jak to na robotach w Niemczech poznała miłość swojego życia – ojca swojego dziecka. Pracował u gospodarza, jak tysiące Polaków do tego przymuszonych. Któregoś dnia doiła krowę, gdy nagle usłyszała hałas dochodzący z podwórka. Zobaczyła grupkę ludzi, którzy nieśli nieprzytomnego mężczyznę. Ułożyli go na słomie, a potem ktoś zwrócił się do niej:

– Szybko, przynieś ciepłą wodę i jakieś szmaty!

Wyciągnął zza pazuchy butelkę pędzonego alkoholu, zerwał resztkę spodni z krwawiącej nogi poszkodowanego, polał ranę alkoholem. Potem ją oczyścił i zawinął opatrunkiem. Wytarł sobie czoło i zwrócił się do Anny:

– Opiekuj się nim, dwa razy dziennie przemywaj ranę, żeby nie wdała się gangrena. Spadło na niego drzewo w lesie, nasz gospodarz nie chce go w gospodarstwie. Twój się zgodził, pod warunkiem że kobiety nim się zajmą, ale nie będą zaniedbywały swoich zajęć. – Pochylił się, by pospiesznie zabrać swoje rzeczy. Odchodząc, powiedział jeszcze:

– Muszę już iść z powrotem do lasu. Będę wam przynosił co jakiś czas butelkę spirytusu. Trzymaj się, Stasiu!

Przy tej części opowiadania na babci ustach zawsze pojawiał się tajemniczy uśmiech. To ona najczęściej zajmowała się rannym mężczyzną, bo to ona była odpowiedzialna za dojenie krów i pracę w ogrodzie. W ten sposób, będąc z dala od kontrolującego wzroku niemieckiej gospodyni, mogła często zachodzić do Stanisława – „mojego Stasia”, jak o nim mawiała. Zanosiła mu śniadania, w południe zupy, a wieczorami chleb z mlekiem. Początkowo musiała go karmić. Mężczyzna stracił tak dużo krwi, że nie był w stanie nawet usiąść. Dożywiany krowim mlekiem szybko odzyskiwał siły.

Anna nie szczędziła go w czasie zmiany opatrunków, tarła mocno ranę, a on wrzeszczał na nią:

– Ty diable, nie masz litości!

Ale kiedy odczuwał wyraźną ulgę, przepraszał i mówił:

– Mój ty aniele…

Zerkał na nią zalotnie, kiedy wchodziła i wychodziła, wspólnie wspominali Polskę, płakali nad losem rodaków. I nie minęło wiele czasu, a stał się jej jedynym, o czym babcia Ania opowiedziała tylko Anetce.

Przyszła do niego wieczorem, było już ciemno. Późna jesień na dworze niosła chłód i potrzebę utulenia. Gdy otwierała drzwi, podmuch wiatru zgasił lampę naftową. Podeszła po omacku do posłania Staśka i wtedy poczuła na nadgarstku najdelikatniejszy uchwyt, przyzywający jej ciało do jego ciała. Przylgnęła do niego ze wszystkim, co miała w sobie: bólem, tęsknotą wygnania, upokorzeniem, nadzieją i pierwszym tchnieniem miłości. Oddała mu to wszystko i zespoliła się z jego bólem, tęsknotą, pożądaniem, pragnieniem kochania. I od tej chwili, aż do śmierci dziadka, rozstali się tylko raz.

Kiedy Stanisław zaczął dochodzić do siebie, coraz częściej przesiadywał w pobliżu Anny, dokuczał jej niczym młody sztubak, był zazdrosny o każdą chwilę jej uwagi poświęconą innej sprawie niż on. Zauważyła to niemiecka gospodyni. Nakrzyczała na Annę, że bachorów jej tu nie trzeba. Stasio wrócił do swojego gospodarza, u którego wykonywał drobne prace domowe. Zakochani tęsknili bardzo, ale nie mogli opuszczać gospodarstw. Kiedy wojna się skończyła, odnaleźli się w strefie rosyjskiej okupacji Niemiec. Pobrali się tam i razem wrócili do Wulczy, gdzie po roku urodziła się mama Anetki.

Babcia podczas pewnej leśnej wyprawy rzekła:

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
U babci
Rafał i Aneta
Powroty
W Mieście

Sekrety

ISBN: 978-83-8313-834-3

© Anna Kujawa i Wydawnictwo Novae Res 2024

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Katarzyna Darkiewicz

KOREKTA: Anna Grabarczyk

OKŁADKA: Magdalena Czmochowska | grafika stworzona przy pomocy AI

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek